PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=734}

Łowca androidów

Blade Runner
7,7 210 733
oceny
7,7 10 1 210733
8,7 47
ocen krytyków
Łowca androidów
powrót do forum filmu Łowca androidów

Jako gość dość starej (jak na filmweb) daty 1972 mogę jednym tchem wymienić tylko kilka
arcydzieł kina sf: Łowcę androidów, Alien, (troszkę gorszy) Aliens, Odyseję kosmiczną, starą
trylogię Star Wars (dziś już niestety trochę trąci kiczem - ale jak byłem młodszy to była
prawdziwa magia kina) oraz (z bardziej familijnych) ET i TO BY BYŁO NA TYLE.
Czy ktoś potrafi wymienić choćby jeden film sf, ktgóry im dorównuje ???
PS. z nowszych rzeczy cenię Starship troopers (jako błyskotliwą satyrę na system totalitarny)
oraz Avatara

ocenił(a) film na 10
pendrago

Polecam Screamers z dobrego SCIFI,
http://www.filmweb.pl/film/Tajemnica+Syriusza+Polowanie-2009-478662
Black Sheep ZARAZ obejrze wiec pytalem. Diuna to niestety gniot mimo Lyncha. Lubie filmy mało- lu wielkomiasteczkowe gdzie jakies robactwo przeskakuje na innego i zmienia osobowosc lub wnetrze [flaki] by isc dalej...Cos jak Porywacze cial z 1993. Kiedys byl serial o latach 50 gdzie Obcych przekazywano doustnie, wbrew woli...

ocenił(a) film na 10
pendrago

dubbing u nich wiązany jest z ostrymi przepisami dotyczącymi emisji światła z ekranu kina. napisy zmieniają ilość światła w stosunku do oryginalnego obrazu. takie coś.
a co do horroru z robalami, to może luźne, ale skojarzenie:
http://www.filmweb.pl/film/Dreszcze-1975-9497
warto zobaczyć :]

ocenił(a) film na 10
assami

No tak, ale ja te wszystkie filmy oglądałem w TV... odnośnie telewizji takich przepisów nie mają. Po prostu wystarczyłoby, żeby na oryginalną ścieżkę dźwiękową nałożyć lektora, a nie całkowity dubbing. Zupełnie inaczej się to wtedy odbiera. Dobra, bo robię offtopic :)

ocenił(a) film na 10
assami

Że niby niemieckie oczy nie zniosą światła a innych narodowości znoszą?!! Skąd to wytrzasnąłeś? ten powód. Po mojemu to wygodnictwo niemieckie i włoskie żeby nie czytać bo słabo składają litery jak Amerykanie.
Co do Shivers.....rozczarowanie mimo Cronenberga którego cenię. Ani strachu ani napięcia. Cronenberg to mistrz wzbudzania wstrętu a mi chodzi też o dobra fabułę.

ocenił(a) film na 10
schiz

nie chodzi o znoszenie światła.
chodzi o warunki w jakich jest wyświetlany film. zdziwiłbyś się o ile % więcej światła odbija się od ekranu gdy dodane są napisy. to ma bezpośreni wpływ na odbiór obrazu.
niemcy są skrzywieni na punkcie przepisów i norm. i właśnie o takie normy chodzi.

ocenił(a) film na 10
assami

jeeeeeeeeeeezuuuuuu ty naprawde powaznie? Moze podaj jakies www gdzie napisane ze to powod. Poza tym oni dubbinguja w tv i na dvd a w domu cie to nie oslepi. wytlumacz mi to.Co z filmami co nie ma ich w kinach? i tak jest dubbing.

ocenił(a) film na 10
schiz

niestety nie podam Ci źródła, bo moje źródło to prof. na wydziale filmoznawstwa [nie, żebym tam studiował brrr!]. już nawet nie pamiętam nazwiska. niusa tego słyszałem na wykładzie ok. 10 lat temu. i wątpię, żeby to był z jego strony żart :]

ocenił(a) film na 10
assami

uwierz mi. TO BYŁ ŻART!!!!!

ocenił(a) film na 10
schiz

ok, wiem jak to brzmi, ale ja to łykam ;]

ocenił(a) film na 10
assami

znaczy wisi ci to? czy potwierdzasz ze żart?

ocenił(a) film na 10
schiz

jeżeli był to żart - trudno. dla mnie coś w tym jest :]
zabawne, zaczynam podejrzewać, że kolejnym Twoim pytaniem będzie:
- z czym masz jeszcze problem assami? postaramy Ci się pomóc ;]

ocenił(a) film na 10
assami

gdyby nas było wielu [Legion!] tobym tak powiedział. Niestety nie mam wielorakich osobowosci/mnogich person. Po prostu to co mowisz jest jak ze sztuk Ionesco lub ksiazek Topora lub obrazow Dalego lub z Psa andaluzyjskiego. Mysle zebys zmienił leki na mocniejsze :) Skoro jestes/byles z filmowego swiatka to pogadaj z FACHOWCAMI co?

ocenił(a) film na 10
schiz

słuchaj, to Ty jesteś schiz. nie ja :]
mam tę wiedzę już od wielu wielu lat i... dobrze mi z tym.
nie jestem absolutnie z filmowego świadka i... dobrze mi z tym!
człowiek od którego to usłyszałem zjada swoją wiedzą fachowców na śniadanie :]
leków już mocniejszych brać nie mogę ze względu na stan zdrowia.
a Topor ok.

ocenił(a) film na 10
assami

wiec niech ten "człowiek od którego to usłyszałem zjada swoją wiedzą fachowców na śniadanie :] " poda mi internetowe zrodlo tego newsa chocby i po germansku! bez tego to...slowo tylko.

jak pisales "moje źródło to prof. na wydziale filmoznawstwa" to mozna zalozyc znajomosc jednego przynajmniej "filmowca". dla mnie to kit.

ocenił(a) film na 10
schiz

hej schizol, ta rozmowa staje się powoli męcząca. nie ma sensu ciągnąć tematu, bo ja nie mam ochoty zmieniać swojego stanu wiedzy w tym temacie. to tak jak wiara w św mikołaja. daj mi wierzyć, że tak jest. nie przeszkadza mi, że masz inne zdanie. niech więc Tobie nie przeszkadza moje. od kilku postów próbuję rozmydlić temat, a Ty drążysz i drążysz. teraz ja zapytam: masz z tym problem schiz, że masz świadomość, że ja wierzę w bajki? bo mi przestaje się podobać, że zaczynasz zachowywać się jak troll z forów onetu.

zarówno Ty, jak i ja szanujemy Blade Runnera i dobre kino sci-fi. uszanujmy to. szkoda tego wątku!

p.s. czy jeżeli byłeś dziesięć lat temu na pojedynczym wykładzie, to uważasz wykładowcę za swojego znajomego?

ocenił(a) film na 10
assami

ZATEM KONIEC DYSKUSJI.

ocenił(a) film na 10
schiz

No niestety tym razem ja muszę trochę na siłę podbić temat, bo jakieś debile dorwały sie do strony z tym filmem (niestety różne osoby zaśmiecają strony klasyki filmowej...

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

kogo nazywasz debilem?

ocenił(a) film na 10
schiz

to nie do nas schiz :]
rzuć okiem na stronę z filmem. widoczne są same komentarze oszołomów.

ocenił(a) film na 10
assami

to sa dzieci Van Diesela i Transformers+Jackass 5+American Pie 65. Dla nich musza latac obrazki. Myslenie jest wylaczone u nich.

ocenił(a) film na 10
schiz

No oczywiście że nie do was - miałem na myśli kolejne dzieci neo (choć nie wiem czy ten termin jest jeszcze aktualny) ktore zakładaja tematy pt. nuda/głupie/denne/1/10 itp. Podobne wpisy pojawają sie pod Ojcem chrzestnym, Forrestem, Braveheart, Alienem, Cinema paradiso - ci ludzie robią to po prostu z nudów aby powk.rwiać innych...

użytkownik usunięty
pendrago

Ten film to "Ukryty" (Hidden) z Kyle MacLachlanem w jednej z głównych ról.

ocenił(a) film na 10

Nie mogę znaleźć oryginalnego postu (dzięki za piękny layout strony ... Filmwebowi :/) Do jakiej mojej wypowiedzi odnosi się to co napisałeś powyżej?

ocenił(a) film na 9
pendrago

To tytuł filmu ze skolopendrami-kosmitami.

tip> jeśli klikniesz w link "w odpowiedzi na post XXXX" strona ustawia się na poście na który użytkownik odpowiadał. jeżeli post jest na poprzedniej stronie, po prostu zmieniasz numer strony w adresie przy polu page, np:
http://www.filmweb.pl/film/Łowca+androidów-1982-734/discussion/Czy+powstało+coś+ lepszego+w+gatunku+SF,1521095?page=3#post_5240770

ocenił(a) film na 10
Khaosth

łoooł! dzięki za ten tip :]

ocenił(a) film na 10
Khaosth

Ale o ile mi wiadomo (a film "Ukryty" oglądałem całkiem niedawno) to nie było w tym filmie skolopendr-kosmitów :)
Jeżeli chodzi o znalezienie mojego postu to nadal nie wiem do jakiego się odnosi, bo tak jakby nie istniał. Przeklikałem cały wątek, cofałem stronę i tak jakby ten post nie istniał :)

ocenił(a) film na 9
pendrago

post: "Historia była dosyć prosta. Najazd jakichś kosmitów, ale były to takie robale (coś w rodzaju skolopendr - takich większych robaków), które przedostawały się z jednego ciała do drugiego wchodząc przez ucho ofiary, a później wyżerały im mózg, albo ten mózg eksplodował :). Ostatnia scena pokazuje chłopaka i dziewczynę... i niby sytuacja zostaje opanowana - wszystkie robale niby zostały wybite. Oni stoją na jakiejś drodze w dzielnicy willowej przed domem ... pełno ludzi, jacyś policjanci. Dziewczyna nachyla się z uśmiechem nad swoim psem i wtedy pies rozwiera pysk, a z niego wyskakuje (to złe określenie) ten robal prosto na twarz dziewczyny (tego już nie było widać, bo film w tym momencie się kończy) ;) Może ktoś wie o jaki tytuł chodzi? Chciałbym to sobie przypomnieć."

Też mi się nie wydaje, aby to było z "Ukrytego", ale na pewno kosmici mieli jakąś robakopodobną formę i przechodzili z gardła do gardła, a także na pewno przez chwilę któryś był psem. Możliwe, że to druga część (nie oglądałem), ale pewnie to coś innego, bo wielkość robaków do ucha nie pasuje. Po prostu liczę, że ktoś jeszcze dorzuci jakąś propozycję. :)

piotrbimbasik

Nikt nie wspomnial o "Enemy Mine"?! No ludzie...

ocenił(a) film na 10
annihiluzz

Oglądałem bardzo dawno na zdartym VHS - muszę przyznać że nie spotkałem wersji DVD w Polsce (Empik, Media markt, Saturn) - film naprawdę dobry.
Polecam Ci niskobudżetówkę (niedostępną w legalnym obiegu) pozostaje "giełda RTV" lub poszukanie w sieci = pt. Hunter Prey - bardzo podobne klimaty do Mój własny wróg, choć budżet bardzo niski co niestety widać - ale filmik naprawdę przemyślany.

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

Enemy Mine było tu wymieniane. tak mi się przynajmniej wydaje, bo natchniony przypomnieniem sięgnąłem po ten film ostatnio. [do swoich zasobów - jak by ktoś za tym filmem zatęsknił ;]

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

właśnie obejrzałem Hunter Prey. nie obyło się bez kilku nieprzemyślanych detali, ale generalnie jest to niezłe kino niskobudżetowe. :]

ocenił(a) film na 10
piotrbimbasik

To znowu ja trochę podbiję temat ;) Dochodzę jednak do wniosku, że nie mogę znaleźć wśród wszystkich filmów sci-fi czegoś "lepszego" od Blade Runner'a. Tzn. oczywiście wymieniłbym ex aequo: BR, "Odyseja kosmiczna 2001"... no i te, które w pierwszym poście były wymieniane. Oczywiście trzeba też rozpatrzyć w jakich kategoriach odbiera się kwestię gatunku sci-fic, gdyż niektóre (te nastawione może bardziej na rozrywkę) w swoich kategoriach to tez arcydzieła. Trudno więc orzekać jednoznacznie, że Blade Runner jest tutaj absolutnym numerem 1.

Nie wiem czy ktoś wymienił "Impostora" --> http://www.filmweb.pl/Impostor też oczywiście oparte na prozie Dicka. Oczywiście nie tak wysokich lotów jak BR, ale zawsze to sci-fic. No i oczywiście "Bliskie spotkania III stopnia" z rewelacyjną rolą Dreyfuss'a (uwielbiam tego aktora!). Niestety moja mama nie zgodziła się na to, żebym sobie usypał taką górkę na środku pokoju :/ :) ... no ale klimat jest, nie? :)

P.S. Widziałem "Enemy Mine" ... musiałbym się tutaj długo rozpisywać dlaczego ten film nie nazwałbym sci-fic, ale zmęczenie mi jednak nie pozwala. Może nie załapałem klimatu filmu :/

ocenił(a) film na 10
pendrago

Blade Runner dzieje sie w swiecie sf ale jest dzielem unikalnym i wielopoziomowym. Uniwersalnym. Aktorstwo i reżyseria+scenografia na najwyższym poziomie.
Kazdy inny film sci-fi to juz konfekcja jednopoziomowa. Impostor kiepski. Raport mniejszosci jest dobrym filmem, efektownym, ale Cruise nie umie grac. Obejrzalem ponownie SCREAMERS i teraz juz zardzewiala ramotka. Odradzam SCREAMERS Z 2009. Kaszanka.
Zaryzykuje teorie ze dobrych filmow, takze sci-fi, nie ma bo nie ma kina AUTOROW-WIZJONEROW jak Ridley Scott. Są filmy-FABRYKI MARKETINGU testowane badaniami i oplacalnoscia. BOJĄ sie wytwornie stracic wiec mnoza remaki i prequele, sequele i inne quele, btandingi, mixingi itd. KINO UPADŁO.

ocenił(a) film na 10
schiz

Jest w sumie dużo prawdy w tym co napisałeś. Faktycznie wielu reżyserów się po prostu boi, ale też trzeba popatrzeć na datę wydania BR. To jeszcze były czasy (tak mi się wydaje), kiedy nie ograniczano tak reżyserów. Teraz, tak jak napisałeś, wszystko kręci się wokół wytyczonego celu --> zarobić jak najwięcej. To co cechuje Scott'a to konsektwentne działanie i logiczny, dobrze określony pomysł (przynajmniej w niektórych jego wcześniejszych produkcjach - zostawiam tutaj "Robin Hood'a", bo to przykład właśnie takiej ... nowej ery...).

Screamers widziałem (i zadziwiające - o ile się nie mylę to też na podstawie Dicka :D) i nie zdzierżyłem niestety. Widać każdy ma dobre i gorsze pomysły, ale to w końcu normalne. Można zadać pytanie: co w chwili obecnej trzeba by zrobić, aby "autorzy-wizjonerzy" nie byli krępowani przez te wszystkie czynniki jakie wymieniłeś? Nie wierzę, że nie ma odpowiednich osób, którzy gdyby dostali wolną rękę od wytwórnii to potrafiliby stworzyć coś równie uniwersalnego jak BR.
Zawsze jednak pozostaje te tysiące lub setki tysięcy produkcji wcześniejszych, które kurzą się gdzieś na półkach w magazynach wytwórnii filmowych, a które przeszły po prostu bez echa. Niestety kino w obecnych czasach i obecnym stanie prawie wcale mi się nie podoba (są chlubne wyjątki).

ocenił(a) film na 10
pendrago

Zaczytałem się trochę, aż poszedł cały temat.
Kultowe filmy sf to wymienione już setki razy: Blade Runner, Alien, Odyseja Kubricka plus dodatkowo anime Akira (można dorzucić Ghost in the Shell jeszcze, z którego przecież sam "rewolucyjny"-technicznie Matrix czerpał garściami).

Co do ostatniego posta: to niestety nie masz racji pendrago (do wypowiedzi schiz'a nie mogę się przyczepić). "Prawdziwy" Blade Runner ma dopisek "Director's cut", który wyszedł 10 lat po premierze filmu. Wersja z 1982 roku wyglądała nieco inaczej i dostało jej się nieźle od krytyków. Powód? Oczywiście producent i jego władza, które pewnie wkurzyły Ridleya tak samo jak inny amerykański producent, Martin Ranshof, Romana Polańskiego przy wypuszczeniu do Ameryki "Nieustraszeni pogromcy wampirów" oraz wielu innych producentów wielu innych reżyserów.

Tutaj nie mają nic do gadania lata, w których żyjemy. Kino Europejskie żyje dalej i ma się dobrze. To w Ameryce na gigantyczną skalę wychodzą ciągle coraz gorsze gnioty, które dzisiaj przez producentów są wywindowane ku zenitowi debilizmu i kasowych rekordów.
Film w 0% stworzony przez producenta, trafia nagle do kin przemieniony przez jego brudne, żądne władzy paluchy zmieniając niekiedy całokształt filmu. Tak jest od zawsze. Taki kraj.

ocenił(a) film na 10
Renholder

Jeszcze do filmów sf:
Jest jeszcze kilka innych, wcześniejszych perełek, ale jest za późno, żebym mógł sobie przypomnieć je bardziej, niż wymienione już przeze mnie dzieła.
Z ostatnich lat przychodzi mi do głowy tylko ciekawy Moon oraz meksykański Sleep Dealer. Avatar jest banalny, składam mu hołd tylko za bajeczne efekty.

ocenił(a) film na 10
Renholder

Niezupełnie zrozumiałeś to co napisałem, ale widzę, że generalnie wszyscy troje Schiz, Ty i ja mamy podobną opinię - nie ma reżyserów-wizjonerów i to właśnie producenci (głównie amerykańscy) są odpowiedzialni za to, że filmy nie są już wyzwaniem dla widza, a marną, przemieloną papką. Zgodzisz się?
Po pierwsze "Blade Runnera" też widziałem w dwóch wersjach tę przeznaczoną do kin (którą widziałem pierwszą) i "Director's Cut". Sądzę jednak, że obydwie wersje (chociaż podobno są cztery ogółem wersje BR) bardzo dobrze przekazują klimat i wartości, jakie sprawiły, że bardzo ciężko znaleźć teraz jakiś film, który by postawił poprzeczkę jeszcze wyżej.

Odpowiedz sobie na pytanie. Z jakiego kraju wyszło najwięcej filmów o tematyce sci-fic? (najbardziej cenionych - to kwestia sporna, bo trudno jednoznacznie rozstrzygać jakie kryteria wpływają na to, że większość ludzi uznaje film za "cenny").
Być może nie widziałem wielu filmów europejskich o tematyce sci-fic, może gdzieś przemknęły niezauważone. Kino jako takie ma się w Europie może rzeczywiście dobrze, ale kto to dostrzega?
Napisałeś, że to właśnie w Ameryce na gigantyczną skalę wychodzą największe gnioty i z tym się zgadzam, ale też właśnie poprzez to, że tyle tych filmów produkują od czasu do czasu własnie tam znajdzie się taka perełka jak Blade Runner.
Wybacz moją ignorancję, ale być może znasz reżyserów europejskich, którzy w świecie sci-fic jakoś zabłysneli? Większość reżyserów-wizjonerów, paradoksalnie właśnie tworzy w Ameryce.

ocenił(a) film na 10
pendrago

Ja też nie znam żadnego filmu sci-fi z Europy. Tu nie ma przemysłu. tylko wielkie studia mają możliwości przerobowe godne Aliena i BR.
W ogóle uważam ze najlepsze filmy -nie mowie o sci-fi-powstały w latach 70; wtedy indywidualności jak Scorsese i De Palma były słuchane przez wytwórnie.
Może kiedyś wiedziałem ale zapomniałem...Co znaczy Blade Runner? Jakie jest pochodzenie tego zwrotu (poza tym że było w opowiadaniu Dicka)?
Czy używa się tego zwrotu w innym kontekście niż w filmie?

ocenił(a) film na 10
schiz

Właśnie o to mi chodziło. Niestety budżety (tak mi się wydaje) filmów europejskich są raczej skromne w porównaniu z tym co oferuje Ameryka (jeśli chodzi o sci-fi).
Co do terminu "Blade Runner" to nie jestem ekspertem, więc może ktoś mądrzejszy by się tutaj wypowiedział (zresztą sam jestem ciekawy).
Zacytuję tylko to co znalazłem na IMDB:
"What does the term "Blade Runner" mean?

In the film, the term "Blade Runner" is used to describe police detectives who specifically hunt replicants. In reality, the term is not used in
"Do Androids Dream of Electric Sheep?", Deckard is referred to simply as a bounty hunter. It originated in the 1974 Alan Nourse novel The Bladerunner, where a blade runner is a person who sells illegal surgical instruments. In 1979, William S. Burroughs was commissioned to write a screenplay based on the Nourse book. The script was not picked up, but it was published as a novella entitled Blade Runner (a movie). Hampton Fancher was familiar with Blade Runner (a movie), and suggested the title to director Ridley Scott who loved it and who purchased the rights to the phrase."

Czyli okazuje się, że termin Blade Runner nie był użyty w opowiadaniu Dicka (nie pamiętam, bo czytałem bardzo dawno). Czyli w wolnym tłumaczeniu termin ten pojawia się w powieści Alana Nourse'a "The Bladerunner" w 1974 r. Na podstawie tej powieści Burroughs napisał scenariusz, który nie został wybrany, ale za to opublikowano go jako opowiastkę zatytułowaną właśnie Blade Runner. Fancher znał ten film (tudzież opowieść) i podsunął tytuł Scott'owi, który wykupił prawa do nazwania tak swojego dzieła.
Można powiedzieć, że Blade Runnerzy to po prostu "łowcy głów", czyli wolni strzelcy.

ocenił(a) film na 10
pendrago

..i tak od pokątnego sprzedawcy nielegalnych narzędzi operacyjnych doszliśmy do detektywa tropiącego zbiegłe androidy. Nazwa tajemnicza więc nie dziwię się Scottowi że se ją zastrzegł. Po polsku to było "handlarz ostrzami" lub "skalpel-macher" ewentualnie "lancetownik". W końcu runner to ktoś kto coś puszcza w obieg, zazwyczaj pokątnie a blade to te skalpele i ostre narzędzia.
Dzięki za info. Wydaje się więc że w angielskim nie funkcjonuje ten termin poza filmem i tamta książką.

ocenił(a) film na 10
pendrago

SPOILER

Pierwsza wersja niestety zatraciła swój sens, jest koszmarna względem późniejszych wersji:
- narracja Deckarda brzmi żałośnie,
- nie ma chyba jednej z najważniejszych fabularnie scen w końcówce (znalezienie jednorożca z papieru).
- końcówka z happy endem (Rachel uświadomiona jest, że nie ma końca ważności i odjeżdża samochodem z Deckardem w siną dal... dno rodem ze zmienionej końcówki "The Big Blue" w amerykańskiej wersji).
- ogólnie sceny są inaczej zmontowane i szczerze mówiąc każdy fan znający wersje reżyserskie ukręciłby producentom za pierwszą wersję łeb. Na całe szczęście dla wszystkich, powstała wersja, która zmieniła dzięki kilku krótkim scenom i wycięciu narracji dla upośledzonych całokształt filmu.

Co do filmów sf z Europy, to nie wymieniłem najważniejszego obok BR filmu Tarkowskiego "Stalker". W sumie z Europy wybija się tylko Rosja w tym gatunku (plus na świecie Japonia ze swoimi anime.).
Z uśmiechem dopisałbym do wszystkiego Seksmisję :)

Za całą resztą już się zgodziliśmy.

ocenił(a) film na 10
Renholder

Muszę przyznać, że w całości bym się nie zgodził z tym co napisałeś powyżej, ale żeby tego dowieść musiałbym obejrzeć wersję kinową (tzn. tę z 1982 r.) jeszcze raz.
Po kolei:
ad. 1) moje subiektywne zdanie jest jednak trochę inne i być może byłoby inne gdybym najpierw zobaczył Director's Cut, a potem dopiero pierwszą wersję. Być może nie razi mnie narracja, bo generalnie lubię głos Forda :)
ad. 2) no właśnie i tutaj napisałeś "chyba". Nie jestem na 100% pewien, ale w końcówce, w wersji pierwszej ta scena z jednorożcem występuje (muszę jeszcze raz przeglądnąć film, chyba, że ktoś potwierdzi, że tej sceny tam rzeczywiście nie ma. Jednak tę wersję i tak sobie przypomnę :)
ad. 3) popieram Twoje oburzenie, ale po części :) Chodzi o to, że nawet w wersji kinowej ten film (jakiego tu słowa użyć...?)... wymiata ? :) Chodzi mi o to, że dobrze, że nawet w tej wersji powstał, bo nie mielibyśmy w ogóle okazji docenić wartości tego dzieła. Dobrze, że jest w sumie jakiś wybór. Ludzie, którzy tak krytykują pierwszą wersję i tak mogą zawsze oglądać tylko "Director's Cut" udając, że tamta wersja w ogóle nie powstała.

Trochę sobie teraz poczytałem o tym na IMDB i pozwolisz, że wkleję krótki cytat, który wiele wyjaśnia:

"It is often claimed that Ridley Scott never wanted the film to have any kind of voiceover whatsoever, but this is inaccurate. As he himself explains on his DVD commentary track, he was quite open to the idea of a voiceover (there is a brief voiceover towards the end of the Workprint). Indeed, according to Hampton Fancher, the idea of a voice-over first originated with Scott himself: "Ridley was the one who initially pushed the voice-over idea. That's why it's in so many of my drafts. Scott was after the feel of a forties' detective thriller, so he liked the idea of using this film noir device" (Future Noir, 292). Scott himself confirms this in Dangerous Days: Making Blade Runner; "It wasn't [Perenchio and Yorkin's] idea, it was our idea. I'm not stupid; I looked at the results and I saw this ain't working. I agree with [them]. 'What can we do; how about voiceover'?" Harrison Ford, however, was dead set against a voiceover from the very start of the film."

Mam nadzieję, że to zrozumiałe dla większości. Co mnie osobiście zaskoczyło to stwierdzenie, że Harrison był od początku przeciwny powstaniu narracji. O tym nie wiedziałem.

Stalker'a nie widziałem, ale nadrobię, chociaż bardzo ciężko mi przebrnąć przez filmy rosyjskich twórców. Tak samo z literaturą, gdyż mają (dla mnie osobiście) taki "strasznie depresyjny i ciężki" styl. Tak jak ciężko mi przebrnąć przez opowiadania Czechowa (właśnie za ten styl) tak np: barzdzo sobie cenię "Wojnę i pokój" Tołstoja jak również Bułhakowa (chociaż czytałem tylko jedną książkę ;)
O "Seksmisji" zupełnie nie pomyślałem, ale ten film można rozpatrywać na tak wielu płaszczyznach - sci-fic również się do nich zalicza (celna uwaga).

Przyznaję, że rozbawiła (w pozytywnym sensie) Twoja uwaga o "Kapuśniaczku" ;) Chociaż słuszna, bo film też należy do sci-fi.
P.S. Ostatnio przeszukiwałem filmweb i wychodzi na to, że jest całkiem pokaźna liczba filmów, które można zaliczyć do gatunku sci-fi - "znaleziono 9351 pasujących odnośników". Pytanie tylko ile z nich tak naprawdę można przyporządkować do tej kategorii.

ocenił(a) film na 10
pendrago

(Duzymi literami akcentowałem wyrazy na które przydałoby się zwrócić uwagę przy odpisywaniu: to nie do Ciebie osobiście pendrago, tylko do innych na wszelki wypadek).

Ad.1
Do tego nie mogę się przyczepić, bo to Twoje subiektywne odczucia. Jednak zwróć uwagę na to, że Pan Ford zrobił tę narrację praktycznie na "odwał". Burzy to nawet nieco wizerunek Deckarda. Sam zacytowałeś sytuację, w której Harrison nie był zbyt zadowolony z umieszczenia tego w filmie (w ogóle stworzenia narracji).
Ad.2
:)
Nie zrozumieliśmy się. Widzę pominąłem trochę interpunkcji. Na usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że znowu była to bardzo późna dla mnie pora.
"Chyba" odnosiło się do ważności sceny w filmie i nie miało to w tym zdaniu większego znaczenia (bo JEST to JEDNA z najważniejszych scen w filmie łącząca się ze snem Deckarda o jednorożcu), a nie jak napisałeś, do mojego braku pewności, na zasadzie "CHYBA tej sceny nie było w tej wersji". Obejrzysz (ponownie), to zobaczysz :)
Ad.3
Oczywiście, że tak :)
Ciekawe są także kolejne wersje, warte uwagi.

Stalker'a gorąco polecam.

Co do kina rosyjskiego to się zgadzam. Ogólnie kino europejskie ma specyficzny klimat. Mi on jak najbardziej odpowiada, chociaż muszę przyznać, że NIEKTÓRE pozycje są przesadzone pod względem emocjonalnym/przekazywaniu emocji (tutaj wiedzie prym duńskie kino, które uwielbiam z wyjątkiem wspomnianych, przesadzonych paru pozycji). Wszystko jest sprawą gust tak czy inaczej.

ocenił(a) film na 10
Renholder

To ja jeszcze na chwilę muszę wrócić do pewnej kwestii. Okazuje się (bo przeszukałem moje archiwa), że na dzień dzisiejszy dysponuję tylko wersją Director's Cut i The Final Cut "Blade Runner'a".
Odnosi się to wszystko do punktu drugiego, w którym stwierdzasz, że "- nie ma chyba jednej z najważniejszych fabularnie scen w końcówce (znalezienie jednorożca z papieru)".

W tym momencie nie mogę tego sprawdzić, więc proszę innych, którzy tę wersję posiadają o wypowiedzenie się.
Trapi mnie to, gdyż w scenariuszu do wersji właśnie z 1982 r. ta scena występuje i jest napisane czarno na białym:

"[Deckard uncovers Rachael.]
Deckard: Do you love me?
Rachael: I love you.
Deckard: Do you trust me?
Rachael: I trust you.
Deckard: Rachael?

--> [Deckard picks up paper unicorn.] <--

Gaff (memory): Its too bad she won't live. But then again, who does?
Deckard (voice-over): Gaff had been there, and let her live. Four
years, he figured. He was wrong. Tyrell had told me Rachael was
special: no termination date. I didn't know how long we had together,
who does?
THE END

http://sfy.ru/?script=blade_runner_ts
http://www.thealmightyguru.com/Reviews/BladeRunner/Docs/Script-BladeRunner-2.txt

To w końcu jak to jest z tą sceną? Czy to może jakiś trefny scenariusz ?? Zresztą w innych też to znalazłem. Rozumiem, że mogły być różne wersje scenariusza, a w filmie tej sceny może nie być.

Niech ktoś to w końcu wyklaruje i powie mi na 100%, że tej sceny tam nie ma (chodzi oczywiście o wersję z voice-over z 1982 r. - tak dla jasności :)

ocenił(a) film na 10
pendrago

Wydaje mi się, że chyba znalazłem odpowiedź
http://www.youtube.com/watch?v=BbKSr3vb32U

Niech ktoś to jeszcze potwierdzi, bo może to jest jakaś pocięta wersja.

ocenił(a) film na 10
pendrago

Mój błąd.

Origami, które Deckard znajduje przed drzwiami swego mieszkania, sugeruje, że Gaff zna sen o jednorożcu Deckarda - a więc ten ostatni ma wszczepione wspomnienia (w wersji director's cut).

Wyjaśniając: w pierwszych wersjach nie było snu o jednorożcu, tylko scena ze znalezieniem origami. Czyli na odwrót jak pisałem wyżej. Niemniej jednak sens moich wypowiedzi się nie zmienił.

ocenił(a) film na 10
Renholder

Sens Twoich wypowiedzi pozostaje ten sam, ponieważ napisałeś, że bez cienia wątpliwości sceny ze znalezieniem origami w wersji z 1982 r. po prostu nie ma.
Nie uważasz, że to trochę... jakby to ująć... podważa Twoją wiarygodność jako dyskutanta w temacie:
"Czy powstało coś lepszego w gatunku SF ??? (domyślnie od Blade Runner'a) ?

Tłumaczysz się teraz tym, że w pierwszych wersjach nie było snu o jednorożcu, ale przecież oboje wiemy, że sprawa dotyczyła nie snu tylko właśnie sceny ze znalezieniem jednorożca origami.

Nawet w wersji kinowej ta scena wiele mówi, gdyż pokazuje, że Gaff pomimo, że był w mieszkaniu Deckard'a i wie, że Rachel jest jednym z replikantów nie będzie jej ścigał. Pomimo lekkiej insynuacji na dachu budynku, że jednak Gaff nie odpuści Rachel okazuje się, że zostawia ją w spokoju.
Osobiście lubię obydwie wersje zakończenia i prawdę mówiąc nie dbam o to co o tym wszystkim mówią krytycy, ani inni, gdyż każda z tych wersji ma w sobie swój urok. Widząc mimikę twarzy Forda, kiedy trzyma w ręce srebrnego jednorożca i przypomina sobie słowa Gaff'a można jednak z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że jednak on, ani Rachel nie będą ścigani (nawet jeśli chodzi o wersję Director's Cut).
I masz rację... Twój błąd :) Co do tego jestem skłonny się zgodzić.

ocenił(a) film na 10
pendrago

...
Po pierwsze: jestem człowiekiem, każdy ma prawo popełnić błąd. Nie rozumiem Twojego podejścia do dyskusji, nie zauważyłeś, że próbujesz wyciągać elementy dyskusji, które mają minimalne znaczenie na jej przebieg? I podważa to moją wiarygodność? W jaki sposób?

Po drugie: nie muszę się tłumaczyć z błędu, do którego się przyznałem a sprawę sprostowałem.

Po trzecie: sens dyskusji się nie zmienił, gdyż rozmawialiśmy o wpływie zmian wersji na całokształt filmu. Chodziło o jednorożca, nie papierkowego, tylko tego w śnie. Nie rozmawialiśmy o końcowej scenie, tylko różnicach między poszczególnymi wersjami... . W tym wypadku różnica w dalszym ciągu polega na braku ważnej sceny filmu. Dlaczego? Gdyż bez snu Deckarda o jednorożcu nie wiemy, czy jest on replikantem. A to jest raczej bardzo znacząca różnica. Jedna scena bez drugiej jest tylko zwykłą sceną, bez znaczącego wpływu na całokształt.

Żeby było śmieszniej... według Twojej teorii, pierwsza wersja BR nie jest filmem fantasy! ;P

ocenił(a) film na 10
Renholder

<<Ad.2
:)
Nie zrozumieliśmy się. Widzę pominąłem trochę interpunkcji. Na usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że znowu była to bardzo późna dla mnie pora.
"Chyba" odnosiło się do ważności sceny w filmie i nie miało to w tym zdaniu większego znaczenia (bo JEST to JEDNA z najważniejszych scen w filmie łącząca się ze snem Deckarda o jednorożcu), a nie jak napisałeś, do mojego braku pewności, na zasadzie "CHYBA tej sceny nie było w tej wersji". Obejrzysz (ponownie), to zobaczysz :)>>

To napisałem odnośnie tej sceny. Gdzie Ty widzisz dyskusję na temat papierkowego origami? Przeczytaj sobie poprzednie posty zanim rzucisz się na rozmowy o niczym. Zamień sobie "łącząca się ze snem Deckarda o jednorożcu" na "łącząca się z ostatnią sceną znalezienia origami", sens jest ten sam, nie ma jednej sceny, która wpływa na cały film.

ocenił(a) film na 10
Renholder

Przytoczę tutaj tylko ten cytat, który wyjaśni wszystko:

"Pierwsza wersja niestety zatraciła swój sens, jest koszmarna względem późniejszych wersji:
- narracja Deckarda brzmi żałośnie,
- nie ma chyba jednej z najważniejszych fabularnie scen w końcówce (znalezienie jednorożca z papieru)."

Nie wiem, dlaczego dalej w to brniesz, bo przyznałeś się do popełnionego błędu i to zauważyłem.
Tylko następnie napisałeś, że to nie chodziło o scenę końcową, a scenę, która występuje w środku filmu, gdzie Deckard ma (to nawet sen nie był jak się dobrze przypatrzyć, bo Deckard ma otwarte oczy) "wizję" jednorożca. To już jest typowe tłumaczenie się, tym bardziej śmieszne, że następnie napisałeś:" nie muszę się tłumaczyć z błędu, do którego się przyznałem a sprawę sprostowałem."

Jeżeli chcesz się dalej kompromitować to droga wolna, ale czasami trzeba zaakceptować rzeczywistość.

Schizo jednak miał rację w swoim poście ;) Dlatego podważa to Twoją wiarygodność, gdyż scena końcowa z jednorożcem origami jak sam wspomniałeś była kluczowa dla tego filmu.
Co mi daje do myślenia, że po prostu nie widziałeś tej wersji filmu, czyli jak chcesz się w ogóle wypowiadać na temat Blade Runnera? (a o BR głównie tutaj dyskutujemy). Dotarło chyba teraz do Ciebie, chociaż wiem, że jeszcze będziesz się bronił ze wszystkich sił... ehhh
No nic. Powodzenia na dalszej drodze życiowej. Nie sądzę, żebyśmy mieli jeszcze sobie coś do powiedzenia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones