PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=113172}

Lawendowe wzgórze

Ladies in Lavender
7,0 10 358
ocen
7,0 10 1 10358
Lawendowe wzgórze
powrót do forum filmu Lawendowe wzgórze

Film jest uroczy głównie dzięki Judi Dench i Maggie Smith. Momentami humorystyczny, momentami smutny. Tylko niech ktoś mi wytłumaczy co podkusiło producenta, żeby w roli Polaka obsadzono Hiszpana, którego połowa filmografii składa się z niemieckich filmów? Rozumiem, ze w innych krajach nie będzie to miało znaczenia, ale gdy bohater mówił po "polsku" cała sala płakała ze śmiechu... szkoda. Można było przeciez znaleźć jakiegos zdolnego polskiego aktora. Na pewno nie byłby gorszy. Niemniej film polecam wrażliwym sympatykom brytyjskiej kinematografii.

Bissst

... może dla tego, że ten 'Polak' wygłaszał więcej kwestii po niemiecku niż po polsku ?

Bissst

Zgadzam się w stu procentach,obsadzenie w tej roli Bruhla było dużym błędem.Myślę , że nie tylko z powodu kłopotów z językiem i momentami karygodnych błędów, ale także,a chyba przede wszystkim dlatego, że nie udźwignął ciężaru tej roli.Prawda, że trudno dorównać aktorkom tak utalentowanym i doświadczonym jak Judi Dench i Maggie Smith, obie są w swoich rolach rzeczywiście przejmujące ;ale Bruhl drażnił mnie swoją nadekspresją(niemicki ekspresjonizm u Hiszpana?) i niedojrzałością, zwłaszcza w bliskich planach, gdzie jak w oku u aktora pusto, to nic nie pomoże....Ale poza tym, albo mimo tego, film jest przepiękny i na pewno wart obejrzenia.

Mamoniowa

Ten obcy akcent był fatalny...."Dźżienkuje" "Zźżiemniak" :-DD ale cała reszta jest bardzo zadawalajaca......

HoneyBunny

No tak, to troszke przeszkadzalo, ale cala reszta swietna.

Na szczescie zbyt duzo nie mowil po polsku ;)

użytkownik usunięty
MiladyM

Jakiego Hiszpana? Co was wzięło z tym Hiszpanem? Cz wy czytać nie umiecie. Nie zastanowiło was dlaczego prawie cała jego filmografia to Niemieckie filmy? Zajrzyjcie najpierw do jego biografii zanim będziecie wypisywac bzdury. Brühl to faktycznie takie hiszpańskie nazwisko, szczególnie to u umlaut. Brühl się urodził w Hiszpanii, matka jest Hiszpanką ale ojciec jest Niemcem, całe życie mieszkał w Niemczech, grał w Niemczech, dopiero jego najbliższe projekty będa po hiszpańsku. A aktorem jest świetnym. Znaleźli się krytycy filmowi z bożej łaski, którzy nawet nie maja pojęcia o kim piszą. Specjaliści od ekspresji filmowej. Pustka w oku...No nie rozśmieszajcie mnie. Pustkę w oku to ma Ashton Kutcher ale nie Brühl. Zrobił jeden błąd w polskim ("przesna" - pewnie konsultant od języka poszedł na piwo zamiast pracować) ale zreszta kwestii jak na Niemco-Hiszpana poradził sobie nieźle. Uważam że udźwignął rolę, podobnie jak reżyser i aktorki z którymi grał. A "ten chłopak" zrobi międzynarodową karierę zanim się obejrzycie i będzie wam łyso. Lepiej obejrzyjcie sobie jego inne filmy zanim będziecie oceniać jego talent. God, I'm pissed off.

Rzeczywiście, racja, Bruhl nie jest Hiszpanem, biję się w piersi, nie wiem, skąd mi się to wzięło. Pozwolisz jednak, że z innymi Twoimi zarzutami się nie zgodzę- po pierwsze, dzięki za radę-ale inne filmy z tym aktorem już widziałam i jakoś mnie nie zachwycił.Podtrzymuję to co napisałam-w "Lawendowym Wzgórzu" był drewniany i nadal twierdzę że ma skłonności do nadekspresji.Nie jestem z zawodu krytykiem filmowym, ale aktorką, myślę więc , że jakieś pojęcie o tym mam.Przede wszystkim jednak jestem widzem, i jako widz mam prawo do własnego zdania.A moje zdanie jest takie, że ten rodzaj jak to piszesz "talentu" w ogóle do mnie nie przemawia.
Ukłony- i może trochę mniej "ekpresji" w wypowiedziach na przyszłość;)))?

użytkownik usunięty

"Zrobił jeden błąd w polskim ("przesna" - pewnie konsultant od języka poszedł na piwo zamiast pracować)"

Dokładnie, tu musiał zawinić ten, kto mu tekst napisał, bo inaczej przecież ktoś zwróciłby uwagę, że źle to wymówił i nagraliby scenę jeszcze raz. Resztą kwestii wypowiedzianych po polsku byłam pozytywnie zaskoczona, naczytałam się tutaj, że niby nie da się ich zrozumieć, a jakoś bez trudu zrozumiałam "gdzie ja jestem? kim wy jesteście?", "dziękuję", "wyglądasz jak ziemniak, właściwie wyglądasz jak worek ziemniaków". Oczywiście, że było słychać obcy akcent, poza tym pierwsze kwestie wypowiadał nieswoim głosem, ja też się przy nich uśmiechałam z rozbawieniem, ale to akurat pasowało do jego postaci. To był taki sympatyczny chłopak, z poczuciem humoru, który często czegoś nie rozumiał i z zakłopotaniem się uśmiechał. Myślę, że jeśli oprócz śmiania się z jego polszczyzny zamyśliliście się chwilę nad wątkiem Ursuli, to wcale wzięcie Niemca do roli Polaka filmowi nie zaszkodziło.

Ja tam u Daniela nie widziałam "pustki w oku", może komuś przeszkadzało, że nie można było z jego twarzy odczytać całej gamy uczuć, tyle że bohater nie był jakąś skomplikowaną postacią. Przecież najważniejszą bohaterką jest w tym filmie Ursula, Andrea jest przybyszem z zewnątrz, o którym za dużo nie wiemy i się nie dowiemy, bo jego obecność ma być tylko bodźcem do dalszych zachowań Ursuli. Bardzo lubię tego aktora, nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli głównej w "Goodbye Lenin", nie jest moim zdaniem ani drewniany, ani nadekspresyjny. Ale cóż, ja widzę jedno, inni widzą drugie, żadna strona drugiej nie wmówi, co ma widzieć, na zasadzie "Słowacki wielkim poetą był".

ocenił(a) film na 8

Zgoda, ale przyznasz, że nawet rolę prostego chłopaka można, przy odpowiednim warsztacie, oddac w przekonujący i zajmujący sposób. Mnie Bruhl nie przekonał, a z Twojego posta dopiero dowiedziałam się, że jednym ze zdań, które wysapał do gospodyni było "a właściwie wyglądasz jak worek ziemniaków"

użytkownik usunięty
dlaczegojaa

Ależ przyznaję, tylko że właśnie dla mnie jego gra jest przekonująca i zajmująca :-) Toteż twierdzę, że żadna strona drugiej nie przekona. I dobrze, bo nudno by było, gdyby wszyscy mieli tych samych ulubionych aktorów.

ocenił(a) film na 8
Bissst

Zgadzam się, Bruhl robił kardynalne błędy w wymowie, bardzo mnie to raziło i, doprawdy, rozumiem, że może polski jest na tyle trudnym językiem, że wymówienie nawet kilku kwestii sprawia obcokrajowcom problem, ale, jak już przedmówcy wspomnieli, można przecież było obsadzic w roli Andrei jakiegoś polskiego aktora (na pewno efekt bylby bardziej wiarygodny). Co więcej swoją ograniczoną ilością środków aktorskich Bruhl nie tylko spłaszczył rolę, ale nawet zupełnie jej nie podołał. Muzyka w filmie również mnie nie oczarowała, bo poza jednym utworem Bacha, cała reszta przedstawiała mierny poziom łzawych romansów skrzypcowych. Co do całej (szeroko rozumianej) "reszty" nie mam zarzutów. Podobały mi się zdjęcia, gra pozostałych aktorów, a w szczególności fenomenalnych smith i dench, sposób w jaki reżyser odmalował przekrój społeczny małej rybackiej wioski, tempo filmu, fabuła... Zirytowało mnie trochę zakończenie, dupowato zagrane przez wspomnianego wyżej aktora. Ogólnie 8/10. Nie zważając na Bruhla film jest romantyczny i przyjemny. Polecam.

ocenił(a) film na 7
Bissst

chyba tylko Polacy wiedza jak fatalnie Bruhl mówi po polsku, na reszcie widzów to nie robi wrażenia...
swoją drogą Andrea to bardzo polskie imię, autorzy filmu dużo zrobili żeby uniewiarygodnić całą historię - chłopak znikąd wziął się na brzegu (bo przecież w filmie pada kwestia że nikt o żadnej katastrofie nie słyszał), nie wyraża żadnego zainteresowania losami swoich towarzyszy, nie pyta o Polskę, z nikim nie chce się skontaktować, wreszcie na małym kutrze chce przepłynąć Atlantyk (wtedy chyba już wiedziano gdzie lezy Ameryka)...
ale ogólnie wrażenie pozytywne
7/10

Bissst

Troszeczkę bezsensowna dyskusja...
Twórcy poszukiwali do filmu aktora, który fizycznie byłby podobny do Polaka, umiałby powiedzieć coś w tym języku (Bruhl już wcześniej grał Polaka), posiadał jakieś zdolności w grze na instrumencie (Daniel nie gra na skrzypcach, ale uczył się gry na kontrabasie), znał niemiecki i w jakimś stopniu angielski. Padło na Daniela. Widocznie żaden polski aktor nie spełniał tylu kryteriów, albo po prostu nie szukali żadnego Polaka.
Ogólnie myślę, że Daniel poradził sobie z tą rolą. Mogło oczywiście być lepiej, jak zawsze, ale też można było tę rolę całkiem spaprać. Poza tym są gusta i guściki, więc nie ma sensu bić piany, bo komuś się spodoba kreacja Daniela, a komuś nie.

Johanna

Zgadzam się z tym,że nie da się zadowolić wszystkich.Nie zgadzam się z kuriozalnym argumentem,że żaden polski aktor nie spełnia wymienionych kryteriów.To jest ,przepraszam,dosyć śmieszne stwierdzenie,świadczące o kompletnym braku znajomości aktorskiego rynku w Polsce.Raczej stawiałbym na to,że nie chcieli Polaka z powodów produkcyjno-finansowych.
Nie wiem ,jaka była motywacja twórców w wyborze aktora;moim zdaniem ten wybór osłabił film.
A forum jest po to,aby wymieniać opinie.Gdyby wszyscy się ze sobą zgadzali,wtedy dyskusja byłaby bezsensowna.
Pozdrowienia.

Mamoniowa

Oczywiście, każdy ma prawo do własnego zdania. Ale dyskusja by była wartościowa powinna coś ze sobą nieść, a dyskusja w tym wątku zmierza powoli do schematu: "mnie się Bruhl w tym filmie nie podobał", "a mnie tak, był dobry", "przeciwnie, był słaby". W tym względzie jest to dla mnie bezsensowne. Za chwilę braknie dobrych argumentów i zostaną tylko wpisy osób, którym rola Daniela się podobała lub też nie.
Nie znam się może aż tak bardzo na aktorskim rynku jak Ty, więc prszę wymień mi nazwisko choć jednego aktora, który spełniałby te kryteria. Niestety kino polskie od dawna przeżywa upadek. Aktorzy nie doskonalają swych umiejętności, nie uczą języków i innych przydatnych dla roli rzeczy, które ładnie wyglądałyby w ich CV. Wolą bezpiecznie grać w serialach lub reklamach.
Również pozdrawiam.

Johanna

Przepraszam, miało być "aktorzy nie doskonalą swych umiejętności".

Johanna

Tak,masz rację,że argumenty powoli się wyczerpują.
Natomiast co do reszty,niestety nie mogę się zgodzić.Przykro,że tak postrzegani są aktorzy;ale jeśli większość widzów czerpie wiedzę o nich z portali społecznościowych i ocenia na podstawie programów o jeżdżeniu i gotowaniu, to trudno się dziwić.
Nie będę wymieniać nazwisk,nie uważam tego za konieczne;uwierz mi na słowo,że wystarczy trochę pochodzić do teatru aby wiedzieć,że jest wielu pracowitych i zdolnych aktorów,którzy dla roli gotowi są wiele się nauczyć i doskonalić swoje umiejętności.
Jeśli chodzi o młode pokolenie, to większość zna przynajmniej jeden język obcy,znam wielu aktorów i aktorki grających na różnych instrumentach (często są absolwentami szkół muzycznych zresztą).
Nie jest również prawdą,że granie w serialach czy reklamach jest wyborem wynikającym z lenistwa.To jest niestety często konieczność finansowa;większość ambitnych i myślących aktorów, którzy poważnie podchodzą do zawodu wolałaby żyć z grania w teatrze;ale się nie da.
Nikt kto zostaje aktorem nie chce być kojarzony z zupą pomidorową, uwierz mi;)
A smutna prawda jest taka,że wielu z nas nawet takiej szansy nie ma i musi szukać innego zawodu;i nie ma tu nic do rzeczy talent ani umiejętności.Ale to jest temat na inną dysksusję.
Pozdrawiam.

Mamoniowa

Nie wiem czy to był przytyk także do mnie, ale od razu prostuję: ja nie czerpię wiedzy o aktorach z portali lub programów. Wspomniałaś o teatrze... Też o tym pomyślałam wcześniej. Oczywiście, są aktorzy zdolni, gotowi na wiele. Widać to przez to, co pokazują na scenie. Ale może twórcom filmu chodziło o aktora, który ma już jakieś doświadczenia związane z filmem, a nie z teatrem. Bruhl jakby nie patrzeć w teatrze nigdy nie grał, ale jako aktor filmowy ma już sporą "teczkę".
No właśnie, młode pokolenie aktorów uczy się nowych rzeczy, a ktoś ze starszych, kto osiągnął już jaki-taki sukces uważa, że można spocząć na laurach i nic dalej nie robić.
Co do tego, że granie w serialach i reklamach nie wynika z lenistwa to tak w połowie mogę się zgodzić. Jasne, często jest to konieczność, że młody-zdolny nie ma wyjścia, by mieć na chleb musi schować dumę do kieszeni i zacząć reklamować szampon lub podpisać kontrakt na serial mający 1000 ileś tam odcinków... Ale przecież nie musi tak być! Jeżeli aktor naprawdę chce być aktorem przez duże A, to musi być przygotowany na to, że w Polsce będzie mu ciężko, a może w ogóle nie będzie dla niego pracy. Trzeba więc dbać o to, by grać za granicą. Zresztą kto nie marzy o karierze międzynarodowej. Jako przykład - Paweł Deląg. Nigdy nie uważałam go za jakiegoś wybitnie zdolnego aktora, ale potrafił się nauczyć języka i teraz we Francji powoli wyrasta na gwiazdę. Bo nie chciał grać w reklamach lub brać chałtury w Polsce. A wielu polskich aktorów niestety boi się, uczepiło się tej polskiej kinematografii i nie próbuje nic poza tym. Nie mówię o Hollywood, bo tam naprawdę ciężko się załapać, ale o kinie brytyjskim, niemieckim czy francuskim. Można? Można.
Ale prawda, to temat na inną dyskusję. Chyba nie ma sensu się spierać dłużej. Twórcy "LW" może i szukali obsady wśród Polaków i nikt się nie spodobał. A może i nie szukali, bo pierwszego dnia na castingu wszedł do pokoju Daniel Bruhl i od razu stwierdzili: "To on. Bierzemy go!".

