PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 498
ocen
6,8 10 1 149498
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

( Drzwi do gabinetu Imperator Kennedy powoli otwierają się, smuga światła wpada do pomieszczenia. U progu drzwi stoi J.J. Abrams, jego sylwetka rzuca długi cień, oświetlona blaskiem światła z korytarza. Na drugim końcu długiej sali znajduje się biurko, za nim odwrócone w stronę wielkich okien czarne krzesło z wysokim oparciem. Reżyser wchodzi do pokoju, jest lekko przygarbiony, rozgląda się nerwowo po gabinecie, jakby przytłoczony całą sytuacją. Wykonuje ledwie kilka cichych kroków, po czym drzwi wejściowe do pomieszczenia zamykają się samoistnie. Niespodziewany szczęk zamykanych skrzydeł drzwi sprawia, że Abrams nerwowo się wzdryga. Nagle tajemniczy, mroczny głos stawia reżysera do pionu, rozkazując mu podejść do biurka. )

- Imperator Kennedy: No podejdziesz tu w końcu, ku*rwa, czy sama mam wstać..?

( Czoło reżysera zlewa się potem )

- Abrams: Nie, nie..! J-już idę, wasza wszechwładność..

( Abrams staje przed biurkiem. To szeroki mebel wykonany z czarnego metalu. Krzesło zaczyna obracać się, ukazując reżyserowi oblicze tyrana. Reżyser staje odruchowo na baczność. )

- Imperator Kennedy: Wiesz, dlaczego cię tu wezwałam...?
- Abrams: Ee, czy to ma związek z tym całym przypałem z Trevorrovem..?
- Imperator Kennedy: Przypałem...!?
- Abrams: No, cały fandom chuczy, że zwolniłaś Pani Colina, tak jak zwolniłaś Lorda i Millera...

( Imperator Kennedy marszczy czoło, próbując skojarzyć, o kim Abrams mówi. )

- Imperator Kennedy: Kogo, kur*wa...?
- Abrams: No, tych dwóch kolesi, co to wygrzebali jakiś stary serial ze śmieci i nakręcili remake... No ten, z Channingiem Tatumem, i z tym drugim, tym grubym, śmiesznym...
- Imperator Kennedy: A co mnie to obchodzi co oni kręcili..? Co ja mam z tym wspólnego..?
- Abrams: No przecież to oni kręcili Hana Solo, zanim ich zwolniłaś i zastąpiłaś tym rudym od Kodu Da Vinci...
- Imperator Kennedy: A, te chu*jki.... To tak się nazywali...? Nieważne. Było nie podskakiwać. Jak któryś ci*pas myśli, że wchodząc na plan SW wchodzi na swój plan, to chyba ugrzązł własną głową we własnej du*pie. Nieważne. Nie o Solo tu chodzi. Chodzi o epizod IX.
- Abrams: OK, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Imperator Kennedy: A jak myślisz, geniuszu? Rusz czasem głową...

( Pot spływa na okulary Abramsa, który drżącą ręką ściąga je, i przeciera szkła podkoszulkiem. Wkłada je z powrotem na nos. Kennedy wygląda na coraz bardziej zniecierpliwioną. Imperator wciska kilka klawiszy w konsoli swojego biurka. Nad ich głowami pojawia się błękitny hologram z diagramem zysków z box-office'u. )

- Imperator Kennedy: Lucas popełnił poważny błąd. Zaryzykował. Próbował wcisnąć coś nowatorskiego w Gwiezdne Wojny, i to był jego błąd. Po ch*uj stroić w nowe piurka kurę, która i tak już znosi złote jaja..?
- Abrams: Po nic..?
- Imperator Kennedy: To było retoryczne pytanie.
- Abrams: Przepraszam.
- Imperator Kennedy: Wracając do tematu... Kręcimy dalej. Ludzie pokochali Star Wars, więc im damy Star Wars. Będą mieli gwiezdne wojny w kinie, w telewizji, na koszulkach, butach, kur*wa gaciach, na przepychaczce do kibla i na owocach również. Zarobimy na tym kupę kasy. Rzecz w tym, by nie kombinować za bardzo.
- Abrams: Czyli...?
- Imperator Kennedy: Czyli, jedziemy dalej z tematem. Widzisz, fani to nie jednolity materiał. Są fani, którzy lubią Star Wars, ale albo je kupią albo nie kupią, no, i są ultrasy, które kupią wszystko, byli by przypominało im OT, które widzieli pierdyliard lat temu kiedy byli dziećmi, czyli jakoś za czasów gdy Syberia była jeszcze ciepła. I to jest nasz target. Łatwo ich zadowolić. Polatasz im Sokołem po ekranie, dasz Hana i Chewbaccę, i masz ich w garści. Nie narobisz się, za to zarobisz. Ci co wolą innowacje to niepewny odbiorca. Mają wysokie wymagania. Ch*uj im w du*pę. Bierzemy to co pewne. A zadowolony ultras sprzeda nerkę, byle by dostać raz jeszcze to samo. Poprzednio się sprawdziłeś. Chcę ci zaproponować, byś, heheh, "reżyserował", hahah, epizod IX.

( Imperator Kennedy przysuwa Abramsowi kontrakt tuż pod nos. Reżyser bierze papier do ręki, choć robi to niepewnie. )

- Abrams: To ja mogę kręcić IX..!?
- Imperator: Więcej. Musisz kręcić IX. Tylko znasz zasady. Żadnej innowacji, żadnych nowości, tym razem masz tam zmieścić nie Gwiazdę, nawet nie Planetę, a całą, ku*rwa, Galaktykę Śmierci, kumasz? Trevorrow przyszedł na plan, i wyobraź sobie, chciał palant wrzucić swoje trzy grosze! Wydawało mu się, że przyszedł na plan - uważaj teraz - jako TWÓRCA! Łapiesz to!? Chciał wpływać na kształt filmu! Jeszcze się kłócił, ku*rwa, jakby coś znaczył! Nie chciał Galaktyki Śmierci. Więc poleciał.
- Abrams: G-Galaktykę Śmierci..? To się nie uda, to niewykonalne, jak Galaktykę Śmierci..?
- Imperator Kennedy: No jak to jak? Zwyczajnie. Coś wymyślisz. Z resztą, co to ma być? Próbujesz mi powiedzieć, że coś się nie podoba? Może jeszcze chcesz samodzielnie podejmować decyzje..? Chłopcze, ty nie jesteś tu od decyzji, ty jesteś od robienia co ci każę, jasne? Jak ma być Galaktyka Śmierci, to będzie Galaktyka Śmierci, jak wejdziesz na plan, to masz z tymi aktoreczkami napie*rdalać selfie jedno po drugim, wszyscy mają szczerzyć banana od ucha do ucha, że niby fajnie się wam pracuje, że niby jest git atmosfera na planie, fani mają myśleć, że jest fajnie pozytywnie, jasne? A jak się coś zes*ra, to i tak masz tweetować, że pachnie ku*rwa fiołkami, jasne..!? Masz prawo zaparkować dup*skiem na stołku reżysera tylko dlatego, że sama się nie rozdwoję, dotarło!!?

( Abrams jest przerażony i przystaje na warunki Imperator Kennedy. Podpisuje kontrakt. )

- Imperator Kennedy: No, to witaj na planie IX. I spie*rdalaj już, mam robotę.

ocenił(a) film na 3
Qyburn

Przez was sw jest na straconej pozycji , to WY powinniście sobie dać spokój .

sznapsiarz

O tym, mógłby być film.

sznapsiarz

Zgadzam się.

ocenił(a) film na 3
ocenił(a) film na 5
sznapsiarz

Świetnie. I jakże prawdziwe (niestety)

ocenił(a) film na 3
afilman

Cóż, żyjemy w czasach kiedy rzeczywistość przerasta kabaret.

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

Ta wypowiedź jest lepsza niż całe TFA

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

Abrams za sterami części IX wydaje się średnim pomysłem, bo zamiast zapewne zamiast szansy na film świetny (jak w wypadku TFA) dostaniemy film poprawny, ale z drugiej strony TFA wciąż prowadziło swoje wątki lepiej zarówno od Starej Trylogii jak i od Prequeli więc tragedii nie ma. Choć patrząc na zwiastun TLJ Johnson powinien dostać tę pracę.

ocenił(a) film na 9
WielkiMou

Co ja tu napisałem xD Niestety nie mogę już edytować więc poprawię, że zapewne zamiast szansy na film świetny (jak w wypadku TLJ) dostaniemy film poprawny.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Czy ja wiem, czy TFA prowadziło swoje wątki lepiej? W tej chwili mamy za sobą kilka dekad istnienia uniwersum, ilości planet, kultur, religii, bohaterów i wydarzeń historycznych nie sposób zliczyć. Nagle pojawia się TFA, które wycina EU, i rzuca nas w środek bliżej niewyjaśnionego konfliktu. Wychodzi, że choćby bohaterowie stanęli na głowie, to i tak jakiś Skywalker czy inny potomek tego rodu i tak zejdzie na CSM. Bo tak widać działają prawa fizyki z tym świecie. Only SKywalker bad guy can be. Luke dokonał cudów w OT, tutaj skitrał się na wyspie. Bo się boi. Han został bohaterem, generałem, mężem i ojcem, co jest doskonałym momentem, by dostać kryzysu wieku średniego i rzucić to wszystko, by dalej bujać się z chewiem po galaktyce. Jako niedomyty przemytnik. Każda postać poza Finnem ma dziwny origin, ( akurat historia szturmowca po praniu mózgu nie wymaga więcej wyjaśnień, porwano go rodzicom i koniec. ). Rey w groteskowy sposób podważa sens szkolenia Jedi, i statusu Anakina jako Wybrańca. Snoke wyskoczył z kapelusza. Między OT a TFA minęły 3 dekady, a świat nie poszedł do przodu nic a nic, retro retro i jeszcze raz retro. Wymieniać można bez końca. TFA to poprawny film, jedzie na sprawdzonych patentach, niestety, film jest w kanonie. I to, że jest dawno po premierze, kurz opadł, i co?

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

To nie TFA wycina EU, ale Disney to zrobił. I musiał to zrobić. EU było wewnętrznie sprzeczne i w wielu miejscach idiotyczne, poza tym wiązało ręce twórcom nowej trylogii. Wycięcie tego kanonu było na razie najlepszą decyzją z samej góry odkąd Disney ma SW. To co w EU jest dobre i tak stopniowo będzie przenoszone do kanonu tylko lekko się to dostosuje (jak na przykład Thrawna). I owszem ten film prowadzi wątki lepiej przynajmniej w pierwszej części. Nowi bohaterowie są lepiej zarysowani niż w poprzednich trylogiach, a fabuła ma naprawdę świetne tempo. Ogólnie porządnie to zrobiono, ale konkurencja też niezbyt duża, bo Mroczne Widmo jest fatalne, a Nowa Nadzieja najgorsza ze Starej Trylogii.

Teraz zamiast po kolei chcę się odnieść do kilku rzeczy osobno. Po pierwsze mówisz, że wszystko nie ma znaczenia, bo prędzej czy później jakiś Skywalker przejdzie na CSM, tak jak i uważasz, że Rey podważa status Anakina jako wybrańca. Te dwie rzeczy się jak dla mnie łączą, bo są kwestią nowej wizji Disney'a. Krótko mówiąc widać, że twórcy mają jakiś pomysł jak to pociągnąć i napisać sens sagi na nowo, ale jeszcze tego nie pokazali (w końcu był dopiero jeden film). Ja to widzę tak, że dowiemy się dlaczego ta historia się zawsze powtarza i odpowiedzią będzie błędna interpretacja przepowiedni lub w ogóle percepcji Mocy przez Jedi, którzy przez odrzucenie CSM skazywali się na jej ciągły powrót, bo ewidentnie Disney idzie w filozofię równowagi między dobrem i złem. A status Anakina jako wybrańca ? Cóż, od ostatniego zwiastuna wiadomo już, że jego rola ostateczną nie była, a ta przypadnie Rey, albo Rey i Kylo/Benowi. I dobrze. Dużo gorzej czułbym się patrząc na Gwiezdne Wojny bez tej drugiej warstwy, gdyby stały się po prostu zwykłymi filmami o walce w kosmosie.

Luke się nie tyle boi, co nie widzi sensu walki. I jest to w stu procentach logiczne. Znał historię Jedi, postąpił jak oni i ich historia się powtórzyła. Po co walczyć i budować na nowo, skoro znowu będzie tak samo ? Dlatego szukał pierwszej świątyni Jedi i jakiejś wskazówki, prawdy. Wystraszył to on się dopiero Rey na zwiastunie. Bo zobaczył jakąś dziewczynę, która większą Moc od wszystkich poza jedną osobą jaką spotkał. Czy miał na myśli Vadera czy Kylo przekonamy się zapewne dopiero w kinie. Ale zwiastun sugeruje, że chodzi o tego drugiego, więc możliwe, że on i ona są ludzkimi manifestacjami dwóch stron Mocy. Aczkolwiek to tylko jedna z teorii bez specjalnego poparcia. Rzecz w tym, że na to też jest tu ewidentnie pomysł. Ucieczka Hana również jest zupełnie logiczna. Nie ma nic dziwnego w tym, że nie mógł patrzeć w oczy Lei po tym jak ich syn przeszedł na CSM. Snoke jest postacią, o której nie wiemy nic. Zanim go ocenisz zobacz kolejne dwa filmy, jestem pewien, że rzucą na tę postać dużo światła. A świat nie poszedł do przodu, bo jest spustoszony po poprzedniej wojnie i wymęczony kolejną. Wojna Klonów też dawno nie była. To nie są warunki sprzyjające rozwojowi.

TFA jest dobrym filmem, bez większego wyrazu, ale to dobra rzecz i dobry początek. Solidnie doprowadziło nas to do TLJ, które musi już być zupełnie inne, bo inaczej faktycznie będzie ta trylogia zapewne będzie słaba, ale jestem spokojny. Na wiele dobrego wskazuje tak treść poprzedniego filmu, jak osoba reżysera, jak i również zwiastun. 13 grudnia wiele się wyjaśni.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

O wycięciu przez TFA to zwykły skrót myślowy. Wiadomo, że Disney to zrobił, i początkowo jako sam ruch logistyczny dla poprowadzenia trylogii wydaje się logiczne. Rzecz w tym, co straciliśmy, a co dostajemy w zamian.... Wywalono do kosza wszystko. Nie tylko czasy post-ROTJ, ale wszystko. Była historia Revan'a, cała stara republika z Revanem, Malakiem i resztą, był Darth Bane, przedefiniowany przez kaleką animację Filoniego, która nie miała takiego klimatu i smaczków, jak animacja Tartakovskyego. Nic nie przebije akcji ratunkowej z Hypori z oryginalnej serii Clone Wars, niestety do kanonu przeszło to drugie, gorsze wydanie. Grievous był tak prawdziwym złodupcem, a w serii z 2008 roku zrobiono z niego takiego... nudziarza ;/ To tylko fragment EU, można wymieniać i konfrontować bez końca. Owszem, zgrzyty były, czasem niektóre wydarzenia się nie zgadzały, jednak galeria postaci i wydarzeń była tak gigantyczna i często epicka, że zdecydowanie bardziej wolę takiego Malaka, niż Kylo Rena.

Star Wars.... Najbardziej rozbudowane, bogate i egzotyczne uniwersum w historii kina. Oparta i mity, religie i wierzenia, współczesna mitologia. Tysiące lat historii. Tysiące bohaterów. Niezliczona ilość układów planetarnych, co za tym idzie, ilość ras rozumnych i tych mniej kumatych, rodzaje technologii, różnorodność kulturowa czy fantastyczność fauny i flory tak ogromna, że żadne inne uniwersum nigdy takiego poziomu nie osiągnie. Tyle epok... tylu bohaterów i tyle historii do opowiedzenia... Ten świat jest zbudowany od podstaw. Bohaterowie nie są amerykanami ( choć język brzmi bardzo anglosasko ;P ), nie jedzą burgerów, nie mieszkają w Nowym Jorku, nie kibicują Red Socksom, ani nie jeżdzą Cadillacami. Tak wygląda miażdząca większość filmów. Dzieją się tu i teraz. Opowiadają o przeciętniakach, nawet Rambo-choć jest Rambo, to przy rycerzach Jedi jest TYLKO Rambo... W Pulp Fiction, choć jest chyba najlepsza ekipa postaci w historii kina, to ich rozmowy dotyczą żarcia w europejskich McDonaldach, gadają o kawie czy innych kotletach z psa. Milczenie Owiec, Trainspotting, Django czy Deadpool, to wszystko choć świetne, to PRZYZIEMNE. Nagle trafiają się Gwiezdne Wojny. Tam nawet zwykłe narzędzia dla kosmicznego janusza są wymyślone przez artystów od podstaw. To świat, jaki wykiełkował i rozrósł się dzięki wyobraźni. Zatem poza wyobraźnią ( bo budżet zawsze się znajdzie ) nic go nie ogranicza. Potencjał tego uniwersum zatem sięga over 90000000......

Chcesz gwiazdę śmierci? Prosze bardzo. Chcesz kolesi skaczących na kilkadziesiąt metrów ze skillem telepatii i telekinezy, którzy walczą kolorowymi mieczami z laserów? No problem. To może planeta-miasto? To chwila roboty, i jest.... A może wulkaniczną planetę, gdzie zrodzony z mocy wybraniec zamieni się w cyborga-prawą rekę galaktycznego tyrana, którego poparzyły błyskawice mocy, zamieniając go w żywego trupa? Prostota! Więc naprawdę, tu może zdarzyć ię wszystko, tylko trzeba to wymyślić.... A co dostajemy? Powtórzoną historię? Kolejnego zmęczonego Jed-banitę? Kolejną z taśmociągu nową-najnowszą nadzieję z pustyni, tylko że tym razem dziewczynę? Kolejne zło absolutne w postaci kolejnego złego starca, koniecznie zdeformowanego..? Gwiazda śmierci po Pimp my Ride, większa i silniejsza, nazwana starkiller, ale to wciąż to samo? W tym niczym nie skrępowanym świecie nagle egzotyka jest na cenzurowanym, i teraz muszą być przyziemne plenery, żeby ktoś nie zarzucił, że użyto CGI...?
To jest Star Wars, na jakie czekamy...? Recykling nową jakością...?

Postacie są tak naprawdę tragiczne. I to nie w szekspirowskim pojęciu tego słowa. Dzisiaj mamy już prequelową trylogię, oryginalną trylogię, a teraz kontynuację.... Mamy zatem w kanonie wybrańca z pustynii, mamy jego potomka dzięki któremu się nawrócił ( również wychowanego na pustyni ), a teraz laskę bez nazwiska, też - uwaga - z pustyni. Był wybraniec, był syn wybrańca... to teraz kolejny wybraniec...? Tutaj nie ma dobrej decyzji fabularnej.

Jeśli okaże się, że w nowej, Disneyowej wizji to Rey jest wybrańcem ( a co za tym idzie, z historycznego i draamturgicznego punktu widzenia będzie centralną, a zatem najważniejszą postacią uniwersum ), to wyjdzie na to, że Disney zdemoluje budowane od 40 lat uniwersum, cała historia Anakina, jego początku, upadku i odkupienia wcale nie jest najważniejsza, to nie on jest główną postacią, tylko jakaś Rey, która do uniwersum weszła ledwie w 2015 roku, i to dodana w sequelu, którego nawet nie powinno na dobrą sprawę być, bo historia miała swój początek, rozwinięcie i zakończenie jeśli chodzi o przywrócenie równowagi mocy. Disney podważyłby tym samym sens całej sagi, byleby dać sobie pretekst do kręcenia dalej filmów, a nie o stronę twórczą a czysto finansową chodzi przecież włodarzom na producentckich stołkach...

Ben Solo. Syn bohaterów, wnuk wybrańca. Anakin był sierotą, nosił wielkie brzemię przywrócenia równowagi, nie ufano mu, zwrócił się więc ku temu, kto okazał mu życzliwość. Upadł, stał się Vaderem. Potem był jego syn, który choć nie tak potężny, to odporniejszy psychicznie. Dzięki niemu Anakin się nawrócił. Świadkiem bólu i odkupienia Vadera były jegi dzieci, był Han Solo... a teraz co? Wszystko na marne, bo - jak się okazuje - w co drugim pokoleniu musi być w tej rodzinie jakiś wykolejeniec..? Shmi Skywalker dobra, Anakin zły, Luke i Leia dobrzy, Ben zły...? Urodzony w najlepszej rodzinie, która pokonała Imperatora, dokonała niemożliwego, powinni trzymać nad nim pieczę, wykształcić i sprawić by był dopełnieniem sukcesu ich rodziny i zwycięstwa nad CSM, okazuje się niepewnym siebie, zwchirowanym kolesiem, który podziwia dziadka, więc przeszedł na ciemną stronę, choć dziadek się z niej nawrócił przyznając ostatecznie, ze dark side to najgorsza rzecz na świecie..?

