Momentami miałem już dość. Tak się zastanawiam, czy sam fakt kręcenia takich filmów nie jest już jakimś upokarzaniem człowieka. Patrząc na to wszystko czułem wstyd, złość, żal, smutek... Ale mimo wszystko gdzieś tam majaczyły słabe światełka nadziei - przede wszystkim w głównych bohaterach filmu. Chociażby w scenie "żałoby" przy dziadku - tylko Olga go "opłakała". Albo w ostatecznej postawie Pauliego, który woli odejść i szukać sposobu na godne życie niż dołączyć się do upadlania bezbronnej osoby. I za te nikłe światła pośród nihilistycznego świata przedstawionego w tym przygnębiającym filmie wdzięczny jestem reżyserowi.
8/10