I faktycznie - dostrzegłem nie tylko efekty specjalne, ale i dramat wiosek w Azji, w Afryce, narażonych na rzeź. Ciekawe, nie poczułem tandetnego zadowolenia ze scen walk, śmierci, ale - ból. Przypomniałem sobie reportaże egzotycznych miejsc - gdzie ludzie giną jak zwierzyna. Dziwne, że komercyjnemu filmowi udało się "wzlecieć" wyżej. Przy tym mimo ukazanego triumfu siły, nie zdeprecjonowano wątku chrześcijańskiego, wniesionego przez temat misjonarzy.
Nom makabra, mnie zaskoczyło, że pokazali jak koleś rzucił dziecko jak szmatę i spalił miotaczem płomieni. Kurde, ludzie to bestie.
Poza tym to co w filmie to i tak nic, skoro wzorowali się jedynie na tym co dzieje się na prawdę.