1. Słońce dopiero zgaśnie za 5 miliardów lat, a nie teraz.
2. Gdyby jednak Słońce zaczęło gasnąć w obecnych czasach, to ludzie nic by nie mogli na to poradzić. Przecież nawet bomba zbudowana ze wszystkich rozszczepialnych pierwiastków Ziemi byłaby nic nieznaczącym pryszczem w porównaniu ze Słońcem. I co niby ona miałaby zrobić? Według filmu zapoczątkować reakcje nuklearne na Słońcu. Ale przecież one ciągle tam zachodziły (i to w ilościach miliardy razy większych niż reakcja tej bombki)! Przecież Słońce świeciło i wciąż było gorące. To co by tu pomogła jedna eksplozja więcej?
3. Niby jakim cudem udało im się bombę wielkości Manhatanu wystrzelić w kosmos? Przez najbliższe 200-300 lat coś takiego będzie niewykonalne. A sądząc po technologii na statku, akcja filmu miała miejsce jeszcze w obecnym stuleciu.
4. Dlaczego na tak niebezpieczną misję wysłano ludzi? To idiotyzm. Przecież do tego powinno się użyć maszyn. Jako że akcja filmu rozgrywała się w niedalekiej przyszłości, to maszyny tamtych czasów poradziłyby sobie z problemem o wiele bardziej efektywniej niż ludzie. No i dla maszyn nie trzeba by było tej całej skomplikowanej aparatury produkującej tlen i podtrzymującej życie.
5. Ale skoro wysłali już ludzi, to dlaczego żadne roboty nie wspomagały ich na statku? Dajmy na to naprawa w przestrzeni kosmicznej. Po cholerę przeprowadzali ją ludzie? Przecież maszyny mogły naprawić tarczę. Nawet jeśli nie ze sztuczną inteligencją, to mogły być sterowane przez człowieka z pokładu statku.
6. Grawitacja na statku. Skąd tam się wzięła grawitacja, skoro statek nie miał konstrukcji obracających się pierścieni?
7. Dźwięk w przestrzeni kosmicznej. Kolejny przykład braku znajomości podstawowych praw fizyki przez twórców filmu.
Dobra, na razie starczy. To tylko kilka z setek absurdów tego filmu.
Słaby też mieli pomysł z powrotem na Ziemię, bo po odłączeniu osłony z ładunkiem, część w której znajdowali się astronauci uległa by i tak zniszczeniu przez Słońce :)
no wasnie, o tym samym pomyslałam. statek na końcu i tak spłonął po osłonięciu przez bombę...
1. dla mnie science fiction to taki gatunek, który rozważa co by było gdyby? Gdyby np, wszystko się przesunęło i faktycznie doczekalibyśmy zgaśnięcia słońca.
2. tutaj faktycznie nie da się zaprzeczyć, ale moim zdaniem tak rodzą się legendy... Jeśli historia jest dobrze zbudowana (a tu moim zdaniem jest) to bardzo lubię takie epickie filmy
3. :)
4. tak, nad tym tez się zastanawiałem cały czas.. po jaką cholerę? do teraz nie znajduje odpowiedzi.. :P Zresztą tak jak ktoś wspomniał kilka odpowiedzi niżej, nie wiadomo czy tak bardzo będziemy ufać maszyną - polecam niskobudżetowy film "Dark star" - rozmowa bomby ze statkiem jest MEGA!
5. to tez prawda...
6. z tego co pamiętam coś tam się kręciło. Zresztą ja zawsze w takich produkcjach nie jestem w stanie się połapać kiedy chodzą po tej obracającej części a kiedy nie, nie zwróciłem uwagi
7. tak, to prawda... ale z drugiej strony... wolałbyś takie kilku sekundowe przerywniki w postaci totalnej ciszy? to raczej bez sensu... Można do tego też podejść jak Kubrick w 2001: Odyseja kosmiczna :)
Co do słabego powrotu na ziemie to trzeba zaważy, że odłączony statek też miał lustra, by odbijać światło słoneczne, podejrzewam, że gdyby wszystko poszło po och myśli odpalili by silniki (w przeciągu tych 4 min) i odlecieli by na tule daleko, żeby silniki bomy niczego nie zniszczyły - w filmie wydaje mi si, że to właśnie silniki spowodowały obrót statku i w efekcie jego spalenie.
