PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=469867}

Hobbit: Pustkowie Smauga

The Hobbit: The Desolation of Smaug
7,6 322 383
oceny
7,6 10 1 322383
6,1 28
ocen krytyków
Hobbit: Pustkowie Smauga
powrót do forum filmu Hobbit: Pustkowie Smauga

A może ten temat po prostu przepadnie, ale wyrażę tzw. "unpopular opinion": lubię Tauriel.
Starałam się być neutralna odkąd pojawiły się o niej jakieś konkretne informacje, ale moja
fanowska strona po cichu była na tak. I uważam to trochę za smutne, że wiele dziewczyn jej nie
lubi (jeśli nie większość tutaj), podczas gdy na Zachodzie zauważam tendencję odwrotną. Bo
właśnie ja uważam, że Tauriel została dodana do filmu nie po to, żeby przyciągnąć facetów.
Faceci w większości i tak by poszli. Ona została dodana przede wszystkim dla kobiet. I równie
krzywdzącą opinią jest dla mnie to, że wątek miłosny (który jest bardzo niejednoznaczny)
dyskwalifikuje Tauriel jako "silną postać kobiecą". Dla mnie nie. Wręcz przeciwnie.
Po pierwsze, naprawdę szczerze nie wiadomo, co Tauriel czuje do Kiliego, czy Legolasa. Z
Legolasem jest dość niejasna sprawa, co on również do niej czuje. Wiadome deklaracje są ze
strony Kiliego jedynie. On jest w niej totalnie zakochany, czy jak kto woli - zauroczony (jestem
bliższa tej drugiej wersji), a ona czuje do niego sympatię, współczucie, ale czy coś więcej? Nie
byłabym tego taka pewna. W więzieniu nawiązała się między nimi nić porozumienia, choć
początkowo to była niechęć (swoją drogą, podobało mi się, jak zgasiła marny podryw Kiliego :>).
Są oboje młodzi, dlaczego nie mieliby ze sobą pogadać? Starsze krasnoludy są dużo bardziej
nieufne, taki Kili natomiast się nie zna tak do końca i nie wie, z kim ma do czynienia. Ten wątek
moim zdaniem był ciekawą okazją do rozwinięcia opowieści o danych postaciach, choć szkoda,
że było to takie krótkie. To jest coś raczej na zasadzie przełamywania stereotypów na temat
drugiej grupy, co jest ukazane dobrze.
Po drugie - wątek miłosny nie definiuje Tauriel jako postaci. Można o niej powiedzieć
zdecydowanie więcej, niż "kocha kogoś tam/ktoś jest w niej zakochany". Dlatego uważam, że
porównywanie wątku miłosnego do "Zmierzchu" jest bardzo krzywdzące. "Zmierzch" jest gniotem
dlatego, że o takiej Belli nie można powiedzieć praktycznie nic poza "jej życie i myśli zdominował
Edward". Tauriel nie jest tylko "wątkiem miłosnym", jest też dzielną wojowniczką, która ma
własne zdanie. A że okazuje jakieś uczucia, takie jak sympatia czy tolerancja? To moim zdaniem
nie sprawia, że jest słaba. Wręcz przeciwnie, gdybyśmy dostali kolejnego badassa bez uczuć, to
również byłoby to stereotypowe zagranie. Tu też jest moim zdaniem ciekawe przesłanie pt.
"Możesz być silna, możesz być wojowniczką, ale te role nie sprawiają, że jesteś mniej kobieca".
Bardziej od tworzenia całkowicie niestereotypowych postaci podoba mi się mieszanie cech
stereotypowych i niestereotypowych. I mieliśmy trochę takich przykładów w popkulturze. Silna
postać kobieca to nie silna kobieta, a postać silna (czy to fizycznie, czy psychicznie), która po
prostu jest kobietą. I Tauriel do takich postaci należy. Ba, nawet Sigrid i Tilda są silnymi
bohaterkami kobiecymi w filmie. Nie pojmuję więc tego, że najeżdża się na Tauriel, podczas gdy
mamy inne, średnie postacie dodane do filmu, jak np. Alfrid, który jest moim zdaniem średnią
kopią Grimy.
I wszystko rozumiem, gdy dana postać może się po prostu nie podobać, lecz część opinii i
porównań, jakie widziałam, były naprawdę krzywdzące. I jeśli ktoś nie oglądał filmu, to może mu
się wydawać, że ten wątek miłosny trwa przez połowę filmu, a wcale tak nie jest.
Tylko nie bijcie!

ocenił(a) film na 9
Carmina

Ale to jest w tym momencie czepianie się z tym pierścieniem. Mówię, że z perspektywy praw Śródziemia, opisanego świata te postacie były złe. Bo inaczej dlaczego orły nie chciały się zbliżać do Góry Przeznaczenia? Bo inaczej stałyby się złe. Ocena własna =/= ocena z perspektywy świata przedstawionego. Analogicznie - lubię Makbeta jako postać, która jest niejednoznaczna, ale w jego świecie jest postacią złą i ocenioną jako "ten zły". Przepraszam za uniesienia, ale ile mam razy to powtarzać?
No i co z tego? Dlaczego nie traktować filmów i książek oddzielnie? To są dwa różne media i film nigdy nie będzie jak książka. Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. I Christopher może się pluć, ile chce, może krytykować (bo ma prawo, jak każdy), ale to nie sprawi, że film zniknie, czy coś. I o to mi głównie chodzi. PJ korzysta wybiórczo, ale takie prawo, tak jak każdy ma prawo do własnej interpretacji utworu.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

W świecie Tolkiena jest wiele postaci niejednoznacznych, których nie da się zaszufladkować jako "dobrych", bądź "złych". I również z perspektywy Śródziemia. Na marginesie - Boromir nie znalazł się nigdy w okolicy Góry Przeznaczenia, więc to nie ona miała wpływ, a Pierścień. Sympatia dla danej postaci nie ma nic wspólnego z jej oceną, jako osoby. Bardzo wielu lubianych ze wszech miar bohaterów literackich w życiu realnym bym spotkać nie chciała... :)
Zgadzam się, co do tego, że książka i film to dwa różne media, operujące różnymi środkami wyrazu. Natomiast jeśli ktoś się bierze za przenoszenie jednego "świata" do drugiego [np. książki do filmu i na odwrót] - powinien uważać na to, co robi. Jeśli nie naraża się właśnie na krytykę. Kiedyś przeczytałam książkę, która ktoś napisał na podst. filmu Terminator II. I wiesz co? Była beznadziejna. Tandetna, kiczowata... A film jest niezły.
P.S. O "pluciu się" pisze osoba, która w innym miejscu postulowała o kulturę wypowiedzi? Nie ładnie...

ocenił(a) film na 9
Carmina

Co do pierwszego akapitu - nie będę powtarzać z 4 raz, o co mi chodzi. Po prostu nie mam siły i nie uważam to za stosowne, żeby pisać kolejny raz to samo.
Druga rzecz - bo książki na podstawie filmu (nie na odwrót) są zazwyczaj cienkie i pisane jako chwyt marketingowy, bo wychodzą po tym, jak film staje się popularny.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Podobnie jest zwykle z filmami na podstawie książek - zwłaszcza książek świetnych... :P

ocenił(a) film na 9
Carmina

Ale to nie reguła. Znam dobre ekranizacje dobrych książek, znam nieco słabsze, ale fajne jako filmy, i znam takie, które nie wiem, czym w ogóle są. To trochę jak z tłumaczeniami - piękne nie (zawsze) są wierne, a wierne nie (zawsze) piękne.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Z mojego doświadczenia wynika, że ekranizacje dobrych [i lepiej] książek - są zwykle słabe [i gorzej]. Przy książce średniej - na dwoje babka wróżyła, może być rewelacja, może kicz. Natomiast zwykle adaptacje filmowe kiepskich książek bija pierwowzór na głowę. Nie spotkałam się z ani jedną adaptacją genialnej książki na genialny film - chyba, że po takim "liftingu", że tylko po imionach bohaterów można rozpoznac pierwowzór literacki.

ocenił(a) film na 9
Carmina

To nie widziałaś ostatnich Igrzysk Śmierci -.- Książka świetna i film przeniósł niemal wszystko na ekran (może z wyjątkiem naprawdę drobnych szczegółów), a nawet rozszerzył niektóre wątki. A zresztą, to jest też kwestia interpretacji - bo w głowie masz swoją wizję, jak coś wygląda, pewne zabiegi książkowe bardzo działają na wyobraźnię, a z kolei nie można ich oddać w filmie (np. przemyślenia bohatera, bo film byłby przegadany wtedy i nudny, a w książce jest to jak najbardziej dopuszczalne) i na ekranie masz narzuconą wizję reżysera. Jeśli coś nie jest takie, jak w Twojej głowie, to nie znaczy zaraz, że jest złe. Na tym polega piękno interpretacji. Ale do pewnego momentu myślałam podobnie, aż w końcu przyjęłam zupełnie inną strategię. W innym temacie tłumaczyłam to na przykładzie książki "Służące". Książka jest świetna, ale właśnie momentami ma jedne wątki rozbudowane aż za nadto, a inne pomija - jak np. bardzo rozwinięty był opis uczuć bohaterki, a pominięty problem przemocy domowej. I w książce mi takie rzeczy nie przeszkadzały, a film też pominął kilka wątków, inne skrócił i również bardzo dobrze się ogląda. Tylko potraktowałam go jako inne dzieło. Przestałam oceniać coś pod kątem "jak coś jest wierne", bo film to nie jest "przepisywanie książki na ekran". Bo jeśli będziemy oceniać tylko pod względem wierności, to wyjdzie, że żaden, albo prawie żaden film nie jest dobry.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Nie widziałam - przyznaję od razu. Książka bardzo dobra, świetnie się czyta, akcja wciąga i żyje się życiem bohaterów. Z tym, że dla mnie akurat "Igrzyska" to o tyle nie najlepszy przykład, że PIERW obejrzałam film [pierwszą część] a dopiero potem przeczytałam książkę - i dla mnie podświadomie Katniss ma twarz Jennifer Lawrence. :D
Rozumiem twój punkt widzenia i nawet się z nim zgadzam! Zdziwiłaś się? A teraz pozwól, że wyjaśnię. Są elementy [wracając do Hobbita!], które PJ zmienił, a mimo iz "niekanoniczne" - uważam, że są świetne, bądź w niczym nie wadzą. I tak np. w jedynce wstęp w Shire. Nic takiego Tolkien nie napisał! Powinnam się, niby, oburzyć, bo przecież PJ sobie pododawał! A otóż nie. Uważam, że reżyser wcale zgrabie nawiązał do wcześniej nakręconego Władcy, cały ten "wstęp" świetnie wpisuje się w ogólny klimat Hobbita - i właśnie Hobbita Tolkienowskiego. W dwójce też są takie elementy. Choćby rozmowa w Bree Gandalfa z Thorinem - choć nie z Tolkiena, świetna i ładnie splatająca się z całą historią. Scena, gdy elfowie zatrzymują krasnoludy po starciu z pająkami i ktoś podaje Legolasowi medalion z miniaturami najbliższych Gloina - rewelacyjan. Gdybyż na tym zakończono "powrót" Legolasa... Po prostu większość pomysłów PJ mi się nie podoba, moim zdaniem odbiega od klimatu już nie samego Hobbita, ale od sensu tego, co w ogóle Tolkien pisał. Stąd moja opinia, że to średni film na nudne sobotnire popołudnie i nic więcej. Nie dla tego, że są zmiany - ale dlatego w jakim kierunku te zmiany poszły.

ocenił(a) film na 9
Carmina

I mi się też bardzo te rzeczy podobają, wszystko co jest "paralelne" do LOTR, czy wszystko, co zazębia się z LOTR, w końcu jak na prequel przystało nie może być coś oderwane od wcześniejszego dzieła. Są jeszcze rzeczy, które są tzw. "foreshadowingiem", czyli zapowiedzią przyszłych wydarzeń, sugestią, np. charaktery Kiliego i Filiego, które są podobne do charakterów filmowych Merry'ego i Pippina.
A jesteś w stanie ocenić coś jako sam film w sobie? Zapomnij, że istnieje książka, to jest tylko prequel do filmowego LOTR i nic więcej? Ja często mam wrażenie przy takich opiniach, że ludzie za bardzo idealizują książkę. Książkę, która jest dla dzieci dobra, jako fantasy średnia, a w kontekście całej historii Śródziemia - słaba. Tolkien po latach nie był zadowolony, że Hobbit się średnio trzyma całości i chciał przepisywać go od nowa, ale porzucił ten pomysł. A szkoda. I właśnie wiele z tych niewykorzystanych pomysłów było użytych w filmie. Ostatnio wyczytałam, że w jednej z pierwszych wersji Hobbita "młodsze krasnoludy" właśnie miały być ranne i zostać gdzieś w mieście. Czyli Fili, albo Kili. Albo obaj. Albo piosenka Bofura w rozszerzonej wersji "Niezwykłej Podróży", która jest piosenką Froda, a wyrzucili ją akurat z LOTR filmowego. Nawet sama Philippa Boyens powiedziała coś w stylu "A skąd zna ją Frodo? Może Bilbo ją zapisał i potem ją przekazał dalej? Nie wiem, to już pozostawiam fanom." Ja się nie nastawiałam, że filmowy Hobbit będzie zgodny z książką, więc nie mam rozczarowań.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Otóż nawet w oderwaniu od książki i [głównego] zarzutu, że PJ ma w zadku Śródziemie Tolkiena nadal uważam, że to film średni, najwyżej niezły.
Za dużo 'green roomu" za mało pracy kamerą, za dużo efektów, efektów, efektów... Każde ujęcie to CGI, "fotoszop" czy inne cudeńka... A w sumie mało prawdziwych plenerów [a nawet jak są, to "podkolorowane" komputerowo].
Do aktorów [poza dwoma] zastrzeżeń nie mam. Epizody bardzo dobre, Smaug rewelacyjny [i ten głos... Cumberbatch mógłby kłamać, i tak bym poszła za nim, byle tylko go słuchać... ;) ]
Treść? To właściwie o czym jest ten film? Załóżmy, że pierwszą część widziałam, nie jestem idiotką, wiem, że będzie trzecia. Fajny wstęp w Bree, ale potem? Włąściwie bez przerwy ganianki i pościgi jak z filmów z Jackie Chanem, i bijatyki, których choreografię układał chyba Chuck Norris... Logika leży na obu łopatkach [chociażby ileż problemów było, żeby krasnoludy "przemycić do miasta, a tymczasem orkowie i elfy popylają sobie, śmiało, środkiem mostu, w obie strony jak chcą i nikt ich nie próbuje zatrzymać?]. Głóny bohater [a raczej jego nikła obecność] i wysynięcie na pierwszy plan jakichś wątków pobocznych to dwie pięty Achillesowe.
Tolkien rozważał. Podobno nawet zaczynał. Ale w efekcie - nie przepisał Hobbita "na poważniej". Dlaczego? Możemy tylko "gdybać", wiedzy nie mamy i nie posiądziemy - w każdym razie na tym świecie. Może Kili i Fili mięli zostac ranni? A może wcale nie? A może plan był taki, że Bofur miał zginąć? Ponieważ, ze słó Ch. Tolkiena wynika, że było kilka wersji "próbnych" różniących się znacznie między sobą - możemy sobie pogdybać. Jednak w historii Hobbita Kili i Fili NIE ZOSTALI ranni, Azog zginął grubo ponad 100 lat wcześniej... Ja się po prostu nie nastawiam, że pójdę na Hobbita i Śródziemie - spróbuję nie słyszeć imion i nazw geograficznych - ale i tak raczej nie sądzę, żeby trójka mnie choćby zadowoliła... :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

I taką opinię rozumiem, to już jest bardziej uzasadnione. I owszem, mi też parę momentów nie odpowiadało, przy kilku miałam niedosyt, ale poczekam na wydanie rozszerzone i na trzeci film, by ocenić całościowo.
Obstawiam, że było kilka "próbnych" wersji, ponieważ chyba żaden pisarz nie oddaje do wydawnictwa pierwotnej wersji utworu, a to coś kreśli, a to coś zmienia, a tu jakiś wątek mu nie pasuje. W ogóle słyszałam rzecz, że pierwotnie miał zginąć tylko Thorin, a Dain miał zostać następcą. Ale wtedy sobie przypomniał, że Fili i Kili są formalnie następcami, stąd ich uśmiercenie, zawarte praktycznie w jednym zdaniu. Lubię sobie wyszukiwać takie "techniczne" rzeczy, bo w sumie fascynuje mnie proces twórczy, jak i sama tworzę.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Że nawiążżę do Igrzysk - które, zdaje się, lubisz? Gdybyś przeczytała książkę i poszła na film z nadzieją na taką Katniss, jaką masz w filmach - a reżyser zrobił z niej płaczliwą niunię, non stop narzekającą i wieszająca się na "silnym męskim ramieniu" - zapewne na takim reżyserze byś psy wieszała, a to przecież "jego prawo do interpretacji"... :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

Starałabym się dowiedzieć, dlaczego coś takiego zrobił i poznać uzasadnienie. Poza tym w tym momencie przesadzasz. Gdzie indziej tłumaczyłam, że jeśli książka jest szczegółowo opisana to prosi się o to, żeby się jej dokładnie trzymać. A jeśli nie ma szczegółów, tylko mamy zarys, to co wtedy? Nie można nic zmienić?

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Jak napisałam - zmieniać - owszem, ale tak, żeby nie naruszyć "struktury" i realiów świata przedstawianego. A PJ ma to w odwłoku - zarówno realia jak i świat. Bieganie po ścianach w trakcie walki [dobrze, że nie po suficie! - zwykłe prawo grawitacji...], strzelanie oczami elfki do krasnoluda i vice versa [krasnoludy i elfy SIĘ NIE AKCEPTOWAŁY]... Owszem, tam, gdzie jest ledwo zarys, coś jest niedopowiedziane MOŻNA [acz nie koniecznie trzeba] coś "dośpiewać". Ale w kwestiach, które są powiedziane wyraźnie i wprost - skoro chce się poruszac w świecie opisanym przez autora - może lepiej pozostawić to, co napisał autor? Moim zdaniem =- lepiej. I nie, nie mam obowiązku interesowac się, że pan reżyser dostał 246 546 416 416 554 714 687 671 687 556 listów od gimnazjalistek, które nie mają cycatej bohaterki i się nie moga identyfikowac z bohaterami filmu.

ocenił(a) film na 9
Carmina

Ekhem, ale twórcy to sami stwierdzili, że brakuje żeńskiej bohaterki. Nie pod wpływem listów, opinii, tylko sami z siebie, obserwując trendy w mediach i w społeczeństwie. I nie ma w tym nic złego! Ok, może latanie po ścianach to przegięcie (to mi się też w LOTR nie podobało), ale nie zgodzę się z Elfami i Krasnoludami. Silmarillion dla mnie dość wyraźnie mówi, że nie było tak zawsze. Przecież był Celebrimbor, był Finrod, Galadriela też akceptowała Krasnoludów. Na upartego Maedhros nic do nich nie miał, a Krasnoludy były mu wdzięczne. Eol to pies? Są wyjątki od reguły. I ja to też odebrałam coś w stylu "No, generalnie to się nie kochamy, ale siebie szanujemy i w razie czego to tam wam możemy pomóc". A sympatia Tauriel do Kiliego? Bo jasne, że w świecie realnym przyjmujemy poglądy tylko swoich rodziców i nie mamy prawa mieć swoich własnych. Zwłaszcza, gdy Elfy do czasu wyprawy to dla mnie byty abstrakcyjne. Czy naprawdę przesłanie pt. przełamujmy stereotypy jest złe?

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Jakby ci tu przykładowo... Czytałaś Przeminęło z Wiatrem? No to związek [w jakiejkolwiek formie] elfki i krasnoluda byłby czymś takim, jakby Margaret Mitchel opisała związek Scarlett z murzyńskim niewolnikiem. Związek. Nie romans, a coś trwałego, do czego oboje się publicznie przyznają. W tamtych czasach i tamtym świecie skończyłoby się tym, że by ją zlinczowano. I nie miałoby znaczenia, że ma pieniądze czy kogo zna. Przełamujmy stereotypy, owszem, ale nie w sposób zakłócający relacje w danej, opisanej rzeczywistości.
Cóż, twórcy [jak już niejednokrotnie pisałam] są mistrzami od PR, marketingu, reklamy i sprzedaży.
A to, że kiedyś, w zamierzchłej przeszłości było inaczej w jakiś sposób wpływa na "dziś"? Nawet w realu niekoniecznie...

ocenił(a) film na 9
Carmina

No tu już przegięłaś. "Przeminęło z wiatrem" to jedna z moich ukochanych książek i guess what? Było to przecież o jednostce nieakceptowanej przez społeczeństwo, bo choć Scarlett nie miała romansu z murzynem, to była piętnowana. Nie trzymała się konwenansów, jej związek z Rhettem nie był pochwalany, zajmowała się tym, czym "przyzwoita kobieta nie powinna się zajmować", czyli biznesem. Poza tym o Scarlett w książce padało tyle słów, że romans z murzynem byłby tylko dodatkową plotką i w jej świecie nie zdziwiłabym się, jakby i o to ją oskarżano. Poza tym takie związki bywały. Były potępiane, ale to nie znaczy, że ich nie było.
A w drugim akapicie do czego nawiązujesz? Bo nie bardzo widzę związek. Czasy się zmieniają i podejście ludzi tak samo. Nikt dzisiaj nie zaakceptuje dzieła (nawet tego filmowego opartego na starej książce jak świat), gdzie nie ma jakiejś reprezentacji kobiet. Poza tym tłumaczyłam już gdzieś, że to raczej Tolkien zrewolucjonizował pojęcie baśni, a nie, że teraz my jesteśmy tacy wredni w XXI wieku, bo chcemy kobiet w książkach.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

1. Gdyby romans z murzynem był plotką - raczono by się nią na salonach. Gdyby był prawdą i faktem - reakcje społeczne byłyby skrajnie inne. Reakcja "jej świata". Była obiektem plotek, nie pilnowała konwenansów, zadawała się z "jankeskimi" kobietami, i z powodzeniem [co było głóną solą w oku] zajmowała się biznesem. Ale Rhett, czego by nie mówić, bywał na przyjęciach, był przyjmowany... Mogli nawet razem bywać w tzw "dobrych domach". Gdyby związała się z czarnoskórym byłym niewolnikiem - nie wyobrażam sobie, by KTOKOLWIEK z jej przyjaciół, a nawet pozornych przyjaciół, podał jej rękę...
a w drugim akapicie nawiązuję do tego co ty napisałaś w pierwszym. :D
Że twórcy sami doszli do wniosku, że brakuje kobiety, bo trendy we współczesnych mediach... Toteż nie ukrywam, że są mistrzami sprzedaży - ale czy do tego niezbędna im literatura Tolkiena? Która, owszem, jest niewspółczesna, która, owszem, promuje niewspółczesne wartości...

ocenił(a) film na 9
Carmina

Wybacz, ale dalej jest to dla mnie niejasne. I które wartości są niewspółczesne oprócz seksizmu i rasizmu (i nie mam na myśli tego, że nie ma tu czarnoskórych osób, czy coś)? Co, walka dobra ze złem jest nieaktualna? Problemy polityczne nie są aktualne? Motyw wędrówki został wyrzucony z literatury i filmu? Myślałam, że to są główne wątki i wartości w powieściach Tolkiena, ale widać się pomyliłam.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Walka dobra ze złem jest nieaktualna we współczesnym świecie. Acz u Tolkiena wystepuje - i nawet PJ tego akurat nie pokręcił.
Tolkien seksistą? Nie powiedziałabym. Jakoś Galadriela była raczej "silniejsza" od swego męża, Aragorn też nie traktował Arweny jak głupiego kobieciątka. Eowina znalazła szczęście u boku spokojnego męża, ale też nikt jej nie traktował jakoś "gorzej". Lobelia z Hobbita jest co prawda nieco humorystyczna, ale też nie nalezy do "uwiędłych kwiatków". Ergo - Tolkien seksistą nie był. [za wiki: "Seksizm (z ang. sexism, sex – „płeć”) – pogląd, że kobiety i mężczyźni nie są sobie równi lub że nie powinni posiadać równych praw. Zazwyczaj sprowadza się do wiary w wyższość mężczyzn i wynikających z niej dyskryminujących zachowań wobec kobiet"]. Tolkien rasistą? To chyba czytałyśmy różnych pisarzy o tym samym nazwisku. Owszem, są rasy o których pisze z większą sympatią - o innych z mniejszą, ale ogólnie - kochał wszystkie ludy Śródziemia. Elfów, Krasnoludów, Ludzi, Hobbitów... Czy można powiedziec, że jedną rasę wyraźnie "faworyzował"? Do pewnego stopnia Elfów. Ale sam twierdził, że jego najukochańszym ludem ze Śródziemia - są Rohańczycy. a o nich pisał stosunkowo niewiele... Jeśli tak się objawia "faworyzowanie"... To obecnie się Tolkienowi doklepuje pojęcia [zwykle nie zawracając sobie głowy nawet sprawdzeniem znaczenia słów], które kiedyś nikomu by do głowy nie przyszły.
Motyw wędrówki, drogi to nie pomysł Tolkiena.
A wartości jest duuużo więcej i można się doszukać znacznie głębszych warstw niż polityka i walka dobra ze złem.

ocenił(a) film na 9
Carmina

Odwracasz kota ogonem. Seksizm w mediach przejawia się czym innym niż uznawanie, że dana płeć nie ma jakichś praw. Jest zjawisko stereotypizacji, braku reprezentacji, czy też tworzenia tokenów (na zasadzie "Patrzcie, nie jestem rasistą, mam kolegę murzyna!"). Długo się właśnie bałam tego ostatnio w przypadku Tauriel, ale niepotrzebnie, bo z kobiet mamy jeszcze Galadrielę, Sigrid i Tildę. I taka reprezentacja jest w porządku moim zdaniem. I nie, nie chodzi mi o faworyzowanie (ja osobiście żałuję, że Tolkien pisał mało o krasnoludach, ale tłumaczę to sobie tym, że facetowi życia nie starczyło na to, aby dokładnie opisać każdą rasę), ale o to, że Orkowie byli oparci na "people of colour", z tego co czytałam (a wynika to z jego listów).

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Zaraz się okaże że Tolkien bił murzynów! :D
Co do seksizmu - przytoczyłam ci definicję tego słowa. I z niej, niestety, wynika, że Tolkien seksistą nie był. Na to, że słowo jest używane niezgodnie ze swoim znaczeniem - nie znam sposobu. Niektórzy uważają, że Indolencja to imię patronki od bólu zębów. [wzruszenie ramion].
Pewnych stereotypów, jeśli można to tak ująć, się nie uniknie. I tak np. można się czepić, że wszyscy bohaterowie pozytywni są biali - ani jeden nie jest azjatą czy murzynem. No skandal, w następnym filmie PJ koniecznie powinien to poprawić! No to dołoży do Bitwy Pięciu Armii oddziały odziały cesarza Ciang-Siang, które w sztukach walki wręcz przewyższają wszystkich i "dotowarzyszy" krasnoludom co najmniej jednego ciemnoskórego. A, i okazać się musi, że Nori i Ori to para homoseksualna, żeby geje też mieli swoją reprezentację, bo wszak inaczej nie mogliby się identyfikować... ;)
W ten sposób dojdziemy do paranoi, że WSZYSTKIE filmy, książki et cetera w których każda mniejszość nie znajdzie swojego reprezentanta jest zła. Przypomina mi się dość głośna przed ostatnimi świętami sprawa: grupa "Afroamerykanek" złożyła w sądzie protest, że św. Mikołaj jest wszędzie przedstawiany jako biały mężczyzna i im to nie pozwala się z nim utożsamić...

Carmina

Może poironizujemy więcej na temat najbardziej obrzucanej błotem grupy wiekowej kobiet w związku z tym, że mogłyby pragnąć zobaczyć w lubianym/kochanym świecie więcej istot im podobnych, że chciałyby znaleźć tam i miejsce dla siebie, a nie tylko patrzeć z boku jak inni przeżywają questy i zawirowania. To się nazywa samoidentyfikacja. Ważna rzecz w procesie przyswajania wytworów kultury.

ocenił(a) film na 5
justyssia

Gimnazjalistki to przyszłe kobiety, na razie dziewczynki. I nie mam, broń Boże na myśli kwestii fizycznych - psychicznie to wciąż dzieciaki. Jak koniecznie chcą się poidentyfikowac - mają przecież Meridę waleczną, mają Tomb Raidera, mają Igrzyska Śmierci [ten ostatni szczególnie - głóna bohaterka świetnie napisana i przedstawiona i w zbliżonym wieku]. Toż przy twoim podejściu za jakiś czas okaże się, że Indiana Jones nie był facetem, bo kobiety MUSZĄ miec przygodową bohaterkę Indię Jones [wszak to skandal, żeby sam facet cokolwiek, musi być kobieta, bo małolaty będą miec problemy z samookreśleniem!]...
Hura! Hura! Hura! Kopernik tez była kobietą! :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

Nie, bo w filmie o Indianie Jonesie nie było bystrej Marion, która była świetną towarzyszką i pomagała Indy'emu na tyle, na ile mogła. I to, co mówisz, to jest narzucanie - coś w stylu "jak chcesz szukać kogoś do identyfikowania się, to sobie pooglądaj to, czy tamto". To w takim razie pytanie, dlaczego wiele kobiet jest fankami dzieł Tolkiena? Dlaczego spora część z nich lubi te dzieła, a jednocześnie żałuje, że jest w nich tak mało kobiet? I nie są to bynajmniej małolaty, lecz spotkałam się z opiniami kobiet, które mają około 40 lat i widzą, że dzieła Tolkiena od seksizmu wolne nie są, dlatego film stara się choć troszkę to poprawić. To nie jest zamach na świętość, koniec świata, a jedynie dodanie postaci, która ma nieść pozytywny przekaz. Bo z tych dziewczynek wyrastają potem kobiety. Często wzorują się na postaciach kreowanych przez media. Reprezentacja jest ważna. Whoopi Goldberg powiedziała, że nie pomyślałaby o karierze aktorki, gdyby nie Star Trek i to, że jedną z bohaterek jest czarnoskóra kobieta. Będąc małą dziewczynką, była pozytywnie zaskoczona, że wreszcie w telewizji jest czarnoskóra kobieta, która nie jest służącą. I to jest pozytywny przekaz. I tak samo może być w przypadku Tauriel. Bo wcześniej bywały słowa dziewczynek "Chcę być jak Legolas, tylko dziewczyną". Czy historyjka w innym moim poście, gdzie dziewczynka uparła się, że Bilbo jest płci żeńskiej. Ale właśnie nie ma sensu w zmienianiu płci postaci (choć niektórzy się upierają, że na dobrą sprawę w kompanii Thorina mogą być kobiety), bo wraz z taką "zmianą" musimy stworzyć charakter od nowa. Dlatego lepiej jest dodać jedną postać i ją stworzyć od podstaw, niż kombinować z czymś takim.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

No paczpani... Kobiety lubią prozę Tolkiena, czytają ją z zapałem, są "fankami"... Mimo braku "niezbędnego" pierwiastka kobiecego? No, wierzyć się nie chce...
A widzisz, ja uważam, że mimo, iż dzieła Tolkiena może są szowinistyczne, to nie wymagają poprawy. I nie oczekuję "poprawiania".
Zwłaszcza, że postac Tauriel niesie jeden przekaz [jak na razie]: nie ważne co zrobisz - łap chłopa. Jak jednego ci tatuś nie pozwoli, szybko szukaj innego. Zaiste, świetna nauka...
Owszem, w Star Trek jest postać porucznik Nyoty Uhury. Świetna, świetnie napisana i zagrana. Podobnie w przypadku przytaczanej przez ciebie Katniss. Ale zrozum, to są bohaterki, które są w jakiś sposób osadzone w opowiadanej historii, mają znaczenie i konkretne zadanie, są ściśle powiązane relacjami z pozostałymi bohaterami. A Tauriel? Po pierwsze: rzuca się w oczy, że to taki twór, bo trzeba jakąś kobietę wpakować , to dokleimy cokolwiek. Po drugie: kompletnie nia ma osadzenia jej w historii, poza wyłącznie pryzmatem jej ewentualnego romansu. Po trzecie: właściwie poza Kilim, i Legolasem dzioba nie otwiera - przy Thranduilu tylko spuszcza oczka, a i rozmowa z Lego to przemowa Merry'ego do entów zamieszczona niemalże metoda "kopiuj - wklej". I to jest głóny problem tej bohaterki - że poza "byciem"ładną i wachaniami czy spiczastouchy czy wysoki jak na krasnoluda - właściwie nic o niej nie ma. Jak sama gdzieś pisałaś - wśród elfów było "równouprawnienie" - strażniczek jak ona mogło być 500 albo 5 000. A jedyne co ponad jej stanowisko o niej wiemy - to że się kocha... Słabo napisana postać - i tu polegli scenarzyści. w przeciwieństwei do tych, którzy napisali Uhurę, czy Katniss.

Carmina

Nie trzeba popierać każdego słowa, każdej myśli autora, aby być fanem danego dzieła. Znam mnóstwo fanów Śródziemia, którym nie przeszkadza to mieć zastrzeżeń do paru aspektów. Pomiędzy bezkrytycznym zachwytem a totalną nienawiścią istnieją stany przejściowe. Niektórym kobietom tenże aspekt w ogóle nie przeszkadza. Inne uwiera, ale jakoś sobie to "nadklejają" własną wyobraźnią czy uczestnictwem w specyficznych częściach fandomu. Jeszcze innym nawet przez myśl nie przejdzie zaadresowanie tego, bo ciągle słyszą, że "Tolkien na pewno seksistą nie był", że pod żadnym pozorem nie można kwestionować światopoglądu autora przejawiającego się w książce i że "tak było w średniowieczu", i czują podświadomie, że mają za duże wymagania względem świata, gdzie swobodnie egzystują krasnoludowie, elfowie, smoki, hobbici i inne takie typowe stwory.

A książki nikt nikomu nie zabiera. Pozostanie taka, jaka jest. I żadne zmiany w fandomie czy w dowolnych adaptacjach tego nie zmienią.

ocenił(a) film na 5
justyssia

Co do ostatniego zdania - i chwała Bogu!
Czy zgadzam się z każdą myślą Tolkiena? Pewnie nie, acz myśli jego nie znałam, a że zmarł czas jakiś temu to raczej nie poznam. Czy zgadzam się z każdym słowem? Też nie. W każdym razie gdyby "tamtą" relację przenosić do współczesnego realu. Natomiast uznaję, że Śródziemie to JEGO świat, przez NIEGO stworzony, i to ON ustalał tam reguły. I nie potrzebuję fandomów różnego autoramentu, żeby z przyjemnością obcować z mistrzowskim słowem. Nie muszę mieć w treści cycatej wojowniczki. I dla wyjaśnienia - nie, nie "identyfikuję się" z Aragornem, Bilbo czy Thorinem. Nie muszę się identyfikować z bohaterem, żeby z przyjemnością towarzyszyć mu w podróży i przygodach.
Nie określiłabym Tolkiena jako "seksisty" w żadnym aspekcie. Prędzej... Bo ja wiem? Prędzej był aseksualny. :D Znaczy w twórczości, nie w życiu!
Z twoich wypowiedzi wynika, że właściwie należałoby przepisać od nowa przygody Tomka Wilmowskiego. Bo przecież tam wszystko robią sami mężczyźni, a Sally jest właśnie niczym więcej, jak ozdobnikiem i "mdłą kobietką"... :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

Buahaha, Tolkien nie był seksistą? Uśmiałam się. Ten, który pisał do syna, że seks jest złem i kobieta tak samo, bo sprowadza faceta na złą drogę? Polecam poczytać ten esej: http://www.ansereg.com/WarmBedsareGood.pdf - tu jest jasno powiedziane, Tolkien miał przestarzałe poglądy nawet jak na swoje czasy. Niestety. I nie umiał tego do końca oddzielić w swojej twórczości.
Ale książek nie zmienimy. Nie są złe, ale to mogłyby być lepsze, lecz to jest poziom gdybania. Dlatego właśnie film stara się nadrabiać pewne rzeczy, za które Tolkien był krytykowany nawet za życia. I jestem niemalże pewne, że jakby nie pewne zmiany tego typu, to na PJa spadłyby jeszcze większe gromy, niż do tej pory.

ocenił(a) film na 9
Carmina

Czytaj do końca, proszę Cię. Bo bierzesz jedno zdanie, a potem czepiasz się jego, jak rzep psiego ogona... To naprawdę nie jest miłe w dyskusji, bo ja chcę dyskutować spokojnie.
Nawet w filmie nie oczekujesz poprawy? Przyjmujesz więc ten fakt bezkrytycznie? Ok, mi to rybka, ale uszanuj to, że nie każdemu się to podoba.
Ekhem, dzisiaj natrafiłam na taką prezentację: http://kilnuts.tumblr.com/post/72625806865/basically-tauriel-is-important-and-yo u-need-to jak to Cię nie przekona, że Tauriel jest czymś więcej, niż wątkiem miłosnym, to... I byłam dzisiaj drugi raz w kinie. Przysłuchałam się niektórym kwestiom bardziej uważnie. I nigdzie, ale to nigdzie nie widzę ze strony Tauriel zainteresowania facetami w kontekście romantycznym. Nawet Thranduil mówił, że "jest pewny, że jest inaczej", czyli to jest jego opinia, a nie, że Legolas mu się zwierzył. Czy Tauriel nie ma konkretnego zadania? Ma. Ma swoją rolę kapitana straży. Chce chronić swój świat, ale wie, że polityka króla do niczego dobrego nie doprowadzi. No i co z tego, że ta rozmowa jest paralelna? To tak źle? I nigdzie nie ma ani słowa, że się waha, którego wybrać. Nigdzie, to już sobie dorabiasz. To nie anime, gdzie się niemal zawsze jakieś monologi wewnętrzne. Ja takich wniosków nie wyciągnęłam. Oglądałam film 2 razy w kinie i ponownie tego nie zobaczyłam, zobaczyłam jedynie pozytywne uczucia, ale miłość to zdecydowanie za duże słowo.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Ok, ja nie umiem czytac, filmu nie oglądałam zapewne w ogóle, a poza tym się czepiam.
Otóż moim zdaniem film niczego nie poprawia, natomiast spieprza niemal wszystko co się da.
Nie mówię i nigdzie nie powiedziałam, że nikomu się to podobac nie może. Czemu nie? MI się nie podoba i tyle. Czy to takie trudne do zrozumienia? I wyrażam tylko swoje zdanie, nie wymagam by ktokolwiek się do tegoż stosował.
Twoim zdaniem Tauriel jest cud-bohaterską-wojowniczką, która myśli jeno o honorze i ojczyźnie tudziez dobru wszechświata. Moim nie.
Chodz do kina na każdy film na jaki masz ochotę tyle razy ile chcesz - nie chodzisz za moje i nie moja to sprawa. możesz się nawet nauczyć na pamięć listy dialogowej Hobbita, jeśli ci to sprawi przyjemność. Ja nie muszę.
A co do miłych i kulturalnych dyskusji to nie ja pisałam o "pluciu się" kogoś, z kim się nie zgadzam. Tyle w temacie.

Carmina

Już się tak nie martw o tych mężczyzn, ponad osiemdziesiąt procent głównych ról w dwustu pięćdziesięciu filmach, które do tej pory najlepiej zarobiły, przypada białym, heteroseksualnym facetom, którzy w Stanach stanowią nawet nie 40% populacji. Im naprawdę nic nie zagraża, a już na pewno nie dywagacje, czy naprawdę w książce "Hobbit" niemożliwe było wstawienie jakiejkolwiek kobiety lub też zauważenie, że młodsze i starsze kobietki, którym Śródziemie rozpłomieniło dusze, mogłyby w adaptacji otrzymać kogoś, kto pozwoliłby im w pełni poczuć, że one też mogłyby być integralną częścią tego świata, a nie tylko widzami (bo przecież jak napiszą opowiadanie o elfkohobbitce, która zakochuje się np. w Thorinie, to "mądre głowy" ją wyśmieją). No i miło jest poczuć, że obchodzisz twórcę.

Poza tym, w wymienionych przez ciebie utworach wciąż istnieją mężczyźni.

ocenił(a) film na 5
justyssia

A na prawdę chciałabyś wizji świata BEZ mężczyzn? Dla mnie właśnie różnice [bo są niezaprzeczalne, wbrew obecnej "poprawności"] między kobietami i mężczyznami pozwalają im się świetnie uzupełniać.
I owszem, martwię się o mężczyzn, bo w sumie coraz ich mniej, nawet na ekranach... I nie mam na myśli posiadaczy penisów, a prawdziwych mężczyzn, mądrych, pewnych siebie, rzetelnych, solidnych itd. Faktem jest też, że "target" to kupuje, więc na prawdziwych mężczyzn nie ma raczej szans. Więc, niestety, kobiety "przejmują" role męskie. A to nie wuchodzi na dobre ani biologii, ani psychologii, ani kinu. :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

I'm done. Gdybym była facetem, byłabym zła za taką wypowiedź. Bo oczywiście, prawdziwy facet nie ma żadnych uczuć. I nie wychodzi to na dobre? A gdy kobiety są zmuszone do przejęcia także tej męskiej, bo taki "prawdziwy" facet ucieka od obowiązków? To wtedy jest w porządku? A co z osobami, które mają w sobie cechy kulturowe zarówno męskie, jak i żeńskie? Są np. wrażliwe na piękno, ale jednocześnie stanowcze? Świat nie jest czarno-biały.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

A czy ja gdzies napisałam, że za "prawdziwego mężczyznę" uważam tępego osiłka z maczugą i koniecznie o śladowej inteligencji? Wrażliwość na sztukę i piękno, przykładowo, wcale nie świadczy o "niemęskości". Chyba, że osobnik np. nie pomoże kobiecie przerzucać tony węgla bo właśnie słucha "Andante" i tonami skrzypiec się raczy. I przecież napisałam wyraźnie [w innym miejscu zarzucasz mi, że nieuważnie czytam twoje wypowiedzi!], że fakt iż kobiety przejmują "męskie" cechy wcale nie jest dobry - ale są często do tego zmuszone. Ale też i z żalem napisałam, że na ekranach [bo o realu nie wspomnę] mamy coraz mniej prawdziwych mężczyzn, za to coraz więcej mydłków, chłystków, pętaków ewentualnie troglodytów z umysłowością pantofelka pierwotniaka... Tyle, że przynależnych do samców.

ocenił(a) film na 8
justyssia

Co masz do białych mężczyzn? Seksizm i rasizm Ci w głowie?

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

A na koniec - PJ nie "korzysta wybiórczo" a tworzy własną historię na motywach tej, którą opisał Tolkien.

ocenił(a) film na 9
Carmina

*headdesk* A wytłumaczysz mi, na czym polega różnica? Bo ja jej nie widzę.

ocenił(a) film na 9
Kayleigh90

"elfi" typ urody to uroda delikatna, jasna cera, duże, jasne oczy, wąska, szczupła twarz, szczupła sylwetka. I Liv spełniała te kryteria, tak samo spełnia je Evangeline, czy Cate Blanchett.|"
Mam takie samo wyobrażenie elfów. Zresztą w książkach to chyba nawet było sugerowane?
Poza tym z resztą też się zgadzam. W rozmowie z Thranduilem nie było nic jednoznacznego.

ocenił(a) film na 9
Kayleigh90

"A skoro wg Tolkiena kobieta-elf może podjąć karierę żołnierza, to można sobie taką wyobrazić. Przed Tauriel było trochę takich OC i jestem pewna, że przynajmniej duża część z tych fanów robiła research przed stworzeniem takiej postaci. "

Możesz coś napisać więcej o tym? Słyszałam, że niby u Tolkiena nie było kobiet na co dzień walczących , a jedynie kilka wyjątków.

ocenił(a) film na 9
Aredhel125

Dokładnie to jest opisane tutaj: http://askmiddlearth.tumblr.com/post/51647529522/female-elvish-warriors - dla nieznających angielskiego mogę streścić, że chodzi tu o kwestię dar leczenia vs. kariera żołnierska. To znaczy, że nie było to zabronione dla kobiet - elfów, ale przez to jakby ich dar uleczania malał, dlatego jeśli taka kariera była podejmowana, to rzadko. To nie znaczy, że była zabroniona. I źródłem jest "History of Middle-Earth", niewydane w Polsce. Podobnie było z krasnoludzkimi kobietami, tyle, że one jeśli chciały już np. podjąć podróż, to w męskim przebraniu. Co nie było trudne w ich przypadku.
Tu natomiast jest wspomniane o wojowniczkach Rohanu: http://askmiddlearth.tumblr.com/post/59861219731/shieldmaidens

ocenił(a) film na 9
Kayleigh90

Dzięki ogromne:) Bardzo dobre wyjaśnienia. Jak ktoś teraz będzie miał wąty o leczącą Tauriel czy coś w tym stylu to Twój komentarz jest idealny :)

ocenił(a) film na 9
Aredhel125

Proszę, tylko mała poprawka, to dzieło zostało wydane częściowo w Polsce. Aż dwa tomy z dwunastu istniejących. :) Ale to już mój błąd.

ocenił(a) film na 9
Kayleigh90

Chodziło mi o samo wytłumaczenie walczących elfek. A o co chodzi, że twój błąd? Szkoda, że nie wydali reszty.

ocenił(a) film na 9
Aredhel125

Że napisałam, że niewydane w Polsce. A niewydane jest częściowo. No cóż, szkoda, bo właśnie wiele rzeczy jest tam wyjaśnione tak encyklopedycznie, z tego co mi wiadomo, często są to jakieś ogólniki, prawa, a nie konkretne historie.

ocenił(a) film na 9
ocenił(a) film na 9
Aredhel125

Proszę, tylko mała poprawka, to dzieło zostało wydane częściowo w Polsce. Aż dwa tomy z dwunastu istniejących. :) Ale to już mój błąd.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

A nie mówiłam, że co bardziej feministyczne mnie "zjadą"? Już jest justyssia, która ma mi za złe, że nie jestem za równością płci, bo uważam, że mężczyzna powinien być męski, a kobieta - kobieca. I nie chodzi mi o prezentowanie dekoltu wszem i wobec... :D

ocenił(a) film na 9
Carmina

Coś Ci powiem, choć to odbiega od tematu - nie na tym równość płci polega, że każdy od tej pory ma się zachowywać na odwrót. To znaczy, że każdy ma prawo do wyrażania siebie w taki sposób, jaki się mu podoba. I jeśli nie krzywdzi innych, to nikt nie ma prawa narzucać swojej wizji.

ocenił(a) film na 5
Kayleigh90

Oczywiście w realu masz rację. Ale Śródziemie jest światem fikcji. I w tej fikcji - pewne rzeczy po prostu nie fukncjonują. I tyle. Oczywiście możemy sobie uznać, że skoro Tolkien nie napisał nic innego to Galadriela lubiła sado - maso, a Arwena podczas gdy Aragorn popylał na kolejną wojnę zabawiała się z kim popadnie. Możemy. Tolkien nie napisał, że NIE. Tylko czy to ma sens?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones