i ujrzec jago prawdziwy wyraz nalezy sie interesowac matematyka. Hymanista tego nie zrozumie.
A tak na marginesie wkoncu spotkał sie z Bogiem czy nie ????
lol.. dość naiwne jest mówienie, że się w pełnym sensie zrozumiało film...
przecież sens zakodowany nigdzie nie jest...i każdy wychwyci co innego....
Ale co do tej matematyki... to nei tak do końca
Tematyka jest bardzo ogólna ...egzystencjalna wręcz..dużo jest płaszczyzn interpretacji... Każdy może zrozumieć, każdemu się może podobać... po prostu matematyk będzie miał o jedna płaszczyznę więcej do myslenia ;p farciarz
Zgadzam się, poza tym film jest tak stary, że w tym momencie moja pralka (Bosh) ma większą moc obliczeniową od jego komputera, ergo za kilka godzin powinienem znaleźć sam prawidłowość, ewentualnie może poźniej pobawię się wiertarką.
Moim zdaniem film nie jest stary -jest ponadczasowy.uwaga co do komputera i Twojej pralki:) jest błędna, reżyser celowo pokazał nam taki obraz, pokój, komputer aby nadać niepowtarzalnego klimatu.
Dlaczego tacy ludzie, jak Bajtman mają prawo do wypowiedzi na forum? Ponieważ istnieje demokracja i niestety jest ona także dla idiotów.
Mimo wszystko nawet w roku 98' dostępna moc obliczeniowa była żadna w porównaniu do obecnych czasów.
Oj, nie byłbym tego taki pewien. Jak dla mnie "wszedł do przedsionka", ale wybiegł stamtąd, bo zwyczajnie pękł. A że zobaczył wystarczająco dużo, to się załatwił wiertarką.
Sory, że zabrzmi to nieco obcesowo, ale humanista inaczej zrozumie ten film, a inaczej człowiek o analitycznym podejściu do świata. A już zupełnie wgniata w krzesło, jak oglądający jest naukowcem :). Doskonale przedstawiony jest tutaj genialny styl myślenia, dostępny garstce ludzi na świecie. Jak dla mnie, trzeba "czaić" klimaty ścisłowców, aby móc docenić wszystkie walory tego filmu.
pozdrawiam
"A już zupełnie wgniata w krzesło, jak oglądający jest naukowcem :)"
No na pewno. Pewno taki naukowiec będzie miał z tego niezłą polewę.
Uważam, że film jest o tyle ciekawy gdyż jest po prostu inny. Bardzo mi odpowiada jego tematyka. I nie potrzeba do niego żadnych szczególnych matematycznych uzdolnień. Po jego zobaczeniu można pokusić się o zorumienie faktycznego stanu rzeczy na świecie. Uważam, że w przyrodzie wszystko jest poukładane i logicznie opisane za pomocą wzorów za równo matematycznych jak i fizycznych. Wymaga to jednak znajomości obydwu dziedzin, a wtedy wszystko można ułożyć w spójną logiczną całość. Wszystko jest ze sobą sensownie powiązane.
Takie filmy powodują, że zaraz mam ochotę sięgać po masę książek matematycznych i uzupełniać swoją wiedzę.
I jeszcze pragnę zacytować jakże trafne słowa Kolegi Durbghasha:
'na pytanie, z czego powstaje świat i co jest zasadniczym jego czynnikiem (...) odpowiadali: liczba'
liczby są tu jakby strukturą smaczkiem w filmie. można sie bawić w poszukiwania czy wszystko jest poprawne, ale jest to tylko jeden z wymiarów tego filmu- bardzo wciągający ludzi obeznanych w tym temacie. ale żeby wychwycić wszystkie płaszczyzny w których dzieje się cały film trzeba mieć obszerną wiedzę. choćby dobrze kombinować w symbolice bo to kolejny smaczek. film jest naprawdę w zarówno głębokim jak i obszernym studium i tu można mówić np o geniuszu, chorobie psychicznej, przestrodze przed pychą ludzką, a zarazem głupotą... wszystko spaja z jednej strony pytanie metafizyczne czym jest rzeczywistość- bóg, z drugiej egzystencjalne o sens naszego istnienia i czy sensem tym jest poszukiwanie odpowiedzi na te pytania. można się pokusić o stwierdzenie iż ludzie patrzący tylko w ścisły sposób, co prawda będą mieli niezły ubaw ale stracą przesłanie, z drugiej strony biorąc można pominąć kunszt i precyzję reżysera. tak czy owak 10 nie dam bo musiałbym zagłębić się w liczby by to stwierdzić i zakończenie trochę banalne w porównaniu do ciężaru całej wymowy.
To chyba bardziej kabała niż matematyka. Zresztą poszukaj sobie dyskusji na temat: co za bzdury, pi jest niewymierne i do tego przestępne! Jest na to dowód. Mnóstwo dowodów!
Ja w filmie nie widzę Boga.
Sama koncepcja zakończenia wynika z rozmów które max przeprowadzał z Salem przy partyjce GO.
Aby film do końca zrozumieć, trzeba posiadać obszerną wiedzę nie tylko z zakresu matematyki ale równiez filozofii.
Pi w jego głowie? nie tylko......
Wszytko co nas otacza ma w sobie prawidłowość zbudowaną z liczby PI.
Pełne uznaie dla autorów filmu i oczywiście ocena 10
Arcydzieło
P.S. Kiedy wreszcie zostanie wprowadzony przedmiot Logika do szkół średnich?
Matematyka i inne nauki ścisłe podobnie jak humanistyczne są wytworem człowieka, poczytajcie sobie Nietzschego, Rorty'ego i innych myślicieli XX wieku, chyba że jesteście wyznawcami boga lub szatana wtedy nie ma o czym gadać bo i tak wiecie swoje, film jest właśnie dla wyznawców religijnych bo stoją na równi z wyznawcami Nauki, Prawdy !!! Dlatego Max wwierca się w swoją głowę, nie odnalazł sensu, wzoru istnienia tylko swój obłęd.
Prawidłowości istniejące w przyrodzie nie są wytworem człowieka.
Sposób ich opisu owszem.
Aby o tym wiedzieć nie trzeba czytać myślicieli XX w.... Myślę ze Ci z IV w p.n.e. wystarczą
Ale ja nie mówiłam nic nie mówiłam o prawidłowościach natury, czytaj uważnie, napisane jest matematyka, nauki ścisłe, humanistyka - czyli sposób opisu!!! I niestety trzeba czytać własnie współczesnych nam również... Nie wystarczy odbębnić czegoś tam i już, cały czas trzeba być na bieżąco.
NIE, MOIM ZDANIEM WYRAŹNIE WIDAĆ, ŻE PODCZAS HALUCYNACJI W BIAŁYM POKOJU, DOŚWIADCZA RÓWNIEŻ HALUCYNACJI ZWIĄZANYCH ZE SWOJA SĄSIADKĄ, BÓG, BO BOHATER BYŁ W CZYMŚ CO WYGLĄDA NA PRZEDSIONEK NIEBA, DOŚWIADCZA BOHATERA TYM, co jest dla niego najcenniejsze, czyli wizją miłości; ten filmowy bóg jest oczywiście bogiem przynajmniej starotestamentowym, bo żydzi mieli dobry trop; Max znalazł imię boga, imię to było przepisem na kontrolę nad światem, to nie był obłęd, w sumie, według mnie musiał umrzeć, jeżeli chciał zobaczyć boga ble ble ble....
No tak tylko liczby naturalne stworzył dobry Pan Bóg, resztę wymyślili źli ludzie :)
Po za tym wątpię, czy dojdzie coś do fanatycznego czciciela teorii Nietzschego.
I nie rozumiem do czego bijesz. Chodzi ci o to, że język matematyki, fizyki został stworzony? No proszę, przecież to oczywiste.
nic nie jest oczywiste, obłędu nie oceniam pejoratywnie wręcz przeciwnie a o bogu nic nie wiem
przy takim rozumieniu nie ma czego oceniać, obłęd nie istnieje, bo nie istnieją naturalne i odgórne jego wyznaczniki, ale przy takim pojmowaniu świata nadal siedzieli byśmy na drzewach i jedli banany.
hmmm zależy co się ma na myśli mówiąc 'obłęd', w zasadzie nie można tego potraktować jako diagnozy, żaden lekarz nie stwierdzi: 'a więc jest pan/pani szaleńcem', niemniej kulturowe wyznaczniki tego zjawiska istnieją, a co do 'rozumienia' to poza jego pozytywnymi aspektami są też negatywne, zresztą z 'prawdą' jest tak że jest 'twoja prawda', 'moja prawda' i 'gówno prawda'. Cywilizacja którą zdajesz się chwalić ma też swoje beznadziejne oblicze i czasami wolałabym siedzieć na drzewie wpieprzać banany.
Wszytko ma wady. Ja jednak lubię mój komputer i moją zmywarkę, i jestem zdania, że większość problmów wymyślamy sobie sami. Mamy nawet od tego naukowców.
dziękuję ...taką informację można znaleźć gdziekolwiek, ale aby wiedzieć że Nietzsche to filozof wyprzedzający XIX wiek to trzeba trochę o tym poczytać, posłuchać, postudiować, tzn. przesadziłam, to też można wiedzieć czytając tylko Wikipedię, ja jednak dowiedziałam się tego także z tych wyżej wymiennych doswiadaczeń
Jakie to typowo "Polskie", wytkniesz komuś błąd to on od razu zaczyna na Ciebie najeżdżać i mówi o Tobie tak jakbyś był największym z idiotów, a tej informacji nie znalazłem, ani na Wikipedii, ani na innych tego typu stronach, czytywałem swego czasu Nietzschego, ale skoro czepiasz się o drobiazgi to powinnaś napisać że Nietzsche wyprzedzał swój wiek, a nie w nim tworzył, to dwie różne rzeczy żyć, a wyprzedzać. A to że poczytałaś, posłuchałaś i postudiowałaś wcale nie znaczy, że jesteś mądra i że masz wiedzę. Pozdrawiam.
nie, typowo polskie jest wytykanie komuś błędu i uznawanie że nie można się odwzajemnić. Ja błędu nie popełniłam ty tak. Nie napisałam że tworzył w XX wieku tylko że jest zaliczany do myślicieli XX wieku. To co napisałeś dalej faktycznie nie znaczy, ale inne jeszcze sparawy, o których nie wiesz, znaczą właśnie o tym. Również pozdrawiam
Wwierca sobie w głowę wiertarką, bo nie mógł znieść migren. Nic nikomu nie mówi ostatnia scena? Stracił zdolności matematyczne i był szczęśliwy (już nie miał bólów głowy).
Jako humanista- byłem zachwycony filmem, i macie racje każdy widzi w nim co innego. Sęk w tym, że niektórzy nie widzą nic :P Więcej zobaczą w Transformersach(chociaż na odmóżdżający seans z popcornem w łapie się nadają) i filmach z Segalem :)
Jak najbardziej zgadzam się z tą opinią. Studiuje już 4 rok matematyke i jest dla mnie kolejny powód by ten film wielbić. Naprawde w matematyce ukryte jest coś przez co wszystko dałoby się wytłumaczyć, gdzieś na wszystko jest wzór i to ten film pokauje.
Wątpie, że Max odkrył za czym podążał, wątpie, że odnalazł Boga. Ja ten film zrozumiałem jako zmierzenie się z czymś co jest ponad siły. Mimo całego swojego talentu, wysiłku, nadludzkiej inteligencji i możliwość, NIE był w stanie zrozumieć Boga, zobaczyć go, choć częściowo dotknąć... Okazało się, że lepiej żyć bez tego. I jak wiele filmów, pokazuje on, że człowiek często najszczęśliwszy jest wtedy kiedy jest jak każdy inny.
I tak właśnie zrozumiałem ten film. Nigdy nie znalazł Boga, poprostu uzdrowił się ze swojej paranoji.
matematyka i fizyka maja wiele miejsc gdzie człowiek może doszukiwać się Boga i to prawda, że ktoś kto matematyki (i fizyki!!!!) wyższej nie poznał tego nie zrozumie. Nie chce tu nikomu ubliżać ale taka jest prawda. Trzeba mieć mózg ukierunkowany na pewien sposób spostrzegania rzeczywistości - dlaczego dwie przeciwstawne rzeczy są dosłownie równe niczemu itd.
Takie podejście pomoże w zrozumieniu filmu ale też pozwoli zauważyć kilka błędów ;] Myślę jednak, że główne przesłanie filmu jest zrozumiałe dla każdego kto ma w głowie trochę rozumu :)
Jedna uwaga. Żaden prawdziwy genialny matematyk czy fizyk nie jest człowiekiem religijnym. Jest po prostu za inteligentny, by wierzyć w tego typu bajki co większość społeczeństwa. Nauka nie polega na wierze we wszystkie nadprzyrodzone istoty jakie można sobie wymyśleć. Nauka polega na poznawaniu i opisywaniu faktów.
no nie jestem pewien.. duzo naukowcow mimo scislego umyslu i wielkiej wiedzy wierzy w Boga
Czy może nazwisko Einstein Ci coś mówi? Bo właśnie on twierdził, że im bardziej poznaje świat tym głębiej wierzy, że nie mógł on powstać sam z siebie i ugruntowuje się jego wiara. Ale cóż, może ci wspaniali naukowcy, o których mówisz, są mądrzejsi od takiego głupka - wierzącego Einsteina. "Nie myślę, że z konieczności nauka i religia są naturalnymi oponentami. W rzeczy samej, myślę, że jest bardzo bliski związek między nimi. Co więcej, myślę, że nauka bez religii jest kulawa, i odwrotnie, religia bez nauki jest ślepa. Obie są ważne i powinny współpracować "ręka w rękę"" (nie trzeba szukać daleko - wystarczą google)
moj post nie byl o tym, ze im ktos jest madrzejszy tym mniej wierzy w Boga. Napisalem, ze jedno drugiego wcale nie wyklucza. Wiele naukowcow mysle wlasnie tak jak napisales ale czesc odrzuca jednak wiare z roznych osobistych czy tez naukowych powodow (jak np Pani Sklodowska, ktora uwazala, ze wiara ogranicza nauke)
"Albert Einstein był również zadeklarowanym ateistą. Wierzył w Boga Spinozy (przyrodę, naturę, materię - tzw. panteizm racjonalistyczny), który ujawnia się w harmonii wszechbytu, a nie w Boga, który interesuje się uczynkami każdego człowieka.
Doszedłem - będąc dzieckiem całkowicie niereligijnych (żydowskich) rodziców - do głębokiej religijności, która jednak miała swój nagły koniec w wieku lat dwunastu"
A Einstein? Newton?
Czy byli kiedykolwiek więksi geniusze? Coś ta teoria się sypie...
pozdrawiam
Straszne rzeczy prawisz, widać za mało wiedzy,za mało książek ... A to może być jedynym lekarstwem na takie błędne twierdzenia jakie tu nam wykładasz... Nie można twierdzić takich rzeczy, opierając się jedynie na 'naukowcach' jakiś lansuje akurat telewizja,oglądając jakieś pseudo naukowe programy. Polecam KSIĄŻKI:-) Najwybitniejsi -fizycy, matematycy,filozofowie przyrody,ludzie zajmujący się kosmologią,astronomią widząc jaką rzadkością jest życie w kosmosie,ile stałych fizycznych i innych charakteryzujących Wszechświat wielkości składa się na to że istniejemy, a drobne odchylenia chociaż jednego czynnika - i o żadnym życiu mowy by nie było. Musi istnieć ktoś, kto dobrał,dopasował te stałe. Naukowcy będąc tego świadomymi, wiedzą że taki Byt który wszystko zaprojektował musi istnieć. A jakże inaczej Go nazwiemy, jak nie Bogiem?
Polecam książkę, chociażby ks prof Michała Hellera- "Ewolucja kosmosu i kosmologii"
Czy znasz pojęcie brzytwy Ockhama?
Zgadzam się z wprowadzoną przez niego zasadą
Dlatego twierdze ze ksiądz ani zaden inny kapłan nie moze byc naukowcem.
Oczywiście, że zasada ta jest mi znana. Przy czym, muszę stwierdzić, że to co piszesz jest całkiem od rzeczy. Ale po kolei:
- zasada ta jest reguła metodologiczna, którą posługiwał się Ockham przy rozwiązywaniu zagadnień filozoficznych, dotyczyła ekonomii języka, na celu miała wyjaśnianie zagadnień za pomocą możliwie najmniejszej ilości kroków, dowodów. Tak by przy zawiłych argumentacjach czy wyjaśnianiu nie stracić 'z pola widzenia' tego o co nam naprawdę chodzi, by nie popełnić błędu.
Wilhelm Ockham="Nie zależy mnożyć bytów,i postulować ich tam, gdzie wyjaśnienie zjawisk tego nie zmusza".
- a dlaczego ksiądz nie może być naukowcem:O? Czy wiara sprawia, że ksiądz przestaje używać rozumu, że nie jest już osobą - wolną i świadomą? Z wyżej wymienionej reguły wcale nie wynika że osoba wierząca nie może zajmować się działalnością naukową. Faktycznie twierdził, że teologia to nie nauka,a sprawa wiary jedynie(bowiem wg niego nie można formułować dowodów a priori np na istnienie Boga). Ale pojęcie nauki jest bardzo szerokie, czy zatem można osobie duchownej zabraniać zajmowania się np.chemią,czystą matematyka itd z powodu jej powołania, jeśli w badaniach swych jest obiektywna,krytyczna?
Ok może ja zacytuje inne źródło:
"Brzytwa Ockhama - Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej. W praktyce tłumaczy się to jako: proste rozwiązanie jest najlepsze albo nie wymyślaj nowych czynników jeżeli nie istnieje taka potrzeba, a jeżeli już, to udowodnij najpierw ich istnienie."
Nie ekonomi języka a ekonomii myślenia to są dwa zasadniczo różne pojęcia ;)
Czy w takim razie można udowodnić istnienie boga? Nie
Czy można zaprzeczyć istnieniu boga? Nie
Czy można namacalnie zaobserwować istnienie boga? Nie
Jest on więc czynnikiem odciętym przez brzytwę Ockhama.
Pozostawmy świat aniołów, jednorożców i przyjrzyjmy się prawdziwej naturze zjawisk.
Ksiądz - Naukowiec nie stawia pytań wykluczając istnienie boga. Stawiając takowe siłą rzeczy przestałby być księdzem. Jest więc ograniczony przez dogmaty i przekonania których naukowcy powinni się wyzbyć.
Polecam "Boga Urojonego" Richarda Dawkinsa jako kubeł zimnej wody.
Twoje stałe nie zawsze były takie stałe heheh...
Już same przewidywania odnośnie warunków termodynamicznych panujących po hipotetycznym wielkim wybuchu w porównaniu z dzisiejszym obrazem wszechświata wskazują że wszechświat ewoluuje.
Dąży on od stanu mniej uporządkowanego do bardziej uporządkowanego.
Chyba że według twoich przekonań świat istnieje od kilku tysięcy lat ;)
Ciekaw jestem czy choc jedna osoba pracująca przy tym filmie poznała "wyższą matematykę i fizykę" a jeżeli tak czy była ona potrzebna do zrobienia tego filmu, może obliczali ile słow powinien miec scenariusz bo przecież do takich spraw sie ją wykorzystuje na codzień. A to że ktoś ma taką czy innę interpetacje filmu i czy tak go zrozumial czy inaczej to jego sprawa i kazdy ma racje. Film zrobiony jest tak że każdy w nim coś zobaczy, nawet jeżeli zobaczy szajs i pustke to film zostanie mu w głowie. Interpretacji jest wiele i kazda jest dobra. I matematyk i humanista a nawet ksiądź czy hudraulik znajdzie coś w tym filmie. Każdy coś znajdzie i każdy będzie miał racje, więc bez wstawek typu nie zrozumiesz filmu bo nie znasz matmy. Nie zrozumiem twojej interpretacji bo nie interesuje sie wyższą matematykę - to już prędzej, ale nie o to chodziło.