Wiadomo, że serial został zrealizowany na potrzeby swoich czasów i aż kipi sowiecką
propagandą, ale mimo to jest dobry, a Mikulski i Karewicz stworzyli niezapomniane kreacje.
Gwiazdeczki z "Czasu Honoru" powinni się ustawić w kolejce do pastowania im butów, tak im
daleko do mistrzostwa tych dwóch legend polskiego kina. Może brało się to z tego, że robiło się
mniej filmów i aktorzy staranniej przygotowywali się do każdej roli. Pamiętam wywiad z Jerzym
Stuhrem. Opowiadał, jak rozmawiał z synem o jakiejś roli w teatrze i spytał go, ile miał prób przed
wystawieniem sztuki. Okazało się, ze znacznie mniej niż w dawniejszych czasach. Bardzo lubię
Macieja Stuhra jako aktora i uważam, że jest naprawdę utalentowany. Raczej nigdy nie dorówna
ojcu, ale jest dobry. Chodzi mi tylko o tę różnicę, ile czasu kiedyś aktorzy poświęcali na
przygotowanie się do roli, ile mieli prób w teatrze, a ile mają teraz. Czy kiedyś jeszcze ktoś
dorówna Klossowi i Brunnerowi?
Po tylu latach nie ma chyba potrzeby rozpatrywać w odniesieniu do polityki, bo wiadomo jaki był układ. Dla mnie to co ten serial wyróznia to gra aktorów i to wszystkich ! Można porównać tamtych profesjonalistów z aktualnymi beztalenciami goniącymi za kasą. Bardzo to przykre !
Właśnie przez to "ale" doceniam serial i chętnie ogladam, mimo upływu czasu i mojego niezbyt przychylnego nastawienia do propagandy PRL.
Odnosisz się do wypowiedzi kinomanpl ? Ja nie porównuję obu seriali, bo to zupełnie inne produkcje, zbyt wiele je dzieli. Co nie zmienia faktu, że obie są warte uwagi, mimo różnic. W "Stawce..." Ruskie są naszymi "towarszyszami" broni, za to w "Czasie..." partyzantka czerwonych to dzicz, hołota i zło wcielone. Oba seriale zakłamują historię, ale na różny sposób.
czas honoru klan wojenny z amatorami a stawka jet jak amerykanski seruial gdyby to bylo w hollywood to Mikulski i Karewicz grali by w niezniszczalnych
serial sensacyjny a serial aspirujący do bycia historycznym to dwie różne sprawy.
Najbardziej z politycznego zaangażowania "Stawki..." zapadł mi w pamięć odcinek "Genialny plan płk. Krafta" w którym radziecka agentura instaluje swojego człowieka na bliskim wschodzie (Kloss, jak i wszyscy tam byli przecież sowieckimi agentami) podczas gdy dziewczyna będąca w AK zajmuje się wraz z przyjaciółmi drukiem i kolportowniem ulotek.
Jednocześnie w odcinku "Edyta" AKowcy mieli pomóc dzielnemu lewicowemu podziemiu zniszczyć transport sprzętu na front.
Ale i tak o AK tylko się mówi, gdy raz ma twarz to jest młódką ze znajomymi prowadzącą śmieszną walkę drukami.
Ja patrzę na ten film po prostu jak na świetnie zrealizowany serial z doskonałą obsadą
Dlatego w ogóle przestałem patrzeć na nie jak na coś, co uczy historii, po prostu ja akurat uwielbiam Stawkę, bo to bardzo dobry serial po prostu z fenomenalnymi kreacjami
Największa wtopa tego serialu to że Kloss jest agentem NKWD. Niestety ale jego werbunkiem i szkoleniem zajmowali towarzysze radzieccy. Serial jak na lata 60 dobry ale obecnie oglądając go trudno nie zauważyć że bardzo naiwny. Niemcy bez względu na to czy to Gestapo czy Abwehra to bałwany stumanione dające się wodzić za nos genialnemu agentowi radzieckiemu. Inna sprawa że w latach 60 po drugiej stronie żelaznej kurtyny kręcono równie naiwne a nawet głupsze produkcje. Największym sukcesem serialu jest wprowadzenie do mowy potocznej zwrotu nie zemną te numery Bruner mimo że w serialu brzmi ona inaczej