Recenzja wyd. DVD filmu

Dżuma (1992)
Luis Puenzo
Raúl Juliá
Victoria Tennant

Dżuma, na ktorą chciałoby się zachorować i szybko umrzeć

Jeśli jesteś uczniem szkoły ponadgimnazjalnej i właśnie przerabiacie na języku polskim "Dżumę" Alberta Camusa, to wierz mi, lepszym rozwiązaniem będzie dla Ciebie, jeśli zabierzesz się najpierw
Jeśli jesteś uczniem szkoły ponadgimnazjalnej i właśnie przerabiacie na języku polskim "Dżumę" Alberta Camusa, to wierz mi, lepszym rozwiązaniem będzie dla Ciebie, jeśli zabierzesz się najpierw za lekturę, niżeli popadniesz w skrajności i zdecydujesz się na jej ekranizację.

"Dżuma" to jedna z największych dzieł literatury XX wieku. Napisana przez Alberta Camusa, pisarza i publicystę była swego rodzaju manifestem przeciwko ludzkiemu okrucieństwu, amoralności i zezwierzęceniu, jaki przyniosła światu II wojna światowa. Autor poruszał w powieści problematykę moralności, empatii i jej zbawienny wpływ na lepsze życie na ziemi. Zaznaczał przy tym, że w każdym człowieku, każdym narodzie i w każdym stuleciu kryje się w sercu człowieka złośliwa dżuma, która nadchodzi w najmniej spodziewanym momencie. Każdy człowiek jest nosicielem dżumy i albo nią zaraża innych, albo dusi ją w zarodku dla dobra następnych pokoleń.

Było więc jasne, że podjęcie się ekranizacji głośnej powieści, nie może zostać potraktowane po macoszemu. O ile film obsadzono znanymi nazwiskami, i o ile historię rozegrano w przyciemnej, dusznawej scenografii i ubarwiono muzycznie twórczością Vangelisa, o tyle liczba błędów i uproszczeń, jakich dokonano w filmie Luisa Puenzo, może zostać odebrane jako marna próba zbliżenia się do pierwowzoru.

Największym błędem, jaki można zarzucić obrazowi Puenza, jest brak duszy. Po pierwsze filmowy Oran to nie miasteczko leżące w Algierii, tylko jakaś post-kolumbijska miejscowość w Ameryce Południowej. Po drugie postaciom odebrano część ich książkowej historii, by oddać show na ekranie nieco mniej istotnym sprawom, które po prostu w książce nie występują.

Tak więc dziennikarz Rambert, który przeżywa w powieści swoiste oczyszczenie, w filmie jest panią Rambert (Sandrine Bonnaire), która w obliczu tragedii nawiązuje nieoficjalną bliższą znajomość z dr. Bernardem Rieux (William Hurt), gdy umiera jego żona.

Cottard (Raul Julia) jest tym samym typkiem, spod ciemnej gwiazdy, ale jego spora ilość na ekranie przyćmiewa inną, bardzo ważną dla fabuły postać Jeana Tarrou (Jean-Marc Barr), o którym wiemy tak naprawdę tylko tyle, że przybył do Oranu w towarzystwie Martine Rambert i przyłączył się jako ochotnik do pracy przy chorych. Zmarnowano cały potencjał tej postaci, jego działalność i poglądy są podane w prosty, wręcz nijaki sposób. To już policzek w stronę głównych założeń powieści.

O ile reżyser podszedł ostrożnie do tematu i skupił się na fabule, a nie na bohaterach, o tyle sam temat zwyczajnie spaprał. Dżuma była tragedią mieszkańców, a nie poszczególnych wybranych jednostek. W filmie nie ma nawet niuansu o tym, jak z życiem codziennym radzi sobie prosty lud. Oran ukazano jako przeciętną, XX-wieczną mieścinę, niestety zbyt przeciętną, by dżuma, którą ją dopadła mogła zainteresować widza. Na rynku nic się nie dzieje, a przecież Oran żył w obliczu dżumy, sprzeciwiał się jej wyrokom.

W filmie Puenza tego nie odnalazłem. Fakt, faktem - mamy świetnego Granda (Robert Duvall), rewelacyjnego ojca Paneloux (Lautaro Murua) czy też chłopca Felipe (Bruno Chmelik), który w przyprawiający o ciarki sposób umiera po podaniu serum. To jedna z najciekawszych scen, ale to ciągle za mało dla uratowania całości.

Świetni William Hurt, Robert Duvall i Raul Julia. A na dokładkę Jean-Marc Barr, ale nawet Vangelisowi nie udało się utrzymać poziomu.

Porażka ekranizacji to jej monotonny klimat. O ile jest on duszny i trochę przyciasny, to jednak zwyczajnie na dłuższą metę te ponad dwie godziny seansu nużą.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones