"Na niebie, na ziemi" nie jest, jak to sugerowała stacja telewizyjna na której film oglądałem, dokumentem na temat UFO, a dokumentacją amatorskich obserwacji jakie były prowadzone przy polach zbóż w Wylatowie.
Na podstawie tego dokumentu można zobaczyć, czym różni się pasjonat poważnie podchodzący do tematu od amatora podekscytowanego misją w jakiej bierze udział. Rzecz to o tyle ciekawa, że pewnie większość osób z politowaniem patrzących na osoby zajmujące się tematyką UFO, ma w głowie obraz tego drugiego typu osób.
Tak czy inaczej dokument ten nie jest wart obejrzenia. Sporo tu scen zbędnych, czasem ma się wrażenie że selekcja materiału w ogóle się nie odbyła. Jakość zdjęć też pozostawia wiele do życzenia w wielu przypadkach, a co gorsza - w całym dokumencie ani razu nie jest podważone istnienie kosmitów, przez co film jest bardzo jednostronny (jak to z relacjami bywa, więc w sumie żaden to zarzut powinien być).
Pomimo więc tego, że niektóre materiały wywołują niezłą dawkę napięcia, to jednak tej relacji i tak nie polecam, chociaż zainteresowani mogą pooglądać. Z satysfakcją po seansie może być różnie.
Film to obraz zaściankowej Polski , nic więcej
aż żal oglądać że w Polsce jeszcze taki się żyje
Według mnie film na pewno nie jest jednostronny, a jeśli już reżyser przechyla się na którąś ze stron, to na przeciwników istnienia istot pozaziemskich. Nie mówi wprost "kosmici nie istnieją", ale pokazuje prostotę czy wręcz naiwność bohaterów.