Obejrzałam ten film z napisami w 2008 i spodobał mi się, ale niedawno przez czysty przypadek oglądałam z lektorem w czasie podróży. Wszyscy popłakaliśmy się ze śmiechu. Gwara francuska jest pojechana. Chcesz się poryczeć ze śmiechu to oglądnij go z lektorem i nie sam. W grupie fajniej. 9/10
cieszę się że przeczytałam wcześniej tą wiad i dziś obejrzałam po raz pierwszy ten film i z lektorem [choć zazwyczaj tego unikam]- super! :D Polecam film:]
Masz rację.Ktoś kto uważa że lektor mu nie jest potrzeby-straci.Nie wiem kto czytał polską wersję,ale facet jest dobry.Film jakich mało.Dobra, francuska komedia.
tłumacze się spisali, więc z lektorem na pewno fajnie się ogląda i tak też oglądałem :)
Różnie to bywa. Tłumaczenie polsatu "Goście Goście" było rewelacyjne, a już ten sam film na TVP2 stracił 50% siły rażenia ;] To samo z Robin Hood'em w rajtuzach.
Z lektorem? Byłam na filmie w kinie Sztuka z napisami razem z grupą francuską ze szkoły i wszyscy wyliśmy ze śmiechu, a potem obejrzałam film z napisami i to już nie to samo. Nie słychać głosu aktorów i ten popaprany lektor :/
Oglądałam z lektorem i przez pierwsze 20 minut filmu płakałam ze śmiechu :) 8/10
Podziękowania twórcom filmu że stworzyli tak świetną komedię, podziękowania dla aktorów za udział w tym filmie i osobne podziękowania dla polskiego dystrybutora za jedno z lepszych polskich tłumaczeń. Lektor w tym filmie także wykonał świetną robotę.
9/10
De facto masz rację - komedia rewelacyjna. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak przy filmie się popłakałam, szczerze ze śmiechu. I mimo, iż komedię oglądałam 8 miesięcy temu to obraz pijanego naczelnika na rowerze ze swoim pracownikiem - listonoszem mam jak żywo przed oczyma i zawsze sprawia uśmiech na moim obliczu.
To najlepsza komedia jaką widziałam w życiu! Jakoś przypadkiem na nią wpadłam, ale w ciągu ok pięciu dni widziałam ją trzy razy (za każdym razem w innym towarzystwie -bo chciałam by więcej ludzi ją zobaczyło:) i za każdym razem się śmiałam. Nie znam francuskiego, film oglądałam z lektorem. Chcę powiedzieć, że mieszkam aktualnie w Poznaniu, a pochodzę z zupełnie innej części kraju. Film był zabawniejszy, ponieważ oryginalna gwara poznańska jest właśnie taka, jakiego tłumaczenia użył lektor (język ludzi z północy). To dobrze oddało różnicę między polskim a polskim, gdyż wiem jak w moim odczuciu wyrażają się Poznaniacy :)
Ja oglądałam film z lektorem - nie wyobrażam go sobie z napisami - na pewno by mnie tak nie ubawił:) Tej gwary nie da się "napisać" :-D
hej pierwszy raz obejrzalam z lektorem na tvp 1 w swieta
lecz gdy szukalam w internecie to owszem byl lektor ,ale nie te facet co ogladalam najpierw
i ten drugi nie tlumaczyl polowy zdan np.scena z rowerami
wiec jesli ktos wie kto jest lektorem z imienia i nazwiska lub wie gdzie obejrze film z pierwszym lektorem to bylabym bardzo wzdzieczna
Emitowane w święta wielkanocne na TVP1 "Bienvenue chez le Ch'tis" opatrzone było głosem Stanisława Olejniczaka :)
Również chciałabym zaopatrzyć się kiedyś w tę wersję filmu :)
a mnie się wlaśnie wersja z lektorem nie podobała. ale chyba dlatego, że najpierw oglądałam w oryginale i kiedy oglądałam to z polskim dubbingiem wydawało mi się, że to nie to :) w każdym razie, płakałam ze śmiechu na tym filmie, bo akurat gwara ch'ti to tylko element (kocham fragment: et les meubles, ou sont les meubles? - il avait les siens. - quels chiens? - chiens? :D jak to w ogóle można przetłumaczyć na polski?), dla mnie bardziej chodzi o smaczki kulturowe (frytki, mróz, północna dzicz itd.) :)
Wlasnie znow ogladnalem w ramach urlopowego deszczu. W oryginale. Fragment z psami swietny, ale mnie najbardziej ubawily dwa inne. Pierwszy, gdy dyrektor rozmawia ze starszym jegomosciem, na poczcie, ktory go o cos prosi w gwarze. Najpierw przez szybe, potem juz en face. I Abrams nic nie rozumie. To dobrze, bo ja tez nic nie zrozumialem. :) A drugi, gdy Dany uzywa zwrotu "Je vous dis quoi" na koncu zdania.
Masz racje, nie da sie tego wszystkiego przetlumaczyc. Nawet Francuz (nie chti) ma klopoty ze zrozumieniem.
Pewnie juz o tym bylo, ale warto powtorzyc. Sama nazwa miasteczka Bergues czyta sie tak samo jak slowo "berk" uzywane kolokwialnie na okreslenie czegos wstretnego, odpychajacego. Jak to przetlumaczyc?
Lektor i tłumaczka wykonali kawał świetnej roboty. Ale co się dziwić, film czytał spec od francuskich filmów, pan Mirosław Utta. Gdy go słyszę, kręci mi się łezka w oku, bo przypominają mi się wszystkie "Żandarmy" i inne francuskie komedie.
Nie sądzicie, że fragment, gdy żona naczelnika przyjeżdża do Bergues i mieszkańcy odstawiają tę całą szopkę z nędzą, to po prostu cały Bareja i ostatni odcinek Alternatyw, gdy mieszkańcy urządzają przedstawienie przed delegacją międzynarodową? :)))