Nie zapominaj, że w roli głównej wystąpił Kurt Russell i ważnym elementem filmu była relacja jego postaci z postacią graną przez Hale Berry. Gdyby w tym wszystkim był jeszcze Seagal, byłoby to niepotrzebnie pomieszane i mogłoby dojść ze strony Travisa do próby zabicia Granta, a to byłoby wówczas zupełnie przewidywalne i po prostu głupie. Istotnie szybka śmierć postaci Seagala była wielkim zaskoczeniem i tak też miało być - pozbawiony dowódcy oddział szturmowy musiał chcąc nie chcąc współpracować z panem doktorem, który według założenia operacji miał wcale nie wsiadać na pokład Boeinga. Tak, jak zostało to przedstawione, jest jak najbardziej odpowiednio i bez nadmiernych, psujących porządne, mocne wrażenia fajerwerków.

Wiem, wiem, że tak miało być i zgadzam się w 100 %, że gdyby oszczędzili Stevena mogło by to bardzo zaszkodzić fabule filmu, ale po prostu ja jestem wielkim fanem Segala i jakoś nie mogłem przebolec tego, że zginął he;)

zgadzam się.