PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
8,8 381 104
oceny
8,8 10 1 381104
7,3 26
ocen krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

REGULAMIN:

1. Gra dzieli się na tury, którymi określamy czas jaki gracze mają by odpowiedzieć na post
Mistrza Gry. Czas na odpowiedź to 48 godzin od czasu opublikowania przez Mistrza swojego
postu.

2. W przypadku gdy Gracz wie, że nie będzie w stanie mógł odpowiedzieć w określonym terminie
zgłasza to na prywatną wiadomość do Mistrza Gry lub pod tematem rekrutacja, gdzie odbywać
się będzie dyskusja na temat gry. Zaoszczędzi nam to zbędnego czekania na ostatnią chwilę i
ułatwi rozgrywkę.

3. Jeśli wszyscy gracze swoje posty zamieszczą szybciej niż zakładany czas czyli 48 godzin,
kolejny post Mistrza Gry również pojawi się szybciej by zachować dynamikę rozgrywki.

4. Jeśli Gracz bez wyjaśnionych przyczyn nie publikuje swoich postów na czas Mistrz Gry ma
prawo jego bohatera ukarać a nawet uśmiercić, postać usuwając z rozgrywki.

5. Piszemy poprawną polszczyzną i staramy unikać błędów ortograficznych, gramatycznych
interpunkcyjnych. Dialogi zaczynamy od myślnika jak to ma miejsce w powieściach i
opowiadaniach.

6. Niedbalstwo językowe również może zostać ukarane przez Mistrza Gry.
7. Zaczynając swoje posty pod tekstem podpisujemy drukowanymi literami nazwisko swojej
postaci:
Przykład:

GERORD SELMY
W końcu ruszyliśmy z Czarnego Zamku. Dwudziestu ludzi, zwiadowcy, zarządcy, budowniczy,
którzy mieli niebawem zamieszkać w Nocnym Forcie.

8. Posty Mistrza Gry są pisane w czasie przeszłym, w trzeciej osobie. Gracz powinien swoje posty
opisywać w czasie teraźniejszym, w pierwsze osobie, choć nie jest to konieczny wymóg. Jeśli
ktoś nie potrafi się odnaleźć w takiej formie pisania, może publikować posty w czasie przeszłym,
obowiązkowo jednak w pierwszej osobie.

9. Zabronione jest opisywanie przez gracza działań innych postaci, które jeszcze nie miały
miejsca, lub wkładanie w ich usta swoich własnych dialogów. W trakcie rozgrywki jeśli wasze
postacie chcą pewnie sprawy przegadać, przebieg dialogu wygląda tak.
Przykład:

GERORD SELMY
- A więc maestrze Aemonie mam kilka pytań – siadam naprzeciwko starca i zaczynam z nim
rozmowę. Najpierw pytam o Innych. Czy są ty legendą czy jest w tym co mówią jakieś ziarno
prawdy. Kiedy mi odpowiada, zadaje ostatnie pytanie
- A czy chociaż wiemy jak ich pokonać?

MAESTER AEMON
- Szczerze mówiąc chłopcze nikt tego nie wie – odpowiadam – Z czasem trudno oddzielić
legendę od historii.
Zapytany o to jak ich pokonać kręcę głową.
- No cóż, podobno skuteczne jest smocze szkło, ale ile w tym prawdy? Powiedz mi dlaczego
pytasz Gerordzie?

GERORD SELMY
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, po czym mówię.
- Po prostu ostatnio mam strasznie dziwne sny. A ta karlica, którą spotkałem opowiadała, że
jakieś pradawne Zło budzi się na krańcu świata

WAŻNE!!! Jedna tura nie oznacza, że możecie opublikować tylko jeden post. Jak widzicie, na
przykładzie powyżej Gerord opublikował dwa posty a mógłby i 10 gdyby np. w dalszym prowadził
konwersację z drugim graczem, który wciela się w Aemona.

10. Nie możecie również pisać dialogów postaciom pobocznym (w branżowym skrócie NPC),
którymi kieruje i ich działania opisuje Mistrz Gry. Na przykład jeśli macie jakieś pytania do
swojego dowódcy, którym kieruje Mistrz, zadajecie je i czekacie na odpowiedź. To samo dotyczy
innych działań. Nie możecie opisywać reakcji postaci pobocznych na wasze działania np. „Ser
Gerord był zdumiony gdy zobaczył jak oddaję celny strzał prosto mieczy oczy dzikusa”. O tym jak
się zachowują postaci drugoplanowe w waszym otoczeniu decyduje wyłącznie Mistrz Gry.
Oczywiście, po wykonaniu przez NPC akcji możecie komentować i oceniać oraz reagować.
Przykład:

MISTRZ GRY:
Ser Gerold widząc, że Gracz próbuje wystrzelić w kierunku Dzikiego, doskoczył do niego i w
ostatniej chwili trącił łuk tak, że strzała pofrunęła gdzieś wysoko, nad zarośla mijając cel. Dziki
korzystając z okazji rzucił się do ucieczki i po chwili zniknął w lesie.

GRACZ:
Jestem zszokowany zachowaniem Gerorda o patrzę na niego dając do zrozumienia, że chętnie
bym mu przyłożył. Co ten gnojek zrobił, przecież miałem go już na muszce!
- Jesteś głupcem Selmy! – wrzeszczę mu prosto w twarz i czekam na jego reakcję – G….o mnie
obchodzi, że jesteś dowódcą, nie miałeś prawa tego robić!
Jeśli mnie uderzy to z pewnością mu oddam i to dwa razy mocniej.

MISTRZ GRY:
Gracz był wściekły i gotowy rzucić na Gerorda z pięściami. Gdy ten zaczął go wyzywać i podważać
w obecności grupy jego autorytet, Gerord zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz. Gracz nie
próbował zrobić uniku. Przyjął cios, zachwiał się lecz utrzymał równowagę po czym postanowił
zrewanżować tym samym (Tutaj decyzja Mistrza Gry o powodzeniu akcji. Jeśli Gracz jest ma
dobre statystki szybkości i siły to rezultat wyglądać będzie tak). Wyprowadził szybki cios a Selmy
nie miał czasu na reakcję. Dostał w szczękę i padł zamroczony na ziemię.

11. Powyższy przykład to kolejna żelazna reguła gry. NIGDY NIE OPISUJECIE REZULTATÓW
SWOICH DZIAŁAŃ, LECZ TYLKO ZAMIARY. CO BYM ZROBIŁ i JAKBYM TO ZROBIŁ. Istnieją
jeszcze różne bardziej skomplikowane modyfikacje typu „Co zrobię jak moje działanie się nie
uda”.

Przykład:

GRACZ:
Jestem zszokowany zachowaniem Gerorda I patrzę na niego dając do zrozumienia, że chętnie
bym mu przyłożył. Co ten gnojek zrobił, przecież miałem go już na muszce!
- Jesteś głupcem Selmy! – wrzeszczę mu prosto w twarz i czekam na jego reakcję – G….o mnie
obchodzi, że jesteś dowódcą, nie miałeś prawa tego robić!
Jeśli mnie uderzy to z pewnością mu oddam i to dwa razy mocniej. A jeśli nie trafię odwrócę się i
po prostu sobie odejdę gdzieś dalej by ochłonąć.

MISTRZ GRY:
Gracz był wściekły i gotowy rzucić na Gerorda z pięściami. Gdy ten zaczął go wyzywać i podważać
w obecności grupy jego autorytet, Gerord zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz. Gracz nie
próbował zrobić uniku. Przyjął cios, zachwiał się lecz utrzymał równowagę po czym postanowił
zrewanżować tym samym (Tutaj decyzja Mistrza Gry o powodzeniu akcji. Gracz ma słabe
statystyki szybkości i siły). Wyprowadził szybki cios jednak Selmy z łatwością się uchylił. Gotowy
był skontrować, lecz ku jego zaskoczeniu Gracz zrezygnował z dalszego ataku, odwrócił się i
ruszył przed siebie a po chwili wściekły zniknął wszystkim z oczu.

12. Gracze nie mogą się wzajemnie atakować i pojedynkować, chyba że sami ustalili to między
sobą (i zgłaszają Mistrzowi Gry), lub jeden z graczy podał Mistrzowi Gry rozsądne argumenty, za
taką opcją.

13. Pojedynki mogą trwać nawet kilka tur, zwłaszcza te skomplikowane, gdy przeciwnik jest
liczebny lub trudny do pokonania.

14. Podobnie jak w innych przypadkach gracz nie opisuje wyniku ani rezultatu swoich ataków lub
uników, lecz opisuje co i jakby zrobił atakując przeciwnika lub się przed nim broniąc. Może
również opisywać możliwe kontry, czyli przejścia z obrony do ataku itp.

15. Rezultat działań Mistrz Gry opisuje na podstawie statystyk bohaterów oraz jej talentów
specjalnych, wad, cech charakteru.

16. W przypadku gdy wynik działań postaci jest niejasny lub trudny do ocenienia, Mistrz Gry
decyduje o wyniku rzutem kością.

17. Rzut kością i ustalenie sukcesu lub porażki polega na określeniu poziomu trudności
wykonywanej akcji. Najwyższy poziom trudności wynosi 10, najniższy 1. Gracz osiąga sukces
gdy wynik rzutu jest wyższy lub równy określonemu poziomowi trudności.

Przykład:
Gracz postanowił skoczyć przez sześciometrową rozpadlinę na drugą stronę skały. Jest to
ryzykowny wyczyn mogący skończyć się śmiercią. O sukcesie będzie decydowały współczynniki:,
szybkość (rozbieg) i siła (wybicie się). Współczynniki w tym przypadku dzielone są na dwa,
różnicę zaokrągla się na niekorzyść gracza w dół. Poziom trudności takiego skoku Mistrz Gry
określa na 8 (albo i więcej jeśli gracz ma lęk wysokości). Współczynnik gracza po podzieleniu
atrybutów (Siła 5) (Szybkość 4) wynosi 4. Gracz na kostce k6 (sześć oczek) musi wyrzucić 4 lub
więcej by wykonać udany skok. Każdy inny wynik oznacza porażkę.

18. POJEDYNKI. W przypadku pojedynku gdy przeciwnik również prezentuje wyrównany poziom
lub jest silniejszy, Mistrz Gry rzuca kością. Nie określa poziomu trudności, lecz opiera się na
statystykach przeciwnika z którym walczy bohater. Rzuca kością zarówno dla sukcesu
przeciwnika jak i bohatera.

Przykład:

MISTRZ GRY:
Clegane rzucił się na Gracza, który nie mając dokąd uciec przytulił się do ściany, ściskając topór.
Olbrzym uniósł swój miecz, po czym oddał cios.

GRACZ
Clegane zbliża się a ja nie mam gdzie uciec. Widzę jak podnosi miecz a potem oddaje cios w
moim kierunku. Nie pozostaje mi nic innego jak odbić klingę, unoszę więc topór, gdy ostrze
spada na mnie. Jeśli uda mi się sparować cios, od razu przejdę do kontry i spróbuje uderzyć go
w korpus.

fune

AWART c.d.
A chyba zapomnieliście, że nie dajemy się szantażować takim kreaturom ani nie negocjujemy z nimi. My ich zabijamy.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

- Nie jestem wargiem, a to szkolony sokół. Może się dowiedzieć, czy ktoś jest przed nami, może się dowiedzieć nawet ilu ludzi, jeśli nie jest ich zbyt wielu. Może upolować coś dla mnie albo zaatakować kogoś, nawet zabić, jest wyszkolony do atakowania w tętnice. Ale nie odróżni wroga od przyjaciela, strażnika od więźnia. Poza tym nie wiemy gdzie jest ten cały Szczur, potrafię go odnaleźć, ale dowiedzenie się w forcie gdzie mniej-więcej jest będzie szybsze. Chyba, że on wie
Spoglądam na jeńca wyczekująco.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Nie wierzę w szczere zamiary Ooi, podejrzewam, że ta propozycja i dramatyczna przemowa są wstępem do jakiegoś kolejnego planu. Nie zdążam jednak się nad tym zastanowić, bo Awart przerywa moje rozważania swoim bezczelnym komentarzem.
- Odpowiadasz przede mną, odkąd Stone przekazał mi dowództwo - wycedzam przez zęby - Nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz. Nie stawiłeś się w miejscu, w którym powinieneś. Chcesz walczyć, tak? Chcesz ich zabijać? Powiedz mi jak mamy walczyć, skoro strażnicy mają gdzieś dowódcę i rozkazy? Tak postępuje Nocna Straż? - mówię powoli i spokojnie, nie dam się sprowokować. Ale nie pozwolę nazywać się tchórzem, zwłaszcza komuś, kto ucieka ze stanowiska. Zakładam ręce na piersi, żeby moja dłoń znów przypadkiem nie powędrowała nie tam, gdzie trzeba. Muszę się jakoś pozbyć tego głupiego odruchu.
- Nie wierzę, że Rattner da nam spokój, ale może zyskamy trochę czasu. Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę uciąć mu ten zdradziecki łeb, zamiast spełniać jego żądania. Nie wiem, co się dzieje z Cavem, Enotsem i Stonem. - zerkam na Cave'a, który chyba już odzyskuje świadomość - Nie wiem też, co się zdarzyło na wieży i czy mamy jeszcze łuczników. Kto zostaje, żeby walczyć? Jeśli dziewczyna ucieknie, nie mamy szans. Jeśli spróbujemy ją oddać, to uśpi czujność Rattnera. Ona jest w tej chwili jedynym co na niego mamy. Nie zamierzasz mnie słuchać - zwracam się do Awarta - to proszę bardzo, teraz biegnij i sam się nadziej na ich miecze, jeśli to właśnie uważasz za odwagę. Mi się nie śpieszy umierać. Rattner dał nam czas do północy i do tego czasu musimy mieć jakiś plan.
Chwilę zastanawiam się nad najlepszym wyjściem z sytuacji. Przedstawiam ogólny zarys mojego planu. Zostało niewiele czasu, żeby go dopracować albo wymyślić coś lepszego, więc byłoby dobrze, żeby myślał ktoś jeszcze oprócz mnie.
- Trzeba ich jakoś zmusić, żeby podeszli bliżej. Raczej nie damy rady ściągnąć ich pod Fort, chociaż starcie na otwartej przestrzeni nie brzmi dobrze. Możemy udawać, że się poddajemy i oddajemy mu córkę. Zaatakujemy w ostatnim momencie, kiedy Rattner będzie myślał, że wygrał. Może do tego czasu pozostali uwolnią się spod tego uroku.
Znowu zaczynam bezwiednie przesuwać dłonią po rękojeści.

killer83_2

AWART
Nagle zdaję sobie sprawę, że znów potrafię być naprawdę wkurzony, jakby ta cała sytuacja otworzyła mnie na emocje, no proszę, jednak pojawiło się coś oprócz pustki, nie wierzyłem, że to kiedykolwiek będzie jeszcze możliwe. Obietnica obietnicą, tej oczywiście nigdy nie zapomnę i w mym sercu będzie na pierwszym miejscu, ale przyjemnie było znowu prawdziwie coś poczuć, nawet jeżeli paradoksalnie samo to uczucie za przyjemne nie było.
- Z jakiego stanowiska? Jakim cudem mogłem opuścić stanowisko, skoro nigdy na nim nie byłem? Bo niby kto i kiedy przekazał mi jakiś rozkaz, a tym bardziej od Ciebie? Nie do mnie pretensje, że nie zatroszczyłeś się o przepływ informacji. Bo wedle mojej dotychczasowej wiedzy to i owszem dowodzi tutaj Stone, ale o zupełnie innym imieniu i facjacie. Pytasz mnie jak postępuje Nocna Straż? Raczej nie daje się traktować się jak zwykłe cipy. A już na pewno nie wykorzystuje bezbronnych dzieci i nie oddaje ich psychopatom, by ocalić własną dupę! - To ostatnie szczególnie akcentuję, a następnie kontynuuję już spokojniejszym tonem, bo widzę w oczach Braci, że zasiałem w nich wątpliwość co do tego, jak należy potraktować tego gada, co to bezkarnie poniewiera naszego dowódcę i zabija Strażników - Samobójstwo nie jest tym, co mnie interesuje, ale jeżeli przyjdzie mi zginąć jak przystało na mężczyznę, trudno, wola bogów, zawsze to lepsze niż poddanie się. Szczur ma możliwość wpływu na przydatność naszych do walki, nie jestem pewien czy robi to za pomocą własnego umysłu czy raczej poprzez tamtą przeklętą muzykę, w każdym razie jak widać, nie wszyscy są podatni na jego diabelskie czary. Jeżeli to muzyka to dobrze by było w pierwszej kolejności pozabijać jej wykonawców. Albo i tak to zrobić na wszelki wypadek, bo tak teraz myślę, że jakieś dziwne to granie było i po jaką cholerę w takiej sytuacji? Ale co ważne, najwyraźniej "przejęci" nie są dla nas zagrożeniem, najlepiej niech sam Cave się wypowie, co się z nim działo. Warto też sprawdzić, czy Enots i Stone doszli do siebie.
Następnie zwracam się do Syll:
- Co o tym sądzisz, żeby upozorować, że cię dostanie? Możesz się do niego bezpiecznie zbliżyć na odległość wystarczającą na kontakt wzrokowy?

killer83_2

HAMES

Słucham uważnie towarzyszy, cały czas wracając myślami do słów wypowiedzianych przez Bellego. Szczególnie zainteresowała mnie informacja o tajemniczym architekcie. Wiedza przez niego posiadana, może okazać się pomocna przy wskazaniu spiskowców. Szczególnie interesuje mnie kim jest osoba ze stolicy, która to wszystko zaplanowała.

Półroczny pobyt w Wieży Cieni, nieco przeszkodził mi w prowadzeniu śledztwa. Zastanawiam się, czy wysłanie tam trzydziestoosobowej grupy, nie było celowym działaniem, by zyskać więcej swobody w obsadzeniu Czarnego Zamku nowymi rekrutami, nadesłanymi z południa. Właśnie wśród nowych rekrutów szukałbym potencjalnych szpiegów.

- Jego słowa brzmią wiarygodne – zabieram głos, jako ostatni.- Ptaki tak szybko nie zajęłyby się świeżo porzuconym ciałem. Wygląda też na to, że ofiara nie zginęła od sztyletu, mimo iż Belly miał go w posiadaniu. Jeżeli mówi prawdę odnośnie wydarzeń z Nocnego Fortu, to i ucieczka z tamtego przeklętego miejsca wydaje się być uzasadniona.

Kończę sprawdzanie zwłok i kontynuuje wypowiedz.

- Nim dotrzemy do fortu, powinno być już ciemno. Nikt się nas tam nie spodziewa. Pod osłoną nocy, podejdziemy pod fort, ocenimy czy są przyjaźnie nastawieni i zdecydujemy co dalej. Musimy odnaleźć architekta, jeżeli będziemy mieli szczęście to jeszcze żyje.

Wyciągam sztylet oraz miecz i podaje towarzyszom.
.
- Na czas podróży do Nocnego Fortu, przechowacie moją broń – kieruje swoje słowa do braci, co jakiś czas przenosząc wzrok na Bellego. - Najlepiej z naszej trójki radzę sobie w siodle, jego zdolności komedianckie mogą nam się przydać, pojedzie ze mną. Wybiorę najmocniejszego konia, dodatkowa osoba nie powinna mnie spowolnić. Moglibyśmy Solitaire użyć twojej liny i dla pewności go związać, jednak skrępowany miałby trudności z utrzymaniem się w siodle. Zedrzyjcie z niego to cuchnące futro i ściągnijcie buty. Bosy nawet nie pomyśli o ucieczce, będzie się modlił żebyśmy go nie zostawili…

ocenił(a) serial na 10
Sayeer

Solitaire

- Jeśli chcesz zdjąć mu buty to do fortu będziesz musiał go wnosić, w czasie pełni jest zimno, odmrozi sobie stopy nim dotrzemy. Może nie zabił, ale wciąż nie wiemy czy powiedział całą prawdę, nie wiemy jaką gra tutaj rolę. Na pewno nie podejdę z nim pod fort, nie ufam mu, w każdej chwili może skrzyknąć kogoś, może miał za zadanie sprowadzić nas do fortu? Skoro tak bardzo chcesz by jechał z nami weźcie mojego konia, przywiążcie go do niego liną. Ja pójdę przodem, wychowałem się w takich lasach, będę tam szybciej niż Wy konno, do tego wybadam już sytuację i wyślę do Was sokoła z wiadomością.

Sayeer

HAMES

- Zapewniam cię, że jak nie postawi bosych stóp na śniegu, nie mu nie grozi - zwracam się do Soliltaire. - Jak będzie mu zimno, to schowa je miedzy moimi, a bokiem wierzchowca, posadzę go z przodu. Po zejściu z koni od razu dostanie swoje rzeczy z powrotem, zabierzemy je ze sobą. Byłby głupcem, gdyby kłamał skoro jego słowa tak łatwo jest zweryfikować - ściszam głos, by słowa nie dotarły do niepowołanych uszu. - Gdyby planował zasadzkę, czekałby na nas na trakcie, a to my go znaleźliśmy. Przypominam również, że to on nas ostrzegł, że w Nocnym Forcie dzieje się coś dziwnego. Będziemy przygotowani, nie tak planuje się zasadzkę.

ocenił(a) serial na 10
Sayeer

SOLITAIRE

"Jesteś zbyt ufny towarzyszu, to cię kiedyś zgubi" myślę.
- Może masz rację... a może nie. NIe przeżyłem tak długo ani tutaj ani w lasach wschodu dlatego, że wierzyłem każdemu przybłędzie którego spotkałem. Jeśli chcesz podróżuj razem z nim do Fortu, ja nie będę - to mówiąc podchodzę do konia by zabrać z sakwy prowiant na wszelki wypadek - wyruszę w takim razie sam, mojego konia możecie wziąć, pieszo będę tam szybciej, spotkajmy się dwie mile na północny wschód, do tego czasu będę już wiedział jak wygląda sytuacja.
Kiwam głową w stronę Ducha po czym udaję się w stronę ciemnego lasu.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Po 'przebudzeniu się' z tego okropnego stanu czuję się paskudnie. Całe ciało mam zdrętwiałe, a głowa boli tak, jakbym dostał w nią maczugą od olbrzyma. Przez dobrą chwilę staram się ogarnąć sytuację. Po chwili łączę fakty i dostrzegam dziewczynkę. To ona ma być przyczyną całego zamieszania? Do cholery, wszyscy przez nią zginiemy.

Nie mam pojęcia co planują pozostali bracia. Słowa Awarta chwytają za serce, ale zdają się być bardzo mało rozsądnymi... Nieważne, w swoim obecnym położeniu i tak wiele zdziałać nie mogę. Pora żeby mnie ktoś rozwiązał.

Zaczynam się wiercić na ziemi i zdrętwiałym językiem powoli ubieram swoje myśli w słowa:
- Prz-przepraszaam... Tak. Tu na dole! Czy mógłby mnie ktoś, do kur*w nędzy, rozwiązać?!

killer83_2

HAMES

Nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy Solitaire opuścił nas, wchodząc zdecydowanym krokiem w głąb lasu.

Kieruje swe spojrzenie na pozostałą dwójkę.

- Mamy trzy konie, niech tak będzie, nie będę gniótł swoich jaj, każdy pojedzie osobno. Za pierwszym razem – zwracam się do Bellego – udało ci się uciec na niespełna dwadzieścia mil, jeżeli spróbujesz kolejny raz, może uda ci się poprawić ten wynik, nie obchodzi mnie to już. Nie skory do współpracy nie przydasz się, nie mam zamiaru oglądać się za siebie i sprawdzać czy dochowujesz wierności. W okolicy Wieży Cieni roi się od strażników z Czarnego Zamku, któryś na pewno cie rozpozna. Uciekając na południe wpadniesz w ręce ludzi Starków. Służyłem z nimi, to twardzi i honorowi ludzie, będziesz miał szczęście jak twej egzekucji dokona któryś z nich, inni mogą być mniej precyzyjni.

Podchodzę do koni i daje znać Duchowi, że czas ruszać.

ocenił(a) serial na 9
Sayeer

Okolice Muru, dwadzieścia mil na Zachód od Nocnego Fortu.

Timmy Duch dokładnie przyjrzał się zwłokom mężczyzny, leżącego na śniegu. Rzeczywiście wydawało się, że nie został on w żaden sposób zamordowany, przynajmniej nie było żadnych śladów by Belly użył noża lub innego narzędzia.
Sam dezerter uśmiechał się półgębkiem słysząc wymianę zdań między Braćmi.
Gdy usłyszał propozycję Salitaite’a, wybuchnął śmiechem.
- Naprawdę, ma mnie pilnować twój ptaszek? – Oczywiście Belly nie miał pojęcia o umiejętnościach bojowego sokoła, z pewnością był jednak rozczarowany kiedy ostatecznie bracia doszli do porozumienia, by Belly jechał konno a Solitaire przemierzył dystans lasem. Zapytany o Szczurzego Lorda, zaprzeczył jakoby wiedział, jak go znaleźć.
- Zwiadowcy którym udało się wrócić mówili, że mieszka w wiosce ukrytej w lesie, kilkadziesiąt mil na południe od Muru. Tylko tyle wiem, kiedy wiałem z obozu, reszta przygotowywała się do natarcia i naradzała co robić dalej. Być może nie ma już ich w Nocnym Forcie, może poszli szukać tej wioski i dać łupnia wieśniakom. Albo czekają na posiłki z Czarnego Zamku.
Belly obszedł konie, każdego głaskając z osobna i dając polizać po dłoniach.
- Nie musicie mi ściągać butów, obiecuję, że nie będę uciekał. To który wierzchowiec jest mój?-
Tymczasem Solitaire zniknął już za drzewami.
Bracia szybko przygotowali się do podróży. Cały ekwipunek oraz prowiant usunęli z wierzchowca Soltaire’a zostawiając Raymondowi jedynie siodło i lejce. Zauważyli, że Belly dziwnie zbladł i wyglądał na mocno przejętego. Zapytany co się stało, przez chwilę dezerter dziwnie milczał.
- Tylko mnie za to nie zabijajcie, bo dopiero teraz sobie przypomniałem o pułapkach! Wasz kolega tak szybko uciekł do lasu, że nie zdążyłem go nawet ostrzec. Jeden z naszych wracając z wioski Szczurzego Lorda zginął właśnie w taki sposób, wpadł do dołu najeżonego kolcami.

Solitaire biegł między drzewami przecinając na przełaj las. Taki już był, nie lubił działać w grupie i najlepiej czuł we własnym towarzystwie. Albo ze swoim sokołem. Jako, że plan się zmienił, bojowy sokół cudzoziemca nie musiał już pilnować Raymonda i latał gdzieś nad ośnieżonymi czubkami sosen czekając na rozkazy swojego pana. Śnieg i łamane gałęzie trzaskały pod nogami zwiadowcy, który niezmordowany posuwał się naprzód trzymając równe tempo biegu. Jeśli rzeczywiście chciał dotrzeć na miejsce pierwszy przed konnymi musiał bardzo się postarać.

NOCNY FORT.

Kiedy Ooa podszedł do Syllene, dziewczynka początkowo patrzyła na niego ze strachem. Jednak jego szczere przeprosiny wydawały się ją przekonać co do jego intencji. Choć w innych okolicznościach mogło by się to wydawać komiczne, odpowiedziała architektowi.
- Przepraszam, że próbowałam cię zabić.
Jeśli wcześniej Awart wydawał się bierny lub zbyt mało odważny teraz widząc, co się dzieje, że część strażników gotowa jest oddać Syllene Szczurzemu Lordowi, zdecydował się bronić jej jak lew. Odruchowo zasłonił małą własnym ciałem. Całą swoją złość skierował na Maegora Snow, który w porównaniu ze Stone’m wydawał się niewzruszony i niezachwiany emocjonalnie, gotowy popełnić mniejsze zło dla większego dobra. Każda ze stron miała swoje racje i żadne rozwiązanie nie satysfakcjonowało drugiej. W końcu jednak Awart zapytał Syllene, czy zgodziłaby się na pozorną wymianę zakładników i mogła zbliżyć do swojego ojca.
- Jeśli chodzi ci o jakieś czary i zaklęcia, nie może mi nic zrobić. W ogóle nie stanie mi się przy nim krzywda, w końcu zależy mu żebym wróciła cała i zdrowa.
Syllene spojrzała smutno na Awarta, który jako jedyny znał tajemnice dziewczynki.
- Zależy mu tylko na moim ciele, bo to niedługo będzie też jego ciało -
Jakkolwiek dwuznacznie by to nie zabrzmiało, sugerowało, że Tom Rattner jest nikim innym jak obrzydliwym, zasługującym na śmierć potworem. Marca jednak najbardziej interesowało, kto w końcu go do cholery uwolni. Wszyscy skupili się na Syllene, miał więc szczęście gdy Myron Rogostopy nachylił się nad nimi i kozikiem przeciął powróz.
Po chwili kat swoim cichym grubym głosem zwrócił do strażników.
- Niedługo północ. Niech ktoś w końcu do cholery coś zdecyduje i ustali jakiś plan.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

"Znowu każdy ma tysiąc swoich racji.." pomyślałem.
- Proponuje zrobić następująco... - Rozejrzałem się w okół, by mieć pewność że nie ma żadnych nieproszonych słuchaczy po czym schyliłem głowę by kontynuować dalej - Jako kaleka,najmniej podejrzany o złe intencję wyprowadzę to niewinne dziewczę do ojca. Pójdę bez żadnej broni, by nie prowokować Rattnera. Przekaże mu że się poddajemy, jeżeli nie dopuszczą mnie do niego samego, wtedy z rękawa wyjmę mój cyrkiel... - Przerwałem na chwilę kierując swój wzrok w stronę dziewczyny - Będę musiał udawać że chce ci zrobić krzywdę, jeżeli nie dopuszczą mnie do twego ojca. Jednak będzie to tylko na pokaz ! Zrobię to wszystko po to by odwrócić uwagę od innych strażników - Teraz spojrzałem kolejno na Awarta,Snowa, Rogostopego i nie wiele rozumiejącego z tego potoku słów Cave`a - Wy musicie wykorzystać tą szansę ! Wyjdziecie wszyscy tylnym wyjściem, okryci czernią, bez żadnych pochodni, spróbujecie ich zajść od tyłu. Jeżeli zagwiżdże w taki sposób - W tym momencie przyłożyłem do ust gołą pieść, lekko wystawiając ostatni palec i zagwizdałem próbując udawać przedrzeźniacza, który w swym śpiewie miał wiele z innych ptaków. Nie to było jednak najważniejsze, ale głośna charakterystyczna nuta - ... Jeżeli tak właśnie zagwiżdże, to znaczy ze przeciwników jest zbyt wielu. Wtedy zaniechacie walki i wykorzystacie wierzchowce by wycofać się do Czarnego Zamku. - Przerwałem po raz wtóry, patrząc na wszystkich z pasją w oczach - Jeżeli przeciwników będzie zbyt wielu, a Rattner nie zechce dotrzymać obietnicy, to klnę się na bogów że własnoręcznie wypatroszę go tym cyrklem, bez względu na konsekwencję !!

killer83_2

HAMES

Słowa wypowiedziane przez Bellego na początku mnie zmroziły, lecz po chwili zastanowienia strach minął i spokojnie odparłem:
- Wcześniej mówiłeś, że twoi towarzysze wpadli w pułapkę pokonując drogę na południe, zatem rozmieścili je pewnie mieszkańcy wioski, do której zmierzali. Tak witają niechcianych gości.
W tej części lasu nie mieliby powodu do takich praktyk, z tego miejsca do Nocnego Fortu wiedzie prosta ubita droga, nikt nie pokonuje tej trasy lasem. Będę zdziwiony, jak Solitaire dotrze do nas z kolcem w dupie.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

- Po pierwsze, nazywam się Snow, nie Stone, to zasadnicza różnica - przeszywam Awarta spojrzeniem - Po drugie, może gdybyś był razem z resztą braci zamiast chować się po kątach to może byś wiedział, jakie są rozkazy. Staram się jak mogę ogarnąć to, co zostało z naszego oddziału, a tacy jak ty mi w tym nie pomagają. - biorę głęboki oddech, żeby nie powiedzieć za dużo. Szkoda czasu na durne kłótnie. Nie znoszę takich pasożytów, sam nie zrobił absolutnie nic, żeby przygotować Fort do obrony, pewnie chciał tutaj wszystko spokojnie przesiedzieć albo nawet uciec, a teraz będzie się wymądrzał. Nie zamierzam z nim dłużej dyskutować, niech robi co chce. Nie mam zamiaru się poddawać ani oddawać Rattnerowi dziewczyny, ale nie planuję też dać się głupio zabić. Podoba mi się plan Ooi. Może i zdrajca, ale dobrze to wymyślił.
- Jeśli nie wykorzystamy dziewczynki do podstępu, jeśli ona ucieknie, to czy mamy jakąkolwiek pewność, że i tak jej nie dorwą? Plan Ooi jest sensowny i ma szanse powodzenia. Może uratować i ją i nas.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Wykonuję w myślach obliczenia, drogą do fortu jest około 20mil, lasem 12, może 15, co prawda od dawna nie byłem na łowach, ale kondycję zawsze utrzymywałem na wysokim poziomie, powinienem być przy forcie w niecałe półorej godziny. Za wolno, musze być szybciej by zdążyć przeprowadzić zwiad. Wyjmuję więc chakram i nakładam na dłoń w celu wycinania drogi przed sobą w zaroślach, będę mógł biec szybciej. Na próbę wymachuję uzbrojoną dłonią w stronę mijanego drzewka o grubości ramienia doroslego męża. Przecięte bez żadnego problemu. Uśmiecham się pod nosem, takiej stali już nie ma, powstała jeszcze zanim pierwsi mieszkańcy zasiedlili Valyrię, to na jej podstawie stworzono valyriańską stal.
Widzę, że mój sokół coś upolował i przyniósł mi, jest dobrze wyszkolony, czeka aż pozwolę mu się pożywić. To chyba zająć, dobrze, niech się naje, nie wiadomo kiedy będzie miał następną okazję ku temu. Biegnę dalej kierując się niebem. Mijam coś na podobieństwo wnyków, chyba na zwierzynę leśńą, krzywie się na samą myśl. Myśliwy który nie potrafi podejść zwierzyny nie jest myśliwym. Muszę jednak uważać, by nie wpakować się w podobną pułapkę. Zastanawiam się też nad planem. Zrobię tak: najpierw obejrzę fort z odleglości, jeśli nic nie zauważę podejdę bliżej, na odległość słuchu. Niezależnie czy zobaczę coś podejzanego, czy nie wycofam się i odnajdę towarzyszy. Nie powininem pojawiać się sam w strażnicy, w końcu mogą się nas spodziewać i odegrać przed nami scenę. Przyspieszam jeszcze trochę

killer83_2

Duch
- Hames ściagnij mu te buciory tak jak wcześniej mówiłeś i trzymaj linę, którą obwiążę mu ręce. A ty Belly lepiej zastanów się 2 razy zanim zdecydujesz się ucieć - powiedziałem z najbardziej niewinnym uśmiechem jaki można sobie wyobrazić.
- Będę jechał na samym końcu pilnując naszej znajdy a ty druhu rozglądaj się za Solitairem i prowadź - dodałem.
Mam zamiar trzymać się z tyłu by w razie jakiś niespodziewanych wydarzeń mieć czas na reakcję. Będzie to też idealny moment na sprawdzenie zawartości znalezionego listu i sakiewki, ach jak nie mogę się już doczekać tego momentu. Ostrza jak zwykle trzymam w gotowości i zastanawiam się dlaczego nigdy w swoim życiu nie znalazłem czasu na trenowanie jazdy konnej. Może dlatego, że mieszkałem w zaułkach wielkiego miasta i praktycznie się z tamtą nie ruszałem..., sądzę, że mimo wszystko mogłem o tym pomyśleć wcześniej bo nie ma co ukrywać jeżdżę jak kaleka.

killer83_2

HAMES

- Mamy trzy konie i każdy z nas porusza się samodzielnie, związany i bez butów nas spowolni. Zamierzam dotrzeć do Nocnego Fortu, choćby bez niego. Nie jestem nawet pewny czy mamy linę. Zgadzam się, by poruszać się w linii, Belly pojedzie w środku – nie czekając na odpowiedź, ruszam naprzód galopem.

killer83_2

AWART
Nie odpowiadam na kolejną zaczepkę następnego dowódcy od siedmiu boleści, od kiedy zostałem budowniczym dobrze poznałem takich, wysługują się nami bez mrugnięcia okiem, a potem wszelkie zasługi przyjmują dla siebie. Było do przewidzenia, że nie przyzna się do tego, że wydał jakieś rozkazy na prawo i lewo, nie przejmując się tym, do czyich uszu doszły, a do czyich nie, a teraz mnie bezczelnie obraża. Najwidoczniej musi się na kimś wyżyć, jednakże nie mam zamiaru przypominać, że nie było żadnej zbiórki ani zakazu chodzenia po zamku, tym bardziej nie zależy mi na wyjaśnianiu mu mojej roli w tej całej historii, odkąd ten Snow czy tam Stone zaprezentował mi swe dowódcze wdzięki, zupełnie nie obchodzi mnie co myśli. Zrobiłem swoje i tylko to się dla mnie teraz liczy, że Bracia zmielili swoje zdanie co do poświęcania dziewczynki, a nawet mam wrażenie, że co niektórych zaczął przejmować jej los. Co do samego planu to uważam, że ostateczna decyzja należy do Syllene, czy zgadza się z nami współpracować i ryzykować w ten sposób, o czym mówię na głos. Pamiętam jeszcze dobrze jej paniczny strach na samą myśl o ojcu, nie jestem takoż pewien, czy możemy ufać Ooi. Ale jeżeli wejdzie w to, ja również. Żałuję, że to ja nie będę mógł iść tam z nią, ale w tym się muszę z architektem zgodzić, zdecydowanie w tym stanie może sprawić, że Szczur go zlekceważy, czego nie można powiedzieć o pozostałych zgromadzonych.

ocenił(a) serial na 9
fune

OKOLICE MURU, ok. 10 mil na Zachód od Nocnego Fortu

Hames i Timmy Duch choć nie mieli w ekwipunku powrozu, związali jednak prowizorycznie swojego jeńca twardymi, skórzanymi rzemieniami będącymi elementem wyposażenia ich siodeł i strojów. Więzy wydawały się mocne i profesjonalnie zawiązane na nadgarstkach, więc Raymond Belly nie miał sposobności by się uwolnić.
Konwojując więźnia postanowili, że będzie on jechał po środku. Z tyłu Timmy, z przodu Hames.
Ruszyli w drogę. Uważając na więźnia, musieli jechać powolnym kłusem.
Timmy widząc, że Hames nie patrzy postanowił w końcu sprawdzić kartkę papieru oraz sakiewkę, którą nieopatrznie wyjął z kieszeni Raymonda.
Jako, że nastał już mrok, Timmy rozkładając kartkę zdążył jedynie spostrzec, że jest to jakaś odręcznie rysowana mapa. Wielka gruba kreska na dole strony mogła przedstawiać Mur, zwłaszcza, że zaznaczono na niej rysunki przedstawiający kilka zamków. Nad grubą czarną kreską u dołu strony znajdowały się mniejsze linie oraz bazgroły mogące oznaczać jakieś ścieżki, drzewa, góry, wioski.
Gdy Timmy otworzył sakiewkę w środku znalazł cztery kości do gry. Dwie z nich miały nieco ciemniejszy kolor, a gdy Strażnik ścisnął jej w dłoni od razu rozpoznał, że są specjalnie wyważone. Jako, że wiele lat żył wśród różnej maści oszustów, hazardzistów i uliczników od razu poznał, że służyły one Bellemu do krętactw w trakcie gry.
W sakiewce znajdowało się jednak również coś innego. Nie wiedzieć czemu Belly trzymał w niej grube suche okruchy chleba lub stęchłego ciasta.

OKOLICE NOCNEGO FORTU

Solitaire zgodnie z tym co sobie zamierzył, przedarł się skrótem przez las, unikając po drodze pułapek zastawionych przez myśliwych (lub kogoś kto wcale nie polował na zwierzęta). Gdy już był całkiem blisko Nocnego Fortu i zbliżył na odległość słuchu, pierwsze co przykuło jego uwagę to muzyka, melancholijna, smutna i wzbudzająca niepokój. Wygrywana równo na kilku fletach na raz.
Ktokolwiek wygrywał melodię był dla wzroku Strażnika pozostawał nieosiągalny, ukryty gdzieś między drzewami.

Zgodnie z planem Solitaire wycofał się i ruszył w stronę drogi gdzie spotkać się miał ze swoimi towarzyszami.
Muzyka przestała grać a Solitaitre usłyszał donośny, skrzeklwiy głos jakiegoś mężczyzny
- Macie w zamku coś co należy do mnie. Nazywa się Syllene i jest moją córką. Chcę ją odzyskać z powrotem, a obiecuje się, że nikomu z was nie stanie się krzywda. Puszczę waszych braci wolno i więcej się nigdy nie zobaczymy! Daję wam czas do północy. Potem zacznę kolejno zabijać moich jeńców a jeśli dalej nie spełnicie mojej prośby, przyjdę też i po was. Ser Gerold nie był zbyt rozmowny, ale w końcu rozwiązałem mu język. Wiem, ilu macie ludzi w zamku. Teraz jak widzisz jest was jeszcze mniej. Nie bądźcie głupi, życie jest tylko jedno. Oddajcie dziewczynkę a przysięgam, że zostawię was w spokoju!
Chwilę później zwiadowca usłyszał za plecami tętent kopyt.

Hames, Timmy i schwytany przez nich dezerter zbliżali się do niego.
Tak oto trójka strażników i ich jeniec dotarli w okolice Nocnego Fortu. Strażnicy zeszli z koni a następnie podkradli w okolice zamkowego dziedzińca.

NOCNY FORT

Jako, że Maegor dowodził, a Syllene zgodziła się na plan Ooa, strażnicy postanowili przygotować pułapkę według pomysłu architekta. Budowniczy miał odwrócić uwagę wroga podczas wymiany zakładników, strażnicy mieli zakraść się i próbować otoczyć Rattnera i jego ludzi.

Ooa wyszedł z Syllene na zewnątrz i podszedł w kierunku lasu. Dostrzegł jedynie zakneblowanych sir Gerolda i bliźniaków, uwięzionych w kajdany i łańcuchy.
Nie widział przeciwników, ukrytych w ciemnościach za drzewami i nie był w stanie stwierdzić jaką mają przewagę.
Krzyknął w stronę niewidzialnego wroga, ogłaszając kapitulację Strażników. Zanim jednak to nastąpi zażądał rozmowy z Tomem Rattnerem.
Nie usłyszał odpowiedzi.
Jeden z bliźniaków, Eryck stracił nagle równowagę. Padł na ziemię, a potem wrzasnął przez zaciśnięty w usta knebel, rozpaczliwym wzrokiem patrząc na architekta. Jego ciało, jak szmaciana lalka zaczęło sunąć się po ziemi do tyłu, przez łańcuch, przypięty do kajdan.
Kilka chwil później odcięta głowa Erycka potoczyła się do stóp Ooa.
- Nie będą z tobą rozmawiał czarny cudaku. Oddaj mi dziewczynkę, albo was wszystkich spotka taki sam los – odezwał się Rattner.

Hames, Timmy Duch i Solitaire obserwowali wszystko z ukrycia i w blasku wetkniętych w ziemię pochodni zauważyli toczący się pod nogi czarnoskórego strażnika kształt przypominający ludzką głowę.
Belly szepnął do nich kiwając głową na Ooa.
- To właśnie jeden z tych zdrajców o których wam mówiłem.

killer83_2

Cieszę się z nowo "nabytych" przedmiotów, kości do gry pomogą mi w powiększaniu mojego majątku, natomiast jeśli dobrze przyjrzałem się mapce przedstawia ona tereny za murem - to ciekawe i w odpowiednim momencie mam zamiar wypytać o to Bellego. Dziwią mnie tylko okruchy chleba, po co trzymać to w sakiewce ? - przypominam sobie jednak słowa Bellego, że ktoś próbował go otruć i podejrzewam, że to może być powiązane. Wszystko leży na dnie mojej ukrytej kieszeni i czeka bezpiecznie na swoją chwilę.
- Panowie wplątaliśmy się w niezłe bagno, zabijają tu naszych braci nie obawiając się niczego, a to oznacza, że czują się bardzo pewnie. W Nocnym Forcie nie zostało zbyt wielu naszych braci, dodatkowo te gnoje trzymają naszych braci jako zakładników. (Wzbiera we mnie gniew, lecz nie tracę zimnej krwi, jestem stworzony do działania, noc jest moją kochanką. Moje oczy przybierają straszliwe oblicze, całym swoim ciałem czuję, że krew moich wrogów pocieknie strumieniami).
- Solitair dzisiaj zapolujemy, wtopmy się w ciemność i zadajmy naszym wrogom cierpienie. Hames ty z Bellym musicie przedostać się do Fortu i poinformować naszych ludzi, że rozpętamy piekło na tyłach naszych wrogów. Nie możemy zbyt długo zwlekać bo zginą kolejni jeńcy, widać ze negocjacje nie mają najmniejszego sensu. Jeżeli aż tak zależy im na tej dziewczynce wciągnijmy ich w naszą grę. Belly i Hames musicie przekonać resztę, żeby zagrozić, że zabijemy dziewczynkę jeśli nie wypuszczą zakładników bezpiecznych i zdrowych. Zagroźcie, że choćby najmniejszy ruch ich ludzi równoważy się ze śmiercią dziewczynki. Pamiętajcie, że to jedynie groźby ale może uda nam się uwolnić naszych ludzi, lub sprowokować wroga do ataku. W tym czasie ja i Solitair zaczniemy ich wybijać jednego po drugim. Jeśli nie zgodzą się wypuścić naszych braci, my spróbujemy ich uwolnić. Sądzę, że mimo niewoli nadal są zdolni do walki. Musimy wykorzystać element zaskoczenia i wprowadzić jak największy zamęt w szeregi wroga. Być może uda nam się podpalić ich pozycje albo coś takiego. Będziemy czekać w ukryciu dopóki nie zobaczymy ustalonego znaku, którym będzie pochodnia z wieży łuczników.
Wyciągam moje sztylety i już nie mogę doczekać się nadchodzących wydarzeń, mam zamiar być bezwzględny i zdecydowany w moich działaniach. Będę krył się w mroku, atakował i wracał w mrok w mgnieniu oka. Poczułem zew krwii i nic mnie teraz nie zatrzyma !

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Przekazałem właśnie towarzyszom usłyszane słowa ważąc je jeszcze raz w myślach. Dziecko? Skąd do cholery dziecko w zamku i kim jest ten człowiek oblegający fort? Nie wydaje mi się, by to był ten cały Szczurzy Lord. Moje rozmyślania przerywa wzburzony głos Ducha.
- Nie działajmy pod wpływem impulsu, nie wiadomo kto tu jest kim - mówiąc to bawię się zamyślony chakramem - Dlaczego w Forcie jest dziecko? Dodatkowo, czy nie przybyliśmy tutaj po to, by dowiedzieć się, czy nie mamy w szeregach zdrajcy? Może ten człowiek tylko chce odzyskać dziecko, a ci w środku to i nasi wrogowie. Oczywiście, możemy spróbować wyrżnąc to towarzystwo na przedpolu, podejrzewam, że wystarczy złapać i przycisnąć stal do szyi ich przywódcy. Pamiętaj też, że nie jeśli to imitacja strażnika która siedzi tam związana mówi prawdę to prędzej zabiją Hamesa w zamku niż wysłuchają jego ostrzeżenia. Równie dobrze mógłbym wysłać sokoła do zamku, byłoby szybciej, ale jest ryzyko, że go ustrzelą. Możemy spróbować przekraść się do obozu ojca tej dziewczynki i spróbować pogadać z nim, nie musimy się przecież chwalić, że jesteśmy zwiadowcami.

ocenił(a) serial na 10
Aegish

OOA

Z niepokojem obserwuje krwawy spektakl jaki zgotował nam Rattner. Głowa Erycka przeturlała się tuż obok mnie.
Cóż by rozmawiać z ludźmi tego pokroju trzeba wyzbyć się wszelkich skrupułów i dobrych manier, mówiąc do nich w języku jaki rozumieją. Przy okazji być może zyskam więcej czasu, dla pozostałych.
Spoglądam niepewnym wzrokiem na Selmyego i żywego z bliźniaków, po czym kuśtykam w ich stronę przechodząc może 10-15 kroków nie niepokojony przez nikogo. Nie tracę zimnej krwi,
- Spróbuj powtórzyć ten numer, a ta mała su*ka zginie !!! - Wydzieram się wniebogłosy wystawiając z rękawa dwa bolce cyrkla, którego przykładam do gardła dziewczynki.
- Nie jestem żadnym cudakiem ! Jam jest Lord OOA SAVQELIS, królewski architekt, zaufany doradca i przyjaciel Jaehaerysa II Targaryena i jego syna Aerysa, władcy 7 królestw,Króla Andalów i Pierwszych ludzi !! - Wydzieram się do ciemności
- Za miast chować się po krzakach jak niemrawa pi*zda wyjdź i porozmawiajmy, gwarantuje że wiele możesz na tym zyskać ! - "Może to przemówi mu do rozumu" - pomyślałem.
W głębi duszy, czuje się bardzo niepewnie, jednak karta przetargowa w postaci dziewczynki jest nadal po mojej stronie. Jeżeli Rattner ukatrupi kogoś jeszcze to nie zawaham się zabić dziewczynki, a wtedy rozpęta się prawdziwe piekło... Kątem oka rozglądam się upewniając się że wszyscy są gotowi na nieuniknione. Mam jednak nadzieje że Szczur zgodzi się na widzenie, dzięki czemu będzie go łatwiej podejść.

killer83_2

HAMES

Stałem w ukryciu z trójką współtowarzyszy, obserwując scenę jaka odgrywała się przed naszymi oczami. Widok toczącej się głowy, odciętej od ciała jednego z jeńców sprawił, że krew się we mnie wzburzyła i lekko podrętwiały kończyny, jednak udało mi się zachować spokój w wypowiadanych słowach:

- Przybyliśmy za późno, by ustalać coś ze strażnikami z Fortu, a nawet między sobą. Spójrzcie – wskazuje ręką w kierunku dziedzińca – zaczęło się bez nas.

Obserwuje Ooe i dziewczynkę u jego boku. Coś metalowego błądzącego przy jej szyi, zaniepokoiło mnie. Słowa wychodzące z ust architekta, brzmiały szaleńczo. Grozi, że ją zabije. Jak ten Szczurzy Lord stchórzy i nie wyjdzie z ukrycia, a ten wariat spróbuje skrzywdzić to dziecko, stanę na dziedzińcu i powstrzymam go, nawet za cenę własnego życia.

killer83_2

Duch
-Solitair wyślij w takim razie sokoła z wiadomością do ludzi z fortu - niech wiedzą, że 4 ich braci czeka z odsieczą, podniesiemy w ten sposób ich morale przed walką. Musimy załączyć coś szczególnego do wiadomości, aby wiedzieli, że to nie żaden podstęp wroga.
Tu spojrzałem na Bellego i rzekłem :
- To twoja jedyna okazja, żeby odkupić swoje winy, nie zmarnuj jej i nie uciekaj z pola walki, bo zamiast ostrza szczurzego lorda poczujesz chłód moich sztyletów - przeszyłem go złowieszczym spojrzeniem, od którego aż się wzdrygnął.
- Oddajmy mu broń i obuwie, bardziej przyda nam się uzbrojony niż związany - mówię przecinając jego więzy.
Mam zamiar czekać w ukryciu na rozwój wydarzeń, jeśli moi towarzysze nie zaczną niedługo działać mam zamiar zniknąć niezauważony i podkraść się na pozycje wroga. Potrafię doskonale się skradać, tym bardziej w nocnych ciemnościach.

ocenił(a) serial na 10
wronio

Analizuję w milczeniu sytuację.
- Możemy tak zrobić, wyślę ptaka. Ten chłoptaś trzymający to dziecko rzekomo jest zdrajcą, tym przydupasem tego ścierwa z Targaryenów, a właściwie po tym co wykrzyczał na pewno nim jest - pomimo iż potrafię z reguły nad sobą panować złośc we mnie kipi, pamiętam co Valyrianie zrobili mojemu ludowi, wyrżneli ich, z łowców zmienili nas w zwierzynę, tylko dlatego że się nas bali! Jednak na to na niego przyjdzie czas później, uspokajam się i kontynuuję - W tym momencie mamy przed sobą wroga i potencjalnego wroga. Najpierw zajmijmy się tym oczywistym. Spróbuję przedrzeć się do tego Szczura, zabije strażników pilnujących wieźniów i uwolnię ich, to zawsze dwie osoby więcej do walki. Spróbuję dowiedzieć się od nich czegoś o sytuacji, potem podejmę decyzję co dalej. Przedarcie się niezauważonym do ostatniej chwili nie powinno być trudne, jednak małe odwrócenie ich uwagi na pewno nie zaszkodzi. Belli, nie ufam Ci ale masz szansę choć częsciowo zyskać w moich oczach. I dać mi powód by Cię nie zabić. Twojego przybycia się nie beda spodziewać, wyjdź do nich, ale na przyzwoitą odległość, by Cię nie ustrzelili. zwłaszcza ten cały Ooa będzie zdziwiony. Wy towarzysze zróbcie co uważacie, jeden z Was powinien przypilnować Belliego, Hames, może Ty, będziesz miał widok na wszystko, Duch całkiem nieźle się skrada, może zaatakować te szczury z drugiej strony by nie ruszyli wszyscy na mnie w razie czego, skrada się lepiej niż Ty. Ale zrobicie co uważacie za stosowne, ja spróbuję sobie i bez tego poradzić - to mówiąc skrobię szybko wiadomość "Wracamy z patroli, jest nas czterech, zaatakujemy oblegających od tyłu, wy powinniście zrobić to samo od frontu. Solitaire", zdejmuję z czoła opaske i i przyczepiam do nogi sokoła razem z lisćikiem wypuszczając go w stronę fortu. Nie odwracając się do braci wyjmuję chakramy z pochew i ruszam w stronę obozu okrężną drogą. W końcu zapoluję, myślę uśmiechając się do siebie.

ocenił(a) serial na 9
Aegish

Koledze u góry przypominam i proszę o podawanie imion/ksywek bohaterów ponad wypowiedzią. Łatwiej nam będzie rozpoznawać się tak, niż po nickach. :)

MARC CAVE:

Razem z pozostałymi braćmi obserwuję w napięciu wydarzenia przed Fortem. 'Cholera, ci ludzie są szaleni!', myślę sobie, gdy zauważam toczącą się po śniegu głowę jednego z bliźniaków.
Ooa sam się tego chyba nie spodziewał i nadal nie dał nam żadnego znaku. Nie wiemy czy atakować, czy uciekać. Nie wiemy nic! Domyślam się jednak, że po groźbie naszego jednorękiego architekta, konfrontacja wydaje się nieunikniona. No pięknie, zginąć dla jakiegoś głupiego dzieciaka...
Biorę kilka głębokich wdechów i staram się opanować nerwy. Po raz kolejny sprawdzam naprężenie cięciwy łuku i przygotowuję sobie strzały, by móc je jak najszybciej wyciągać. Nie będę rzucał się do walki wręcz, jeśli sytuacja mnie do tego nie zmusi. Jestem przecież niezłym łucznikiem, więc z dystansu będę nie tylko bezpieczniejszy, ale po prostu przydatniejszy dla całej grupy.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Z niepokojem patrzę, jak głowa jednego z bliźniaków upada na śnieg. Rattner nie jest chyba w najlepszym nastroju a Ooa nie radzi sobie zbyt dobrze. Mam nadzieję, że jego przemowa i groźba zabicia dziewczynki poskutkują. Ja w każdym razie jestem gotowy do walki. Nie zdejmuję dłoni z rękojeści. Patrzę na pozostałych braci. Również wyglądają na przygotowanych. Czekam na sygnał i oby był to sygnał do ataku.

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

NOCNY FORT

Gdy Ooa wykrzyczał groźbę w stronę Rattnera, zapanowała złowieszcza cisza. Syllene drżała a z jej oczu spływały łzy, słowa architekta nie wydawały się brzmieć jak zwykły blef a Ooa wyglądał jakby rzeczywiście miał za chwilę umieścić szpikulce w szyi dziecka.
Po chwili z ciemności wydobył się głos szczurzego lorda.
- Zastanów się lordzie Savqelis, przyjacielu Smoków. Po co zabijać dziewczynkę, skoro możesz mi ją oddać żywą i zakończyć ten bezsensowny spór. Zapewniam cię, że w moich rękach będzie bardziej bezpieczna niż tutaj. Chcecie bronić dziewczynki, która i tak zginie z twojej ręki? Jeśli tak się stanie stracicie swoje głowy. Nikt na tym nie zyska. Wyglądasz na rozsądnego człowieka, który potrafi podejmować trudne decyzje. Inaczej by cię nie wysłali na pertraktacje. Oddaj mi dziewczynkę Strażniku i uratuj resztę. Może cię za to znienawidzą, może będą tobą gardzić, ale w duchu będą Ci dziękować.

Podczas gdy Ooa słuchał przemowy Rattnera, Solitaire szybko naskrobał wiadomość, którą następnie umieścił za pierścieniem w łapie swojego sokoła. Razem z Duchem postanowili wykorzystać zaskoczenie i wtopić się w leśne ciemności, zajść przeciwników od tyłu i próbować ich zaatakować lub poczekać na dogodny moment do konfrontacji.
W końcu sokół wyfrunął w powietrze, w stronę Nocnego Fortu a zwiadowcy zniknęli w mroku sosen.

Maegor Snow, Marc Cave, Awart i Myron Rogostopy przycupnęli w ciemnościach, skryci za wozem, nieopodal bocznych wrót do Nocnego Fortu. Wciąż czekali na umówiony sygnał od Ooa. Jeden z zakładników zginął, Ooa więc zdecydował się zagrozić zabiciem córki Rattnera. Awart nie zareagował, choć można było przypuszczać, że drży na myśl iż architekt może skrzywdzić dziecko. Wszak to jemu powierzył jej życie. Strażnicy czekali słuchając propozycji Rattnera, kiedy usłyszeli nad głowami dziwny hałas przypominający trzepot skrzydeł. Na wozie wylądował sokół. Od razu było widać, że nie jest to dzikie zwierze, lecz wytresowany ptak, który nie boi się ludzi.

Hames widząc jak Ooa przykłada ostrza cyrkla do szyi dziewczynki zacisnął w gniewie pięści. O ile Duch i Solitaire skupieni byli na planie otoczenia wroga i jego cichej eliminacji, Strażnik czuł się w obowiązku by powstrzymać architekta przed zabójstwem dziecka. Zgodnie z planem rozwiązał Raymonda, oddał mu buty i sztylet, który wcześniej przy nim znaleźli.
- Wiesz mi Hames – rzekł szeptem Belly– Ooa to morderca i na pewno zabije tą dziewczynkę tak jak zabił bogu ducha przygłupa Karstarka. Musimy go jakoś powstrzymać.

Solitaire i Timmy Duch zgodnie z planem wbiegli do lasu. Po cichu, ostrożnie i bezszelestnie zakradali się w kierunku wroga. W oddali, jakieś dwieście stóp dalej zauważyli migające między drzewami sylwetki, trudno było jednak stwierdzić ilu przeciwników kryło się w ciemnościach. Udało im się naliczyć czterech, wśród nich z pewnością znajdował się szczurzy lord, którego głos roznosił się dookoła. Wieśniacy wydawali się nie zauważać zwiadowców i skupieni byli na architekcie.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Po Słowach Rattnera zdałem sobie sprawę o co naprawdę tutaj chodzi. Nie jest to człowiek dla którego obietnica jest jakąkolwiek wartością, dlatego nie można mu ufać. Zapewne gdy tylko dziewczynka znajdzie się w jego rękach, powybija nas jak ptactwo, tak jak postąpił z bogu ducha winnym Eryckiem, w przeciwnym razie zostawiając nas samym sobie miałby do czynienia z całą Nocną strażą w niedalekiej przyszłości - pomyślałem.
Najwyższy czas zdać się na paranormalne zdolności dziewczyny, nad którą pochylam głowę tak aby dobrze mnie słyszała i zrozumiała.
- Zaufaj mi dziecko nic ci nie zrobię, potrzebuje jednak twych zdolności - Popatrzyłem na nią, a ni na chwilę nie oddalając cyrkla od jej szyi.
- Pójdziemy teraz pieszo przed siebie dopóki nikt mnie nie zatrzyma, spróbuj poszperać w im w głowach i dowiedzieć się ilu ich tkwi w tej ciemności... Gdy dowiem się ilu ich tam jest zagwiżdżę tak jak obiecałem, a ty padniesz udając martwą, a następnie postarasz się przeczołgać do jakieś kryjówki - Ponownie uniosłem głowę i krzyknąłem przed siebie - Problem jest taki Lordzie Szczurze... Przepraszam Szczurzy Lordzie ! - poprawiłem się drwiąco, by dalej kontynuować - że to uroczę dziewczę wcale nie chce iść do ciebie. Także muszę ją odprowadzić pod samiuśkie wasze legowisko !! Bo w przeciwnym razie czmychnie i z naszej umowy nic nie wyjdzie. Gdy ja tak sobie będę dreptał ku tobie, twoi ludzie poluźnią łańcuchy i uwolnią naszych ludzi - Spojrzałem przed siebie z wielką determinacją dając do zrozumienia Selmy`emu i drugiemu z bliźniaków by szykowali się na małe zamieszanie.
- Sam rozumiesz że nie mogę ci wierzyć na piękne oczy, które swoją drogą mógłbyś mi pokazać !! - Mówiąc te słowa, powoli zaczynam dreptać nogami przesuwając się kolejne 10-15 kroków w przód.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Zatrzymuję się ręką pokazując Duchowi, by się zatrzymał. Analizuję sytuację, są jakieś dwieście stóp przed nami. Biegiem mogę być tam w jakieś dziesięć sekund, jednak mogą usłyszeć skrzypienie śniegu pod stopami. Skradanie się jednak zajmie mi więcej czasu, mogą zabić jeńców. I tak źle i tak niedobrze... Widzę, że Ooa z dziewczynką zaczyna się zbliżać do wroga. Świetnie, powinni być wystarczająca zaabsorbowani nim by zwrócić uwagę na ewentualne ciche dzwięki. Jestem w końcu łowcą, nie powinni mnie w ogóle usłyszeć, podjąłem decyzję. Mówię szybko szeptem do Ducha poprawiając chwyt na chakramach
- Nie mamy czasu, trzeba szybko oswobodzić braci a wrogów wyeliminować, biegnę do nich. Jestem szybszy niż ty i nie mogę tracić czasu czekajac na ciebie. jesli chcesz biegnij za mną, wyglada na to, że jest ich czterach, zanim dobiegniesz bedzie trzech, a oni mnie już na pewno zauważa, może się przydać pomoc, zwłaszcza jeśli są jacyś inni, a pewnie są, mogą próbować mnie zaskoczyć. Możesz też od szybko oswobodzić więźniów, to zawsze więcej rąk do walki - ostatnie słowa wypowiadam już zbierajac się do biegu, plan mam już przygotowany, podbiegnę podżynając gardło pierwszemu z przeciwników i stanę do walki z pozostałymi, spróbuję ich przynajmniej zatrzymać do przybycia kogoś z pomocą, to wieśniacy, może nawet dam im radę, muszę być tylko szybki. Jeśli mnie zauważą zanim dobiegnę zanurkuję na ziemie unikając ewentualnego ataku, przeturlam się obok przecinając jednocześnie ścięgna nad stopą tego najbliższego, nie będzie już w stanie skutecznie walczyć. Wystrzelić ani rzucić nożem nie zdążą, nie mają szans zorientować się wcześniej niż sekundę przed moim atakiem, a nawet jeśli ufam, że zdołam uniknąć broni miotanej. Niech zacznie się polowanie.

killer83_2

HAMES

Trzymam się blisko Ooi i dziewczynki, by mieć jak najkrótszy dystans do nich. Rozejrzałem się za siebie. Za moimi plecami stoi tylko Belly. Pozostali towarzysze, ruszyli w kierunku pozycji nieprzyjacielskiego Lorda.

W dalszym ciągu, jestem gotowy by ruszyć prosto na dziedziniec nie zważając na niebezpieczeństwo, kiedy tylko życie dziecka będzie zagrożone. Póki co cierpliwie czekam, ręka Ooi nawet nie drgnie, jest nadal blisko szyi dziewczynka, lecz ona w żaden sposób nie próbuje mu się wyrwać. Teraz widzę dokładniej, że Ooa nie ma drugiej ręki. On jej nie trzyma, wymusza na niej posłuszeństwo tylko czymś metalowym.

Ooa jest już niemal przy jeńcach i cały czas się porusza, więc zaraz ich minie. Na pierwszy rzut oka, wygląda to tak jakby ofiara wchodziła do paszczy lwa, z której nie będzie odwrotu. Lecz ofiara nie używa takich słów, próbuje negocjować by przeżyć. Natomiast jego słowa i zachowanie są odmienne, świadczą o czymś innym. On tu jest Lwem, idącym po swoją ofiarę.

Mówię cicho, lecz na tyle wyraźnie, by Belly to słyszał:

- Jak nasi ludzie, którzy właśnie obserwują potencjalnych nieprzyjaciół, tak ocenią sytuację, że zaatakują ich, pobiegniesz do jeńców i spróbujesz ich uwolnić. Jeśli to ci się nie uda, przekaż im chociaż sztylety – podaje własny sztylet do rąk Bellego i kontynuuje lekko drżącym głosem. – Ja w tym czasie ruszę jak cień za plecami Ooi i dziewczynki, w stronę Szczurzego Lorda. Jeśli uda mi się do nich dotrzeć, osłonie ich i każe małej biec w stronę fortu. Przechwycisz ją, żeby nam nie uciekła i pobiegniesz z nią do koni. Wsiądźcie na wierzchowca i uciekajcie stąd. Jak przeżyje spotkamy się w miejscu, gdzie nasze drogi skrzyżowały się ostatnio – rozglądam się czy nikt nas nie obserwuje i mówię nieco wyraźniej – czyli przy Głębokim Jeziorze, rozumiesz? Tam na nas czekajcie.

killer83_2

Duch
Nie puszczę Solitair'a samego, mam zamiar dotrzymywać mu kroku i jak najszybciej zlikwidować kilku wrogów których udało się nam dostrzec. Biorąc pod uwagę fakt, że pozostałe szczurki mogą być w pobliżu mam zamiar zadać kilka precyzyjnych i szybkich ciosów w tętnice lub podrzynać gardła i ponownie skryć się w mroku. Jeśli zobaczę, że Solitair napotkał jakieś trudności, postaram się szybko uwolnić zniewolonych braci i ruszyć mu na odsiecz wraz z nimi.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Mimo zaskoczenia, automatycznie przechwytuję ptaka. Zgodnie z przypuszczeniami, znajduję wiadomość, którą szybko czytam, po czym nerwowo przywołuję pozostałych braci na naradę. Z ukrycia widzę, że Ooa porusza się powoli, więc mamy jeszcze kilkadziesiąt sekund. A potem... No właśnie - co potem? Nadal nic nie wiemy, a ten liścik wydaje mi się podejrzany.
Gdy tylko wszyscy zbiorą się wokół mnie, przeczytam wiadomość i zapytam ich o zdanie. Wyjawię im też swoje wątpliwości: To może być zasadzka. Rattner może chcieć sprowokować nas do pochopnego ataku, gdzie wszyscy szybko zginiemy, jeśli okaże się, że nie ma dla nas żadnego wsparcia.

Wcale nie mam złych intencji, po prostu się boję. Czarno widzę możliwości negocjacji z tymi szczurami, ale rzucać się na pewną i naiwną śmierć też nie mam specjalnej ochoty. Miałem napisać do Nocnego Fortu wiadomość z prośbą o posiłki, ale ostatecznie nawet nie dali mi na to czasu. Skąd zatem mieliby się tu wziąć jacyś dodatkowi strażnicy, którzy orientują się w sytuacji i chcą nam pomóc?

Po szybkiej przemowie zostawię decyzję o działaniu komuś innemu - ja nie mam zamiaru brać na siebie takiej odpowiedzialności.
Poza tym, warto też zobaczyć co w końcu zrobi Ooa, który niewątpliwie jest centralną postacią aktualnych wydarzeń i to od jego zachowania może zależeć właściwie wszystko...

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Nienawidzę bezczynności i niepewności tego, co się za chwilę wydarzy. Kątem oka widzę sokoła, jednak nie spuszczam wzroku z architekta. Kiedy Cave czyta list przyniesiony przez ptaka, ogarniają mnie wątpliwości.
- To pewnie podstęp - mówię, chociaż nie wydaje mi się, żeby to było w stylu Rattnera. Tak czy inaczej, głupotą będzie atakować teraz, nie czekając na sygnał. Robienie czegokolwiek pochopnie i bez zastanowienia zawsze kończy się źle.
- Na razie powinniśmy trzymać się planu, jeśli rzeczywiście są tam jacyś strażnicy to dla nas lepiej, ale jeżeli to pułapka, możemy wszyscy głupio zginąć. Rozsądniej będzie teraz poczekać, co zrobi Ooa i działać tak, jak było ustalone.
Zaczynam się też ponownie zastanawiać, czy zdrajca rzeczywiście jest godny zaufania i czy nie było błędem powierzenie mu tak ważnego zadania.

killer83_2

AWART
Nienawidzę sytuacji, gdy muszę polegać na kimś innym, sam jedynie obserwując postęp wydarzeń. Nerwowo ściskam włócznię starając się miarowo oddychać. Mam nadzieję, że bracia nie dadzą się nabrać na puste obietnice Szczura, jestem przekonany, że zależy mu tylko na żywej Syll, a nas powybija jednego po drugim, gdy tylko będzie miał ku temu okazję. Mówię co myślę pozostałym i dodaję:
- Paradoksalnie to ta dziewczynka uratowała nam życie, tylko jej przebywanie w forcie powstrzymało tych dzikusów przed pozabijaniem nas wcześniej.
Mam nadzieję, że wezmą sobie te słowa do serca. Widzę, że ich morale nie jest za wysokie, wciąż co niektórzy nie zdają sobie sprawy, że nie o dziecko tu walczą, ale o nasz fort. Że nigdy nie udałoby się tu nam razem koegzystować, albo my, albo oni, konfrontacja była nieunikniona i padło akurat na naszą wartę.
Mordercze zapędy Szczura nie zdziwiły mnie w ogóle, tak samo jak blef Ooi. Działa wedle planu i tej myśli wolę się trzymać. Tak czy owak nawet jeżeli zdecyduje się zdradzić i tak nie jestem już w stanie go powstrzymać.
Nie, żeby ktoś mnie tu słuchał, a już z pewnością nie ten kolejny dowódca, ale mówię, że nie sądzę, żeby list był pułapką, Szczur nie jest tak subtelny, woli raczej bezpośrednie starcia, zresztą gdzieś tam w końcu zgubili się jacyś nasi zwiadowcy, więc równie dobrze mogą się w końcu odnaleźć. Ale to nie zmienia faktu, że powinniśmy czekać na sygnał od Ooi, a jak mamy jakieś wsparcie z tyłu, tym lepiej. Jak nie mamy, cóż, walka nas i tak nie ominie, a w końcu do walki jesteśmy powołani. Ja w każdym razie jestem gotowy, wręcz nie mogę się doczekać, żeby ubić jakiegoś szczurka, emocje mnie rozsadzają i mam okazję w końcu je wykorzystać. Jeżeli dostanę rozkaz ataku, popędzę w kierunku Syll i usunę jej z drogi każdego, niezależnie od barw, chcącego ją skrzywdzić, i pierwsze co, to dopilnuję, żeby bezpiecznie wróciła do naszego budynku.

ocenił(a) serial na 9
fune

NOCNY FORT

Ooa posuwając się do przodu minął Gerolda Selmy i drugiego z bliźniaków. Łańcuchy przytwierdzone do kajdan wciąż były napięte.
Gdy budowniczy zaproponował dziewczynce by próbowała wykorzystać swoje umiejętności ta lekko skinęła głową. Jej oczy zaszły bielmem a wtedy straciła kontrolę nad własnym ciałem. Jako, że Ooa był pozbawiony lewej ręki nie był w stanie jej przetrzymać. Dziewczynka straciła równowagę i padła na śnieg…
- Teraz! – wrzasnął Rattner a z ciemności pofrunęła pierwsza strzała.
Minęła głowę architekta jednak za plecami strażnik usłyszał przeciągły jęk. Dures Enots, stojący do tej pory zahipnotyzowany przy płonących pochodniach, padł na kolana. Grot strzały utkwił w jego piersi. Strażnik westchnął cicho po czym padł martwy, twarzą zanurzoną w błocie.
- Pięciu….jest ich pięciu - szepnęła cicho Syllene w stronę Ooa, który odsłonięty wydawał się nie mieć większych szans by uniknąć kolejnych wystrzelonych w jego stronę strzał. Tylko od jego refleksu i pomysłowości zależało czy uniknie losu Enotsa. Zgodnie z planem zdążył jednak zagwizdać dając swoim braciom sygnał do ataku.
Dziewczynka zgodnie z planem Ooa zaczęła czołgać się w z powrotem z stronę Nocnego Fortu.

Maegor Snow, Marc Cave, Awart i Myron Rogostopy najpierw zauważyli w blasku pochodni jak jeden z ich towarzyszy pada trafiony strzałą. Ooa stracili z oczu w chwili gdy minął zakutych w łańcuchy zakładników. Ujrzeli jednak dziewczynkę czołgającą się po śniegu w ich stronę.
- Osłaniam was! – usłyszeli z okna wieży wrzask Alana Frey, który jako jedyny łucznik sam został na posterunku.

Hames zauważył z oddali jak jeden ze strażników stojący nieruchomo przy pochodniach ginie trafiony wystrzeloną z ciemności strzałą. Stracił z oczu Ooa, wciąż jednak miał na widoku dwóch zakładników skutych łańcuchami.
Zgodnie z jego rozkazem Belly miał pobiec by ich uwolnić i uratować, tak się jednak nie stało. W chwili kiedy dostał do ręki sztylet uśmiechnął się a następnie zbliżył do Hames’a zatapiając ostrze pod jego żebrami.
Hames padł na śnieg sycząc z bólu.
- Głupcze, powinniście mnie byli zabić na miejscu. Zgadnij jak umarł ten wieśniak, którego znaleźliście? W sakiewce ciągle mam jeszcze ciasto, którym go otrułem –
Hames leżał raniony, Belly odszedł kilka kroków dalej, przyłożył ręce do ust robiąc czym wrzasnął na całe gardło….
- Rattner! Dwóch zwiadowców otacza Cię od zachodu!


Solitaire i Timmy Duch byli coraz bliżej przeciwników. Poruszali się cicho i bezszelestnie. W pewnym momencie usłyszeli krzyk Rattnera, który wydał rozkaz do ataku.
Jeden z towarzyszy Szczurzego Lorda posłał strzałę w kierunku drzew, kolejni również już napinali cięciwy szykując się do ataku.
Zwiadowcy być może w parę chwil doskoczyli by do przeciwników i z zaskoczenia zaczęli podrzynać gardła, gdyby nagle za plecami, w z miejsca gdzie rozdzielili się z Hames’em nie usłyszeli wrzasku Raymonda Belly.
- Rattner! Dwóch zwiadowców otacza Cię od zachodu!
Głos Raymonda zwrócił uwagę wieśniaków, którzy odwrócili się i zauważyli sylwetki Solitaire’a i Ducha czających się między drzewami.
Natychmiast napięli cięciwy łuków a następnie wypuścili strzały w kierunku strażników.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Zabije to ścierwo, niech tylko zajmę się tymi tutaj. Mówiłem, do cholery, żeby nie szedł z nami. Nie mam jednak czasu na zastanawianie się, spróbuję sparować ewentualną strzałę, która poleci w pobliże mnie chakramem jednocześnie chowając się za najbliższym drzewem, jestem szybki i zwinny, a oni to wieśniacy, ani nie potrafią dobrze strzelać ani ich wyposażenie na to nie pozwoli. To da mi kilka chwil, zanim się zbliżą, wygląda na to, że nie ma ich wielu, zaraz powinni zaatakować z fortu, jeśli uda mi się skryć za drzewem da mi to parę chwil, jeśli zaatakują z fortu ja ponowię atak - ich uwaga będzie odwrócona. Jeśli nie, cóż coś wymyślę.

killer83_2

Ostatni raz pozwoliłem wyrolować się temu szulerowi, kiedy go dopadnę mam zamiar bardzo długo zadawać mu cierpienie tak aby modlił się o łaskę śmierci.
Nie ma czasu do namysłu, parzę na Solitaira i jeśli nadal ma zamiar atakować ruszam razem z nim ( jestem na tyle zwinny i szybki, że może uda mi się doskoczyć do wrogów bez uszczerbku na zdrowiu a wtedy nie mają żadnych szans), jeśli natomiast nie zobaczę u niego zdecydowania dam szybkiego nura w gęste chaszcze i z powrotem skryję się w ciemności, skąd mam nadzieję dostać się do jeńców i im pomóc. Na razie Belly musi zaczekać, ale konsekwencje jego zdrady okażą się dla niego wyjątkowo bolesne. Przyrzekam sobie, że dorwę tę gnidę i w głębi duszy śmieszy mnie wyraz twarzy Bellego gdy zorientuje się, że brak mu kilku cennych rzeczy ...

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Rozpoczęło się nieuniknione. Nie jestem w stanie walczyć, ani nie mam siły na żadne akrobację.
Wykorzystam swą zwinność i ciemny kolor skóry by skryć się w mroku. O ile bogowie pozwolą będę parł na przód. Nikt o tym nie wie, ale cały czas pod materiałem skórzanego rękawa ukrywam nóż Karstarka, którego nie miałem okazji użyć. W kierunku Selmy1ego rzucam cyrkiel tak aby nie był zupełnie bezbronny, a jeśli mu się uda niech spróbuje się oswobodzić z łańcuchów.
- Do ataku ! Do ataku bracia ! - krzyczę głośno i ruszam przed siebie, chcąc wykorzystać zamieszanie. Jeżeli bogowie pozwolą postaram się uwolnić strażników, albo przynajmniej ukatrupić jednego z tych zakamuflowanych sku*rwysynów.

fune

HAMES

Sztylet przekazany Bellemu, został od razu użyty przez niego przeciwko mnie. Nie miałem nawet czasu na reakcję. Poczułem ukłucie pod klatką piersiową i padłem półprzytomny, tracąc w jednej chwili kontrolę nad własnym ciałem.

Leżąc na ziemi nie widzę już Ooi i dziewczynki, której los do tej pory, był mi tak szczególnie ważny. Jeszcze przed chwilą obserwowałem, jak oboje kroczyli pewnie przez dziedziniec w stronę lasu. Teraz widzę tylko śnieg, który w moim odczuciu nie jest biały jak dotąd, a szary i robi się coraz ciemniejszy.

Raymond Belly, człowiek o różnych twarzach. Dał mi się poznać jako strażnik, dezerter, oszust, morderca i zdrajca. Wszystko to sprowadza się do jednego określenia jego osoby - nie jest godzien by żyć. Dzisiaj gra kolejną ze swych ról, przybrał inną maskę, bądź pokazał swe prawdziwe oblicze. Nic nie jest teraz takie pewne oprócz tego, że jest tutaj nadal tak blisko mnie. Nie widzę go teraz jednak, lecz słyszę, ale nie rozumiem wypowiadanych przez niego słów. Imię ,,Rattner” rozchodzi się echem po lesie. Jeżeli nie przeżyje wiem, że Duch i Solitaire spróbują mnie pomścić.

Przesuwam dłoń w okolice rany i dociskam to miejsce ręką. Kolczuga, która zazwyczaj utrudnia mi ruchy, w tym przypadku mogła uratować mi życie. Noszona pod futrem, powinna wstrzymać tak wyprowadzony cios, choć w tym przypadku ostrze sztyletu sięgnęło skóry, w przeciwnym razie nie czułbym tak straszliwego bólu. Rana może jednak nie być głęboka. Wiem jednak, że nie mam za wiele czasu. Ciało w wyniku upływu krwi, może niedługo odmówić mi posłuszeństwa, albo Belly spróbuje dokończyć swe dzieło i kolejny raz skierować ostrze przeciwko mnie.

Czuję jakby czas płynął dużo wolniej. Nie jestem w stanie teraz określić ile go minęło i jak długo znajduję się na ziemi. Tłumię w sobie ból, choć jest nie do zniesienia. Wzbiera się we mnie gniew, co z kolei budzi we mnie skrywaną dzikość. Widok i zapach krwi unoszący się w powietrzu tylko to potęguję.

Jak tylko będę w stanie, dzięki kolczudze, która zatrzymała sztylet oraz własnym umiejętnością, by wykonać ruch. Stanę na nogi, co powinno zdziwić Bellego, wyciągnę miecz i obetnę temu skur*wysynowi głowę. Na koniec resztkami sił rzucę ją w kierunku Szczurzego Lorda.

Ostrzeżenie Bellego o nadchodzących z zachodu zwiadowcach oraz dowód w postaci lecącej jego głowy, powinny dać do zrozumienia Szczurzemu Lordowi, by wstrzymał swych ludzi, przed atakiem i wycofał się. W taki sposób postaram się pomóc, do dalszych działań nie będę miał już zapewne sił.

ocenił(a) serial na 9
Sayeer

MARC CAVE

O cholera. Widzę, że zaczyna się coś dziać, chyba wypadałoby ruszyć do walki, ale... żaden przecież ze mnie wojownik. Nie wiem czy faktycznie dostaniemy jakieś wsparcie od tych tajemniczych braci, co niby wysłali wiadomość, a strażnicy stojący obok mnie chyba nie kwapią się do żadnej szaleńczej szarży. Nie rzucę się pierwszy do ataku, nie ma mowy! Co ja tu w ogóle robię? Powinienem stać na górze z Freyem, ale na to już niestety za późno. Spróbuję wykorzystać swoje strzeleckie umiejętności z ziemi i zabić jak najwięcej tych szczurów.

W oddali słychać jakieś głosy i krzyki. Czyżby to był... Belly? Nie jestem pewny, bo dystans jest znaczny, a dość mocny wiatr nie ułatwia nasłuchiwania, ale jeśli to on, to będzie moim pierwszym celem. Wpakuję w tego gnoja kilka strzał, jeśli tylko będę mógł, a na pewno nikt za nim nie zatęskni.

Dalej nie zamierzam atakować jako pierwszy, więc szybko opanowuję swoje emocje i krzyczę do stojącej obok mnie trójki, żeby ruszyli d*py i ratowali naszego architekta.

ocenił(a) serial na 9
SarkazM

NOCNY FORT

Ooa wyrzucił w kierunku Gerolda cyrkiel. Dowódca Strażników podobnie jak bliźniak widząc przelatującą strzałę, która śmiertelnie ugodziła Enotsa rzucili się na ziemię. Ooa stracił z oczu zakładników i ruszył w kierunku Szczurzego Lorda. Zapewne nie miałby większych szans uniknąć kolejno wystrzeliwanych strzał gdyby uwagi wroga nie zwrócił krzyk kogoś, kto ich ostrzegł.
Ludzie Rattnera przestali strzelać w kierunku architekta, który mimo osłabienia zdążył czmychnąć za jedno z drzew.
Wychylając się zauważył majaczące kilkanaście metrów dalej sylwetki mężczyzn, którzy zaczęli strzelać z łuków w kierunku zachodnim.
- Dziewczyna ucieka! – krzyknął Rattner do jednego ze swoich pomagierów – Łap ją zanim znów się schowa w Zamku!
Ooa zauważył jak jeden z mężczyzn odrzuca łuk po czym wyciąga zza pasa niewielki topór i rzuca do przodu biegnąc prosto w jego stronę.

Mimo wyraźnego znaku Ooa, dającego sygnał do ataku żaden ze strażników nie odważył się wyjść z zza wozu. Myron Rogostopy rwał się do walki, czekając na sygnał od Maegora, jednak ten wydawał się być aż za nadto asekurancki i wolał czekać na rozwój wypadków.
W świetle pochodni zauważyli pełzającą po śniegu postać, którą mogła być tylko Syllene.

Ludzie Rattnera zaczęli wypuszczać w kierunku Solitaire’a i Timmy Ducha strzałę za strzałą. Jako, że w lesie panowała właściwie kompletna ciemność można było przyjąć, że celują na oślep bo strzały minęły zwiadowców, którzy natychmiast zdążyli skryć za drzewami.
Solitaire liczył na atak z fortu, nic takiego się jednak nie stało. Gdy zwiadowcy zniknęli z oczu napastników, kryjąc się w mroku, napastnicy przestali do nich strzelać. Nastała krótka cisza.
Nagle jednak strzały znów świsnęły w powietrzu. Tym razem jednak były owinięte szmatami nasączonymi olejem, który ludzie Rattnera podpalili. Zapalone strzały zaczęły spadać dookoła zwiadowców rozświetlając fragment lasu, gdzie kryli się Solitaire i Timmy.

Rana, którą zadał Hamesowi, Raymond Belly nie była głęboka. Strażnik miał szczęście, szuler nigdy nie był biegły we władaniu bronią. Gdy Belly krzyknął w stronę Rattnera ostrzegając go przed zwiadowcami, Hames już stawał na nogi próbując dobyć miecza.
Poczuł jednak po chwili uderzenie, Belly kopnął go w głowę tak, że Hames przeturlał się po ziemi, znów tracąc równowagę.
- Nie miej do mnie żalu Hames, obaj dobrze wiemy jakby to się skończyło. Niezależnie od tego czy dorwalibyście Szczura i tak stracił bym głowę. Co ty byś zrobił na moim miejscu?
Nie czekając na odpowiedź Belly podszedł do jednego z koni. Wybrał najsilniejszego z ogierów i wskoczył na siodło. Nim Hames zdążył się znów podnieść, w ciemnościach usłyszał oddalający się galop kopyt.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

W kierunku dziewczyny pędzi mężczyzna z toporem.
Nie jestem gotowy na trzeci pojedynek...
Zostając za drzewem zapewne mnie znajdzie, a biorąc pod uwagę moją obecną kondycję nie poradzę sobie z nim.
Co ci kretyni robią ?! Dlaczego jeszcze nie atakują ?! Myśląc o tym przykładam pięść do ust i gwiżdżę raz jeszcze. Po czym rzucam się do ucieczki najszybciej jak mogę. Będę biegł do póki nie dobiegnę do Selmyego i bliźniaka. Być może wtedy nam trzem, strudzonym,słabym, wycieńczonym i prawię bezbronnym strażnikom uda się ukatrupić tego topornika.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Nie będę czekać już ani sekundy dłużej. Nie wiem, czy rzeczywiście są tu jeszcze jacyś strażnicy i czy mamy rzeczywiście szanse, ale czas na zastanawianie się ostatecznie się skończył. Jak usłyszałem Belly'ego to po prostu się we mnie zagotowało. Bo jestem pewien, że to był Belly, słyszałem jego zdradziecki głos tylko kilka razy, ale poznałbym go wszędzie. Natychmiast wydaję rozkaz do natarcia i ruszam jako pierwszy. Widzę, że pełznącą po śniegu dziewczynkę dogania ten facet z toporem.
- Awart, zajmij się dziewczynką - mówię. Skoro tak mu na niej zależy, to może wyjątkowo mnie posłucha.
- Wyprowadź ją stąd, ukryj gdzieś!
Nie patrzę, czy robi to co mu każę, nie mam czasu. Trzeba jak najszybciej uwolnić zakładników, potem spróbuję dostać się do Rattnera.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Nareszcie coś zaczyna się dziać! Bez chwili wahania wychodzę za Maegorem na skraj otwartej przestrzeni, na której jeszcze przed chwilą znajdował się Ooa z dzieckiem. Nie rzucę się do szaleńczego ataku, oczywiście, ale będę asekurował z dystansu całą resztę, która - mam nadzieję - ruszy w końcu swoje przemarznięte tyłki.

Mając wszystko w końcu jak na dłoni, szybko orientuję się w sytuacji. Widzę, że Ooa biegnie w stronę więźniów, więc może zostać postrzelony z łuku, o ile nie wywołamy zamieszania i nie odciągniemy od niego chociaż części uwagi wroga. W jeszcze gorszej sytuacji jest ten dzieciak. Nie ma szans uciec w tym śniegu przed dorosłym, długonogim facetem. Trzeba zacząć działać. I to szybko.

- Ruszać się, do cholery! - krzyczę, w nadziei, że nasza szarża zwiększy szanse ciemnoskórego architekta.
Równocześnie wyciągam strzałę i napinam cięciwę łuku z zamiarem posłania do piachu/śniegu biegnącego środkiem wroga. Mam czas na oddanie przynajmniej dwóch strzałów, zanim pochwyci dziewczynkę i jeszcze trzech, może czterech, zanim zdoła odciągnąć ją za jakąś przeszkodę. Jestem zbyt celny, żeby ten facet miał realne szanse na przeżycie, jego zgon to tylko kwestia sekund. Nawet jeśli postanowi użyć dziewczynki jako żywej tarczy, jestem gotów ją poświęcić, bo jeśli my nie zabijemy ich, to oni zabiją nas. A ginąć jakoś jeszcze nie mam zamiaru.

Gdy już wyeliminuję dzikusa, przyczaję się gdzieś w cieniu lub za zasłoną i będę bacznie obserwować pole nadchodzącej bitwy, by móc skasować każdego wroga, który nierozważnie pojawi się w zasięgu mojego strzału.

O dziwo, gdy akcja już się zaczyna, jestem całkiem spokojny. A na pewno znacznie spokojniejszy niż wtedy, gdy bezradnie czekałem na rozwój wypadków. To bardzo dobrze, spokój powinien pozwolić mi oddawać celniejsze strzały, a to od nich może zależeć życie nas wszystkich.

killer83_2

Myślałem, że jesteśmy już bezpiecznie schronieni w ciemności lasu jednak te wieśniaki nie są takie bezmyślne jak mógłbym wcześniej przypuszczać. Rozświetlili teren dzięki podpalonym strzałom. Muszę szybko coś wymyślić bo może się zrobić nieciekawie, z drugiej strony do tej pory przeciwnicy nie okazali się zbyt dobrymi łucznikami, dodatkowo jeden z nich odrzucił łuk i ruszył w pogoń za dziewczynką. Nadeszła pora na działanie i mam zamiar być bezwzględny. Już wkrótce zatopię sztylety w ciałach tych łajz a ostatnim co zobaczą będą moje rządne krwi, przerażające oczy.
Jestem wystarczająco szybki, żeby z użyciem małej dywersji błyskawicznie znaleźć się przy przeciwniku, dodatkowo wystarczająco zręczny, żeby po drodze ukrywać się przed strzałami wrogów za kolejnymi drzewami.
- Solitair niech twój sokół w końcu na coś się przyda i zaatakuje łuczników z powietrza, wystarczy, że odwróci ich uwagę na chwilę, a my zdążymy do nich w tym czasie dotrzeć. Z bliska ich łuki będą bezużyteczne.

Daję znak do ataku i ruszam najszybciej jak potrafię, skoncentrowany do granic możliwości ze sztyletami w dłoniach. Gdy doskoczę do przeciwników mam zamiar zadawać szybkie ciosy w tętnice i przecinać im ścięgna tak żeby ginęli szybko i nie mogli już nic zdziałać.

killer83_2

AWART
Nie rozumiałem, dlaczego Snow tak długo zwleka z rozkazem ataku. Kiedy w końcu się zdecydował, przeklinając go w myślach, ruszam do Syll ile sił w nogach. Nie boję się o samo jej życie, wiem, że ten facet nie może jej skrzywdzić, ale muszę tam dotrzeć, zanim ją porwie. Nie obawiam się walki, czekałem na nią, ba, wręcz jej potrzebuję, adrenalina buzuje w każdej komórce mego ciała, czuję się też pewnie trzymając w rękach bliską mi broń, nawet z tępym końcem jako zwyczajny drewniany kij nie raz uratowała mi skórę, a co dopiero w tej postaci i z moim obecnym nastawieniem. Mimo emocji nie zapominam o tym, że broń przeciwnika może być użyta jako dystansowa, więc ani na chwilę nie spuszczam jej z oczu.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

Do jasnej cholery, czemu nie zaatakowali, moja wiadomość musiała dotrzeć. Mam tylko kilka chwil na podjęcie decyzji. Wciąż nie widzą mnie dobrze, ogień gaśnie w śniegu, z pewnością ledwo zdają sobie sprawę, gdzie jestem. Muszą podejśc i okrążyć. Właśnie, podejść, gdy będą dostatecznie blisko zaatakuję. Widzę, jak się zbliżają krok po kroku... i nagle Duch wyskakuje i biegnie im na przeciw, niech to szlag są jeszcze dość daleko, zdążą wystrzelić raz, może dwa razy. Trudno, na tych tchórzy z fortu nie mogę liczyć, boją się zaatakować, ale nawykłem do radzenia sobie samemu. Gwiżdzę przeciągle dając mojemu sokołowi rozkaz do ataku, powinien zając chwilę łuczników, wypadam z za drzewa i zbieram się do biegu, będę biegł zygzakiem i wykorztam drzewa do osłony, gdy będę na wolnej przestrzeni rzuce jednym z chakramów, jeśli nie trafię to i tak będą musieli się uchylić, to da mi chwilę czasu, ja w tym czasie zaatakuje, najpierw więzadła nad stopami i pod kolanem, potem tętnice.

fune

Hames

Wycieńczony i oszołomiony kolejnymi ciosami, wycieram rękawem płaszcza strużki krwi wyciekające z rozbitego policzka. Kolejny raz nie jestem w stanie nic zrobić. Już na początku powinienem wykręcić swemu oprawcy nadgarstek, gdy tylko próbował wbić mi nóż w brzuch. Sztylet nie przebije kolczugi, więc skąd ten ból i rana, która uniemożliwia mi walkę. Nie potrafiąc wstać na równe nogi, mogę tylko przyglądać się jak Belly pastwi się nade mną i wysłuchiwać jego słów, które składają się na stek bzdur, będącymi próbą wytłumaczenie swego postępowania. Jak atak sztyletem na korpus, kończy się przebiciem kolczugi i raną, to każdy lepszy wieśniak nabije mnie na widły, jak wypchaną sianem lalkę.

Gdybym tylko mógł, zakończyłbym jego wywody, jednym prostym cięciem, oddzielając głowę od reszty ciała. Słucham jednak dalej, wbrew własnej woli tych pierdów i przez zaciśnięte wargi odpowiadam, choć kątem oka widzę, że wielmożny Belly raczył się już oddalić:

- Nie pier*dol, co ja bym zrobił na twoim miejscu, bo nie wiem za co mieliby cię ścinać. Nie było mnie w Nocnym Forcie. Wiem jednak, że sprowadzając nas w porę w to miejsce, mogłeś uratować wielu strażników. Uratować, a za to się nie karze!

Podchodzę pod skraj lasu, by zobaczyć jak zmieniła się sytuacja na dziedzińcu. Widzę dziewczynkę, czołgającą się po ziemi i Ooe, który chyba wyklina pod nosem i gwiżdże, co już słychać wyraźnie, przez zaciśniętą pięść. Oboje nie są w najlepszej sytuacji, bo choć żyją lada chwila może dojść do tragedii. Z lasu wybiegł mężczyzna, dzierżący w ręce topór i pędzi wprost na nich. Moje oczy dostrzegły jednak jeszcze kogoś. Z ciemności, która owija fort, wyłonił się strażnik o dość filigranowej posturze.

Nie mogę teraz myśleć o bólu. Spróbuje pomóc temu tancerzykowi z tym topornikiem, niech go tylko zwiąże walką i przetrzyma kilka ciosów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones