Recenzja filmu

Step Up 2 (2008)
Jon M. Chu
Briana Evigan
Robert Hoffman

When hip hop was young

Zbędna kontynuacja równie niepotrzebnego filmu sprzed dwóch lat. Niegrzeczna dziewczynka ze złej dzielnicy i szkolno – taneczny prymus startują w ulicznym konkursie na najseksowniejsze parkietowe
Zbędna kontynuacja równie niepotrzebnego filmu sprzed dwóch lat. Niegrzeczna dziewczynka ze złej dzielnicy i szkolno – taneczny prymus startują w ulicznym konkursie na najseksowniejsze parkietowe wygibasy. Tytuł wskazuje, że to sequel, ale z oryginałem łączy ten film w zasadzie tylko postać tancerza kreowana (choć to chyba za duże słowo) przez Channinga Tatuma. Poza tym twórcy potraktowali fabułę, delikatnie mówiąc szczątkowo. Tak więc znowu mamy szkołę muzyczną w Maryland i jej snobistycznych wychowanków. Tym razem bardziej niż ćwiczenie klasycznych kroków pochłaniają ich przygotowania do pewnego ulicznego konkursu. Pikanterii dodaje fakt, że udział w nim grozi usunięciem z elitarnej uczelni. Główne skrzypce gra tu para odpowiednio asymetrycznie (ach, to fabularne wyrafinowanie) dobranych bohaterów. Ona, to dziewczyna z biednej dzielnicy Baltimore, On jeden ze zdolniejszych studentów szacownej akademii. Połączy ich oczywiście taneczna pasja i jakieś tam uczucie, chociaż co do tego ostatniego scenarzyści (zdaje się, że ci strajkujący) nie przykładają większego znaczenia. W ogóle historia jest tu tylko pretekstem dla serwowania nam przez 90 minut, kaskaderskich momentami sekwencji tanecznych. Dowiadujemy się, że bohaterowie są wysportowani, oraz, że ich ciała zmysłowo lśnią w deszczu, nikt jednak nie próbuje nas przekonać, po co nam ta wiedza. Muzyka, tak jednostajna w pierwszej części, tym razem jest już propozycją tylko dla najbardziej oddanych fanów hip hopu i topornych odmian r’n’b. Nie usłyszałem tu żadnego utworu, który mógłby stać się leitmotivem promocji tego filmu, a bez chociaż jednego hitu film muzyczny nie ma racji bycia. Jedyną zaletą tego dość rozwlekłego teledysku jest…nostalgia. Oglądając „Step up 2” tęskno się robi za czasami, gdy John Travolta nie musiał spalać aż takiej ilości kalorii, by uwieść dziewczynę. Rzucał marynarką, ona mówiła: „tak” i wszyscy byli zadowoleni. Trawestując pewne hasło można by powiedzieć: Każde pokolenie ma taką „Gorączkę sobotniej nocy” na jaką zasługuje. Zamiast wybierać się do kina lepiej włączyć, któryś z muzycznych kanałów. I taniej, i milej, i bardziej sexy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na fali zainteresowania tańcem jak grzyby po deszczu pojawiają się programy dla tańczących gwiazd,... czytaj więcej
“Step Up 2” to kontynuacja muzycznego hitu z 2006 roku, która przedstawia nowych bohaterów w dobrze nam... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones