PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
7,6 77 147
ocen
7,6 10 1 77147
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

użytkownik usunięty
_Lena_

C.U.D.O ! uwielbiam twoje opowiadania. ! :)

użytkownik usunięty
_Lena_

Super!
No bo co więcej mam napisać?

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Świetne opowiadanie. Podoba mi się pomysł wprowadzenia Zacka - bardzo go lubię.

charlotte_12

Po pierwsze dziękuję za wspaniałe komenatarze :*
Po drugie przeprasza, że musieliście czekać...
Po trzecie to będzie długa notka...
Po czwarte z góry przepraszam za ewentualne literówki, niedociągnięcia, wszystko co złe ;]


Brennan dumnie prowadziła czarnego Chevoleta, Seeley siedział na miejscu pasażera nieświadomy dokąd zmierzają. Miał czas, by pomyśleć nad pewnymi sprawami. ''Powiedzieć, nie powiedzieć, powiedzieć.'' wyliczał Booth w pamięci wpatrując się w drogę przed sobą. ''Bones mnie zabije za to, że milczałem''. Powiedzenie prawdy Tempe było proste w teorii, ale trudne do wykonania w praktyce. Agent rozważał to co kilka dni temu powiedziała mu Brennan – poprosiła go, by pomógł jej odnaleźć żołnierza, który uratował ją, gdy została porwana przez Somalijczyków. To było dawno temu, ona była na wyprawie, której celem była identyfikacja szczątek z masowych grobów, on w tym czasie brał udział w operacji ''Restore Hope'' w Somalii. To samo miejsce, ten sam czas. On o tym wiedział... to przecież on uratował Bones. Tamto wydarzenie zapadło w pamięć, dobrze pamiętał akcję, która miała na celu uwolnienie Brennan. Pamiętał też słowa kapitana Dunbary'ego, że prawdopodobnie już nigdy nie spotka Tempe, oraz późniejsze zaskoczenie kiedy Cullen poinformował go, że jego partnerką zostanie Temperance Brennan. ''Powiem, tylko niech się nadarzy odpowiednia okazja...''. Tą myślą zakończył swoje rozważania.
Jadąc w niewiadome dla Booth'a miejsce wstąpili jeszcze do małej knajpki, by zamówić kolację na wynos. W końcu, po jakiejś półgodzinnej jeździe Bones wyjechała z Waszyngtonu, kierując się na mało zasiedlane tereny. Wreszcie Brennan zatrzymała się na środku jakiejś polany, bez słowa wysiadła z samochodu. Booth nie wiedząc co się dzieje szybko podążył za nią. Tempe już patrzyła na zachodzące Słońce, którego czerwona łuna pokrywała ziemię.
- To tu – powiedziała, kiedy podszedł do niej agent, lecz ten nie wydawał się zorientowany w sytuacji – To ta działka, którą kupiłam – wyjaśniła.
- To jest niby ten mały skrawek ziemi? - Seeley rozejrzał się – Bones, tu można by zbudować stadion do footballu...
Tempe tylko się uśmiechnęła.
- Nie zamierzam budować tu stadionu tylko dom. Chcę mieć swoją przestrzeń, gdzie mogłabym spokojnie pracować...
- Dom służy do odpoczynku, tu się człowiek relaksuje...
- Ja odpoczywam w pracy – przerwała mu Brennan.
- No tak, kobieta-cyborg – zaśmiał się Seeley, za co dostał silny cios w ramię – A to za co?
- Za posługiwanie się nieznanym słownictwem w mojej obecności – odparła.
- Tak? No to teraz się doigrałaś... - w oczach agenta zapaliły się wesołe ogniki.
- Co Ty chcesz zrobić? - Bones zaczęła się oddalać od Seeley'a.
- Zobaczysz! - Booth rzucił się w pogoń za Brennan, która zaczęła uciekać. Słychać było tylko radosny śmiech dwójki dorosłych. W końcu agentowi udało się złapać Bones, lecz zrobił to tak niefortunnie, że oboje padli przy tym na ziemię. Seeley od razu przygwoździł Teme swoim ciałem i zaczął ją łaskotać. Antropolog śmiała się nie mogąc wydostać się z uścisku agenta.
- Masz już dość? - zapytał.
- Taak.... Booth!
Uścisk zelżał, a Bones wykorzystała ten moment i wykonała jeden prosty ruch. Teraz to ona górowała nad partnerem.
- I co teraz powiesz? - zapytała tryumfalnie.
- Zapomniałem, że oprócz doskonałej znajomości kości znasz też różne techniki walki wręcz. Ale...
- Co ''ale''?
- Ja jestem silniejszy... - agent przyciągnął Bones do siebie i oboje przetoczyli się po ziemi. Śmiejąc się w niebogłosy zatrzymali się. Twarz Tempe wtulona była w szyję Booth'a, a jej ręce kurczowo trzymały się jego ramion. Brennan podniosła głowę i spojrzała na leżącego pod nią Seeley'a. Jego oczy, pełne ciepła i uroku były utkwione w niej. Widział jej zarumienione od zabawy policzki, które dodawały jej dziewczęcego uroku oraz niebieskie oczy, które teraz miały odcień granatu. Ich twarze dzieliły centymetry. Booth delikatnie wyjął z włosów Tempe pojedyncze źdźbło trawy. Oboje nie byli pewni co mają teraz zrobić, w końcu Bones powiedziała:
- Jako pierwszy widzisz tą działkę.
- Mam nadzieję, że jako pierwszy zobaczę dom – odparł.
- Dziękuję, że mogę na Ciebie liczyć – Tempe pocałował agenta w policzek i zsunęła się z jego torsu. Leżeli teraz obok siebie oddychając wolno. Booth wziął Bones za rękę, nie musieli nic mówić.

--

Gdy po wieczorze spędzonym na działce Brennan, Booth jak zwykle odprowadził swoją partnerkę do samych drzwi.
- Dziękuję, wiesz że to nie było konieczne – powiedziała i przekręciła klucz w zamku.
- Bones, to było koniczne. Dżentelmen zawsze odprowadza kobietę pod sam dom i czeka aż zniknie ona w jego wnętrzu.
Brennan przewróciła oczami.
- Skoro już tu jesteś i stoisz pod moim mieszkaniem... Wejdziesz?
- Nie wiem, chciałaby... ale jest już późno, a Ty zapewne jesteś zmęczona – odparł.
- Tak jakby Ci moje zmęczenie przeszkadzało wtedy, kiedy przychodzisz z niezapowiedzianą wizytą z tajskim jedzeniem.
Seeley uśmiechnął się. Jego partnerka miała rację.
- Dobra, ale tylko na chwilkę.
Weszli do mieszkania. Booth znał rozkład tego lokum na pamięć i dokładnie wiedział gdzie teraz uda się Bones.
- Chcesz coś do picia? - krzyknęła z kuchni, z agent się uśmiechnął. A więc nie pomylił się.
- Dzięki Bones, ale nie jestem spragniony – ''chyba, że wziąć pod uwagę to jakim uczuciem Cię darze... tak'' dodał w myślach.
- OK, Ty może nie ale ja tak – weszła do salonu ze szklanką wody – Mam takie pytanie...
- Słucham...
- Dowiedziałeś się czegoś na temat tego żołnierza z Somalii? - dokończyła.
''Czyżby zatem to miała być ta odpowiednia chwila?'' pomyślał Booth. Nie chciał kłamać, ale nie wiedział jak zareaguje Bones. W końcu postanowił jej wszystko powiedzieć. ''Dobra, najwyżej dostanę w pysk.'' Odetchnął głęboko i zaczął:
- Dowiedziałem się, a raczej nawet nie musiałem tego robić.
- Nie rozumiem...
- Temperance, wtedy kiedy Cię porwano, stacjonowałem w Rengersach. W Somalii...
Brennan słuchała jego słów w milczeniu.
- To ja byłem tym żołnierzem Bones – wyszeptał. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Szklanka, którą trzymała Tempe wypadła jej z ręki i z głośnym trzaskiem rozbiła się na podłodze. Booth widział jak na twarzy jego partnerki ścierają się różne emocje. Nie wiedział jednak co ona teraz zrobi.
-Bones, ja wiem...
- Nic nie wiesz... Wyjdź! - kzryknęła.
- Tempe...
- Wyjdź! Ufałam Ci, a Ty mi nie powiedziałeś! Jak mogłeś....
Booth wiedział, że na nic się zdadzą teraz jego przeprosiny i błagania. Jego partnerka potrzebowała czasu na przemyślenia. Ale on nie chciał jej zostawiać samej. Podjął zatem jeszcze jedną próbę:
- Temperance zrozum....
- Nie chcę rozumieć! Wynoś się! - Bones zaczęła wyprowadzać Seeley'a ze swojego mieszkania. Jedną ręką otworzyła drzwi – Idź już!
Agent przestąpił próg.
- Nie odejdę Bones. Nie zostawię Cię...
Brennan zamknęła mu drzwi przed nosem.
- Zostanę tutaj tak długo jak będzie to konieczne. Słyszysz? Nie ruszę się stąd – powiedział.
Tempe nie chciała tego słuchać. Gdy zamknęła drzwi, przywarła do nich plecami i osunęła się na podłogę. Łzy same napłynęły jej do oczu. Jak On mógł to zataić?! Dlaczego?! Ufała mu, a On zrobił coś takiego... ''Chciałaś prawdy to masz!'' pomyślała i zamknęła oczy, a słona łza spłynęła po policzku.

Dwie godziny później Bones nadal siedziała przy drzwiach, lecz już nie płakała. Początkowa złość minęła, a przyszło uczucie ulgi.... Tamtym żołnierzem był Booth, jej partner, zawsze opiekuńczy, czuwający nad wszystkim...
Może zareagowała zbyt ostro na początku? Może powinna go wysłuchać... Teraz żałował, że wypędziła go z mieszkania. Chciała by stał za drzwiami, by tam był. ''Zapomnij Brennan'' pomyślała, ale pchnięta jakąś niewidzialną siłą uchyliła drzwi i wyjrzała na klatkę schodową. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy zobaczyła Booth'a. Stał oparty o ścianę i patrzył na nią.
- Powiedziałem, że nie odejdę – szepnął.
- Miałam taką nadzieję – Bones przesunęła się i ponownie tej nocy wpuściła go do swojego mieszkania.
- Przepraszam Tempe, nie powinienem był tego ukrywać....
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu, wtedy kiedy Ci o wszystkim opowiedziałam? Czemu nie powiedziałeś na samym początku naszej współpracy?
- Usiądźmy, wszystko Ci wyjaśnię – odparł delikatnie Seeley i razem z Brennan usiadł na kanapie. Antropolog popatrzyła na niego wyczekująco, ten nie miał już wyboru. Zapowiadała się kolejna poważna rozmowa.
- Po tamtym zadaniu, które polegało na Twoim uwolnieniu, miałem Cię już nie zobaczyć. To była tajna misja, żadnego rozgłosu... Ty wróciłaś do kraju, a ja po jakimś czasie udałem się na szkolenie do Quantico. Nie mieliśmy prawa się spotkać... Nie wiesz nawet, jakie więc było moje zdziwienie kiedy Cullen poinformował mnie, że to właśnie Ty, tamta dziewczyna którą kiedyś uratowałem, sławna już Temperance Brennan zostanie moją partnerką. Nie powiedziałem Ci na początku bo... zresztą sama wiesz jakie były wtedy relacje między nami. Nie chciałaś mi pomagać, ja byłem sceptycznie nastawiony do tej całej antropologi. Dla mnie to nie miało racji bytu... Ale potem, stopniowo wszystko szło ku lepszemu, zbudowaliśmy nić porozumienia między nami... - przerwał by zaczerpnąć oddech i przygotować się na ewentualne zarzuty Bones, lecz ta słuchała w milczeniu – Masz rację, mogłem Ci powiedzieć, ale jaki sens miało wracanie do przeszłości? Nie słyszałem byś wspominała o swoim porwaniu, a nauczony doświadczeniem wiedziałem że nie należy przypominać o takich rzeczach... nie chciałem przywoływać złych wspomnień. A kiedy parę dni temu powiedziałaś mi o wszystkim.... Biłem się z myślami, nie chciałem dłużej ukrywać prawdy.... Mam tylko nadzieję, że mi wybaczysz – Booth zakończył i podniósł się z kanapy, gotowy by opuścić mieszkanie swojej partnerki. Odwrócił się i miał już odejść, kiedy poczuł uścisk, to Brennan złapała go za ramię.
- Booth, czy mógłby to być aż tak duży przypadek?
- Nie wierzę w przypadek, Bones.
- To co to jest?! Zawsze kiedy coś mi grozi, jestem w niebezpieczeństwie, jest mi po prostu źle to.. to Ty... Ty zawsze jesteś przy mnie, a teraz się okazuje, że byłeś nawet wtedy kiedy się jeszcze nie znaliśmy... - powiedziała Tempe.
- Może to przeznaczenie... - odparł Seeley.
- Potrzebuję Cię...
- A ja Ciebie Bones. Tworzymy zgrany zespół – uśmiechnął się agent.
- Sweets powiedziałby słysząc naszą rozmowę, że zrobiliśmy ogromny postęp w naszych stosunkach interpersonalnych – odpowiedziała Brennan i również się uśmiechnęła.
- Czyli nie dostanę w twarz?
- Nie – Bones pokręciła głową.
- To kamień z serca.
Antropolog uniosła do góry jedną brew ze zdziwieniem.
- Ulżyło mi – wyjaśnił agent.
- Ale żeby to była ostatnia rzecz, jaką zataiłeś... Nie chcę Cie więcej wyganiać z mojego mieszkania w taki sposób jak zrobiłam to dzisiaj.
- Obiecuję. Żadnych tajemnic – odpowiedział kładąc przy tym prawą dłoń na piersi – Ale ja już może pójdę. Zobaczymy się jutro w Instytucie. Do zobaczenia – Seeley otworzył drzwi i już miał wyjść kiedy w progu odwrócił się i pocałował Tempe w policzek. Po raz pierwszy zdobył się na taki gest. Widząc zaskoczenie na twarzy Bones, uśmiechnął się i zniknął na klatce schodowej, a Tempe dotknęła dłonią policzka, który płonął....

C.D.N

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Już mi brakuje słów do do komentowania twoich opowiadań więc jak zawsze powiem, że jest SUPER, ŚWIETNIE, EXTRA, ZAWODOWO!!! Już się nie mogę doczekać następnej części. Oby tak dalej!!!

użytkownik usunięty
charlotte_12

C.U.D.O.W.N.I.E ! czekam na ciąg dalszy...

genialne! xD a końcówka - cud miód i orzeszki ;)))
powtórzę się... uwielbiam to ff!
poproszę szybko o cd. xD

użytkownik usunięty
charlotte_12

Notka super, jak zwykle:) Tylko ten Booth, co on taki nieśmiały?:P Tarzanie na jej działce jest poza obszarem, który mogłabym sobie wyobrazić, takie coś nie mogłoby być w tych seriach, które ja widziałam, bo serial oglądam tylko na Polsacie. Ale wspaniale, że Ty to umieściłaś:):) Mam nadzieję, że kiedyś i w serialu do tego dojdzie, bo chciałabym to zobaczyć;);)

ocenił(a) serial na 10

Zachwycające opowiadanie, dobrze że Bones wybaczyła Boothowi.

charlotte_12

Dzięki serdeczne, mam nadzieję że nie wyszła z tego jakaś ckliwa opowiastka :P
Ale już daję kolejną część..

Następnego dnia rano Temperance Brennan mogła wreszcie zająć się ofiarą, którą wczoraj wraz z Booth'em odgrzebali w kontenerze. Zack wykonał swoje zadania, oczyszczone z tkanki miękkiej kości leżały na stole.
- Po oczyszczeniu kości zauważyłem mały otwór w czaszce – powiedziała Addy, kiedy wraz z Bones badał szczątki – Kształtem przypomina otwór wlotowy jakiegoś pocisku, ale nie ma otworu wylotowego.
- Otwór ten mógł także zostać spowodowany uderzeniem czymś ostrym, ale ślady na kości wokół otworu wskazują na postrzał – powiedziała Tempe przyglądając się czaszce – A pocisk? Skoro to rana postrzałowa, to gdzie jest nabój?
- Nigdzie go nie było i w tym cały problem.
- Dziwne, w takim razie spróbuj dopasować prawdopodobne narzędzie zbrodni – wydała polecenie Brennan i poszła do swojego gabinetu, chwilę potem pojawił się Booth. Wszedł trochę nieśmiało, ale gdy zauważył że jego partnerka się uśmiechnęła od razu poczuł się pewniej. Wszystko sobie wyjaśnili, żadnych tajemnic, wiedzą o sobie wszystko.
- Hej Bones! Jak tam badanie kości?
- Witaj, Zack odkrył na skroni otwór.
- Samobójstwo? To odpada, sam nie zaciągnąłby się do śmietnika. Egzekucja?
- Być może... - odparła Brennan, a agent usiadł po drugiej stronie biurka.
- Jak to? Już nic rozumiem... dostał kulkę, to co innego może to znaczyć?
- Jest otwór wlotowy, ale nie ma wylotowego. Pocisk powinien zatem być wewnątrz czaszki, a tymczasem go nie ma. Nigdzie – wyjaśniła antropolog – Powiedziałam Zack'owi by spróbował dopasować inne, możliwe narzędzia zbrodni...
- Można? - do gabinetu weszła Camille – Udało mi się ustalić DNA, a tym samym tożsamość ofiary. Dla pewności porównałam jeszcze zdjęcie w bazie z rysunkiem Angeli.
- I?
- To Philipp Bronson.
- Psia krew – wysyczał Booth, a doktor Saroyan i Brennan spojrzały na niego – To jego portfel znalazł bezdomny.
- Nie rozumiem Twojej reakcji, teraz pójdzie już gładko – powiedziała Cam – Wymyślcie jakąś teorię wyjaśniającą jego zabójstwo, a ja wracam do pracy. Może Hodgins i Angela znaleźli coś nowego – po tych słowach opuściła gabinet, a Bones powiedziała:
- Znamy tożsamość ofiary, to zazwyczaj Cię cieszyło.
- Spodziewałem się, że to może być on...
- Prawo jazdy – przerwała mu antropolog.
- Dokładnie i dlatego co nieco już wiem na jego temat. Otóż Philipp Bronson to wnuk założyciela koncernu budowlanego ''Bronson'', bardzo znanego w Waszyngtonie. Tak przy okazji dodam, że to właśnie jego firma zaprojektował osiedla, na którym mieszkam. Ale wracając do meritum, Philipp Bronson jak wynika z moich informacji był jedynym spadkobiercą rodzinnego majątku, a tym samym firmy. Pomijam fakt, że był doskonale wykształcony, a jego pasją były finanse. Zresztą w firmie zajmował stanowisko dyrektora do spraw finansów.
- No dobrze, ale co to ma wspólnego z tym, że znaleźliśmy go martwego w kontenerze na śmieci? - zapytała Brennan.
- Już mówię. Wczoraj miało się odbyć podpisanie umowy, która miała połączyć dwie olbrzymie konsorcja budowlane.
- Słyszałam o tym...
- No właśnie, o tym się mówiło, a jednym z tych konsorcjów była właśnie firma Bronsona. Do podpisania umowy nie doszło, bo nie pojawił się przedstawiciel ''Bronsona'' czyli Philipp – dokończył Booth.
- A ktoś inny nie mógł podpisać? Inny członek rodziny?
- Problem w tym, że nikogo w zasadzie nie ma. Ojciec ofiary nie żyje, podobnie jak matka, a jego dziadek czyli założyciel firmy jest w śpiączce. Nikt oprócz Philipp'a nie mógł podpisać transakcji, dlatego też nikt nie zgłosił jego zaginięcia.
- Ale kto w takim razie chciał zabić Bronsona? - zapytała Brennan – A może to ma związek z tą umową?
- Też tak pomyślałem, spójrz – Booth podał Tempe teczkę, w środku były akta dotyczące konsorcjów budowlanych w D.C. - Największą firmą jest w tej chwili ''D.Constructions'', której założycielem jest Peter Dorbaczenko. W tym momencie jest monopolistą na tym rynku, teoretycznie tylko dwie firmy mogły mu zaszkodzić...
- Firma Bronsona i ta z którą miał zawrzeć kontrakt. Gdyby umowa została podpisana, przejęłyby funkcję potentata na rynku – przerwała mu Tempe.
- Bingo!
- Podejrzewasz, że za tym morderstwem może stać Dorbaczenko? - zapytała antropolog.
- Tak sądzę, zresztą FBI już od jakiegoś czasu ma go na oku i dostarcza ciekawe informacje na jego temat. Nie zajmowałem się jego sprawą, ale doszły mnie słuchy, że może chodzić o defraudacje pieniędzy. Na razie jednak nie ma żadnych dowodów przeciwko niemu, a my zatem nie możemy nic zrobić – powiedział Booth.
- A jeżeli to zabił Bronsona?
- Musimy się tego dowiedzieć, a może masz ochotę na przejażdżkę do mieszkania ofiary? - zapytał Seeley.
- Bardzo.

--

W drodze do mieszkania Philippa Bronsona, Booth i Bones dalej snuli teorię o możliwym udziale Dorbaczenki w całym zajściu.
- Ale Bones, to chyba jasne, że jeśli za morderstwem Bronsona stoi ten cały Dorbaczenko, to nie dokonał tego sam, tylko kogoś wynajął.
- Wiem, tym trudniej będzie cokolwiek na niego znaleźć – odpowiedziała Temperance – Peter Dorbaczenko, czy On nie pochodzi z Rosji?
- Dokładniej z Moskwy.
Na chwilę zapanowała cisza, przerywana tylko odgłosem pracującego silnika.
- Booth...
- Tak?
- Dziękuję jeszcze raz za to, że postarałeś się wyciągnąć Zack'a. Pamiętam jak na początku traktowałeś go na dystans....
- To był męski rytuał, ale to było dawno. Mimo to, cieszę się że sprawiłem Ci tym radość.
- A mogę wiedzieć co Cię do tego skłoniło? - dopytywała się dalej antropolog.
Agent westchnął i odpowiedział:
- No cóż, widziałem jak się męczysz z każdym nowym asystentem, w każdym starałaś się odnaleźć Zack'a, a oni nie spełniali wszystkich Twoich oczekiwań... - wyjaśnił, to była prawda, ale w głównej mierze chodziło o to, że dla Bones mógł zrobić wszystko.
- Dziękuję.
- Bones, nigdy nie słyszałem od Ciebie tyle razy dziękuję niż w ciągu ostatnich dni.
- A to źle?
- Skądże, zmieniasz się... - odparł, a Brennan spojrzała na niego – Tak Tempearnce, zmieniasz się w człowieka... żartuję.... - uśmiechnął się.
- Czasami mam ochotę Cię....
- Tak? Na co masz ochotę ze mną zrobić? - zapytał agent melodyjnym głosem, który nie jedną kobietę przyprawiłby o szybsze bicie serca.
- Booth...
Seeley uśmiechnął się, chwilę potem parkował już swojego SUVa przed apartamentowcem, w którym mieściło się mieszkanie Bronsona.

- Wiesz, który numer mieszkania? - zapytała Brennan, kiedy byli przy głównym wejściu. Booth otworzył szklane drzwi i przepuścił swoją partnerkę.
- Chyba trafniejszym pytaniem byłoby, który to apartament?
Bones popatrzyła na niego wyczekująco.
- Mieszkał w pentahause'ie, całe ostatnie piętro było dla niego – odpowiedział.
- Nieźle.
- Ty też możesz pozwolić sobie na coś takiego.
- Ale nie chcę, zresztą teraz nie jest mi potrzebne całe piętro dla siebie. Za jakiś czas będę miała cały dom – odpowiedziała.
- No tak, zapomniałem – uśmiechnął się.
Szli równym krokiem przez hall, marmurowa posadzka aż lśniła, na ścianach wisiały reprodukcje znanych dzieł, a z sufitu zwieszały się zdobione złotem żyrandole. Całość jednak nie była przytłaczająca, sprawiała wrażenie skrupulatnie dobranej kompozycji. W końcu partnerzy dotarli do windy.
- Nie chcesz iść schodami? - zapytała Tempe.
- Ale Ci się na żarty zebrało Bones, naprawdę. Dzisiaj pojedziemy windą – odparł.
Nie musieli długo czekać, już po chwili winda zawiozła ich na ostatnie piętro. Gdy metalowe drzwi się otworzyły, Brennan i Booth wyszli prosto do małego przedpokoju. Na wprost znajdowały się drzwi do penthause'a Bronsona.
- Zamknięte – powiedziała Tempe naciskając klamkę – No i co teraz?
- Jak to co? Musimy tam wejść – odpowiedział agent – Masz może kartę kredytową? Nie chciałbym znowu strzelać do zamka...
- A po co Ci moja kart.... Acha....
Booth uśmiechnął się do niej, wdzięczny że zrozumiała. Po dziesięciu minutach szarpania się z zamkiem, udało im się wejść do środka. Wnętrze mieszkania było tak samo wytworne jak hall, tylko urządzone w bardziej nowoczesnym stylu. Biała, skórzana kanapa, fotele....
- Matko! On miał plazmę, 50 cali... - powiedział Seeley.
- Booth, to tylko telewizor. Nie wiem czemu wywołał on u Ciebie aż takie poruszenie.
- Bones, obiecaj mi, że jak już wybudujesz dom to kupisz telewizor, plazmę taki w HD i będziesz mnie zapraszać, co? Razem będziemy oglądać filmy, mecze na plazmie wielkości stołu - wzrok agenta był rozmarzony.
- Oczywiście – zaśmiała się Brennan – Ale wiesz, że nie muszę Cię zapraszać. Będziesz mógł przychodzić kiedy chcesz, a zresztą przecież robisz to nawet teraz.
- No tak.... - odparł z uśmiechem.
Na tym skończyło się snucie przyszłościowych planów. Partnerzy wrócili do przeszukiwania mieszkania. W lateksowych rękawiczkach sprawnie przeglądali dokumenty leżące w gabinecie, szafy w sypialni i inne zakamarki. Niestety nic nie znaleźli.
- Tu nic nie ma – powiedziała Temperance, kiedy po raz dziesiąty otwierała jedną z szuflad biurka – Niczego co mogłoby nam pomóc. Nic. Nada.
- Facet był czysty i stał się ofiarą. Nie widać śladów walki, wszystko jest w idealnym porządku. Zatem nie został zabity tutaj – odparł Booth.
- A jego biuro w firmie? Może tam coś się znajdzie?
- Zaraz zadzwonię do FBI, niech wyślą tam kogoś i je przeszukają – agent wyjął telefon, a Bones jeszcze raz rozejrzała się po mieszkaniu Bronsona – Załatwione. Ale tu już chyba nic po nas. Wracamy do Instytutu, może zezulce mają dla nas lepsze informacje.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

" Czasami mam ochotę Cię..." Ciekawe co Brennan miała na myśli ;)

budzisz_16

tak ciekawe co miała na myśli xD
jak zwykle rewelacyjne;) czekam na cd.:)

charlotte_12

Miałam trochę czasu więc siadłam i napisałam co nieco, mam nadzije że nie powiej nudą... ;P
I dzięki za komentarze :*

INSTYTUT JEFFERSONA...

- A ja wam mówię, że to istoty pozaziemskie. Nie twierdzę, że na Bronsonie były przeprowadzane jakieś eksperymenty, ale... ten otwór w czaszce mówi sam za siebie – powiedział Jack Hodgins, kiedy wraz z Camille, Zack'em i Angelą dyskutowali na temat przyczyny śmierci ofiary.
- A znalazłeś może jakieś kosmiczne cząsteczki? Coś w stylu gwiezdnego pyłu? - zapytała z przekąsem Cam.
- Doktor Saroyan, czyżbym słyszał kpinę w pani głosie?
- Skarbie, wierzymy że istnieje ktoś jeszcze we wszechświecie, ale to mało prawdopodobne, by nasza ofiara miała z nimi jakiś związek – powiedziała Angela, by uspokoić Hodginsa.
- Jak chcecie, ale mi się wydaje to dziwne....
Jack jednak nie dokończył, gdyż do Instytutu weszli Booth i Bones. Od razu skierowali się w stronę naukowców pogrążonych w dyskusji.
- Udało wam się coś odkryć? - zapytał agent.
- Próbowałem znaleźć jakieś specyficzne cząsteczki, ale niestety. Na jego ciele, ubraniu, kościach były tylko zwykłe drobnoustroje, mikroorganizmy typowe dla pomieszczeń pełnych wielu...
- Śmieci? - zapytał Seeley.
- Dokładnie. Nie znalazłem śladu prochu na rękach co potwierdza, że nie było to samobójstwo. Jedyne co było wyróżniające to ślady tytoniu oraz drobinki żwiru, które znalazłem na ubraniu – powiedział Hodgins, a w Instytucie zadźwięczał telefon agenta.
- Booth – powiedział i odszedł na bok, by spokojnie porozmawiać. Reszta tymczasem dalej dzieliła się informacjami.
- A Ty Angela? Udało Ci się coś znaleźć? - zapytała Brennan.
Artystka podeszła do komputera i wyświetliła zrekonstruowany strój ofiary.
- Więc, te obszarpane nogawki i wytarcia na plecach mogą wskazywać na to, że ofiara została ciągnięta po podłożu, chyba żwirowym...
- To by wyjaśniało żwir, który znalazłem – powiedział Jack.
- Właśnie. A poza tym to ślady krwi na kołnierzu kurtki – dodała Angela, a do zezulców dołączył już Booth.
- Dzwonili z FBI. Przeszukali biuro Bronsona i znaleźli jego organizer. W nocy kiedy zginął miał się spotkać z niejakim Tonym Hodginsem...
- Tony? - wyrwało się Jack'owi – On nie może mieć z tym nic wspólnego...
- Hodgins, czy to przypadkowa zbieżność nazwisk czy znasz tego człowieka? Lepiej powiedz prawdę tera niż, żeby potem miały wyniknąć z tego problemy – powiedział Seeley.
- Tony to mój kuzyn, ale rzadko się widujemy. Praktycznie nie widziałem go już parę lat. Jest typem podróżnika – odparł naukowiec.
- OK, ale i tak muszę go przesłuchać, być może jest ostatnią osobą która widziała Philippa Bronsona żywego – powiedział agent – No to Bones jedziemy złożyć wizytę Tony'emu.
Booth i Brennan wyszli a reszta wróciła do swoich zajęć.

--

Jakiś czas później Brennan i Booth stali przed domem Tony'ego Hodginsa.
Ding-dong, ding-dong.
Dźwięk dzwonka rozbrzmiał gdy tylko, agent dotknął małego przycisku. Nikt jednak się nie pojawił. Booth ponownie nacisnął dzwonek, tym razem dłużej. Z wnętrza dobiegło jakieś szuranie, a po chwili drzwi się otworzyły. Stanął w nich mężczyzna średniego wzrostu, przypominający budową ciała swojego kuzyna – Jack'a. Różniło ich jednak to, że włosy Tony'ego zebrane były w kucyk i nie miał zarostu.
- Tak? - zapytał niepewnie.
- Agent specjalny Seeley Booth – błysnęła odznaka – A to doktor Temperance Brenan. Chcielibyśmy zadać panu kilka pytań.
- Oczywiście – mężczyzna wpuścił partnerów do środka – A o jaką sprawę chodzi?
- O Philippa Bronsona – odpowiedział Booth, kiedy Tony prowadził jego i Brennan do salonu. Gdy się tam znaleźli, Bones od razu musiała się zgodzić z Hodginsem – jego kuzyn był zdecydowanie typem podróżnika. Ściany salonu zastawione były regałami pełnymi pamiątek z wypraw: afrykańskie figurki stały obok posążków Buddy, a fotografie przedstawiały właściciela tej kolekcji na tle niesamowitych krajobrazów.
Partnerzy usiedli na kanapie, a Tony spoczął na fotelu na przeciwko nich.
- Przepraszam, ale jestem zaskoczony państwa wizytą – powiedział mężczyzna – i nadal nie rozumiem dlaczego ta wizyta ma związek z Philippem.
- Znał pan go bardzo dobrze? - zapytała Temperance.
- Tak. Znamy się od czasów liceum, na studiach nasze drogi się rozeszły. Philipp wybrał ekonomię a ja kulturoznawstwo, ale cały czas mamy ze sobą kontakt – wyjaśnił.
- Kiedy ostatni raz spotkał się pan z Philippem Bronsonem? - tym razem to Booth zadał pytanie.
- Chwileczkę... To było jakieś parę dni temu, cztery jeżeli dobrze pamiętam.... Umówiliśmy się w ''Irish Pub'' by pogadać o starych czasach...
- To by się zgadzało z czasem zgonu – szepnęła Tempe do Seeley'a.
- I co było potem? - agent kontynuował przesłuchanie.
- Spotkaliśmy się około 21:00. Wypiliśmy za stare dobre czasy, a raczej to ja wypiłem...
- A Bronson? - zaciekawił się Booth.
- Nie może...
- Alkoholik? - zapytała Brennan, a Tony przytaknął.
- Wyleczyła go terapia, ale wiadomo że alkoholicy nie mogą pić. Wynagradzał to sobie jednak w inny sposób - uwielbiał palić fajkę, taki nawyk wyniesiony z domu – powiedział Hodgins.
- Rozumiem, a o której godzinie spotkanie dobiegło końca? - zapytał Booth.
- Philipp wyszedł trochę po północy, a ja jeszcze zostałem.... Przepraszam, ale nadal nie wiem po co są te wszystkie pytania – powiedział Tony Hodgins.
Seeley i Tempe spojrzeli na siebie, chyba najwyższy czas by wyjaśnić cel tej wizyty.
- Przykro nam, ale Philipp Bronson został zamordowany.
Twarz Tony'ego nagle zrobiła się trupio blada, jak gdyby odpłynęła z niej cała krew, oczy zrobiły się szkliste.
- Wiecie kto to zrobił? - zapytał po jakimś czasie mężczyzna.
- Jeszcze nie – odpowiedziała Bones i spojrzała na swojego partnera. Podobnie jak On, nie lubiła przekazywać smutnych wieści – to była najgorsza część ich pracy.

Booth i Brennan jechali SUVem agenta. Zapadał już zmierzch, a na ulicach zaczęli się pojawiać ludzie żądni nocnych wrażeń.
- On tego nie zrobił – powiedział Seeley i skręcił w uliczkę prowadzącą do mieszkania jego partnerki.
- Tony Hodgins? Skąd ta pewność? - zapytała lecz również nie wierzyła, by to kuzyn Jack'a stał za zabójstwem Bronsona.
- Po tylu latach pracy w FBI potrafię rozpoznać czy ktoś udaje... Ten facet mówił prawdę.
- Wspomniał, że Bronson palił fajkę. To wyjaśniałoby ślady tytoniu, które Hodgins znalazł na ubraniu – dodała Tempe.
- Jutro pojedziemy do tej knajpy, może tam znajdziemy coś więcej – Booth zatrzymał się przed domem – Przyjadę po Ciebie o 8:00, pasuje?
- Tak, dzięki za podwiezienie – Bones wysiadła z samochodu i ruszyła do drzwi.
- Tylko zamknij wszystko! - krzyknął jeszcze Booth, na co antropolog odwróciła się i pomachała mu na pożegnanie. Oboje uśmiechnęli się. Gdy Brennan zniknęła za drzwiami Seeley pojechał do siebie. Wracając nucił sobie coś pod nosem. Kolejny dzień dobiegł końca, kolejny dzień spędzony z Temperance. Na każde wspomnienie o swojej partnerce, na twarzy Booth'a pojawiał się uśmiech. Przywiązanie przerodziło się w przyjaźń, a ta z kolei przemieniała się w uczucie silne i głębokie, które z każdym dniem było coraz mocniejsze. Seeley dobrze wiedział, że Tempe to już nie tylko jego partnerka, nie tylko zwykła koleżanka z pracy... Bones była niezwykła, piękna, inteligentna. Była marzeniem każdego mężczyzny. Czy zatem będzie mu dane, by spełniło się jego marzenie?
Tymczasem Brennan w tym czasie zdążyła nastawić już wodę na herbatę i usiąść z kubkiem parującego napoju na kanapie. Wcześniej zdążyła zgasić światło i teraz tylko księżyc w pełni oświetlał salon. Mimo wielu spraw jakie miała na głowie, jedna nie dawała jej spokoju – Seeley Booth. Mężczyzna zagadka. Tak ważny w jej życiu... Ale czy to co do niego czuła można było nazwać miłością? Przecież miłość to tylko związki chemiczne i feromony. Nic więcej. Jak zatem wytłumaczyć to co działo się z nią kiedy Booth był w pobliżu... Wystarczył jego uśmiech a ona czuła ciepło rozchodzące się po ciele; jego spojrzenie a nogi same się pod nią uginały; a kiedy trwali w ''przyjacielskim'' uścisku serce biło jak oszalałe... ''Jeżeli to nie jest mił.. czy ja potrafię kochać?'' pomyślała Brennan i zamknęła oczy.

C.D.N.

użytkownik usunięty
charlotte_12

Jak zwykle super:), mam nadzieję, że jeszcze długo Booth i Brennan będą się tak koło siebie kręcili, zanim sobie powiedzą prawdę, bo to szalenie interesujące i podnoszące ciśnienie;) Takie kawałki lubię najbardziej:p

ocenił(a) serial na 8

Jużwróciłam i wszystko nadrobiłam;) Oczywiście czekam na c.d z wielkim zaciekawieniem;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Brennan na pewno potrafi kochać. Mam nadzieję, że przekona się o tym w dalszych częściach tego cudownego opowiadania ;)

budzisz_16

świetne czekam na cd. xD

charlotte_12

Zamiast uczyć się do egzaminu to ja siedzę i piszę kolejną nocie... no ładnie... Ale jak się jest uzależnionym od pisania to nie ma tak łatwo... :]
Dziękuję ślicznie za poprzednie komcie i zapraszam do dalszego komentowania. A teraz dalsza część :]


Poranek nastał wyjątkowo szybko i nim Bones zdążyła się obejrzeć już jechała wraz z Booth'em do pubu, w którym swoje ostatnie godziny życia spędził Philipp Bronson. ''Irish Pub'' znajdował się przy bocznej uliczce, niedaleko miejsca w którym znaleziono ciało. Podjazd przed knajpą wysypany był żwirem, na co od razu zwróciła uwagę Brennan kiedy tylko wysiadła z samochodu. Natychmiast też poinformowała o tym swojego partnera.
- Według Angeli i Hodginsa, Bronson miał być ciągnięty po żwirowym podłożu.
- A my tu mamy taki podjazd – powiedział Seeley – I na dodatek obok miejsca, w którym znaleźliśmy szczątki.
- Wezmę próbkę. Jack sprawdzi zgodność – Bones wyjęła z torby jedną z torebek ziploc zapinanych na suwak i zgarnęła trochę żwiru. Booth przyglądał się temu. Mimo paroletniej współpracy niektóre rzeczy nadal go trochę zadziwiały, no i to na przykład: żwir to żwir, wszędzie jest taki sam, a Bones mówi o jakiejś zgodności. To nie było na jego nerwy.
Brennan skończyła i wraz z Booth'em skierowała się w stronę głównego wejścia do pubu. W nocy, tętniąca życiem knajpa o wczesnych godzinach porannych świeciła pustkami. Przy barze kręcił się tylko jakiś mężczyzna.
- W czym mogę pomóc szanownej parce? - mężczyzna za barem zauważył dwójkę przybyłych i wesoło zagadnął.
- Agent specjalny Seeley Booth a to doktor Temperance Brennan – wskazał na swoją partnerkę – Chcielibyśmy zadać panu parę pytań.
Barmanowi momentalnie zrzedła mina.
- Proszę bardzo, ale nasz pub działa zgodnie z prawem. Nie odbywa się tu żaden nielegalny handel...
- My nie w tej sprawie – przerwała Bones, na co Booth posłał jej spojrzenie w stylu ''ja tu zadaję pytania'' – No co?
Seeley pokręcił głową.
- Nic – odparł, po czym zwrócił się do barmana – Czy kojarzy pan tego mężczyznę? - Agent pokazał zdjęcie, na którym widniała twarz Philippa Bronsona.
- Jasne, często tu przychodzi, ale nigdy nie pije. Zawsze tylko tonik z limonką....
- No to przecież pije – powiedziała Brennan.
- Chodzi o to, że nie pije alkoholu Bones, tak się mówi – wyjaśnił Booth, a barman przyglądał im się zdziwiony.
- Bez urazy, ale skąd żeś ją pan przywiózł?
- Z wykopalisk, ale wracając do sprawy... Kiedy widział pan po raz ostatni tego mężczyznę? - pytał dalej Booth.
- Ja wiem? Jakieś parę dni temu.... pięć... sześć... Był z kumplem, Tony'm jeżeli się nie mylę. Stały bywalec, przychodzi zawsze jak wraca z jakiejś podróży, ta... Ale ten to już za kołnierz nie wylewa – powiedział barman na co Bones już chciała coś powiedzieć, lecz Seeley uciszył ją spojrzeniem.
- A pamięta pan o której godzinie opuścili pub?
- Było dużo ludzi, ale... Philipp tuż po północy a Tony... chyba około drugiej nad ranem.
- A czy coś szczególnego przykuło pana uwagę? Coś dziwnego? Jakiś hałas? - pytał dalej agent.
- Nic nie słyszałem, a zresztą w nocy to trudno tu usłyszeć własne myśli. Jest taki gwar, że gdybym nie musiał przyjmować zamówień, nosiłbym stopery w uszach – odparł barman – Ale OK, odpowiedziałem na pytania, ale po co to wszystko? Czy coś się stało?
- Philipp Bronson został zamordowany niedaleko pańskiego pubu,

--

Bones przesunęła identyfikator przez czytnik i weszła na platformę. To samo zrobił Booth. Po chwili dołączyli do nich Hodgins i Angela.
- Odkryliście coś w tym pubie? - zapytał Jack.
- Żwir dla Ciebie – odparł Booth.
- Sprawdź czy pasuje do tego znalezionego na ubraniu Bronsona – poleciła Brennan i podała Hodginsowi małą torebkę wypełnioną czarnymi kamyczkami. Naukowiec niezwłocznie udał się na swoje stanowisko pracy, by zbadać zawartość.
- A poza żwirem coś znaleźliście? - tym razem to Angela była ciekawa.
- Niestety nic – odpowiedział Booth – Uuuu lalala.... - agent spojrzał na wejście.
- Co się stało? - zapytała Bones i też spojrzała w tamtą stronę. Przy drzwiach stała całująca się para. Nie ulegało wątpliwości, że kobietą jest doktor Camille Saroyan.
- Ale parno – powiedziała Temperance z uśmiechem.
- Gorąco – poprawił ją Seeley i również się uśmiechnął.
- No przecież mówię... - Bones nie wiedziała o co chodzi jej partnerowi.
Agent tylko pokiwał głową z niedowierzaniem.
- Kobieta to Cam... - Bones zmrużyła oczy – ale ten mężczyzna... czy to nie....
- Serrano – dokończył za nią Booth – Sądziłem, że Cam ma lepszy gust.....
- Bo ma, przecież była z Tobą – odparła antropolog.
- Dzięki Bones. Uważasz że jestem dobrą partią? - agent wypiął dumnie pierś i założył kciuki za pasek u spodni.
- Z antropologicznego punktu widzenia Twoja budowa ciała przyciąga osobniki płci przeciwnej. Jest to naturalne, gdyż widzą w Tobie doskonałego reproduktora i obrońcę – powiedziała Brennan.
- Dzięki, następnym razem dwa razy pomyślę niż zapytam Cię o coś.... Reproduktor..... A podobno wygląd się nie liczy i podobno to mężczyźni myślą o tym przez cały dzień – odparł Seeley.
- O czym?
- No wiesz... - agent zamrugał.
- O seksie? - zapytała Bones bez zbędnych ceregieli, na co Booth wzniósł oczy do nieba – To jest naturalna kolej rzeczy. Gdy samicy spodoba się samiec to....
- Dobra Bones, wiem o co chodzi. Nie musisz tego tłumaczyć, wiem skąd się biorą dzieci.... Co nie zmienia faktu, że nie sądziłem że spotkam tu Serrano.
- To wy go znacie? - do rozmowy włączyła się Angela.
- Mieliśmy okazję go poznać. To on dowodził ekipą, gdy pojechaliśmy zbadać szczątki Bronsona – wyjaśnił Seeley – No, ale dość o nim. Jak się sprawy mają z naszym truposzkiem?
- Booth! To jest szkielet – zaprotestowała Brennan.
- OK, niech będzie.
- Zack cały czas pracuje nad...
- Już nie! - przerwał Angeli Addy wchodząc na platformę – Tak jak poleciła doktor Brennan, spróbowałem dopasować inne możliwe narzędzie zbrodni, które mogło wyrządzić taki uraz.
- Chodzi Ci o tą dziurę w czaszce? - upewnił się agent.
- Tak. Na początku nie brałem pod uwagę broni palnej, z tego względu że nie znaleziono pocisku.
- I..
- I nic. Żaden z przedmiotów nie powoduje podobnych obrażeń – powiedział Zack.
- To ja już nic nie rozumiem – Booth spoglądał to na Zack'a to na Bones.
- Potem jednak postanowiłem wziąć broń pod uwagę i tutaj jest zgodność. Otwór pasuje do kalibru 9 mm, tyle że nie udało mi się zidentyfikować broni bo nie ma naboju, nawet śladu prochu na czaszce – wyjaśnił Addy.
- Zatem jeżeli brać pod uwagę, że Bronson zginął od kuli to mogła to być robota snajpera – powiedział Seeley.
- Ale przecież pocisk nie mógł tak po prostu zniknąć – dodała Angela.
- Co nie mogło zniknąć? - na platformę weszła Cam.
- Nabój, którym został trafiony Bronson, jeśli zginął od postrzału oczywiście – odparła Bones.
- W tkankach miękkich go nie było – powiedziała patolog.
- Logicznie rzecz biorąc, skoro nie ma pocisku to znaczy, że ofiara nie mogła zginąć od postrzału – wyraziła swoje zdanie Brennan – Jeżeli czegoś nie ma to...
- To wcale nie znaczy, że tego tam nie było Bones.
- Co masz na myśli? - antropolog spojrzała na agenta.
- Może to irracjonalne, ale...
Zezulce utkwiły wzrok, w Booth'ie oczekując na to co powie.
- Lodowe pociski, amunicja dla zabójców i snajperów. Nabój wygląda identycznie jak normalny z tym że pocisk jest z lodu. Jest bardzo inwazyjny i rozbryzguje się w obiektach, w które trafi lub też topnieje – powiedział Booth.
- Ciało ma zazwyczaj temperaturę 36,6oC, pocisk uległby roztopieniu – dodała Bones, która zaczęła rozumieć o co chodzi jej partnerowi.
- Dokładnie. Taki pocisk może być używany w każdym rodzaju broni, dlatego nie jest możliwa identyfikacja broni z jakiej został on wystrzelony. Jedynym problem jest przechowywanie amunicji...
- Chodzi o temperaturę?
- Tak – przytaknął Seeley – Ale zostały zbudowane specjalne magazynki chłodzone azotem.
Booth skończył swój wykład, a naukowcy patrzyli na niego z uznaniem.
- No co? - zapytał zdziwiony.
- Skąd to wszystko wiesz? - Angela nie kryła zaskoczenia.
- Byłem snajperem...
- Seeley, jesteś genialny – powiedziała Cam – Może chcesz dołączyć do naszego zespołu w Instytucie?
- Co to to nie! Zadowolę się pracą agenta specjalnego i współpracą z wami....
- Pasuje! - do osób zgromadzonych na platformie dobiegł głos Hodginsa. Wszyscy spojrzeli w jego stronę – Żwir z ubrania Bronsona i ten, który mi dzisiaj dostarczyliście to ten sam.
Booth spojrzał na Teme.
- Wiemy w jaki sposób zginął – powiedziała Brennan – Nie wiemy jeszcze, a raczej nie mamy dowodów, które potwierdzałyby kto za tym stoi.
- Jadę do biura, może oni coś wiedzą.
Seeley opuścił Instytut Jeffersona, a Bones poszła do swojego gabinetu. Nie spodziewała się, że Booth posiada aż tak ogromną wiedzę z zakresu balistyki. Usiadła na fotelu gotowa, by sporządzić raport, kiedy do jej uszu dotarły głosy dochodzące zza drzwi:
- Powinienem był na to wpaść...
- Tak Zack, wiemy – powiedział Hodgins.
- Przecież to było oczywiste.. - lamentował Addy.
- To też już słyszeliśmy.
- Powinienem był to odkryć... - kontynuował asystent na co Jack już nie wytrzymał:
- Zack! Płyta Ci się zacięła?!?

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

- Chodzi o to, że nie pije alkoholu Bones, tak się mówi – wyjaśnił Booth, a barman przyglądał im się zdziwiony.
- Bez urazy, ale skąd żeś ją pan przywiózł?
- Z wykopalisk, ale wracając do sprawy...

Pewnie się powtarzam, ale powiem jedno ŚWIETNIE!!! a ten dialog jest super!!!

charlotte_12

Ja nie jestem na bieżąco. Chiałam tylko zabrać głos w sprawie "lodowych pocisków". To ciekawy pomysł, ale konieczne jest zastrzeżenie, że takich pocisków nie ma w użyciu. Sądzę, że autorka użyła ich jako tworu czysto teoretycznego, bo jak wiadomo istnieją one dotąd tylko w takiej formie poza oczywiście fantastyką naukową oraz grami w sytlu Diablo II;)

Zainteresowanych militariami odsyłam do forów na ten temat:

http://msgboard.snopes.com/message/ultimatebb.php?/ubb/get_topic/f/39/t/000973/p /2.html
http://www.abovetopsecret.com/forum/thread24348/pg2
http://bron.iweb.pl/viewtopic.php?t=21213

W programie "Pogromcy Mitów" dwukrotnie zmierzono się z mitem możliwości stworzenia takiego pocisku. Każdorazowo wynik był ten sam:

Stworzenie lodowego pocisku, który po zabiciu ofiary nie zostawia żadnych śladów. – niemożliwe, wyparowuje natychmiast w temperaturze gazów prochowych.
Cyt. za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pogromcy_mit%C3%B3w

Może za kilkanaście lat coś takiego zaistnieje, ale póki co ani ciekły azot nie pomoże;)

2) W USA stosuje się inne niż stopnie Celsjusza jednostki pomiaru temperatury - tam w użyciu są stopnie Fahrenheita; nie na darmo w 1x15 Booth śpiewał:

"Well, Im hot blooded, check it and see
I got a fever of a hundred and three..."

Gdyby miał 103 stopni Celsjusza, to raczej nie byłby na tyle żywy by tańczyć;)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Bardzo fajny pomysł z tymi lodowymi pociskami! A nocia jak zwykle great!

użytkownik usunięty
charlotte_12

Bardzo ciekawa i długa notka:) Faktycznie, nieźle wymyśliłaś z tymi lodowymi pociskami;) No i Cam wreszcie ujawniła swojego ukochanego;) Miodziooo:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Świetne opowiadanie Charlotte. Ciekawe czy odkryją kto jest zabójcą.

charlotte_12

Czy jest do tego ciąg dalszy bo już nie moge sie doczekać TO JEST EKSTRA

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

This is fantastic!! ;D wreszcie sprawa idzie w kierunku rozwiązania. A tak z innej beczki, te pociski lodowe... bardzo interesujące. Aż dziw, że można sie tu tyle dowiedzieć..... ;DD

loose_cannon

boskie;] już to pisałam ale co tam... uwielbiam ich teksty w twoim wykonaniu xD a na balistyce się nie znam i jak dla mnie lodowe pociski mogą sobie istnieć lub nie:)
czekam na cd.xD

charlotte_12

hEJ JESTEM NOWA I CHCIAŁAM POGRATULOWAĆ JESTES DE BEST

charlotte_12

Po pierwsze chciałam podziękować za dużą ilość pozytywnych komentarzy :*
Po drugie co do wyjaśnienia lodowych pocisków - zastosowanie czysto teoretyczne by wprowadzić coś nowego do FF ;]
I po trzecie zapraszam do czytania kolejnej notki z tym, że uprzedzam - nie jestem z niej zadowolona, ale to wszystko na co mnie w tej chwili stać.

Dyrektor FBI – Cullen, siedział w swoim gabinecie kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść.
Do środka wszedł mężczyzna ubrany w stalowoszary garnitur, w ręku trzymał teczkę.
- Dzień dobry sir. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedział z przesadną kurtuazją.
- Witaj Serrano, właśnie miałem po Ciebie posłać. Usiądź – dyrektor wskazał na fotel po przeciwnej stronie biurka – Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak, ale to chyba nie są dobre wiadomości...
- Tajniacy z reguły nie przynoszą dobrych wiadomości.
Serrano uśmiechnął się.
- Taka praca, ale wracając do tego co sprowadziło mnie do pańskiego gabinetu. Jak sir wie, ostatnio mamy na oku Dorbaczenkę. Nasi ludzie śledzą go od czasu jego powrotu z Moskwy.
- Dotarły do mnie te informacje – powiedział Cullen.
- Szukamy dowodów, ale to nie łatwe w takiej wąskiej grupie. A nie pomogło nam ostatnie morderstwo...
- Nad którym pracuje Booth, tak?
- Tak. Wszystko się skomplikowało. Jako tajniak nie znalazłem żadnych kwitów czy dokumentów, które umożliwiłyby przeszukanie domu Rosjanina. Booth prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Bronsona i również szuka dowodów. Niestety Dorbaczenko jest zbyt wpływowy. Można powiedzieć, że trzyma w garści całą elitę biznesmenów z Waszyngtonu. To ścisła elita... nikt nie piśnie słówka, za dużo można stracić – wyjaśnił Serrano.
Dyrektor FBI popatrzył na mężczyznę i usiadł wygodniej w swoim fotelu. Następnie swój wzrok skierował na błękitne niebo widoczne za oknem.
- Potrzebny byłby nasz człowiek, który wtopiłby się w t elitę. Bogaty, przystojny... tajniak, który zdobyłby potrzebne informacje – powiedział po chwili Cullen.
- Tak byłoby najlepiej. Jest tylko jeden problem. W obecnej chwili, żaden z dostępnych ludzi nie podejmie się takiego zadania. Siły skupione zostały na rozpracowaniu nielegalnego handlu farmaceutykami. A ja już jestem znany w tym środowisku więc też odpadam....
- Wiem, ale ja już chyba wiem kogo wyślę na tą misję... Przydałby się tylko jakiś dobry moment, by wkręcić nasze osoby do tej elity – odparł szef FBI.
- Może bal.
- Bal?
Serrano przytknął.
- Dorbaczenko co roku urządza bal w we wrześniu, na którym będą znane osobistości. Takimi dysponuję informacjami.
- Kiedy jest ten bal?
- W najbliższy piątek.
- To za trzy dni. Hmmm.... Trzeba się pospieszyć. Zdobądź zaproszenia na tą uroczystość – polecił Cullen.
- A na jakie nazwisko?
- Claire i John Maxwell.

--

Brennan siedziała w swoi gabinecie zastanawiając się nad sprawą, którą teraz prowadziła z Booth'em. Lodowe pociski? Rosyjski miliarder? To był zbyt wiele. Postanowiła się odprężyć i rozpoczęła pracę nad kolejnym rozdziałem swojej nowej książki. Pomysłów zazwyczaj jej nie brakowało, ale teraz w głowie miała pustkę. Pięć razy zaczynała jedno zdanie i pięć razy je kasowała. Nie mogła się skupić. Siedziała z głową podpartą na rękach kiedy usłyszała kroki. To Angela przyszła zobaczyć co u niej.
- Słonko, co to za mina? Znasz przyczynę śmierci ofiary, rozwiązanie już blisko – powiedziała artystka.
- Nie o to chodzi.
Angela przyjrzała jej się uważnie. Brennan i całkowity brak zainteresowania pracą? Coś jest nie tak.
- Bren, czy coś się stało? Pokłóciłaś się z Seeley'em?
- Nie, skąd Ci to przyszło do głowy? Przecież ostatni raz widziałam się z nim kiedy byliśmy wszyscy razem... Tu nie chodzi o Booth'a...
- A może jednak? - Montenegro usiadła na kanapie i wzrokiem zaprosiła Tempe, by spoczęła obok niej – Mi możesz powiedzieć...
Bones podeszła do przyjaciółki i usiadła obok niej.
- Tu nie chodzi o Booth'a a o mnie... to dziwne wiem, ale....
- Sweety to wcale nie jest dziwne – Angela posłała jej uśmiech.
- Ostatnio trochę się zastanawiałam nad tym wszystkim i.... i zadałam sobie pytanie.... Angie, czy ja potrafię kochać?
Artystka nie spodziewała się tego, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Skarbie każdy potrafi...
- Ale każdy mój związek kończył się.... Nie potrafię być z kimś.... Nie potrafię się zaangażować... Chyba jestem skazana na samotność – powiedziała antropolog. Nie sądziła, że to powie, ale Angeli mogła zdradzić wszystko.
- Tempe, to że do tej pory Ci się nie układało z mężczyznami nie oznacza wcale, że nie potrafisz kochać. Tak jak powiedziałam każdy to potrafi, należy tylko spotkać właściwą osobę... taką, dla której będzie się wstanie oddać życie, będzie się gotowym zrobić wszystko by ją uszczęśliwić...
- Oddać życie? - powiedziała Brennan bardziej do siebie niż do Angeli.
- Tak Tempe. Ja myślę, że taka osoba jest tuż obok...
- Angie...
- Spokojnie Bren, nie będę tu prawić Ci kazań o tym, że najwyższa pora spojrzeć prawdzie w oczy bo Ty to już wiesz. A ta rozmowa jest dowodem na to. Ja już wcześniej wyraziłam swoje zdanie i wiem jedno, serca nie da się oszukać... Możesz bronić się przed tym uczuciem, ale ono i tak zwycięży. Wcześniej czy później i tak wygra. Na Twoim miejscu chciałabym jednak cieszyć się tym szczęściem jak najdłużej i nie marnować kolejnych dni – powiedziała Angela i uścisnęła dłoń Temperance – Wszystko będzie dobrze.
Ciszę jaka nastała po wypowiedzi artystki przerwał nagle dźwięk komórki Bones.
- Czyżby to rycerz w lśniącej zbroi?
- To Booth – odparła antropolog spoglądając na wyświetlacz.
- O wilku mowa – Angela wstała z kanapy i na migi pokazała swojej przyjaciółce, że wychodzi nie chcąc przeszkadzać. Antropolog odebrała połączenie.
- Tak Booth?
- Witaj Bones, dzwonię by Ci powiedzieć, że Cullen oczekuje nas jutro o 11:00 w swoim gabinecie.
- Czy coś się stało?
- Nie wiem, mamy się tam jutro stawić – odparł agent.
- Dobrze, w takim razie przyjadę do biura. Czy coś jeszcze?
- Właściwie to już nic... A co teraz robisz?
- Piszę książkę, ale zraz wracam do domu – powiedziała antropolog by zaspokoić ciekawość swojego partnera.
- Żebym nie musiał Cię siłą zaciągać do domu, koniec ze spaniem w Instytucie. To nie jest zdrowe... Jako Twój partner i... przyjaciel muszę dbać o Ciebie....
- Dziękuję, naprawdę. Wiem, że się o mnie troszczysz....
- Jestem w stanie zrobić dla Ciebie wszystko Bones – powiedział Seeley, a Brennan przypomniały się słowa Angeli i uśmiech wystąpił na jej twarzy.
- Ja też Booth, ja też.... - odparła za nim dotarł do niej sens tych słów.
- Naprawdę? - Booth nie krył zdziwienia, ale wewnętrznie rozpierało go szczęście. Czy przed chwilą Bones nie przyznała się, że byłaby w stanie zrobić dla niego wszystko? Może zatem jego, a raczej ich sytuacja nie jest taka beznadziejna.
- Booth słyszałeś co powiedziałam.
- Tak słyszałem. Zatem ja już nie przeszkadzam, wracaj do domu i odpocznij. Ten dzień obfitował w wydarzenia. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia – odparła i połączenie zostało zakończone.
Postanowiła zastosować się do rady Booth'a i iść już do domu. W końcu nie samą pracą człowiek żyje, co w jej przypadku było aż nadto prawdziwe. Gotowa do wyjścia szła przez laboratorium kiedy usłyszała jak Angela rozmawia z Camille.
- Cam, nie daj się prosić i opowiedz coś o nim....
- Angela widziałaś go więc co tu jeszcze opowiadać...
Temperance domyśliła się, że jej przyjaciółka stara się wyciągnąć jakieś informacje na temat nowego chłopaka doktor Saroyan.
- Cam, nie daj się prosić.
- Angela czy ja się uganiałam za Tobą i prosiłam o rewelacje związane z Hodginsem? - odgryzła się patolog, choć ton jej głosu był dziwnie wesoły.
- Oj Ty przecież znasz Jack'a... To nie to samo!
Brennan postanowiła się ujawnić i dołączyła do kobiet.
- Właśnie Cam, to nie to samo – poparła artystkę.
- I doktor Brennan przeciwko mnie? Ładne rzeczy... - Camille pokręciła głową z dezaprobatą – Nie ma mnie parę dni a tu takie rozbestwienie.
- Cam daj spokój, jesień w Instytucie Jeffersona to jak wiosna. Wszyscy się zakochują – powiedziała Angela i zerknęła na antropolog.
- Czyżbym o czymś nie wiedziała? - zapytała patolog i popatrzyła na swoje pracownice.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku – przerwała Temperance – A teraz wybaczcie, ale wracam do domu. Do zobaczenia – antropolog odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
- Kto się jeszcze zakochał? - szepnęła doktor Saroyan do Angeli.
- A więc przyznajesz się, że się zakochałaś?!
Camille wzniosła oczy ku niebu.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

dla mnie bomba naprawdę fajne czekam naq c.d :D

ola950

kobito! chyba masz zbyt niską samoocenę... mi się bardzo podoba;) niezły pomysł z tym wkręceniem się w szeregi Rosjanina:) nasza parka będzie miała kolejne ciekawe zadanie xD

użytkownik usunięty
charlotte_12

Jesteś niesamowita, wymyślasz coraz to ciekawsze rzeczy, te opowiadania nie mogą się znudzić:* Skąd bierzesz na to pomysły??:):) Czekam z olbrzymią niecierpliwością na ciąg dalszy;);)

uwierz w swoje możliwości bo to jest świetne!xD ja czekam na cd.:)

charlotte_12

a co dalej mam chec na wiecej i wiecej

charlotte_12

Bo to już takie zboczenie, że wiele rzeczy które napiszę mi się nie podobają, wg mnie zawsze można napisać je lepiej :]
Ale wracając do FF oto kolejna część....


Budynek Hoovera – głównej siedziby FBI prezentował się doskonale. Pod żadnym względem nie przypominał obskurnego komisariatu policji w Veracruz. Temperance Brennan właśnie miała okazję do porównania. Szła długim korytarzem, po drodze mijała biura agentów federalnych i ich samych, którzy nie szczędzili pozdrowień dla pięknej partnerki ich kolegi. Grzecznie dziękowała nie zatrzymując się. W końcu dotarła do celu. Na szklanych drzwiach, które teraz zasłonięte były roletami, widniał napis: Agent Specjalny Seeley Booth. Nie pukając weszła do środka. Agent siedzący za biurkiem nie podniósł nawet wzroku. Pochylony nad blatem, zawzięcie coś czytał. Mimo wczesnej pory gabinet pogrążony był w mroku, a to wszystko za sprawą ciężkich, stalowych chmur, które przysłoniły niebo. Brennan podeszła do biurka i bez żadnego uprzedzenia włączyła lampkę.
- Psujesz wzrok czytając po ciemku – powiedziała.
- Bones? Co Ty tu robisz?
- Jako Twoja partnerka i przyjaciółka dbam o Twoje zdrowie – wskazała na lampkę.
- Eee... dzięki. Miałaś być o 11:00.
- Jest 11:00.
- Niemożliwe... - Booth pokręcił głową, ale spojrzał na zegarek. Bones miała rację. Szybko zebrał dokumenty, wstał i zabrał swoja marynarkę z fotela – Możemy iść – oznajmił i wraz z Tempe opuścił swoje biuro.
- Już wiesz po co wezwał nas do siebie Cullen? - zapytała antropolog, kiedy wraz z Seeley'em zmierzała do gabinetu dyrektora FBI.
- Wiem tylko tyle, że ma to związek z Bronsonem, Dorbaczenką i nami – odparł agent i zatrzymał się przed najważniejszymi drzwiami w budynku – Gotowa na chwilę prawdy?
Uśmiech Booth'a dodał jej odwagi. Przytaknęła. Seeley zapukał i oboje weszli do gabinetu.

- Czy wszystko co do tej pory powiedziałem jest zrozumiałe? - zapytał jakiś czas później Cullen. Booth i Bones siedzieli na przeciwko niego i wpatrywali się w dyrektora wielkimi oczami.
- To jest zrozumiałe, ale czy mógłby sir powtórzyć, dlaczego mamy to zrobić? - zapytał Seeley, a Brennan przytaknęła.
- Agencie Booth, sam pan powiązał śmierć Philipp'a Bronsona z Peterem Dorbaczenką. Uzyskałem informacje iż jest to bardzo prawdopodobne. Dodatkowo jak już wiesz, Rosjanin od dawna jest podejrzewany o inne rzeczy: nielegalne przetargi, defraudację. Problem w tym, że brakuje dowodów, a nikt nie jest skłonny do zwierzeń. To bardzo zamknięta grono osób. Ale tu wkraczacie wy – wyjaśnił Cullen.
- Rozumiemy – powiedzieli chórem partnerzy – A jak się nazywamy? - zapytał Booth.
- Claire i John Maxwell. Milionerzy chcący bezpiecznie ulokować swoje pieniądze.

--

- A więc nie dowiem się o co chodzi?
- Sweets, to ściśle tajne – odparł Booth – Gdybym Ci powiedział musiałbym Cię zabić...
- Bawi się pan w Jamesa Bonda?
- My name is Booth. Seeley Booth – odparł agent i uśmiechnął się.
Sweets teatralnie przewrócił oczami. Byli w połowie kolejnej sesji terapeutycznej i rozmawiali o bieżących wydarzeniach. Doktor starał się dowiedzieć nad czym teraz pracują jego pacjenci, co wcale nie było takie proste.
- A pani pełni rolę dziewczyny Bonda? - Słodki zwrócił się do Brennan.
- Ona nie wie co to znaczy – powiedział Booth.
- A skąd możesz to wiedzieć? - odgryzła się Bones.
- Tylko mi nie mów, że oglądałaś Bonda...
Temperance zrobiła skruszoną minę.
- Nie oglądałam.
- Ha! A nie mówiłem – powiedział tryumfalnie Seeley.
- Nie musisz się tak cieszyć, to nie jest zabawne...
- Masz rację Bones. To nie jest zabawne, to jest tragiczne. Żyjesz jak jakaś Amiszka, a mamy JUŻ XXI wiek...
- Teraz przesadziłeś. Amisze nie korzystają z żadnych udogodnień cywilizacyjnych: światła, prądu, telefonów komórkowych... A ja tego wszystkiego używam...
- Ale nie rozwijają się kulturalnie. Nie znają świata popkultury tak samo jak Ty – przerwał jej Booth.
Sweets słuchał tej wymiany zdań i skrzętnie robił notatki. Po chwili w gabinecie zapanowała cisza, przerywana tylko odgłosem tykania zegara. Słodki wykorzystał ten moment i zadał pytanie będące głównym powodem ich terapii.
- Jak się rozwijają państwa stosunki interpersonalne?
- Znakomicie – odparł Booth.
- A jak praca?
- I tak nic z nas nie wyciągniesz, więc nawet nie próbuj – przerwał mu agent.
- Już dobrze, dobrze.... To może zajmijmy się teraz życiem prywatnym.... Co słychać w Instytucie?
- Plotek Ci się zachciewa?
- Nie, chciałbym się dowiedzieć jak układa się wasza współpraca z innymi członkami waszego team'u. Co się zmieniło od państwa powrotu z Veracruz...
- Nic się nie zmieniło...
- Wrócił Zack, Camille spotyka się z agentem FBI, którego nie lubi Booth, Angela przeprowadziła się do Hodginsa – zaczęła wyliczać Temperance.
- A Ty od kiedy plotkujesz? - Seeley spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie plotkuję, tylko stwierdzam fakty...
- A faktem jest, że u wszystkich zaszły jakieś zmiany tylko nie u was – przerwał im Słodki.
- To źle?
- Teoretycznie nie, ale wciąż tkwicie w martwym punkcie. Przydałby się jakiś impuls, który pobudziłby państwa do działania – odparł doktor.
- Sweets, my nie potrzebujemy żadnego impulsu. Jeszcze potrafimy się porozumieć...
- Agencie Booth, tu nie chodzi tylko o rozumienie siebie – przerwał agentowi Słodki.
- Jest dobrze tak jak jest, więc po co to zmieniać? - zapytała Tempe.
- Wam się tylko wydaje, że jest dobrze.
- Sweets! Ty i te Twoje teorie zaczynają mi działać na nerwy. Albo mówisz wprost, albo daj już nam spokój bo mamy zadanie do wykonania – powiedział Booth.
- Ale ja przecież mówię wprost – oburzył się terapeuta.
- Bardzo śmieszne. To ja nie widzę sensu w dzisiejszej sesji. Zatem wybacz, ale nas już czas – Booth wstał z kanapy, to samo zrobiła Brennan.
- A dlaczego mówi pan za swoją partnerkę?
- Bo ją znam i wiem co myśli.
- Doprawdy?
- Doprawdy! - odparł Seeley – Chodź Bones, zanim ten dzieciak znów coś wymyśli.
Partnerzy wyszli a Sweets się uśmiechnął. Nareszcie coś zaczęło się dziać.

W drodze powrotnej Booth siedział cicho i nic nie mówił. Całą swoją uwagę skupił na prowadzeniu samochodu. To że zdenerwowała go dzisiejsza sesja było widać tylko po delikatnym drganiu mięśnia mimicznego na jego twarzy i zbyt mocnym ściskaniu kierownicy.
- Booth, wszystko dobrze? - zapytała niepewnie Brennan.
- Tak.
- Wydajesz się spięty.
- Nic mi nie jest. Tylko Sweets... jak on mi działa na nerwy...
- Taka jego natura.
- Dobra, ale nie mówmy już o nim. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. Musimy przygotować się do balu. Trzeba jakoś wtopić się w tłum...
- Wtopić? - zapytała Brennan, a agent mimowolnie się uśmiechnął. Jego partnerka zawsze potrafiła go rozbawić swoją niewiedzą.
- Tak Bones. Musimy wyglądać i zachowywać się jak na milionerów przystało. Nie możemy się wyróżniać.
- Dobra. To chyba nie powinno być trudne.
Agent zatrzymał się pod domem Tempe.
- Zmieniając temat, jak sprawy z działką? Jakaś budowa? - zapytał.
- Na razie tylko teren pod zabudowę. Co prawda mam parę pomysłów, ale nie mogę się zdecydować. Architekt przyniósł mi parę projektów domu, ale żaden w nie odpowiada mi w 100%.
- Pokażesz mi je kiedyś to Ci pomogę – Seeley uśmiechnął się.
- Doprawdy? A skąd wiesz czego chcę?
''Chcę byś chciała tego co ja'' pomyślał, ale powiedział:
- Bo Cię bardzo dobrze znam Temperance.
Użył jej pełnego imienia, co świadczyło o tym że mówi bardzo poważnie.
- No, ale OK. Zostawiam Cię teraz, muszę jeszcze załatwić parę spraw i zadzwonić do Rebecki, że w ten weekend nie dam rady spotkać się z Parkerem – dodał smutno. Bones dobrze wiedziała ile dla jej partnera znaczy jego syn, z którym tak rzadko się spotykał.
- Rebeca na pewno pozwoli Ci się z nim spotkać kiedy indziej – pocieszyła go i uścisnęła jego dłoń.
- Pewnie masz rację, ale ostatnio tak rzadko go widzę... Niedługo zapomni jak wyglądam...
- Booth, nie mów tak. Parker świata poza Tobą nie widzi. Jesteś dla niego wzorem, bohaterem... Każde dziecko chciałoby znaleźć się na miejscu Parkera, by mieć takiego ojca.
Booth uśmiechnął się.
- Naprawdę tak myślisz?
- Tak. Nie znam lepszego człowieka od Ciebie – odparła Brennan.
- Jak mógłbym nie wierzyć kobiecie, która ma tyle doktoratów...
- Nie żartuj – uśmiechnęła się.
- Nie żartuję.
- Do zobaczenia – odparła Brennan i wysiadła z SUVa.
- Zamknij wszystko Bones – usłyszała jeszcze za sobą. Nie odwracając się ruszyła w stronę drzwi. Wiedziała że Booth czeka aż ona wejdzie do mieszkania i już jej to nie denerwowało.

C.D.N.

Dziękuję ślicznie za poprzednie opinie i zapraszam do zostawienia kolejnych.... oczywiście jeśli chcecie :P
Do szybkiego usłyszenia....

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Jak zawsze ciekawe opoowiadanie. Fajna sesja u Sweetsa, Ciekawe czy uda się im wykonać zadanie.

użytkownik usunięty
charlotte_12

No no, do szybkiego, nawet nie wiesz, jak usycham z tęsknoty za kolejnym opowiadaniem;) Dzisiaj, jak zwykle, świetnie:):) Widziałyście/liście:p już reklamę na Polsacie nowej serii "Kości"?? Ja widziałam wczoraj i od razu poprawił mi się nastrój:):)

charlotte_12

Nareszcie doczekałam się kolejnej części:)) mam nadzieję że to
"Do szybkiego usłyszenia...." będzie naprawdę szybko:P

oby tak dalej, niech wena będzie z Tobą;D

ocenił(a) serial na 8
dzidzi_2

no mam nadzieje że naprawdę do szybkiego:) Już się nie mogę doczekać.

ola950

nareszcie tylko jakos mam trochę niedosyt jeszcz ale podobno wszystko co dobre powinno sie czerpac w małych dawkach więc dzięki za cedeka i czekam na następnego :.)

charlotte_12

WIELKIE DZIEKI MISTRZU CZEKAM NA JESZCZE

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Cudownie! Mam nadzieję, że następna część pojawi się niebawem ;)

charlotte_12

Szybko szybko, trochę krótko ale...
Miłej lektury :]

Brennan przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Miała na sobie czarną, dopasowaną suknię bez ramiączek. Długie, rubinowe kolczyki mieniły się przy każdym ruchu, a zwykle rozpuszczone włosy zostały upięte w prosty, ale efektownie wyglądający kok.
- Bren, wyglądasz zjawiskowo – obok antropolog pojawiła się Angela. To ona stanowiła ratunek w takich sytuacjach i to właśnie ją Temperance poprosiła o pomoc w przygotowaniu się do balu, bo kto jak kto, ale jej przyjaciółka miała doskonałe wyczucie stylu – Booth padnie, kiedy Cię zobaczy.
Bones spojrzała na artystkę.
- Booth nie jest typem mężczyzny, który zwracałby uwagę tylko na wygląd....
- Słonko, Seeley to facet, a facet równa się wzrokowiec.
Bones uśmiechnęła się.
- Owiniesz go sobie wokół palca. W takim stroju nikt Ci się nie oprze. A poza tym na pewno będziesz się dobrze bawić – powiedziała Montenegro.
- Ja nie idę się bawić tylko pracować. Mam wraz z Booth'em zadanie, które musimy wykonać...
- Ale to zadanie polega na tym, że musicie wtopić się w tłum, a wiesz, co jak co ale stanie jak kołek na środku parkietu to nie najlepsza metoda.
Temperance chciała wyrazić swoje zdanie, lecz w tym momencie zabrzmiał dzwonek.
- Twój partner przyszedł – powiedziała artystka i z uśmiechem wyszła z sypialni, by otworzyć drzwi. Nie pomyliła się – Witaj Booth, uuuu... łaa....
- Co się stało? - zapytał zaskoczony agent zauważając wzrok Angeli utkwiony w nim.
- Hmmm... zawsze wyglądałeś dobrze w garniturze, ale tym razem przeszedłeś samego siebie – skomentowała Angela. Miała rację. Czarny garnitur doskonale ''leżał'' na agencie federalnym, a śnieżnobiała koszula aż raziła swoim blaskiem. Dopełnienie stanowił ciemno-bordowy krawat i eleganckie buty.
- Jest dobrze? - zapytał Seeley na co Montenegro pokiwała głową z uznaniem.
- Ale poczekaj aż zobaczysz Tempe...
Booth wszedł do salonu.
- Gdzie jest Bones?
- W sypialni. Tempe! - krzyknęła Angela. Po chwili niepewnym krokiem do salonu weszła Brennan. Booth oniemiał. Jego partnerka wyglądała przepięknie. Z dala od Instytutu i laboratoryjnego fartucha w wieczorowej kreacji wyglądała jak bogini. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, niezdolny do wypowiedzenia prostego słowa. Angela natomiast tylko się uśmiechnęła i pomyślała: ''Nie zwraca uwagi na wygląd? Jasne...''
Bones nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jej partner stał niczym kamienne rzeźby z wykopalisk i nic nie mówił. ''Nie podoba mu się sukienka?'' przeszło jej przez myśl.
- Tmperance, wyglądasz ślicznie – powiedział w końcu Booth, a Brennan poczuła jak olbrzymi ciężar spadł jej z serca. Ale czemu aż tak bardzo pragnęła jego akceptacji? Dlaczego?
- Dziękuję – odpowiedziała – Ty też dobrze się prezentujesz.
Seeley od razu przybrał dumną pozę.
- Gotowa?
Bones przytaknęła.
- Czy zatem można panią prosić? - Booth wystawił swoje ramię.
- Oczywiście – Tempe wzięła swój płaszcz i podała rękę swojemu partnerowi.

Booth i Bones jechali w specjalnie na tą okazję wynajętym Lexusie. Seeley jak zwykle prowadził.
- Wiesz jak się nazywamy? - zapytał agent kiedy zatrzymał się parę przecznic przed celem podróży. Chciał mieć pewność, że wszystko jest jasne i nie będzie żadnych problemów.
- John i Claire Maxwell. Jesteśmy małżeństwem....
- Właśnie! Zapomniałbym.... - Seeley zaczął przeszukiwać kieszenie swojej marynarki. Po chwili wyjął z jednej z nich małe pudełeczko.
- Co to jest?
- Obrączki – Booth otworzył puzderko i na granatowej wyściółce Bones zobaczyła dwa złote krążki – Mogę? - agent wziął mniejszy z nich i ujął dłoń Brennan. Czuł się dziwnie wsuwając na jej smukły palec tak znaczący symbol, który w tym przypadku był tylko rekwizytem – Pasuje?
- Tak – Tempe przyjrzała się obrączce na swoim palcu.
- To teraz moja...
- Poczekaj – przerwała mu antropolog i wzięła obrączkę przeznaczoną dla Seeley'a – Ja to zrobię.
Ostrożnie wsunęła kążek na palec agenta.
- Jak na prawdziwym ślubie – powiedział.
- Ślub to tylko umowa, nic więcej...
- Nieprawda Bones.
- Jaki jest sens w przysięganiu sobie miłości przed tłumem osób. Czy nie wystarczy tylko przekonanie, że druga osoba nas kocha? Po co to całe zamieszanie z kwiatami, księżmi... Wiem, że myślisz inaczej, ale spójrz na to z naukowej strony. Wiązanie się z jednym partnerem na całe życie nie sprzyja rozwojowi gatunku, jest bezsensowną umową ograniczającą dwoje ludzi....
- Tempe, wierz mi, że na pewno spotkasz taką osobę, z którą będziesz chciała zawrzeć taką ''umowę'' – odparł Booth. Brennan spojrzała na niego lecz nic nie odpowiedziała – No ale chyba powinniśmy już jechać. Bal już się rozpoczął – powiedział Seeley i uruchomił silnik.

Wjeżdżając na teren posiadłości Petera Dorbaczenki, partnerzy nie spodziewali się, że będzie ona aż tak olbrzymia.
- Jezu Bones, wiesz ile tu musi być hektarów.... - powiedział Booth szeptem kiedy zaparkował na podjeździe obok innych luksusowych aut. Pomysł z wynajęciem Lexusa okazał się strzałem w dziesiątkę. Czarny wóz niczym nie ustępował stojącym obok Maybachom i Mercedesom.
- Nie dziw się tak, to miliarder. Stać go na takie rzeczy – odparła Brennan.
- Wiem, ale to i tak przekracza granice mojej wyobraźni – agent wysiadł z samochodu i poszedł otworzyć drzwi swojej partnerce. Chwilę potem wchodzili już po marmurowych schodach do wnętrza domu, a wręcz pałacu. Po obu stronach ustawione były lampiony rzucające nikłe światło. Seeley cały czas kręcił głową z niedowierzaniem.
- Przypominam, że teoretycznie mamy taką posiadłość w Los Angeles, więc nie pozwól by Twoja mina nas zdemaskowała – szepnęła Temperance.
- Ależ oczywiście moja droga Claire – odpowiedział jej uśmiechem – Mamy taką willę w L.A. A w Waszyngtonie mieszkamy w penthausie, który ostatnio kupiliśmy... I dziwnym zbiegiem okoliczności należał on do Bronsona.
- Dokładnie.
- Co nie zmienia faktu, że jestem ciekaw czy coś znajdziemy...
- John, właśnie po to tu przyszliśmy – odparła Brennan.
- Masz całkowitą rację kochanie, zatem wtopmy się w tłum – Bones i Booth pewnym krokiem weszli na salę bankietową.

C.D.N.

A i dziękuję za poprzednie komentarze :*

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Po prostu cudowne. Z niecierpliwością czekam na opis przebiegu przyjęcia.

użytkownik usunięty
charlotte_12

SUPERRR!!! Szczególnie ten moment z zakładaniem obrączek;) Może kiedyś, kiedyś będzie to miało większe znaczenie, takie na całe ich życie;):D

ocenił(a) serial na 10

Coś mi się wydaje, że po tej sytuacji z obrączkami Booth i Brennan zbliżą się do siebie jeszcze bardziej. Ale to się okaże w dalszych częściach. Mam nadzieję ;)

charlotte_12

Dla wszystkich miłośników bali i przyjęć oraz oczywiście B&B...

Kobiety w wieczorowych sukniach i mężczyźni wystrojeni w garnitury od najlepszych projektantów tworzyli barwny korowód na sali bankietowej. Część z nich z kieliszkiem szampana lub szklaneczką whisky podziwiała pary wirujące na parkiecie w rytm muzyki rozbrzmiewającej w całym pomieszczeniu. Temperance i Seeley byli jedną z tych tańczących par. Prezentując swoje taneczne umiejętności dyskretnie obserwowali otoczenie. Byli przygotowani na wszystko. Ich zadanie polegało na zdobyciu zaufania Dorbaczenki oraz na znalezieniu jakichkolwiek dowodów na to, że miał on związek ze śmiercią Philippa Bronsona.
- Gotowa? - szepnął jej do ucha agent.
- Na co?
- Na to – Seeley obrócił ją dokoła i wykonał efektowne przechylenie. Niespodziewająca się niczego Bones poddała się mu bezwładnie.
Muzyka zmieniła się na bardziej rozrywkową, a partnerzy zeszli z parkietu i skierowali się na patio.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim dobrym tancerzem – powiedziała.
- A ja nie przypuszczałem, że Ty tak dobrze tańczysz – odparł.
- Ale przecież już mieliśmy okazję...
- Tak, ale tamto miało miejsce w barze i co więcej ratowałem Cię przed grupą napalonych typków – przerwał jej Booth.
- Napalonych?
- Tylko nie mów, że nie wiesz co to znaczy.
- Wiem – Tempe posłała mu czarujący uśmiech – Chyba Dorbaczenko do nas idzie – szepnęła nachylając się w stronę agenta jakby od niechcenia poprawiała mu krawat. Rzeczywiście, w ich kierunku zmierzał organizator balu.
- John i Claire Maxwell, tak? Witam na moim przyjęciu – Rosjanin powitał partnerów, antropolog mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Zdjęcie, które widziała nie różniło się od oryginału. Dorbaczenko był wysokim, chudym mężczyzną z zarostem, którego nie powstydził by się sam Karol Marks – Jak to mówią w Rosji: Добро пожаловать / Witajcie.
- Спасибо. У вас большой дом / Dziękujemy. Ma pan wspaniały dom – odpowiedział Booth czym wprawił Bones w niemałe zdziwienie.
- Nareszcie spotkałem osobę, która zna mój ojczysty język, toż to radość dla moich uszu – odparł Dorbaczenko – Ma pan śliczną małżonkę – Rosjanin spojrzał w kierunku Brennan.
- O tak.
- Dziękuję za komplement – powiedziała antropolog.
- Nigdy wcześniej nie miałem okazji państwa poznać....
- Jesteśmy z Los Angeles. Prylecieliśmy do Waszyngtonu jakiś czas temu w interesach, ale tak nam się spodobało, że już kupiliśmy mieszkanie – Seeley uśmiechnął się czarująco, a Tempe była pod wielkim wrażeniem. Jej partner mówił niczym prawdziwy dyplomata.
- Ja też zakochałem się w Waszyngtonie, a że jeszcze prowadzę tu własną firmę...
- Słyszeliśmy o niej. Jest pan prawdziwym monopolistą – powiedziała Brennan i uśmiechnęła się.
- Droga Claire, mogę się tak do pani zwracać? - zapytał Dorbaczenko – O ile Ty i Twój mąż nie macie nic przeciwko temu....
- Skądże – odparł Booth ze spokojem.
- Tak więc droga Claire, to są lata pracy okupione ciężkim wysiłkiem i trudem...
''Ciekawe iloma ofiarami?'' dodała w duchu Bones, ale nadal stała obok Seeley'a promiennie się uśmiechając.
- To fascynujące – rzekła, kiedy Dorbaczenko zakończył swoją opowieść – Jesteśmy pod wrażeniem, prawda kochanie? - zwróciła się do Booth'a.
- Tak, ogromnym – odparła. Agentowi nie umknęło, że Bones zwróciła się do niego per ''kochanie''. ''Booth, uspokój się, to tylko część kamuflażu...'' wiedział że to prawda, ale i tak słowa jego partnerki wywarły na nim duże wrażenie.
- Przepraszam, ale jako gospodarz muszę przywitać także innych gości. Miło było was poznać – Dorbaczenko uścisnął dłoń Booth'a, pocałował dłoń Tempe i odszedł do innych gości bawiących się na sali.

- Prawdziwy Rosjanin i rosyjski bal, szkoda tylko że nie spróbuję vodki, takiej rosyjskiej – powiedział jakiś czas później Booth, kiedy ponownie tańczył wraz z Bones.
- Nie wiedziałam, że znasz rosyjski.
- A niby jak według Ciebie zasiliłem szeregi FBI?
Brennan spojrzała na niego pytająco, a Seeley zrozumiał że oczekuje wyjaśnień.
- By zostać agentem trzeba także znać język obcy, najlepiej taki który jest rzadko używany na terenie Stanów Zjednoczonych. Wielu agentów zna chociażby wietnamski czy arabski, a ja znam rosyjski. Nie wiesz o mnie wszystkiego – odparł przekornie i przechylił ją do tyłu. Spojrzeli sobie w oczy.
- Naprawdę? To może coś mi zdradzisz? Taki mały sekret....
- Sekretów się nie zdradza – uśmiechnął się i postawił Brennan z powrotem – To duży dom, jak znajdziemy gabinet Dorbaczenki?
- Zwyczajnie.
- Bones to znaczy Claire, nie możemy błądzić po cudzym domu. Od razu pomyślą, że czegoś szukamy...
- To skłamiemy, że idziemy do toalety, a raczej że jej szukamy – odpowiedziała rezolutnie antropolog.
- Jaka pani sprytna. OK, gotowa w takim razie? - zapytał Seeley.
Temperance przytaknęła.

Szli korytarzem, który oświetlało jedynie światło księżyca wpadające przez olbrzymie okna. Jak do tej pory, nie spotkali nikogo na swojej drodze.
- No i gdzie ten gabinet? - szepnął Booth.
- A skąd mam wiedzieć.
- Znajdziemy, tak zwyczajnie – agent zaczął przedrzeźniać swoją partnerkę.
Z każdą kolejną minutą ich irytacja wzrastała. Przemierzali puste korytarze już od piętnastu minut nie odnosząc spodziewanych rezultatów.
- Booth, to tutaj – szepnęła Brennan i zatrzymała się przed mahoniowymi drzwiami.
- Skąd wiesz?
- Bo jest tabliczka – Tempe wskazała na mosiężną płytkę przymocowaną do drzwi, widniał na niej napis: GABINET.
- Jezu! Co za kretyn podpisuje pokoje we własnym domu? - zdziwił się Booth.
- Gdybyś miał tyle pomieszczeń też byś je podpisał. A my powinniśmy być wdzięczni temu kretynowi.
- Dobra, dobra. Chodź – Seeley ostrożnie nacisnął klamkę. Na szczęście drzwi były otwarte. Gdy znaleźli się w środku, agent szybko zamknął je za sobą. Bones stanęła w półkroku wpatrując się w to co zobaczyła. Pokój, w którym się znaleźli nie przypominał zwyczajnego gabinetu a małą bibliotekę. Ściany zastawione były wysokimi regałami, na których w równych rzędach stały książki. Na środku pomieszczenia stało masywnie wyglądające biurko, na którego blacie ze starannością poukładane były drobiazgi pasujące do wystroju wnętrza.
- No nieźle... - do Bones dołączył Booth – Ale nie przyszliśmy tu podziwiać książek. Musimy szybko coś znaleźć i już nas nie ma...
- Wyjątkowo przyznam Ci rację – odparła Brennan i zapaliła lampkę stojąca na biurku, po czym wraz z agentem zabrała się za przeszukiwanie gabinetu.

- Tu nic nie ma – powiedziała po jakimś czasie antropolog, kiedy już trzeci raz przeglądała teczki leżące w jednej z szuflad biurka – A Ty coś masz?
- Nic, więc albo facet jest bardzo sprytny i wszystko dokładnie ukrył, albo nasz Rosjanin jest czysty i nie znajdziemy tu nic, co pomogłoby wtrącić go do więzienia – odparł agent.
- Nie chcę wysnuwać wniosków, bo Ty od tego jesteś ale skłaniam się do drugiego wariantu podanego przez Ciebie – Bones odłożyła teczki na swoje miejsce i wyłączyła lampkę – Myślę, że już nic tu po nas, lepiej wracajmy na salę bo....
Temperance przerwała gdyż zdawało jej się, że coś usłyszała. Stała teraz nasłuchując, Booth również zastygł w oczekiwaniu. W oddali usłyszeli kroki. Ktoś się zbliżał do gabinetu.
- Jasna cholera – syknął Seeley zdając sobie sprawę, że ich położenie jest bardzo niekorzystne. Nie mieli żadnych szans na ucieczkę. Mogli tylko liczyć na to, że osobnik nie zamierza wejść do gabinetu. Kroki stawały się coraz głośniejsze i nagle ucichły. Ktoś był przy drzwiach.
- Chodź tu – szepnął Booth i przyciągnął do siebie Brennan, która nie wiedziała o co chodzi jej partnerowi. Przecież to koniec. Znaleźli nas. Tymczasem Seeley poprowadził Bones do biurka i delikatnie ją na nie pchnął, tak że teraz antropolog była zakleszczona między Booth'em a meblem.
- Spokojnie – szepnął agent do jej ucha. Jego oddech omiótł jej szyję. Brennan przeszedł dreszcz.
Ktoś nacisnął klamkę i drzwi się otworzyły.

C.D.N.

użytkownik usunięty
charlotte_12

Łoooo....!! Ale napięcie!! Teraz nie masz wyjścia i musisz bardzo szybko dodać nową notkę, bo pozchodzimy tu na zawał;P

ocenił(a) serial na 10

Masz rację! Chyba wiem jak z tej sytuacji wybrnie Booth ;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Ekstra opowiadanie. Nie trzymaj nas długo w napięciu tylko napisz szybko kolejną część.

użytkownik usunięty
_nn_

Oj, coś mi się zdaje, że będzie powtórka z cyrkowej przyczepy...;)Trzeba improwizować!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones