Jako gość dość starej (jak na filmweb) daty 1972 mogę jednym tchem wymienić tylko kilka
arcydzieł kina sf: Łowcę androidów, Alien, (troszkę gorszy) Aliens, Odyseję kosmiczną, starą
trylogię Star Wars (dziś już niestety trochę trąci kiczem - ale jak byłem młodszy to była
prawdziwa magia kina) oraz (z bardziej familijnych) ET i TO BY BYŁO NA TYLE.
Czy ktoś potrafi wymienić choćby jeden film sf, ktgóry im dorównuje ???
PS. z nowszych rzeczy cenię Starship troopers (jako błyskotliwą satyrę na system totalitarny)
oraz Avatara
Właśnie tak myślałem,że ktoś użyję Moon jako argumentu.Moim zdaniem Moon jest takim rodzajem s-f z elementami filozofii.Coś pokroju literatury Lema,pod względem fabularnym.To mi się podoba.Podczas oglądania Moon nurtowało mnie cały czas zakończenie.W przypadku Łowcy Androidów było inaczej.Wiem,że zakończenie Łowcy Androidów też nie było takie oczywiste i to było dosyć ciekawe.Odyseji kosmicznej 2001 nie widziałem. Co do pytania,czy stwierdzenia w zasadzie Joleke22,to prawda.Jasne,że takie filmy jak Łowca,czy Alien wyznaczyły pewne standardy,ale teraz współczesne kino s-f zupełnie od nich odbiega,niestety.Ja nie pamiętam z ostatnich lat naprawdę dobrych filmów s-f,które trzymałyby poziom,bądź nawet zbliżały się do tego poziomów s-f sprzed lat.No może z kilkoma wyjątkami.
Użyłem tego argumentu, ponieważ sam powiedziałeś kilka postów wyżej, że: "Moon" też był całkiem,całkiem." Chyba większość nowych produkcji już zostało wymienionych na tym topicu. Jedni odnoszą się do nich przychylnie (mówię tutaj o takim "Skyline") inni (w tym ja) raczej trochę mniej. Powrotu to przeszłości (nie chodzi mi o film) już raczej nie ma, a dlaczego? Jest to nieuchronna konsekwencja zmian jakie zachodza w społeczeństwie - głównie kulturowe. Inaczej wcześniej patrzono na różne sprawy, a wiadomo, że inaczej będzie się patrzeć na te same sprawy teraz. Jeśli chodzi o cyberpunk to rzeczywiście jest w "Blade Runnerze" sporo nawiązań do tego gatunku. Jednak bardziej podobał mi się świat wykreowany przez Williama Gibsona w "Neuromancerze" (czekam na ekranizację, która ma się podobno pojawić w przyszłym roku, ale również obawiam się, że będzie to spore rozczarowanie - z wiadomych powodów) ;)
Odysei ..nie widziałeś ..a o BR masz kiepskie zdanie ...aż mi się odechciewa wszystkiego bo jak czytam takie wypowiedzi to mi się nóż w kieszeni otwiera - proszę zbieraj chajs i nakręć lepszego "Łowce" .......
Prawda jest taka że ten film to arcydzieło jedyne w swoim rodzaju można by rzec że to ambitna i trudna poezja futurystyki.... nie dla każdego widza ! BR , Odyseja , to ta sama półka co "Czas Apokalipsy " kawał bardzo ciężkiego kina zarezerwowanego dla ludzi w pełni dojrzałych ....cóż Dick ..Dick miał fajne pomysły na książki (po gównach które brał ..wcale mu się nie dziwie ...) i nic po za tym cała reszta i te jego różne dziwactwa i nieudolne pomysły jak te całe skrzynki empatyczne ...to jedno wielkie nie porozumienie ...
Do takich filmów trzeba ...dojrzeć ...pozdrawiam.
Odyseję już widziałem,a o BR mam kiepskie zdanie.Tak jak powiedziałem,Łowca jest klasyką,którą wypada zobaczyć,ale arcydziełem bym tego nie nazwał.Ciekawi mnie,że masz kiepskie zdanie o literaturze Dicka a uważasz Łowcę za arcydzieło. Pozdrawiam w "pełni" dojrzałego widza.
BR a Proza Dicka to dwie różne rzeczy :]. Dick miał ciekawy pomysł co do zniszczonego po wojnie nuklearnej świata i sztucznych istotach ..ROBOTACH w dodatku MECHANICZNYCH ! Co wydawało mi sie dość prymitywne jak na futurystkę ale jego wizje dziwactw jak Mercyzm czy skrzynki empatyczne to już sprawy tylko dla ludzi podzielających jego uzależnienie i chorobę ..po za tym wszystkie adaptację filmowe jego prozy są lepsze od pierwowzorów ..Scott poszedł dekadę w przód i zaszczepił na dość prymitywnym podłożu powieści bardziej adekwatną Bioinżynierie .... tak po za tym to tylko pierwsza warstwa zaledwie spłachetek tematyki poruszonej w filmie tak naprawdę jest on o wiele bardziej wielowymiarowy ..niż książka Dicka która jest kryminałem o lekko zabarwieniu futurystycznym. Również pozdrawiam widza o kiepskim guście.
Zarówno w książce jak i w filmie jest wyraźnie mowa o androidach. W obu przypadkach andki to były w pełni biologiczne twory, a nie "mechaniczne" - trzeba to rozróżnić. Batty był wytworem inżynierii genetycznej - był jak człowiek (mięso, skóra, kości, mózg, oczy, krew itp.), ale udoskonalony w dużym stopniu (no ale nie muszę tego mówić). Nie pamiętam jak to było w książce, ale czy rzeczywiście to było po wojnie nuklearnej? (nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć - wydawało mi się, że był to świat zrujnowany poprzez zanieczyszczenia... - musiałbym sobie to odświeżyć).
Przychylam się jednak do tego, że film jest bardziej wielowymiarowy. Może się powtórzę, ale Dick miał IMHO dosyć słaby warsztat pisarski. Pomysły miał genialne, ale moim zdaniem nie potrafił tego w odpowiedni (i tutaj pytanie co to znaczy odpowiedni ;) sposób przedstawić.
Ja z kolei uważam, że scenarzysta adaptując motywy z książki Dicka poszedł po najmniejszej linii oporu. O wiele ciekawszy był dla mnie wyludniony, wyniszczony świat w którym ludzie chwytali się dość rozpaczliwych metod na wykrzesanie z siebie jakichś emocji - hodowli zwierząt (choćby i sztucznych), czy rzeczonych skrzynek empatycznych. IMO bez skrzynek empatycznych nie można mówić o ekranizacji Dicka. Wątek żony Deckarda był bardzo frapujący, ciekawszy od samego śledztwa. Chwyciła się merceryzmu z powodu chwilowej ciekawości, wsiąknęła w niego ponieważ był tak inny od tego co znała, wzbudzający w niej więcej odczuć, a koniec końców wystarczyła medialna śmierć proroka aby porzuciła go jako coś fałszywego, nierealnego. Dla mnie ten wątek był idealnym spoiwem, kluczem do ukazania świata zachłyśniętego zdobyczami technologicznymi lecz coraz bardziej zdehumanizowanego, w którym ludzie byli tak ślepi na emocje, że tylko zdany test uświadamiał im ich obecność. Przyjazny Buster był tam świetną satyrą przyjaznej telewizji (a'la familijne seriale z lat '50), która wyznaczała normy nie do końca pokrywające się z rzeczywistością (Specjał i jego proste "nieempatyczne" rozumowanie).
Przychylam się jednak do opinii, że Dick pomysły miał genialne, ale jego styl pisania do wybitnych nie należał. Tym większa szkoda, że jego pomysły są tak okrajane w filmowych adaptacjach.
ad. mechaniczne, czy biologiczne
Chyba jednak w książce były czysto mechaniczne. Zdaje się, że po strzałach Deckarda wypadały z nich sprężyny i śruby. (mogę się jednak mylić)
ad. sposób wyniszczenia
Również głowy nie dam, ale wydaję mi się że Isidore napominał coś o wybuchu bomby.
ad. nie było wiernej ekranizacji Dicka
"Druga odmiana" i "Tajemnica Syriusza" są sobie dość wierne. Tak samo "Impostor" (jedynie miejsce akcji ograniczono do jednej planety). "Zapłata" i "Łowca androidów" odbiegły od pierwowzorów. Reszty nie znam.
I tu właśnie dotknąłeś dobrego wątku - myślę że właśnie na tym polegała różnica między filmem a książką - U Dicka człowiek jest zagubiony i poszukuje rozpaczliwie czegoś co wskrzesi jego człowieczeństwo w zdehumanizowanym świecie ...w filmie ( ludzkość już utonęła w powodzi syntetyzmu ) ludzi już w zasadzie niema ..są tylko androidy po ukrywane na różnych poziomach likwidujące siebie na wzajem (w sumie to zależy od jednego ujęcia i wersji której się oglądało)
Ad. "Przychylam się jednak do opinii, że Dick pomysły miał genialne, ale jego styl pisania do wybitnych nie należał. Tym większa szkoda, że jego pomysły są tak okrajane w filmowych adaptacjach. " Podtrzymuje i zgadzam się!
Ad. 1 - W książce były to bardziej jakby cyborgi wewnątrz mechaniczne okryte żywą tkanką (jak T800 ;) ) Dokładnie tak. W pierwszej wersji filmu miał być nawet tak - że Roy wbijając kciuki w twarz Tyrella miał wdusić je tak głęboko aż miał naruszyć strukturę twarzy z pod której miały wystrzelić mechanizmy sprężyny, śruby i trybiki.
Ad. 2 - Ja pamiętam ogólnikowo treść noweli - świat był nie tylko zanieczyszczony ale przede wszystkim skażony po napromieniowaniu ..stąd brak zwierząt (zastąpienie je "elektrycznymi " w - filmie biologicznymi substytutami - no i cel podróży Decarda Kanada i Alaska ostatnie nie skażone i naturalne środowisko na ziemi ...
Ad. 3 Zgadza się nie było wiernej adaptacji takiej na 100% ale bardzo zbliżone były "Przez ciemne zwierciadło " i " Raport Mniejszości " ...była jeszcze "Pamięć absolutna " czyli "Przypomnimy to panu hurtowo" ale raczej też znacząco odbiegała od oryginału. Pozdrawiam .
Tak świat był zanieczyszczony i napromieniowany po wielkiej wojnie ...stąd brak fauny (oryginalnej) i tułaczka Decarda na koniec filmu w kierunku Kanady.
Andki były w książce bardziej cyborgami niż robotami czy syntetykami ...;)
No to źle zapamiętałem. Dzięki za przypomnienie.
Jeśli chodzi o andki to w książce może faktycznie, ale już w filmie ... chociażby scena kiedy Batty przychodzi do Hannibal Chew'a, który przecież zajmował się projektowaniem organicznych oczu dla andków. Stąd wniosek, że miały ciało ludzi - organiczne, a nie syntetyczne.
Reszta się zgadza :)
Niem za co ;).
Jak wszystko były podróbką biologiczną czyli syntetyk (nie myl z syntetykami z Aliena co miały białe flaki ;)) - tak , tak w filmie były efektem bioinżynierii i były całkowicie organiczne. :]
No widzisz,jak zwykle rzecz gustu.Ty uważasz,że jego książki są tylko i wyłącznie wytworem jego uzależnienia,a ja z kolei uważam,że geniuszu.I ja Tobie mogę zarzucić kiepski gust,ponieważ sprowadzasz wszystko do kwestii uzależnienia i prochów.Gdyby wszystko było takie proste,to każdy lepszy ćpun mógłby zostać wybitnym pisarzem,bądź malarzem.Tak poza tym dla mnie akcja w Łowcy niemiłosiernie się wlecze.Dostrzegam oczywiście ponadczasowe przesłanie tego filmu.Oczywiście zwracam też uwagę na doskonałą rolę Hauera oraz klimat postnuklearnego świata w jaki obfituje ten film,ale o arcydzieło on się nawet nie ociera.Na pewno bardziej mi się podobała Odysesja,czy Stalker.No ale rzecz gustu i na szczęście każdy z nas ma przeświadczenie o jego kiepskim poziomie u adwersarza dyskusji ,więc tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć dyskusję.
Najlepsi i najwybitniejsi artyści ..zawsze posiłkowali się gorzałką lub proszkami , i nie masz racji nie sprowadzam wszystkiego do jego uzależnienia czy choroby ja tylko twierdze żę warsztat miał kiepski i nie umiał oddać dobrze tego wszystkiego co wykreowała jego wyobraźnia bo pomysły same w sobie miał rewelacyjne. Zatem żegnam.
pozwolicie, że wtrącę do rozmowy kilka słów.
pierwsze primo - "jest tam totalny brak akcji,co jest moim zdaniem jednym z ważniejszych elementów tego gatunku filmowego." mówiąc to przytaczasz jakąś lekturę dot. teorii kina, czy może opierasz się na konkretnej definicji gatunku? bo ja takiego założenia nie znam.
to, że budujesz swoją wiedzę na temat s-f oglądając filmy współczesne kino wiele by wyjaśniło. tylko jak przeżyłeś Stalkera? O_O
drugie primo - "To,że Łowca był jednym z pierwszych filmów s-f nie znaczy,że zasługuje na miano arcydzieła." lekką ręką przekreśliłeś ok 80 lat tradycji gatunku.
że przypomnę tylko, Podróż na księżyc z 1902 roku.
Tak jak napisałem,jest to moje zdanie,możesz się z nim nie zgadzać,bądź nie.Mówiąc to,opieram się na filmach s-f,które obejrzałem.Może wyraziłem się zbyt ogólnikowo.Oczywiście filmy s-f mają różną konwencję.Są filmy s-f,które stawiają na akcję i są filmy s-f, które stawiają bardziej na przesłanie.Łowcę oglądałem po lekturze książki Dicka,na podstawie której film ten był,w jakimś stopniu wzorowany.Widocznie aż tak bardzo do mnie nie przemówił,żeby uznać go za arcydzieło kinematografii s-f.Co do Stalkera,jasne nie było tam akcji,ale to było kino s-f,które stawiało dosyć istotne pytania,dawało do myślenia.Jak zauważyłeś,Stalker też nie został przeze mnie uznany za arcydzieło.Sugerowanie,że nie uznałem Łowcy za arcydzieło i tym samym przekreśliłem 80-letnią tradycję gatunku jest dosyć dziwne.Mogę coś uznać za klasyk,ale ten klasyk niekoniecznie w mojej opinii musi być arcydziełem.Proste.
widzę, że zamieściłem zbyt długi cytat z Twojej wypowiedzi. dla rozjaśnienia "To,że Łowca był jednym z pierwszych filmów s-f...". rozumiesz teraz, że nie dla tego stwierdziłem, że przekreślasz tradycje kina s-f, że nie uznałeś Łowcy za arcydzieło.
co do książki, spotkałem się już z podobnym zdaniem, że po przeczytaniu książki film wypada gorzej, ja na szczęście najpierw obejrzałem film, potem zaś sięgnąłem po Dicka. dzięki temu film wypadł znakomicie, a książka nie ucierpiała :]
Odyseję kosmiczną obejrzyj czym prędzej. to oddzielna liga. filozofia, nauka i poezja.
pozdrawiam.
Z ekranizacji powieści Dicka polecam Łowcę androidów,Przez ciemne zwierciadło,daleko nic Raport mniejszości i nic więcej...miał szczęście do ekranizacji,ale mało udanych. Książki jak najbardziej,zachęcam...pozdro
Dziwnych dni nie oglądałem. Co do Matrixa - faktycznie świetna i kultowa była pierwsza część - myślę że ludzie doszukiwali się w niej więcej ukrytych znaczeń, podtekstów i nawiązań zarówno do różnych religii jak i systemów filozoficznych niż faktycznie film ich zawierał. Kolejne odsłony pokazały jednak że zarówno film jak i olbrzymie oczekiwania fanów przerosły możliwości braci Wachowsky
Przepraszam - rzuciłem okiem na trailer - obejrzałem Strange days - ale strasznie dawno na fatalnej jakości VHSie, jakoś nie zapadł mi wtedy szczególnie w pamięć (może dlatego że niewiele widziałem na ekranie). Jeśli dorwę go gdzieś na DVD zrobię sobię powtórny seans.
No oczywiście miałem na myśli pierwszą część Matrixa, bo pozostałe niestety odbiegają poziomem od pierwszej części,a "Dziwne Dni" naprawdę polecam.Film świetnie oddaje taki klimat cyberpunkowy.Pozdrawiam
Dziwnych dni nie oglądałem. Co do Matrixa - faktycznie świetna i kultowa była pierwsza część - myślę że ludzie doszukiwali się w niej więcej ukrytych znaczeń, podtekstów i nawiązań zarówno do różnych religii jak i systemów filozoficznych niż faktycznie film ich zawierał. Kolejne odsłony pokazały jednak że zarówno film jak i olbrzymie oczekiwania fanów przerosły możliwości braci Wachowsky
Od siebie polecam Stalkera i Mechaniczną Pomarańcze, to te najwyższej klasy oprócz już wymienionych.
Z tych bardzo dobrych to nowsze: Dystrykt 9 i Watchmen.
Z tych dobrych to:Fahrenheit 451, Solaris(odbiór zależy od tego czy czytało się książkę Lema), Serenity i Ludzkie Dzieci.
Ach,no tak zapomniałem oczywiście o Ludzkich Dzieciach:/,świetny film.Solaris mi się podobał,ale książka oczywiście lepsza.
Mechaniczna Pomarańcza ma u mnie honorowe miejsce na półce wraza z całą kolekcją Stanleya Kubricka - film genialny, ale w nurt kina SF trochę mniej (jak dla mnie) się wpisuje - bardziej "politycal fiction", alternatywna wersja rzeczywistości.
Rzeczywiście, SF w Pomarańczy nie było aż tak dużo, ale jednak za klasykę SF uchodzi. Myślę, że można ten tytuł traktować jako swego rodzaju przełom.
Gościu po prostu przegląda moje posty i odpisuje obrażając mnie. Ten portal schodzi na psy.
Ty zszedłeś na psy, a mogłeś milczeć, zamiast wczoraj wcinać się w dyskusję nie wiedząc zupełnie o co chodzi i mnie obrażać. Zero kultury!
Watchmen - kult absolutny - masm wydanie specjalne metal box DVD, pomimo to skusiłem się blue ray i nie żałuję - choć dla mnie to trochę odrębny gatunek - kultowe adaptacje kultowych komiksów - leży na półeczce obok Sin City, Batmanów Burtona i Nolana oraz Kick Ass. Dystrykt 9 - świetny, choć w moim osobistym przekonaniu trochę za bardzo nachalny politycznie. Solaris i Ludzkich dzieci nie oglądałem - odstraszyły mnie recenzje - postaram się nadrobić zaległości (choć pewnie w przypadku tego pirwszego będzie negatyw - bo Lema czytam rok w rok na przemian z Tolkienem)
Jedynka - super horror s/f - pamiętam jak się bałem w kinie - wyświetlany był w Polsce jako Elektroniczny morderca, dwójak choć efekty powalały, trąciła już troszkę kinem familijnym - ale generalnie faktycznie znakomite kino SF. Punkt dla Ciebie że w swej sklerozie zapomniałem wymienić tego tytułu.
Solaris Tarkowskiego trąci myszką ;-). To jakby zupełnie inny gatunek. Film - o ile pamiętam jest czarno-biały. Nie ma tam żadnych kompletnie efektów specjalnych. To raczej triller psychologiczny, zresztą świetny - przypomina w stylu dawne telewizyjne produkcje w rodzaju teatrów sensacji. To klasyka w czystej postaci
Z wyżej wymienionych:
Gwiezdne wrota - może być, ale raczej sredniak (oryginał z Kurtem Russelem i Jamesem Spyderem nawet niezły, choć motywy z egipskimi kosmitami trochę naciągane), kontynuacje + serial zaniżają ocenę
Park Jurajski - jak najbardziej, pamiętam że swego czasu kultowy (nowatorskie jak na tamte czasy efekty specjalne), wywołał sporą "modę na dinozaury" - zabawki, książki gadżety, kolejne odsłony niestety coraz gorsze
Star trek - nie jestem pewien czy akurat tę część widziałem, ale mówię szczerze nie przepadam za serią
Total recall - świetny, brutalny/krwisty Arnold movie z będącą wtedy na topie Sharon Stone - nadal ogląda się nieźle, ale do filozoficznego klimatycznego Blade runner mu daleko - wypada przy nim jak zwykła nawalanka
Piąty element - ciekawy eksperyment Luca Bessona, troszkę stylowo zbliżony do parodystyczno/prześmiewczego stylu Jeunetta - dzięki scenie opery z błękitną śpiewaczką chyba najblizej mu do Łowcy Androidów.
Pozdrawiam
Pamięć absolutna - naiwna, kiepsko zrealizowana kaszana. Przyznam, że jestem oficjalnie antyfanem tego filmu. Tak słabej pozycji dawno nie miałem okazji oglądać. Nie krwawy, tylko keczupowy...
Nie zapominajmy ze oba filmy na podst powiesci tego samego autora :) Jak science fiction to zachecam do przejrzenie filmow zrobionych z ksiazek Philipa.Dicka
hehehe Pamięć absolutna - naiwna, kiepsko zrealizowana kaszana . keczupowy . co racja to racja, usmialem sie do łez hehehe
A ja twierdzę, że Blade Runner'owi nic nie dorównało do tej pory - klimat, wydźwięk filmu i jego przesłanie, muzyka ... arcyfilm :)
Jeżeli porównujemy sci-fi na płaszczyźnie w jakim celu stworzono ten gatunek i co od początku on przedstawiał to Alien wypada bardzo mizernie. Ratuje go za to cała reszta: efekty, klimat, napięcie.
Terminator 2
2001: Odyseja Kosmiczna
Incepcja
Łowca Androidów
Star Wars IV-VI
-te filmy są dla mnie najlepszymi sci-fi jakie udało się nakręcić