Dla mnie to jeden z lepszych filmów sf jakie widziałem w ostatnim czasie, i jeden z lepszych z pośród tych nowszych. Rzadko komentuję filmy ale w tym wypadku musiałem go obronić
Ad.1. To nie masz zielonego pojęcia czym jest s-f, co jest dziwne, bo znasz "Odyseję kosmiczną". Science-fiction zajmuje się daleko bardziej złożoną problematyką niż kierowane do nastolatków "co by było, gdyby". Prawdziwa fantastyka naukowa (tworzona przez Lema czy Philipa K. Dicka), stawia pytania filozoficzne (pytania o Boga, o człowieczeństwo, o zdolności poznawcze i kreacyjne człowieka) włączając je w kontekst gwałtownie rozwijającej się lub gwałtownie zniszczonej cywilizacji technologicznej (oraz starcia cywilizacji). Tak widzę zadania s-f.
Dodatkowo najwięksi twórcy tego gatunku to z reguły ludzie obeznani z najnowszymi teoriami fizycznymi, cybernetyką, robotyką etc. Filmu nie widziałem, ale samo założenie brzmi dla mnie zupełnie absurdalnie i nie wiem, czy kiedyś się zdecyduję kupić historię o naprawianiu Słońca bombą nuklearną.
Jeśli już do chodzimy to tego czy ktoś ma pojęcie czym jest sf to chyba nie nie ma bo po pierwsze potrzebowalibyśmy porządnej definicji. Pozatym dlaczego uważasz, że pytanie "co by było gdyby" jest kierowane do nastolatków i (jak wnioskuję z Twojej wypowiedzi) nie może skłaniać do refleksji itd? Dlaczego pytanie "co by było gdyby" nie może być bardziej lub mniej zamaskowanym pytaniem filozoficznym? Jeśli się głębiej zastawisz to to jak Ty widzisz s-f znacznie się pokrywa z moim poglądem.
Ja też chyba nie mam pojęcia, czym jest SF.
Fantastyka naukowa nie musi stawiać pytań, bo zwykle na nie odpowiada - w postaci wizji przyszłości.
Czy pytanie: Jak będzie wyglądał świat za 1000 lat? Jest SF? Dla mnie SF to dopiero _odpowiedź_ na to pytanie.
Jak widzę, to chyba nie ma jednej definicji. Zresztą przytaczany przez Ciebie Philip K. Dick ma bardziej przyziemną definicję SF: http://www.philipkdick.com/media_bertrand.html
Pozdrawiam
S-F to na nasze fantastyka NAUKOWA. A to znaczy że przy stwarzaniu tego typu historii twórcy muszą kierować się nauką przy fantazjowaniu i to odróżnia s-f od od gatunku fantasy! Film s-f musi mieć sens i naukowe podstawy, przynajmniej w większości. Musi kierować się wytycznymi naukowymi i kryteriami aż w końcu je rozwijać do przyszłości, założenie "co by było gdyby" jest okay ale na rozwiniętym NAUKOWYM fundamencie danej opowieści. Uważam że pisarze s-f o wiele lepiej ukazują szczegóły i naukowe podstawy swoich powieści, niż reżyserzy w swoich filmach.
A dlaczego zakładasz, że nauka kończy się na tym co dziś wiemy? Jakbyś 500 lat temu pokazał ówczesnym ludziom działającą żarówkę to uznaliby, że to magia a nie żadna nauka. Zapewniam cię, że przed ludzkością jeszcze wiele do odkrycia i to co ty dziś uznajesz za fantasy może jednak okazać się nauką.
I dobrze, że naukowcy nie podzielają twojego poglądu bo zatrzymalibyśmy się w rozwoju gdyby założyć, że nasza obecna wiedza jest kompletna.
czyli sf to film filozoficzno-psychologiczny ktorego akcja dzieje sie w przyszlosci?
A może zamiast dostrzegać błędy, spróbuj dostrzec... ten film? Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli...
Przecież to nie są żadne błędy, to jest po prostu kino science-fiction, nie popularnonaukowe.
To jest film science-fiction, nie fiction, nie fantasy, tylko konkretnie science-ficition.
Na takich absurdach polega właśnie kino Science - Fiction. To jest właśnie urok tego filmu. Jest w starym dobrym stylu S-F.
Absurdem jest ocenianie filmu jedynie patrząc na błędy (czy też nie) logiczne w nim zawarte.
"1. Słońce dopiero zgaśnie za 5 miliardów lat, a nie teraz. "
Tak Cię to razi więc po kiego sięgasz po film o już w tutule (a jak nie w nim to w pierwszych zdaniach filmu) zawartej wyjątkowo nieprawdopodobnej misji ratowania słońca? Czysty Absurd.
"3. Niby jakim cudem udało im się bombę wielkości Manhatanu wystrzelić w kosmos? Przez najbliższe 200-300 lat coś takiego będzie niewykonalne. A sądząc po technologii na statku, akcja filmu miała miejsce jeszcze w obecnym stuleciu."
Skąd wiesz, że nie będzie wykonalne? To tylko Twoje domysły i ABSURDALNE czepianie się filmu na siłę.
"4. Dlaczego na tak niebezpieczną misję wysłano ludzi? To idiotyzm. Przecież do tego powinno się użyć maszyn. Jako że akcja filmu rozgrywała się w niedalekiej przyszłości, to maszyny tamtych czasów poradziłyby sobie z problemem o wiele bardziej efektywniej niż ludzie. No i dla maszyn nie trzeba by było tej całej skomplikowanej aparatury produkującej tlen i podtrzymującej życie."
Chciałbyś oglądać film o tym jak bezzałogowy lot leci z misją ratowania słońca? Wątpie...A z resztą to i tak są tylko Twoje domysły, że człowiek aż tak zaufa maszyną...
"5. Ale skoro wysłali już ludzi, to dlaczego żadne roboty nie wspomagały ich na statku? Dajmy na to naprawa w przestrzeni kosmicznej. Po cholerę przeprowadzali ją ludzie? Przecież maszyny mogły naprawić tarczę. Nawet jeśli nie ze sztuczną inteligencją, to mogły być sterowane przez człowieka z pokładu statku."
Może robotyka nie posunęła się aż tak do przodu? Taka była wizja twórców i taką ją przedstawili.
"Słaby też mieli pomysł z powrotem na Ziemię, bo po odłączeniu osłony z ładunkiem, część w której znajdowali się astronauci uległa by i tak zniszczeniu przez Słońce :)"
Gdyby się uważnie oglądało film to by się wiedziało, że ładunek został odpalony procedurze awaryjnej,a nie normalnej...co może chyba tłumaczyć zniszczenie statku.
No i wracając do autora tematu...skoro czepiasz się "Sunshine" za te absurdy to dlaczego takie ABSURDALNE filmy jak "Jestem Legendą", "Ja Robot", "Cloverfield", "Moja macocha jest kosmitką" i wiele innych ma u Ciebie takie wysokie oceny?? ABSURDALNA NIEKONSEKWENCJA.
A "Sunshine" ma świetne zdjęcia, efekty specjalne, genialny soundtrack i bardzo dobrą grę aktorską. I co to mało jak na FILM?
Klee:
"Przecież to nie są żadne błędy, to jest po prostu kino science-fiction, nie popularnonaukowe."
t3po:
"Na takich absurdach polega właśnie kino Science - Fiction. To jest właśnie urok tego filmu."
Nie wiedziałem, że science fiction polega na absurdach :) Przecież z definicji, sci-fi to taka fikcja, która jest w mniejszym lub większym stopniu zgodna z przewidywaniami nauki, taka która jest prawdopodobna. Natomiast dźwięk w próżni nijak ma się do nauki. Filmy tego typu zaliczyłbym do gatunku absurd-fiction, gdyby taki istniał :)
eemuu:
"Absurdem jest ocenianie filmu jedynie patrząc na błędy (czy też nie) logiczne w nim zawarte."
Nie tylko na to patrzyłem. Ale ilość błędów w tym filmie skutecznie przesłaniała resztę.
"Tak Cię to razi więc po kiego sięgasz po film o już w tutule (a jak nie w nim to w pierwszych zdaniach filmu) zawartej wyjątkowo nieprawdopodobnej misji ratowania słońca? Czysty Absurd."
A z ciekawości. Ponieważ bardzo rzadko wychodzą dobre filmy sci-fi, to oglądam to co jest. Poza tym idiotyzmem byłoby ocenianie i komentowanie filmu bez jego obejrzenia.
""3. Niby jakim cudem udało im się bombę wielkości Manhatanu wystrzelić w kosmos? Przez najbliższe 200-300 lat coś takiego będzie niewykonalne. A sądząc po technologii na statku, akcja filmu miała miejsce jeszcze w obecnym stuleciu."
Skąd wiesz, że nie będzie wykonalne? To tylko Twoje domysły i ABSURDALNE czepianie się filmu na siłę. "
To matematyka. Policz sobie jak niewyobrażalnie większą masę ma taki ładunek od wszystkich do tej pory wystrzelonych w kosmos. Policz sobie jak ogromnej energii by to wymagało. Skąd byśmy ją w XXI wieku wytrzasnęli? Postęp techniczny jest szybki, ale nie aż tak.
"Chciałbyś oglądać film o tym jak bezzałogowy lot leci z misją ratowania słońca? Wątpie...A z resztą to i tak są tylko Twoje domysły, że człowiek aż tak zaufa maszyną... "
*maszynom
Dobrze zrealizowany film o bezzałogowym statku mógłby być ciekawy. Po prostu ludzi pokazywaliby na scenach mających akcję na Ziemi. Albo i w ogóle nie musieliby pokazywać ludzi. Powstało sporo dobrych filmów, w których bohaterem nie był człowiek. Np. "Alien Planet". Jeśli chodzi o zaufanie maszynom, to muszę Cię zmartwić, ale ufamy już im od dawna. Wszystkie misje kosmiczne z wyjątkiem tych na orbicie Ziemi, są misjami zrobotyzowanymi. Poza tym to właśnie człowiekowi w tak ekstremalnych sytuacjach nie można ufać. Maszyna nie popełni błędu pod wpływem stresu (ponieważ się nie stresuje). Człowiek - tak.
"Może robotyka nie posunęła się aż tak do przodu? Taka była wizja twórców i taką ją przedstawili."
Czyli rozumiem, że jakby ich wizją było, że psy za 40 lat będą szczekały tyłkami, to też to byłoby ok? Skoro tworzą film sci-fi, to niech trochę się zapoznają z nauką. Czy oni naprawdę nie widzą jak rozwój komputerów pędzi do przodu?
"No i wracając do autora tematu...skoro czepiasz się "Sunshine" za te absurdy to dlaczego takie ABSURDALNE filmy jak "Jestem Legendą", "Ja Robot", "Cloverfield", "Moja macocha jest kosmitką" i wiele innych ma u Ciebie takie wysokie oceny?? ABSURDALNA NIEKONSEKWENCJA."
Nie widzę tu niekonsekwencji, ale odpowiem.
"Jestem legendą" - też było tu trochę absurdów, ale w odróżnieniu do "Sunshine" nie było ich aż tak sporo, by przysłoniły resztę filmu.
"Ja Robot" - lubię filmy poruszające kwestię sztucznej inteligencji. Poza tym ten film jest prawdopodobny, z tymże ja akcję przeniósłbym do 2050 roku, bo jednak 2035 to trochę za wcześnie na tak zaawansowane AI.
"Cloverfield" - no tutaj absurdem było to, że tak olbrzymi stwór nie został zmiażdżony przez grawitację. Nie miałby możliwości tak zwinnie się poruszać. Ale poza tym film miał niesamowity klimat, przy którym można było przymknąć oko na ten jeden absurd.
"Moja macocha jest kosmitką" - przecież to jest komedia :D Komedii nie ocenia się pod względem sensu :) Nie rozumiem tego przykładu.
Ok, ale może nie będę się zagłębiał w szczegóły, to jest forum "Sunshine", a nie wymienionych przez Ciebie filmów.
eemuu:
"A "Sunshine" ma świetne zdjęcia, efekty specjalne, genialny soundtrack i bardzo dobrą grę aktorską. I co to mało jak na FILM? "
Jeśli co minutę w filmie pojawia się jakaś bzdura, to to go nie ratuje. Film sci-fi musi sprawić, bym uwierzył, że coś takiego mogłoby się naprawdę wydarzyć. W przypadku tego filmu, już sama próba uwierzenia wydawała mi się idiotyczna.
"Film sci-fi musi sprawić, bym uwierzył, że coś takiego mogłoby się naprawdę wydarzyć"
Powiedz mi jedną rzecz, wierzysz że to co było przedstawione w gwiezdnych wojnach mogłoby się naprawdę wydarzyć? nie sądzę...
Nie wierzę. Ale "Gwiezdne Wojny" to bajeczka dla dzieci. Tam jest bzdura na bzdurze. Efekty specjalne robią wrażenie, to fakt. Miło się na nie patrzy. Ale reszta? Szkoda słów :)
tak sobie czytam i czytam i uwierzyc nie mogę.... SOLTYS sorka, ale juz dawno nie czytałem takich bzdur... w jeden film chcesz uwierzyc w inny nie chcesz, bo się nie da... po prostu aż kipi niekonsekwencją od Ciebie... zauważ to !!!
ech to żeś wymyślił. wg klasyfikacji gatunkowej filmy z gatunku fantastyka podzielić można z grubsza na SF i fantasy (horrory też zalicza sie do fantastyki). przy czym w SF mamy do czynienia ze światem wysokiej techniki, najczęściej umieszczonym w przyszłości oczywiście często w kosmosie itp.
fantasy natomiast przybliza swiat zblizony stylistyką nieco do średniowiecza, pełen magii, elfów,krannoludów, wróżek, goblinów, wilkołaków lub wampirów oraz innego tałatajstwa. powyższe elementy mogą występować w danych filmach wszystkie razem albo z mniejszym natężeniem.
generalnie zaliczenie GW do fantasy, jest równie udane jak umieszczanie porno wsród filmów o miłości:)
oczywiście WG nie jest klasycznym SF, ma wiele elementów baśni, filmu przygodowego, a nawet westernu. napisano o tym wiele książek więc nie bede sie rozpisywał. nawet jeśli w GW mamy do czynienia z elementem magicznym - mocą, to nie można go porównać z magią jaka istnieje w fantasy. ponieważ MOC w GW nie jest siłą tajemną, jest ona zracjonalizowana. po prostu występuje w kosmosie i niektórzy potrafią ją kontrolować. Natomiast magia w świecie fantasy jest irracjonalna, ma najcześciej w sobie pierwiatek paranormalny i polączona jest ze sferą duychów bóstw itp.
pozdro
A dlaczego fantasy ma przybliża świat średniowieczny? W końcu do fantasy bywają też zaliczane greckie mity, a takie podejście do tematu z miejsca eliminuje podgatunek urban fantasy.
Kiedyś spotkałem się z definicją fantasy według której jest to gatunek opierający się na legendach, mitach, podaniach, popkulturze i dowolnie mieszający jej składniki dodając do nich także nieco pierwiastka magicznego. Chociaż w definicji popkultura miała pewnie się odnosić do miejskich legend, wydaje mi się, że roboty, UFO czy też statki kosmiczne stały się na tyle popularnym elementem, że sama ich obecność w filmie jeszcze nie przesądza o gatunku obrazu.
Opierając się zaś na komentarzu @Myszkina z 4 listopada 2006 umieszczonego na tym blogu http://www.filmweb.pl/blog/entry/442737/ABY+MIT%2C+UTOPIA+I+RATIO+BY%C5%81Y+JEDN YM%E2%80%A6.html można sprawdzić istnienie podstawowych motywów fantasy w świecie "Gwiezdnych Wojen" (temat zresztą rozpatrywany w większości komentarzy przy tej notce):
- motyw podróży - widoczny choćby w historii Luke'a Skywalkera, który z rodzimej planety musi wyruszyć na szkolenie i stanąć oko w oko z Vaderem;
- istnienie magii - czyli słynna moc, która w starej trylogii nie opiera się na żadnych zasadach (midichloriany to wymysł nowszej serii), a bohaterom pozwala między innymi na rozmawianie ze zmarłymi (moc w GW również jest irracjonalna - jedni czarodzieje potrafią ją kontrolować, a inne szaraczki nie);
- motyw walki zwłaszcza z użyciem broni białej - wszyscy strzelają do siebie z pistoletów, ale prawdziwi wyjadacze używają jedynie kolorowych mieczy.
Wspomniałbym też jeszcze o stylizacji rycerzy na zakonników, o mnogości ras która jest często spotykana w 'średniowiecznym' fantasy, silnej wierze w legendy/proroctwa (pojawi się ten, który doprowadzi do równowagi w mocy) która determinuje poczynania bohaterów oraz klarownemu sprecyzowaniu strony złej i strony dobrej.
wskaż mi cytat w którym mowie że "przybliża świat średniowieczny"
nigdzie tez nie napisałem że nie moze sie odwoływać do mitów. fakt zapomniałem dodać że "często" przypomina czasy średniowiecza.
napisałem że GW mieszają gatunki. Ale jest konkretna różnica miedzy magią w "klasycznym fantasy" a MOCĄ w GW. istnieją podobieństswa w działaniu, ale jest inna genologia. a to zmienia postać rzeczy.
aaaaaaaaaaaaa, tak mi jeszcze przyszło do głowy,
bo jak napisałem jest miesznina gatunków, ale juz na sam fakt umieszczenia akcji w kosmosie, wysoką technikę itp, zaliczyć by należało GW jednak do SF (choć z niektórymi elementami obecnymi również w fantasy). mimo motywów podróży bohatera, występowania zdolności niedostępnych dla innych szaraczków, walki dobra ze złem, itp itd to nadal jest SF. ww elementy występują też w innych gatunkach np w kinie przygodowym. taki Indiana Jones - no są elementy magiczne!, nieracjonalne, ale nikt o zdrowych zmysłach nie zakwalifikuje IJ do fantasy.
Myślę, ze siła GW polega na tym, ze jak sie zacznie szukać, można tam znaleźć bardzo dużo wszystkiego, jak juz pisałem nawet western. współczesne teorie interpretacji pozwalają praktycznie na wszystko. Można GW wrzucić do filmów baśniowych. Weźmiemy do ręki książkę "Morfologia bajki", V. Proppa i nagle okaże sie, że idąc jej tropem rozumowania 50 % filmów jakie ogldamy to właśnie kino baśni. ale dlaczego? bo już od czasów kiedy ludzie prezentowali różne historie przy ogniskach, struktura opowieści znacząco sie nie zmieniła. bo musi być bohater!!! (sic), najczęściej zwykły, spokojny; los rzuca go w środek jakiegoś potężnego konfliktu, bądź piętrzy przed nim przeszkody zdawałoby sie nie do pokonania. śmiałek wyrasta na bohatera i ratuje świat, (tudzież galaktykę:)) po drode zdobywa miłość życia (no Lukowi może nie poszło:)); i wszystko wraca do ładu, nowego lepszego porządku.
szczałeczka.
poszukiwany cytat: "fantasy natomiast przybliza swiat zblizony stylistyką nieco do średniowiecza, (...)"
Zgadzając się z większością tego co napisałeś, i tak nie potrafię przyporządkować "Gwiezdnych Wojen" do SF i nadal nie uważam, aby klasyfikowanie ich jako fantasy było błędne (definicja z wikipedii wspomina, że fantasy z baśni wyrasta... ;)). Czerpanie zaś przez Lucasa pomysłów z wielu źródeł klasyfikacji nie ułatwia. Dla widza może to być zarówno ich siłą, jak i poważną wadą (np. dla mnie), ponieważ wymykając się wszelkim klasyfikacjom oferują to, czego ktoś od nich nie oczekuje, a w istotnych dla widza kwestiach pozostają ubogie. Dlatego, oraz z powodu swojej niechęci do "Gwiezdnych ...", ciężko mi przejść obojętnie kiedy są one przywoływane jako SF.
Szczałeczka! :)
Żeby nie off-topować za bardzo:
"W stronę słońca" można IMO rozpatrywać jako SF i jako horror. Oglądałem film chcąc obejrzeć ciekawy obraz SF i w tym kontekście przyjemność z rewelacyjnej pierwszej godziny filmu zepsuły mi schematy slashera w drugiej oraz nieco zbyt paranormalny finał. Pewnie gdybym się nastawił na horror kręciłbym nieco nosem na wolno rozkręcającą się pierwszą połowę obrazu. SF i horror to moje ulubione gatunki co prawda, ale zestawione w taki sposób jakoś nie przypadły mi do gustu.
to nic nie ma do fantasy... ogarnijcie ludzie nieco gatunki, fantasy to elfy i krasnale itp itd. Więc jakie fantsy w kosmosie wtf??? Widziałeś jakiegoś elfa w kosmosie tutaj??? bo ja ani jednego
"Osoby używające więcej niż 3 wykrzykników lub pytajników to osoby z zaburzeniami własnej osobowości" - Terry Pratchett
Negujesz prawie wszystko co napisane w tej dyskusji?Jednak twoje wypowiedzi są jedyną prawdą! Obejrzyj film Zródło, pełen nieścisłości a jednak piękny.Choć wątpie że szpec jak ty go w ogóle zrozumie :)
Rozumiem Twoje logiczne rozkminianie tematu, miczym Shockwave w komiksie Transformes. Nie widziałem tego filmu i jedyny powód, dla którego mógłbym go zobaczyć to chwalona przez wielu strona wizualna. Interesuję się astronomią i lubię science-fiction, jednak tak jak na Transformers, tak na ten film nie będę patrzył jak doktor (chyba, że popQltury).
Sęk w tym, że ten film to nie jest science-fiction. Fiction tak, ale science nie. I jeśli ktoś by postawił sprawę w ten sposób to bym się nie czepiał. Ale jak widać, tak nie jest. Jeśli film jest głupi i twórcy się z tym nie kryją, to nie widzę sensu w krytykowaniu takiego dzieła. Ale jeśli film jest głupi, a udaje, że jest mądry, to krytyka jest jak najbardziej na miejscu.
Gdybyś mnie nie uprzedził napisałbym to samo co ty.
A poza tym.
Jeden gostek wystrzelony w przestrzeń kosmiczną zamarzł. Takie coś by się nie wydarzyło w tak krótkim czasie bo w przestrzeni kosmicznej jest próżnia a próżnia właściwie nie ma temperatury i nie przewodzi ciepła. Jak nie ma cząstek materii, które by mogły wchłaniać ciepło ciała to byłoby tracone jedynie poprzez promieniowanie podczerwone emitowane przez ciało, czyli bardzo wolno.
Komputer był chłodzony wodą, która była lodowato zimna. Bez sensu. Skoro komputer się w niej chłodził, to znaczy, że ją ogrzewał a skoro ją ogrzewał to nie mogła być lodowato zimna. Dziś superkomputery wcale nie potrzebują zanurzania w wodzie więc dlaczego potrzebowały tego na statku?
Po co był im potrzebny taki wypasiony komputer? Po nic. Wszystkie obliczenia wykonuje się przed lotem kosmicznym, zresztą wystarczyłby do nich zwykły dzisiejszy PC a za kilkanaście lat byłyby o wiele szybsze. Słońce jest ogromne i łatwo w nie trafić.
Mówili że powietrza starczy im tylko na ok. dobę dla 4 osób. A przecież statek był duży ze znaczną liczbą pomieszczeń w których powietrze było i w których oddychali swobodnie więc na pewno powietrza starczyłoby na dłużej. Mieli też wodę, która była im już niepotrzebna i mogli przeprowadzić jej elektrolizę uzyskując tlen.
Wszyscy zachowywali się delikatnie mówiąc - bez sensu. Rozkazywali komputerowi zmniejszać osłonę przeciwsłoneczną by pogapić się na jaśniejsze Słońce a ponieważ było za jasne to zakładali osłonę przeciwsłoneczną na oczy. Idioci, kretyni, debile.
Film ma masę błędów to fakt ale proszę nie pisać takich głupot
"Jeden gostek wystrzelony w przestrzeń kosmiczną zamarzł. Takie coś by się nie wydarzyło w tak krótkim
czasie bo w przestrzeni kosmicznej jest próżnia a próżnia właściwie nie ma temperatury i nie przewodzi
ciepła. Jak nie ma cząstek materii, które by mogły wchłaniać ciepło ciała to byłoby tracone jedynie poprzez
promieniowanie podczerwone emitowane przez ciało, czyli bardzo wolno. "
Próżnia nie ma temperatury??? A to dziwne. Nie ma czasem czegoś takiego jak 0 absolutne czyli -273 st. C
???
Co się dzieje z człowiekiem, który w większości zbudowany jest z wody, w takiej temperaturze???
"Komputer był chłodzony wodą, która była lodowato zimna. Bez sensu. Skoro komputer się w niej chłodził,
to znaczy, że ją ogrzewał a skoro ją ogrzewał to nie mogła być lodowato zimna. Dziś superkomputery
wcale nie potrzebują zanurzania w wodzie więc dlaczego potrzebowały tego na statku? "
Anie wpadłeś na to, że woda była cały czas schładzana aby komputer miał stałą niską temperaturę?.
Dzisiejsze superkomputery prawda nie potrzebują zanurzania w wodzie, bo woda ma za wysoką
temperaturę, dzisiejsze superkomputery chłodzone są ciekłym azotem.
"Po co był im potrzebny taki wypasiony komputer? Po nic. Wszystkie obliczenia wykonuje się przed lotem
kosmicznym, zresztą wystarczyłby do nich zwykły dzisiejszy PC a za kilkanaście lat byłyby o wiele szybsze.
Słońce jest ogromne i łatwo w nie trafić."
Słońce w porównaniu z odległością jaka dzieli je od Ziemi jest malusieńske i wcale nie tak łatwo w nie
trafić. To na co w promach kosmicznych tyle zaawansowanej elektroniki skoro mogli by sobie wsadzić
lapka z Core2 Duo?
"Mówili że powietrza starczy im tylko na ok. dobę dla 4 osób. A przecież statek był duży ze znaczną liczbą
pomieszczeń w których powietrze było i w których oddychali swobodnie więc na pewno powietrza
starczyłoby na dłużej. Mieli też wodę, która była im już niepotrzebna i mogli przeprowadzić jej elektrolizę
uzyskując tlen. "
Z tym akurat się zgodze
Próżnia nie ma temperatury. Jest izolatorem - stosuje się ją np.: jako izolację w termosach.
Problemem w próżni nie jest temperatura, tylko brak ciśnienia - możliwość rozerwania płuc, gotowanie się wody w naskórku i śliny.
Wszystko fajnie, tylko że w przestrzeni kosmicznej nie ma idealnej próżni.
Temperatura "kosmosu" wynosi około 3 stopni Kelwina i jest w miarę
jednorodna. W takiej temperaturze można spokojnie zamarznąć...
Zanim zaczniesz się mądrować to się zastanów...
Jest kilka rodzajów próżni. W kosmosie występuje próżnia kosmiczna.
Gdybyś miał na sobie maskę tlenową to... W kosmosie prędzej się ugotujesz niż zamarzniesz. Jedyna wymiana cieplna jaka zachodzi w kosmosie ( w cieniu ) to poprzez promieniowanie cieplne. Nie jest to wystarczające aby odprowadzić ilość ciepła jaką wytwarza człowiek.
W promach kosmicznych nie ma żadnej zaawansowanej elektroniki. Komputery pokładowe działają na procesorach 80386 (jakieś 11,4 MIPS w przypadku 80386DX 33 MHz) a i to od czasów modernizacji z początku lat 90. Wcześniejsze procki miały 1,5 MIPS. Procesor komputera, z którego to piszę, czyli Pentium 4 1,90 GHz ma 4133 MIPS i 3469 MFLOPS a miał premierę 26 sierpnia 2001.
nie jestem pewny ale wydaje mi sie ze sie mylisz, albo ja mam nieaktualne informacje
z tego co slyszalem (ale zaznaczam to bylo pare dobrych lat temu) nasa uzywala procesorow 8086 czyli kilka generacji starszych niz te o ktorych mowisz
no ale od tamtego czasu nasa faktycznie mogla zrobic testy i sprawdzic nowsze procesory
"Komputer był chłodzony wodą..." O ile mi wiadomo woda zamarza przy 0 stopniach Celsjusza i napewno nie wywoluje odmrozen przy kontakcie paru sekundowym [scena z kluczem]
"Po co był im potrzebny taki wypasiony komputer? Po nic. Wszystkie obliczenia wykonuje się przed lotem kosmicznym" Chyba ze cos ulegnie zmianie i trzeba wszystko policzyc od nowa np przy zmianie kursu. Obliczyl to czlowiek i popelnil blad ktory komputer staral sie poprawic [dzieki czemu stracili pare paneli oslony a nie pol statku]
Tak pozatym to polecam wszystkim, ktorzy uwazaja ten film za cos niemozliwego absurdalnego etc www.zboczeni-fizycy.szukajacy.bledow.w.filmach.pl
Pozdrawiam i wspolczuje, bo smutne jest nie czerpanie przyjemnosci z ogladania dobrego kina.
"Komputer był chłodzony wodą..." - skąd to przypuszczenie?? Komputer był chłodzony cieczą o konsystencji wody, i podobnej przepuszczalności świetlnej, po efektach zamarzania można wnosić że ciecz była zimniejsza od otoczenia i tyle. Nie było tam napisu H2O czy tez woda chyba że coś przoczyłem....(nie musiał być to ciekły azot, ani woda, prędzej np olej mineralny hehe on przykładowo nie powoduje zwarcia w układach scalonych...lub wiele wiele innych substancji o różnej temp zamarzania itd)
"O ile mi wiadomo woda zamarza przy 0 stopniach Celsjusza"
Otóż nie koniecznie. W temperaturze równej 0 st. Celsjusza woda zamarza przy ciśnieniu atmosferycznym wynoszącym 101 325 Pa i to nie kazda woda, ale tylko czysta. Ponieważ supstancje i zanieczyszczenia rozpuszczone w wodzie wpływają na temperture zjawiska, jakim jest zmarzanie. To samo oczywiście dotyczy także wrzenia.
Kurcze, co Ty za bzdury wypisujesz?
Po pierwsze gdzie było powiedziane, że ta ciecz była wodą. Skoro koleś w niej błyskawicznie zamarzał, z pewnością miała temp. poniżej 0.
Komputer chłodzony wodą? A nie przypadkiem reaktory silnika, czy chociażby ta tarcza ochronna? :]
Dzisiejsze komputery nie potrzebują chłodzenia cieczą? Bzdura! Najsilniejsze komputery chłodzone są właśnie cieczą.
Obliczenia przed lotem? A co z korygowaniem trajektorii w trakcie lotu? Co z utrzymywaniem parametrów? To nie jest podróż na Księżyc (chociaż i ta jest cholernie skomplikowana), ale o wiele dalej. Ogarnij się :|
zgadzam się , wręcz idiotyczny scenariusz przysłonił wszystko co było dobre w tym filmie ... a szkoda, bo zapowiadało się dobrze
Mamy tu jeszcze jednego mędrca na stronie,który koniecznie chce popsuć miłośnikom kina obejrzenie filmu.Ale nic z tego!!!Nie damy się ponieść emocjom ! Na nic więc , kolego Twoje naukowe wywody,bo i tak zwolennicy Sunshine oglądną go po raz en-ty.A Ty przerzuć się na ambitniejsze: dokumentalne,bądź popularnonaukowe produkcje,skoro tak lubisz szukać dziury w całym.I nie psuj innym magii kina,które w dużej mierze opiera się przecież na fikcji.