Artykuł

Spojrzenie Karen Black

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Spojrzenie+Karen+Black-98142
Zmarła tydzień temu, 8 sierpnia, w wieku 74 lat. Dla jednych pozostała królową horroru, dla innych symbolem urodzaju hollywoodzkiego kina lat 70. Nicholson, Coppola, Altman – to wraz z nimi Karen Black tworzyła Nowe Hollywood.


("Port lotniczy '75")

Zapamiętałem ją z wczesnego dzieciństwa, kiedy należąca do Silvia Berlusconiego telewizja Polonia 1, prócz japońskich kreskówek, południowoamerykańskich telenowel i filmów erotycznych, nadawała na okrągło kilka tych samych tytułów. Jednym z nich był "Port lotniczy '75" - klasyk filmu katastroficznego, w którym Charltonowi Hestonowi towarzyszyła nadekspresyjna brunetka z mocnym makijażem i rozbieganym spojrzeniem (a może nawet lekkim zezem). Stewardessą, która awaryjnie lądować musiała uszkodzonym samolotem, była właśnie Karen Black. Jej przestraszone i jednocześnie zdeterminowane spojrzenie było najciekawszym elementem filmu Dona Ingallsa.

Kolejny raz zobaczyłem ją już w liceum w "Pięciu łatwych utworach" Boba Rafelsona. Jako głupiutka fanka Tammy Wyanette, ślepo zakochana w swoim chłopaku (Jack Nicholson) wywierała piorunujące wrażenie. Rolę w jednym z najważniejszych w historii kina filmów drogi, która przyniosła jej Złoty Glob, New York Critics Award i nominację do Oscara, trudno wyobrazić sobie w wykonaniu kogokolwiek innego. Tak jak nikt inny niż Audrey Hepburn nie mógłby wcielić się w Holly Golightly, a pani Robinson na zawsze będzie miała twarz Anne Bancroft. Popis aktorskich możliwości, który tu dała, miał stać się fundamentem, na którym zaczęła budować swoje emploi. Kreacja kelnerki Rayette u Rafelsona – choć przecież zaledwie drugoplanowa – stała się rolą jej życia oraz jednym z  symboli innego, niegwiazdorskiego modelu aktorstwa, które miało towarzyszyć narodzinom tzw. nowego kina amerykańskiego lat 70. Obok talentu, to właśnie zmianie warty w Hollywood Black zawdzięcza swoją karierę.


("Pięć łatwych utworów")

Urodzona pod Chicago jako Karen Blanche Ziegler, szybko wyszła za mąż za niejakiego Charlesa Blacka i to pod jego nazwiskiem (pomimo rozwodu) zaczęła występować na scenie. Przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie grywała w spektaklach off-broadwayowskich i pobierała lekcje w słynnym Actors Studio pod okiem Lee Strasberga. Następnym krokiem było już Los Angeles. Tam na dużym ekranie zadebiutowała w "Jesteś już mężczyzną" (1965) Francisa Forda Coppoli - jednego z najważniejszych reżyserów mających za chwilę przejąć Hollywood. Dekadę później wystąpiła w "Wielkim Gatsbym" Jacka Claytona, do którego Coppola pisał scenariusz (za tę rolę zdobyła drugi Złoty Glob). Stała się jedną z ulubienic Roberta Altmana - innego wielkiego amerykańskiego mistrza, którego talent rozkwitł w latach 70. Pierwszy raz obsadził ją w "Nashville" (1975). Sama napisała i wykonała dwie piosenki do filmu, za które nominowano ją do nagrody Grammy. W innym filmie reżysera, "Wróć, Jimmy Deanie" (1982), wcieliła się w transseksualistę - rolę tę Pauline Kael nazwała najwybitniejszą i najsubtelniejszą w jej dorobku. W latach 90. wystąpiła jeszcze w roli samej siebie w Altmanowskim "Graczu".

Nowe Hollywood tworzyli nie tylko reżyserzy, scenarzyści, ale aktorzy – wśród nich Jack Nicholson, któremu partnerowała w "Swobodnym jeźdźcu" (1969) Dennisa Hoopera, a później jeszcze choćby w jego debiucie reżyserskim "Jedźmy przed siebie" (1971). To on polecił Black do przełomowych w jej karierze "Pięciu łatwych utworów". Jak chce anegdota, Rafelson obawiał się, że Karen byłaby zbyt inteligentna i wszechstronna do roli Rayette, aktorka przekonała go jednak mówiąc: "Umówmy się, że za każdym razem, gdy będziesz włączał kamerę, ja wyłączę myślenie". Umowa korzystna była dla obu stron, a co najważniejsze – również dla widzów. Black wspominała później Rogerowi Ebertowi, że grając Rayette nie szukała inspiracji nigdzie poza sobą samą. Mówiła, że znajduje się w niej podobna prostoduszność, a gdyby tylko mogła, najchętniej przesypiałaby całe dnie i porządkowała dom.

Wyspecjalizowała się w rolach dziewczyn z ludu, małomiasteczkowych gąsek, drobnych cwaniar, trzpiotek. W "Swobodnym jeźdźcu" była prostytutką łapiącą krzywą jazdę na kwasie, w "Nashville" piosenkarką country, w "Gatsby'm" niewierną Myrtle Wilson. Jedną z najciekawszych ról stworzyła u Johna Schlesingera: w "Dniu szarańczy" (1975) sportretowała beztroską aktoreczkę z lat 30., przez nieuwagę łamiącą ludziom życia. Przygotowując się do tej roli stwierdziła, że nie byłaby w stanie zrobić kariery w latach 30., bo jej twarz zwyczajnie za bardzo się rusza. Prawdopodobnie zresztą nie byłaby w stanie jej zrobić w żadnej innej dekadzie niż lata 70. - i nie tylko dlatego, że była częścią środowiska, które wzajemnie się wspierało. Przede wszystkim przeistaczał się wtedy obowiązujący model aktorstwa. Druga fala feminizmu natomiast odmieniła oblicze kobiecości, której nie dało się już sprowadzić ani do seksbomby w stylu Marilyn Monroe, ani wzorowej żony w rodzaju Doris Day. Gasły gwiazdy, rozkwitało aktorstwo.


