Właśnie skończyłam oglądać. Nie jest to raczej film, do którego będę wiele razy wracać, ale jest na swój sposób magiczny. Dla mnie, jako miłośniczki historii, podróży morskich i innych kultur był to naprawdę ciekawy obraz. Może trochę przegadany, może komuś wydać się kosmicznie nudny.
Dla mnie jest to kino drogi, choć może trochę nietypowe i pokazane w nieco inny niż zwykle sposób. Zakończenie wytrąciło mnie z równowagi (po ponag godzinie spokoju), ale wydaje mi się, że świetnie podsumowuje ono "drugie dno" filmu, jeżeli mogę tak to nazwać. Właśnie to, co spotkało wszystkie kultury, o których Rosa Maria opowiadała córce. No i lalka... Jak na wspomnianej w jednej z opowieści wojnie w obronie tego, co kochamy.
Złapał mnie nostalgiczny nastrój. Mocne 7/10
Jakby dialogi były na przyzwoitym poziomie, to mógłby się w całości toczyć przy kapitańskim stoliku. Mina Malkovicha w ostatniej scenie jakby zdaje się mówić "Co myśmy nakręcili? O jaka piękna katastrofa...".
Jestem świeżo po obejrzeniu filmu i... końcówka rzeczywiście zamurowała mnie!
Poza tym też podobał mi się film z wielu względów. Bogata i na swój sposób z zainteresowaniem opowiedziana i pokazana historia... świata, bardzo interesujące i dobitne rozmowy przy stolikach.
No i... ta końcówka, która też ma swoją wymowę.
Rzeczywiście... słowa Eleny o jej języku to prawda. Dopiero przy okazji filmu dotarło to do mnie.
[świetnie podsumowuje ono "drugie dno" filmu]
z całej Twej wypowiedzi zgadzam się tylko ze słowem "dno" :)