Borcuch pokazał kino inne, surowe i czyste oraz naturalne, niełatwe do jednoznacznego docenienia, stające w jednoznacznej opozycji do kina kolorowego i powierzchownego. Lubię jego "Tulipany", ale tutaj pojawiło się kino wielopłaszczyznowe, wolne od podpierania się realiami czasu w którym roztacza się piękna opowieść o...miłości, a jakże :-)