PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=253913}
6,8 11 417
ocen
6,8 10 1 11417
Tajemnica twierdzy szyfrów
powrót do forum serialu Tajemnica twierdzy szyfrów

Z "Tajemnicą twierdzy szyfrów" nie miałem wcześniej styczności pomimo tego, że kilka lat temu było o tym serialu w telewizji dość głośno. Nie będę kłamał, za polskim kinem nie przepadam. Oczywiście mamy na swoim koncie niezłe filmy, ale seriale? Tak, tych próżno szukać a żeby się o tym przekonać wystarczy włączyć telewizor dowolnego wieczora i ustawić dowolny kanał (lub przypomnieć sobie "Wiedźmina", jeśli szukamy czegoś oryginalnego). Gwarantuję, że nie znajdziemy tam niczego ciekawego. Jasne, seriali mamy może i dużo, ale wszystkie oscylują gdzieś w klimacie typowej polskiej rodziny z typowymi problemami. Czy mamy seriale kostiumowe? Czy mamy seriale historyczne? Czy jest tu gdzieś miejsce na trochę innowacji?

Okazuje się, że mając całkiem prostą historię, 13 milionów złotych w zapasie i kilku dobrych aktorów za plecami, istnieje szansa na zrobienie niezłego serialu. Co więcej, można ten serial oprzeć na wydarzeniach z przeszłości. Skrzyknąć parę grup rekonstrukcyjnych, znaleźć ciekawą lokację. Co z tego wychodzi? Naprawdę całkiem ciekawy obraz, który rzecz jasna nie ustrzega się błędów, ale jako całość bardzo się broni. Tak drodzy Państwo, dokładnie tak jest z "Tajemnicą twierdzy szyfrów".


Stanę na chwilkę w jednym szeregu razem z krytykami. Cóż... początek jest niezbyt ciekawy. Faktycznie, patrząc na ekwilibrystyczne pozy Pana Małaszyńskiego, który to niczym cudowna broń z końca wojny, ucieka z powodzeniem przed dwoma plutonami uzbrojonych niemców, coś człowieka chwyta. Ja bym to nazwał ochotą na wyłączenie, głębokie westchnięcie i sięgnięcie po coś produkcji zachodniej. Tak sobie myślę, czy rzeczywiście serial ucierpiałby sporo, gdyby ten niefortunny i nierealny początek po prostu wyciąć. Może chciano zacząć z wielką pompą? Od razu rzucić widza w wir akcji. A raczej wirek, bo to co widzimy na ekranie nie wgniata w fotel. Wygląda i jest absurdalne. Ja rozumiem, że w 1945 ciężko było już o taką kondycję III Rzeszy (a w tym jej żołnierzy) jak lata wcześniej, ale mam nieodparte wrażenie, że tamci żołnierze nie trafiliby w kontenerowiec (relacji Mozambik - Montreal) z 50 metrów. Nieładnie, myślę sobie, już ja Wam tę scenę zapamiętam. Na forum napiętnujemy dla przyszłych pokoleń. Ażeby nikt już głupot podobnych nigdy nie powielał. No więc, mija kilka minut tego kabaretu...

... i robi się zdecydowanie przyjemniej. W pierwszym odcinku ciężko mówić jeszcze o unikalnym nastroju czy pałać sympatią do jakiejś postaci, ale całość wygląda już zdecydowanie przystępniej. Ale zostawmy te początki. Nie rozdrabniajmy się tu zbyt długo, bo sensu w tym brak. Dla mnie absolutnym plusem w tym serialu są jego: klimat, udźwiękowienie i aktorstwo.

Jeśli o klimat chodzi. Naprawdę oddanie tamtych realiów chyba się twórcom udało. Dzięki pomocy grup rekonstrukcyjnych mamy tutaj coś w rodzaju mini-wojny na terenie kotliny Jeleniogórskiej. W dodatku całkiem dobre ujęcia zamku, wyposażenie wnętrz, czy sam klimat tamtych scen (jak przybycie w nocy Jorga do Czochy czy wymykanie się po nocy) sprawia, że jakoś cieplej się robi i chce oglądać dalej. Może i szkoda, że niemcy czy rosjanie mówią tutaj po polsku, ale z drugiej strony czytanie tego, co mówią przez połowę odcinka byłoby delikatnie mówiąc, irytujące. Już nawet nie chcę myśleć ile błędów wyłapali by widzowie (gdyby nie zmieniono aktorów). Podsumowując. Polubiłem sceny z Czochy czy Marklissy. Nie liczyłem na przesadną akcję, raczej delektowałem się obrazem.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie to chyba też można mówić o przyzwoitym poziomie. Sam soundtrack jest całkiem niezły. Chyba nie tylko ja odniosłem takie wrażenie, ponieważ na forum tutaj, inni też często o niego pytają. Komu nie drga kącik ust słysząc Marlene Dietrich albo "Nessum dorma" niech wyjdzie natychmiast.

A teraz przejdźmy do aktorów. Posłużę się listą filmwebu.

Paweł Małaszyński vel Jorg - zdecydowanie daje radę. Poza tym żenującym początkiem, później coraz lepiej się na niego patrzy. Może razi trochę granie przez niego zbyt dużego cwaniaka, ale całość się broni. Chcąc nie chcąc myślę, że wykreował postać szpiega, zrobił to ciekawie i tak naprawdę ciężko mu cokolwiek zarzucić. Nieźle wyszło.

Paweł Deląg vel Compaigne - na forum opinie raczej średnie lub nawet słabe, ale aż tak tragicznie nie było. Miał grać amerykanina i grał. W zasadzie do roli chyba również pasował. Nie lubię wątku komandosów (o czym napiszę później) więc ciężko mi tu zachwycać się rolą Howarda Compaigne`a, ale razem z Piotrem Grabowskim vel Czerny, kreują obraz który z pewnym dystansem da się przełknąć.

Agata Buzek - pierwsze duże zaskoczenie. Tak naprawdę żałuję tylko, że pojawiła się tak krótko, wręcz epizodycznie. Mimo tego krótkiego okresu na ekranie jej postać naprawdę była ciekawie oddana. Warto tu zaznaczyć, że jest to zmiana w stosunku do książkowego pierwowzoru, gdzie Nowolk był facetem. Taki zabieg wyszedł chyba tylko na dobre. Moim zdaniem, bardzo dobra rola.

Anna Dereszowska vel Anna Solof - również bardzo dobrze zagrana. Patrząc na nią czuć, że wciela się w postać arystokratki. Przejażdżki konne, elegancki samochód. Sam sposób poruszania się po zamku. Pani Solof budzi pozytywne emocje.

Borys Szyc vel Beer - twardy SS-man, jak się okazuje wcale nie taki ideowiec, na jakiego nam wygląda przez większość historii. Sam nie wiem, odczucia mam mieszane. Czegoś mi tu zabrakło.

Piotr Grabowski vel Czerny - tak jak pisałem wyżej, trzeba na niego patrzeć raczej jak na duet z Delągiem. Próbowali stworzyć jakąś ciekawą, komediową może trochę relacje. Coś a`la starcie dwóch kultur: amerykańskiej i polskiej. Czy to się udało? Wyszło sztucznie, ale rozładowywało i zmieniało w pewien sposób atmosferę tego, co działo się na zamku, więc trzeba to chyba zaakceptować.

Karolina Gruszka i Danuta Stenka - a co tam. Niech będą już wspólnie. W końcu sporo bez siebie przeszły. Pani Gruszka grała raczej z różnym skutkiem. Ma w tym serialu lepsze i grosze momenty. Ogólnie, nienajgorzej. Pani Stenka to już klasa. Ciężko się tu czegoś przyczepić.


Cezary Żak vel Sauer - postać otwierająca Hall of Fame i to niestety tylko dwuosobową. Zgadzam się w pełni z opiniami na temat gry Pana Żaka. Genialny Sauer, psychopata i rzeźnik przy którym w/w Beer to grzeczny chłopak. Nie dość że narkoman, to w dodatku znawca sztuki. Czuć było, że cały Książ traktuje jak swój dom. Naprawdę świetna postać, aż szkoda, że nie pojawiał się częściej.

Jan Frycz vel Globcke - druga postać z Hall of Fame. Dla mnie wygrywa ten serial. Przyćmił rolą nawet Małaszyńskiego i jest tu praktycznie głównym bohaterem. Bez zastrzeżeń, doskonale zagrana rola. Nie wiem (tak na skróty myśląc) czy ktokolwiek inny nadawałby się na to miejsce lepiej.

Jan Peszek vel Kunze - niby rola równie epizodyczna aczkolwiek dało się polubić tego starszego Pana. Bardzo przyjemny naukowiec.

Tomasz Dedek vel Zawieniagin - prawie, prawie i dołączyłby do Hall of Fame. Jednak pojawia się w tym serialu zbyt krótko, a wielka szkoda, ponieważ ma niesamowity talent tworzenia ciekawych postaci. Nie wiem z czego to wynika ale patrząc na niego ani chwilę nie wieje nudą.


To może aktorów już zostawmy i teraz tak bez większego składu o wszystkim i o niczym. Zupełnie nie trafił do mnie wątek komandosów. Między innymi dlatego, ocena powędrowała w dół. Przypominali dużych facetów bawiących się w wojnę, zbiorowisko cyrkowców, gang Olsena albo drużynę Robina Hooda. Najsłabsza część tej ekranizacji to właśnie sceny z ich udziałem. Nie wiem, mieli wprowadzić może trochę dynamiki ale wiało sztucznością. Relacje między nimi jakieś skrajnie odrealnione. W ogóle, dobór tych postaci, z których każdy niby wyróżniał się innymi umiejętnościami to po prostu porażka. I są tu motywy (a jakże) w których ktoś tam zostaje na misji "wesoło ginąc". Jest dramat, jest ameryka, juhuuu. No i są przecież komandosi. Ćwiczą chłopaki dzielnie. A już mój ulubieniec, Pan Bosak to w ogóle, karateka pierwszoklasowiec. Tragedia, tragedia, czy naprawdę na etapie produkcji nikomu to nie przeszkadzało? Źle się na to patrzy. To jest do bólu sztuczne. Jakoś wszystko inne trzyma lepiej bądź gorzej pion, ale tej zbieraninie to nie wiadomo gdzie bliżej. Wielka, naprawdę wielka porażka. Zamysł na pewno był ciekawszy, ale słabiutko wyszło. Nie wiem czy ze względu na przelanie tego pomysłu na formę nadającą się do wyświetlenia na ekranie czy z uwagi na cięcia budżetowe. Ja się nie czepiam sztucznych efektów specjalnych, bo te były dość przyzwoite. Natomiast sztuczność scen z komandosami razi w oczy. Okrutnie.


Reszty można się czepiać. A że to nie od tej strony wsiadł do samochodu. A to, że scena trwała o 3,53s za długo. Dialogi były drętwe. Albo, że miał nie tą czapkę. Lampka komuś świeciła w oczy. Mógł uciekać w lewo a nie w prawo i pewnie jeszcze tych powodów do czepialstwa znalazłbym kilkadziesiąt. Nie uważam natomiast, że jest to coś, co wpływa w wielkim stopniu na ocenę tej produkcji. Sceny z cichociemnymi są dla mnie na minus, ewidentnie. Na resztę jestem w stanie przymknąć oko. Nie spodobała mi się jednak jeszcze jedna kwestia.


Sama końcówka serialu. Za dużo tam niedopowiedzeń. Bardzo lubię, jak przed napisami końcowymi zostaje miejsce na dopowiedzenie historii. Szczególnie chodzi mi o losy postaci które przez ponad 10 odcinków były widoczne na ekranie. Tego zabrakło. Nic więc dziwnego, że niektórzy pytali o kontynuację. Można było nagiąć książkę po raz kolejny i wymyślić jakoś dalsze losy każdego z bohaterów. Zabrakło informacji o samym Jorgu, ale i reszcie, to znaczy: Annie Solof, Natalii, Globcke`m, Czernym i Compaigne, Kerstin Nowolk (jak można było tak zostawić tę scenę !!!). Nie wiadomo właściwie gdzie się podział Beer. I to chyba tyle. Było tutaj miejsce na dopieszczenie tej historii, żeby zamknąć pięknie rozdział w 13 odcinkach i opowiedzieć coś ciekawego. Zabrakło tego. Trudno.


Dla mnie jednak TTS to bardzo udana produkcja której warto dać szansę. Być może każdy znajdzie tam coś dla siebie.

Werdykt: 8/10 (sporo i może nad wyrost, ale tak naprawdę, dlaczego nie?)

ocenił(a) serial na 9
phyrafin

Popieram 100% - z wielką przyjemnością obejrzałem 13 odcinków w 4 dni. I podobnie uważam, że czepianie się typu "Niemcy nosili menażki na lewym ramieniu, a nie na prawym", (bo są i tacy eksperci od militariów) nie ma większego sensu. Jeśli tylko nie są to takie byki jak, np. w "Arytmetyce diabła", gdzie Niemcy nosili rosyjskie czapki "lotniskowce", a Żydów wozili do obozu 6-kołowymi ciężarówkami, to myślę, że można to przeżyć ;-) Pewien niedosyt zawsze będzie, ale i tak "Tajemnica..." jest całkiem udanym serialem.

+ fabuła
+ aktorzy (może z nielicznymi wyjątkami
+ muzyka
+ plenery, lokalizacje
+ mundury, broń, pojazdy

- niewyjaśnione wszystkie wątki
- lipne zakończenie z Anną Marią Solof

ocenił(a) serial na 8
tepee

Właśnie. Serial ma w sobie to "coś" co sprawia, że wciąga. Naprawdę wciąga, bo ja, oglądałem go zawsze późnymi wieczorami kiedy to nie mam specjalnie ochoty na żaden film. Szybko okazywało się jednak, że jeden odcinek to za mało i chcę więcej (co w efekcie dawało 1,5h seansu). Szczególnie na początku, kiedy akcja się rozwija. Nie pamiętam już czy pisałem to wyżej, ale TTS zwyżkę formy łapie gdzieś między 3 - 7 odcinkiem. Przynajmniej w moim odczuciu.

Absolutna zgoda. Czepianie się detali czy baboli (które to występują w KAŻDEJ tego typu produkcji) jest bezcelowe.

Żeby cały ten twór zapadł widzom w pamięć jako naprawdę dobre spotkanie z kinem historycznym, zabrakło właśnie dopięcia całości. Wyjaśnienia wątków które gdzieś tam wcześniej się rozpoczęło. Nota bene lepiej wyszłoby, gdyby Jorg nie ratował Kerstin i w chwili gdy rezygnuje i ucieka, rozległ się strzał z pistoletu. To oczywiście też byłoby tajemnicze i niewyjaśnione, ale jednak dla zbytnich optymistów. Każdy wiedziałby podświadomie jak zakończyła się jej historia. Wyszłoby lepiej. A tak, nie wiadomo w zasadzie po co ją ratował. Gdzieś uciekła. Gdzie? Tego nie wiadomo. Polubiłem jej postać, toteż automatycznie zawiodłem się na końcu.

Anna Maria to w zasadzie jeszcze gorzej potraktowany wątek, bo niby pojawia się jeszcze w epilogu, ale sensu w tym tyle co powyżej. Jako widz nienawidzę, kiedy nie wiem co stało się z głównymi postaciami. Mam wtedy poczucie niepełnego obrazu czy też straconego czasu. Wielka szkoda. Nie chodzi tu nawet o dodatkowe sceny (te i tak byłyby już czysto miłosne i mdłe), natomiast wstawienie białych napisów na czarnym tle na samym końcu, z wyjaśnieniem i lektorem to absolutny "must have" po tylu odcinkach.

ocenił(a) serial na 9
phyrafin

Podobno w książce, która jest kontynuacją "Twierdzy szyfrów", czyli "Sieć. Ostatni bastion SS" wyjaśniają się wątki Beera i Anny Marii. Na razie nie czytałem, ale zamierzam. A swoją drogą - fajnie byłoby, gdyby p. Wołoszański zdołał zekranizować drugą część - byłaby fajna dylogia :-)

phyrafin

"Czy mamy seriale kostiumowe? Czy mamy seriale historyczne? "

Jesteś kompletnym ignorantem w temacie, o którym piszesz, niestety. :(

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones