Ten film to pewnego rodzaju podróż przez kraj, zwyczaje a nawet gatunki filmowe. To w pewnym sensie trzy filmy w jednym i trzy oceny w jednym. Początek to przeciętny film obyczajowy bez specjalnego wyrazu i z mocno nieprzekonywującą fabułą (na ocenę "6") Nawet konwencja budowy strachu przed północą Francji jest momentami zbyt przerysowana i nachalna (choć pewnie konieczna) Środek to miła i przyjazna opowieść sielankowa o asymilacji, nawiązywaniu przyjaźni, umilaniu codziennego życia i pokonywaniu stereotypów (na ocenę "7") Natomiast rozbudowana końcówka to mocna "8". Brawurowa i pełna dynamiki stylowa komedia gdzie inteligentne żarty i dialogi mieszają się z dowcipem slaptsicku. Wszystko to okraszone jest klimatem Nord-Pas-de-Calais i wątkami uczuciowymi bohaterów a nawet intrygującym instrumentem muzycznym. Szkoda, że do głównej postaci nie przypasował mi Kad Merad (jako Philippe Abrams) - film z lepiej dobraną osobowością byłby dużo atrakcyjniejszy. Świetnie dobrani są za to aktorzy do ról "tubylców" a bardzo wdzięczne i urokliwe są obie role damskie.