Zgadzam sie.. Lubie Carol.. ale w tym odcinku mnie denerwowala...
Maggie ...jak kiedys ja lubilem tak teraz nie moge juz na nia patrzec.. mimo ze fajna z niej laska;) ..Bardzo sztucznie odgrywa swoja role..

Kurcze, ostatnie odcinki to była jedna wielka pomyłka (nie całkiem ale jednak) ale ten odcinek przywrócił mi światełko w tunelu. Rzekłbym: bardzo dobry odcinek :) Nawet gdybym miał wypisywać co mi się nie podobało wszystko skradł Rick i jego przemowa o 'żywych trupach' - to było KAPITALNE! Ten odcinek wystarczy obejrzeć dla tej sceny a wtedy cała reszta nabiera nowego znaczenia (czy nie ukazali w tym odcinku tytułowych 'the walking dead'? (po naszemu oczywiście 'żywe trupy')) Jeśli nie każdy lepszy wątek postaci z tego odcinka to świetna wręcz scena gdy cała ekipa kroczy drogą jak zombie, które za nimi idą - piękna scena (i wszystkie wątki postaci) obrazująca kulminacyjną scenę z monologiem Ricka. Symbolika odcinka też mi się podobała, zwłaszcza motyw z pozytywką rzecz jasna pojawiającą się przez cały odcinek od momentu, w którym Carl podarował ją Maggie, co by na koniec dała 'światełko w tunelu' czy nadzieję dla spragnionych takowej.. niby infantylne ale mi się podobało (Maggie i Sasha jako dwie bohaterki, które straciły kogoś z rodziny w ostatnich 2 odcinkach).

Jeśli miałbym się czegoś przyczepić to może fakt, że ostatnio zadałem sobie pytanie, kogo po Tajrisie mogą zacząc 'kopac' scenarzyści i chyba nie daleko pada jabłko od jabłoni. Najpierw straciła Boba, teraz brata.. i dostajemy Tajrisa 2.0? Przesadzam i oby nie, ale irytowała mnie mimo wszystko Sasha w tym odcinku.

Aha, Abraham 'nie dający' napić się <komuś, kogo imienia zapomniałem i nie chcę pamiętać xd> = bezcenne, foch z pierwszej ręki, wręcz bezbłędny xD