Film w zasadzie opiera się na dość pospolitym humorze sytuacyjnym. To wszystko już było i to w dużo lepszym wydaniu, w cudownych latach 60-tych i 70-tych dla kinematografii francuskiej. Sceny w rodzaju rozmowy z przewrażliwionym przełożonym, czy scena z wózkiem inwalidzkim w założeniu miały być pewnie śmieszne, ale we mnie wywołały uczucie zażenowania.
Jednak biorąc pod uwagę kryzys gatunku należy z przykrością stwierdzić, że na bezrybiu i rak ryba.