Może jeszcze nie byłby tak irytujący, gdyby nie to, że nawiązuje do prawdziwych postaci, a przedstawione w nim wydarzenia są kompletnie oderwane od rzeczywistych. Zabijali - zgadza się. Były takie trzy osoby jak Henry, Ottis i Becky - zgadza się. Poza tym prawie nic. A jakoś nie odpowiada mi takie zniekształcanie historii. Wolałabym gdyby film od początku do końca był po prostu filmem o mordercy/mordercach, bez sugerowania związków z prawdziwymi postaciami. Klimatu dla mnie także tu nie ma. Dużo więcej klimatu jest przykładowo w "Angst". I tam też jest psychologia, której tu zabrakło.
Jeśli kogoś interesuje ta tematyka to warto obejrzeć, żeby wyrobić sobie własne zdanie, ale osobiście jako ciekawej pozycji to tego na pewno nie polecam.
Ten film-początkowo mi się podobał,ze względu właśnie na jego beznamiętność narracji..Ale..gdy przeczytałam o tym przestępcy i domniemanych 600 zabójstwach Z JEGO RĘKI;o stopniu rozkładu;marginesu,w jakim żył;o jego niepoczytalności,która była już widoczna na pierwszy rzut oka-to..film zdaje się być..laurką komunijną wystawioną zabójcy i temu drugiemu zbokowi-przez reżysera.
http://killer.radom.net/~sermord/zbrodnia.php?dzial=mordercy&dane=LucasHenry
Film jest niezły, ma odpowiedni klimat i czytając opinie widzów wierzę, że mógł zrobić na nich wrażenie, jest jedno ale...
...dla osoby, która zna prawdziwą historię H. L. Lucasa i O. Toola, obraz jest wielkim skrótem z pomieszanymi faktami. Film nie przedstawia prawdziwej patologii, szaleństwa i perwersji tych panów w trakcie swojej wspólnej morderczej działalności. Dziwi mnie, że twórcy, mając tak dobrą historię, która zamiatała by widzów ze słabszą psychiką, nie wykorzystali jej całą mocą.
Nie czytałam o tym gościu, więc pomijam ten aspekt, czy film trzyma się faktów, czy też idzie własnymi torami. Początek zapowiadał się obiecująco, ale im dalej tym gorzej. Postacie nie do końca wykorzystane - w sensie że za mało tej "psychologii" o której piszesz, przez co jakoś nie do końca Ci bohaterowie mnie przekonują. Czegoś im brakuje. Mi się osobiście ten film kojarzył nieco z Mechaniczną Pomarańczą, ale nie porównuje do siebie tych filmów, bo ten pierwszy to zupełnie inna liga. Nie wiem, może ja tego nie dostrzegam, albo widocznie rzeczywiście tak jest , że nie widzę tu jakiegoś przekazu, głębszej myśli, czegoś co skłaniało by do jakiś refleksji. Przynajmniej mnie nie skłoniło. Może jestem skrzywiona, ale mnie cała historia jakoś specjalnie nie ruszyła, nie wzbudzała we mnie jakiś emocji. Momentami byłam nieco wręcz znużona i wyczekiwałam z niecierpliwością na napisy końcowe.
Podsumowując - nie bardzo do mnie ten film trafił. Podnoszę mu ocenę o jedną gwiazdkę wyżej ze względu na sympatie do Rookera. Tym bardziej że praktycznie ratuje ten film swoją grą.