Luke dał radę Vaderowi, nie dał rady gimbusowi...? Obalił reżim, nie dał rady ze szkółką...? A Hana Solo chyba oceniasz przez różowe okulary. Rozumiem, że możesz być jego fanem, ale oceń go uczciwie. Gdyby ktoś ci powiedział "ten koleś najpierw był spoko, był oddanym liderem, obalił tyrana, założył rodzinę, był mężem i ojcem, budował lepszą przyszłość, a na koniec rzucił to i uciekł od wszystkiego zostawiając żonę z problemami", to byś pewnie stwierdził, że to szmata nie mężczyzna. A potem ktoś by dodał "Ale to Han Solo..." A ty co byś odpowiedział? "A to nie, to spoko, jemu daruję, to było uzasadnione i logiczne..." No błagam. Zrobili pod widzów Hana "jak za starych czasów -zawadiakę" i to jest najważniejsze. Bo takiego poznali, i takiego pokochali. Doświadczenia, rozwój i odpowiedzialność nie są potrzebne tej postaci. Do końca życia ma szmuglować i kantować. Koniec kropka.


Nowe postaci zatem są fatalne, podważają role poprzedników, albo przekreślają dokonania wielkiej trójki, sprowadzając ich do parteru, czyniąc z bohaterów przegrywów na banicji. Hana, Lukea i Leię z TFA łączy z Hanem Lukiem i Leią z OT jedynie nazwisko.

Rozwój w świecie, gdzie możliwa jest podróż w nadprzestrzeni, gdzie przerbiają całe planety na broń, to nie powinna być łaska, tylko obowiązek. Twórcy jednak poszli w retro z marketingowego punktu widzenia - żeby TFA jak najbardziej przypominało OT, fabularnie i estetycznie, ponieważ tak będzie najbezpieczniej. A tam, gdzie jest bezpiecznie, jest nierozwojowo. Nie ma ryzyka, nie ma zysku. Jest bezpiecznie, więc się nie pokaleczysz, ale i nie ruszysz do przodu. Będziesz wiecznie stał w miejscu, stał tam, gdzie stałeś. To zbrodnia wobec uniwersum, które ma taki potencjał.

Dlatego TFA to zło absolutne z perspektywy budowania świata. Zrób sobie maraton, obejrzyj od I do VII. I zobaczysz, że masz Mroczne Widmo, Atak Klonów, Zemstę Sithów, Nową NAdzieję, Imperium kotratakuje, Powró Jedi, Przebudz... a nie, bo Nową Nadzieję 2.0


I.
II.
III.
IV.
V.
VI.
IV 2.0 WTF..?

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz


Wycięcie EU nie tylko wydawało się logiczne, ale było logiczne i absolutnie konieczne. Mówisz o całym tym bogactwie, które było w EU, gdzie były setki różnych planet, ras, historii i fakt, jest to prawda. Zapominasz jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze Nowy Kanon ma ledwie pięć lat, a EU miało 40. Daj może czas Nowemu Kanonowi na pokazanie tego wszystkiego co miałeś w EU. Przecież prędzej czy później zacznie on opisywać także dzieje poprzedzające Starą Republikę i całą resztę, bo Disney będzie eksploatował to uniwersum tak długo jak może. A jak sam powiedziałeś tutaj ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. Jeśli Nowa Trylogia nakręcona mocno w duchu Starej się nie sprzeda to kolejna będzie kompletnie inna, tyle, że to się sprzedaje i to jest dobre. Nie ma nic złego w tym, że w filmach czuć klimat Starej Trylogii choć jednocześnie wprowadzają one mnóstwo nowości. Jednocześnie Nowy Kanon ma tę przewagę, że jest spójny i nie przechodzą w nim okropne głupoty. Czerpie też to co najlepsze z EU, dostosowując to do siebie. I nie zapominajmy o ostatnim. Gwiezdne Wojny umierały śmiercią naturalną zanim kupił je Disney. To Disney sprawił, że one znowu na ustach wszystkich, to Disney ocalił te uniwersum przed zapomnieniem, bo prędzej czy później by to je czekało. Disney ocalił Gwiezdne Wojny i naprawdę nie zrobił tego po to by zrobić w tym uniwersum same powtarzalne rzeczy i wszystkich zanudzić. Po drugie Disney nie zabrał nikomu EU. Jeśli ktoś woli uniwersum Legend to może przecież je sobie czytać i uznawać.

Odniosę się jeszcze do sensu sagi i postaci, bo o tym głównie pisałeś. Przede wszystkim Disney już kręcąc Przebudzenie Mocy przekreślił wizję Lucasa. Możesz to nazwać demolowaniem uniwersum, ale fakt jest taki, że jego wizja i pomysł trafiły do kosza z chwilą, w której historia nie była zakończona wraz z Powrotem Jedi. Nie będę pisał o tym jak będzie, bo ciężko to powiedzieć teraz, ale ja widzę to tak, że okaże się, że Anakin choć wybrańcem był to ostatecznie nie przywrócił równowagi Mocy. Dlaczego ? Bo Jedi błędnie interpretowali Moc i okaże się, że pozorne zniszczenie Ciemnej Strony nieuchronnie do niej prowadzi, bo Moc szuka równowagi. To prawdopodobnie będzie tym co dowie się Luke w pierwszej Świątyni Jedi i zda sobie sprawę, że ich nauczania są tak naprawdę bezwartościowe “it’s time for the Jedi… to end.”. Jednocześnie Rey w pewnym stopniu jest spadkobierczynią Anakina. Tak samo Ben, który swoją rolę w tej historii też mieć musi, nie zdziwię się jak okaże się równorzędną postacią z punktu widzenia zakończenia. Tak już pisałem możliwe, że Snoke wiedział, że nowy wybraniec musiał się narodzić i z jakiegoś powodu mógł kombinować przy ich narodzinach tak by była personifikacja Jasnej i Ciemnej Strony. Jasną przeciągnął do siebie i zniszczył jej umysł (Kylo czuje ciągotę do światła, cały czas), a Ciemną samą do niego przyciągnie (Rey była blisko Ciemnej Strony na Starkillerze, Snoke już wtedy ją kusił jak wiemy z powieści, z jakiegoś powodu boi się jej też Luke i mówienie o jej przeznaczeniu przez Snoke’a też brzmiało dość znacząco). Rey więc zostanie przeciągnięta na CSM, ale Kylo nie będzie potrafił zabić matki, która potem zginie i zacznie to jego podróż na Jasną Stronę. W finałowym filmie będzie starcie JSM i CSM w postaci tych dwóch bohaterów, ale w odwrotnych rolach niż na początku. Tak z grubsza może wyglądać sens i ciąg dalszy, a to tylko jedna z wielu możliwości. Nie sądzę by poszli w coś bardziej oczywistego.

Tylko co ma fakt, że rodzina Bena pokonała Imperatora i Imperium do jego samego czy jego wychowania ? W sensie co pozytywnego, bo negatywnych skutków może być mnóstwo. Takich na przykład jak to, że Leia była czołową postacią w walce z pozostałościami Imperium, a potem Najwyższym Porządkiem. Zapewne więc Han również brał w tym udział, a to oznacza, że od dziecka byli dość daleko. Po prostu zajmowali się tym czym powinni, chcieli jak na bohaterów odbudować galaktykę, ale pomijali własne dziecko, które wtedy mogło zacząć zwracać się ku gorszemu, a kiedy to zauważyli co zrobili ? Odesłali je do Świątyni Jedi, kompletnie od siebie odsunęli, a na dodatek kazali żyć według rygorystycznych zasad. To jest już bardzo podatny na manipulację grunt. Zwłaszcza przez kogoś potężnego, kto do tego oferuje wolność i potęgę dla niego samego. Kolejna rzecz, on miał znanych rodziców i sam zapewne też miał swoje ambicje, tłumione przez Kodeks Jedi, ale ten potężny głos szeptał mu coś innego. Zwłaszcza, że Kylo nie czuje się przecież zły. Dla niego Ruch Oporu to terroryści, którzy walczą z porządkiem, którym było Imperium. Ziarno zostało zasiane i kiełkowało. Odrzucenie przez rodziców, bycie jednym z wielu uczniów Skywalkera, to nie mogło skończyć się dobrze, zwłaszcza, że nie wiemy wszystkiego o tamtym okresie. Faktem jest, że Kylo sięgnął po prostu po własną ścieżkę wbrew rodzicom i mistrzowi, którzy go nie słuchali, bo byli zbyt skupieni odbudową galaktyki. Bywa. Historia zna wiele przypadków dzieci niweczących osiągnięcia swoich rodziców i dzieci wielkich ludzi okazujących się bardzo złymi.


Nie pochwalam decyzji Hana Solo (którego nawet jakoś specjalnie nie lubię, po prostu jest postacią bardzo w porządku) jest ona wyrazem jego słabości i ucieczką, ale tak. Jest logiczna i uzasadniona. Jest ludzka. I co do tej logiki i uzasadnienia to mówię to z psychologicznego punktu widzenia. W obliczu takiej tragedii bardzo często się ucieka i zdecydowanie można kupić, że z braku innych opcji wraca się do tego co robiło się kiedyś. Tak, zapewne to jak zbudowali tę postać było podyktowane tym co fani chcieli zobaczyć, ale to nie ma znaczenia, dopóki zbudowali tę postać dobrze i wiarygodnie psychologicznie, a tak się stało.

Nie odpowiedziałem może na wszystko, ale jakoś nie widzę potrzebny odpowiadać absolutnie na wszystko, bo większość tematów poruszyłem. Istotne jest to, że TFA nie jest dla mnie ani kopią, ani filmem przez który SW stoi w miejscu. To po prostu pierwszy niepewny krok w przód marki po odzyskaniu równowagi zniszczonej przez Prequele. Twierdziłem tak długi czas po premierze i opierając się na wczorajszej powtórce twierdzę tak dalej.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Disney mógł usunąć wszystko, co było po ROTJ. Usuwając wszystko, popełnił błąd, zraził do siebie miliony fanów, został podstawę jaką są filmy, i badziewie okrutne, jakim są wojny klonów Filloniego. To nie jest mądre posunięcie, co z tego, że biorą postaci z EU i je dopasowują, skoro im to nie wychodzi? Thrawn z Rebelsów jest mniej imponujący od tego z wersji klasycznej, napisanej przez Zahna, a Grievous który był maszyną do zabijania, pojawił się najpierw w TCW Tartakovsykego, u niego skończył jako wzorzec kliszy? To dwie różne postaci, które łączy design i tyle, Filloni to wyrobnik bez polotu.

Uniwersum istnieje od 40 lat, to że ANH pojawiło się wtedy w kinach to pierwszy moment od którego liczy się start tego świata. Teraz jest rażąca dziura, mnóstwo wybitnych publikacji, choć były tylko na papierze to przerastały pomysłowością wyrób Abramsa. Cały świat został już skonstruowany, sam ojciec Gwiezdnych Wojen George Lucas kaźdej wiodącej postaci nadał konkretne miejsce i konkretną rolę w tym świecie. Przyszedł Disney i olał to wszystko. Zrzucił Anakina z centralnej roli, a wstawił tam swój wątpliwy produkt Rey, którą wcisnął do uniwersum ledwie 2 lata temu. Szczerze, to równie rozsądne co pisanie Władcy Pierścieni od nowa, gdzie wyszło by, że to nie Sauron ma pierścień władzy tylko jakiś inny koleś, i całą misja Drużyny Pierścienia idzie na marne. I to nie Frodo dostanie najważniejszą misję, owszem zaniósł pierścień, ale nie ten. Wezmą sobie jakiegoś innego hobbita, a raczej hobbitkę, i to ona doturla się ze swoją koleżanką do Góry Przeznaczenia, i wrzuci ten właściwy pierścień w ognień... Bo ktoś kupił sobie LOTRA i ma swoje widzimisię. Tak mniej więcej postępuje Disney. W imię uzasadnienia kręcenia dalej filmów a zatem dojenia kasy na żyle złota jakim jest jedno z czołowych uniwersów w historii kina, wykonuje karkołomny z punktu widzenia fabuły ruch, który jest obrazą dla sagi i logiki, i mówi nam "Hehe, to teraz zrobimy tak, że Jedi się mylili, a my damy MArySueRey , że to niby ona a nie Anakin jest wybrańcem ;P" Wybraniec ma to do siebie, że jest wyjątkowy. Jak zaczyna się traktować wybrańca jak postać z taśmociągu - co konflikt to nowy wybraniec - to przestaje być postacią wręcz mitologiczną, a jedynie młodzieńczą postacią z ważna misją do ogarnięcia. Disney nie ma ludzi którzy byliby wizjonerami. Ma wyrobników adaptujących chwyty z OT, którzy chodzą na smyczy Kennedy. Od chwili premiery TFA wiadome było, że od tej pory SW będzie bardzo nijakim, bezpiecznym względem fanów i społeczeństwa zachodniego, poprawnym jadącym na bezpiecznych patentach wyciągaczem kasy.

To źle, że kolejne części tak mocno bazują na starych filmach. To raczej echo po tym, czym były SW. Jest trylogia autonomicznych prequeli, prekursorowej oryginalnej trylogii, a teraz co się szykuje? Trylogia coverowa. Tak, będzie trylogia, która zamiast iść swoją drogą, ale w rozsądny sposób, to stawia buta tam, gdzie sam Lucas sam przecierał szlaki lata temu. I Disney teraz idzie po jego śladach butów, i to tak mocno, że postaci jakie wprowadził są tak podobne do poprzedników, że aby mogły egzystować, to robią ze swoich oryginalnych wersji przegrywów. Żeby pokazać jaka Rey jest super, to zrobiono z Lukea wystraszonego dziada, a z Anakina fałszywego boga. Ludzie tak przyzwyczaili się do tego, że to SKywalker był po ciemnej stronie, że teraz jego wnuk będzie po CSM, bo złoczyńca koniecznie musi być z tej rodziny. Bo tak i koniec. Uzasadnienie? Wielbi dziadka. Jego master-plan zostania nową legendą bazujący na uwielbieniu Vadera pominął jednak jeden ważny aspekt - tenże Vader przed śmiercią nawrócił się na JSM. Ostatecznie uznał, że CSM to zło od którego trzeba trzymać się z dala. Taki fan Vadera, a najważniejszej lekcji swojego idola jakoś nie przyswoił....

Wolę legend, bo jest zdecydowanie lepsze niż oferta Disneya, która jest strasznie wąska, celebruje OT aż niedobrze się robi, to piękny świat ale w niewłaściwych rękach.

Han to nie jest porządnie rozpisana postać. Po to właśnie inwestuje się w jej rozwój, by na koniec zrobić z niej mięczaka? Nie jestem fanem Hana, a i tak nie podoba mi się to, co z nim zrobiono. Jego największą pomyłką jest jego syn. Tego syna, a przynajmniej w takim wydaniu to uniwersum nie powinno nigdy na oczy widzieć. To się stało już w EU, a Disney nie wyciągnął żadnych wniosków? Coraz mocniej wątpię w tą legendarną inteligencję hollywoodzkich producentów o izraelskich korzeniach... Więc, mamy Solo który jest zerem, który olał syna, a który stał się groteskowym zwyrolem, jakim nie powinien z punktu widzenia tworzenia uniwersum, być. Zatem jedna i druga postać została źle pomyślana, a więc ich wzajemny wpływ na siebie jest fatalny dla Star Wars.


Jakikolwiek byłby pomysł na sequelową trylogię, a raczej coverową, jest tak zły, tam bez logiki i szacunku dla sagi, że to woła o pomstę do nieba. To jest kaszana absolutna, ze szystkich możliwych ścieżek wybrali te, które plują w twarz Lucasowi, fanom i całej sadze Star Wars. Nikt z oryginalnych bohaterów nie jest, albo nie pełni roli, jaką miał oryginalnie. Disney reebotuje ten świat, i robi to w najpaskudniejszy, karygodny sposób.

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz


Disney mógł usunąć wszystko co było po RotJ, ale związałby sobie tym ręce do kręcenia filmów wcześniej, nie mógłby budować od podstaw. Więc bardzo dobrze, że wycięli wszystko i zostawili ludziom zainteresowanym EU ich podwórko osobno, a nie mieszając dwa kanony. I na pewno wycięcie wszystkiego nie było błędem. Ci oburzedni na Disney’a są marginesem, nieistotnym planktonem wobec masy ludzi jaka na te filmy chodzi. A prawda jest taka, że ci ludzie i tak chodzą na kolejne części Gwiezdnych Wojen i wszyscy poza nimi są szczęśliwi. Thrawn ma też książkę w Kanonie i dostatnie następną. Jego historia będzie sobie trwać, więc oceniasz ją przedwcześnie. Grievous to i tak mało znacząca postać więc who cares, przecież Wojny Klonów z 2005 roku dalej istnieją. A Filloni akurat jest świetnym twórcom. Znam tylko fragmenty gwiezdnowojennych seriali, ale opierając się na takim cudzie animowanym jak Avatar mogę powiedzieć, że on potrafi bardzo dużo.

W uniwersum nie ma żadnej dziury. Jest po prostu w budowie i wygląda dużo lepiej niż dawniej. I oczywiście, że wizja Abramsa nie jest pomysłowa, ale to nie ma znaczenia bo jak już mówiłem pierwszy krok był niepewny, bo trzeba było odzyskać twarz po fatalnych prequelach i to się udało. Kolejny krok już idzie ewidentnie w nową stronę. Co do George’a Lucasa to porównywanie go do Tolkiena jest trochę niesmaczne. Przede wszystkim dlatego, że ten człowiek choć z pewnością jest twórcą świata i za to należy mu dziękować to wszystko co w nim najlepsze powstało bez jego udziału. Gdyby to on kręcił część V i VI to nie byłyby tak znane filmy, bo one byłby dużo gorsze. Co się dzieje kiedy Lucas w pełni realizuje swoją wizję i nikt go nie hamuje pokazały prequele. Filmy, którymi sam zdeptał swoje uniwersum. On naprawdę chociaż z szacunku dla swojej marki powinien pozwolić pracować tam komuś kompetentnemu. Komuś kto by nadał rozsądny kształt jego dobrym pomysłom. Co więcej on przez lata kompletnie nie interesował się EU i podbijał mnóstwo książek nie znając ich treści żeby trochę zarobić. A na koniec sprzedał “dzieło swojego życia” Disney’owi doskonale wiedząc co on z tym zrobi. Wybacz, ale sam Lucas nie szanował własnej wizji, a SW były dla niego zarobkiem. Wybacz, ale Disney mu ich nie wydarł tylko on sam je odsprzedał. A jeśli ktoś sprzedaje nie tyle prawa do ekranizacji dzieła, a samo dzieło samo w sobie to nie można mieć pretensji do kogoś innego, że kształtuje to dzieło na nowo. Sam się na to pisał, a jak ma pretensje to powinien mieć je tylko do siebie. Choć w sumie trochę mógłbym to zrozumieć. Dość ciężko musiałoby być patrzeć jak ktoś robi filmy z wymyślonego przeze mnie uniwersum dużo lepiej niż ja. Mimo to powinien raczej się cieszyć. Uratował Gwiezdne Wojny przed zapomnieniem i samym sobą, więc mimo wszystko jego decyzję popieram, bo uważam, że powinien od tej sagi trzymać się z daleka. Po tym co jej zrobił, jak ją traktował i jak na końcu ją sprzedał jego zdanie niewiele dla mnie znaczy.
Upraszczanie w celu ośmieszenia wizji nie jest dobrym pomysłem. Owszem główną motywacją do kręcenia kolejnych części jest zarobek, ale zabrano się do tego pożądnie, bo jeśli uznajemy, że Jedi się mylili, a przepowiednia została źle odczytana (tego obawiali się nawet w częściach I-III :P) to to ma sens. Wybraniec zginął, nie wypełnił swojego przeznaczenia, więc się odrodził. I tak się składa, że nie będzie to pierwsza zmiana wizji, bo w częściach IV-VI nie ma mowy ani razu o tym, że Anakin jest wybrańcem. Ba, mówi się nawet, że jest słabszy niż Luke, który to w ostatecznej wersji jest po prostu silnym Jedi. Co więc zaszło ? Ano pan Lucas dorobił sobie wizję wybrańca żeby mieć o czym nakręcić I-III, czyli zrobił dokładnie to samo co robi teraz Disney żeby móc nakręcić VII-IX. Różnica ? Disney robi to lepiej.

Ocenianie całej trylogii po jednym filmie i zwiastunie drugiego jest niepoważne. Bardzo niepoważne. Dlatego nawet nie będę się rozpisywał dlaczego nie masz racji, że będzie powtórka. Niech wystarczy to, że zwiastun TLJ nie zapowiada nic z powtórki. Co do pisania o postaciach nie mam już sił, bo skoro dla ciebie Han został mięczakiem, a nie wiarygodnie napisaną postaciąto nie mamy o czym rozmawiać. Disney zwyczajnie pierwszy raz w historii uniwersum (przynajmniej filmowego) zainwerstował w napisanie bardziej ludzkich i mniej schematycznych postaci. Dlatego doświadczenia wojny wpływają na starszych bohaterów i okazuje się, że happy end nie zawsze oznacza, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Dlatego Rey boi się swojej Mocy, a Ben/Kylo jest zupełnie niepewny, dlatego nawet szturmowiec ma wątpliwości. Ja się cieszę, że widzę bardziej ludzkie postacie. Wolę je niż to co pokazywano wcześniej, nawet nie w fatalnych prequelach, a w Starej Trylogii.
olę legend, bo jest zdecydowanie lepsze niż oferta Disneya, która jest strasznie wąska, celebruje OT aż niedobrze się robi, to piękny świat ale w niewłaściwych rękach.

Skoro dla ciebie każdy pomysł na trylogię będzie zły to miłej zabawy w uniemożliwianiu sobie popłynięcia w świetną historię, którą zapewne dostaniemy. Z takim podejściem włąściwie już możesz wystawiać niskie noty, bo jeśli nastawiasz się, że będzie źle to inaczej tego nie odbierzesz. Co najważniejsze Disney nie pluje fanom w twarz tylko daje im świetne filmy o świetnym odbiorze (2 miliardy TFA w BO i zwiastun TLJ 120 mln odsłon w 24h, więcej niż przy TFA więc oczekiwania rosną), sagę rozwija i ratuje, a Lucasowi pokazują po prostu jak robi się dobre filmy. On może to uznać za plucie w twarz, ale robią nie mniej nie więcej jak lepiej organizują uniwersum które stworzył, a z którym nie powinno łączyć go zbyt wiele.

WielkiMou

Tak. dalej wycierajcie sobie twarz prequel, tylko tyle potrafią obrońcy GW7.
Oczywiście wszystko podszczute dawką tego, że skoro powtórka z rozrywki się nie podoba, to każda trylogia będzie się nie podobać. Ale dziwnym trafem, dla was każda trylogia zrobiona w ten sam sposób co oryginalna, będzie hitem, tak powtarzalnym jak wątki w serialach komediowych o rodzinie.
Po za tym, widzę, że tak opisujesz części 1-6 aby to obie pasowało.

Podsumowując. Dla ciebie każda następna trylogia powinna być taka sama. Powinna za każdym razem pokazywać to samo, za każdym razem !

ocenił(a) film na 9
Bilet95

Porównywanie TFA do Prequeli jest naturalne, bo to są dwie rzeczy dopisane do oryginalnej trylogii. I TFA wychodzi z tego porównania dużo lepiej. Co więcej uważam, że czego Disney by teraz nie zrobił nazwalibyście to powtórką, a tej nie ma ani w TFA ani nie będzie w TLJ. Tutaj chwilami jest podobnie, nawet bardzo, ale to wciąż inna historia. Co nie zmienia faktu, że jeśli TLJ będzie miało tak wiele wspólnego z ESB jak TFA z Nową Nadzieją to też będę mocno zrażony. Różnica jednak polega na tym, że ja nie oceniam trylogii po jednym filmie.

WielkiMou

Jak umiecie tylko porównać coś co jest w domniemaniu gorsze.. to ten film się nie broni. równie dobrze mógłbyś bronić Kac Vegas 3 mówiąc, że Kac Wawa była gorsza...

A po za tym, wydaje mi się, że jest całkowicie przeciwnie, wychwalasz nową trylogie i sam o tym tak piszesz.

Już wole części 1-3 niż jak 7 według której, części 4-6 są całkowicie nie potrzebne.

Może czas najwyższy porównywać trylogie 4-6 do 7-9.

ocenił(a) film na 9
Bilet95

Dość zabawne. Jak mówiłem kwestia tego, że obie trylogie są dopisane do oryginalnej, więc łatwiej je porównać, bo w pewnym sensie ich punkt wyjścia był podobny.

I nie wiem, w którym momencie części IV-VI są niepotrzebne dla VII. Tak samo można powiedzieć, że I i II są niepotrzebne dla III, bo w sumie wystarczyłoby przedstawić, że Anakin jest wybrańcem w napisach początkowych i nakreślić sytuację z Wojen Klonów.

I porównując te trylogie jak na razie Disney'owska jest lepsza, bo Nowa Nadzieja nie jest szczególnie dobrym filmem, a TFA jest lepsze od niej w każdym aspekcie. Poza oryginalnością, której tam znacznie mniej, ale pod tym kątem filmu się nie ocenia.

WielkiMou

Jest całkowicie inny. Trylogii 1-3 mówi co innego niż jak 4-6 ale już najnowsza trylogia czyli 7-9 najwyraźniej kopiuje 4-6, więc jeśli do czegoś porównywać to do 4-6.

Części 4-6 są nie potrzebne, skoro i tak nic się nie zmieniło. Han stał się zerem i uciekł, Leia wciąż walczy, a Luke nie odbudował zakonu. Po co więc 4-6, co z tego, że wydarzyło się tam cokolwiek?
Nie potrafisz odpowiedzieć, to znowu odwołujesz się do 1-3 ?
.....
Ale psychofani już tak mają.
Jak widzę, dla ciebie odgrzewanie kotleta jest lepsze od oryginału.
Jak widzę, choć przecież sam twierdziłeś, że nie można ocenić trylogii po jednym filmie, sam to robisz... ale że ty robisz to pozytywnie względem nowej trylogii, to jest okej.
Po za tym, jeśli pod kątem oglądalności ocenia się filmy to:
"Transformers: Ostatni Rycerz" > "Skazani na Shawshank".

ocenił(a) film na 6
Bilet95

"Części 4-6 są nie potrzebne, skoro i tak nic się nie zmieniło."

Ej, a co ze śmiercią prawie wszechpotężnego Imperatora oraz upadkiem Imperium, władającym CAŁĄ galaktyką?

sundayborn

I co z tego, jak okazuje się, że był ktoś nad nim...
To tak jakby zabić Hitlera, a potem się okazało, że nad nim był jakiś Hans, który tak naprawdę wszystkim tym kręcił i naziści na nowo podbili cały świat.
Tak wiec całe poświęcenie pod Stalingradem przepadło....
......

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Może to, że FO, by panować nad galaktyką ponownie musi ją podbić?

Tak poza tym - skąd wiesz, że on był nad Imperatorem? Jestem świadomy, że Plagueis był w starym kanonie nad Palpatinem, ale nie wiemy nadal kim jest Snoke, a tym bardziej jaka była jego pozycja (może przyglądał się z boku, może rzeczywiście jest cudem ocalałym byłym mistrzem Palpiego, który dopiero odzyskał siły? opcji jest wiele) w czasach wojny domowej.

ocenił(a) film na 6
sundayborn

Gdyby FO podbijało galaktykę... to by było nawet nieźle. Ale FO tego nie robi tylko zajmuje się walką z Ruchem Oporu, a takie rozwiązanie fabularne przyjęto tylko po to, żeby przypominało starą trylogię. Nawet nie wiemy, jakie planety FO kontroluje i czy w ogóle to robi. Epizod VII cierpi na ogromną lukę informacyjną, oby VIII wypełnił te luki, może wtedy ta trylogia nabierze trochę sensu.

ocenił(a) film na 6
szymon0018

Walka tylko z RO? Pominąłeś mały szczegół: rozwalenie stolicy i floty Republiki ;p
Sam żałowałem, że nie padły ze dwa zdania więcej o sytuacji politycznej w galaktyce, ale niedopowiedzenia to nie to samo co błędy.

ocenił(a) film na 6
sundayborn

Tak, ale musimy przyjrzeć się powodom, dla których zostały one zniszczone. Te są jasno sprecyzowane przez Huxa: "Zniszczymy rząd, który wspiera buntowników: Republikę". Czyli głównym wrogiem są "buntownicy", a Republika, czyli rząd, tylko ich wspiera. To jest... kiepski pomysł po prostu. Nie podoba mi się ;) Po co niszczyć jedną z najwyżej rozwiniętych planet? Nie lepiej nią zawładnąć? To tak jakby neonaziści wyburzyli Berlin. Nie kupuję tego.

ocenił(a) film na 6
szymon0018

Nie do końca. Ja to widzę jak korespondencyjne konfrontacje mocarstw atomowych, które otwarcie przeciw siebie nie występują, ale wspierają różne siły i organizacje walczące z oponentem w różnych zakątkach świata. Niby toczą boje z takimi buntownikami, ale tak na prawdę liczy się szersza perspektywa.
A po co Imperium zniszczyło Alderaan? Co znaczy kilka planet wobec tysięcy układów jako koszt zwycięstwa. Niemcy zburzyli Warszawę, nie rozumiem dlaczego mieli to robić z Berlinem ;p

sundayborn

"Dokończę to, co zacząłeś"....
Albo fraza z d#py, albo to co było w 7 jest aż taką mocną kontynuacją 4-6.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Jeśli okaże się, że tyczyło to poczynań Vadera na CSM (bo jednak może Kylo jest agentem JSM, próbującym dokończyć to, co zaczął dziadek zabijając Imperatora?) to oznaczałoby właśnie, iż 3 dekady wcześniej został powstrzymany, więc trzeba zacząć od nowa =/= nic się nie zmieniło.

sundayborn

Przecież Vader nie wykonał zadania...

I własnie nic się nie zmieniło. Cześć 4-6 są więc nie potrzebne.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Nic? Czy Sithowie nadal rządzą galaktyką?

sundayborn

Jeśli Snoke to Palpatin, to jak myślisz?
Jesteś pozytywnie do tego nastawiony. Tak wiec jak....

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Premiery jeszcze nie było, więc tego nie wiem.
Ale wątpię w to.

Nawet jednak hipotetycznie, gdyby okazał się Palpim, to i tak nie jest już władcą całej galaktyki, czyż nie?

sundayborn

Acha.
Czyli nie jest, ale jakby był, to nic to nie zmieni.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Nic nie zmieni w kwestii tego, o czym pisaliśmy, czyli odmienności sytuacji w galaktyce. Może natomiast wpłynąć na sam odbiór filmu, ale ten zarzut to na razie i tak czysta insynuacja.

sundayborn

Podobnie jest z pisaniem o wyższości 7-9 nad 1-3. Ale jakoś z tym problemu nie ma.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Tylko co to ma do tematu naszej rozmowy, czyli rzekomego podobieństwa sytuacji? ;p

sundayborn

A to, że ty możesz cały czas porównywać i nie ma w tym problemu.
hipokryta.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Gdzie niby traktuję fabułę, będącą tylko i wyłącznie insynuacją, na równi ze znaną nam wszystkim? Czy po prostu zmieniasz temat, by nie odpowiedzieć mi na pytanie: czy Sithowie nadal rządzą całą galaktyką, skoro twierdzisz, że nic się nie zmieniło?

sundayborn

Widzę, że w zależności od sytuacji, będziesz pisał co innego.
Cały czas piszesz o wyższości 7 nad 1-3.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Równając insynuacje z już znanymi wydarzeniami filmów, jak robisz z tym "odrodzonym Palpim"?

sundayborn

W zależności od sytuacji będziesz pisał co innego.
Tak, aby tobie pasowało, tego nie można ale to już można.
Tamte porównania są złe, ale tamte dobre.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Jakieś konkrety? Argumenty?
Zasada domniemania niewinności - każda osoba jest niewinna wobec przedstawianych jej zarzutów, dopóki wina nie zostanie jej udowodniona.

Śmiało możesz też bronić swojej teorii rzekomych podobieństw sytuacji. Jestem otwarty na rzeczową dyskusję, chyba że wolisz personalne wycieczki, to spasuję.

sundayborn

Jeśli według ciebie, nie ma nic podobnego między częścią 4 a 7 to najwyraźniej nie ma o czym gadać.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Nikt nie twierdzi, że nie ma podobieństw. Całkiem jak Terminatory 1 i 2.

sundayborn

To nie są już nawet podobieństwa, to kopię.
Serio ? Terminatory 1 i 2 ? Chyba raczej jak konstrukcja odcinka Scooby-doo.

ocenił(a) film na 6
Bilet95

Yyyy, a ja porównuję Terminatora do TFA? Tylko wskazuję analogię. Czy Twoim zdaniem T2 jest kopią T1?

sundayborn

A ja ci już pisałem, ale najwyraźniej nie zrozumiałeś....
Jeśli naprawdę uważasz, że można porównać podobieństwo T1 i T2 do GW4 i GW7.... to naprawdę...
T1 i T2 miały podobieństwa, ale GW7 to praktycznie kopia GW4 !

ocenił(a) film na 6
Bilet95

To pisz pan całymi zdaniami, zamiast równoważnikami zdań, bo zastąpienie z czapy Terminatorów przez Scooby-doo wskazywało na porównanie ich do TFA zamiast Elektronicznego mordercy :p

Żeby było jasne (a nie jak nadinterpretacje, że niby nie znoszę prequeli, skoro widzę w nich wady) to lubię oba filmy Camerona, ale są one wg tego samego schematu:
- zły robot z przyszłości przybywa, aby nie dopuścić do dorośnięcia przyszłego lidera ludzkości Johna Connora;
- przyszły przywódca ludzi jego śladem wysyła obrońcę, który jest dużo słabszy od napastnika;
- niedoszła ofiara zostaje zlokalizowana przez obu przybyszy prawie w tym samym momencie, lecz to temu dobremu udaje się wraz z nią uciec przed agresorem;
- następuje seria potyczek;
- zły cyborg, mimo swojej przewagi technologicznej, zostaje pokonany, lecz obrońca poświęca swoje życie dla dobra ludzkości.

sundayborn

Czyli jednym słowem potwierdzasz, że GW7 to ewidentna kopia GW4. Dziękuję za potwierdzenie tych słów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones