Przypuszczam że to wina jednego ze współautorów - pana Abrahama (no tak...). Film sam w sobie OK. Muzyka, aktorzy, akcja, scenariusz, efekty, kostiumy - no nie ma się do czego przyczepić. Poziom (jeśli porównywać do dna jakim na ogół raczy nas - nomen omen - SyFy) niebotyczny.
Jednak całą przyjemność z oglądania psują nachalne lewackie wtręty. Wciskani na siłę zboczeńcy, ośmioosobowe "rodziny", niczym nieuzasadniona różnorodność rasowa (nie to, że czarni, żółci i biali, to tam pikuś, ale na siłę pokazywane najdziwniejsze mieszanki tych ras), czy "problem uchodźców".... Rzygać się chce od tego lewactwa. Jeśli tak ma wyglądać SF i kinematografia - to pół biedy. Wiadomo, że massmedia są w rękach różnych panów Abrahamów. Jeśli natomiast tak ma wyglądać przyszłość to pora umierać.