("Swobodny jeździec")

Nowi anty-amanci, grający antybohaterów, mieli twarze Nicholsona, Pacino czy Hoffmana; wśród kobiet pojawiły się talenty tak specyficzne, jak Sissy Spacek, Ellen Burstyn, Candice Bergen czy Susan Anspach. Jeżeli eksportowana z Wysp Glenda Jackson wyspecjalizowała się w rolach intelektualistek, a odkryta przez Altmana Shelley Duvall – kobiet o rysie lekko neurotycznym, Black jak nikt potrafiła być wulgarna, prowincjonalna, wybuchowa. Do ról plebejskich gapci predestynowała ją sama uroda. Ciało miała, inaczej niż chuderlawa Duvall, radośnie bujne. Z twarzy zaś przypominała nieco Julie Christie, ale pozbawiona była szlachetności rysów brytyjskiej aktorki (w "Nashville" Black spotkała się zarówno z Christie, jak i z Duvall). Była amerykańska jak to tylko możliwe, a jej ekspresyjne, przykuwające uwagę spojrzenie, pchnęło ją w końcu do ról w horrorach. Zaczęto ją z nimi kojarzyć od czasu, kiedy wzięła udział w telewizyjnym "Trilogy of Terror" (1975) Dana Curtisa, na planie którego poznała swojego drugiego męża, Roberta Burtona. Małżeństwo trwało zaledwie rok, po którym związała się ze scenarzystą L.M. Kitem Carsonem. Ich syn, Hunter Carson, dał się zapamiętać z "Paris, Texas", a wraz z matką wystąpił w zniszczonych przez krytykę "Najeźdźcach z Marsa" (1986) Tobe'a Hoopera.

Lata 70. były dla niej wspaniałym okresem także dzięki agentowi Paulowi Kelloggowi, który dbał o jej repertuar. Grała dużo i w tytułach – nawet jeśli niekoniecznie udanych – znaczących i interesujących. Kontynuowała występy w filmach kontrkulturowych: "Cisco Pike" (1972) Billa L. Nortona czy adaptacji kultowej powieści Philipa Rotha "Kompleks Portnoya" (1972) Ernesta Lehmana. Pojawiała się w filmach Ivana Passera i George'a Kaczendera. Trafiła też do obsady ostatniego dzieła Alfreda Hitchcocka, "Intrygi rodzinnej" (1976). Jednocześnie śmiało wkraczała w kino widowiskowe, jak w przypadku rzeczonego "Portu lotniczego '75" czy filmu science-fiction Petera Hyamsa "Koziorożec jeden" (1977). Wraz ze schyłkiem dekady jednak jej kariera zaczęła zwalniać, a produkcje, w których się pojawiała, systematycznie obniżały poziom. Black brakowało nowego pomysłu na siebie, straciła kompas.


("Zabójcza ryba")

Występowała jeszcze w filmach artystycznych – choćby u Lecha Majewskiego w "Locie świerkowej gęsi" (1987) czy u Lynn Hershman-Leeson w "Conceiving Ada" (1997), ale widzowie widywali ją częściej w horrorach i filmach klasy B. Jeżeli na początku droga ta jeszcze bywała ambitna (na planie "Spalonych ofiar" spotkała się z samą Bette Davis), od czasu "Zabójczej ryby" (1979) Antonia Margheritiego propozycje dostawała coraz gorsze.  Jej nazwisko nabierało coraz bardziej kampowego brzmienia, a twarz aż prosiła się by znęcać się nad nią na ekranie. Tytuły jej filmów najlepiej charakteryzują drogę, którą od lat 80. podążyła: "A jednak żyje 3: Wyspa żyjących", "Nie dożyjesz wtorku", "Dzieci kukurydzy IV: Zgromadzenie", "Śmiercionośna dyskietka", "Dom 1000 trupów".

Choć na prawie 180 filmów, które zrealizowała, horrorów było około 20, wielu właśnie tak zapamiętało laureatkę dwóch Złotych Globów. Sama przyznawała, że podjęła kilka złych decyzji, które zadecydowały o schyłku jej kariery i później nie była już ich w stanie cofnąć. Ale nie rozpamiętywała dawnych czasów i nie wstydziła się nowego wizerunku. Nie gardziła też serialami telewizyjnymi. Jeszcze pod koniec lat 60. oglądać można ją było w "Adamie-12", a od lat 80. na ekranach telewizorów gościła regularnie: w "Autostopowiczu", "Policjantach z Miami", "Ich pięcioro" czy "Prawie i porządku". Do czasu, gdy zdiagnozowano u niej raka w 2010 roku, widywać ja można było na hollywoodzkich imprezach, była towarzyska i lubiana. Wraz z czwartym mężem, Stephenem Eckelberrym, który był z nią do końca, zbierali fundusze na walkę z chorobą.

Zmarła tydzień temu, 8 sierpnia, w wieku 74 lat. Dla jednych pozostała królową horroru, dla innych symbolem urodzaju hollywoodzkiego kina lat 70. Jednych i drugich jej spojrzenie będzie dalej czarować i straszyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones