PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
7,6 77 147
ocen
7,6 10 1 77147
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

to jest
bbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbooooo oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooossssssssss ssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssskkkkkkkkkkkkkkk kkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkiiiiiiiiiiiiiiiiiiii iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee:)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

uu... zaczyna się robic bardzo ciekawie. Szybciej, szybciej, szybciej. My czekamy. Zgłodniałe wrażeń.

Podoba mi się to opowiadanie. Oj.. podoba ;D

ocenił(a) serial na 10
loose_cannon

super! ciekawe co będzie dalej... ;) oj jest burza i szykują się też pioruny ;)

charlotte_12

Dziękuję pięknie! :* Naprawdę, jestem niezmiernie szczęśliwa że wam się podoba :) Dlatego to dla was...

Booth dojechał na miejsce. Szybko wysiadł z samochodu i pobiegł w stronę sierocińca. Policji jeszcze nie było, ale to nie miało żadnego znaczenia. Był już tak blisko. Wbiegł przez żelazną bramę na teren domu dziecka. Okrążył budynek szukając zejścia do podpiwniczenia. Znalazł je na tyłam starej budowli. Kłódka była wyłamana a drzwi tylko przymknięte. Wyjął broń i odbezpieczył. Po cichu wszedł do środka, cały czas trzymając pistolet w gotowości. Dookoła niego panowała cisza. Poruszał się prawie bezszelestnie kiedy przemierzał kolejne pomieszczenia - lata spędzone w Rangersach nie poszły na marne. Jego doskonale wyszkolony słuch zarejestrował jakiś szmer. Zamarł. Kolejny szmer. Ruszył w stronę skąd dochodził dźwięk. Przed sobą zobaczył otwarte drzwi i wszedł do środka. W pomieszczeniu zobaczył Jacquesa i Temperance. Morderca stał za plecami Bones. Lufa pistoletu była wymierzona w jej skroń. pierwszym odruchem Booth'a było przybranie pozycji do strzału. Był snajperem, mógł unieszkodliwić Jacquesa, ale tam stała Bones. Nie mógł ryzykować, nie mógł zaryzykować jej życia.
- Rzuć broń! - krzyknął agent, a morderca zaśmiał się drwiąco.
- Stawiasz mi warunki?! To Ty rzuć broń, bo inaczej śliczna buźka Twojej partnerki zaraz zniknie...
Booth stał nadal mierząc w Jacquesa, w jego głowie trwała gonitwa myśli. Czy FBI zdąży przyjechać na czas? Ile czasu jeszcze zostało? Sytuacja była jednak zbyt poważna.
- Dobra, odłożę spluwę ale najpierw ją puść - powiedział w końcu agent.
- Booth, nie! - krzyknęła Bones - Strzelaj!
- Zamknij się - syknął Jacques i mocniej przyciągnął Brennan do siebie. Antropolog rzuciła przerażone spojrzenie swojemu partnerowi - Puszczę, ale odłóż spluwę.
- OK. Wyjmę magazynek, ale ją wypuścisz. Przecież dotrzymujesz słowa - odpowiedział agent i na potwierdzenie swoich słów rozładował broń - Nie jestem uzbrojony, widzisz? - odłożył broń na posadzkę.
- Widzę, a ja jestem słowny - Jacques pchnął Brennan na bok, jednak ciągle celował w jej pierś.
- Niech ona stąd wyjdzie. Przecież chodzi Ci o mnie. Masz mnie, więc ją zostaw - zaczął agent.
- Zależy Ci na niej...Kochasz ją...Jesteś gotowy, by za nią zginąć? - powiedział Jacques - Ale czy naprawdę myślisz, że pozwolę jej tak po prostu wyjść? Będziesz cierpiał tak jak ja!
Pomieszczenie wypełnił odgłos wystrzału, niosący się echem po kamiennych murach.

To co wydarzyło się potem było jak na zwolnionym filmie. Przynajmniej tak wydawało się Temperance. Gdy Jacques wystrzelił, myślała że to koniec. Koniec jej życia, tak bogatego w doświadczenia na polu zawodowym, a tak ubogiego w sferze uczuć. Ale tak było zanim pojawił się Booth. On był jedynym, jasnym punktem jej egzystencji. Myślała o nim, kiedy zobaczyła jak biegnie w jej stronę. Po chwili poczuła jego silne dłonie na swoich ramionach. Stali na przeciwko siebie. Jego czekoladowe oczy patrzyły na nią. Czy dostrzegła w nich miłość? Nie miała jednak czasu na zastanowienie. Nagle jej partner osunął się na kolana. Złapał do pod ręce, by go przytrzymać. Obejmując go, wyczuła na jego plecach ciepłą ciecz. To była krew. Po chwili usłyszała drugi strzał. Jacyś agenci wpadli do piwnicy. Bones jednak nie zwróciła na to uwagi. Całą uwagę poświęciła swojemu partnerowi, to On był teraz dla niej najważniejszy. Tylko On się liczył.
- Booth! Booth! - głos Temperance niósł się echem, kiedy pochylała się nad agentem.
- Bones.....Przepraszam.. - powiedział Booth, oddychając nieregularnie.
- Ciiiiii...Nic nie mów. Oszczędzaj siły - powiedziała, gładząc dłonią jego twarz - Wezwijcie karetkę! - krzyknęła do ludzi z FBI - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Przepraszam....Oszukałem Cię....powiedziałem, że...że Cię nie zostawię....nie opuszczę....jak widzisz....myliłem się....
- Booth, co Ty mówisz? Przecież jesteś ze mną. Byłeś i będziesz. Zaraz przyjedzie karetka - głos jej się łamał, dookoła było coraz więcej krwi. Starała się jakoś zatamować krwawienie, jednak jej wysiłki na nic się zdały.
- To koniec Bones...
- Nie, to początek. Słyszysz? To początek Seeley - łkała patrząc na swojego partnera, który zaczynał tracić przytomność - Booth! Zostań przy mnie. Parker cię potrzebuje! Ja Cię potrzebuję! - to była prawda, nie wyobrażała już sobie życia bez niego. Stała się od niego zależna, była dla niej niczym tlen.
Słaby uśmiech pojawił się na twarzy agenta, który ostatkiem sił powiedział:
- Pamiętaj, że....zawsze....będę przy...Tob... - cichy szept ucichł.
- Booth! Booth! Nie...Booth zostań ze mną! Proszę! Booth, kocham Cię! - łzy spłynęły po jej twarzy i spadły na twarz swojego partnera, którego tuliła do siebie.
Gdzieś w oddali słychać było sygnał karetki.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

nono i w takim momencie przerwałaś?? ... mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na ciąg dalszy :)

gainka

Zgadzam się z powyższym zdaniem :P
Nawet nie musi byc tak regularnie, dwa dziennie raczej wszyscy zrozumieją :)
Czekam, czekam niecierpliwie... ^^
Co do komentów nie muszę chyba dodawać, że to Boskie Arcydzieło =)

Moist

Boże, kobieto dlaczego przerywasz?! genialne... poproszę następna część;]jak najszybciej...

charlotte_12

No ale teraz dalsza część dla wszystkich, którzy czekają z niecierpliwością...

Temperance siedziała przed blokiem operacyjnym. Od momentu przyjazdu karetki, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Nie pozwolono jej jechać jednym ambulansem wraz z Booth'em, który nie dawał znalu życia. Ona sama potrzebowała pomocy medycznej, silne rozcięcie na czole już nie krwawiło, ale rana wymagała założenia szwów. W szpitalu, po ostrej kłótni jaką Bones odbyła z lekarzem, który ją opatrywał, w końcu pozwolono jej udać się przed salę operacyjną. Tam też zastali ją Angela i Hodgins, którzy przyjechali jak tylko dowiedzieli się co zaszło. Brennan siedziała na krzesełku. Jej dłonie zaciśnięte były w pięści, wzrok miała spuszczony.
- Tempe! - Angela podbiegła do przyjaciółki i mocno ja przytuliła - Jesteś cała? Nic Ci nie zrobił ten szaleniec?
- Mi nie... - spojrzała bezradnym wzrokiem na artystkę. W jej oczach można było dostrzec ból i smutek.
- Tempe - Angela położyła rękę na ramieniu Brennan - Wszystko będzie dobrze. Booth z tego wyjdzie...
- Angela, On znów to zrobił...Znów.. - płakała Bones.
- Sweety spokojnie. Zrobił to bo Cię kocha...
- To ja powinnam być na jego miejscu. Ja! Booth na to nie zasłużył. Co ja powiem Parkerowi. Przepraszam, ale Twój tata zginął bo mnie ratował? Nie jestem warta takiego poświęcenia...
- Bren! Przestań tak mówić! - skarciła przyjaciółkę Angela - Booth żyje, jest operowany. Jeszcze nie raz pojedziesz z nim i Parkerem na piknik. I czy Ty naprawdę myślisz, że gdybyś była nic nie warta to facet taki jak Booth zaryzykowałby swoje życie? Tempe pomyśl logicznie...Przecież umiesz...
Brennan nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż dalszą rozmowę przerwało wyjście chirurga z sali operacyjnej.
- Czy jesteście państwo z rodziny agenta Booth'a? - zapytał.
- Nie - odparła Bones.
- Tak - powiedziała Angela, a lekarz nie ukrywał swojego zdziwienia - Ona jest najbliższa mu osobą - artystka wskazała na antropolog stojąca obok niej.
- Co z nim? - Bones chciała jak najszybciej dowiedzieć się o stanie zdrowia jej partnera.
- Nie chcę odbierać nadziei, ale jego stan jest krytyczny. Stracił dużo krwi... - słowa chirurga dotarły do uszu Temperance ze zdwojoną siłą ''Stan krytyczny'' myślała. Zawirowało jej w głowie, oparła się o ścianę by nie upaść - ..wszystko w porządku? - chirurg zauważył drobną niedyspozycję Bones.
- Tak, proszę niech pan kontynuuje - odparła, równocześnie starając się uspokoić oddech.
- Wracając do tego o czym mówiłem. Agent Booth stracił dużo krwi, potrzebna będzie transfuzja, dlatego jeśli chcielibyście państwo..
- Oczywiście! - od razu odpowiedzieli - Zaraz możemy oddać krew, niech tylko pan powie gdzie mamy się udać - dodał Hodgins.
- Wspaniale, zaraz poproszę pielęgniarkę by się państwem zajęła. Niestety pani nie będzie mogła oddać krwi - zwrócił się w stronę Brennan, która już szykował się by również iść z przyjaciółmi - Sama była pani poszkodowana i wzięła leki przeciwbólowe...
- Ale.. - zaczęła protestować.
- Tempe, my to zrobimy. W końcu zależy nam na nim tak samo jak Tobie. Kto będzie nas nachodził w Instytucie, chyba nie myślisz że Cullen? - powiedziała Angela, a Bones przytaknęła. Jej przyjaciółka miała rację - I tak nie wiemy czy nasze grupy krwi będą się zgadzać, ale warto spróbować.
Angela i Hodgins poszli za lekarzem. Po drodze spotkali doktora Sweets'a, który również zaoferował chęć pomocy Booth'owi. Temperance znów została sama ze swoimi myślami. W jej głowie przewijały się obrazy z Booth'em w roli głównej: ich pierwsze spotkanie, jego silna dłoń która wyciągnęła ją spod ziemi, jego uśmiech, oczy, ich pocałunek...
Po jakimś czasie wrócili jej przyjaciele.
- I jak? - zapytała Brennan.
- Akurat moja grupa krwi się zgadzała - odparł Hodgins - Oddałem tyle, na ile mi pozwolili.
- Dziękuję - Bones wstała i uściskała Jack'a.
- Wiadomo już coś więcej? - zapytał Sweets.
- Nie, nadal go operują - odparła antropolog.
Kolejne dwie godziny spędzili w oczekiwaniu na jakieś wiadomości. Sweets krążył po korytarzy nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Angela siedziała w ciszy obok Hodginsa, a Temperance jak zahipnotyzowana wpatrywała się w drzwi prowadzące na salę operacyjną. W między czasie Angela powiadomiła o zajściu Rebecce i Camile.
- To czekanie mnie dobije - powiedział nagle Hodgins.
- Nic innego nie możemy zrobić - odparł Sweets.
Bones nic nie odpowiedziała nadal wpatrując się w drzwi. Tak chciała tam być, sprawdzic czy wszystko dobrze. ''Kiedy wreszcie skończą go operować?'' pomyślała. Jakby w odpowiedzi na to, drzwi do sali operacyjnej otworzyły się i pojawił się w nich chirurg. Wszyscy natychmiast otoczyli lekarza, rozpoczęła się seria pytań, którą lekarz przerwał unosząc rękę do góry w geście dającym im do zrozumienia, by się uspokoili. Po czym powiedział:
- Właśnie skończyliśmy operować. Zdołaliśmy wyjąć pocisk, ale wyrządził on znaczne szkody w organizmie agenta Booth'a. Teraz pacjent zostanie przewieziony na intensywna terapię. Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Teraz pozostaje już tylko czekać.
- Czy można go zobaczyć? - zapytała cicho Bones.
- W zasadzie nie powienienem na to pozwolić, ale... - popatrzył na Brennan, która wyglądała jak nieszczęście, troska i zmartwienie wprost emanowały z jej twarzy - ...No dobrze, zrobię wyjątek. Ale tylko jedna osoba. I tylko na chwilę. A teraz państwo wybaczą, ale inni pacjenci czekają.
- Ależ oczywiście. Dziękujemy doktorze - odparł Sweets, a chirurg minął ich i poszedł w swoją stronę.
- Widzisz? Booth żyje - powiedziała Angela i przytuliła Bones, która cała drżała - Już wszystko będzie dobrze. A teraz idź do niego. On Cię potrzebuje.
- Angela, On nawet nie będzie wiedział że tam jestem.
- Wierz mi, że będzie.
- Ale jak? Jest nieprzytomny...
- Pamiętasz co Ci kiedyś powiedział, że należy patrzeć sercem? On robił to przez cały czas i teraz będzie podobnie. Mimo, że nie będzie Cię widział dostrzeże Twoją obecność.
Temperance spojrzała na artystkę.
- Sercem? - zapytała Bones, a Angela przytaknęła:
- Tak skarbie, poczuje Ciebie sercem.

C.D.N.

Mam nadzieję że trochę rozwinęłam akcję, chociaż jestem średnio zadowolona z tego rozdziału ;/ Nie wiem, może macie inne odczucia... Dlatego czekam na wasze opinie i do usłyszenia :)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Powinnaś być bardzo zadowolona z tego rozdziału. Jak zwykle super. ;)

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

czy ktos kiedyś zarzucił ci pesymizm? Chyba tak! ;D nie wiem, co nie pasuje ci w tym opowiadaniu. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Napewno Marek Kondrat ci w tym pomoże ;]


Czekam na dalszy rozwój akcji. Ze zdwojonym zniecierpliweniem. Twórz, moja droga. Twórz, bo świetnie ci idzie.

ocenił(a) serial na 10
loose_cannon

jak napisalas ze brennan nie moze oddac krwi myslalam ze jest w ciazy dopiero potem doczytalam o tabletkach! pisz charlotte bo jak zwykle dobrze ci idzie pozdro!

Nionia

a ja znowu nie wiem co Ci się nie podoba... trzymasz poziom;] czekam(y) co dalej:)

_Lena_

Jestem zdziwiona, że Ci się nie podoba ^^
Jest świetnie! Tak trzymaj! Nie mam Ci nic do zarzucenia, bo styl i fabułę masz bezbłędną :P Coś czuję, że masz już własną małą (na razie!) grupę wiernych fanów... Wg. mnie powinnaś pisać własne książki Charlotte [ o ile już tego nie robisz =)] Jeszcze raz tak trzymaj!

Moist

Czytać takie komentarze to jak miód na moje serce :]
Co do grupki fanów ja o niej nic nie wiem, ale jeżeli się podoba to co piszę jest mi tym milej... ;)
Książek jeszcze nie piszę, chyba za wysokie progi jak dla mnie.
Ale zobaczymy...

charlotte_12

Cieszę się, że mogłam choć trochę pocieszyć ^^
Staram się jak mogę :)
Liczę na te (niestety jeszcze przyszłe) książki =)

charlotte_12

Przyszłe książki... hehe :]
Dziękuję bardzo za cudne opinie i by nie trzymać was dłużej w niepewności...

Bones stanęła przed drzwiami do sali na którą został przewieziony Booth. Przez małe okienko zobaczyła, że jakaś pielęgniarka kończy podłączanie aparatury do jego ciała. Gdy Temperance weszła do środka ta spojrzała na nią:
- Tu nie wolno wchodzić.
- Jestem jego partnerką - pielęgniarka spojrzała na nią jak na istotę niespełna rozumu, w jej oczach można było wyczytać ''I co mnie to obchodzi?'' - Dostałam pozwolenie od lekarza.
- Trzeba było tak od razu - odpowiedziała kobieta i bez słowa minęła Brennan. Gdy zamknęły się za nią drzwi Bones spojrzała na swojego partnera. Był strasznie blady, ale wyglądał jakby spał. W sali słychać było tylko miarowy odgłos urządzenia monitorującego pracę serca. Temperance podeszła bliżej i przysunęła krzesełko do łóżka Booth'a.
- Booth, dlaczego? - szepnęła - Dlaczego? To ja powinnam tu teraz leżeć, nie Ty - pojedyncza łza spłynęła po policzku. Przez moment zawahała się, ale w końcu ujęła w swoje ręce dłoń Booth'a, która leżała bezwładnie na pościeli. Zastanawiała się czy usłyszał jej ostanie słowa, kiedy tuliła go do siebie w oczekiwaniu na przyjazd karetki. Powiedziała mu, że go kocha. Poczuła bolesne ukłucie w sercu. ''To wszystko moja wina'' ta myśl nie dawała jej spokoju. Wszystkie osoby, które kochała opuszczały ją, dlatego bała się tego uczucia, dlatego go do siebie nie dopuszczała... Ale przecież Booth powiedział, że jej nie zostawi, że zawsze będzie przy niej... A teraz On, osoba która znała ją najlepiej, chroniła ją, walczy o życie. A ona już nic nie może zrobić.

Kolejne doby nie przyniosły poprawy stany zdrowia agenta Booth'a. Jego stan w dalszym ciągu był stabilny, mimo to nadal nie odzyskał przytomności. Temperance Brennan cały czas była przy swoim partnerze. Wychodziła tylko, by się odświeżyć i przebrać. Podczas jednej z jej codziennych wizyt w szpitalu natknęła się na korytarzu na byłą dziewczynę Booth'a.
- Rebbeca?
- Doktor Brennan.
- Witaj. Przyszłaś dowiedzieć się co u Booth'a? - zapytała antropolog.
- Tak. Jak On się czuje?
- Stan jest stabilny, tylko tyle. Lekarze mówią, że trzeba czekać. Tylko ile? - odparła Bones.
- Nie chciałam przywozić Parkera, chociaż cały czas pyta o Seeley'a.
- Nie sądzę, by widok Booth'a w tym stanie był Parkerowi potrzebny. To może być dla niego silne przeżycie. Przyzwyczaił się do widoku swojego ojca zdrowego i w pełni sił.
Rebbeca przytaknęła. Na chwilę zapanowała cisza, którą jednak przerwała ex Booth'a wypowiadając słowa, które wprawiły Temperance w lekkie zakłopotanie:
- Cieszę się, że jesteś przy nim. On Cię potrzebuje i dobrze o tym wiesz.
- Ale, my... - zaczęła Bones, ale przerwała i spojrzała na Rebecce - Dziękuję.
- Dbaj o niego. Ten mężczyzna to prawdziwy skarb - powiedziała Rebecca i odwróciła się do wyjścia.
- Wiem - wyszeptała Tempe i wróciła na salę do swojego partnera.
Gdy Bones siedziała przy łóżku nadal nieprzytomnego Booth'a drzwi na salę i otworzyły i wszedł przez nie starszy mężczyzna. Tempe spojrzała w tamtą stronę.
- Tato? Co Ty tu robisz? - wstała i podeszła przywitać się z ojcem.
- Witaj córeczko. Chciałem zobaczyć jak się czuje najdzielniejszy mężczyzna jakiego znałem. Co mówią lekarze? - zapytał Max.
Brennan z bezradnością w głosie opowiedziała mu wszystko co od paru dni powtarzali jej doktorzy.
- Można tylko czekać - zakończyła.
- Zawsze jest jakaś nadzieja - pocieszył córkę Max i objął ją ramieniem - A co by zrobił Booth na Twoim miejscu, wiedząc że jest nadzieja?
Bones uśmiechnęła się.
- Booth...pomodliłby się. Jest katolikiem, wierzy w takie rzeczy jak cuda i tym podobne...
- To Ty też uwierz. Zrób to dla niego - zachęcił Max.
- Ale jak? Ja nawet nie umiem się modlić - popatrzyła na ojca, a potem na nieprzytomnego Booth'a.
- Wystarczy, że powiesz co czujesz - odparł Max i wyszedł z sali pozostawiając Temperance samą ze swoimi myślami.

--

''Co ja tu robię?'' pomyślała Bones kiedy weszła do szpitalnej kaplicy ''Chyba zwariowałam''. W środku było parę osób, które w skupieniu oddawały się modlitwie, a dla Brennan po prostu jakiemuś pogańskiemu zwyczajowi. Ale mimo tego posłuchała rady ojca i przyszła tu. Usiadła w ostatniej ławce. Rozejrzała się. Przypomniała sobie jak Booth zabrał ją do kościoła, to było zaraz po tym jak Grabarz zakopał żywcem ją i Hodginsa. Ale wtedy Booth ją uratował. A teraz sam potrzebuje pomocy. Uklęknęła, złożyła ręce w modlitewnym geście i zamknęła oczy. ''Jak mam się modlić?'' pomyślała, ale przypomniała sobie słowa ojca. Zaczęła w myślach mówić co czuje, jak jest jej ciężko kiedy nie ma przy niej Booth'a. A potem zaczęła prosić, by jej partner wyzdrowiał, by znów był z nią, ze swoim synem. Pogrążona w myślach w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na telefon wibrujący w kieszeni jej marynarki. Dopiero sygnał dzwonka przywołał ją do rzeczywistości. Speszona szybko wyszła z kaplicy.
- Brennan - rzuciła do słuchawki.
- Tu Angela - głos jej przyjaciółki był jakoś dziwnie zmieniony. Usłyszał pociągniecie nosem.
- Co się stało? - zapytała lekko zdenerwowana.
- Tempe, Booth...
Ale Brennan już jej nie słuchała. Nazwisko jej partnera podziałało na nią paraliżująco, serce zaczęło bić szybciej. Przed oczami widziała tylko jego. Schowała telefon i pobiegła w stronę jego sali.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

no nieźle :) znalazłaś sobie jeszcze lepszy moment do przerwania ;p :)) opowiadanko jest super

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

no więc.. no wiec... ja czekam na ciag dalszy ;d

loose_cannon

dlaczego zawsze przerywasz w takim momencie i trzymasz nas w niepewności?! co dalej?! pisz szybko co dalej xD

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

no nie...w takim momencie! czekam z niecierpliwością co będzie dalej... ;)

charlotte_12

By nie trzymać was dłużej w niepewności... A może tak wziąć was na przetrzymanie? ;)
Dobra, oto kolejna odsłona mojej radosnej twórczości...

Po drodze mijała różnych ludzi, potrąciła jakąś pielęgniarkę lecz nie zwróciła na to uwagi. Jej myśli zaprzątał tylko Booth. Czy coś mu się stało? Teraz żałowała, że nie wysłuchała swojej przyjaciółki do końca. Wreszcie znalazła się na piętrze na którym znajdowała się sala jej partnera. Ruszyła szybko korytarzem i nagle zatrzymała się. Zrobiło się cicho, czas jakby się zatrzymał. Przed drzwiami do sali Booth'a stali Angela i Hodgins. Jack przytulał artystkę, która płakała. Brennan poczuła, że traci oddech. ''Nie, tylko nie to'' pomyślała ''Nie Booth...''. Nie była w stanie się poruszyć, mogła tylko stać i zastanawiać się. Hodgins oderwał swój wzrok od Angeli i zobaczył stojąca niedaleko ich Bones, szepnął coś do ucha artystce, a ta natychmiast spojrzała na miejsce gdzie stała Temperance.
- Tempe - zaczęła i ruszyła do swojej przyjaciółki.
- Co z Booth'em? Czy on... - Bones nie była w stanie wypowiedzieć ostatniego słowa, nie dopuszczała do siebie myśli, by jej partnera już nie było.
- Sweety, Booth zaczął walczyć, on do nas wraca... - powiedziała Angela przez łzy. Całe napięcie nagromadzone w Temperance gdzieś się ulotniło. Nie chciała i nie mogła powstrzymać łez szczęścia, które zalśniły w jej oczach.
- Skąd to wiecie, czy był tu lekarz? - zaczęła dopytywać się Bones.
- Tak, gdy przyszliśmy właśnie wychodził z sali. Ciebie nie było więc porozmawiał z nami. Powiedział, że organizm Seeley'a pozytywnie zareagował na ostatnie środki i teraz z każdym dniem może już być lepiej - streściła wszystko Angela.
- Ale czy On się obudził?
- Nie, jeszcze nie - odparł Hodgins - Ale skoro leki zaczynają działać na pewno niedługo to nastąpi.
- Zobaczysz Bren, wszystko wróci do normy i Booth znów będzie nas dręczył w Instytucie - powiedziała Angela i przytuliła Bones, a ta wzniosła oczy ku niebu ''Dziękuję'' pomyślała.

--

Następnego dnia doktor Temperance Brennan jak zwykle ostatnio siedziała przy łóżku swojego partnera. Wczorajsza wiadomość o tym, że Booth nareszcie wraca do zdrowia i w każdej chwili może się obudzić, sprawiła że Bones nie chciał go zostawiać. Całą noc spędziła na fotelu przy jego boku nie śpiąc, tylko czuwając. Dopiero nad ranem zmorzył ją sen. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła z głową opartą na łóżku agenta, cały czas trzymając jego dłoń w swoich. Był to sen płytki dlatego z łatwością obudziła się, gdyż wydawało jej się że wyczuła lekki ruch. Otworzyła oczy i zamrugała. Spojrzała na dłoń Booth'a. Jego palce poruszyły się...i znowu.
- Bones... - ledwie słyszalny szept dotarł do jej uszu - ...Tepme...
- Jestem - odpowiedziała i pogładziła dłonią policzek Booth'a, który otworzył oczy.
- Gdzie ja...Co się...Jesteś cała? - zaczął jednak antropolog mu przerwała.
- Ciiii.....Spokojnie. Jeszcze przyjdzie czas na pytania - uśmiechnęła się, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Nie płacz...
- To łzy szczęścia. Myślałam, że już nigdy się nie obudzisz, że już nigdy się nie uśmiechniesz i nie nazwiesz mnie ''Bones''...
- No to chyba jeszcze poczekasz na ten moment - odparł i lekko się uśmiechnął.
- Oby jak najdłużej, Booth - powiedziała Brennan.

--

Booth z każdym dniem był w coraz lepszej formie. Lekarz prowadzący był trochę zaskoczony tą nagłą poprawą, ale nie ukrywał, że bardzo się z tego cieszy. Przy szpitalnym łóżku agenta pojawiało się coraz więcej osób. Odwiedził go jego przełożony - Cullen, przyjaciele z Instytutu oraz z FBI. Wpadł nawet Max - ojciec Temperance co trochę zdziwiło Booth'a. Sprawa się wyjaśniła po krótkiej rozmowie, podczas której Max podziękował mu za opiekę jaką obdarza jego córkę i że znowu zaryzykował swoje życie, by ją ratować. Na koniec wyraził, że byłby dumny gdyby ktoś taki jak Seeley Booth należał do jego rodziny. Agent nie spodziewał się usłyszeć takich słów, zwłaszcza od człowieka, którego kiedyś wsadził do więzienia.
Mimo tylu odwiedzających, najbardziej ucieszyła Booth'a wizyta jego syna i Bones.
- Tata! - Parker, który wszedł do sali wraz z Temperance podbiegł do łóżka, na którym oparty o poduszkę leżał Booth.
- Tylko ostrożnie Parker, Twój tata musi się oszczędzać - powiedziała Bones do chłopca.
- Wiem doktor Bones - odparł chłopiec i wspiął się na palcach, by ostrożnie przytulić swojego ojca.
- Witaj mały - Booth poczochrał Parkera po włosach, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Byłeś grzeczny?
Parker pokiwał głową.
- Mama Cię tu przywiozła? - zapytał agent.
- Nie - odparł chłopiec - Mama jest w pracy.
- Rebecce coś wypadło i zadzwoniła do mnie z prośbą, czy mogłabym odebrać Parkera ze szkoły. I tak nie miałam nic lepszego do roboty więc się zgodziłam. Pomyślałam też, że skoro miałam przyjść do Ciebie po południu to zabiorę ze sobą Parkera - wyjaśniła Bones - Dobrze zrobiłam?
- Wspaniale. Dziękuję - odparł Booth i posłał jej czarujący uśmiech. Tempe pomogła usiąść chłopcu na łóżku obok ojca, a sama ulokowała się na fotelu obok.
- Bardzo Cię boli tatusiu? - zapytał Parker wskazując na klatkę piersiową Booth'a która była zabandażowana.
- Już nie tak bardzo - odparł agent.
- To dobrze. Niedługo znów będziemy się mogli razem bawić i będziesz mógł ganiać przestępców z doktor Bones.
- Co do ganiania przestępców to chyba jeszcze trochę czasu upłynie - odparła Tempe.
- A propos przestępców. Wiadomo coś o Jacquesie? - zapytał Booth, a Bones lekko się wzdrygnęła.
- Wszystko Ci później wyjaśnię. Na razie ciesz się czasem z synem. Zostawię was i poczekam na korytarzu - odparła i wstała z fotela.
- Zaczekaj, chcę żebyś została - powiedział Booth - Proszę.
Nie mogła mu odmówić. Wiedziała, że choćby chciała i tak by nie potrafiła tego zrobić.

C.D.N.

No i co wy na to? Jakie opinie przeważają? :]
Do usłyszenia niebawem....

charlotte_12

A jak myślisz ?? :P
Oczywiście, że pozytywne! ^^

Moist

o tak jak najbardziej pozytywne!;]

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

Na NOWO ROK pragnę złożyć wszystkim życzenia:

Niech wam Nowy Rok przyniesie
złotych monet całą kieszeń.
Złota i pieniędzy,
by nie było w domu nędzy.
Niech bogaty każdy będzie,
niech dostatek gości wszędzie.


_$$$$$____$$$_____$$$____$$$$$
$$$$$$___$$$$$___$$$$$__$$$_$$$
$$__$$__$$$_$$__$$$_$$__$$$_$$$
____$$__$$$_$$$_$$$_$$$_$$$_$$$
___$$___$$$_$$$_$$$_$$$_$$$$$$$
__$$_$$_$$$_$$$_$$$_$$$__$$$$$
_$$$$$$_$$$_$$$_$$$_$$$___$$$
$$$$$$$__$$$$$___$$$$$___$$$
_________$$$$_____$$$$__$$$

Opowiadanko jak zwykle świetne. Oby tak dalej!

charlotte_12

To tera zbędzie naprawdę długa notka, przyjemnego czytania życzę :)

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany przez wszystkich dzień. Agent Seeley Booth został wypisany ze szpitala. Jego przełożony - Cullen, pojawił się tego samego dnia w szpitalu i poinformował swojego najlepszego agenta o urlopie, na którym ma dochodzić do siebie. Oczywiście Booth protestował, że urlop jest zbędny, że tak długa przerwa nie jest mu potrzebna, jednak umilkł kiedy napotkał wzrok swojej partnerki, która zjawiła się po niego w szpitalu.
- Naprawdę nie musiałaś się fatygować Bones - powiedział Booth, kiedy oboje wsiedli do jego SUVa - A tak przy okazji... Skąd masz kluczyki do mojego samochodu?
- Od Cullena. Jeżdżę już tym autem jakiś czas, praktycznie od kiedy jesteś w szpitalu i chyba zaczynam rozumieć czemu tak kochasz ten samochód.
- Tak? Jestem ciekaw.
- To prawdziwe cacko. I na razie pozostanie w moich rękach. To ja będę teraz prowadzić.
- Ale...Ja... - zaczął Booth.
- Żadnego ale, nie wmówisz mi że jesteś superbohaterem i pociski się od Ciebie odbijają - spojrzała na swojego partnera, który zrobił minę jak dziecko, któremu zabrano zabawkę - Booth, nie bądź dzieckiem. Właśnie wyszedłeś ze szpitala, musisz odpoczywać - powiedziała Bones i wyjechała ze szpitalnego parkingu na drogę.
- Czuję się bardzo dobrze. Nic mnie nie boli.
- To dzięki ogromnej ilości leków przeciwbólowych jakie otrzymywałeś. I do tego jeszcze morfina...
- To już wiem, czemu wydawało mi się, że widzę Cię w seksownej piżamce - westchnął Booth do siebie.
- Słucham? Mówiłeś coś?
- Nic, nic - odparł - Bones, ja rozumiem że jestem aż tak niesamowicie przystojny i zniewalający nawet po wyjściu ze szpitala, ale proszę Cię patrz na drogę bo nie chciałbym znów wrócić w to miejsce gdzie desery smakują jak podeszwy.
Temperance spojrzała na niego i już chciała coś odpowiedzieć, ale powstrzymała się. W głębi ducha cieszyła się, bo takie odzywki jej partnera świadczyły o jego niewątpliwym powrocie do zdrowia.

--

Gdy dojechali do mieszkania agenta było już późne popołudnie. Bones pomogła wysiąść Booth'owi z samochodu i razem ruszyli w stronę drzwi wejściowych. Brennan otworzyła je i oboje weszli do środka.
- Trochę posprzątałam tu wczoraj, by wszystko było gotowe na Twój powrót - powiedziała antropolog.
- Dziękuję, ale naprawdę nie musiałaś.
- Ale chciałam. I zamierzam się Tobą zająć. I nie protestuj, bo wiem że sam zrobiłbyś to samo dla mnie.
Booth uśmiechnął się. Jego partnerka miała rację. Zrobiłby dla niej wszystko.
- Nie chciałbym, abyś czuła się zobligowana do opieki nade mną - powiedział.
- Nie czuję się. Chcę to zrobić, zresztą ciągle mam tu swoje ubrania - odparła Bones uśmiechając się.
- Dobrze, skoro tak chcesz - powiedział agent, ale w głębi ducha bardzo się z tego powodu cieszył - A teraz powiedz mi wreszcie co się stało z Jacquesem, bo cały czas żyję w błogiej nieświadomości - Booth usiadł na kanapie, a Bones podeszła i usiadła obok niego.
- Jacques popełnił samobójstwo - powiedziała w końcu.
- Co?
- Po tym jak Cię postrzelił, nie wiedziałam co się dzieje. Przed czami miałam tylko Ciebie, starałam się zatamować krwawienie kiedy nagle padł kolejny starzał i jacyś agenci wpadli do pomieszczenia. Myślałam, że to oni postrzelili Jacquesa.
- Ale jak to, dlaczego się zabił? - dopytywał się Booth.
- Zanim przyjechałeś, Jacques wyznał mi, że nie obchodzi go to czy przeżyje czy zostanie zabity. Chciał tylko abyś cierpiał...
- Nadal nie rozumiem.
- On był chory, śmiertelnie chory. Zostało mu najwyżej parę miesięcy życia. Sekcja zwłok to potwierdziła. Miał białaczkę, która była w zaawansowanym stadium. Już nic by się nie dało zrobić - powiedziała Temperance.
Spojrzeli na siebie. W ich spojrzeniu było tyle emocji, tyle napięcia, tyle niewypowiedzianych słów.
- Bones - zaczął agent.
- Tak?
- Jedna myśl nie daje mi spokoju. Myślę o tym odkąd odzyskałem świadomość. Nie wiem jednak czy to był sen czy naprawdę to usłyszałem.
- Co takiego?
- Gdy mnie postrzelili, kiedy traciłem przytomność... Powiedziałaś, że mnie kochasz?
''Usłyszał'' pomyślała Temperance. Czy nadszedł zatem czas? Czy miała się przyznać?
- Booth, ja... - powiedziała i wstała z kanapy.
- Temperance nie uciekaj ode mnie - Booth poszedł za nią i złapał ją za rękę - Proszę, chcę znać prawdę, chcę to usłyszeć....
Bones odsunęła się od niego i skierowała się do jego sypialni pozostawiając Booth'a samego. Postanowiła, że mu powie. Nadszedł czas, by się dowiedział, zasługuje na to/ Podeszła do swojej walizki i z bocznej kieszeni wyjęła książkę. Otworzyła ją, przerzuciła parę kartek i znalazła to czego szukała. Gdy Booth leżał w szpitalu, ona wróciła do swojego mieszkania i przeszukała je dwa razy, by to znaleźć. Wróciła do salonu. Booth siedział na kanapie. Gdy usłyszał jej kroki spojrzał na nią.
- Nic nie mów - zaczęła Bones - Chciałabym, abyś to przeczytał. Nigdy nikomu tego nie pokazywałam, zresztą wie o tym tylko Hodgins. Jest to list, który napisałam, kiedy wraz z Jack'em zostaliśmy pochowani żywcem - podała mu kartkę. Popatrzył na nią, po czym spojrzał na kartkę zaadresowaną do niego i zaczął czytać.

''Trzymając w reku ten list pewnie zastanawiasz się o co w tym wszystkim chodzi... Ja pisząc te słowa czuję się podobnie. Jednak w końcu postanowiłam, jakbyś to powiedział, ''wyrzucić'' z siebie nagromadzone emocje. Jest to jedyna okazja, byś dowiedział się wszystkiego.
Nie wiem jednak od czego miałabym zacząć. Z łatwością przychodzi mi pisanie książek, wymyślanie pasjonujących i zawikłanych fabuł, ale jeśli chodzi o przelewanie swoioch uczuc na papier nie wychodzi mi to najlepiej. Prawdopodobnie ten list nigdy by nie powstał, gdyby nie sytuacja w jakiej się teraz znajduję. Mam nadzieję, że zrozumiesz to co chcę Ci przekazać. Już nie martwię się o Twoją reakcję, bo jeśli czytasz ten kist to znaczy, że mnie już nie ma...
Podczas godzin spędzonych pod ziemią miałam dużo czasu na przemyślenia. Uświadomiłam sobie, że wiele rzeczy mogłam zrobic inaczej, gdybym tylko zaryzykowała... Moje życie mogłoby byc zupełnie inne, ale to i tak już nie ma znaczenia.
Chciałabym, żebyś wiedział, że zanim pojawiłeś się w moim życiu, ja tylko egzystowałam – zużywałam tlen i pracowałam. A potem pojawiłes się Ty. Trochę arogancki, lekko zapatrzony w siebie – typowy samiec alfa. Ale poznałam też Twoje drugie oblicze, oblicze mężczyzny, który potrafi być wrażliwy, opiekiuńczy. Doskonałego partnera i ojca, Nie chę byś pomyślał, że to jakiś hymn pochwalny na Twoją cześć, ale jako antropolog doskonale dostrzegam takie rzeczy, podobnie zresztą jak Ty dostrzegasz emocje i uczucia.
Hodgins dał mi tę kartkę i powiedział, bym napisała parę słów do osoby, na której mi zależy. On sam wybrał Angelę, bo ją kocha. A ja wybrałam Ciebie bo zrozumiałam, ze to co nas tak przyciąga do siebie, co sprawia że potrzebujemy swojej obecności – to nie zwykłe partnerstwo czy przyjaźń. To chyba miłość. Uczucie tak mi obce, którego nie chciałam do siebie dopuścić. A wystarczył jeden Twój uśmiech, jedno spojrzenie.
Tak Booth, ja Temperance Brennan zakochałam się w Tobie. Żałuję tylko, że nie zdobyłam się na odwagę i nie powiedziałam Ci tego wcześniej. Tearaz nawet nie dowiem się czy Ty czujesz to samo...
Kiedy to czytasz mnie już nie ma, ale nawet ja nie wiem gdzie jestem. Jestes katolikiem, więc pewnie powiedziałbyś że w niebie, piekle lub lub innym tego typu miejscu. Ale gdziekolwiek bym nie była, wiedz że w ostatnich chwilach myślałam o Tobie. I jezeli jest coś co czuwa nad nami, to jestem temu czemuś wdzięczna za to, że Cię poznałam Pmiętaj o mnie, bo ja zawsze będę przy Tobie.

Kochająca Bones.''

Temperance siedziała z rękami na kolanach. Danie mu tego listu, byłao najważniejszą decyzją w jej życiu. Ale czy On to zrozumie?
Booth skończył czytać. Spojrzał na swoja partnerkę, w jego oczach lśniły łzy. Dotknął dłonią jej policzka.
- Ja... - zaczęła Bones, lecz uciszył ją pocałunkiem. Zaskoczona nie protestowała. Oddała mu pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza Booth spojrzał w jej szafirowe oczy, błyszczące od łez i wyszeptał:
- Kocham Cię Bones i brakowałoby mi Ciebie nawet gdybym Cię nie poznał.
Temperance uśmiechnęła się, była szczęśliwa. Nareszcie znalazła swoją drogę i już wiedziała z kim będzie nią podążać.

C.D.N.

I jak się podobało? Mam nadzieję, że tym razem nie przesadziłam :] Czekam na wasze opinie, bardzo jestem ciekawa co o tym sądzicie...

charlotte_12

zgrabnie wykorzystałaś ten list z odcinka z Grabarzem... i to bardzo xD
świetne:)
jak czytałam list to miałam łzy w oczach...;]
piękne i nie przesadziłaś...

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

no nareszcie hurrra! czekalam na ten moment! kocham cie Bones-to bylo niesamowite! czekam na kolejna genialna czesc!!! pozdro!!!!

charlotte_12

cześć, Szarlotko ;D

powiem Ci, że niesłychanie smakowita jest Twoja wersja wydarzeń.
w 1. albo 2. Zakończeniu Dziewczyny i ja próbowałyśmy wymyślić pretekst, żeby Brennan choć trochę uwierzyła w Boga. powiem Ci, że Twój pomysł jest zdecydowanie najbardziej przekonujący i najlepiej zrealizowany literacko! bardzo mi się podoba! no i list. bardzo, bardzo fajne!!! wykorzystałaś go w najbardziej odpowiednim momencie.

(piegża wstaje) BRAWO!!! :D

piegza

Dziękuję bardzo :* Jest bardzo miło czytać, że to co napisałam spotkało się aż z takim uznaniem.
A co do wiary i Bones, no cóż coś z tym trzeba było zrobić... :]

charlotte_12

Charlotte, tym opowiadaniem udowodniłaś, że potrafisz napisać świetną fabułę <brawo!!!!!!>
Naprawdę czekam z niecierpliwością na jakeś dalsze losy czy inne opowiadania. Naprawdę jesteś świetną pisarką! Jeszcze raz gratulacje!!!

ocenił(a) serial na 10
Moist

Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Świetnie!

charlotte_12

Matko, aż się zarumieniłam czytając wasze komentarze. Bardzo dziękuję :*
A teraz chyba moment na który wszyscy czekali...

Booth spojrzał w jej szafirowe oczy, błyszczące od łez i wyszeptał:
- Kocham Cię Bones i brakowałoby mi Ciebie nawet gdybym Cię nie poznał.
Temperance uśmiechnęła się, była szczęśliwa. Nareszcie znalazła swoją drogę i już wiedziała z kim będzie nią podążać.
Tę noc spędzili razem. Obije długo na nią czekali. Po wyznaniu Booth'a Brennan nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Jej partner czuł to samo co ona. Ile czasu mogli zaoszczędzic gdyby powiedziała mu to wcześniej. Dopiero myśl, że mogła go stracić podziałała na nią motywująco.
To samo myślał Booth, już tyle razy chciał jej wyznać co czuje, lecz zawsze odkładał ten moment. Nie chciał popsuć ich przyjaźni, gdyby okazało się że tylko on darzy ją uczuciem znacznie większym i silniejszym niż przyjaźń.
- Ja też Cię kocham Booth - Bones szepnęła i oparła się o jego szeroką klatkę piersiową. Kiedy musnął jej wargi swoimi ustami zamknęła oczy. Jego usta były zadziwiająco miękkie. Położył dłonie na jej talii. Przebiegł ją dreszcz rozkoszy. Od tak dawna marzyła o pocałunkach Booth'a. Myślała, że to marzenie już nigdy się nie spełni. Seeley zaczął obsypywać jej twarz i szyję pocałunkami. Przyciągnął ją do siebie. Całował kobietę, o której marzył każdego dnia. Bones zanurzyła dłonie w jego włosach, a on przesunął dłońmi po jej plecach. Nie odrywając się od siebie rozpoczęli wędrówkę do jego sypialni. Nagle Tempe znieruchomiała.
- Co się stało? -zapytał agent.
- Nie wiem czy powinniśmy... Dopiero co wyszedłeś ze szpitala, potrzebujesz odpoczynku. Nie chciałabym Ci zaszkodzić...
- Bones, Ty mi na pewno nie zaszkodzisz. A wręcz pomożesz... - odparł i ponownie ją pocałował, a ona mu na to pozwoliła. Kiedy znaleźli się w sypialni Booth wsunął swoje ręce pod jej koszulę, po czym zaczął rozpinać jej guziki. Teperance przesunęła dłońmi po jego mocnej szyi i zaczęła wyciągać jego koszulkę ze spodni i rozpinać pasek. W tej chwili nic się nie liczyło prócz jego obecności, jego dłoni i gorących ust. Wylądowali na łóżku, Booth przyciągnął Tempe bliżej do siebie i zaczął namiętnie całować. Fala rozkoszy dotarła do ich splecionych ze sobą ciał.

Następnego ranka Booth obudził się pierwszy. Spojrzał na wtuloną w niego Bones i uśmiechnął się. Chciał, by ta chwila trwała wiecznie. Nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Pogładził dłonią włosy Temperance. Antropolog zamruczała przez sen i obudziła się. Poczuła ciepło jego ciała i dotyk jego dłoni.
- Jak się spało? - zapytał Booth.
- Cudownie - powiedziała i pocałowała swojego partnera.
- Ummmm.... Bones, nie spodziewałem się tak czułego poranka.
- Przeszkadza Ci to? - zapytała i podparła głowę na ręce cały czas patrząc na agenta.
- Nie. Chciałbym się budzić już tak codziennie. Wiedzieć, że kiedy otworzę oczy Ty będziesz przy mnie. Będę czuł Twoje ciepło, Twój dotyk i zapach.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - odparła Bones i ponownie nachyliła się, by pocałować agenta. Trwali w pocałunku, kiedy rozbrzmiał dobrze im znany dźwięk telefonu.
- To moja komórka - powiedziała Bones odrywając się od Booth'a.
- Nie odbieraj.
- A jeśli to coś ważnego? To zajmie tylko chwilkę - Brennan nachyliła się nad jej partnerem i sięgnęła po spodnie leżące na podłodze. Z kieszeni wyjęła telefon.
- Brennan - powiedziała odbierając połączenie. Po drugiej stronie usłyszała głos swojej przyjaciółki.
- Tempe, gdzie Ty jesteś? Stoję pod Twoim mieszkaniem i dzwonię do drzwi, ale nikt nie odpowiada.
- Angela spokojnie. U mnie wszystko w porządku, ale to prawda że nie mam mnie u siebie - odparła Bones.
- Czekaj, czekaj... Twój głos jest inny, radosny... Nie!!!!!!!!!
- Co się stało?
- Jesteś z nim! Jesteś z Booth'em! - artystka piszczała do telefonu.
- Angela uspokój się...
- Jak mam się uspokoić?! Tempe, spędziłaś z nim noc?.. Głupie pytanie, przeciez to jasne, ze spędziłaś. O Boże! Nie mogę uwierzyć. Czy On tam jest, teraz? No wiesz obok Ciebie...
Brennan spojrzała na Booth'a, który uśmiechał się, gdyż usłyszał wszystko co Angela powiedziała, a raczej wykrzyczała do telefonu. Wziął telefon od Bones:
- Tak Angela jestem obok niej.
- Booth? Eeee...Bardzo dobrze, tak tzrymaj. a dasz mi jeszcze na chwilkę Bren?
- Jasne - odparł i oddał telefon swojej partnerce.
- Coś jeszcze Angela? - zapytała antropolog.
- Wiesz co Tempe, właściwie to już nic. Liczę tylko na szczegóły, no wiesz... Dobrze było?... To tez głupie pytanie. Z takim facetem jak Booth musiało być dobrze... - trajkotała artystka.
- Nawet bardzo dobrze - odparła Temperance spoglądając w czekoladowe oczy Booth'a - A teraz wybacz, ale koło mnie leży mężczyzna mojego życia i....
- Rozumiem. Już kończę, ale wszystko mi później opowiesz. No to do usłyszenia Sweety. I działaj... wiesz o czym mówię - powiedziała Angela i rozłączyła się, a Brennan odłożyła telefon.
- To na czym skończyliśmy? - zapytała Bones Booth'a.
- Chyba na tym - Booth przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.

C.D.N.

charlotte_12

słodko xDDDDD

a rozmowa z Angelą - cud miód ;]
czekam co dalej...:)

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

Aż się zarumieniłam czytając to opowiadanie ;) Mam nadzieję, że we filmie wkrótce pojawią się takie sceny.

charlotte_12

A teraz dalsza część... Poprzednia była zwieńczeniem całego ich krążenia dookoła siebie... :]
Dziękuję za opinie i zapraszam do dalszego czytania i komentowania :]

Kiedy Booth i Bones powiedzieli, że są razem koledzy z Instytutu skwitowali tę wiadomość jednym słowem: nareszcie. Angela wprost skakała z radości przy okazji oznajmiając każdemu na kogo wpadła - ''A nie mówiłam!''. Ogólna radość udzieliła się wszystkim, najbardziej jednak cieszyli się sami zainteresowani.
Booth zaproponował Temperance przeprowadzkę do jego mieszkania, dodatkowym argumentem za było to, że i tak Bones miała już u niego większość swoich rzeczy. Brennan z jednej strony bardzo chciała zamieszkać wraz ze swoim partnerem, ale z drugiej strony obawiała się trochę utraty swojej niezależności, w końcu zawsze chodziła własnymi ścieżkami. Drugim powodem jej wahania były obawy o reakcję Parkera, na wiadomość o tym, że ona i jego ojciec są razem, a co więcej że ona ma teraz zamieszkać z Booth'em. Jak się okazało jej obawy były bezpodstawne, syn Booth'a nie dość że zaakceptował nowiny, to jeszcze w bardzo wylewny sposób wyraził swój entuzjazm.
- To teraz będziesz moją przyszytą mamą? - zapytał Parker siadając na kolanach Bones.
- Przyszywaną jeżeli już. Ale nie wpędzaj Bones w zakłopotanie - odparł Booth, który ucieszył się, że jego syn tak szybko zaakceptował nowa sytuację, ale też nie miał pewności jak Brennan zareaguje na nazywanie jej mamą, w końcu była kobieta niezależną i zawsze kiedy rozmawiali na temat dzieci, ona nie przejawiała chęci by w przyszłości zostać matką. Jakże więc było jego zdziwienie na słwa, które usłyszał z jej ust:
- Wszystko w porządku Booth. Jeżeli chcesz mogę być Twoją ''przyszywaną'' mamą - powiedziała Tempe do Parkera. Pytanie małego co prawda trochę ją zaskoczyło, nikt nigdy nie nazwał jej mamą. Poczuła w sercu ciepło i miłość - To w takim razie Ty będziesz moim przybranym synkiem.
- Super! Będę miał dwie mamy! Koledzy mi nie uwierzą kiedy im powiem - krzyczał uradowany chłopiec.
- Tak, tak. Dwie mamy, ale tatę tylko jednego, bo ja jestem wyjątkowy - powiedział Booth i uśmiechnął się.
- Jak Superbohater! - krzyknął Parker i wdrapał się do ojca na ręce. Bones uśmiechnęła się mimowolnie patrząc na tę scenę. Tak chciała mieć rodzinę i wydawało się, że marzenie zaczyna się spełniać.
- A co powiecie na spacer? - zapytała Bones, której udzielił się radosny nastrój.
- Jestem jak najbardziej za - odparł Booth i spojrzał na syna - A Ty?
- Ja też.
Wszyscy troje jak szczęśliwa rodzina wyszli na przechadzkę po parku.

Udali się na ulubiony plac zabaw Parkera. Uśmiechnięty chłopiec od razu pobiegł na karuzelę.
- Tylko uważaj, żebyś nie spadł - krzyknął za nim jeszcze Booth i wraz z Brennan usiadł na pobliskiej ławeczce. Ciepły jak na tę porę roku wiatr, delikatnie poruszał kolorowymi liśćmi i kasztanowymi włosami Temperance, siedzącej obok agenta.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał nagle Seeley.
- Ja?
- Przecież widzę. Mnie nie oszukasz - spojrzał jej głęboko w oczy, a ona wiedziała że i tak nie zdoła uniknąć odpowiedzi.
- Po prostu przypomniałam sobie jak kiedyś, na tej samej ławce powiedziałeś mi o linii, która dzieli ludzi, oddziela życie prywatne od zawodowego... A my co robimy teraz? - odparła.
- Zapamiętałaś? Mam dowód, że mnie słuchasz - uśmiechnął się Booth, ale zobaczył minę swojej partnerki i dodał - Pamiętam co powiedziałem. Ale to i tak w naszym przypadku nie miało i nie ma znaczenia. Dobrze wiesz, że my tą linię przekroczyliśmy już dawno. I nawet wtedy, kiedy nie byliśmy razem mogło przytrafić nam się coś złego, a nawet przytrafiło i to nie raz...
- Wiem, ale...
- Bones, nie ma żadnego ''ale''. Znam Twój tok rozumowania, dla Ciebie zasady to zasady, ale czasami są one po to, by je...
- Przekraczać? - wcięła mu się w słowo Bren.
- Łamać. Przekraczać to można granice - odparł z uśmiechem Booth.
- Ach...no tak - uśmiechnęła się Bones - Zapomniałam.
- Uczysz się przysłów i powiedzeń? - zażartował agent.
- Nie, ale chciałabym wreszcie załączyć kontakt ze światem poza antropologicznym.
- Złapać, nie załączyć. A zresztą nie musisz tego robić. Jesteś jaka jesteś i za to Cię kocham. Nie wyobrażam sobie Ciebie nagle w mig rozumiejącą wszystkie cytaty filmowe czy widoku Ciebie w na przykład....no nie wiem....w skórzanych spodniach i z tatuażem na klacie...chociaż może ten tatuaż to nie taki żły pomysł...
- Booth! - powiedziała Bones i dała kuksańca w bok swojemu partnerowi.
- Ała! A to za co?
- Za niewinność...
- Bones łapiesz klimat... - odparł Booth.
- Nie można złapać klimatu, Booth to naukowo.... - lecz nie dokończyła gdyż Booth zamknął jej usta pocałunkiem. Poczuła ciepło może to dlatego, że usłyszała od niego że kocha ją taką jaka jest, a może dlatego że Booth objął ją i przysunął do siebie. Siedzieli tak obserwując bawiącego się Parkera, kiedy mały łobuziak nagle do nich podbiegł.
- I co? Zmęczyłeś się już? - zapytał Booth - Wracamy do domu?
Odpowiedziało mu przeczące kiwnięcie głową.
- Ja chcę na huśtawki. Pójdziemy? - zapytał Parker.
- No nie wiem... - agent udawał, że bardzo poważnie zastanawia się nad tą propozycją.
- Proszę, tatusiuuuuu...
Booth popatrzył na swoją partnerkę, która z rozbawieniem przyglądała się tej scenie. W końcu agent powiedział:
- No dobrze, ale idziemy wszyscy. Chodź Bones! - wziął Tempe za rękę i cała trójka skierowała się w stronę drewnianych huśtawek. Na masywnej belce zwisały na łańcuchach dwie huśtawki.
- Siadajcie - oznajmił agent - a ja was pobujam.
Parkerowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, od razu usadowił się na niższej z huśtawek.
- Chodź Bones - krzyknął do stojącej Brennan.
- Booth, to jest dla dzieci - powiedziała antropolog - Z antropologicznego punktu widzenia dorosłe osobniki....
- Takie jak Ty i ja także posiadają cechy dziecka - dokończył Booth i uśmiechnął się.
- Chyba Ty posiadasz takie cechy. Ja jestem dojrzałą emocjonalnie kobietą...
- ...która uwielbia Smurfy - Booth wyszczerzył zęby w swoim powalającym uśmiechu.
Temperance zmrużyła oczy w udawanej złości.
- Pożałujesz tego. Niech tylko Rebecca przyjedzie po Parkera wieczorem. Policzę się z Tobą - powiedziała Bones, ale usiadła na huśtawce.
- Hmmmm.... Brzmi ciekawie. Już nie mogę się doczekać - odparł Booth i zaczął huśtać dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Bones nie chciała się do tego przyznać, ale bawiła się wspaniale i miała nadzieję że jeszcze nie raz będzie uczestniczyć w tych, jak ona to zwała ''rytuałach'' rodzinnych.

C.D.N.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

zabawne
anielskie
cudowne
fenomenalne
fantastyczne
boskie

gorzka13

to ja dodam jeszcze, że:
bezkonkurencyjne, słodkie, piękne... itd. i że czekam na dalsze części xDDD

charlotte_12

No to teraz ciąg dalszy tego ciepełka :) nie mogę ale mnie wena naszła....

- Smakowało? - zapytał Booth swojego syna, kiedy zobaczył że chłopiec zjadł już swoją kolację.
- Bardzo.
- To podziękuj Bones, bo to ona tak wspaniale gotuje - zerknął na swoją partnerkę i uśmiechnął się.
- Zaraz wspaniale - odparła - Zwyczajny makaron z serem.
- Dziękuję. Było pyszne - Parker wstał od stołu i cmoknął Brennan w policzek. Kobieta spojrzała w oczy małego, które były tak samo orzechowe jak oczy jej partnera, i w które potrafiła patrzeć godzinami. Zatracać się jego spojrzeniu.
- No to teraz Parker idź i sprawdź czy wszystko już spakowałeś. Zaraz będzie tu Twoja mama i nie chciałbym tak jak ostatnio, abyś wszystko robił w ostatniej chwili - powiedział Booth i zaczął sprzątać talerze ze stołu.
- Już idę. A Bones może mi pomóc? - zapytał chłopiec i zrobił minę niewinnego aniołka.
- Oczywiście - odparła antropolog i poszła za Parkerem do jego pokoju, pozostawiając Booth'a sam na sam ze zmywakiem.
- Zobacz czy wszystko wziąłeś - powiedziała Tempe, kiedy wraz z chłopcem znalazła się w jego sypialni. Parker podszedł do łóżka na którym leżał spakowany już plecak.
- Wszystko zabrałem, ale chciałbym jeszcze z wami zostać. Tu jest tak fajnie. No i teraz jeszcze Ty tu jesteś. I tata jest szczęśliwy - odpowiedział chłopiec i usiadł na łóżku, a Bones obok niego.
- Cieszysz się, że mieszkam z Twoim tatą? - zapytała, a syn jej partnera entuzjastycznie pokiwał głową.
- Mogę powiedzieć Ci sekret? - szepnął, a Bones lekko zdziwiona przysunęła się bliżej i nadstawiła ucho.
- Możesz - odparła również szeptem.
- Kocham Cię - rączki Parkera objęły mocno szyję Temperance - Tylko nie mów nikomu, a zwłaszcza mojej pierwszej mamie bo może być jej przykro, że Ciebie kocham tak jak ją.
- Nikomu nie powiem - odparła Bones tuląc malca. Po jej ciele rozchodziło się przyjemne ciepło, jednak nie przypominało ono uczucia, które czuła będąc z Booth'em. To było coś innego, lecz równie silnego - A mogę powiedzieć Twojemu tacie? On chyba nie będzie zazdrosny?
- Tacie możesz. On też Cię kocha. A Ty go kochasz?
- Bardzo.

Tymczasem Booth nucił coś pod nosem zmywając naczynia. Gdy skończył wyprostował zgarbione plecy i lekko syknął z bólu. Długotrwała pozycja nachylenia nad zlewem sprawiła, że rana po postrzale dała o sobie znać.
- Co się stało? - Bones momentalnie pojawiła się obok niego.
- Nic, po prostu za długo stałem w jednej pozycji...
- Mogłeś to zostawić, przecież ja bym to zrobiła - powiedziała Tempe i karcąco spojrzała na agenta.
- Zrobiła, zrobiła. Mimo tego, że według Twojej antropologicznej teorii jestem samcem alfa, któremu nie przystoi stanie przy garach, postanowiłem jednak zadbać o czystość w naszym mieszkaniu - uśmiechnął się - A tak w ogóle to co Ty tutaj robisz? Myślałem, że jesteś z Parkerm.
- Byłam. Sprawdziłam czy wszystko spakował. Teraz żegna się ze swoimi zabawkami. A właśnie...Booth to nielogiczne, by rozmawiać z dinozaurami i w dodatku gumowymi...
- Powiedziała co wiedziała. A kto rozmawia z kośćmi? To chyba bardziej nielogiczne.
- Ja wcale nie rozm.... - lecz nie zdążyła dokończyć, gdyż zadźwięczał dzwonek do drzwi.
- To pewnie Rebbeca. Otworzę, a Ty przyprowadź Parkera - Booth poszedł do drzwi, a Bones skierowała się do pokoju chłopca.
- Witaj Seeley - przywitała się Rebecca, kiedy jej były otworzył drzwi i zaprosił ją do środka.
- Jak się masz? Parker już idzie - odparł Booth, a na te słowa w salonie pojawiła się Bones prowadząc chłopca.
- Cześć mamo - Parker podbiegł do Rebecci i przytulił ją.
- Cześć synku. Byłeś grzeczny?
- Oczywiście, że był - powiedziała Tempe i podeszła do Booth'a.
- Właśnie - powiedział agent biorąc Bones za rękę - Rebecco chciałbym Ci coś zakomunikować... - zaczął lecz jego syn go uprzedził:
- Bones i tata są razem i Bones tu mieszka.
Rebecca zrobiła zdziwioną minę, ale uśmiechnęła się.
- Wiedziałam, że prędzej czy później tak to się skończy - odpowiedziała.
- No ładnie. Wygląda na to, że my nie mieliśmy nic do powiedzenia skoro wszyscy z góry założyli, że i tak się spikniemy - powiedział Booth do Bones śmiejąc się.
- Spikniemy? - zapytała antropolog.
- W sensie ''zejdziemy się''.
- Ach...Widać byliśmy na to skazani - odparła Brennan i zwróciła się do Rebecci - Chyba nie masz nic przeciwko? W końcu tu chodzi też o Parkera, a Ty jesteś jego matką...
- Doktor Brennan - przerwała Temperance Rebecca - Jeżeli jemu to nie przeszkadza, mnie tym bardziej. I cieszę się, że wzięłaś sobie do serca naszą ostatnią rozmowę.
- Ja też się cieszę - odparła antropolog.
- No to na nas już czas. Parker pożegnaj się z tatą i doktor Brennan bo wracamy do domu - powiedziała Rebbeca, a chłopiec uściskał swojego ojca oraz Bones, po czym wraz ze swoją matką wyszedł z mieszkania Booth'a.
- Jakie to słowa miałaś wziąć sobie do serca? - zapytał agent kiedy zamknął drzwi za swoim synem i Rebeccą.
- A, takie tam babskie sprawy - odpowiedziała i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nie wierzę! Ty i babskie sprawy.
- W końcu jestem kobietą. Co w tym takiego dziwnego?
- Nic tylko... A zresztą, mamy chyba przyjemniejsze rzeczy do zrobienia niż sprzeczanie się, co? - jedna brew agenta powędrowała do góry - Chyba miałaś się ze mną policzyć....Czyż nie? - w oku Booth'a pojawił się szelmowski błysk.
- Hmmm....No tak - Bones pocałowała swojego partnera, najpierw delikatnie a potem z coraz większą namiętnością.
- Bones, jeżeli tak masz mnie karać to możesz tak nawet codziennie....
Temperance uśmiechnęła się i ponownie go pocałowała. Booth natomiast przyciągnął ją bliżej siebie, po czym zaczął delikatnie obsypywać jej twarz pocałunkami - całował jej czoło, oczy, usta. Brennan poczuła falę gorąca. Drżącymi palcami rozpięła jego koszulę, a Seeley jednym ruchem ściągnął ją z siebie. Następnie powoli zaczął rozbierać Bones. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku i legł obok niej kładąc się na boku, oparł głowę na ręce i zajrzał Temperance w oczy.
- Czasami wątpiłem, czy doczekam się takiej chwili jak ta. Od kiedy Cię poznałem, te wszystkie miesiące, lata ciągnęły się jak wieczność.
- Wreszcie jesteśmy razem - powiedziała Bones i ujęła jego twarz w dłonie - Zdaje mi się, że zawsze Cię kochałam. Tylko dopiero teraz potrafiłam się przyznać, że jesteś moim ideałem.
- A Ty moim...
- Kochaj mnie - powiedziała Tempe.
Pocałunki i pieszczoty ogarnęły ich oboje. Każdy dotyk był niczym elektryczne wyładowanie. Jego ręce sunęły po jej plecach, wszystko krzyczało z pożądania. Jedyne czego pragnęli to dostać więcej...

C.D.N.

To dzisiaj jeszcze jedna notka. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z tą ich miłością i nie wyszedł lekki pornosik ;] < żart> ale dla B&B wszystko.
Dzięki za ciepłe słowa uznania i jak zwykle zwracam się z prośbą o komentarze bo jestem niezmiernie ciekawa waszych opinii... :)

charlotte_12

Charllote ja nie wiem jak ty tak możesz, w domu to chyba nic nie robisz tylko siedzisz przed komputerem i piszesz... Ja jak cos kiedykolwiek napisałam to zajęło mi to kilka dni... Ale dobra nie o tym chciałam powiedziec notka jest po prostu ekstra ....!!!!!

użytkownik usunięty
charlotte_12

powiem krótko czytam Twoje opowiadania dość długo i są poprostu IDEALNE :)

ocenił(a) serial na 10

Charlotte w ktorej czesci Brennan i Rebeca rozmawialy bo chyba cos mi ucieklo.a po za tym oczywiscie zjawiskowe twoje opowiadanie czekam na kolejna czesc. pozdro!

Nionia

nie no może nie będą Cię cenzurować ;]
świetna cząstka xD
rzeczywiście bardzo często dodajesz i osobiście obstawiam że masz to już napisane... a ja się cieszę że nowe części pojawiają się tak szybko xD

_Lena_

Odpowiadając na wasze pytania (zrobiłam to też w temacie Terapia :]) to ''Przepraszam'' już zostało napisane, podobnie jak Terapia.
Co do spotkania Rebecci i Bones, to widziały się one w szpitalu, kiedy ex Booth'a przyszła spytać o stan jego zdrowia :)

charlotte_12

dzięki za komentarze tak cieplutkie jak zwykle. A oto ciąg dalszy. Przyjemnego czytania :)

Nim ktokolwiek zdołał się obejrzeć, nastał grudzień a wraz z nim przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. O świąteczny nastrój w Instytucie jak zwykle zadbała Angela. Na każdym kroku można było natknąć się na jemiołę, a już szczególne jej zagęszczenie wystąpiło przed gabinetem Brennan. Ale wbrew wszystkiemu, Bones wcale to nie przeszkadzało. Po raz pierwszy cieszyła się na święta, nareszcie miała z kim spędzić ten szczególny czas.
Booth również był w siódmym niebie, nie tylko dlatego, że tegoroczną Gwiazdkę miał spędzić z kobietą, którą kocha, ale także dlatego że w ten specjalny czas Parker będzie z nimi. Kiedy dowiedział się od tym od Rebecci na początku myślał, że tamta żartuje. Tyle razy już przecież chciał spędzić święta z synem, ale zawsze występowały jakieś przeszkody. Sprawa jednak się wyjaśniła. Okazało się, że Rebecca to Boże Narodzenie zamierzała spędzić wraz ze swoim chłopakiem i synem na Karaibach. Ale Parker nie chciał spędzić świąt z udekorowanymi palmami zamiast zielonych choinek. W końcu po prośbach i błaganiach Rebecca zgodziła się, by jej syn tę Gwiazdkę spędził wraz z ojcem i jego partnerką. Warunek był tylko taki, że Sylwestra chłopiec spędzi już ze swoja matką, a Booth uznał to za bardzo dobre rozwiązanie.

--

Pewnego grudniowego popołudnia, gdy Booth wszedł do gabinetu Bones, ta rozmawiała przez telefon. Gdy zobaczyła agenta, skinęła na niego i pokazała gestem by usiadł. Zrobił tak jak mu kazała. Usiadł na kanapie i wpatrywał się w nią, przysłuchując się równocześnie rozmowie, a raczej monologowi Temperance:
- Tak...niestety, ale będę musiała odmówić....nie dam rady....mam już inne plany....może innym razem....tak, dobrze....będziemy w kontakcie.....dziękuję. Do widzenia - Brennan odłożyła słuchawkę - Co Cię sprowadza agencie Booth? - uśmiechnęła się.
- Komu musiałaś odmówić? I dlaczego będziesz z tym kimś w kontakcie? - zapytał.
- Zazdrosny? - wstała i podeszła do swojego partnera.
- Ja? Chyba żartujesz! - odparł agent, ale wtedy napotkał wzrok Bones - No może trochę...
Tempe uśmiechnęła się.
- Po prostu dostałam propozycję wyjazdu do Kanady. Znaleziono szczątki na terenie przeznaczonym pod budowę nowego centrum kultury. Podejrzewają, że mogą one pochodzić nawet z XVI wieku.
- I nie zgodziłaś się? - Booth był w szoku - Bones, jesteś tam? Czy tylko przypominasz moją Bones?
- Daj spokój Booth - zaśmiała się - Dobrze wiesz, że ja to...ja.... A nie zgodziłam się bo wyjazd przypada na koniec grudnia. Zaraz po świętach.
- Acha...ACHA! Bines to niemożliwe!
- Ale co? Booth co Ci się stało? - zapytała lekko zdezorientowana.
- Wybrałaś święta zamiast kości!
- Wybrałam Ciebie zamiast kości - odparła, a agent posłał jej szeroki uśmiech - A kiedy wyjeżdża Rebecca?
- Samolot ma jutro rano. Zaraz po naszej wizycie u doktorka Słodkiego muszę pojechać po Parkera. Pojedziesz ze mną, czy będziesz chciała wrócić do Instytutu i jeszcze trochę popracować nad kosteczkami?
- Kośćmi, żadne kosteczki. Ale zadziwię Cię i pojadę z Tobą- odpowiedziała i podeszła do wieszaka, na którym wisiał jej płaszcz - Idziesz?
Booth zerwał się z kanapy i wyszedł za Bones z jej biura.

W gabinecie Sweets'a....

- Denerwujesz się? - zapytał Booth i spojrzał na Bones, która ściskała jego rękę gdy czekali w gabinecie Sweets'a na jego przyjście.
- Ja? Nie... Po prostu jestem ciekawa czy On już....
- Wie o nas? - dokończył agent, a Tempe przytaknęła - Jesteśmy dorośli, nie musimy tego ukrywać...
- Czego? - do gabinetu wszedł Sweets, a Bones puściła dłoń swojego partnera, co nie uszło uwadze terapeuty - Doktor Brenna, taka mądra z pani kobieta a boi się pani takich prostych gestów...
- Ja...my..- zaczęła, lecz Słodki jej przerwał i usiadł na fotelu na przeciwko nich.
- Wiem, że wreszcie nastała ta wiekopomna chwila i w końcu przestaliście oszukiwać siebie nawzajem. Niech pan tak na mnie nie patrzy, agencie Booth. Zastanawiałem się tylko czy sami mi to powiecie czy nie?
- Ale co? - teraz to Booth zapytał.
- Nie, pan też? To może ułatwię wam to. Wiem, że jesteście razem, wiem że razem mieszkacie, co więcej wiem że zamierzacie spędzić te święta razem... - powiedział Sweets.
- Ale skąd to...
- Wiem? Mam swoje źródła - Sweets uśmiechnął się triumfalnie.
''Angela'' pomyślał Booth.
- Pani Montenegro był tak uprzejma i mnie oświeciła - dokończył doktor.
''Cha! wiedziałem'' pomyślał Booth, a w jego umyśle zrodził się wspaniały pomysł.
- No to skoro już jesteśmy razem to chyba nasza dalsza terapia nie ma sensu. W końcu chodziło o to, by umocnić nasze relacje... - powiedział agent.
- Dokładnie - przytaknęła Bones.
- W pewnym sensie mają państwo rację - odparła a partnerzy się uśmiechnęli - Rozwiązaliście swoje problemy uczuciowe i tu dodam na marginesie to mój prywatny sukces, bo dopiero teraz możemy przejść do właściwej części terapii - teraz to Sweets się uśmiechnął.
- Co?! - zapytali oboje - Czy to znaczy, że przez rok próbowałeś nas tylko spiknąć? - dodał Booth.
- Można to też tak nazwać, ale tak chodziło o to. A skoro już wszystko jasne to teraz można zająć się problemami na polu zawodowym. Ale to już na następnej sesji terapeutycznej, bo wybaczycie ale inni pacjenci czekają - Sweets był wyraźnie zadowolony, czego nie można było powiedzieć o pozostałej dwójce. Bones i Booth wstali z kanapy i podeszli do drzwi, mieli już wyjść kiedy usłyszeli za sobą:
- Ale teraz to już chyba nie zaprzeczycie, że nie łączą was żadne stosunki? - Sweets zapytał, a partnerzy odwrócili się.
- Wiesz co Słodziutki, masz szczęście że idą święta i należy sobie wybaczać, bo gdyby nie to.... Módl się, by święty Mikołaj nie przyniósł Ci rózgi zamiast nowej pary królików doświadczalnych - powiedział Booth i otworzył drzwi.
- I nawzajem - odparł doktorek, a kiedy zamknęły się za nimi drzwi dodał - Nareszcie do nich dotarło - i uśmiechnął się triumfalnie.

C.D.N.

No i jak się podobało?
Do usłyszenia... :)

użytkownik usunięty
charlotte_12

lepszego opowiadnia nie czytałam. :)
wkońcu na oczy przejżeli ....

ocenił(a) serial na 10

Extra! Widzę, że robi się coraz bardziej gorąco ;)

charlotte_12

Dziękuję za poprzednie komentarze. Ciszę się, że się podoba :]
Niech moc czytania będzie z wami :)

- Mówiłam, by wyjechać wcześniej - powiedziała Bones, keidy wraz z Booth'em i jego synem stali w korku na autostradzie - to czas kiedy wszyscy wyjeżdżaja na święta...
- A Ty skąd nagle taka obeznana, co? - zapytał agent - Nie martw się, zdążymy... A zresztą i tak już zadzwoniłaś do Angeli więc parę minut w te czy we wte nie zrobi różnicy.
- Jako kierowca powinieneś.... - zaczęła lecz Booth jej nie słuchał, cały czas powtarzając w myślach ''Tylko spokojnie, kocham ją, tylko spokojnie, zaraz dojedziemy, tylko.... A zresztą'' - ...także następnym razem ja prowadzę - zakończyła Tempe i uśmiechnęła się.
- Oczywiście kochanie - odpowiedział w pierwszej chwili Booth, nastrojony pozytywnie swoją mantrą, lecz zaraz oprzytomniał - Słucham?!
- Nie patrz na mnie tylko na drogę... - upomniała Bones.
- Jedziemy w tak zabójczym tempie, że ślepy dałby sobie radę - odparł agent - A teraz proszę Cię, dojedźmy w spokoju do Instytutu...
- Nie rozumiem o co to zamieszanie, a ślepy wcale by sobie nie poradził...
''Zaczyna się'' pomyślał Booth, ale uśmiechnął się.
- O! Chyba możemy jechać - zadowolony nacisnął pedał gazu.

Tymczasem w Instytucie Jeffersona trwały ostatnie przygotowania.
- Chyba wszystko gotowe - powiedziała Angela do Hodginsa i włączyła na hologramie choinkę, udekorowaną świecidełkami.
- Chyba tak - odparł - Jedzenie, prezenty, choinka. Brakuje tylko Booth'a i Brennan.
- I Parkera, Tempe zadzwoniła do mnie jakiś czas temu i powiedziała, że mały będzie z nimi. Dodała też, że najprawdopodobniej się spóźnią z powodu korków.
- Ale i tak na nich poczekamy. Nie opłaca się zasiadać do stołu tylko w cztery osoby. No właśnie, nadal nie rozumiem czemu tak namawiałaś Sweets'a by uczestniczył w tym spotkaniu - wyraził swoje zdanie Hodgins.
- Oj Jack. Poniekąd on też brał udział w operacji uświadomienia Brennan i Booth'owi co ich łączy.
- Operacji? Coś jak ''Pustynna burza''? - zażartował naukowiec i ruszył za artystką, która wyszła na główną halę.
- ''Tempeeley''.
- Że co? A skąd ta nazwa? Angela zadziwiasz mnie.
- Siebie też - uśmiechnęła się - A nazwa to połączenie imion naszych drogich przyjaciół....O! O wilku mowa - powiedziała Angela i spojrzała na drzwi wejściowe, w których pojawiła się Bones, Booth i Parker - Cudownie, że jesteście - artystka podeszła do przybyłej trójki, by się przywitać - Wszystko już gotowe, idźcie do Hodginsa a on już was doprowadzi tam gdzie trzeba.
- A Ty gdzie idziesz? - zapytała Tempe.
- Po Camille i Sweets'a - odparła Angela.
- To doktorek też tu jest? Nie...nie mogłaś nam tego zrobić... - powiedział Booth.
- Daj spokój, będzie fajnie - uśmiechnęła się artystka i znikła za rogiem, a agent i jego towarzysze udali się do Hodginsa.
- Sweets? No to wspaniała Wigilia - powiedział Booth - Cześć Jack.
- Witajcie - odparł naukowiec.
- Angela jak zwykle tryska optymizmem, szkoda że trochę nie takim jak potrzeba... - powiedział agent.
- To nazywasz optymizmem? To lekki podchmielenia... Trzeba było ją widzieć podczas przygotowań - odparł Hodgins.
- Aż tak źle? - uśmiechnął się Seeley.
- Źle? Stary, ona była niczym świąteczne tornado...
- Wszystko słyszałam Jack - głos artystki przeszył powietrze - Masz szczęście, że są święta - spojrzała na naukowca, który przybrał skruszoną minę.
Booth i Bones wymienili znaczące spojrzenie.
- Chodźcie, już czekamy - Angela ruszyła przodem, a pozostała czwórka za nią. Zdołali jeszcze usłyszeć jak mruknęła pod nosem - Świąteczne tornado? Powiedział, król laboratorium...
To była iście rodzinna uroczystość i panowała równie rodzinna atmosfera. Nawet Booth powstrzymał się od dogryzania Sweets'owi. Bones również bardzo dobrze się bawiła. Z reguły nie lubiiła tego typu imprez, ale odkąd zaczęła współpracę z Booth'em stawała się coraz bardziej tolerancyjna i otwarta na tego typu uroczystości.
- I jak tam Sweety? - Angela podeszła do swojej przyjaciółki, kiedy inni wesoło rozmawiali przy hologramowej choince. Do uszu obu kobiet dotarł śmiech Parkera, spojrzały w tamtą stronę i zobaczyły jak Booth bierze chłopca na ręce - Parker jest cudowny.
- Wiem - odparła Bones.
- Booth wygląda na szczęśliwego, jego syn również a o Tobie już chyba nie muszę wspominać. Od Ciebie aż bije blask..
- Człowiek nie może świecić...
- A Ty znowu swoje, ale jak widać to już chyba genetycznie uwarunkowane. Mam tylko nadzieję, że wasze przyszłe dzieci odziedziczą rozrywkę po tatusiu...
- Angela! - powiedziała Bones.
- Zarumieniłaś się! No dobra, a teraz chodź bo przyszła pora na prezenty - odpowiedziała artystka i pociągnęła swoją przyjaciółkę w stronę wyimaginowanej choinki.

--

Temperance Brennan siedziała przy laptopie w sypialni Booth'a. Obok komputera na biurku leżała jej ostatnia książka, a raczej jej maszynopis, który miał zostać oddany do druku. Poza tym w rogu stała cyfrowa ramka na zdjęcie, w której co parę sekund zmieniała się fotografia. Był to prezent jaki ona i jej partner dostali od przyjaciół z Instytutu. Brennan zastanawiała się tylko, skąd wzięli tyle wspólnych zdjęć jej i Booth'a.
Było wigilijne przedpołudnie, za oknem padał śnieg, otulając wszystko białą kołdrą. Nagle na ekranie monitora pojawił się znaczek sygnalizujący odbiór nowej wiadomości. Bones właśnie korespondowała z wydawcą, który właśnie potwierdził że jej książka zostanie wydana na początku marca. ''Koniec'' pomyślała i zadowolona oparła się o oparcie fotela. Zamknęła oczy. Do jej uszu dotarł śmiech Parkera, który wraz z Booth'em ubierał w salonie choinkę. Tempe czuła się wspaniale. To miały być jej pierwsze święta spędzone w rodzinnym gronie. ''Co za ironia'' pomyślał i uśmiechnęła się. Jeszcze rok temu, gdyby ktoś jej powiedział, że zamiast badania kości będzie wolała święta - wyśmiałaby go i kazała się udać do psychiatry. A teraz z radością oczekiwała wigilijnej kolacji, była tym tak podekscytowana, że nawet upiekła ciasto. Gdy przyłapał ją na tym Booth, myślał że zwariował. Jego partnerka, racjonalna i logiczna Bones, była ubrudzona mąką i zagniatała cisto. Świat oszalał. Na to wspomnienie Temperance jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Bones! - z zamyślenia wyrwał ją głos jej partnera.
- Tak?!
- Mogłabyś przyjść na chwilkę?
- Jak coś chcesz to Ty przyjdź - uwielbiała się z nim przekomarzać.
- Yy... Problem w tym, że nie mogę!
Ciekawość zwyciężyła. Schowała maszynopis i ruszyła do salonu.
- Booth, coś Ty znowu zrobił... - nie dokończyła, gdyż to co zobaczyła wywołało u niej atak niekontrolowanego śmiechu. W salonie, przy choince stał zaplątany w kolorowe lampeczki jej partner.
- No i co Cię tak śmieszy? Naprawdę. Lepiej byś podeszła i pomogła mi - odparł Booth.
Brennan cały czas krztusząc się ze śmiechu, podeszła do niego. On agent specjalny, silny i męski, pan złota rączka - nie mógł poradzić sobie z ozdobami choinkowymi.
- Stój spokojnie, bo nigdy się nie wyplączesz - powiedziała - A gdzie jest Parker? Myślałam, że Ci pomaga...
- Poszedł po łańcuchy... To nie jest zabawne Bones.
- Owszem jest.
- Tata? - do pokoju wszedł Parker trzymając łańcuchy. Booth i Brennan spojrzeli wjego stronę. Chłopiec stał wpatrując się w scenę rozgrywająca się przed jego oczami.
- Tak synku? - zapytał agent, a mały przekrzywił lekko głowę w bok i zapytał:
- Czemu przebrałeś się za choinkę?
Na to pytanie Tempe już nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Poczekaj, niech no tylko się wyswobodzę z tego...tego.. - powiedział agent i zaczął zrzucać z siebie świecidełka.
- Booth, nieeee... -Bones zaczęła uciekać przed swoim partnerem po całym salonie - Parker pomocy!
A chłopiec tylko usiadł i z rozbawieniem przyglądał się dwójce dorosłych ganiających się jak dzieci dookoła kanapy.

C.D.N.

charlotte_12

Dla wszystkich czytających...

Nadszedł wigilijny wieczór. Za oknami panował już zmrok, na ulicach paliły się świąteczne ozdoby. W mieszkaniu Booth'a było podobnie - stół przyszykowany, udekorowana choinka i stosik prezentów pod nią. Bones stała oparta o futrynę i przyglądała się jak jej partner odpędza Parkera od prezentów.
- Najpierw wieczerza - powiedział agent do syna i poprowadził go do stołu - Bones, a Ty masz zamiar tam przestać cały wieczór? - zwrócił się do Tempe.
- Nie, już idę - odparła i skierowała się w stronę stołu.
'' Jak ja mogłam tego nie lubić?'' zapytała samą siebie, kiedy podczas kolacji popatrzyła na Booth'a siedzącego obok niej.
- Mam coś na twarzy, że mi się tak przyglądasz? - zapytał i uśmiechnął się.
- Nie, tak tylko... te całe święta to nie taki beznadziejny pomysł...
- Nareszcie to do Ciebie dotarło - uśmiech nie schodził z twarzy agenta, który nachylił się i szepnął Bones na ucho - Kocham Cię.
- A mnie kochasz? - zapytał Parker, który jak widać oprócz czarującego uśmiechu, także dobry słuch odziedziczył po ojcu.
- Ciebie też - odparł Booth.

Po kolacji nadszedł czas na prezenty. Oczywiście jako pierwszy przy choince znalazł się Parker. Bones i Booth usiedli na kanapie i przyglądali się wyczynom chłopca, który zdążył już rozpakować pierwszy prezent.
- Ale super! O takiej marzyłem - powiedział uradowany malec, kiedy rozpakował podarek, była to kolejka elektryczna.
- Przekazałem świętemu Mikołajowi Twój list - powiedział Booth zadowolony, że jego prezent przypadł do gustu synowi.
- Dobrze wiesz, że świętego Mikołaja... - zaczęła Temperance lecz napotkała wzrok Seeley'a - ...świętego Mikołaja nie trzeba pouczać. On na pewno wie co każde dziecko chciałoby dostać - dokończyła, a na twarzy jej partnera pojawił się uśmiech - Ale...
''Jak zwykle musi być jakieś ale'' pomyślał Booth.
- Ale ja też mam dla Ciebie prezent. Jest zapakowany w ten zielony papier - powiedziała Brennan, a chłopiec sięgnął po pakunek i zaczął go rozpakowywać.
- Wow! Widziałem takie na wycieczce... Co to jest? - zapytał mały.
- To mini mikroskop - odpowiedziała dumnie Tempe.
- Nie no, Bones! Chcesz zrobić z mojego syna zezulca? - zażartował Booth.
- Takiego jak ja? - zapytała Brennan, a jej partner popatrzył na nią i po chwili powiedział:
- Wiesz co, niektóre zezulce nie są takie złe...

Chłopiec bawił się swoją kolejką elektryczną, a Booth i Brennan przytuleni siedzieli na sofie. Nie musieli nic mówić, wystarczyła im sama ich obecność, uczucie bliskości drugiej osoby.
- Nie dałem Ci jeszcze swojego prezentu - powiedział agent.
- Ja Tobie też. Poczekaj chwilkę - podniosła się i poszła do sypialni, a Booth podszedł do komody stojącej niedaleko kanapy. Wyjął z niej średniej rozmiarów paczkę i wrócił z nia na kanapę, chowając za sobą prezent. Po chwili dołączyła do niego również Temperance niosąc ze sobą pudełko o gabarytach podobnych do prezentu agenta. Siadła obok partnera.
- No to może ja zacznę, dobrze? - zaproponował Booth, a Bones przytaknęła. Agent wyjął zza siebie pudełko i podał je Temperance - Wesołych Świąt.
Brennan wzięła prezent i zdjęła wieczko i uśmiechnęła się. W środku na czerwonej wyściółce leżała książka, a konkretnie...
- Słownik frazeologizmów? - zapytała antropolog i spojrzała na Seeley'a.
- Mówiłem Ci czego możesz się spodziewać. Ale prawdziwy prezent jest w środku...
Brennan otworzyła słownik, w środku była koperta. Wyjęła zawartość - dwa bilety lotnicze.
- Co to jest? - zapytała.
- Bilety, nie widać?
- Widać, ale...
- Posłuchaj, wiem jak ważna jest dla Ciebie praca i nie chciałbym, abyś z mojego powodu z czegoś rezygnowała. Pamiętam, że co roku gdzieś wyjeżdżałaś i tak tez będzie tym razem. Z małą różnicą, lecę do tej Kanady z Tobą - powiedział Agent.
Brennan nie wiedziała co odpowiedzieć. Nigdy, nikt czegoś takiego dla niej nie zrobił.
- Dziękuję - wydusiła z siebie w końcu.
- Ale musisz mi coś obiecać - zaczął Booth - W Sylwestra robisz sobie wolne i razem gdzieś wychodzimy, OK?
Bones przytaknęła i przytuliła się do swojego partnera.
- A teraz czas na mój prezent - powiedziała i podała agentowi pudełko - Wesołych Świąt.
Booth wziął od niej pakunek. Był bardzo ciekaw co też podarowała mu jego partnerka. Otworzył wieczko. W środku znajdowały się jakieś kartki. Popatrzył na Bones.
- To moja najnowsza powieść. Oczywiście jest to jeszcze maszynopis, ale już nic nie będzie zmieniane. Chciałam, abyś pierwszy ją zobaczył - powiedziała Tempe.
- Dziękuję - odparł Booth i wyjął gruby plik kartek, a Bones dodała widząc że agent za bardzo nie wie o co chodzi z tym prezentem:
- Przeczytaj dedykację, tam jest mój prezent.
Zrobił tak jak mu powiedziała. Przerzucił parę kartek i otworzył na stronie z dedykacją. Zaczął czytać.

''Książkę chciałam zadedykować ważnym dla mnie osobom, a zwłaszcza jednej. Osobie, dzięki której z każdym dniem staję się lepsza, mądrzejsza, dzięki której żyję. Dedykacja ta, jest dla mojego partnera, przyjaciela, mężczyzny którego kocham, ojca mojego dziecka - Agenta Specjalnego Seeley'a Booth'a''

Temperance ''Bones'' Brennan

Przeczytał jeszcze raz. Napisała dziecka? Nie. ''Chyba nie chodziło jej o Parkera?'' pomyślał. Z pomiędzy kartek wysunęła się koperta. Podniósł ją i otworzył. Gdy wyjął zawartość, wreszcie do niego dotarło.
- To nasze dziecko - usłyszał głos Bones - to zdjęcie z ultrasonografu. Oczywiście widać na razie tylko początkowe stadium rozwoju...
Nie mógł w to uwierzyć. On i Tempe będą mieli dziecko. Zostaną rodzicami. Czy mógł dostać lepszy prezent?
- Bones...Od kiedy?
- To drugi miesiąc. Nie cieszysz się?
- Nie cieszę?! Bones, Ty chyba żartujesz! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! Kocham Cię! - mocno ją przytulił i pocałował.
''To nie dzieje się naprawdę'' pomyślał jakiś czas później kiedy patrzył jak Bones pomaga Parkerowi sprzątnąć zabawki. Dwie najważniejsze osoby w jego życiu, a właściwie trzy były z nim. Jego marzenia się ziściły. Kobieta, którą kochał nad życie była przy nim, co więcej oczekiwała jego dziecka. Dla kogoś innego mogło to być zwykłym następstwem rzeczy. Jednak nie dla tej pary. Bones była wyjątkowa i Booth o tym wiedział, znał jej podejście do macierzyństwa. Nie chciał jej naciskać, a to ona zrobiła mu taką niespodziankę.
- Nad czym tak myślisz? - Brennan podeszła do niego. Założyła ręce na jego szyję, a on objął ją w talii.
- Zastanawiałem się, czy na to wszystko zasłużyłem. Na Ciebie, Parkera, nasze dziecko, które ma się urodzić...
- Booth, nie znam innej osoby, która zasługiwałaby na szczęście bardziej niż Ty - odparła i położyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Chyba będę musiał podziękować Bogu za to wszystko.
- Podziękujemy razem.
- Słucham? Od kiedy stałaś się wierząca? - Booth'a lekko zaskoczyło jej wyznanie.
- Nie stałam się nagle katoliczką. Po prostu wierzę, że coś, ktoś czuwa nad nami. Zresztą już raz miałam okazję się o tym przekonać...
- Nie rozumiem - powiedział Booth.
- Nie musisz. Dzięki temu jesteś teraz przy mnie. Jesteśmy razem - odpowiedziała Tempe.
Oboje stali w ciszy, ale nie była to niezręczna cisza. Oni rozumieli się bez słów. Każde z nich wiedziało co teraz czuje ta druga osoba. Booth przytulił ją mocniej powiedział:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham - odparła Bones. Tak, tego była pewna najbardziej na świecie.

To by było na tyle, pozostanie jeszcze EPILOG, który wkrótce się pojawi :]

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

O nie! Czy to znaczy, że już kończysz swoją opowieść?

budzisz_16

szczerze się od uch do ucha xDDD

dziękuję Ci że chciałaś się z nami podzielić swoją twórczością:)
cudne!;]

no dobra główne pytanie: KIEDY TEN EPILOG!??? :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones