Recenzja wyd. DVD filmu

Halloween (1978)
John Carpenter
Donald Pleasence
Jamie Lee Curtis

Potwory spod łóżka, tajemniczy osobnik za firanką i straszne filmy

"Halloween", mimo prostoty fabularnej, niepodważalnie zasłużyło na swoją sławę - jest to bardzo dobry, wyjątkowo nastrojowy "slasher", do którego przyjemnie jest co jakiś czas wrócić.
"Halloween"powstało z pomysłu niezależnego dystrybutora/producenta Irwina Yablansa. Wcześniej rozprowadził on już film Johna Carpenterapt."Atak na posterunek 13"(1976), który nie odniósł sukcesu w Stanach, ale za to został doceniony w Wielkiej Brytanii - obraz zdobył nagrodę na Londyńskim Festiwalu Filmowym. Nic więc dziwnego, żeYablanspostanowił powierzyć swój koncept na horror o psychopacie czającym się na opiekunki do dzieci właśnie temu (wtedy jeszcze nieznanemu) utalentowanemu reżyserowi. Carpenterdokonał niemożliwego, pisząc scenariusz na spółkę ze swoją ówczesną dziewczyną Debrą Hill, osobiście komponując całą ścieżkę dźwiękową, a następnie kompletując zdjęcia do filmu w 20 dni, wszystko na budżecie wynoszącym $300,000. AniYablans, aniCarpenternie spodziewali się, że"Halloween"odniesie aż tak wielki sukces. Koszty produkcji zwróciły się ponad stopięćdziesięciokrotnie - wpływy wyniosły ponad $50 milionów.

Przychylność, z jaką spotkał się ten horror, pewnie po części wynika z nosa do interesów dystrybutora -Yablansmiał dobry pomysł w dobrym czasie, aCarpenterokazał się być na tyle zdolnym młodzieńcem, że zdołał nadać kinu "slash"ostateczny kształt.Aczkolwiek są wcześniejsze filmy zaliczające się do tego podgatunku,"Halloween"jako pierwsze zgromadziło wszystkie cechy mające później złożyć się na definicję terminu. To konkretne dzieło stało się teższablonem dla innych twórców filmowych -"Halloween"zapoczątkowało modę na tanie"slashery", która trwałaod późnych lat 70. do drugiej połowy lat 80.

Zdumiewające jest to, że od"Halloween"wcale nie powiewa taniochą. Jednym ze znaków, żeCarpenternie miał zbyt wielu zielonych, żeby poprowadzić projekt, może być prawie jednolita w czasie i miejscufabuła- poza krótkim wstępem pokazującym małego Michaela oraz sekwencją jego ucieczki ze szpitala w Smith's Grove, akcja w całości ma miejsce 31 października 1978 w Haddonfield (prawie całość nakręcona w Pasadenie w Kalifornii). Może być to uważane za wadę, jeśli ktoś nie gustuje w prostocie fabularnej. Ja zazwyczaj zaliczam się do tego grona, jednak w przypadku"Halloween"sądzę, że film nadrabia ten "brak" stylistyką.Pierwsza połowa dziewięćdziesięciominutowego filmu skupia się na budowaniu atmosfery zagrożenia. Dużą rolę ma w tym mantrowata melodia, którą zazwyczaj słyszymy, kiedy zabójca (lub znak jego obecności) jest w polu widzenia któregoś z bohaterów. Film jest pozbawiony "jump scenes", lecz mamy efekt zaskoczenia słuchowego, gdyż niektóre bardziej intensywne momenty są uwydatnione przez nagle głośniej rozbrzmiewającą muzykę (parę razy podskoczyłam podczas oglądania i to mi się podobało). Zdecydowanie na plus dla filmu idzie też praca kamery, która zdaje się swobodnie "płynąć", co pozwala osiągnąć niepowtarzalną harmonię między spokojem i dynamiką - obraz nigdy nie jest nieruchomy, każdemu ujęciu towarzyszy charakterystyczne lekkie "falowanie" (efekt użycia kamery typu Steadicam, która jest przymocowana do specjalnej kamizelki tak, by operator mógł ją "ubrać" i filmować chodząc po planie).

W"Halloween"widzimy też ówczesną debiutantkę Jamie Lee Curtisw roli "final girl". Sukces tego horroru zapewnił jej główne role w innych znanych filmach grozy, w tym dwóchslasherach- "Mgła","Terror w pociągu", "Bal maturalny"(wszystkie z 1980-go)... Nie mówiąc o późniejszych sequelach do samego"Halloween". Dzięki swojej aktywności w gatunku aktorka została okrzyknięta "scream queen" ("królową krzyku").Curtisz pewnością wpłynęła na ukształtowanie modelu "final girl"wcielając się w postać Laurie. Mało pewny siebie, nieśmiały charakter głównej bohaterki dopełnia wygląd jej odtwórczyni, której podłużna twarz, ostre rysy i niemalże pozbawiona krągłości figura sprawiają, że dziewczyna emanuje swego rodzaju "chłopięcością", jakże odmienną od jej bardziej "zerotyzowanych" koleżanek - Annie i Lyndy.

Na sukces produkcji w dużej mierze złożyła się główna idea filmu oraz postać zabójcy, Michaela Myersa.Yablanswymyślił tytuł"Halloween"zanim jeszcze powstał jakikolwiek scenariusz, ale uważam, że efekt końcowy z pewnością usatysfakcjonował jego oczekiwania co do połączenia tematyk święta 31-go października, opiekunek do dzieci i czającego się złowrogiego "boogeymana"."Halloween"przemawia do dziecka ukrytego w każdym z nas, serwując sporą dawkę poczucia surrealności związanej ze strachem przed "potworem spod łóżka". Lwia część fabuły ma miejsce w nocy, kiedy to świat dookoła cichnie, cienie wydłużają się i nabierają złowrogich kształtów, a z ciemnego kąta wyłania się "straszydło". Wszystko to jest spotęgowane przez magiczną noc Halloween, kiedy to według tradycji wszystkie złe duchy mająbudzićsię i grasowaćwśród nas. Z tego też powodu z filmie gra światła i cieni (więcej cieni niż światła) odgrywa niemałą rolę - najbardziej spodobały mi się sceny rozmowy Loomisa z pielęgniarką w samochodzie (ich twarze częściowo oświetlone niebieskawym światłem) oraz Curtisschowanej w szafie przed Michaelem (jego cień przesuwający się po drzwiach), ale to ciemny dom, pełen dziwnych czarnych kształtów, jest najmocniejszym elementem w większości sekwencji.

W tym wszystkim oczywiście jest Michael. Fabuła nie żadnym stopniu nie sugeruje, że nie jest on w stu procentach istotą ludzką. Morderca jest tutaj po prostu zwykłym, śmiertelnym psychopatą zbiegłym z psychiatryka - nie duchem, wampirem, zombie czy innym potworem. Pomimo tego, jego postać w kilka sposobów nawiązuje do świata nadprzyrodzonego, na co wskazuje to, że po ucieczce powrócą do swojego starego domu (jak duch, który nie może zaznać spokoju), zaczyna atakować dopiero po zmroku (jak typowy "boogeyman") oraz jego odporność na ataki, które zwykłego człowieka zabiłyby na miejscu. Zastanawiało mnie dlaczego Michael obrał właśnie Laurie za główny cel swojego polowania, ale Kendall R. Phillips w książce "Dark Directions: Romero, Craven, Carpenter, and the Modern Horror Film", biorąc pod uwagę "nadprzyrodzoność" psychopaty oraz inne nocno-złowrogie elementy w filmie,stawia bardzo sensowną teorię, że Laurie "wywołuje" zabójcę, kiedy wkroczą na jego teren zostawiając pod wycieraczką domu Myers klucz dla potencjalnych kupców posesji. Teorii tej dowodzi też postać doktora Loomisa, który w filmie więcej niż raz podkreśla, że Michael jest po prosty "zły" od urodzenia (bez żadnego "nabytego" powodu), jak to zazwyczaj bywa z różnymi fantastycznymi stworami. Bardzo podoba mi się w"Halloween"to wkomponowanie elementów świata nadprzyrodzonego w codzienność przy użyciu postaci mężczyzny z krwi i kości, bez mniej cielesnych "spirytyzmów".

"Halloween"jest"slasherem", co oznacza, że fabuła nie zawsze ma logiczny sens. Na przykład nie jest wyjaśnione jak Michael, spędziwszy prawie całe życie w szpitalu, nabył umiejętność prowadzenia samochodu (Loomis w pewnym momencie stwierdza, że ktoś musiał dawać mu lekcje, jednak nie wydaje mi się, żeby było to realnie możliwe wewnątrz szpitala dla obłąkanych przestępców). Do innych niedociągnięć filmu można zaliczyć sekwencję, w której mały Michael idzie do pokoju siostry, by ją zabić - jest to nakręcone za pomocą subiektywnej kamery z perspektywy Michaela i obiektyw znajduje się za wysoko, aby sugerować dziecięcy wzrost.W"Halloween"nie ma sensu też doszukiwać się głębszych znaczeń - jest to po prostu nieskomplikowany"slasher"bez żadnego konkretnego przesłania, może tylko poza tym niezamierzonym, że najbardziej "niewinna" i "aseksualna" dziewczyna (wspomniana"final girl") przeżywa, podczas gdy "rozwiązłe" bohaterki umierają. Osobiście najbardziej przeszkadza mi właśnie ten brak przesłań, ale jest to typowa cecha niskobudżetowych"slasherów", nie można więc winić za to Carpentera, który zrealizował film według danego konceptu - horror w jak to możliwe najlepszym stylu, trzymający w napięciu i wciągający widza atmosferą złowieszczości.

Przyznaję, że trudno obiektywnie ocenić"Halloween". Stylistycznie jest to majstersztyk, ale jest możliwość, że mała oryginalność fabularna będzie nużąca dla współczesnego widza, który"slasherów"pewnie widział od groma - postacie mogą się wydać stereotypowe, a zakończenie przewidywalne. Ja też momentami miałam trudności w skupieniu się na fabule, bo po prostu wiedziałam, co wydarzy się dalej.Należy pamiętać jednak, że film wyszedł w 1978 roku i jako pierwszy połączył w sobie typowe dziś cechy gatunku"slasher", więc braku oryginalności na pewno nie można dopisać do wad tej produkcji. Ogólnie film trzyma w napięciu przez cały czas dzięki takim czynnikom jak świetne ujęcia zrobione "płynącą" kamerą, wybitna muzyka rozbrzmiewająca tam gdzie trzeba oraz wyśmienicie zaprojektowana postać zabójcy. Trochę nudziłam się pod sam koniec, kiedy to już nie dałam rady wyprzeć z siebie wiedzy wynikłej z lat oglądania filmów grozy i tylko czekałam na łatwe do przewidzenia zakończenie. Jednak uważam, że"Halloween"zasłużyło na swoją sławę, mimo prostoty. Jest to bardzo dobry, wyjątkowo nastrojowy "slasher", do którego przyjemnie jest co jakiś czas wrócić.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pod koniec lat 70. producenci Irwin Yablans i Moustapha Akkad powzięli decyzję o realizacji... czytaj więcej
Po obejrzeniu "Ataku na posterunek 13", producenci filmowi Irwin Yablans i Moustapha Akkad zaproponowali... czytaj więcej
"Halloween" dowodzi, że prawdziwy pasjonat może nakręcić porządny film, nawet bez ogromnego budżetu. John... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones