PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
7,6 77 147
ocen
7,6 10 1 77147
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Cuuuuuuuudnie! Eh wszystko jest piękne! Czekam na dalszy ciąg!:D

ola950

cudeńko!:))) czekam na cd. xD

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Moim skromnym, polonistyczno-humanistycznym zdaniem, niczego tu nie brakuje. I czekam na więcej!

charlotte_12

Dziękuję serdecznie za cudne komcie, aż chce się tworzyć :)
No to żeby nie przedłużać, zapraszam do przeczytania kolejnej części mojej radosnej twórczości...

- Leż spokojnie i nie wierć się tak bo wtedy to dłużej potrwa – powiedziała Brennan kiedy jej partner leżał w sypialni na brzuchu, a ona pochylała się nad nim uzbrojona w apteczkę.
- Jak mam leżeć spokojnie skoro wiem, że zaraz coś szczypiącego dotknie moich pleców...
- Booth, to tylko spirytus salicynowy używany do przemywania ran. Nie bądź dzieckiem, to nie szczypie...
- AAAA! Bones!!!! - krzyknął Booth kiedy Brennan dotknęła gazikiem podłużnej rany ciętej, która wynikła z kontaktu Seeley'a z lustrem – Jezu, Bones miało być delikatnie.
- Naprawdę Booth staram się, ale nigdy nie byłam pielęgniarką.
- Dobra, nie przejmuj się. I tak jestem Ci wdzięczny za to, że tu jesteś i nie zostawiłaś mnie po tym jaki byłem opryskliwy względem Ciebie – odparł agent.
- Ty też byś mnie nie zostawił, chociażbym krzyczała, wyzywała Cię i nie wiem co jeszcze...
- Na tym polega przyjaźń – powiedział, ''i miłość'' dodał w duchu.
- Skończyłam – powiedziała po jakimś czasie antropolog i schowała watę oraz opatrunki do apteczki.
- Dzięki. Do wesela się zagoi – zażartował.
- Jakiego wesela? Booth czy Ty....
- Nie, nie Bones. Spokojnie, póki co jeszcze się nie żenię. Tak się tylko mówi – wyjaśnił agent.
- Ach... Nie zrozumiałam... Te wszystkie zwroty, powiedzenia są jakieś dziwne... i nie zrozumiałe.
- Dla normalnych ludzi to chleb powszedni.
- Ja jestem normalna. Pragnę przypomnieć, że nie leczyłam się w żadnym szpitalu, ani nie korzystałam z porad psychiatrów....
- Bones, dobrze już. Wiem, że jesteś normalna że aż strach. To może teraz skorzystajmy z tej Twojej normalności i póki jeszcze mamy wolne obejrzyjmy jakiś film, co? - zaproponował Booth i razem ze swoją partnerką poszedł do salonu – To jaki film wybierasz? Mam całkiem sporą kolekcję....
Bones podeszła do szafki, na której w równym rządku stał szereg filmów DVD. Spojrzała na tytuły lecz żaden z nich nie wydawał jej się znajomy.
- Może ''Tom i Jerry''? - zaproponowała.
- To bajka Parkera i wątpię, by Ci się spodobało – odparł agent i podszedł do antropolog – To może ja pomogę. Co powiesz na..... kryminały mamy na codzień, na wojnie już byłem.... to może jakiś klasyk.... ''Masz wiadomość''.
- Mam? Nie słyszałam, by mój telefon dzwonił.
- To tytuł filmu – Booth pomachał jej płytą przed nosem – Komedia romantyczna z Tomem... albo daruję sobie już aktorów bo i tak zapewne nie znasz. To jak?
- Zdaję sie na Ciebie – odparła.
- W takim razie zapraszam na seans.

--

Minęło parę dni od powrotu Booth'a i Brennan z Meksyku. Agent czuł sie już lepiej i postanowił wrócić do służby, Brennan także nie próżnowała. Postanowili jednak nie rozgłaszać tego, że Bones po powrocie pomagała Seeley'owi wrócić do pełni sił.
W Instytucie Jeffersona wszyscy jak zwykle pracowali. Tempe badała szkielet, który znaleziono przy ujściu jednej z rzek, Hodgins zachwycał się mikroorganizmami znalezionymi w czaszce ofiary, a Angela sporządzała rysunek mogący pomóc w identyfikacji.
- Poza złamaną kością strzałkową i udową nie widzę żadnych poważniejszych obrażeń – powiedziała Brennan.
- Pominęłaś fakt, że ta osoba nie żyje – dodała Montenegro i weszła na platformę – Zrobiłam rekonstrukcję twarzy.
- I wiesz już kto to?
- John Robbins, pracownik agencji ubezpieczeniowej. Zapalony wędkarz. Rodzina zgłosiła zaginięcie dwa tygodnie temu. Pojechał na ryby i ślad po nim zaginął – do platformy zbliżał się Booth.
- Nasz rycerz jak zwykle dobrze poinformowany – szepnęła artystka do Tempe.
- To nie jest żadne morderstwo. Facet widocznie wpadł do rzeki i porwał go nurt...
- Po drodze zaczepił o jakieś konary, co spowodowało złamania – dokończyła za niego Bones – To wydaje się logiczne.
- Nawet bardzo. To jadę teraz poinformować rodzinę..... A bo bym zapomniał, dzwonili z Veracruz...
- Z Meksyku? - Bones podeszła do Booth'a, który nagle zrobił bardzo ucieszoną minę.
- Tak. Gutierrezowi udało się złapać szefa tych przemytników od kawowych kości i osiłków z hotelu. Nie uwierzysz kto nim był... - Seeley przerwał by zwiększyć napięcie.
- Słucham, kto?
- Twój Włoch, Marc Donotti – powiedział Booth, a Brennan nie wiedziała co o tym myśleć.
- Ale to...
- Niemożliwe? Bones, daj spokój. Od razu nie przypadł mi do gustu. I te jego rozbiegane, szczurze ślepia... Ale już siedzi w areszcie. No widzisz i znów trafiłabyś na nieodpowiedniego faceta.
''Odpowiedni właśnie z nią rozmawia'' pomyślała Angela, która przysłuchiwała się rozmowie.
- No, ale na mnie już czas – agent skierował się do wyjścia, a Brennan wróciła do Angeli – A! Bones! - rozległo się w Instytucie. Antropolog odwróciła się i spojrzała na swojego partnera.
- Tak?
- Dziś sesja u Sweets'a. Przyjadę po Ciebie o 16:00, dobra?
- Jasne.
- No to do zobaczenia – powiedział Seeley i opuścił Instytut.
Brennan zebrała swoje notatki i postanowiła się zabrać za raport dotyczący oględzin szkieletu John'a Robbinsona. Poszła do swojego gabinetu, a za nią niczym cień podążała Angela.
- Nie wiesz gdzie jest Cam? Nie widziałam jej odkąd wróciłam – zapytała Brennan.
- Pojechała na urlop.
- Teraz?
- Skorzystała z tego, że Ty wróciłaś wcześniej. Jak człowiek jest zakochany....
- Ale ja nie wróciłam wcześniej bo jestem zakochana – odpowiedziała Bones, a Angela spojrzała na nią ''Czyżby?'' pomyślała.
- Cam się zakochała – twarz Angeli rozjaśnił uśmiech – Facet pracuje dla FBI, nie wiem co tam robi, ale to mało ważne. Nasza przełożona zakochała się jak nastolatka. Co ta miłość robi z człowiekiem...
- To nie miłość tylko związki chemiczne uwalniane przez....
- Tempe wiem. Ale daj się nacieszyć – przerwała jej Montenegro.
- Dobrze już. A co u ciebie i Jack'a? Nie miałyśmy ostatnio okazji porozmawiać.
- Przeprowadziłam się do niego. Uznaliśmy, że należy coś z tym zrobić. Jak to mówią ''wóz albo przwóz''.
- Nie wiem co to znaczy.
- Zapytaj Booth'a, on Ci wszystko wyjaśni. No właśnie, a nie opowiedziałaś mi jeszcze o nocy z naszym agentem – artystka podniosła jedną brew.
- Nie ma o czym opowiadać. Spaliśmy i tyle.
- Do niczego nie doszło? - zapytała zrezygnowana Angela.
- Nie. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie widzimy w każdej osobie, która obok nas śpi, obiektu seksualnego. Nie muszę się od razu na niego rzucać...
- Ja na Twoim miejscu bym właśnie tak zrobiła.
- Angie!
- No co?! Przecież na kilometr widać, że Ciebie i Booth'a ciągnie do siebie. Gdy na siebie patrzycie to tak jakby czas się zatrzymał. Jesteście tylko wy – powiedziała artystka.
- Chyba przesadzasz...
- Ja przesadzam? Przypomnę Ci, że kiedy Ty i Hodgins zostaliście porwani przez Grabarza, Booth o mało co nie rozniósł Instytutu. Szalał nie mogąc Cię znaleźć. Gdy jacyś psychopaci zagrażali Tobie, on miał nerwy napięte do granic możliwości. A pomijam fakt, że kiedy byłaś z Sully'm to oczy naszego Seeley'a nie świeciły swoim blaskiem. Kiedy patrzył na Ciebie i Sullivana widać było, że cierpi. Ale nic nie mówił bo pragnął Twojego szczęścia – zakończyła Angela, a Bones patrzyła na nią w milczeniu.
- I Ty to wszystko wywnioskowałaś?
- Sweety! Ja już nic nie będę mówić. Ostatnie wydarzenia powinny na Ciebie jakoś wpłynąć. Zwłaszcza ta krwawa jatka w hotelu. Przemyśl to co Ci powiedziałam. Bo pewnego dnia może być już za późno – artystka wyszła z gabinetu pozostawiając Bones samą ze swoimi myślami.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

no no Charlotte dawno cie nie komentowalam.z opowiadania na opowiadanie jeszcze bardziej mnie zaskakujesz.oczywiscie twoje dzielo jest genialne! pozdrowienia!!!

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Hi, hi, hi biedny Booth :D Bardzo spodobała mi się wypowiedź Angeli, Tempe usłyszała całą prawdę. Oczywiście z niepokojem czekam na część następną

użytkownik usunięty
ola950

Świetnie, od 2 tygodni tylko siedzę i czekam na ciąg dalszy...

Czasami mam wrażenie, że te wszystkie opowiadania i teksty czytają scenarzyści. No, albo chciałabym, żeby tak było...

Cam się zakochała! fajnie że wymyśliłaś coś i dla niej:)
ale, ja poproszę kolejną część, tak szybko jak to możliwe xD
uwielbiam twoje ff;]

charlotte_12

A teraz coś co lubicie najbardziej, czyli sesja u Sweets'a :]
Dziękuję za komcie, to miło czytać że to opoko się podoba :*

U SWEETS'A...

- Tęskniliście?
- O tak, nie było dnia bym nie wspominał naszych sesji – powiedział Booth z ironią.
- Tylko takiej reakcji mogłem się od pana spodziewać – odparł Sweets.
- Ale Słodki, to chyba jasne że nie przychodzimy tu do Ciebie bo czujemy taką potrzebę. To nakaz, co nie Bones?
- W pewnym sensie tak – odparła antropolog.
- Co to znaczy ''w pewnym sensie''? Miałaś mnie poprzeć, a teraz Sweets znów wysnuje jakąś teorię o niemożliwości poprawnej komunikacji.
- No dobrze już. Jeżeli tak bardzo tego potrzebujesz... Zgadzam się z Booth'em – powiedziała Bones kierując swoje ostatnie słowa do terapeuty, który cały czas im się przyglądał i słuchał ich wymiany zdań.
- A mi się wydaje, że pani pierwsza odpowiedź była bliższa prawdy. Zarówno dla pani, doktor Brennan, jak i dla pana agencie Booth – Sweets wyraził swoje zdanie.
- Przepraszam, ale nie rozumiem...
- Bones, to jest psychologia. Tu nic nie jest zrozumiałe.
- Agencie Booth, mimo pańskiego sceptycyzmu i braku zrozumienia psychologii przez pańską partnerkę, to doktor Brennan wysnuła ciekawy wniosek...
- To ja jestem od wysnuwania wniosków – powiedział Seeley.
- Proszę mi nie przerywać – odparł spokojnie Sweets na co Booth zrobił zdziwioną minę – Już tłumaczę o co chodzi. Otóż, ta terapia rozpoczęła się, gdyż FBI zastanawiało się nad rozdzieleniem waszego duetu. Zgadza się? - zapytał, lecz nie czekając na odpowiedź kontynuował dalej – Przyszliście do mnie i dalej przychodzicie. Nie są to proste spotkania, ale zawsze.... Mogliście zrezygnować z sesji i nic by się nie stało...
- Ale wtedy by nas rozdzielili – przerwała mu tym razem Bones.
- Właśnie. Słuszna uwaga. Zatem przychodzicie tu z własnej woli. Chcecie dalej razem pracować, przebywać w swoim towarzystwie i to powoduje, że wciąż się spotykamy na moich sesjach – dokończył Słodki.
- To żeś teraz pojechał Sweets – powiedział Booth.
- Ale taka jest prawda.
- Czyli chcesz powiedzieć, że przychodzimy tu bo ja i Booth potrzebujemy swojego towarzystwa, siebie nawzajem? - zapytała Brennan.
- Dokładnie tak.
- Ale przecież gdyby nas rozdzielili to nadal moglibyśmy się spotykać – kontynuowała Tempe.
- A czy teraz pozostaje pani dużo czasu na spotkania towarzyskie? Z kim spędza pani wolny czas?
Bones zastanowiła się przez chwilę. Pytanie było proste, a odpowiedź banalna.
- Z Booth'em.
- Ma pani rozwiązanie problemu. Pani i agent Booth tworzycie swego rodzaju jedność – Sweets zaczął gorliwie gestykulować – Jesteście jak Słońce i Księżyc, jak woda i ogień....
- Ale to są przeciwieństwa – przerwał mu Seeley.
- No właśnie. Jesteście różni, a mimo to stanowicie swoje doskonałe dopełnienie, jesteście łączeni razem tak jak przykłady, które podałem – powiedział terapeuta.
Booth i Bones słuchali tego w milczeniu. ''Czyżby Angela miała rację?'' przemknęło przez myśl Brennan. Skoro nawet Słodki mówi, że ona i jej partner są stworzeni dla siebie. ''Niee... to tylko psychologiczne wymysły... a zresztą tu i tak chodzi tylko o naszą współpracę...''.
Seeley spojrzał na Temperance. Czuł coś do niej, to było pewne. To było coś, co zaczęło się kształtować już dawno, i z każdym kolejnym dniem, miesiącem wspólnej pracy przybierało na sile. Było to coś cudownego, a jednocześnie było swego rodzaju niewiadomą.... Co jeśli jest On odosobniony w tym uczuciu? Bones w końcu była jego partnerką, spędzali ze sobą mnóstwo czasu, ale czy to wystarczyło, by ona coś poczuła?
Brennan rozpatrywała właśnie słowa Angeli. Lubiła towarzystwo Booth'a, był zawsze wtedy kiedy go potrzebowała, wiedział o niej praktycznie wszystko, znał jej rodzinę, wiedział przez co przeszła. Łączyło ich dużo, ale czy można to było nazwać miłością?
- Zamilkli państwo.... A to się rzadko zdarza, bardzo.... Zwłaszcza na waszych sesjach – powiedział Sweets przerywając ciszę jaka nastała w gabinecie.
- Po prostu musieliśmy przemyśleć Twoje słowa – powiedział Seeley.
- Rozumiem, to może ja nie będę przeszkadzał w dalszym rozważaniu. Na dziś to koniec. Pomyślcie na spokojnie o tym co powiedziałem. Do zobaczenia na kolejnej sesji – Słodki pokazał, że mogą opuścić jego gabinet. Partnerzy wstali i wyszli w milczeniu.
Szli wolnym krokiem do samochodu, co kawałek zerkając na siebie.
- Masz jeszcze dziś coś do roboty? - zapytał agent kiedy wsiedli już do jego SUVa.
- Raczej nie, a czemu pytasz?
- Pomyślałem, że może zjedlibyśmy razem kolację? - uśmiechnął się.
- Dobry pomysł. To gdzie jedziemy? ''Royal Dinner''?
- A może tym razem do mnie? - zaproponował Seeley – Zawsze jemy albo w barze, albo u Ciebie. Czas na zmiany.
- Masz rację, najwyższa pora...

TYMCZASEM W INSTYTUCIE JEFFERSONA...

- Żartujesz, prawda? - Hodgins podążał za Angelą, która właśnie zanosiła raport do gabinetu Brennan – Nie powiedziałaś jej tego wszystkiego.
- Jack, zrozum. Ktoś musiał jej to uświadomić. Inaczej dalej będzie błądziła po omacku. Sully'ego nie ma, nic nie stoi na przeszkodzie – odparła Ange.
- Nic? Kochana, Brennan jest przeszkodą, a raczej jej podejście do związków. Wątpię, by Twoja przemowa odniosła skutek...
- Zdziwisz się Hodgins. Przecież to jasne jak Słońce, że ciągnie ich do siebie...
- Tak jak nas do siebie?
- W podobny sposób. Problem tylko w tym, że oboje są ślepi i nie chcą się do tego przyznać przed samym sobą. Bronią się – powiedziała Montenegro i wyszła z biura.
- Obyś się nie pomyliła...
Dalszą rozmowę przerwał dźwięk telefonu artystki.
- Halo?
- Cześć Angie, tu Tempe. Nie będzie mnie już dzisiaj w Instytucie.
- I tak nie ma tu już nic do roboty. Właśnie zostawiłam raport dotyczący Robbinsa w Twoim gabinecie. To co zamierzasz dziś robić? Chcesz spędzić ten wieczór samotnie z kieliszkiem wina w ręku, wpatrując się w krajobraz za oknem? - Angela zamierzała trochę uzmysłowić Bones jakie bezbarwne życie prowadzi.
- Może później. Teraz jadę do Booth'a na kolację – odparła Brennan.
- Tak?! Do jego mieszkania?! No nareszcie! Słońce, słyszę że przemyślałaś to co Ci powiedziałam.
- Angela, to kolacja jakich wiele. Zresztą obok mnie siedzi Booth, więc może to potwierdzić.
- Dobra, ja i tak wiem swoje – Angela poczuła, jak ktoś klepie ją w ramię – Muszę kończyć Tempe. Do zobaczenia – artystka rozłączyła się – HA! Mówiłam! Tempe pojechała do Booth'a! - wykrzyknęła Montenegro i spojrzała na Jack'a – Czemu mnie szturchasz?
Hodgins nie musiał nic mówić, wystarczyło że skinął głową.
- Ups.... - Angela przy zejściu z platformy zobaczyła osobę, której najmniej się spodziewała.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Nie może być! Czyżby wrócił Sully?! O bosh! Aż w żołądku mnie ściska!

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Świetne opowiadanie, bardzo wciągające. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. ;)

olunia008

świetne! jestem całkowicie pewna że to Sully. Gdyby to był ktoś inny Angela nawet mogłaby powtórzyć. I znowu coś im będzie stało na przeszkodzie. No cóż takie życie.

kinia1406

świetne:) i znowu kogoś przygnało do Instytutu żeby poprzeszkadzał B&B...
a przerywając w takim momencie jak zwykle zostawiasz mnie w niecierpliwości co będzie dalej!
no właśnie, co dalej?! kiedy kolejna część??? xD

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

a to pewnie bones albo booth bo zapomnieli kluczy albo sweets i cieszy jape. albo cam i zbiera jej sie na placz. czekam na kolejna czesc! pozdro!!

użytkownik usunięty
charlotte_12

Jejku, kochana, zaczęłam czytać Twoje opowiadanie w niedzielę wieczorem i dosłownie je połykałam. Bardzo ciekawie piszesz!!! Mam wrażenie, jakby to był scenariusz do jakiegoś następnego odcinka:):) Widzę, że masz tu swoją Grupę Fanów, dołączam się do nich natychmiast, mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać, bo nie wiem, co bym teraz robiła wieczorami;) Z niecierpliwością czekam na następną notkę=)

Pozostaje mi tylko gratulować i bić pokłony... Zdarzają się drobne litrówki ale tego w ogóle nie widać... Piszesz świetnie ... No cóż nie będe tak słodzić... Z zapartym tchem czekam na kolejną część...
PS. CIekawi mnie jak pociągniesz dalej stosunki między Brennan i Bothem...

Pozdro
Fenomenalne opowiadanie...

( poleciłam wielu osobą , czytają , zachwycają się ale nie mają konta na filmwebie . Masz wielu czytelników)

charlotte_12

Bardzo, ale to bardzo dziękuję za takie słowa :* Jest mi niezmiernie miło czytać, ze to co tu piszę podoba się wielu osobom, naprawdę. To nakręca do dalszego działania :]
Ale żeby już nie przedłużać...
Mam tylko nadzieję, że nie zawiodłam was tą częścią...

MIESZKANIE BOOTH'A...

Seeley i Temperance weszli do mieszkania pogrążonego w półmroku. Zasłonięte rolety skutecznie broniły dostępu ostatnim promieniom Słońca.
- Rozgość się, a ja zrobię coś do picia. Kawa, herbata a może jakiś sok? - Booth zdjął marynarkę i rzucił ją na kanapę.
- Może być herbata – odparła Bones i usiadła na sofie przed telewizorem. Przy okazji poprawiła niedbale rzuconą marynarkę.
- Robi się, a i zastanów się jakie dziś bierzemy jedzenie. Chińskie, tajskie...
- Meksykańskie?
- Bardzo śmieszne Bones. Meksyku to ja mam na razie powyżej uszu – krzyknął Seeley z kuchni.
- To może tajskie.
- Zaraz zamówię...
- Poczekaj, rób herbatę. Ja zamówię – przerwała mu Tempe i wykręciła numer do tajskiej knajpy. Gdy skończyła składać zamówienie do salonu wszedł Booth niosąc przed sobą dwa kubki po brzegi wypełnione parującą herbatą.
- Jedzenie już jedzie – poinformowała agenta Bones.
- Świetnie – Seeley zdjął krawat – Mamy chwilę czasu. Możemy spokojnie porozmawiać...
- Booth, zaczynam się bać. Ton Twojego głosu nie wskazuje na nic dobrego.
- Chyba nie powinnaś się obawiać. Po prostu pomyślałem sobie.... No bo pracujemy już tyle czasu razem... Podczas tego czasu byliśmy związani z paroma osobami, jednak to były tylko przelotne romanse... Czy Ty...
Nie dane mu było dokończyć, gdyż zadźwięczał dzwonek do drzwi.
- To chyba za wcześnie na dostawcę – powiedziała Brennan.
- Chyba tak. Poczekaj tutaj, sprawdzę kto to i zaraz wracam – Seeley podniósł się z kanapy i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył stanął jak wryty.

Początkowy szok już minął, lecz Booth dalej patrzył jak zahipnotyzowany w stojąca na przeciw niego osobę.
- Nie wpuścisz mnie? - zapytał Sully Sullivan.
- Kto to? - do ich uszu dotarł głos Brennan.
- Wejdź – Booth odsunął się na bok, przepuszczając Sully'ego. Gdy Seeley zamknął drzwi, pojawiła się Bones. Na początku nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Obok siebie stali mężczyźnie bardzo jej bliscy. Starała się nie patrzeć na nich okiem antropologa, ale logiczny umysł sam podsuwał wnioski. Mimo tego, iż wiele razy mogła ich razem obserwować dopiero teraz zauważyła, że przy Booth'ie Sully wypadał niekorzystnie. Już nie był taki wspaniały...
- Sully? Co Ty tu robisz? - zapytała po chwili.
- To może ja wam nie będę przeszkadzał – wymamrotał Booth – Idźcie do salonu, porozmawiajcie... Jakby coś, to będę u siebie w sypialni.
Bones już chciała krzyczeć, by nie zostawiał jej teraz. Sama nie wiedziała jak ma się zachować. To co kiedyś dawało jej swobodę przy Sully'm teraz gdzieś się ulotniło. Pozostało napięcie. Do jej uszu dotarł trzask zamykanych drzwi.
- Tempe, wróciłem – Sullivan zrobił krok w jej stronę lecz ona się odsunęła, a agent zrobił zdziwioną minę – Czemu uciekasz?
- Nie uciekam. Zastanawiam się co tu robisz?
- Wróciłem do Ciebie.
- I przyszedłeś szukać mnie w mieszkaniu Booth'a? - rozsądek Brennan dał o sobie znać.
- Przypadkowo usłyszałem jak Angela powiedziała gdzie jesteś.
- Byłeś w Instytucie?
- Tempe, czy to ważne? Wróciłem, możemy znów odbudować to co nas łączyło – powiedział Sully i zbliżył się do Bones, która za swoimi plecami poczuła ścianę. Już nie miała dokąd uciec. Sullivan pocałował ją, lecz ona odsunęła go od siebie. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie wiem czy chcę to odbudować – powiedziała Bones i odeszła od niego.
- Jak to? Tempe, co to znaczy? Nie kochasz mnie już?
Brennan nie wiedziała co odpowiedzieć. Prawdę? To go zrani... Ale może to jedyne wyjście z tej sytuacji...
- Czy to ma związek z nim? - zapytał Sully.
- Kogo masz na myśli?
- Booth'a! A kogo innego?!
- Nie krzycz, to nic nie da – odpowiedziała spokojnie.
- Spałaś z nim! Też mi przyjaciel! A tak podobno kibicował naszemu związkowi. Te jego pogadanki, bym nie pozwolił Ci odejść... Co to miało znaczyć?! - Sullivan nie mógł powstrzymać emocji.
- To nie tak. Nie spałam z Booth'em...
- To co robisz w nocy w jego mieszkaniu?! - przerwał jej agent.
Bones nie miała już siły odpowiadać na kolejne absurdalne pytania.
- Tempe, nie oszukuj mnie. Nie oszukuj siebie.... Skoro teraz odbywamy taką rozmowę to znaczy, że nic nie jest takie jak było. Już nie ma tamtej Tempe.
- Ja się nie zmieniłam – powiedziała Bones.
- To czemu mnie odtrącasz?!
- Bo Cię nie kocham! Chyba nigdy nie kochałam.... - dodała ciszej.
Sully w milczeniu patrzył na Temperance. Nie wiedział co ma zrobić. Wściekać się czy płakać? Miał ochotę porządnie rozprawić się z Booth'em. Co On zrobił jego Tempe? Antropolg chciała coś powiedzieć, lecz Sully jej przerwał.
- Nic już nie mów – powiedział w końcu – Nie spodziewałem się, że to usłyszę.... Ale cóż, stało się. Pozostaje mi tylko życzyć wam szczęścia.
- Sully!
Sullivan wyszedł trzaskając drzwiami.

W tym samym czasie Booth niczym ranne zwierzę krążył po swojej sypialni. To siadał na łóżku, to z niego wstawał. A to podchodził do okna, a to do drzwi nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W jego głowie trwała szaleńcza gonitwa myśli. Sully wrócił. Co teraz będzie? Pewnie Bones znów wpadnie mu w ramiona, a już chciał wyznać co czuje.... Teraz to nie ważne, jest już za późno. Zdenerwowany walnął pięścią w ścianę. Z salonu nie dochodziły żadne dźwięki. Nic.
''Co Oni tam robią?'' pomyślał ''Seeley bądź spokojny'' upomniał się w duchu. Przechodził obok drzwi kiedy padło jego nazwisko. Zatrzymał się. Ciekawość okazała się silniejsza. Podszedł jeszcze bliżej. Znów padło jego nazwisko.
- Rozmawiają o mnie? - zapytał sam siebie szeptem. Po chwili znów wszystko ucichło, a potem nastąpił jakiś głuchy łomot. Ktoś trzasnął drzwiami.
- Iść tam czy jeszcze poczekać? - mówił sam do siebie. ''Ej, w końcu to moje mieszkanie!'' pomyślał buntowniczo i wyszedł z sypialni.

W salonie panowała cisza. Początkowo myślał, że nikogo tam nie ma. Dopiero po chwili zauważył Brennan. Siedziała na podłodze. Głowę miała spuszczoną, a kasztanowe włosy zakrywały jej twarz.
- Temperance – szepnął Seely, na co antropolog spojrzała w jego stronę. Nie płakała, ale agent po raz pierwszy nie wiedział co czuje w tej chwili jego partnerka. Czy jest smutna bo Sully ją zostawił? Czy zrobił to przez niego? Booth podszedł do Brennan i klęknął obok niej.
- Co się stało? - zapytał delikatnie, ale nie usłyszał odpowiedzi. Bones natomiast wtuliła się w jego pierś. Zaskoczony Seeley nie wiedział co ma robić w pierwszej chwili, jednak potem już wszystko stało się jasne. Otoczył ją silnymi ramionami.
- To już koniec – powiedziała w końcu Brennan – teraz to naprawdę koniec. Sully odszedł na dobre.
- Przykro mi, jeśli to moja wina...
- Nie... to nie jest nikogo wina.
- Ale co się właściwie stało?
- Wyjaśniłam mu coś. Po prostu, nie widziałam sensu....
- Już dobrze – Booth jeszcze mocniej ją przytulił. Oboje trwali w tym uścisku dłuższy czas, aż rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- To nasze jedzenie – powiedziała Bones,
- Straciłem apetyt.
- Ja też.
Kolejny dźwięk dzwonka.
- Może jednak otworzę, inaczej będzie tak dzwonił do końca świata – powiedział Booth i chciał już wstać, kiedy Brennan go zatrzymała.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęła i spojrzała w jego czekoladowe oczy.
- Nigdy Bones – odparł i pomógł wstać swojej partnerce . Zaprowadził ją na kanapę i usiadł obok niej. Jej głowa cały czas spoczywała na jego torsie. Booth wziął marynarkę leżącą na oparciu i okrył nią Brennan. Antropolog poczuła ciepło i zapach perfum jej partnera. Było jej dobrze. Chciała trwać już tak wiecznie. Nie zauważyli kiedy oboje zapadli w sen.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

No wow! Cały dzień trzęsłam się z niepewności. Teraz tylko niech jeszcze Sully wykreci coś Boothowi, chciałabym zobaczyć jak Tempe daje mu za to w twarz...:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlotto ty nigdy nas nie zawiedziesz swoimi opowiadaniami. Wszystkie części są wspaniałe. Czekam na następną część! ;)

użytkownik usunięty
budzisz_16

Oj, coś mi się zdaje, że teraz Sully będzie chciał się zemścić na Boothie.

Na Twoje opowiadania czekam niemalże z taką niecierpliwością, jak na kolejne odcinki ,,Kości''. Oby tak dalej!

użytkownik usunięty

Jestem pod wielkim wrażeniem ! :) Poprostu genialnie piszesz.
Już się następnej części nie mogę doczekać ...

użytkownik usunięty
charlotte_12

Tyle już piszesz, a cały czas trzymasz poziom:) I chwała Ci za to! Może zostaniesz kiedyś scenarzystką "Kości";) Bo piszesz na równi, albo nawet lepiej, niż obecny scenarzysta, naprawdę! Teraz już sobie nie wyobrażam wieczora bez Twojego opowiadania:):)

Sully wrócił...
też mam takie wrażenie że będzie chciał zemścić się na Booth'ie. Najpierw burza, a potem uspokojenie w końcówce. Cudowne:)
czekam na cd. xD

charlotte_12

Dziękuję za cudowne komenty :] i zapraszam do czytania kolejnej noci, tylko nie oczekujcie zbyt wiele bo pisałam ją w pośpiechu przygotowując się do kolosa...
Ale i taż życzę przyjemnego czytania...

Rozpoczął się kolejny dzień. W Instytucie jak zwykle wszyscy byli pochłonięci pracą. Angela kończyła tworzenie bazy danych zawierającą portrety ofiar, jakie udało im się zidentyfikować, a Hodgin uparcie obserwował coś pod mikroskopem. Artystka spojrzała na zegar w rogu ekranu. Była 11:00, a jej przyjaciółki jeszcze nie było. ''A może już przyszła, tylko tego nie zauważyłam?'' pomyślała Montenegro. ''Nie, ja bym nie zauważyła?''. Odeszła od komputera i skierowała się w stronę Hodginsa.
- Widziałeś Tempe? Jest już 11:00, a jej nie ma, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie widziałem jej. Ale byłem tak pochłonięty oglądaniem Paramecium że mogłem coś przeoczyć – odparł Jack.
- Myślisz, że ma to związek z powrotem Sully'ego? Może Tempe jest teraz z nim... Biedny Booth...
- Kto jest biedny? - za plecami Angeli rozległ się głos Seeley'a.
- Musisz się tak skradać? - spojrzała na agenta.
- Nie skradałem się.
- Widocznie Twoje nawyki snajperskie jeszcze tkwią głęboko zakorzenione w psychice – dodał Hodgins.
- Taa.... a Ty co, drugi Sweets? - zapytał ironicznie Seeley – No to kto jest biedny?
- Nie ważne... A Ty skąd się tu wziąłeś? Bren jeszcze nie ma – powiedziała Montenegro.
- I dziś raczej nie będzie. Potrzebuje chwili wytchnienia po wczorajszych wydarzeniach....
- A co się wczoraj wydarzyło?! Booth, nie strasz mnie. Czy ma to związek z Sully'm? Pokłócili sie? - dopytywała się artystka.
- Chyba tak....
- Jak to ''chyba''? - znów przerwała.
- Kochanie, daj mu spokojnie wyjaśnić – uspokoił Angelę Hodgins, a Seeley posłał mu dziękczynne spojrzenie.
- Nie wiem czy się pokłócili, ale tak przypuszczam. Bones powiedziała tylko, że to koniec. Tyle... - wyjaśnił Booth.
- A gdzie jest teraz? Pewnie potrzebuje wsparcia...
- Spokojnie Angie. Jest w bezpiecznym miejscu – odparł Booth i uśmiechnął się.

--

Bones obudziła się sama w wielkim łóżku. Nieśmiało przedzierające się przez rolety promienie słońca padały jej na twarz. Po woli otworzyła oczy. Coś się nie zgadzało. To nie była jej sypialnia, ani jej łóżko. I nadal była w ubraniu. Co się zatem stało? Po chwili jednak powróciły wydarzenia poprzedniego wieczoru. Sully wrócił. Ale rozmowę miała już za sobą. Nie żałowała tego co mu powiedziała i tak nie byłaby w stanie dłużej trwać w tym związku. Wtedy Sully zniknął, a ona wróciła do swoich normalnych zajęć, do współpracy z Booth'em. Uśmiechnęła się.
''Booth, a gdzie On jest?'' pomyślała i wstała z łóżka. Przechodząc przez sypialnię zauważyła swoje odbicie w lustrze. Nigdy nie przywiązywała do rzeczy takich jak starannie ułożone włosy, odpowiedni makijaż zbyt dużej wagi, ale teraz odruchowo wygładziła włosy. Po krótkim rozeznaniu w wyglądzie wyszła z pokoju. Spodziewała się, że w salonie zastanie Seeley'a, jednak przywitała ją cisza. Nikogo nie było. Poszła jeszcze upewnić się czy nikogo nie ma w kuchni, lecz i tam go nie było. Zamiast tego do drzwiczek lodówki obok rysunków Parkera była przypięta karteczka.

''Hej Bones,
wstałem wcześniej i nie chciałem Cię budzić. Zrób sobie wolne, ja to załatwię w Instytucie. Śniadanie masz w lodówce, gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń.
Czuj się jak u siebie, do zobaczenia,
Booth''

Brennan uśmiechnęła się ponownie tego dnia na wspomnienie swojego partnera i otworzyła drzwi lodówki. Tak jak napisał Seeley, śniadanie czekało na nią. Wyjęła talerz z kanapkami i postawiła na blacie kuchennym.

W INSTYTUCIE...

- Chcesz powiedzieć, że Bren jest u Ciebie? - zapytała Angela.
- Tak. Wczoraj gdy czekaliśmy na kolację Sully zrobił mały nalot na moje mieszkanie i... - przerwał gdyż jego Motorola zaczęła wibrować w kieszeni stalowo-szarej marynarki.
- Booth – powiedział odbierając połączenie.
- Tu Tempe – rozległo się po drugiej stronie. Seeley uśmiechnął się. Angela również i gestem pokazała Hodginsowi, by na chwilę opuścił z nią swoje miejsce pracy.
- Hej Bones! Dzwonisz bo potrzebujesz czegoś? Jedno słowo i...
- Nie, dzięki wszystko mam. Dziękuję za śniadanie.
- Mam nadzieję, że smakowało. I tak jak już napisałem czuj się jak u siebie. Powiedziałem Angeli, z
że dziś już nie pojawisz się w Instytucie.
- Booth, ale mi nic nie jest. Mogę pracować – powiedziała Brennan.
- Czy Ty nie możesz.... - ktoś poklepał go po ramieniu, Booth odwrócił się – Cześć Bones, chwileczkę, tylko skończę – powiedział i z powrotem przemówił do telefonu - Czy Ty nie możesz.... - przerwał i ponownie się odwrócił. Przed nim w całej swojej okazałości stała Temperance i trzymała telefon przy uchu.
- Widzimy się w Instytucie – powiedziała Brennan i rozłączyła się. Booth patrzył jak jego partnerka chowa telefon do torebki.
- Bardzo śmieszne – powiedział w końcu – Co Ty tu robisz?
- Nie mogłam siedzieć bezczynnie. Znasz mnie przecież – odpowiedziała.
- Ale wczoraj....
- Booth, to było wczoraj. Sprawa z Sully'm jest zakończona. Dziękuję, że mi pomogłeś przejść przez to wszystko...
- Ale ja nic takiego nie zrobiłem...
- Po prostu byłeś. To wystarczy – przerwała mu Bones – No to ja wracam do pracy.
Booth stał oniemiały cały czas wpatrując się w Tempe.
- A Ty nie masz nic do zrobienia? - zapytała w końcu antropolog, by przerwać ciszę.
- Coś by się znalazło – odparł – To może ja pojadę do biura.
- To chyba będzie rozsądne wyjście.
Agent zaczął podążać w kierunku wyjścia. Temperance obserwowała go. Przy szklanych drzwiach Booth się zatrzyma i spojrzał na swoją partnerkę.
- Bones, tylko jakby coś to....
- Wiem Booth, zadzwonię gdy będę potrzebowała pomocy – przerwała mu, a Seeley się uśmiechnął. Pomachał ręką i zniknął za drzwiami, a Bones ruszyła do swojego gabinetu.
- Czyjej pomocy będziesz potrzebowała? - nagle, nie wiadomo skąd obok Brennan zmaterializowała się Angela.
- Niczyjej.
- Tak jasne. Rycerz w lśniącej zbroi zawsze jest gotowy, by ruszyć z odsieczą. Zrobi wszystko dla swojej dziewicy...
- Angie, jeśli masz na myśli Booth'a i mnie to On nie jest rycerzem, a ja nie jestem dziewicą – przerwała jej Brennan.
- Musisz być taka dosłowna? Czy Ty nigdy nie czytałaś bajek? - artystka spojrzała na Bones, która zdążyła zająć już swoje miejsce za biurkiem – To było złe pytanie...
Na chwilę w gabinecie zapadła cisza, słychać było tylko cichy szmer jaki wydawał z siebie włączony laptop.
- Czy coś jeszcze Angie? Mam trochę pracy...
- Sully.
- Jak mniemam jest zdrowy.
- Wiesz, że nie oto mi chodzi. Był tu wczoraj i słyszał moją rozmowę z Tobą, a dziś Booth powiedział że Sullivan był w jego mieszkaniu. Co się stało Tempe?
- Powiedziałam mu prawdę, to wszystko. Wyszedł trzaskając drzwiami – odparła Bones.
- Jaką prawdę Sweety?
- Powiedziałam mu, że go nie kocham, nigdy nie kochałam...
- Wiedziałam! - pięść artystki wystrzeliła w górę w geście tryumfu, a Bones spojrzała na nią zdziwiona. Po chwili Angela się opamiętała.
- Dobra Bren, to teraz pójdzie już z górki... Prosta droga... A jaki cel.... Ach, rozmarzyłam się.
- Nie wiem o czym mówisz – powiedziała Bones.
- O Tobie i Booth'ie, a o kim?
- Ja i Seeley jesteśmy partnerami....
- Złotko powtarzasz się. To niby czemu powiedziałaś Sullivanowi że go nie kochasz? - zapytała Angie i położyła ręce na biodrach.
- Bo.... bo tak czułam, a raczej nie czułam. To był tylko pociąg fizyczny, biologiczna potrzeba...
- Acha! I tu Cię mam! Wpadłaś!
- Gdzie?
- Byłaś z Sully'm tylko dlatego, że jest agentem FBI, jest całkiem dobrze zbudowany i jest, a raczej był przyjacielem Booth'a – powiedziała Montenegro.
- Wszystkie te rzeczy się zgadzają, ale...
- Słońce! Sully przypominał Ci Booth'a! Problemem jest tylko to, że Sullivan jest tylko jego marną kopią.
Angela nie dała szans Brennan, by ta zdążyła odpowiedzieć, gdyż szybkim krokiem opuściła gabinet przyjaciółki, pozostawiając oniemiałą Bones.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Mam nadzieje, że następna nocia będzie jeszcze dziś lub jutro z rana;) A notka jak zwykle cudna.:D

użytkownik usunięty
ola950

super super i jeszcze raz super. :D
nie mogę się doczekać kolejnej części

użytkownik usunięty
charlotte_12

Jak zwykle rewelacja!!:) Fajnie napisałaś tą końcową wypowiedź Angeli o podobieństwie Sullivana do Booth'a:P "...tylko, że Sullivan jest jego marną kopią."-przecież to oczywiste;);)

użytkownik usunięty

Coraz lepiej! Coraz bardziej mi się podoba! No i widzę, ze też nie lubisz Sully'ego. I bardzo dobrze, bo to nawet nie kopia, tylko podróba Bootha;)

charlotte_12

Już tradycyjnie zacznę od podziękowań za miłe słowa, które znajduję pod kolejnymi notkami :* Mam nadziję, ze dalsze części również będą wywoływac taki entuzjazm...

Po wyjściu z Instytutu Jeffersona Booth pojechał prosto do głównej siedziby FBI. Wrześniowe słońce oślepiało agenta, co skłoniło go do założenia okularów. Z głośników płynęła ostrzejsza nuta, a Seeley podśpiewywał pod nosem bębniąc przy okazji palcami w kierownicę swojego SUVa.
Po jakimś czasie parkował już przed gmachem Hoover'a. Wysiadł z chevroleta i skierował się do wejścia kiedy usłyszał, że ktoś go woła.
- Booth!
Odwrócił się. W jego stronę zmierzał Sully.
- Sully jak... - nie dokończył gdyż poczuł pięść Sullivana na swojej szczęce. Zatoczył się, ale nie upadł. Dotknął ręką miejsca, w które otrzymał cios. Wyczuł, że warga krwawi – Świetnie, znów w to samo miejsce. Sully, co jest do cholery?!
- Ty mi powiedz!
- O co Ci chodzi?
- O Tempe, co jej zrobiłeś że już nie chce być ze mną, co?! - zapytał Sully.
- Nic! Nie miałem z tym nic wspólnego, to była jej decyzja! - odparł Booth.
- Kłamiesz. Te wszystkie gadki o tym bym nie pozwolił jej odejść... sprytne, Seeley. Ale ja byłem głupi....
- Sully to nie tak...
- A jak?! Mam Ci uwierzyć, że Ty i Bren jesteście ''tylko'' partnerami z pracy? - zapytał z ironią – Nie oszukuj siebie, nie oszukuj mnie.
- Nie stoję wam na przeszkodzie. To Bones nie chce już z Tobą być... - kolejny cios w szczękę. Seeley spojrzał na ex Brennan, który patrzył na niego z pogardą – Nie chciałem, ale nie pozostawiasz mi wyboru...
Booth szybko wymierzył precyzyjny cios, a Sullivan upadł na ziemię.
- Nie spałem z Temperance, nie namawiałem jej by Ciebie porzuciła. Chcę tylko jej szczęścia, a skoro nie znajdzie go przy Tobie.... Nie sądziłem, że....
- Że co? - przerwał Booth'owi Sully – Że tak mi na niej zależy? Że jestem w stanie rzucić się na Ciebie z zazdrości? Booth! Ja kochałem Tempe, nadal ją kocham....
- Jeśli ją kochasz to nie dręcz jej już. Ona już podjęła decyzję i nie zmieni jej.
- Wiem.
Booth'a ogarnęło zdziwienie.
- Skoro tak, to po jaką cholerę przychodzisz tutaj i bezceremonialnie dajesz mi w pysk?! - zapytał Booth.
- Kocham ją i podobnie jak Ty chcę jej szczęścia. Dlatego przyszedłem tu, by ostrzec Cię, że jeżeli ją skrzywdzisz to nie skończy się tylko na rozciętej wardze. Wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi....
- Co?
- Booth, czy Ty jesteś ślepy? Myślisz, że Tempe wtedy została tylko ze względu na pracę? Gdyby tak było, teraz byłbym z nią. Tu chodzi o Ciebie, o was. Wczoraj, gdy powiedziała mi że mnie nie kochała wszystko stało się jasne. Miałem całą noc na przemyślenia.
Seeley nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Sullivan właśnie przyznawał się do porażki.
- Sully...
- Już nic nie mów. To koniec. Znów wyjeżdżam, myślałem że zostanę, ale chyba nie dla mnie takie życie. Powiedziałem to wczoraj Tempe powiem i Tobie. Życzę szczęścia – Sullivan skinął głową i odszedł, a Booth jeszcze przez jakiś czas go obserwował.

--

Po wyjściu Angeli Brennan wróciła do swoich zajęć, lecz nie mogła się skupić na żadnych raportach, analizach i ofiarach wojny secesyjnej. W głowie cały czas miała słowa przyjaciółki, które natarczywie powracały. W końcu zrezygnowana porzuciła papierkową robotę. Zamierzała skorzystać z cudu myśli informatycznej – internetu.
Wieczór nie przyniósł żadnej nowej zbrodni, żadnego szkieletu czy nawet nowego rodzaju grzyba odkrytego przez Hodginsa. Instytut Jeffersona zaczął się powoli wyludniać. Jack i Angela wyszli wcześniej, Cam jeszcze nie wróciła. Bones samotnie siedziała w swoim gabinecie, a ciszę przerywał tylko cichy szum pracującego komputera. Niebieskie oczy Tempe z zainteresowaniem wpatrywały się w ekran monitora.

Nazajutrz rano Brennan obudziła się z głową na blacie biurka. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na zegarek: 6:30. ''Pięknie, jeśli Booth się dowie że spałam w Instytucie....'' pomyślała i potrząsnęła głową, by się do końca obudzić. Omiotła wzrokiem gabinet. Na biurku i podłodze rozłożone były różne papiery, dokumenty, laptop nadal pracował. Tempe wstała i wzięła się za sprzątnięcie całego bałaganu. Zajęta pracą, nie zauważyła że od dłuższego czasu ktoś jej się przyglądał. Booth stał w wejściu i kręcił głową z niedowierzaniem.
- Bones, jeśli to jest to co myślę.... to ja już nie mam do Ciebie siły.
Antropolog gwałtownie odwróciła się w stronę, z której dobiegał głos.
- A skąd mam wiedzieć co myślisz, nie umiem czytać w myślach.... Booth, co Ci się stało? - Bones spojrzała na Seeley'a, który po wczorajszym zajściu na parkingu miał rozciętą wargę.
- Nic takiego. Drobna scysja z Sully'm, ale już wszystko sobie wyjaśniliśmy...
- Sully Ci to zrobił? To moja wina, On myśli że to wszystko, bo... - zaczęła lecz Booth jej przerwał.
- OK Bones. Już po wszystkim, Twój ex wypłynął w kolejny rejs. Sprawa zakończona. Ale nie zmieniaj tematu... .Spałaś tu? Czekaj, nie odpowiadaj przecież to oczywiste.
- A gdyby nawet to co? Jestem dorosła i mogę robić co chce i na co mam ochotę – odpowiedziała Brennan, w której odezwała się butna natura.
- Problem w tym, że Ty nigdy nie robisz tego na co masz ochotę. Zawsze rozważasz wszystkie za i przeciw...
- Myślę racjonalnie – wcięła mu się w słowo Brennan.
- Tak, jasne. Czasami trzeba pójść na żywioł. Kochaj i szalej i nie myśl co dalej – szeroki uśmiech pojawił się na twarzy agenta, a Bones popatrzyła na niego dziwnie – No dobra, może trochę przesadziłem.... Ale co powiesz na śniadanie w ramach zadośćuczynienia?
- Nie jestem głodna – odparła, lecz w tym momencie jej brzuch wydał metaboliczny odgłos – No dobra może trochę jestem.
Wywołało to jeszcze większy przypływ radości u agenta.
- No to jedziemy!

W ''ROYAL DINNER''....

- No dobra Bones, a teraz powiedz mi co skłoniło Cię do spędzenia kolejnej nocy w Instytucie? - zapytał Booth, kiedy po skończonym śniadaniu pili kawę przy swoim ulubionym stoliku.
- Nie wiem czy to Cię zainteresuje.
- Nie dowiesz się póki mi nie powiesz – zachęcił Seeley.
- Wczoraj znalazłam informację o tym, że profesor antropologii, ten który wykładał kiedy ja jeszcze studiowałam zginął w zamachu.
- To przykre, a jak do tego doszło? - zapytał Booth.
- Jakby Ci to powiedzieć.... Profesor McConaely, bo tak się nazywał, miał w zwyczaju proponowania najlepszym studentom wyjazdów, w celu zdobycia praktyk. Były to badania antropologiczne i przeważnie polegały na identyfikowaniu szczątek osób, które znajdowały się w masowych grobach. Tym razem też tak było, wraz z grupą studentów wyjechał ponownie do Somalii....
Booth zastygł na dźwięk nazwy państwa, Bones tymczasem dalej kontynuowała.
- Zostali napadnięci przez zamaskowanych napastników. Tym razem nie miał tyle szczęścia.
- Jak to ''tym razem''?
- Bo widzisz... jest coś o czym nie wiesz, chyba nikt w Instytucie nie wie.... Kiedyś byłam na takiej wyprawie, też w Somalii.
Boot już wiedział do czego zmierzała jego partnerka. Momentalnie w głowie agenta pojawiły się obrazy tamtego wydarzenia. Operacja ''Restore Hope'', walki w Mogadiszu, odbicie zakładnika....
- Na tamtej wyprawie ja i McConaely też zostaliśmy zaatakowani, tyle tylko, że wtedy jemu nic się nie stało, a ja...
''Zostałaś porwana'' dokończył w myślach Seeley.
- ...zostałam porwana. Nawet nie wiem ile to wszystko trwało. Dziś już nie robi to na mnie wrażenia, minęło sporo czasu... ale nadal czuję ten strach, tą niepewność.... Lecz tak naprawdę to nie to, sprawiło że znów spałam w Instytucie – powiedziała Brennan.
- A co w takim razie? - Booth starał się mówić ze spokojem.
- Chciałam znaleźć pewną osobę. Żołnierza, który mnie wtedy uratował. Pamiętam tylko silne ramiona, które mnie zabrały z tamtej piwnicy... Zdaję sobie sprawę, że to było bardzo dawno temu, ale chciałbym mu mimo wszystko podziękować...
- To miło z Twojej strony – odparł Booth, któremu nagle zrobiło się duszno.
- Udało mi się znaleźć informację, że w tym czasie w Mogadiszu stacjonowali Rangersi biorący udział w misji ONZ. A to przecież była Twoja jednostka, na pewno znasz sporo ludzi, którzy mogliby coś wiedzieć.
- No tak, ale to było tak dawno... - odpowiedział niepewnie agent.
- Moja mama i jej sprawa też nie należały do teraźniejszości, a mimo to pomogłeś mi. Ufam Ci i wiem, że mi pomożesz. A poza tym, tym żołnierzem mógł być nawet Twój kompan – brnęła dalej Tempe.
- Niby tak...
- Chcę odnaleźć tego żołnierza. A Ty mi w tym pomożesz.

C.D.N.

charlotte_12

uuuuaaa..... nie myślałam że połączysz te dwa opowiadania.....
ŚWIETNE

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Ha! Połączyłaś dwa opowiadanka... SUPER! No jestem ciekawa reakcji Tempe gdy się wsyzstkiego dowie...:D

użytkownik usunięty
charlotte_12

Heh..., ale teraz Booth musi się czuć:) "Pamiętam tylko silne ramiona, które mnie zabrały z tamtej piwnicy..." Ohhhh..:P BRAWOO!! Wiesz, w którym momencie przerywać, żeby spotęgować ciekawość w czytelniku;)

ocenił(a) serial na 8

Nie byłabym specjalnie zdziwiona, gdyby okazało się, że wybawcą Brennan był... Booth. Z tego można by wywnioskować, że ciągnie ich do siebie jakaś niewidzialna siła ;)

ocenił(a) serial na 10
magdapwroc

Ciekawie się zapowiada. ;) ;) ;) Zgadzam się z Tobą magdapwroc ;)

magdapwroc

Tego można sie dowiedziec z opowiadania jednoaktowego, które zamieściłam w zakończeniu 4 ''Booth Solider''. To właśnie do niego jest nawiązanie w tym FF :]

Dzięki za cudne komcie. To ja idę tworzyć dalej.... ;]

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

Niestety, nie czytałam opowiadania, o którym wspominasz. Poza tym "buszuję" po forach o serialu "Kości" dopiero od niedawna.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Szarlotko, licze na to, że "ide tworzyć dalej" oznacza, iż kolejna cześć pojawi się dzisiaj wieczorem. mam taka cicha nadzieje ;DD

ocenił(a) serial na 10
loose_cannon

Witam wszystkich. Od pewnego czasu czytam wasze opowiadania i jestem pod ogromnym wrażeniem. Ciekawe czy Booth wyzna wyzna Brennam, że to on ją uratował.

_nn_

Ja tez z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!!

;-)

charlotte_12

Dziękuję za wszystkie komentarze :*
Ta część jest dla wszystkich oczekujących i wszystkich Bonesomaniaków :]


Parę dni później wszystko toczyło się już starym rytmem. Camille wróciła z urlopu cała rozpromieniona, Angela i Hodgins jak zwykle szukali swojego towarzystwa, a Brennan
tradycyjnie już zajmowała się badaniem kolejnych szczątek, które zostały zakwalifikowane jako ofiara I Wojny Światowej.
- Dziś ma przyjść nowy asystent – powiedziała Angela podchodząc do Tempe – Podsłuchałam jak Cam rozmawiała o tym przez telefon.
- Jeżeli to będzie znów ktoś niekompetentny, to niech lepiej się tu nie pojawia – odparła antropolog i skończyła przyglądać się czaszce leżącej na stole.
Dalszą rozmowę przerwało pojawienie się Booth'a, który dołączył do kobiet stojących na platformie.
- Witam moje drogie panie – powiedział i uśmiechnął się.
- Cześć – odparła Angela – Przyszedłeś pomóc nam w identyfikacji?
- Nie, wpadłem tylko po Bones. Mamy kolejną sprawę.
- Co tym razem? - zapytała Brennan i zaczęła ściągać lateksowe rękawiczki.
- To co lubisz: ciało w rozkładzie, odurzający odór czyli smród na kilometr no i kości. Normalka – odparł agent.
- Zaraz będę gotowa – Bones zeszła z platformy i udała się do swojego gabinetu. W międzyczasie Angela postanowiła porozmawiać z Booth'em o Sullivanie.
- Widziałeś ostatnio Sully'ego?
- Od zdarzenia na parkingu nie. Mówił wtedy, że wyjeżdża – odparł.
- Słyszałam od Tempe, że daliście sobie po razie.... Ale To dobrze, to nawet lepiej że wyjeżdża... - urwała, gdyż zauważyła powracającą Temperance z torbą na ramieniu.
- Możemy jechać – powiedziała antropolog.
- Świetnie. Do zobaczenia Angela – Booth pożegnał się z artystką i wraz z Bones opuścił Instytut Jeffersona. W głowie jednak pozostało pytanie, dlaczego Angie twierdziła, że zniknięcie Sullivana było słuszne.

Jakiś czas później Booth zaparkował swojego SUVa niedaleko policyjnych radiowozów i wraz z Bones udał się na miejsce, gdzie było największe skupisko ludzi. Policyjni technicy odgradzali teren żółtą taśmą i upominali gapiów, by nie wchodzili na odgrodzony teren. Seeley poprowadził swoją partnerkę w uliczkę jaką tworzyły dwa bloki. Między nimi było jakieś 10 metrów odstępu, lecz teraz wydawało się znacznie mniej gdyż znaczną przestrzeń wypełniali technicy i federalni. Po obu stronach murowanych budowli stały olbrzymie kontenery na śmieci.
- Gdzie szczątki? - zapytała Tempe.
- W kontenerze – agent wskazał na zsyp stojący pomiędzy innymi.
Bones skierowała się we wskazanym kierunku. Gdy była już blisko mogła poczuć charakterystyczny zapach rozkładającego się ciała. Odór śmierci. Lata pracy znieczuliły ją na tego typu odczucia, dla jej partnera to jednak wciąż nie było przyjemne doświadczenie. Widziała jak się krzywi idąc obok niej. Brennan zajrzała do wysokiego kontenera. Pod stertą śmieci było ciało w stanie dość zaawansowanego rozkładu.
- Ale cuchnie – powiedział Booth, kiedy dołączył do Tempe i teraz oboje zaglądali do zsypu.
- Nie widzę dokładnie ciała. Muszę tam wejść...
- Co?! Chcesz wejść do kontenera pełnego śmieci?! Bones, czyś Ty zwariowała?!
- Założę kombinezon i sama odsunę odpadki, które utrudniają oględziny....
- Ale czy nie mogą tego zrobić technicy? - zapytał Seeley, ale wzrok jego partnerki powiedział mu co ona sądzi na ten temat – OK. Pójdę już po ten skafander astronauty dla Ciebie.
- Kombinezon. Przynieś dwa.
- A po co Ci aż dwa?.... Chwila, chyba nie myślisz, że.... Bones!

15 minut później Booth i Brennan byli już w kontenerze. Antropolog delikatnie zdejmowała odpadki, odsłaniając szczątki, a Booth dzielnie jej pomagał.
- Boże, za jakie grzechy? Mam tylko nadzieję, że moje poświęcenie nie pójdzie na marne. Oby ten lub ta był/była tego wart/warta.
- To był mężczyzna – powiedziała Brennan.
- No proszę, trochę grzebania w śmieciach i od razu mózg robi się jaśniejszy. No to co tam odkryłaś?
- Na kościach jest nadal dużo tkanki miękkiej, ale z tego co udało mi się zobaczyć był to mężczyzna, rasy białej, wiek 30 – 40.
- A czas zgonu?
- Biorąc pod uwagę wysokie temperatury, które przyspieszają proces rozkładu, zakładam że zgon nastąpił jakieś trzy dni temu – powiedziała Bones.
- Rozumiem, że jeszcze nie możesz mi powiedzieć co spowodowało jego śmierć – zapytał a raczej stwierdził agent.
Bones pokręciła głową.
- Trzeba przewieźć ciało do Instytutu, tam po odpowiedniej obróbce będę mogła powiedzieć więcej.
- OK. To czas najwyższy na wyjście z tego śmietnika – Booth wyszedł pierwszy i pomógł to samo zrobić Tempe – Hej! - zagwizdał przeciągle co spowodowało, że wzrok kilkunastu osób spoczął na nim oraz Bones – Mógłbyś? - zwrócił się do młodego człowieka stojącego najbliżej.
- Tak agencie Booth? - technik zdawał się być lekko onieśmielony.
- Przypilnuj, aby te szczątki zostały dostarczone do Instytutu Jeffersona w nienaruszonym stanie – polecił Seeley, jednocześnie ściągając z siebie kombinezon.
- Tak jest.
Brennan w tym czasie też zdążyła pozbyć się roboczego uniformu i rozglądała się teraz po uliczce, szukając czegoś, co mogłoby pomóc w śledztwie. Po chwili dołączył do niej Booth.
- Coś przykuło Twoją uwagę ?
- Nie można przykuć uwagi.
- Dobra, zapytam inaczej. Czy coś zwróciło Twoją uwagę?
- Nie – odpowiedziała – Miejsce takie samo jak tysiące innych.
- Agncie Booth, doktor Brennan – do partnerów podszedł mężczyzna, na oko trochę starszy od Booth'a. Czarne włosy i zarost kontrastowały z blada cerą. Był wysoki i mimo tego, że wydawał się chudy czuło się, że nie jest słaby – Nick Serrano, agent śledczy – przedstawił się.
Booth skinął głową w powitalnym geście, a Bones poddała agenta obserwacji.
- To pana ludzie dostali zgłoszenie? - zapytał Seeley.
- Tak, ciało znalazł uliczny włóczęga. Został on już zabrany do biura, by można go było przesłuchać – odpowiedział Serrano.
- Dobrze, zaraz się tym zajmę – odparł Booth.
- To już wszystko, do zobaczenia w takim razie.... - agent odszedł a Booth spojrzał na Bones.
- ''Do zobaczenia''? Czy mamy zamiar się z nim umówić na herbatkę? - zapytał.

--

- Dziwny ten Serrona – powiedział Seeley Booth, kiedy wracał wraz z Tempe z miejsca zbrodni.
- Serrano – poprawiła go, nie odrywając wzroku od widoku za szybą.
- Serrona, Serrano... mało ważne. Mam nadzieję, że już go nie spotkam.
- Pracuje w FBI tak jak Ty, więc...
- Niech się trzyma z daleka, nie podoba mi się ten typek. Zawieźć Cię teraz do Instytutu?
- Tak, mam nadzieję że zaraz przywiozą szkielet – odpowiedziała Bones.
- A ja w takim razie przesłucham tego włóczęgę.
- Wątpię, by miał jakieś cenne informacje.
- A skąd ta pewność?
- Pewnie błąkał się po okolicy i poczuł dziwny zapach, zaciekawiony postanowił odkryć skąd się wydobywa odór i w ten sposób znalazł ciało – wyraziła swoje zdanie Brennan.
- Mimo wszystko nie możesz zakładać z góry, że ten biedak nic wie. Może być bardzo wartościowy... A zresztą nie należy oceniać ludzi po ich statusie majątkowym.
- Nie oceniłam go na tej podstawie – odparła.
- Już się nie tłumacz. A tak zupełnie abstrahując od tematu to uważam, że w życiu są znacznie ważniejsze wartości niż pieniądze – powiedział Seeley.
- Tak, jakie?
- Honor, godność, wiara, miłość – wymienił.
- Co do wiary bym polemizowała. Jest ona tylko wymysłem ludzi mającym na celu stworzenie czegoś, czemu osobniki miałyby podporządkować swoje życie. To czysta fikcja...
- A całun turyński?
- To falsyfikat.
- To nie zostało potwierdzone Bones. To może teraz mi jeszcze powiesz, że Biblia i Ewangelie to takie Gwiezdne Wojny w wersji pisanej?! - zapytał Booth, a Bones spojrzała na niego dziwnie – Nie było pytania.
- Ale sam zacząłeś...
- I żałuję – odparł.
- Jak chcesz – powiedziała Brennan i skrzyżowała ręce na piersi. Reszta drogi upłynęła w milczeniu. Po jakimś czasie Seeley wysadził Tempe przed Instytutem, a sam pojechał do biura, by przesłuchać świadka.
Bones nie chciała się przyznać, ale trochę się zdenerwowała ta drobną scysją. Kiedyś takie rzeczy były na porządku dziennym, wymieniali w ten sposób swoje uwagi, ale ostatnio... Ostatnio coś sprawiało, że Tempe nie lubiła się kłócić ze swoim partnerem. Wolała go mieć po swojej stronie, wiedzieć że co by się nie stało On zawsze będzie gotowy pójść za nią.
Przeszła przez szklane drzwi i zobaczyła swoich współpracowników skupionych w jednym miejscu. ''No tak, nowy asystent'' pomyślała zrezygnowana ''Znowu jakiś uczniak''. Chciała rozpędzić zbiegowisko, kiedy ludzie sami się rozeszli widząc nadchodzącą Bones. Oczom antropolog ukazał się nowy asystent.
- Dzień dobry doktor Brennan.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Ciekawe czy Brennam polubi nowego asystenta. Czekam na ciąg dalszy.

ocenił(a) serial na 8
_nn_

Jestem ciekawa kto to jest? Ale dowiem się tego dopiero za tydzień chyba, że będziesz tak miła i dasz jutro rano notke. Jutro wyjeżdżam i będęodgordzona od internetu przez cały tydzień... Będę musiała sobie nadrobić gdy wrócę;) pozdrawiam!

użytkownik usunięty
charlotte_12

Ciekawe, kim jest ten nowy asystent...? hmm... Pewnie znowu masz dla nas jakąś fajną niespodziankę;)

ocenił(a) serial na 8

Moim zdaniem jest to Serrano. (W końcu powiedział: "To już wszystko, do zobaczenia w takim razie.... " chciaż nic nie wskazywało, by musieli on i Brennan mieli się spotkać). Jest też bardzo prawdopodobne, że będzie się kręcił koło Brennan... Co o tym myślicie?

ocenił(a) serial na 8
magdapwroc

Chyba za szybko piszę ;P
Oczywiście, miałam na myśli : "...Nic nie wskazywało, by on i Brennan mieli się spotkać"

magdapwroc

Jak dla mnie to napewno będzie facet, który nie spodoba się Booth'owi i tym samym będzie on zazdrosny o Bones. Serrano jest całkiem prawdopodobny w takiej sytuacji i to "...do zobaczenia...", ale cóż pozostaje nam czekać na kolejną część, pewnie autorka znowu nas zaskoczy xD

Jestem na bieżąco z Twoją twórczością i z całą pewnością mogę napisać, że Twoje opowiadania to jedne z najlepszych na tym forum ;)

dzidzi_2

Serrano jest tylko agentem śledczym, więc to raczej nie on... ja już prędzej bym obstawiała Zacka;))) (żart:))

świetne xD kiedy kolejna część?

charlotte_12

Dzięki wielkie za komcie, aż chce się pisać ;]
Ta część powstawała trochę opornie ale się udało, mam nadzieję że się spodoba...

Brennan przeszła przez szklane drzwi i zobaczyła swoich współpracowników skupionych w jednym miejscu. ''No tak, nowy asystent'' pomyślała zrezygnowana ''Znowu jakiś uczniak''. Chciała rozpędzić zbiegowisko, kiedy ludzie sami się rozeszli widząc nadchodzącą Bones. Oczom antropolog ukazał się nowy asystent.
- Dzień dobry doktor Brennan.

POKÓJ PRZESŁUCHAŃ...

Na prostym, drewnianym krześle siedział starszy człowiek. Wyglądał niedbale, na sobie miał kilka warstw ubrań, tak jakby nosił cały swój dobytek. Twarz pokryta była zarostem, wyrażała spokój, jedynie oczy poruszały się niespokojnie rozglądając się po pomieszczeniu. Gdy do pokoju wszedł agent Booth, mężczyzna nawet nie drgnął.
- Witam panie... - Seeley zerknął do teczki – Torrent.
- Mów mi Luke.
- Ok. Panie Luke w takim razie. Mam parę pytań, na które mam nadzieję uzyskam odpowiedź – powiedział agent i usiadł na krześle po przeciwnej stronie stołu – Poinformowano mnie, że to pan znalazł ciało, tak?
- Zgadza się.
- Kiedy to się stało?
- Dziś rano. Jak co dzień wybrałem się na rundkę po okolicy, by se co do żarcia skombinować, a że to ulica na której pełno knajp i pubów to o jedzenie na śmietnikach nie trudno – mężczyzna uśmiechnął się pokazując przy tym ubytki w jamie ustnej. Booth poczuł irracjonalny ból zęba.
- A czy zauważył pan coś niezwykłego? Coś co zwróciło pańską uwagę?
Biedak podrapał się po głowie.
- Czy ja wiem? Nic nie słyszałem, tylko ten smród mi nie pasował...
- Rozumiem – Booth zaczął przyznawać Bones rację, chyba już nic więcej nie dowie się od tego faceta. Chciał już zakończyć przesłuchanie, kiedy włóczęga nagle powiedział:
- Nie wiem czy to coś da, ale obok kontenera znalazłem to – z kieszeni kurtki, Luke wyciągnął skórzany portfel.

INSTYTUT JEFFERSONA...

Brennan stała jak zahipnotyzowana. Nie mogła się ruszyć. Angela popatrzyła na swoją przyjaciółkę, sama miała łzy w oczach.
- Zack? - powiedziała w końcu Tempe ledwo słyszalnym głosem – Jak?
Chciała zadać wiele pytań, lecz w tej chwili nie miałyby sensu. Zrobiła to, co podpowiedział jej instynkt, podeszła i uściskała mocno Addy'ego. Ten odwzajemnił uścisk. Stali tak dłuższą chwilę, a pozostali przyglądali im się.
- Dostałeś jakąś przepustkę? Na długo? Czy ktoś z Tobą jest? - pytania zadane przez Tempe nie zdziwiły nikogo.
- Wypuścili mnie....
- Słucham? - Bones nie mogła uwierzyć w to co usłyszała – Ale dlaczego? Jak to?
Nic z tego nie rozumiała. Przecież Zack miał spędzić dużo czasu w zakładzie. Co sprawiło, że ktoś nagle zmienił zdanie?
- To znaczy nie tak całkiem wypuścili... - zaczął Addy, Brennan skinęła głową by dalej kontynuował - ... w ramach tak zwanej resocjalizacji, mam brać udział w życiu społecznym, mam odpracować swoje czyny czyniąc dobrze. A jedyne w czym mogę pomóc to badanie kości... Mam w dzień pracować, ale na noce muszę już wracać do zakładu. Jeżeli będę się dobrze sprawował to być może będę wracał tylko na weekendy. No i oczywiście cały czas jestem pod obserwacją.
- To wspaniale Zack. Naprawdę – Bones nie kryła zadowolenia. Znów miała przy sobie całą grupę przyjaciół, znów mogli stworzyć udany zespół. W tej chwili brakowało tylko Booth'a – Szkoda, że nie ma tu Seeley'a, ale zaraz do niego zadzwonię i powiem że Cię wypuścili...
- To chyba nie będzie konieczne...
- Dlaczego?- zapytała zdziwiona Brennan.
- Bo to agent Booth postarał się o to, bym mógł z powrotem wrócić do Instytutu...

Jakiś czas później do Instytutu Jeffersona zostały z lekkim opóźnieniem dostarczone szczątki znalezione w kontenerze pełnego śmieci. Grupa naukowców od razu zabrała się do pracy. Hodgins pobrał próbki cząsteczek znajdujących się na ofierze, Angela zajęła się Camille, Zack i Brnnan dokonywali oględzin zwłok.
- Powiedziałam to już Booth'owi i powtórzę to teraz, jak dla mnie jest tu za dużo mięsa na kościach – powiedziała Bones kiedy wraz z Addy'm przekręcała ciało na plecy.
- Jak tylko pobiorę tkankę do badań, Zack będzie mógł oczyścić kości – odparła Cam.
- Na to liczyłem – dodał Zack, który zdążył już na powrót zaklimatyzować się w Instytucie.
Kolejne trzy kwadranse patolog i dwóch antropologów spędziło nad zwłokami starając się znaleźć fragment ciała z którego można by uzyskać DNA oraz próbując ustalić przyczynę śmierci.
Booth tymczasem rozpracowywał zawartość portfela, który pokazał mu włóczęga. W srodku były dwie karty kredytowe, dwieście dolarów, jakieś drobne i prawo jazdy należące do Philippa Bronsona. W bazie danych Seeley wpisał nazwisko i imię z prawa jazdy, od razu pokazały się wyniki. Przeczytał wszystko dwa razy i szybko wyszedł z biura.

Bones zdjęła lateksowe rękawiczki, jak na razie jej praca się skończyła. W swoim gabinecie postanowiła poczekać, aż kości zostaną oczyszczone z tkanki miękkiej. Wiedziała, że nie musi sie o to martwić gdyż Zack doskonale sobie z tym radził. Brennan usiadła na fotelu za biurkiem i spojrzała w okno. Bezchmurne niebo zaczynało przybierać barwę delikatnego różu. W głowie miała mętlik i nie był on spowodowany ostatnią sprawą. ''Czemu mi nie powiedział?'' myślała ''Dlaczego to zrobił?''.
- Kto i co? - usłyszała za plecami dobrze znany głos, nie zwróciła uwagi na to, że ostatnie pytanie powiedziała na głos.
- Ty – odparła.
- Ja? Bones, mów jaśniej bo... - zaczął Booth lecz przerwał, gdyż w tym momencie Brennan podeszła i pocałowała go w policzek.
- Dziękuję – wyszeptała i wróciła na swoje miejsce. Booth stał osłupiały i oniemiały. Gdy wreszcie powróciła zdolność mowy, zdołał tylko wykrztusić z siebie:
- Yyy... tak, to było miłe, ale za co ten buziak?
- Za Zack'a.
- A więc już wiesz, kto Ci powiedział?
- On sam – odparła – Już jest w Instytucie.
- Tak? No cóż...
- W zamian za to chciałabym Ci coś pokazać – powiedziała.
- Naprawdę, to na co czekamy? Jedziemy na kolację a potem tam gdzie Ty chcesz.
- Dobrze, ale ja prowadzę. Coś zobaczysz...
- Zobaczę, że umiesz jeździć? Bones, to ja w tej parze robię za mistrza kierownicy... - przerwał widząc spojrzenie swojej partnerki – Dobra, ale tylko ten jeden raz.
Brennan uśmiechnęła się.
- A teraz powiedz co Cię sprowadziło do Instytutu.
- Włóczęga, facet który według Ciebie nie miał posiadać żadnych cennych informacji, okazał się ich skarbnicą – powiedział agent – Biedak znalazł obok kontenera, w którym było ciało, porftel. W środku było prawo jazdy...
- Sądzisz, że należy do ofiary?
- Ty mi to powiedz, Ty i zezulce. Jeszcze nie umiem odczytywać DNA ze zdjęcia.
- Cam się tym zajmuje, a Zack przygotowuje kości bym mogła im się lepiej przyjrzeć – odparła Brennan.
- A znacie już przyczynę śmierci?
- Jeszcze nie, ale zajmę się tym jak tylko...
- Jak tylko jutro rano wrócisz do pracy – dokończył za nią Seeley.
- Ale dlaczego?
- Bo teraz jedziemy na kolację – odparł z uśmiechem.
- Jest jeszcze wcześnie mogłabym popracować...
- I zapomnieć o bożym świecie, przykro mi, ale nie dopuszczę do tego bym jutro rano znów znalazł Cię w biurze po kolejnej nocy spędzonej tutaj.
Brnnan spojrzała na niego spod zmrużonych powiek i w końcu powiedziała.
- Kluczyki – wyciągnęła rękę.
- Muszę?
- Booth, zgodziłeś się.
Seeley niechętnie położył na dłoni Bones, kluczyki od SUVa. Antropolog zabrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia. Agent podążył za nią.
- Tylko błagam, nie zarysuj go.

C.D.N.

charlotte_12

Mała korekta, bo szybciej myślałam niż pisałam na klawiaturze i wyszła niezrozumiała zbitka :P
Angela zajęła się ubraniem denata, a nie Camille.
Sorry za pomyłkę ;]

charlotte_12

ha!zgadłam! to Zack! xD a co do pomyłki to ja jej nawet nie zauważyłam:)
cudo xD a o miłości Booth'a do swojego samochodu można zawsze wiele napisać;] świetne;]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones