Recenzja filmu

Batman (2022)
Matt Reeves
Marek Robaczewski
Robert Pattinson
Zoë Kravitz

To nie tak miało być, zupełnie nie tak

Film jako prosta rozrywka jest akceptowalny, cieszy oko i ucho. Jeśli za bardzo nie zastanawiać się nad treścią i bawić grą aktorską, to naprawdę da się go oglądać. Dla bardziej wymagających
Wstrząsająco piękne zdjęcia i świetnie dobrana muzyka tworzą klimatyczny, ciężki i  mroczny klimat Gotham, natomiast zaskakująco słaby scenariusz, miałka historia i kilka innych niedoróbek ujmują wiele filmowi jako całości. Być może jestem widzem wymagającym, ale od legendy wymaga się pozostania legendą i  nie ma zmiłuj.

Obsada aktorska zasadniczo udana. Pattinson w tytułowej roli jest jednym z lepszych Batmanów, gra oszczędnie, nie wdzięczy się do widza, pozostając konsekwentnie w klimacie noir – wizualnie i emocjonalnie. Oczywiście nie jest to rola na miarę "Lighthouse", ale naprawdę mu wierzę i się nie czepiam. Zdecydowanie najlepszy w filmie jest  Paul Dano – niestety grający zbyt krótko i jako aktor skrajnie niewykorzystany – szkoda, że postać do prawie samej końcówki płaska jak naleśnik, bo gość ma naprawdę olbrzymi talent, co widać w poprzednich filmach oraz w tych kilku krótkich wprawkach w "Batmanie". Pełnym blaskiem błyszczy John Turturro, absolutnie wszechstronny aktor, potrafiący wcielić się w cały wachlarz postaci od Bartona Finka począwszy, a skończywszy na szefie mafii – postać Falcona, którą gra tym obrazie, ma w sobie prawdziwość, zauważyłam też pewne nuty osobowościowe rodem z "Rodziny Soprano". Na pochwały zasługują Jeffrey Wright (dobra, mocno osadzona postać, temu Gordonowi naprawdę można zaufać) i zmieniony nie do poznania Colin Farrell (może prawdziwa zagadka fabuły to kogo gra Colin Farrell?). Podobał mi się też Peter Sarsgaard – mały człowiek, uwikłany w układy, które go kompletnie przerosły – krótka, ale naprawdę poprawna rola.

Po drugiej stronie mocy są postacie bądź niewłaściwie obsadzone, bądź nie wykorzystane, bądź źle poprowadzone reżysersko, tak, że niewiele mają do grania. Na początek Zoë Kravitz. Przepiękna kobieta i niewiarygodnie utalentowana aktorka, co udowodniła choćby w "Wielkich kłamstewkach", tu przypięta jak kwiatek do kożucha, co ma bardziej wyglądać i pachnieć niż grać. Emocjonalna konstrukcja postaci jakoś zupełnie emocjonalnie gryzła mi się z melancholijnym Pattinsonem, ponadto pozostawało zbyt natrętne skojarzenie z Kobietą-Kot graną przez Halle Berry. Uważam, że talent Zoë Kravitz nie został tu wykorzystany dostatecznie, podobnie jak wspomnianego Paula Dano. Ostatnim do bicia jest Andy Serkis, który niestety nie ma tu charyzmy Michaela Caine’a, pogrążają go też słabo napisane, rzewne dialogi. Nie ukręci z tego nic, choć aktor to naprawdę wyśmienity.

Scenariusz niestety jest słaby, dialogi średnie, zagadki mętne i nudne, szyfry bełkotliwe, relacje między postaciami nieprawdziwe. Historia niespójna. Nie znam wyraźnej motywacji antagonisty, nie wierzę w jego siłę ani że jest faktycznym zagrożeniem dla Batmana. Myślę, że sam Batman w to nie wierzy. Nie wierzę jakąkolwiek relację między Batmanem a Człowiekiem-Zagadką, poza jedną jedyną sceną rozmowy w areszcie. Reżyser doprowadził do tego, że poza scenami bijatyk Batman snuje się i wygłasza monologi, zresztą o wiele za długie. Jeżeli film miałby mieć charakter refleksyjny, to na pewno powinien być krótszy. Generalnie są dłużyzny i mielizny akcyjne, na których produkcja osiada. Tempo jest nierówne, w wielu momentach traci parę i to nie ze względu na zamierzone zwroty akcji, ale na przegadanie właśnie.

Od strony wizualnej film jest absolutnie genialny. Ciemne kadry zalane czerwienią mogłabym żywcem wydrukować i powiesić na ścianie. Przepiękne ujęcie Batmana wskazującego ludziom w ciemności drogę przez wodę z pewnością wejdzie do kanonu. Świetne "brudne", utopione w nieustająco padającym deszczu, kadry również zapadają głęboko w pamięć. Muzyka Michaela Giacchino ikonicznie batmanowa – sami posłuchajcie, można się zakochać. Idealnie użyte kawałki popkulturowe nadają filmowi pewnego nowoczesnego sznytu, moim zdaniem zabieg bardzo trafiony.

Podsumowując, film jako prosta rozrywka jest akceptowalny, cieszy oko i ucho. Jeśli za bardzo nie zastanawiać się nad treścią i bawić grą aktorską, to naprawdę da się go oglądać. Dla bardziej wymagających polecam jednak "Mrocznego Rycerza" oraz wczesne "Batmany", gdzie anatagonista był antagonistą, a scenariusz scenariuszem. Gdzie scenariusz był spójny, reżyseria wydobywała z postaci głębię możliwości.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowsze dzieło Matta Reevesa, "Batman", to nowa odsłona historii o Mrocznym Rycerzu. W odróżnieniu od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones