Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Bajki+polityczne%2C+czyli+Dwa+Cia%C5%82a+Kr%C3%B3la+Lwa-135192
POWIĘKSZENIE

Bajki polityczne, czyli Dwa Ciała Króla Lwa

Podziel się

Przedstawiamy kolejny tekst wyróżniony w 9. Edycji Konkursu Krytycznofilmowego "Powiększenie".

Przedstawiamy Wam kolejny z tekstów wyróżnionych w tegorocznej, 9. Edycji Konkursu Krytycznofilmowego "Powiększenie". Igor Owczarek interpretuje w nim "Króla Lwa' przez pryzmat średniowiecznej filozofii poltycznej.

***

"Król Lew" wrócił. Oczy masowego odbiorcy znów zwracają się w stronę Lwiej Skały, na której panuje ekonomiczny majestat korporacji Disneya. Władca społecznej wyobraźni porusza się po meandrach systemu sprawnie, choć cynicznie. Działania korporacji z zakresu sprzedaży i marketingu, dla których wysokobudżetowe produkcje filmowe są tylko punktem wyjścia, to fascynujący przedmiot badań. Fascynujący przez swoją różnorodność, ale przede wszystkim skuteczność - tym większą (zgodnie z dynamiką kapitalizmu), im początkowa pozycja rynkowego gracza jest silniejsza.

Monopolizowanie masowej rozrywki to rozległy temat, który pozostawię jednak do szczegółowego opracowania innym autorom. W końcu w świecie akademickim i w publicystyce nie brak chęci rozwikłania tego węzła gordyjskiego globalnego przemysłu filmowego. Dla siebie chciałbym zabrać tylko skromny kawałek tego filmoznawczego tortu; kawałek, który bezpośrednio dotyka moich autorskich motywacji. Chodzi oczywiście o przechodzącą fazę wzrostu tendencję do kręcenia aktorskich (lub wykorzystujących nowatorskie techniki animacji) remake'ów disneyowskich klasyków. "Król Lew" z 2019 roku to nie pierwszy ruch tego typu (i nie ostatni), ale nadzwyczaj majestatyczny. Po pierwsze skala reklamy promującej premierę była olbrzymia; po drugie zaangażowanie do głównych ról Donalda Glovera i (zwłaszcza) Beyoncé przesunęło ciężar produkcji w stronę przedsięwzięć ikonicznych. Nie od dziś wiadomo przecież, że Beyoncé Knowles jest postacią quasi-religijną, prawdziwą czarną madonną. Najważniejsze jednak jest to, że nowa wersja "Króla Lwa" odpaliła bardzo silny ładunek sentymentalny, z terrorystyczną bezwzględnością podbijając serca millenialsów.
 
Czuję się uprawniony do poczynienia takiego spostrzeżenia tym bardziej, że sam poznawałem bolesną granicę życia i śmierci, płacząc podczas zabójstwa Mufasy. W ramach jednej sceny zamknięto gotyckie misterium - równoczesne doświadczanie triumfu śmierci i triumfu nad śmiercią. Postać Mufasy pokazuje kruchość jednostkowego, biologicznego życia, obracanego w proch. Jednocześnie wprowadza pojęcie wieczności natur anielskich. Jako młodzi odbiorcy być może po raz pierwszy przeżywamy więc żałobę, by natychmiast odnaleźć także pocieszenie. Wrażliwe emocjonalne podbrzusze mojego wczesnego dzieciństwa zostało tym samym odsłonięte przez disneyowskich manipulatorów. Poddałem się temu bez większych przeszkód i zniewolony potężną funkcją retoryczną archetypicznej opowieści ze świata zwierząt, poszedłem do kina wzruszać się po raz kolejny. Nie tylko zostałem uwiedziony makiawelicznie zrealizowanym postulatem movere, zostałem także pouczony historią z uniwersalnym morałem wzbogaconym nutą łatwostrawnej duchowości. W dalszym ciągu cieszy mnie ta specjalność Disneya, kontynuująca antyczne tradycje retoryczne, których tak bardzo brakuje innym wytwórniom specjalizującym się w wysokobudżetowych filmach animowanych i familijnych. Cenię dydaktyzm tego rodzaju, bo wciąż widzę w sobie ciekawskie dziecko. Muszę jednak dodać, że trzecia część wielkiej retorycznej triady, a więc funkcja estetyczna, nieco mnie zawiodła podczas seansu nowego "Króla Lwa". Nie rozbawiło mnie odgrzewanie w mikrofali dokładnie tego samego dania - nie jest to zdrowa praktyka, zaniedbuje świadomość i gust konsumenta. Dlatego w dalszym przebiegu tego szkicu będę nawiązywał również do oryginału z 1994 r.

Niezależnie do której wersji się odwołujemy, "Król Lew" używa tych samych staromodnych struktur kompozycyjnych, co najbardziej klasyczne teksty kultury.
Igor Owczarek


Niezależnie do której wersji się odwołujemy, "Król Lew" używa tych samych staromodnych struktur kompozycyjnych, co najbardziej klasyczne teksty kultury. Stwarza to dla niego uniwersalną przestrzeń funkcjonowania - współczesną mityczną narrację owiniętą wokół nieruchomych w czasie archetypów. Z takich samych matryc korzystał m.in. Szekspir, którego dramaty mają silny wymiar etyczny skupiony w soczewce docere. Stąd często obserwowane w prasie branżowej publicystyczne figury, które mianują dzieło Disneya "Hamletem" w świecie zwierząt. Zazwyczaj jest to jednak zestawienie powierzchowne, opierające się na prostej składowej fabularnej: królobójstwie i bratobójstwie. Wiele jest różnic pomiędzy tym jak bohaterowie zachowują się, przeżywają sytuację i wchodzą ze sobą w relacje w "Królu Lwie" i w tragedii Szekspira. Na podstawie porównania samych tylko powierzchni opowieści moglibyśmy więc uznać paralele tego typu za nieuprawnione. 

O ile jednak powiedzieć o Simbie: "Hamlet w lwiej skórze" byłoby obraźliwe dla duńskiego księcia, to faktycznie istnieje pewna zbieżność pomiędzy światami szekspirowskimi a królestwem Lwiej Skały. Szekspir tworzył w czasach elżbietańskich, w których szczególne koncepcje polityczno-prawne były już wystarczająco dojrzałe, by obrodzić w tekstach kultury. Za panowania Tudorów powstała nowoczesna koncepcja państwowości, a ustrojowe podwaliny monarchii doczekały się szeregu uniwersaliów i skomplikowanych powiązań między nimi. Gdy król Klaudiusz uzasadnia wygnanie Hamleta do Anglii, odwołuje się do racji stanu, a nie tylko do własnej woli 1. Naiwnością byłoby sądzić, że koncepcja króla jest prostoduszna i opiera się wyłącznie na magicznej wierze w ród i insygnia. Intelektualne uzasadnienia władzy królewskiej sięgają wczesnego średniowiecza, by powołać na przestrzeni stuleci pojęcia: wiecznej dynastii, godności królewskiej, sprawiedliwości, korony, fiskusa i innych. Z czasem stały się tak obecne w codzienności, że przeniknęły do literatury i teatru, co u Szekspira zyskało najpełniejszy wymiar. Wyżej wymienione abstrakty są żywe w języku nie tylko "Hamleta"; ich obecność w "Makbecie" czy "Królu Learze" także jest niepodważalna. Intuicja podpowiada, że późnośredniowieczne i wczesnorenesansowe koncepcje polityczno-prawne bardzo silnie rezonują też w "Królu Lwie". Doktryny, które zgodnie z tradycją postscholastyczną próbowały zracjonalizować dynamikę władzy, są o wiele bliższe wrażliwości amerykańskiej demokracji niż późniejsza monarchia absolutna. Co więcej, można domniemywać, że owa demokracja ma korzenie właśnie w tego typu spekulatywnej monarchii, a przez nią w filozofii starożytnej, zwłaszcza spod znaku Arystotelesa. Skoro możemy przyjąć, że "Król Lew" jest opowieścią archetypiczną i polityczną, myślę że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że także zwierzęcy król (na podobieństwo ludzkiego) ma dwa ciała.

Usystematyzowanie politycznej koncepcji Dwóch Ciał Króla, pochodzącej z późnego średniowiecza, zawdzięczamy Ernstowi Kantorowiczowi 2. Analizując teksty prawnicze z epoki Tudorów, wyodrębnił on zespół niuansów ustrojowych, które zapewniały logiczną spójność ówczesnym realiom społecznym. Ich fundament polegał, najprościej rzecz ujmując, na podwojeniu królewskiego ciała w ramach na poły abstrakcyjnej, na poły realnej spekulacji na doktrynie korporacjonizmu. Według tejże król miał śmiertelne ciało naturalne, które mogło chorować, umierać i popełniać błędy, a także nieśmiertelne i nieomylne ciało wspólnotowe. Był więc król i Król - duet w jedności. Rozdzielenie dwóch połączonych ciał następowało w momencie śmierci ciała naturalnego, kiedy to ciało wspólnotowe bądź pozostawało w zawieszeniu, bądź wstępowało w dynastycznego następcę. Świadomie, czy nie - "Król Lew" bezpośrednio odwołuje się do tego schematu. Już na początku opowieści możemy wyczuć, że Mufasa to ktoś więcej niż tylko król, bowiem jest trwale wyposażony w królewską Godność. Bajkowa dosłowność wyróżnia go także wizualnie - jest pełniejszy, rysowany płynną kreską, a jego natura jest stanowcza i połączona harmonijnymi więzami z przestrzenią i czasem. Gdy umiera, wszystkie sugestie zyskują wymiar mistyczny i od tej pory już w pełni wyrażają koncepcję polityczną epoki Tudorów. Oblicze Mufasy, które pojawia się wśród gwiazd, znaczy wszystkich królów, a więc wiecznego Króla - korporację rozciągniętą w czasie dzięki dynastyczności. Symbolizuje wieczność prawa i państwa. Ale "Król Lew" jest doskonałym obrazem idei Dwóch Ciał Króla nie tylko dzięki tym abstraktom, ale przede wszystkim dlatego, że podtrzymuje fikcję fizjologiczną. Mufasa po śmierci ma ciało na podobieństwo aniołów i duchów - jest symbolem, jest ciałem wspólnotowym i jest zarazem po prostu Mufasą, ojcem Simby.


W moim przekonaniu film Disneya wyraża koncepcję Dwóch Ciał Króla w swoim dojrzałym wymiarze, kiedy pojęcia państwa i racji stanu zdominowały dyskurs polityczny. Cofnijmy się jednak do genezy tej teorii, żeby udowodnić, że taka intuicja ma swój sens i nie podpada pod petitio principii. Jak świadczy Kantorowicz, dualizm ciał politycznych został w historii poprzedzony spekulacjami teologicznymi o chrześcijańskiej prowieniencji. Nie ma tu miejsca na szczegółowe przytoczenie ekwilibrystyki logicznej, która służyła ojcom kościoła do egzegezy istoty Trójcy Świętej, dwóch natur (ludzkiej i boskiej) Chrystusa, czy wreszcie chrystocentrycznego modelu władzy ziemskiej: królewskiej i cesarskiej. Są to zresztą pojęcia intuicyjnie zrozumiałe dla czytelnika z kręgu kultury judeochrześcijańskiej, nawet jeśli nie zna on filozoficznych dróg, którymi podążały. Ważny jest natomiast fakt, że koncepcja ciała wspólnotowego (a właściwie jego poprzednika: mistycznego ciała Króla) narodziła się poprzez klonowanie konceptu religijnego - mistycznego ciała Kościoła. Co prawda, "Król Lew" wprowadza do narracji sporo nut etnicznych, o których nie wiadomo, czy myśleć jako o apologetycznych czy rasistowskich. 

Nie powinniśmy jednak dać się zwieść estetyce Zulu Nation i wszystkim kręgom życia, które pozornie przeciwstawiają się chrześcijańskiej, linearnej koncepcji czasu. "Król Lew" jest przecież filmem amerykańskim i jako taki nie daje się tak łatwo oderwać od własnego fundamentu kulturowego. Dlatego Simba jest namaszczony, wzbogacony o ponadnaturalny pierwiastek (i co z tego, że olejem z egzotycznego owocu!). W trakcie ceremonii spływa na niego światłość z nieba. Owszem, jest afrykańskim lwem, ale królem jest jak najbardziej europejskim. Dzięki temu może później prowadzić nieco schizofreniczny dialog pomiędzy swoimi dwoma ciałami: naturalnym i wspólnotowym. Bowiem Rafiki jako kapłan był dzierżawcą mistycznego ciała Króla, które scedował na królewicza podczas rytuału. Tę z pozoru dziwaczną konstatację potwierdza fakt, że to właśnie pawian (jako jedyny poza Simbą!) widzi w niebiosach Mufasę - godność kapłańska pozwala mu interpretować gemini persona króla, bo podobne misteria są mu znane z uniwersum religijnego.

Żeby nie polegać jedynie na pierwiastku duchowym, który łatwo zakwestionować w czasach dominacji racjonalizmu, w sukurs królowi przychodzi także aspekt świecki. Występuje pod postacią sprawiedliwości, z którą władca wchodzi w związek z ramienia Boga, ale także ludu. Wymiar reprezentacji jest dobrze widoczny podczas pouczającej rozmowy Mufasy z Simbą. Król, gdy mówi o swoich obowiązkach, powołuje się na rozmaite cnoty, wśród których szczególnie dosadnie wybrzmiewają mądrość i roztropność - strażniczki Iustitia. Oczywiście w wykładzie znajdzie się też miejsce dla harmonii, współgrającej z porządkiem natury, ale także z filozofią Arystotelesa. Rządy sprawowane w zgodzie z tymi wartościami są rządami w interesie ludu. Ma to rangę aksjomatu, co nie dziwi, gdyż królewskie słowa są wypowiadane na mocy prawa naturalnego (sic!), a nie bardziej dyskursywnego prawa pozytywnego. Tymi dogmatycznymi drzwiami wkrada się do świata lwów nieco scholastyki. W życie zostaje wprowadzona zasada, która mówi, że wszystko, co robi król, jest sprawiedliwe i nie może być podważane. Dlatego nikt nie zastanawia się, czy to dobrze, że bezdyskusyjnie skazano anarchiczne hieny na banicję. Skoro tak powiedział król, oznacza że ma to podstawy ratio. Oczywiście w bajce nie ma miejsca na tak szerokie spekulacje. Hieny, które śpiewają radosną piosenkę o bezkrólewiu, szybko zostają namówione do udziału w faszystowskich marszach (dla pewności, że widz rozpozna zło). Oświetla je zielona poświata, bo wszystko, co obce wspólnotowemu ciału króla, to zgnilizna moralna. 


Trzeba jednak podkreślić, że omawiana tu zasada zakłada tożsamość Sprawiedliwości i Króla (jako bytu abstrakcyjnego). Nie ma to nic wspólnego z absolutyzmem. Tak naiwnie myśli tylko nieletni Simba, gdy mówi: Myślałem, że król może robić, co chce. Frywolność zaklęta w piosence "Strasznie już być tym królem chcę" może szybko zmienić się w dyktaturę szubrawca. Skaza także myśli, że co podoba się Księciu, jest Prawem 3, ale nie ma żadnych wątpliwości, że jest to mylna interpretacja, a Skaza jest uzurpatorem. Możemy wydać taki sąd nie tylko na podstawie naiwnych sugestii występujących pod postacią stygmatów, jakie nosi królobójca: blizny, czarnej grzywy itp. Skaza działa bezprawnie, ponieważ Simba nie tylko jest dziedzicem, ale także symbolem nieletniej Korony. Kantorowicz twierdzi, że osoba prawna zawsze działa, jakby była niepełnoletnia, a własność ta [...] podlegała specjalnej ochronie przed wymierzonymi w nią i oszukańczymi działaniami, dzięki zasadzie in integrum restitutio, przywrócenia rzeczy do jej wcześniejszego stanu lub odzyskania całej utraconej własności 4. Sprawiedliwość nie jest prosta do zrozumienia, a jeszcze trudniejsza do egzekwowania. Skaza musiał przegrać, bo nie potrafił pojąć, że Król jest nie tylko panem Sprawiedliwości, ale także jej sługą 5.

Na koniec dowodzenia obecności ustrojowych fenomenów późnego średniowiecza w świecie przedstawionym "Króla Lwa", wróćmy do pojęcia państwa. Wiążą się z nim rzeczy bliższe współczesnemu odbiorcy niż scholastyczne akrobacje teologiczne i prawne. Dzieje się tak ze względu na wpływ powstającego równolegle humanizmu, a także dlatego, że porządek intelektualny stał się podrzędny względem porządku emocjonalnego. Od początku swojego powstania pojęcie ojczyzny bardziej rozbudza ludzkie serca niż umysły. Źródłem średniowiecznego patriotyzmu jest przecież cnota Caritas, która sprawia, że ustrój polityczny nie jest przygotowany dla automatów, ale dla wzniosłej, patetycznej natury czującej. Bądź co bądź "Król Lew" to wyciskacz łez - nie dziwi więc, że Simba realizuje wczesnośredniowieczną ideę walczącego króla, gdy samodzielnie udaje się w bój dla patria. Zaskakiwać mogłaby za to łatwość, z jaką Timon i Pumba ruszają do walki za Lwią Skałę, mimo że nie jest to ich rodzime terytorium. Ale i dla tego zachowania znajdziemy uzasadnienie w zasadzie, którą od wieków ludzkość przyjmuje bez zmrużenia oka - złożenie życia jednostki w ofierze wspólnocie to nie tylko szlachetność, to po prostu obowiązek.
 
Jestem przekonany, że zarówno w Królu Lwie, jak i w całej popkulturze możemy odnaleźć nie tylko dziedzictwo Ernsta Kantorowicza, ale także liczne toposy z nowożytnej myśli niemieckiej: Schopenhauera, Nietzschego, Georgego. Owszem, jest to rodzaj gry intelektualnej. Nie ma jednak żadnych podstaw, by zaprzeczyć, że to, co ukryte, może być bardzo prawdziwe. Zakładam, że nie tylko widzowie, ale także twórcy "Króla Lwa" nie wiedzieli, co czynią. Narracja jednak do pewnego stopnia żyje własnym życiem i nie daje się wyabstrahować od dziedzictwa kulturowego. Gdyby nie angielscy prawnicy epoki Tudorów, a za nimi francuscy dworzanie, dziś na wielkim ekranie Skaza nie mógłby prześmiewczo krzyknąć: Vive le roi!.

1. Gdyż racja stanu królestwa nie ścierpi / Niebezpieczeństwa, które każdej chwili / Wyłonić może jego obłąkanie., zob. W. Shakespeare, "Hamlet" (tłum. M. Słomczyński) [w:] W. Shakespeare, Tragedie, Kraków 2016, s. 306
2. Na przestrzeni całego tekstu odwołuję się do najsławniejszej książki Kantorowicza pt. "Dwa Ciała Króla", zob. E. Kantorowicz, "Dwa Ciała Króla - studium ze średniowiecznej teologii politycznej" (tłum. M. Michalski i A. Krawiec), Warszawa 2007
3. Popularne stwierdzenie, które Kantorowicz przytacza za Henrym Bractonem, zob. E. Kantorowicz, "Dwa Ciała Króla - studium ze średniowiecznej teologii politycznej" (tłum. M. Michalski i A. Krawiec), Warszawa 2007, s. 124
4. Ibidem, s. 297
5. Jest to nawiązanie do prawa rzymskiego pod postacią statutów cesarskich lex regia i lex digna.
14