Film należy uznać za dobry, szczególnie ze względu na młodych (świetnych) aktorów. To co
jednak zastanawia to tło wydarzeń. mamy tutaj opowieść o dojrzewaniu i miłości w trudnych
czasach i o kiełkujkącej miłości.
Zastanawiające jest jednak, co skłoniło reżysera, by przedstawić ojca Jank, jako w zasadzie
jedynego sprzymierzeńca młodzieży dążącej do wolności. Było by to zrozumiałe (przecież kocha
swego syna, widać że łączy ich szczegolna więź), gdyby nie fakt, że jest on żołnierzem LWP. W
dodatku grany przez Andrzeja Chyrę żołnierz zdaje się przeczuwać nadchodzące wydarzenia
(Stan Wojenny) i jednocześnie pomniejszać ich znaczenie.
Dziwne uczucie może ogarnąć widza, gdy uświadomi sobie jak koresponduje z tymi faktami
postawa ojca Basi. Nie pojawił się w filmie (Borcuch nie pozwolił mu się obronić), ale często
jego postać jest przywoływana. Okazuje sie, że nie jest to zbyt sympatyczny człowiek. Chce
zabić kiełkującą miłość i wywieźć córkę na zachód. Młodzi już nigdy się nie zobaczą, bo zły
człowiek ucieka przed odpowiedzialnością. Przy czym można odnieść wrażenie, że powodem
wyjazdu jest właśnie chęć zaszkodzenia Jankowi i Basi.
Dobry, sprzyjający miłości (i muzykom punkowym), wyrozumiały ojciec Janka już niebawem
wyjedzie na ulice Polski czołgiem.