Wczoraj podawaliśmy, że Disney zorganizował pokazy testowe
"Łotra Jeden", które nie zakończyły się zgodnie z oczekiwaniami studia. Z tego też powodu zdecydowano się na realizację zakrojonych na szeroką skalę dokrętek. Dziś znamy więcej szczegółów dotyczących kulis tej decyzji.
Jak wynika z informacji, do których dotarł portal The Hollywood Reporter,
"Łotr Jeden. Gwiezdne wojny – historie" nie był wcale pokazywany testowej publiczności. Film został zaprezentowany jedynie kierownictwu wytwórni Disneya i producentom odpowiedzialnym za widowisko. To oni uznali, że obraz
Garetha Edwardsa nie spełnia oczekiwań.
Chodzi przede wszystkim o to, że zdaniem szefów Disneya
"Łotr Jeden" powinien funkcjonować jako prequel
"Nowej Nadziei". Wynika to z prostego faktu: akcja
"Łotra Jeden" kończy się dosłownie 10 minut przed rozpoczęciem się akcji oryginalnych
"Gwiezdnych wojen".
Tymczasem wersja
Edwardsa nie wygląda jak kino nowej przygody. Jest filmem – zadaniem decydentów Disneya – zbyt poważnym i przypomina raczej widowisko wojenne. Dlatego też dokrętki, które rozpoczną się w połowie czerwca, mają zmienić ton i uczynić z całości rzecz bliską duchowi
"Nowej nadziei".
The Hollywood Reporter sugeruje również, choć podkreśla, że oficjalnie nie ma w tej sprawie decyzji, że na planie dokrętek pojawi się
Alden Ehrenreich. Dzięki temu młody Han Solo mógłby zostać widzom przedstawiony już teraz, zanim zobaczymy go w jego własnym widowisko. Wydaje się, że szefowie Disneya chcą powtórzyć patent, który doskonale sprawdził się w przypadku Spider-Mana i jego występu w
"Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów".