"Uciekając z naszego kraju, stracił prawo do takich próśb" - skwitował Prokurat Generalny Los Angeles wiadomość o
Romana Polańskiego do Stanów Zjednoczonych. Przypomnijmy, że prośba dotyczy gwarancji, iż twórca nie zostanie aresztowany i osadzony w więzieniu, kiedy postawi stopę w amerykańskim sądzie. "To kolejna sytuacja, w której próbuje nam dyktować warunki i zapewnić sobie bezwzględne bezpieczeństwo, nie ponosić żadnego ryzyka" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu.
Getty Images © Adam Nurkiewicz
Stanowisko prokuratury pojawiło się na dosłownie parę dni przez planowanym przesłuchaniem
Polańskiego przed sądem w sprawie jego przyjazdu do Ameryki. Reżyser chce wrócić do USA celem odwiedzenia grobu swojej żony,
Sharon Tate, która w 1969 roku, w ósmym miesiącu ciąży, została zamordowana przez członków sekty Charlesa Mansona. Planuje też wraz ze swoim prawnikiem zakończyć ciągnącą się dekadami sprawę o gwałt.
Adwokat
Polańskiego, Harald Braun, planuje udowodnić, że utajnione zapisy zeznań prokuratora zawierają warunki pierwszej ugody, zawartej w 1977 roku pomiędzy prokuraturą a reżyserem. I że
Polański nie ponosi winy za ich złamanie. W tym celu negocjuje kolejną ugodę, której celem byłoby zapewnienie klientowi możliwości bezpiecznego odwiedzenia Stanów Zjednoczonych i wzięcia udziału w przesłuchaniu.
Według słów Brauna
Polański spędził 42 (z orzeczonych 90) dni w zakładzie karnym - tak jak stanowiła ugoda. Otrzymał jednak informację, że sędzia nie dotrzyma warunków porozumienia i planuje dla niego 50-letni pobyt w więzieniu. Stąd wzięła się decyzja o ucieczce. W swojej obronie powołuje się również na wyrok polskiego sądu, który nie wyraził zgody na ekstradycję reżysera.