Johanna

Muszę się odnieść do Twojego postu.
Podajesz przykład Deląga.Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego.Trudno bowiem o większego chałturnika i gorszego aktora.Wyjechał z Polski, bo mimo że próbował wszędzie, nigdzie go nie chcieli.Nie pamiętam,czy miał jakiś epizod w reklamie, ale grywał nawet w teledyskach ,żeby zarobić pieniądze.A to co robi za granicą,cóż.Nie tak rozumiem międzynarodową karierę.O karierze światowej może wspomnieć (z dużą dozą dystansu) może Andrzej Seweryn,może Wojciech Pszoniak,może Daniel Olbrychski.Deląg?Wyrasta na gwiazdę?Zadziwiająca opinia.
I jeszcze jedno-nie każdy marzy o międzynarodowej karierze.Wielu ludzi z wyboru chce mieszkać w Polsce,nie tylko dlatego,że akurat nasz zawód jest o tyle niewdzięczny,że trzeba ŚWIETNIE znać język ,żeby grać kogoś poza emigrantem ze Wschodu, ale choćby dlatego,że mają dzieci,które chcą,aby dorastały tutaj.Wiemy również bardzo dobrze, jak te "międzynarodowe kariery" wyglądają...Zaczynają się na zmywaku, a jak dobrze pójdzie,kończą na marnych epizodach, które żadnemu aktorowi nie dają wielkiej satysfakcji.Poza tym wszędzie tam mają swoich aktorów,co oczywiste.
Twoje spojrzenie jest troszkę nieżyciowe,delikatnie mówiąc,ale myślę,że nie znając realiów rynku masz do niego absolutne prawo.
Pozdrawiam

Mamoniowa

Co do Deląga (nie żebym go broniła), ale nie miałam na myśli jego polskiej kariery, jego osiągnięć tutaj, bo faktycznie są one mierne. Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że mimo tego wszystkiego potrafił postawić sobie wyzwanie, znalazł w sobie siłę, by spróbować grać za granicą. Skoro ktoś o tak słabych umiejętnościach jak on mógł, to ktoś znacznie bardziej utalentowany nie może? Owszem, Deląg nie zrobił jeszcze międzynarodowej kariery (być może nigdy jej nie zrobi), ale zagrał już w kilku filmach, dostaje nowe propozycje, widać, że jest popyt na niego, ma już swoją małą wierną publiczność tam. Potrafi na siebie zarobić, utrzymuje się z tego, że jest aktorem, że gra we Francji. W przeciwieństwie do tych, którzy siedzą w Polsce i narzekają, bo nie mogą wyżyć z grania, ale nie robią nic, aby to zmienić.
Nie napisałam, że Deląg zrobił światową karierę i że jest najbardziej znanym Polakiem za granicą, więc przytoczenie tu panów Pszoniaka, Seweryna i Olbrychskiego nie ma nic do rzeczy, wobec tego zostawiam to.
Przykład Deląga podałam niezamierzenie, przypadkowo, akurat wczoraj wpadł mi w ręce artykuł opisujący jego nowy film we Francji i podsumowujący pozostałe, które tam nakręcił i tak mi to zostało świeżo w pamięci. Ale widzę, że reagujesz alergicznie na jego nazwisko, więc inny przykład: Alicja Bachleda-Curuś. Zanim wyjechałą na dobre do Stanów robić karierę w Hollywood grała dużo w Niemczech i Austrii. Zna biegle niemiecki, przyswoiła sobie akcent, więc w jej filmografii zaroiło się od filmów niemieckojęzycznych. Miała szansę na piękną europejską karierę, zaczęła dostawać propozycje z Wlk. Brytanii, ale wtedy była już jedną nogą w Stanach. Niemniej jednak jakiś ślad po sobie zostawiła i wielu widzów w Niemczech do dziś ją pamięta. Takich przykładów aktorów, którzy próbowali lub próbują grać za granicą zamiast w Polsce reklamować pomidorową możnaby jeszcze trochę wymienić. Chociaż chyba trochę temat naszej dyskusji zszedł na inny tor.
I jeszcze coś - to, że się jest Polakiem i gra się za granicą nie oznacza, że jest się skazanym na rolę emigranta ze Wschodu albo na epizodach... Tak jest w przypadku aktora, który nie umie dobrze języka lub nie szlifuje akcentu. W innym przypadku masz takie same szanse jak inni. Przykład? (Wiem, znów...) Deląg we Francji jak na razie zagrał m. in. rolę chorwackiego piłkarza, niemieckiego oficera... Jeżeli ktoś jest naprawdę zdeterminowany, to uda mu się i nie będzie skazany na zmywak lub epizody.
"Poza tym wszędzie tam mają swoich aktorów,co oczywiste" - niestety teraz wytknę Tobie to, co ciągle Ty mi wytykasz: chyba nie znasz realiów tego rynku. Tak, mają swoich aktorów, ale do filmu ciągle szukają kogoś nowego, jakiejś nowej twarzy, żeby agenci mogli zarobić duże pieniądze na wypromowaniu nowych gwiazd. Show must go on! Maszynka napędzająca show-biznes ciągle będzie się nakręcać. Czasem potrzebny jest ktoś inny, świeży, z zagranicy. I na tej fali Polacy szukający pracy za granicą mogą popłynąć. A poza tym tam kręci się nieporównywalnie więcej filmów niż w Polsce. No ale Ty jako osoba znająca realia tego rynku powinnaś to wiedzieć.
"Twoje spojrzenie jest troszkę nieżyciowe" - skoro tak twierdzisz... Ja sama o sobie myślę, że jestem nieżyciowa, że jestem inna niż wszyscy, bo żyję w trochę innym świecie, moim własnym, lepszym, więc potraktuję to zdanie jako komplement.
Również pozdrawiam.

Johanna

Pisząc,że Twoje spojrzenie na zawód aktora jest nieżyciowe nie chciałam Cię obrazić,nie miałam na myśli nic złego.Nie każdy musi się znać na wszystkim i to jest oczywiste.Jeśli więc poczułaś się urażona,to przepraszam.
Ty piszesz o swoim wyobrażeniu (sama w ostatnim zdaniu wspominasz u tym,że żyjesz troszkę w innym świecie,i to dobrze,podreślam,nie ma w tym nic złego,wręcz przeciwnie,podziwiam ludzi którzy mają odwagę iść inną drogą niż wszyscy).
Ty piszesz o wyobrażeniu, jakie masz na temat naszego zawodu,ja piszę o realiach.
Nie zrozumiemy się.
Mogłabym bez końca odbijać piłeczkę;zdarzyło mi się grać nie tylko w polskich produkcjach filmowych i wiem,jak wygląda casting do takich projektów.Ty mogłabyś również ustosunkować się do moich argumentów dotyczących chęci/niechęci do wyjazdów za granicę,które pominęłaś.
Możemy tak bez końca.
Ale dopóki perpsektywy,z których patrzymy,będą tak różne, obawiam się,że nie osiągniemy konsensusu;)
A już na pewno nie powinnyśmy robić tego tutaj;)
Wszystkiego dobrego.

Mamoniowa

Ale ja nic o obrażeniu mnie nie wspomniałam, przeciwnie, było o komplemencie :) A urażona się nie poczułam.
To prawda, nie wiem jak to jest być aktorem, nie mam żadnych doświadczeń aktorskich poza przedstawieniami w szkole podstawowej lub akademiami, nie liczę także tego w dorosłym życiu, gdy czasem trzeba coś zagrać ;) Nie znam też osobiście żadnego aktora. Po prostu kocham filmy, kocham kino i tylko poprzez tę miłość czuję się związana z tą profesją. Wszystko z perspektywy widza i nic poza tym. Nie chciałam więc, żeby ta dyskusja wyglądała jak wygląda, zwyczajnie wyraziłam swoją opinię.
Tu chyba nie chodzi o posiadanie racji, ale o kąt patrzenia. Jednak obawiam się, że moja perspektywa się nie zmieni, więc nigdy się nie zrozumiemy. Każda z nas ma swoje racje, ja nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich, ale też nie chcę na siłę zmieniać swoich poglądów. Pewnie długo mogłybyśmy tak bić pianę i, jak piszesz, odbijać piłeczkę. Faktycznie, chyba nie ma to sensu. Ale dla faktu samej dyskusji i chwilowej temperatury wrzenia chyba warto było spróbować osiągnąć porozumienie :)
Tak, miejsce chyba do tego niezbyt odpowiednie :) Ale od czegoś to się w końcu zaczęło.
Równiez życzę wszystkiego dobrego i powodzenia w dalszej karierze aktorskiej, niekoniecznie międzynarodowej ;)

użytkownik usunięty
Johanna

"Widocznie żaden polski aktor nie spełniał tylu kryteriów, albo po prostu nie szukali żadnego Polaka."

Daniel mówił, że kiedy się dowiedział o możliwości zagrania tej roli, to trzeba było spełniać tylko kryterium znajomości niemieckiego i umiejętności gry na skrzypcach, o reszcie z wymienionych przez ciebie przynajmniej wtedy mu nie powiedziano. A że reżyserowi bardzo się spodobał jego występ w "Goodbye Lenin", to go zaangażował, mimo że tak naprawdę spełniał tylko jeden z tych dwóch wymogów. Drugi szybko nadrobił, aż się reżyser dziwił, że nie będą potrzebowali dublera.

ocenił(a) film na 6
Bissst

Haha, po obejrzeniu filmu pomyślałam niemal o tym samym :-) Dwiew rewelacyjne aktorki, pełne ciepła i piękna. Ale pomysł z Polakiem trochę jakby nie dopracowany, zwłaszcza od strony językowej :-)

Ewencja

no tak :P mógł wziąć więcej lekcji polskiego akcentu, ale i tak było spoko :P chociaż zgodzę się, że scenarzyści nie dopracowali wątku Anderi.... A w ogóle szkoda, że nie wzięli jakiegoś Polaka ... mamy przecież aktorów znających niemiecki..... ;P

ocenił(a) film na 7
Bissst

Nie znoszę takich "wpadeczek". Jak to ma być Polak to niech to chociaż brzmi jak polski- nie koniecznie musiał zagrac aktor z naszego kraju- jest sporo aktorów dla których takie wyzwania językowe to nie przeszkoda. A tak flim faktycznie wzruszałby i cieszył bardziej gdyby nie wybuchy śmiechu przy "polskich" kwestiach. Poza tym nie przepadam za tym aktorem:/

ocenił(a) film na 7
Gloriana

i skąd to jego niby polskie imię? eh nie zadali sobie trudu...

ocenił(a) film na 6
Bissst

Zgodzę się z tym, że jeśli już jakiś aktor gra np Polaka czy Włocha etc, powinien chociaż jako tako w tym języku poprawie mówić (nie kaleczyć słów, mieć dobry akcent). Niestety Anglicy wyszli pewnie z założenia, że większość widzów nie zna języka polskiego, więc będzie im wszystko jedno co rzekomy Polak bełkocze sobie pod nosem. Niestety z polskiego punktu widzenia, Bruhl grający Polaka jest bardzo mało autentyczny, czy wręcz komiczny. Z początku nawet nieźle sobie radził (lepiej niż Meryl Streep w "Wyborze Zofii", która niestety ani jednego słowa nie wymówiła w miarę "polskopodobnie"), ale później momentami nie można było go zrozumieć. Nie wspomnę już nawet o wyborze tego nieszczęsnego "Andrea" - dobre imię dla kota perskiego, ale nie dla rodzimego mieszkańca Polszy...

ocenił(a) film na 8
south-of-heaven

To fakt :-) mało że wyszli z założenia że większość widzów nie zna polskiego,to znając ich podejście mieli to zwyczajnie "gdzieś",a co za różnica że jakiś tam polaczek nie zrozumie języka polskiego ,ważne że zna niemiecki :-D ale chociaż o imię mogli się postarać,ale z pewnością nie chciałoby im się tego imienia wymawiać...a aktor grający polaka uczył się pewnie tego "żemniaka" kilka tygodni :-D

ocenił(a) film na 6
south-of-heaven

Nie wspomnę już o tej żenującej wpadce ze słowem "PRZESNA", zamiast "PRZESTAŃ".,

ocenił(a) film na 5
Bissst

Zdolny a odpowiedni do roli, to dwie różne sprawy. Bo zdolnych w 2004 było ciut ciut, ale niestety obawiam się, że gdyby wystąpił taki Żebrowski lub Dorociński (na tamten czas nikt inny mi nie przychodzi do głowy) byli zbyt... męscy... Szyc - kluska i raczej by nie przypadł do gustu Brytyjkom ;) Kościukiewicz niestety miał wtedy 14lat? 15? Tak samo jak Gierszał... No niestety, ja przynajmniej nie kojarzę aby w 2004 roku znalazł się jakiś młodo wyglądający polski dobry aktor.

Bruhl dał radę ale poległ na "przestańcie" - musiałam cofnąć film aby zrozumieć co on mówi. Kombinacja dźwięków zabiłaby najlepszego lingwistę. Wyobrażam sobie stres jaki musiał odczuwać, bo musiał być zrozumiały i pamiętać o wymowie, a jednocześnie grać naturalnie. Sami Polacy mają niejednokrotnie problem z rodzimym językiem a co dopiero obcokrajowiec. Całe jego szczęście, że jest w połowie Hiszpanem - kontynentalny hiszpański strasznie szeleści, więc nie było to aż tak straszne... Wolę jednak Bruhla jak szprecha po niemiecku ;)

ocenił(a) film na 7
diana6echo

Stres? Przy wypowiadaniu jednego słowa? Jeśli to za wiele dla aktora nauczyć się tak krótkiej kwestii to chyba powinien się zająć czymś mniej stresującym, jak kopanie ziemniaków albo układanie bukietów z jesiennych liści.
Starał się jak mógł, ale niestety nie wyszło. Jak przystało na Polaka, lepiej mówił po angielsku niż w ojczystym języku, bo Polak potrafi się dostosować do sytuacji. Gra na skrzypcach też wyglądała momentami odrobinę tandetnie. I nie pomogą tłumaczenia, że nie gra na skrzypcach, że musiał się nauczyć symulować, że wcale to niełatwe. Od dobrego aktora się wymaga, zwłaszcza jeśli gra w towarzystwie takich aktorek jak Dench i Smith. Przykro stwierdzać, że jedna postać psuje cały obraz, ale w tym przypadku tak było.

alternatywa18

Tak, Bruhl, to pomyłka. Od samego początku mnie okropnie irytował. Myślałam, że może w Ciekawostkach pisałoby o innych kandydatach do rolni, wtedy bym sobie ponarzekała, że czemu akurat Bruhl...

Bissst

Dla mnie obsadzenie Bruhla w roli Polaka jest pomyłką. Wszystko pięknie tylko nie ten irytujący Bruhl. Na szczęście starzy, dobrzy, angielscy aktorzy tworzą atmosferę całego obrazu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones