ale szkoda, że seagalowi przypadła taka rola, gdzie szybko zginął nie pokazując swoich umiejętności sztuk walki, bo akurat w tamtych latach był w życiowej formie, nie co obecnie, 7/10.
Skoro w roli głównej wystąpił Kurt Russell, większa rola Seagala wprowadziłaby niepotrzebne zamieszanie, skomplikowała akcję i zagmatwała fabułę, wpłynęłaby negatywnie na jakość filmu. Twórcy dobrze zrobili, traktując postać pułkownika Travisa tak a nie inaczej, a ponadto sprawili widzom niemałą niespodziankę. A o to przecież chodziło.
Przyznaję, byłem w szoku gdy w połowie filmu SS wylatuje. HB tutaj wygląda jak milion dolarów, lepiej niż w Flinstonach na stole :)