William Friedkin nie żyje. Przypominamy jego najlepsze filmy

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/William+Friedkin%3A+%22Francuski+%C5%82%C4%85cznik%22+%22Egzorcysta%22+%22Cena+strachu%22+Top+najlepszych+film%C3%B3w-151697
William Friedkin nie żyje. Przypominamy jego najlepsze filmy
Wczoraj świat obiegła informacja o śmierci Williama Friedkina, twórcy jednego z najwybitniejszych horrorów w historii kina (a jesteśmy przekonani, że jest wśród Was wiele osób, które uważają, że wręcz najwybitniejszego). Jego "Egzorcysta" z 1973 roku z całą pewnością pozostaje do dziś niedoścignionym wzorem horroru satanistycznego, a liczne niefortunne, owiane już legendą zdarzenia, do jakich dochodziło podczas realizacji filmu, sprawiają, że film wykracza daleko poza kinowe doświadczenie. W dorobku reżysera znajdziemy więcej niezapomnianych produkcji, włącznie z nagrodzonym pięcioma Oscarami kryminałem "Francuski łącznik", który zapoczątkował jego światową karierę. 

By uczcić pamięć o twórcy "Ceny strachu", "Dwunastu gniewnych ludzi" i "Zabójczego Joe", przejrzeliśmy całą jego filmografię i wybraliśmy najbardziej pamiętne dzieła. Poniżej znajdziecie nasz subiektywny ranking najlepszych filmów Williama Friedkina. Dajcie znać, które z nich oceniacie najwyżej. 

William Friedkin – najlepsze filmy



W 2011 roku w wieku 76 lat William Friedkin powrócił do kin z jednym z bardziej prowokujących dzieł w całej karierze. Reżyser odmówił ocenzurowania filmu, w związku z czym w Stanach Zjednoczonych otrzymał on najwyższą możliwą kategorię wiekową – NC-17. "Zabójczy Joe" – ekranizacja głośnej sztuki teatralnej Tracy'ego Lettsa ("Sierpień w hrabstwie Osage") – to smoliście czarna komedia wypełniona po brzegi przemocą i perwersją. Tytułowym bohaterem filmu jest zły do szpiku kości policjant, który po godzinach dorabia do pensji jako płatny morderca. Pewnego dnia do stróża bezprawia zgłasza się podrzędny diler narkotykowy. Klient chce, by Joe zabił dla niego jego matkę, której polisę ubezpieczeniową zamierza wykorzystać do spłaty długów. Więcej zdradzać nie zamierzamy. Przygotujcie się na potężną dawkę cynizmu i aktorski koncert, w którym prym wiedzie wyborny Matthew McConaughey


"Cruising" – po polsku: "Zadanie specjalne" – to cokolwiek kontrowersyjna pozycja w filmografii Williama Friedkina. Bohaterem filmu jest Steve Burns (Al Pacino), policjant na tropie mordercy grasującego w gejowskim środowisku Nowego Jorku. W toku śledztwa podszywający się pod homoseksualistę gliniarz odkrywa, że jego tożsamość seksualna nie jest tak jednoznaczna, jak dotychczas mu się wydawało. Zdjęcia realizowane w nowojorskich klubach S&M były oprotestowane przez grupy gejowskie, Pacino gra swojego bohatera asekurancko, wbrew scenariuszowi, tak żeby nie było wątpliwości co do jego osobistej orientacji, a intryga jest zawiła i dziurawa, nie sprawdzając się zupełnie jako zagadka kryminalna. "Cruising" broni się jednak jako portret gejowskich subkultury w przeddzień wybuchu epidemii AIDS. Jak wskazywał Michał Oleszczyk, pozostaje też kolejnym po "Francuskim łączniku" czy "Egzorcyście" Friedkinowskim moralitetem, którego bohater zatraca się w swojej profesji, ryzykując zarażenie złem. Film raczej ciekawy niż dobry, ale zdecydowanie pamiętny.


Proszę wstać, sąd idzie! Z dwóch remake'ów żelaznej klasyki kina, telewizyjna wersja "Dwunastu gniewnych ludzi" jest filmem nieco bardziej zachowawczym niż "Cena strachu" i w ostatecznym rozrachunku – odrobinę mniej interesującym. To jednak wciąż kawał fantastycznego, uniwersalnego kina. Friedkin przenosi akcję evergreenu Sidneya Lumeta na zachodnie wybrzeże i uwspółcześnia kontekst społeczny, ale tego, co najważniejsze, nie rusza: to wciąż gęsta od emocji opowieść o winie, moralności, obywatelskich powinnościach i ludzkich słabościach. Scenariusz jest napisany precyzyjnie i z polotem, reżyseria to fachowa robota, z kolei nowa obsada może równać się z oryginalnym składem ławy przysięgłych: Ossie Davis, Courtney B. Vance i nagrodzony Złotym Globem George C. Scott grają role życia, błyszczy również James Gandolfini. Jeśli kraść, to od najlepszych. Jeśli składać hołdy, to tylko największym.


Choć trudno w to uwierzyć, "Chórzyści" pozostają jednym z pierwszych dużych filmów hollywoodzkich, w których homoseksualni bohaterowie byli na pierwszym planie. Ale to nie jedyny powód, dla którego film przetrwał do dziś jako kawał żywego, kipiącego energią kina. Po pierwsze, kapitalny i skromny koncept: jedność czasu i miejsca, kilku bohaterów oraz piętrzące się konflikty. Po drugie, fantastyczna obsada z Leonardem Freyem i Kennethem Nelsonem na czele. Po trzecie, tekst Matta Crowleya wymagający inscenizacyjnej precyzji oraz ponadprzeciętnego wyczucia w pracy z aktorami, słowem – subtelności w operowaniu językiem kina. Dość powiedzieć, że tych talentów nigdy nie można było Friedkinowi odmówić. I pewnie dlatego w konfrontacji z całkiem niezłym remakiem z 2020 roku, to oryginalni "Chórzyści" wciąż wydają się filmem o kilka klas lepszym.


William Friedkin wymieniał "Cenę strachu" Henriego-Georges'a Clouzota jako jeden z filmów, które miały na niego największy wpływ. W 1977 roku na ekrany kin trafiła zrealizowana przez twórcę "Francuskiego łącznika" własna wersja francuskiego klasyka. Niestety w dniu premiery nie spotkała się ona z entuzjastycznym przyjęciem i na lata popadła w niepamięć. A szkoda, bo historia czterech straceńców wiozących przez południowoamerykańską dżunglę śmiertelnie niebezpieczny transport nitrogliceryny wbija w fotel. Znany z doskonałych scen samochodowych pościgów Friedkin tym razem zabiera nas w mozolną wyprawę. Tu bardziej od widowiskowej akcji liczy się napięcie, szybkość zostaje więc zredukowana przez precyzję i umiejętność poruszania się w trudnym terenie. Reżyser doskonale wygrywa też napięcie między bohaterami, którzy mimo dzielących ich różnic muszą znaleźć wspólny język. Obraz zniszczonej ciężarówki, która otoczona przez ściany zieleni powoli przetacza się przez most linowy, na długo pozostaje w pamięci.


Po "Francuskim łączniku" macie ochotę na więcej wyreżyserowanych przez Williama Friedkina pościgów? Koniecznie sięgnijcie po "Żyć i umrzeć w Los Angeles". Znany z serialu "Kryminalne zagadki Las Vegas" William Petersen wciela się w Richarda Chance'a, agenta służb specjalnych zaślepionego żądzą zemsty za śmierć partnera. Bierze na cel odpowiedzialnego za zbrodnię fałszerza – bezwzględnego Erica Mastersa (świetny Willem Dafoe). Ten film trzyma w napięciu do od pierwszej sceny do zaskakującego zwrotu akcji w finale. Oto kwintesencja ejtisowego neonoir: gęsty klimat, niejednoznaczni moralnie bohaterowie i budująca klimat muzyka Wanga Chunga. Czego chcieć więcej?


"Francuski łącznik" ma na koncie pięć Oscarów (za najlepszy film, reżyserię, scenariusz, montaż i rolę pierwszoplanową), renomę jednego z najlepszych dramatów policyjnych w historii oraz sekwencję pościgu samochodowego regularnie umieszczaną w rankingach najbardziej imponujących ekranowych gonitw. Wszystkie laury jak najbardziej zasłużone. Jasne, intryga – pościg za przemytnikami heroiny z Marsylii – jest raczej pretekstowa. Sednem filmu jest jednak faktura i nerw: Friedkin daje niezwykle gęsty, chropawy portret Nowego Jorku, zarazem portretując mozół i jałowość policyjnej pracy. Najważniejszy jest tu jednak główny bohater, czyli Jimmy "Popeye" Doyle. Gene Hackman zrywa z hollywoodzkim stereotypem szlachetnego stróża prawa. Jego Doyle nie jest "cool" w taki sposób, w jaki "cool" był jeszcze chociażby Frank Bullitt z filmu Petera Yatesa. "Popeye" to abnegat, gbur i rasista, który co krok nadużywa przemocy i władzy. Oto gliniarz, którego determinacja graniczy z patologią, prowokując pytanie, gdzie leży granica między dobrem a złem, między policjantem a przestępcą.


Choć od premiery minęło w tym roku równo pięć dekad, ekranizacja powieści Williama Petera Blatty'ego do dziś uważana jest za jeden z bardziej przerażających filmów grozy. Mimo że horrory rzadko bywają doceniane przez szacowne gremium Amerykańskiej Akademii Filmowej, opowieść o księżach (Max von Sydow, Jason Miller) walczących o duszę dziewczynki opętanej przez demona Pazuzu została nominowana do Oscara aż w 10 kategoriach, w tym za najlepszy film roku. Jeśli z kolei uwzględnimy inflację, "Egzorcysta" okaże się najbardziej kasową produkcją z kategorią wiekową R w dziejach X Muzy. W naszym rankingu najstraszniejszych horrorów pisaliśmy o arcydziele Williama Friedkina tak: "Egzorcysta" szokuje nie tyle brutalnością, co nihilistyczną wizją bezradności człowieka wobec nieznanych mu sił. Nawet, gdyby wyciąć z filmu wątek nadprzyrodzony, wciąż robiłby on wrażenie jako dojmująca rodzinna psychodrama.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones