PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33996}

Matrix Rewolucje

The Matrix Revolutions
7,1 219 255
ocen
7,1 10 1 219255
5,2 22
oceny krytyków
Matrix Rewolucje
powrót do forum filmu Matrix Rewolucje

Jednak efekty specjalne to nie wszystko.
Autorzy słusznie postawili
sobie ambitny cel i nie oparli kolejnej (po
drugiej) części całkowicie na wizualnym widowisku.
W końcu w tym wszystkim ciągle poruszają
się żywi, ludzcy bohaterowie, do których
przywiązaliśmy się już w pierwszej części.
W szczególności Neo: w drugiej części
"bawi się w supermena", oddala od widza
pochłonięty walką z "potwornymi urojeniami"
matriksa. Jego działalność staje się już
nieco nazbyt abstrakcyjna, "odlotowa", nie
z tego świata.
W trzeciej części następuje więc gwałtowne
"sprowadzenie na ziemię". I w tym właśnie
miejscu wypadałoby wejść w najbardziej grząski
i budzący najwięcej kontrowersji temat:
trzeba się naprawdę uważnie przyjrzeć
warstwie symbolicznej, filozoficzno-religijnej
całej trylogii.
A przede wszystkim: trzeba wyraźnie zauważyć,
że ona w ogóle istnieje i ma istotne znaczenie.
A to nie jest wcale łatwe. Bo czy można się
spodziewać poważnych rozważań dotykających
kwestii religii i mistyki w filmie, który,
co tu dużo mówić, wprost epatuje brutalną
przemocą (szczególnie jaskrawy kontrast w
części pierwszej, gdzie z rąk głównych
bohaterów giną głównie inni przypadkowi
ludzie) ?
Otóż tak: można a nawet trzeba. Problem w
tym, że kluczem do zrozumienia wielu zagadek
są idee zaczerpnięte z religii Dalekiego
Wschodu: buddyzmu i hinduizmu. Popadając
w skrajność można by nawet pokusić się o
przyrównanie roli Keanu Reeves'a jako Neo
do roli Siddarthy Gautamy, którą odegrał
wcześniej w filmie "Mały Budda"
Bertolucciego. Czy to przypadek, że ten
popularny aktor trafiał już na
role "przywódców-przewodników-mistyków"
(dla porównania można jeszcze przytoczyć
"Moje własne Idaho") ? Przypadek to nie
jest. Ale fakt ten może pozostać niezauważony
przez przeciętnego widza w naszym rejonie
Europy i nie tylko.
Matriks nie jest filmem o walce
Dobra ze Złem, jak nakazują klasyczne reguły
baśni europejskiej. Jest filmem o walce ludzi
z własnymi demonicznymi wytworami (świat
maszyn), ludzi wybierających między iluzją
a prawdą, między miłą, ale uzależniającą
nieświadomością a ostrą świadomością własnej
słabości, wolnością wyboru i związaną z nią
odpowiedzialnością. Dobro i Zło w tym teatrze
to dwie strony tego samego medalu. Zarówno
stawiając przeciwko sobie maszyny i ludzi
jak też przeciwstawiając Neo Smithowi musimy
wyraźnie powiedzieć: nie ma między nimi grubej
kreski. Są to antagonizmy pełne powiązań
("Miłość, karma - to tylko słowa. Liczą się
związki" jak rzekł Rama). Maszyny (sztuczna
inteligencja) nie są wrogiem przybyłym z
kosmosu, by zgładzić ludzkość. Z pewnego ujęcia
można je wręcz uznać za ofiary ludzi, którzy
powołali je do życia a potem postanowili
unicestwić. Maszyny urządzając od nowa zniszczony
bezpowrotnie wojną świat nie działają z pobudek
"szatańskich", tylko ewolucyjnych: walczą o
przetrwanie. Ten aspekt dążenia do ładu i równowagi
reprezentuje Architekt. Z drugiej zaś strony
maszyny bez ludzi ubożeją, tracą swoje korzenie
(egzystencjalna obsesja Smitha rozpaczliwie
poszukującego ... własnej tożsamości ?).
Wpadają w stagnację i nijakość. Przestają ewoluować.
Potrzebne są więc siły destabilizujące układ.
Nie mają one jednego reprezentanta. Rolę tę
pełni wszystko, co posiada emocje i nieprzewidywalną
dynamikę, a więc nie tylko ludzie wspierani
przez Wyrocznię, ale także złożone programy
komputerowe, co wyraźnie uwidacznia się dopiero
w trzeciej części w dialogach na białym peronie,
a czego przedsmak mamy wcześniej np. w relacji
Merowing-Persefona. Taką siłą rozporową jest
też niewątpliwie Smith.
Mamy więc Jin-Jang, odwiecznie przenikające
się pierwiastek męski - budujący i stabilizujący
- oraz żenską siłę niszczenia i poczynania od
początku.
Kim jest Smith ? Uosobieniem Zła przez wielkie
"Z" ? Takie wyjaśnienie wielu zadowoli, ale ...
paradoksalnie to dzięki Smithowi i jego potędze
wojna ludzi i maszyn się skończyła. Określenie,
które najlepiej pasuje do tej postaci to "ślepy".
I nie można zapomnieć, że jego moc pochodzi
bezpośrednio od mocy Wybrańca.
I zarówno Smith, jak też i Neo nie są do końca
świadomi swojej roli i kierunku w którym zdążają.
Ale jedno jest pewne: pod postacią tego duetu
manifestuje się potężna moc, wykraczająca poza
granice realnego świata, moc zdolna dokonać
przemiany i zakończyć trwającą od wieków wojnę
maszyn z ludźmi (podkreślam: zdolności Wybrańca
to nie tylko nietypowy mózg, który wyjątkowo
sprawnie radzi sobie po podłączeniu do wirtualnego
świata w matriksie. Wybraniec to Anomalia -
człowiek, którego zdolności są nieokreślone
i niewyjaśnione, taki się rodzi).
Nie ma postaci, która byłaby zdolna uosobić tę
moc i w pełni sobie uświadomić. Wszystkich zaś
ona przenika. I co ciekawe, typowo
buddyjskie: jest to moc bezosobowa, nieuchwytna,
która manifestuje się tylko w zależności, poprzez
jednostki i ich wzajemne relacje (znów te "związki"
Ramy), jest z nimi w obustronnej zależności.
Nie ma ani Dobrej, ani Złej twarzy. Ma twarze
Neo, Smitha, Wyroczni, Architekta i wszystkich
innych bohaterów.
I teraz jest problem: jak taki ładunek filozoficzny
przybliżyć widzowi i jednocześnie swobodnie
wkomponować go obok scen batalistycznych ? Jest
to trudne. Bez dobrej woli ze strony widza
niewykonalne. Warstwa wizualna filmu tak wciąga
i ma takie tempo, że kwestie filozoficzne
umykają. Wydają się wydumane i niezrozumiałe.
Ale na tym też polega swoisty smak Matriksa.
Trochę jak w filmach Dawida Lyncha: jest co
rozgryzać po seansie. Tyle, że tu mamy do
czynienia z naprawdę drażliwymi tematami,
bo tykają kwesti tabu: religii w głębokim
sensie. To nie może zostać przyjęte
jednogłośnie, tak jak nie ma jednej religii
i interpretacji rzeczywistości.
Często można usłyszeć zarzut, że ostatnie słowa
Wyroczni to zapowiedź kolejnych odcinków.
Otóż nie: to puenta dla całej sytuacji.
Wojna się skończyła, ale nic nie jest trwałe.
Po okresie stabilizacji zawsze następuje śmierć
i ponowne narodziny. Na tym polega życie.
"Początek pokoju ma swój koniec" - można
parafrazować.
Albo zacytować słowa pewnego znanego mi mistrza
buddyjskiego: "Każde spotkanie jest rozstaniem".

Co nie oznacza oczywiście, że ktoś nie spróbuje
kiedyś trochę zarobić na kolejnych częściach...

sielim

z wyrazami szacunku
Fantastyczna recenzja.

Od siebie, pragmatyka, chciałbym powiedzieć, że dzięki temu co napisałeś, zaskoczyłem wreszcie, dlaczego rzeczywiście Wyrocznia powiedziała Sati, że "podejrzewa, że Neo kiedyś powróci"... Wcześniej, zaślepiony byłem przerażającą myślą, że to tylko prymitywna furtka do ewentualnych kontynuacji (gdyż tekst ten, na najbardziej podstawowym, przyczynowo-skutkowym sensie historii nie pasuje nic a nic...a jednak pasuje, takie to proste...:).

Ogłupiony i przytłoczony rozmachem scen batalistycznych, straciłem na krótki moment zdolność do sensownego myślenia w szerszych kategoriach. Twoje słowa pomogły mi się otrząsnąć. Dzięki. :]

ocenił(a) film na 8
vainamoinen

Moja choroba jest zaraźliwa, jak widać ...
No proszę, proszę ... Cieszę się, bo widziałem, że już na forum się mój egzotyczny i drogi rozmówca na "v" trochę podłamywał ...
Kolega interesuje sięhinduizmem ? Widziałem tam coś o ichnich Bogach w jego postach.

sielim

bardzo, hm, pobieżnie
Kolega na 'v' się pobieżnie niestety interesuje, bo nawet Hinduistyczną Trójcę pomylił (chyba?). Poza tym, w szale interpretacji, próbował porównywać - dla zabawy intelektualnej, nie serio, broń Brahmo - postaci z Matrix z hinduskimi bogami. I tak, zakładając, że Architekt mógłby być Brahmą, jako najwyższa istota, demiurg, stwórca świata; Wyrocznia takim Siwą/Kali w jednym, Kali-figura maternalistyczna, Siwa-odrodziciel świata (nowy Matrix, koegzystencja ludzi i maszyn).

Pomyślałem, że Sati mogłaby być Vishnu, ale dlaczego - nie wiem, bo też o Sati nic nie wiemy. Zresztą, to takie tam tylko dywagacje lekko już przepalonego umysłu. ;)

Nie znęcaj się tylko zbytnio nad moją mało rozwiniętą wiedzą, proszę... ;)

ocenił(a) film na 6
vainamoinen

Sam Neo jest w pewnym stopniu Siwą. Wachowscy bowiem zdecydowali się wpleść do fabuły swojej trylogii występujący w niektórych systemach religijnych nazwijmy to tak motyw boga uzyskującego doskonałość w efekcie połączenia miłosną więzią z kobietą. Najbardziej jaskrawym przykładem tego typu bóstwa jest właśnie Siwa, który dzięki małżeństwie zawartym z Parwati stał się wg wyznawców siaktyzmu (jeden z odłamów hinduizmu) najpotężniejszym spośród wszystkich występujących w hinduizmie bogów. Dla podkreślenia faktu, że swoją pozycje zawdzięcza miłości swej małżonki bardzo często wyobrażany jest, jako postać, której jedną połowę stanowi on sam Siwa, natomiast drugą jego ukochana Parwati. Obecność tego motywu zostaje wyraźnie podkreślona w II części trylogii. Wystarczy spojrzeć na obraz, który widzimy zaraz po zakończeniu stosunku seksualnego pomiędzy Neo i Trinity. Neo mówi swej ukochanej ,,Nie mogę Cię stracić’’ zdając sobie sprawę z tego jak ważną jest dla niego osobą. Bez niej nie byłby przecież wybrańcem. Następnie kamera stopniowo oddalając się pokazuje nam mocno ze sobą splecione ciała Neo i Trinity. Stanowią oni w tym momencie jedność dwie idealnie dopełniające się połówki.

http://www.lotussculpture.com/blog/shiva-ardhanari-lord-half-woman/
http://en.wikipedia.org/wiki/Ardhanarishvara#mediaviewer/File:God_marriage_AS.jp g

O obecności w filmie tego motywu możemy przekonać się także uważnie analizując rozmowę wybrańca z Architektem. Z słów stwórcy niewolącego ludzkość programu dowiadujemy się, że poprzedników Neo charakteryzowało przywiązanie do całego gatunku ludzkiego, w przeciwieństwie do nich ukazany w filmowej trylogii wybraniec czuje ściśle ukierunkowaną miłość do Trinity. Nie tylko miłość do kobiety odróżnia Neo od jego poprzedników, wszakże Architekt na początku ich rozmowy stwierdza ze zdziwieniem ,,Ciekawe. Tamci byli wolniejsi’’. W tym miejscu wypada przytoczyć słowa wyroczni z I części trylogii, która mówi o Neo niezdającym sobie sprawy z tego że podoba się Trinity ,,Niezbyt bystry’’. Skonfrontowanie tej wypowiedzi z słowami Architekta najlepiej ilustruje, jaką przemianę przeżył wybraniec dzięki swej ukochanej. Z niegrzeszącego bystrością chłopca stał się istotą doskonałą, o wiele potężniejszą niż jego poprzednicy.

Ten wątek z Sati na początku filmu to jest właściwie ewidentny dowcip ze strony Wachowskich. Otóż Hindusi wierzą, że świat podlega nieustannemu procesowi narodzin, trwania i upadku. Jest, co jakiś czas niszczony przez boga Siwę, aby później odrodzić się na nowo. Bogini, Sati uosabia siły twórcze potrzebne do odradzania się przechodzącego przez cykl narodzin, trwania i upadku świata. W związku z tym nie dziwi pojawienie się programu o takim imieniu w filmie. Sati zostaje wysłana ze świata maszyn do Matrixa w chwili, gdy mątwy szykują się do ataku na Syjon. Po tym ataku Matrix powinien zostać teoretycznie zrestartowany.

Neo jest przecież w pewnym sensie tym Siwą niszczycielem, bo ma dotrzeć do źródła i umożliwić zrestartowanie Matrixa, czyli doprowadzić do zniszczenia tego świata, który jest po to, aby mógł on się później odrodzić na nowo. Ale finalnie nie wybiera tych drzwi, które prowadzą go do źródła tylko te, które prowadzą do Trinity no i później spotyka Sati, czyli boginię, która w mitologii hinduskiej uosabia siły twórcze potrzebne do odradzania się niszczonego, co jakiś czas przez Siwę świata.

ocenił(a) film na 6

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones