PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=486822}
6,4 93 002
oceny
6,4 10 1 93002
5,4 28
ocen krytyków
Ghost in the Shell
powrót do forum filmu Ghost in the Shell

Wlasnie wrocilem z kina i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Film wiernie jak pies odzwierciedla anime z dokladnoscia do wielu detali i tu nie bede wymienial bo pol filmu trzeba by zespamowac. Scarlet daje rade w roli Motoko, mimo hejterskich komentarzy w ktorych pelno tekstow ze azjatka bylaby lepszsa, ale nie zapominajcie ze ona zanim ja "zrobili" BYLA azjatka, a nowe cialo to juz co innego, nie ma obowiazku by nalezalo do skosnookich, to tylko robot...
Nie wiem skad taka niska ocena tego filmu. Wspolczuje wszystkim ktorzy nie do konca rozumieja czym jest GitS i z tego powodu daja niskie oceny, ale idzie sie do tego przyzwyczaic, ludziom nie da sie dogodzic, zawsze znajdzie sie jakis hejter, a szkoda...

ocenił(a) film na 8
Wulfgar86

Widziałem i czytałem wszystko spod szyldu GITS. I ten film bardzo mi się podobał. To przystępna, świetnie zrobiona rozrywka ku refleksji. Wiedziałem, że idę oglądać amerykański film, nie chciałem oglądać kopii anime z 95 roku. A mam wrażenie, że większość osób tego oczekiwała.
Miałem dużo zabawy z wyłapywania wątków z całego uniwersum i nie tylko. Pojawiły się nawet dwa znaki z innego filmu Mamoru Oshii "Avalon". Miałem 3 razy zgrzyt związany z dialogami, ale obsada tak dobrze dała radę, że uratowała te momenty. Jedynie antagonista z Hanka Robotics był najsłabszym ogniwem, płaska jednowymiarowa postać.

kepski.alan

zgadzam sie z Toba, mialem podobne odczucia i tyle samo frajdy ze wszystkich znajomych mi watkow.
Wiekszosc chyba liczyla na mix "Batmana i Hulka w zbroi Iron Mana" a mianowicie na polaczenie klasyki z nowoczesnoscia a takie cos nie istnieje, bo moze byc albo to, albo to.
Ja jestem bardzo usatysfakcjonowany wypadem na film, bo spelnil moje oczekiwania i spokojnie moge polecac ten film dalej, ktory w mojej opinii w 100% zakonczyl sie zapowiedzia kolejnej czesci.
Potrzeba czegos wiecej? ;)

ocenił(a) film na 8
Wulfgar86

Dokładnie, też miałem odczucie, że drzwi do kolejnych części są otwarte. Dlatego nie wszystkie wątki zostały wyeksploatowane, między innymi reszta członków Sekcji 9 czeka na swoją kolei. A Major z Batou zrobili świetny duet na ekranie. Scarlett wykreowała nieco inny charakter, może nawet bardziej emocjonalny i nawet przy dysonansie między umysłem a cyber ciałem to wypadło wiarygodnie.
Uważam, że finalnie twórcy osiągnęli zrównoważony kompromis między stworzeniem filmu dla fanów i masowej publiczności.

ocenił(a) film na 5
Wulfgar86

I własnie w tym tkwi największy dla mnie problem. Nie jestem jakimś psychofanem "GitSa" z 1995 roku, więc byłem nastawiony na zmiany w scenariuszu, a Johansson od samego początku uważałem za doskonały wybór na Motoko, bo nie dość, że jest podobna do oryginału to jeszcze jej budowa ciała idealnie sprawdza się do roli kobiety, która faktycznie mogłaby powalić chłopa na ziemie i nie ryczeć z powodu złamanego paznokcia. Mój problem leży w tym, że znam animowaną wersje na tyle dobrze, że pojawiające się w pełnometrażowym filmie sceny rozpoznaje bez problemu i nie oddają one w żaden sposób tego co powinny. Cieszy mnie, że twórcy obejrzeli kilka filmów i serial z "GitSa", ale to nie sprawiło, że zrozumieli jego symboliczno-filozoficzne przesłanie. Dlatego własnie w "GitS" z 2017 roku dostajemy żywcem wyjęte sekwencje z Anime, tylko, że one nie wywołują u mnie tych samych emocji, bo dodana zostaje do nich podobna, ale inna historia Motoko. To uczucie jest niczym błąd w Matrixie. Widzisz obraz który znasz, a jednak jest z nim coś nie tak i czuje się w ten sposób nieswojo. Coś zostało zmienione, czego brakuje, coś jest nie tak. I to niestety ciągnie się przez cały film, który nie wie czy chcę być luźną czy wierną adaptacją. Ujęcie kultowego samolotu lecącego nad miastem jest żywcem wyjęte z wersji 1995, tylko nic ono nie znaczy z perspektywy i dylematu człowieczeństwa Motoko/Miry.

Scena z przesłuchaniem zatrzymanego mężczyzny, któremu wszczepiono informacje o posiadaniu córki w oryginale jest "creepy" i pokazuje jak cyberterroryzm ze strony "Władcy marionetek" w prostu sposób potrafi zniszczyć życie i to dzięki technologii, którą posiadają niemal wszyscy. Tutaj się ona po prostu odbywa i nie zhakowany mężczyzna stoi na pierwszym planie tylko Kuze jako "ten zły". Scena w której Motoko ponownie w Anime jest niesamowita, symboliczna odnosząca się zarówno do narodzin bohaterki (a dokładniej jej produkcji którą widzieliśmy na początku filmu) i podsumowująca jej wewnętrzne konfliktu, które jeszcze mocniej zostają podsycone przez kultowy cytat, który słyszy Batou i Motoko. Tutaj mamy uproszczenie tej sceny, gdzie Mira po prostu sobie pływa, żeby coś poczuć i się obawia, że Batou przyszedł na łódź, żeby ją zabić/aresztować, bo chwilę wcześniej zwiała od Hanki. Dalej. Spider-tank. Można powiedzieć, ze scena w której Motoko rozrywa swoje ciało, żeby dostać się do środka jest identyczna, tylko, że okoliczności są zgoła inne. W filmie Mira walczy o życie swoje i Kuze, w Anime o poznanie prawdy i wypełnienie swojej pracy, zupełnie nie szanując swojego własnego robotycznego ciała, które dla niej jest tylko narzędziem a nie czymś o co warto dbać. I wreszcie rozmowa z Kuze, kiedy leżą obok siebie. W wersji z 2017 leży dwoje dawnych kochanków, którzy doznali krzywd ze strony wielkiej korporacji i jedno z nich chciało się mścić, a drugie poznać prawdę i swoją nową naturę. Nie muszę chyba pisać, że ta sama z cena w Anime znaczy o wiele więcej. Jest końcem konfliktu wewnętrznego Motoko i Władcy marionetek, prowadzi do powstania nowego bytu istniejącego w Sieci.

Te przykłady można mnożyć i mnie osobiście razi w oczy, że oni próbowali zrobić "GitSa" niemal identycznego, ale dodając od siebie własną historię, która nie pasuje do idealnie przeniesionych scen. Dlatego wolałbym, żeby albo zrobili swoją wersie w niemal 100% taką samą, zostawiając Władce marionetek i nie zmieniając/dodając nic więcej albo zrobili "GitSa" po swojemu, korzystając tylko z bohaterów i świata, ale nie ruszając kultowych scen i fabuły. Poważnie nie miałbym problemu, gdyby filmowy "GitS" miał oryginalną historię bez echa ze strony Anime.

A i przydałaby się lepsza muzyka, bo ta z wersji 2017 była dla mnie okropna.

ocenił(a) film na 4
Skaza

Świetna recenzja.

ocenił(a) film na 8
Kira1981

Ale to nie jest do końca konstruktywna krytyka tylko subiektywne odczucia. To co wymieniacie jako wady, dla mnie na przykład było powodem do dobrej zabawy przy oglądaniu. Konstrukcja filmu, która z różnych scen z anime układa własną historię. Mi się podoba jak film został zrobiony, jako rozrywkowy pod masową publikę jednocześnie z szacunkiem dla oryginału i fanów.

ocenił(a) film na 4
kepski.alan

OK, ale ja wyżej pisałam, że krytyka to NIE hejt.

Natomiast powyższa opinia bardzo mi się podoba.

Skaza

Bardzo ciekawie to opisałeś i właśnie w przedostatnim akapicie leży pies pogrzebany tego filmu. To jest tzw fanservice, a więc bierzemy kultowe i najbardziej znane sceny z anime, ale ustawiamy je trochę inaczej, wyglądają trochę inaczej, nie są tak rozbudowane i prowadzą do czegoś innego. Za każdym razem miałem uśmiech gdy to widziałem, bo zastanawiałem się które elementy jeszcze wezmą, poza tymi pokazanymi w zwiastunie. Więc z jednej strony to był taki uśmiech ironiczny, że tak to sobie wymyślili, no niech będzie, a z drugiej cieszyłem się że mogłem to wyłapać, bo znam film bardzo dobrze, pozostałe części i seriale zresztą też. Więc teraz nasuwa się podstawowe pytanie - czy akceptujemy taką formę? Z jednej strony może i fajnie, że to wykorzystali, widać, że ktoś naprawdę obejrzał to anime dokładnie, ale z drugiej to można traktować jako takie tanie wykorzystanie, kopię bez ducha, nomen omen. Było już wystarczająco wiele remake'ów amerykańskich, które wyglądają jakby nie miały nic wspólnego z oryginałem, ale z drugiej strony takie jest też prawo twórcy i o tym pisałeś - może lepiej gdyby zrobili coś zupełnie innego. Ja to wszystko dostrzegam i rozważyłem i mimo wszystko kupuję tę wersję. Nie jestem takim zagorzałym fanem oryginału, który uważa sam ten pomysł za świętokradztwo, mimo że anime to dla mnie 10/10. Po prostu taka postawa jest dla mnie obca, chyba nie ma żadnego dzieła, na którego remake mógłbym się oburzyć. Dziwią mnie pewne pomysły, spodziewam się porażki, ale nie oburzam. Tak działa Hollywood, to jest biznes, mogę nie oglądać i kpić, ale ostatecznie i tak ulegnę. Natomiast ten film wydaje mi się dość ciekawą próbą, powiedziałbym że nawet w pewnym sensie ambitną - a czy udaną to już inna kwestia. Jest to w końcu produkt za 100 mln albo coś takiego, a wcale nie wydaje się takim potencjalnym hitem - bo trudno stwierdzić ile osób zna oryginał, ile nowych przyciągnie temat albo sama Scarlett - dla zwykłego amerykanina jest ona zapewne jedynym znanym w tym filmie nazwiskiem. Mamy tu dość ciekawe i międzynarodowe towarzystwo, co się rzadko trafia w filmach tego kalibru - do tego kultowego Takeshiego Kitano, mówiącego tylko po japońsku. Wydaje mi się, że ten film to jest trochę eksperyment, który może na siebie nie zarobić albo ledwo.

Mnie ogólnie się podobał, wygląda pięknie, muzyka niezła, ale wiadomo że to nie jest ta z oryginału i trochę żal - choć może nie do końca pasowałaby. Scarlett jest całkiem niezła, Batou też, o reszcie nie da się za dużo powiedzieć, poza trochę melodramatyczną Binoche i wspomnianym już Kitano, który nic nie musi robić i mówić, a wydaje się kozakiem - jak w jego filmach. Niektóre dialogi, zwłaszcza na początku i w tych rozmowach z panią doktor, są trochę patetyczne, takie frazesy, które ogólnie są problemem superprodukcji, gdzie wszyscy nimi rzucają i to nie wygląda jak rozmowa. Jednak anime to jest inne medium, możesz tam zrobić pięciominutową ekspozycję z filozoficznym monologiem, a w filmie to się może nie sprawdzić, zwłaszcza podanie w tak sztywnej formie, bo mamy do czynienia z cyborgiem - to jest ten paradoks. Ona musi dobrze odegrać taką postać, nie może być zbyt luźna, ale też wsadzanie jej w usta frazesów nie jest wskazane. Poza tym trochę skrzywiła mnie podana na początku wersja jej przeszłości, to takie współczesne i przewidywalne. W serialu była chyba taka wersja, że ona ocalała z katastrofy samolotu, a tutaj zrobili coś bardziej ala czołówki gazet ostatnich lat.

Więc tak to jest w przypadku tych amerykańskich wersji - najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy w ogóle to akceptujemy, potem czy podoba nam się taka nowa wariacja, jaką wymyślili - a na końcu czy to jest po prostu dobry film sam w sobie, czy dobrze zrobiony, zagrany, napisany, trzymający w napięciu itd. Ja odpowiadam pozytywnie na pierwsze pytanie i względnie pozytywnie na drugie. Trzecie też częściowo. Jednak nie do końca rozumiem i nie zgadzam się na obniżanie oceny z powodu negatywnego stosunku do samego konceptu i faktu, że to jest remake. Więc nie wystawie 4/10, bo 2 punkty odjęte właśnie za to, 2 kolejne bo mi się nie podoba historia, a reszta za styl, akcję itd. A jeszcze coś za whitewashing, w to nawet nie będę wchodził, bo jest to żart. Mam świadomość jak działa ten wielki hollywoodzki przemysł, że musi być znane nazwisko, żeby się sprzedało, a i tak, jak wspomniałem, to wydaje mi się niepewną inwestycją. Chociaż film chyba w części finansowali Chińczycy, bo takie firmy pojawiały się na początku. Kręcony u nich, ale nie wiem czy ma potencjał na ich rynku, zobaczymy. Więc taka postawa jest nieuczciwa. Trzeba do tego podejść na czysto i oceniam sam film, czym jest, a nie czym mógłbym być albo czym chcielibyśmy, żeby był. W tej sytuacji dałem 7/10, bo naprawdę dobrze się bawiłem, jest piękny, jest Hong Kong, do którego bardzo chciałbym pojechać. Jest niezła obsada, jest Kitano.

ocenił(a) film na 8
maxplastic

Mam bardzo podobną opinię na temat całego tego zjawiska. Niestety wynika z tego, że ocena filmu w dużym stopniu zależy od nastawienia z jakim wchodzi się na sale kinową.

Nie wiem w zasadzie czy w innej adaptacji filmowej zastosowano taki patent, w którym z gotowych scen została ułożona nowa historia. Ta sytuacja jest na tyle dziwna, że niektórzy przez to inaczej odczytują sceny z filmu. Ponieważ widzą Kuze w scenie jak z Władcą Marionetek. Albo gejsze proszącą o litość i oczekują rozwinięcia jak w "Innocence".

Zdecydowanie cały design filmu doceniłem najbardziej. Uważam też, że wbrew pozorom aktorstwo jest dość mocną stroną tego filmu. Bo często ratuje ono dość słabe dialogi. Scena z "matką" mogła stać się naprawdę groteskowa, a nieoczywiste środki użyte przez Kaori Momoi i jej ciężki azjatycki akcent maskują te niedociągnięcia.

Według mnie czuć w tym filmie wypracowywany kompromis. Może nawet do tego stopnia, że film nie skręcił finalnie w żadnym konkretnym kierunku i to może mieć wpływ na box office.

ocenił(a) film na 4
Wulfgar86

To, że się komuś nie podoba, nie oznacza, że jest hejterem. Szkoda, że zwykła krytyka jest brana za hejt. Ten film JEST kiepski. I zarazem ma w sobie "to coś".

ocenił(a) film na 6
Wulfgar86

Twórcy filmu chyba nie zrozumieli o czym jest GITS, bo film live action ma odwrotne przesłanie do oryginału.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones