Fakt: Grzegorz Galasiński po przeszczepie twarzy mieszka w wiosce Niemil. Cała wioska mu pomaga, sołtys, proboszcz. Fikcja: Szumowska robi film o tym, że mała polska wioska wyżywa się na mężczyźnie po przeszczepie twarzy. Efekt: Srebrne Lwy w Berlinie.
Jedno pytanie na koniec:
Ów film mógłby równie dobrze opowiadać historię czarnoskórego prezydenta USA, który po przeszczepie twarzy nabywa nadludzkich zdolności i dzięki temu w momencie wybuchu wojny atomowej ratuje świat przed zagładą i swobodnie reklamować się jako "inspirowany prawdziwą historią", bo "punktem wyjścia" w nim jest przeszczep twarzy?
Chodziło mi o Twoje zdanie. Czy Ty byś był gotów uznać taki film za "inspirowany" i czy nie czułbyś się oszukany?
Wiesz, to zależy... Jak widzę ty i kolega Poprawiacz_napisowy rozumiecie "inspirację" jako "pewną wierność faktom", a to przecież nie o to się rozchodzi. Jeżeli scenarzysta tego filmu o czarnoskórym prezydencie rzeczywiście wpadłby na pomysł przeszczepu twarzy będąc pod wrażeniem historii o "historycznym ppierwszym udanym przeszczepie twarzy", czyli (słowo-klucz :)) zainspirował by się tym, to niby dlaczego miałbym czuć się oszukany? I przez kogo? Przez fakty?
Weźmy film "Room", przywoływany tu już nieraz przeze mnie. Ten film jest, jak wiadomo, zainspirowany sprawą Josefa Fritzla, a dokładniej: książka na podstawie której powstał scenariusz była zainspirowana tą sprawą (autorka książki jest jednocześnie autorką scenariusza). Fakt, że owa książka jest ową sprawą zainspirowana nie wynika jednak przecież z tego, że jest do niej, do pewnego momentu, podobna, prawda? Fakt inspiracji wynika z tego, że autorka książki - Emma Donoghue - wpadła na jej pomysł po przeczytaniu lub usłyszeniu o sprawie Fritzla, o czym mówiła w wywiadach... Gdyby zaś pani Donoghue wpadła na pomysł tej książki "sama z siebie", wówczas inspiracji by nie było, nawet jeśli książka byłaby taka sama co do literki... Mam nadzieję, że jasno to ująłem.
Ja rozumiem o co Tobie chodzi. Przeczytałem całą Waszą rozmowę.
Tak na prawdę każdy autor mógłby się lansować tym, że "zainspirowała go prawdziwa historia" - na przykład widząc zderzenie dwóch dzieciaków na rowerach nakręcić film o meteorze spadającym na Ziemię.
Jak możesz zobaczyć po komentarzach, większość osób interpretuje taki zapis jako jakąś tam wierność faktom. Jesteś jednym z nielicznych, którzy w tej kwestii trzymają się zawzięcie "litery prawa". Na ile prawdziwie, a na ile z innych Tobie znanych powodów to mogę jedynie spekulować.
Uważam, że powinno się piętnować nieuczciwe praktyki handlowe, a ta moim zdaniem (i jak widać nie tylko) pod taką podpada. Przepisy (definicja) przepisami, a etyka etyką.
Oczywiście ów problem dotyczy jedynie miernych scenarzystów, bo jakoś nie kojarzę, żeby taki Smarzowski podpisywał "Wołyń" jako "zainspirowany prawdziwą historią".
Cóż, nierzadko już byłem w znacznej mniejszości, a potem i tak wychodziło na moje :) Skoro moje trzymanie się definicji "inspiracji" nazwałeś trzymaniem się "litery prawa", to może takie pytanie: czy jeśli ktoś złamie prawo, to usprawiedliwieniem może być to, że on to prawo inaczej rozumiał? Czy nie powinno się go karać, bo on nie rozumiał, że to co robi jest łamaniem prawa? Czy też jednak "Twarde prawo, lecz prawo"? A fakt faktem wiele paragrafów w naszym prawie jest niejednoznacznych...
Panie ale tamte filmy sa i ludziach różnych,kazdy ma swoja historię,jest miejsce na żart,na kibicowanie nawer tym co nas wkurzaja,jest wielostronnosc widzenia. Bez porównania
A propos mozna tu pani Szumowskiej wspomniec cytat,"miałeś chamie zloty róg"...jakiż ciekawy film oo czlowieku moglby powstac na bazie prawdziwej historii
"Inspirację filmu stanowi tylko owa operacja twarzy."
Bzdura. Znowu nie masz pojęcia o czym piszesz, starasz się tylko za wszelką cenę podporządkować swoją lewacką wizję świata do otaczającej Cię rzeczywistości. Ludzie wykładają Ci czarno na białym logikę pewnych zdarzeń a ty dalej w imię swojego spaczonego światopoglądu bronisz rzeczy, które są nie do obronienia.
Wracając do twojej wypowiedzi. Otóż wesoły kolego inspirację filmu stanowi cała historia Galasińskiego, ta perfidna manipulatorka i oszustka Szumowska udała się do p. Grzegorza, żeby przeprowadzić wywiad środowiskowy. To, czego się dowiedziała zupełnie nie pasowało do jej chorej i lewackiej wizji świata, więc poszła najprostszej linii oporu i zmieniła tę całą historyjkę dokładnie tak, jak sobie świat porządkowuje upośledzona lewica. Zły ksiądz, nienawistni Polacy, strach przed innością. Czary Mary i Srebrny Lew u Niemca, który nas poucza jak mamy myśleć i co czuć (przy okazji znowu wychodzi twoja indolencja, Grand Prix Berlinale nazywany jest oficjalnie Srebrnym Lwem - taki znawca festiwalowych filmów a potyka się na najprostszych rzeczach).
Na miejscu p. Grzegorza podałbym tę antypolską a jednocześnie bardzo kiepską reżyserkę do sądu za jawne przekłamanie i tę rzekomą "inspirację prawdziwą historią" a odszkodowanie przeznaczył na instytut transplantologii. Myślę, że znaleźli by się prawnicy pro bono.
Nie wystawiam ocen przed seansem ale tutaj leci soczysta i w pełni zasłużona jedyneczka. Co ciekawe nawet polscy krytycy piejący nad filmami o lewicowym profilu zbesztali tę pseudo-produkcję. Myślę, że po raz kolejny niepotrzebnie próbujesz bronić czegoś co już dawno poległo.
Nie... Ty piszesz bzdury, krótko mówiąc.
"Marta Bałaga: Zabieg przeszczepu twarzy przeprowadzono w Polsce naprawdę. Czy Grzegorz Galasiński miał problem z tym, że w jakimś stopniu zainspirowała was jego historia?
Małgorzata Szumowska: Wręcz przeciwnie – od początku współpracował z nami przy tym filmie. Spotykaliśmy się z nim, rozmawialiśmy. Grzegorz nie chciał opowiadać o swoich trudnościach i na każdym kroku podkreślał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. I rzeczywiście jego historia jest inna niż ta pokazana w filmie, bo wiele osób mu pomogło. Poza tym to nie jest film o nim. To był tylko punkt wyjścia.
Michał Englert: Na początku można było odnieść wrażenie, że Grzegorz rzeczywiście przyjął "maskę". Człowieka, któremu uratowano życie, dając nową twarz, co jest medycznym fenomenem. Jednak przy bliższym poznaniu zobaczyliśmy, że jest to osoba o ogromnej woli walki, która mimo wszelkich przeciwności losu prze do przodu. I jest w tym świadomy, pokorny i bardzo wytrwały. Jak się dowiedzieliśmy, w przypadku transplantacji największą przeszkodę zwykle stanowi właśnie psychika. Siła Grzegorza bardzo pasowała nam do koncepcji głównego bohatera.
Poza tym zależało nam na tym, aby wszystko, co pokazujemy w filmie, było wiarygodne. Grzegorz udostępnił nam dokumentację swojej długiej rehabilitacji, co bardzo pomogło nam, a szczególnie Waldemarowi Pokromskiemu [odpowiedzialnemu za charakteryzację], odtworzyć wybrane przez nas etapy po operacji. Dla Małgośki ważne również było, żeby widz mógł polubić bohatera, który nie jest odrażający."
Całość wywiadu tutaj:
https://kultura.onet.pl/film/wywiady-i-artykuly/malgorzata-szumowska-wole-sie-sm iac-niz-rozdzierac-szaty-wywiad/m55s01f
I nie, w Berlinie nie są przyznawane Srebrne Lwy, ani żadne inne, z tej prostej przyczyny, że przyznawane są tam Niedźwiedzie - Srebrne i Złote, a także bodajże jeden Kryształowy, ale to w pobocznej sekcji, nie w konkursie głównym. Panie nieznawca...
I ja bynajmniej nie bronię jakości tego filmu, bo go jeszcze nie widziałem i nigdy nie upadnę tak nisko, by oceniać film przed obejrzeniem. Bronię, uderzając w patos, wolności artystycznej - czegoś, czego ludkowie tacy jak ty nienawidzą od zarania dziejów...
Tu nie chodzi o poglądy mniejszościowe czy większościowe, bo definicja jaka jest taka jest i w związku z tym na pewno byście oboje wygrali sprawę w sądzie jeżeli ktoś by Wam zarzucił mijanie się z prawdą. Chodzi mi o to, że odbiór społeczny takiego przekazu, że "zainspirowane..." też jest jaki jest. Prawo jest dla ludzi i pod ludzi powinno być robione (można je przecież dowolnie zmieniać), więc powinno się zmienić definicję, aby tacy ludzie jak Pani Gosia nie mogli manipulować widzami, żeby sobie nabić oglądalność. Myślę, że nie jest aż taką idiotką, żeby nie zdawać sobie sprawy jak taki podpis zostanie odebrany. Moim zdaniem świadczy to jedynie o jej marności, że takimi tanimi trikami musi zwabiać publikę na swój film. A jeżeli my-społeczeństwo będziemy dawali przyzwolenie to każdy idiota o każdym filmie będzie pisać, że "oparty na faktach" albo "zainspirowany prawdziwą historią".
Osobiście wolałbym móc zaufać ludziom, którzy podają mi filmy z takimi podpisami, że obejrzę autentyczną historię. Może lekko podkoloryzowaną, z dodanymi wątkami, ale trzymającą się w swej głównej osi prawdy. Nie chciałbym musieć przed każdym takim dziełem sprawdzać czy to rzeczywiście prawda co będę oglądał czy może jakie science-fiction urojone w głowie scenarzystki.
Jak już pisałem w rozmowie z kolega Poprawiaczem, zdaję sobie sprawę, że taki odbiór może być, a raczej na pewno w jakimś stopniu będzie, a raczej... Już jest :) I jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że o taki odbiór chodziło, to być marketing, waćpanie. Nie twierdzę, że to dobrze, ale... Właściwie możesz podziękować pani Małgorzacie, że uczuliła cię na kwestię "ograniczonego zaufania", jakie każdy konsument powinien mieć :) "Prawo jest dla ludzi i pod ludzi powinno być robione" - idealista z ciebie :) Pewnie, tak by było najlepiej, ale gdyby tak było, to prawnicy staliby się wymarłym zawodem :) "Moim zdaniem świadczy to jedynie o jej marności, że takimi tanimi trikami musi zwabiać publikę na swój film" - OK, ale skąd pewność, że ten zwiastun, reklamy itp. to jej pomysł, a nie jakichś speców od marketingu? Szczerze mówiąc nie wiem jak dokładnie to działa, ale nie wydaje mi się, by zwiastuny filmów robili ich reżyserzy... "trzymającą się w swej głównej osi prawdy" - a czym jest ta "główna oś prawdy"? W którym miejscu się ona kończy? Coś mi się wydaje, że dla każdego może się kończyć gdzie indziej...
Oglądałeś film "Tora, tora, tora"? Zastosowano tam ten sam "marketingowy trik" - "historia oparta na faktach". Zauważasz różnicę?
" Właściwie możesz podziękować pani Małgorzacie, że uczuliła cię na kwestię "ograniczonego zaufania", jakie każdy konsument powinien mieć :) "
OK,, to jest zrozumiałe, podobnie jak handlarze kradzionych samochodów uczulają na kwestię ograniczonego zaufania.
Wielkie pokłony i szacunek dla uzytkownika " Online
Poprawiacz_napisowy" za zdrowy rozsądek zgodny także i z moją tradycją .
Jednocześnie wyrazy współczucia dla użytkownika "
Sqrchybyk " który albo postradał zmysły i zgubił umysł albo jest płatnym agentem która ma tak pisać jak mu każą byle tylko siać zamęt i zamieszanie w głowach ludzi.
Widzę, że wykazałeś mnóstwo cierpliwości wobec adwersarzy, ale gdy niejaka Dzida_86 wyjechała z tak debilnym atakiem:
"Bzdura. Znowu nie masz pojęcia o czym piszesz, starasz się tylko za wszelką cenę podporządkować swoją lewacką wizję świata do otaczającej Cię rzeczywistości."
to trzeba przyznać, że to wyjątkowo tępa dzida.
Jak każde bezmózgie prawactwo w każdym dopatruje się "lewactwa", cokolwiek to w ich mniemaniu znaczy.
Prawactwo lewactwo wszyscy są rozgrywani, dymani po trzykroć, więc jakie ma znaczenie ktora opcja i światopogląd, to jest sztuczna inteligencja nic więcej.
Wydaje mi się że jeśli film jest inspirowany jakąś historią to nie powinien jej kompletnie wypaczać.
Ale co rozumieć przez "kompletne wypaczenie"? Ktoś może powiedzieć, że taki "Room" kompletnie wypacza historię Fritzla, bo akcja nie dzieje się w Austrii...
Co znaczy kompletne wypaczenie?
Np. robimy film wojenny "inspirowany" w którym Żydzi mieszkający w gettach polują na nazistów i robią im Katyń.
No to chyba najpierw trzeba sprawdzić w słowniku co to znaczy „zainspirować się”
to sprawdzaj jeśli nie wiesz, tak zwanym drobnym drukiem na rożnego rodzaju umowach, też jest wszystko tip top pod względem formalnym, ale ja tu o etyce mówię
Twój przyjaciel ma wypadek. Jest ciężko ranny. Ty cały czas go wspierasz. Stoisz przy nim. Poświęcasz swój czas i pieniądze, by mu pomoc. Dzięki czemu wraca do zdrowia.
Przychodzi do was reżyser i mówi, że nakręci o was film.
Idziecie zadowoleni do kina na tan film a tam... Zaraz po wypadku odwracasz się od przyjaciela. Stajesz się jego największym wrogiem. Pozaświecasz czas i pieniądze, by mu szkodzić i by uniemożliwić mu powód do zdrowia.
Wychodźcie z kumplem z tego filmu szczęśliwi. W końcu "to tylko film luźno nawiązujący", prawda?
Jednak ta "inspiracja" jest wyjątkowa ponieważ dzieje się w Polsce gdzie 5 lat temu przeprowadzono pierwszy przeszczep twarzy p. Grzegorzowi. Wcześniej podobnego precedensu w Polsce nie było, a jeżeli był to pierwszy taki przypadek i cała społeczność mocno wspierała p. Grzegorza, mówiąc prościej stanęła na wysokości zadania i okazała sumienie to pytanie brzmi: Jaki cel ma ukazywanie Polaków w krzywym zwierciadle, skoro historia pokazała, że Polacy wiedzą w jaki sposób powinni się zachowywać w podobnej sytuacji.
To nie jest film w stylu "Dom zły", "Drogówka", "Wesele" gdzie ukazane są nasze przerysowane słabości i styl bycia o których każdy wie.
Tutaj mamy zderzenie z ludzkim nieszczęściem i pokazana słabość Polaków w stosunku do "inności człowieka po wypadku" - w miejscu gdzie tej słabości niema.
Porównując z ostatnio gorącym tematem:
To jest walnięcie w twarz wszystkich Polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata za ratowanie Żydów, mówiąc, że Polacy to żydożercy gorsi od Nazistów, mordujący Żydów zbiegłych z gett, a antysemityzm wypijają z mlekiem matki.
To niech pani rezyser nie kaze reklamowac tego filmu "OPARTA NA FAKTACH/PRAWDZIWYCH WYDARZENIACH", bo to klamstwo.
Wybacz, że wchodzę Ci między tryby zdartej płyty, ale czy "ale ona się tylko na tym wzorowała" sprawia, że sprawy nie ma? Chyba nie... Poza tym który to raz bronisz kazuistyką kino "artystyczne"? Wrzuć na luz...
Faktyczna historia pewnie wg reżyserki nie dawała podstaw do dobrego melodramatu. Ale też przy okazji widzowie poznają jak było naprawdę.
Z tego mógłby powstać dokument, ale tu nie było konfliktu, aby robić z tego fabułę. Jeśli dobrze rozumiem to fakty wyglądają tak, że człowiek miał wypadek, potrzebował pomocy i mu jej udzielili.
Problem jest jeszcze inny - w takim wypadku Pan Grzegorz nie byłby głównym bohaterem w swojej historii. Fabuła musiałaby się skupiać na postaciach pobocznych i wyzwaniu przed którym oni stanęli, by móc pomagać.
Zapewne.
Dobrze wiedzieć jak to wyglądało naprawdę, ale też jestem ciekawa wizji reżyserki. Szkoda, że premiera dopiero za miesiąc!
Coś tam słyszałem o tej historii, ale film jak najbardziej zobaczę. I jestem pewien, że gdyby Szumowska trzymała się faktów, to i tak byłaby nagroda, ale film nie miałby takiego ładunku emocjonalnego.
Z opisu filmu wynika jasno jedno: to nie jest film o tej operacji... Owa operacja jest jedynie punktem wyjścia do historii na inny temat.
Cześć Sqrchybyk. Rak ogólnie napiszę tylko, że bardzo podoba mi się sposób, w jaki prowadziłeś tutaj dyskusję. Gratuluję! :)
Ot paszkwil na miarę lewicujących elit. Podobnie jak Pokłosie czy Pokot, skrojone pod ich gusta. Na naszych oczach wyrasta nowy gatunek, kino festiwalowe. I pomyśleć, że kiedyś artyzm polegał na wychodzeniu przed szereg, a teraz to asekuranckie pisanie scenariusza pod tezę...
Bo napis w zwiastunie głosi "film inspirowany prawdziwą historią", a fabuła to odwrócenie do góry nogami sprawy pierwszego przeszczepu w Polsce? I największymi ksenofobami zrobiono tych, którzy najbardziej mu pomogli?
Przekonanie graniczące z pewnością - gdyby nie było w zwiastunie tej treści, też wszyscy by się tego przyczepili, bo skojarzenie jest oczywiste.
Inspirowany, a nie na faktach. Nie mam ochoty łamać długopisów po to, by o semantykę się spierać.
"Przekonanie graniczące z pewnością - gdyby nie było w zwiastunie tej treści, też wszyscy by się tego przyczepili, bo skojarzenie jest oczywiste."
A gdyby babcia miała wąsy to byłaby dziadkiem.
"Inspirowany, a nie na faktach. Nie mam ochoty łamać długopisów po to, by o semantykę się spierać."
I o to mam pretensje. Niby inspiracja, a tak naprawdę wyszło narzędzie w dyskursie politycznym. Wszystko wywrócone do góry d... byleby pasowało pod tezę.
Czepiacie się tej twarzy, a równie dobrze mogłaby być to jakaś np. choroba psychiczna, wykluczająca ze społeczeństwa. Ta twarz to metafora, a nie po prostu historyjka o pierwszym przeszczepie.
Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj jeszcze by nie było, a dzisiaj już by był? To Wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może Wasza matka!
Innymi słowy... wybacz, ale Twoja erystyka mnie nie rusza. Ja chcę i będę dyskutować o tym co jest, a nie o tym co by było gdyby nie było tego co jest. A jest to, że Szumowska jawnie powołuje się na tamtą historię, chociaż jedyne co się zgadza to fakt, że chodzi w niej o przeszczep twarzy, a cała reszta została wywrócona do góry nogami.
Oczywiście, fabuła mogła być osadzona na pokładzie promu kosmicznego, a bohater mógł cierpieć na anatidefobię, ale... tak nie jest. A Twoje próby przedyskutowania tego tego nie zmienią. Fabuła to nie konstrukt społeczny ;) Cóż... Sokal miał rację :P
Jest, co jest, ale służy czemu innemu. I to zdaje Cię wcale nie obchodzić. Głupia wstawka o inspiracji i całe rzesze drżą z oburzenia, dyskwalifikując cały film i jego przekaz.
Odnoszę wrażenie, że to zazwyczaj jest "prawda" na zamówienie, która w imię pewnych idei dobrze, aby stała się prawdą.