PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
7,6 77 109
ocen
7,6 10 1 77109
Kości
powrót do forum serialu Kości

Postanowiłam zaprezentować także tutaj swoje FF, jak już się dzielić nim ze światem to na całego ;)
Mam nadzieję, że się spodoba...


Doktor Temperance Brennan siedziała przy biurku w swoim gabinecie i wpatrywała się w ekran monitora. Przed jej oczami widniała strona z niedokończonym rozdziałem jej kolejnej książki. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie musiała nawet się odwracać, doskonale znała odgłos tych kroków. W końcu prawie czteroletnia współpraca pozwoliła jej bardzo dobrze go poznać.
- Hej Bones! - powiedział wesoło agent Seeley Booth i posłał jej czarujący uśmiech.
- Witaj Booth - odpowiedziała i zamknęła folder na swoim laptopie po czym wyłączyła sprzęt.
- Zbieraj się. mamy kolejną sprawę.
- Już idę. Co tym razem? - zapytała gdy opuścili jej gabinet i szli przez laboratorium.
- Bones, kości jak zwykle...
Posłała mu lodowate spojrzenie i dodała:
- Tego mogłam się sama domyśleć, a jakieś szczegóły?
- Gdybym znał je, nie musiałabyś tam teraz ze mną jechać. Proszę - otworzył drzwi swojego SUVa i gestem zaprosił swoja partnerkę do środka.
- Wiesz co...
- Co? - zapytał i usiadł za kierownicą.
- Zapomnij - odpowiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. agent popatrzył na nią i powiedział:
- I tak wiem, że mnie kochasz.
Następnie odpalił silnik i ruszyli.

--

Reszta drogi upłynęła w ciszy. Bones nie odezwała się do Bootha po tym wyznaniu, tylko beznamiętnie wpatrywała się w krajobraz mijający za szybą. Nie wiedziała jak miała się zachować. Nie wiedziała również czy jej partner powiedział to na serio czy tylko żartował. To nie ona została wyposażona w szósty zmysł jaki posiadał Booth, a który nosił nazwę ''stany emocjonalne Bones''. To Booth zawsze wiedział czy coś ją martwiło, czym się zadręczała. Potrafił czytać z niej jak z otwartej książki. Wiedział, że jest trochę ''nieprzystosowana'' do działania w grupie i zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. A mimo to wyskoczył z takim tekstem.

Booth tymczasem zastanawiał się czy nie pozwolił sobie na zbyt duże posunięcie. Już od jakiegoś czasu był pewny, że czuje coś do swojej partnerki. I to na pewno nie była tylko przyjaźń. Skrycie pragnął, by ona czuła to samo. Nie chciał jednak naciskać. Chciał na nowo odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte jego fikcyjną śmiercią. Nie chciał, by cierpiała.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Booth zatrzymując się i wysiadając z samochodu. Bones wzięła swoją torbę i poszła w jego ślady.
- Ale to jest las. Booth, gdzie my jesteśmy? Nie widzę innych agentów, ani policyjnych techników...
- Bo są z drugiej strony tego gąszczu.
- To czemu nas tam nie ma?
- Bo chciałem najpierw z Tobą porozmawiać - powiedział agent i oparł się plecami o służbowe auto.
- Booth, proszę...
- Bones, ja wiem, że nadal jesteś...że masz mi za złe to co się wydarzyło parę tygodni temu...
- Przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy... - zaczęła, ale agent jej przerwał.
- Tak, ale mam wrażenie, że nie jest tak jak było kiedyś. Nie jest normalnie...
- Z nami nigdy nie było normalnie - powiedziała Brennan, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy jej partnera.
- Po części masz rację. Ale mimo to ja chciałem Cię jeszcze raz przeprosić. Przeprosić za...
- Nie musisz mnie za nic przepraszać - przerwała mu - już wszystko zrozumiałam i cieszę się że znowu razem pracujemy, że...znowu tu jesteś - zawahała się, ale po chwili podeszła i przytuliła się do Booth'a, który mocno ją objął i wyszeptał:
- Już nigdy Cię nie opuszczę. Nie zostawię. Nawet gdyby mi się coś stało, wiedz, że zawsze będę czuwał nad Tobą.
Bones nie wiedziała co odpowiedzieć, uznała że najlepszym wyjściem będzie milczenie. Gdyby tylko Booth wiedział co ona czyje do niego. To już nie było tylko przywiązanie. Było to uczucie, którego ona sama nie mogła pojąć, nie rozumiała go, gdyż nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuła.
- Dziękuję Booth - powiedziała w koncu i odsunęła się lekko od agenta, także teraz patrzyli sobie w oczy - Naprawdę dziękuję.
Booth uśmiechnął się i powiedział:
- Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. A teraz pojedźmy lepiej już do tych kości, bo jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy. Gdyby Sweets się dowiedział. Wyobrażasz to sobie? Samotni w głuszy, zdani tylko na siebie...Miałby pretekst do kolejnych badan.
- Tak - odpowiedziała Brennan i uśmiechnęła się - Zatem w drogę. Jak to mówią ''Komu w drogę temu zegar".
- Czas, Bones. ''Komu w drogę temu czas" - odpowiedział agent i uśmiechnął się.

_nn_

Ojj tak Charlotte... Cudniee... Na końcu nawet łzy spłynęły mi po policzku, co juz pisałam na Z5 :)) I chyba nie musze pisac że czekam na coś nowego :)

ocenił(a) serial na 9
charlotte_12

To jest genialne! Kobieto, napisz ksiażkę, bo masz niezwykły talent :D
Naprawdę czyta się to z wielką przyjemnością :)))

charlotte_12

Hmm...Czy ja Cię przypadkiem z innego forum nie znam???
;-)

PS.Co do treści - świetnie jak zwykle;)

marlen_3

Ależ oczywiście, że mnie znasz z innego forum na którym już miałam okazję zaprezentować to opowiadanko :) które nosi tytuł "Przepraszam"

charlotte_12

A oto dalsza część mojego opowiadania....

- I co tam masz Bones? - Booth stanął za plecami swojej partnerki, która właśnie skończyła badać szczątki znalezione w lesie.
- Po wstępnych oględzinach mogę powiedzieć, że to młoda kobieta, prawdopodobnie jeszcze przed dwudziestką. Rasa biała. Zginęła jakieś dwa miesiące temu. Więcej będę mogła powiedzieć po dokładnym przebadaniu szczątek w Instytucie - odpowiedziała Brennan.
- OK. Słyszeliście? Przetransportować kości do Instytutu Jeffersona. Tylko niczego nie schrzanić - Booth zwrócił się do techników stojących niedaleko, a następnie znów spojrzał na stojąca obok niego Bones - Masz jakieś plany na ten weekend?
Temperance popatrzyła na niego zdezorientowana, ale po chwili odpowiedziała:
- Zamierzam popracować nad szczątkami, które ostatnio przywieziono do Instytutu. prawdopodobnie pochodzą z czasów I Wojny Światowej...
- Bones. Czekały tyle lat, to ten jeden dzień ich nie zbawi...
- Ale...A zresztą czemu pytasz?
- Bo w ten weekend zamierzamy zrobić sobie z Parkerem mały wypad za miasto i tak się zastanawiałem, czy nie miałabyś ochoty wybrać się z nami - powiedział wesoło agent.
- Booth, dobrze wiesz że nie jestem za bardzo kontaktowa jeśli chodzi o dzieci. Nie chciałabym zepsuć Twojego weekendu z synem. No i Parker. Nie wiesz czy... - zaczęła, ale jej partner przerwał:
- On już się zgodził.
- Czyli sprawa jest przesądzona jak mniemam? - zapytała antropolog.
- Można tak powiedzieć - agent posłał jej czarujący uśmiech - To jak?
Kobieta wahała się przez chwilę. Chciał pojechać, bardzo. Ale z drugiej strony...W końcu powiedziała:
- W ostateczności mogę się zgodzić...
- To świetnie. Przyjedziemy po Ciebie o jedenastej w sobotę. To wszystko jeśli chodzi o nasze weekendowe plany. A teraz chodź, odwiozę Cię do Instytutu - powiedział Booth zadowolony, że tak łatwo poszło mu z Bones. Wziął jej torbę i oboje ruszyli w stronę samochodu.

--

Temperance Brennan stała przy stole, na którym leżały szczątki znalezione w lesie. Wczoraj dostarczyło je FBI. Potwierdziło się to, co powiedział już wcześniej swojemu partnerowi.
- Masz coś nowego? - usłyszała znajomy głos i spojrzała za siebie. Po schodkach na platformę, na której stała wchodził Booth.
- Nie. Ustaliłam tylko, że ofiara w chwili śmierci miał szesnaście lat. Angela własnie kończy rekonstrukcję twarzy, a Hodgins bada próbki organiczne znalezione na ubraniu. Wiesz w co była ubrana, tak? - Brennan zwróciła się do Booth'a, który przyglądał się szkieletowi leżącemu przed nim - Booth, słyszysz mnie?
- Tak, tylko...ona była jeszcze dzieckiem...
Bones przytaknęła. Mogła się tego spodziewać. Wiedziała, że jej partner jest bardzo wrażliwy jeśli chodzi o dzieci. Zawsze denerwowało go to, że po świecie chodzą ludzie, którzy mogą skrzywdzić tak niewinne istoty jak dzieci.
- A co z przyczyną śmierci? - dodał, gdy już trochę ochłonął.
- Nie jestem pewna, ale najprawdopodobniej uduszenie.
- O! Booth, nie wiedziałam że jesteś - na platformę weszła Angela.
- Witaj Ange, słyszałem że zajęłaś się rekonstrukcją twarzy. Jak Ci idzie?
- Właśnie skończyłam. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam - odpowiedziała artystka, a Booth i Brennan ruszyli za nią. Znaleźli się w pomieszczeniu, gdzie Angela przygotowywała hologramy. Zajęli miejsca dookoła urządzenia, które mimo tego, że Bootha już znał ciągle wprawiało go w zdziwienie.
- Gotowi? - zapytała Angela. Odpowiedziało jej skinienie głowy jej przyjaciółki - Oto ona.
Przed zgromadzonymi w pokoju osobami pojawiła się twarz dziewczynki. Długie blond włosy opadały kaskada na ramiona. Lekko zadarty nosek dodawał jej uroku, tylko zielone oczy były puste... Bones zerknęła na agenta, chcąc zobaczyć jego reakcję. Booth stał jednak niewzruszony. Tylko lekkie drganie mięśnia mimicznego zdradzało jego złość.
- Mogłabyś przesłać jej zdjęcie do biura FBI? - zapytał po chwili spoglądając na Angelę.
- Jasne. Zaraz się tym zajmę - odpowiedziała artystka, Bones i Booth skierowali się do wyjścia. Przy platformie natknęli się na Hodginsa.
- Jak dobrze, że was widzę. Właśnie badałem próbki pochodzące z ubrania ofiary. Dodam, że niezmiernie fascynujące. Zupełnie takie jak...
- Hodgins, do rzeczy - przerwał mu lekko zniecierpliwiony agent.
- Już. Spokojnie. No więc ofiara na pewno nie została zabita w lesie. Została tam tylko zakopana. Zresztą tego sami mogliście się spodziewać, znajdując kości w plastikowym worku.
- Mieliśmy takie podejrzenia, Jack. Coś jeszcze? - dodała Brennan, która miała wrażenie że sprawa utknęła w martwym punkcie.
- Na ubraniu znalazłem ślady betony oraz pełno zalążków jakiegoś grzyba, co sugeruje, że...
- Dziewczyna mogła być przetrzymywana przed śmiercią w jakimś wilgotnym miejscu - dokończyła Bones, a Hodgins pokiwał głową na znak aprobaty - Dzięki Jack.
- Nie ma za co - odparł naukowiec i skierował się w stronę swojego stanowiska pracy.
- To już trochę wiemy - powiedziała Temperance do Booth'a.
- Tak, ale to i tak mało. Mam nadzieję, że Angela przesłała już zdjęcie i niedługo poznamy tożsamość ofiary. Może wtedy będzie łatwiej.
- Z pewnością.
- No dobra. To ja się zmywam. To taka przenośnia, Bones - dodał widząc minę swojej partnerki - Pamiętaj, że jesteśmy na jutro umówieni.
- Pamiętam. Godzina jedenasta przed moim domem.
- OK. W takim razie do jutra - powiedział i zniknął za drzwiami.
- Do jutra - odpowiedziała Brennan i skierowała się w stronę swego biura.
- Bones! - usłyszała swoje przezwisko i odwróciła się. W drzwiach stał Booth - Tylko pamiętaj, by nie siedzieć do późna w Instytucie - Uśmiechnął się i dopiero wtedy opuścił laboratorium.

C.D.N.

Jestem ciekawa co o tym sądzicie, nie straszna mi krytyka :]

charlotte_12

Ha, wiedziałam, że skądś je znam;)

W takim razie polecam wszystkim, bo jest naprawdę świetne (w mojej skromnej subiektywnej ocenie)

marlen_3

Dzięki Marlen za słowa uznania :] skoro Ty tak twierdzisz to może innym też przypadnie do gustu....

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

bardzo fajne opowiadanko. czekam na ciąg dalszy
marlen twoje teksty tez sa dobre!!!

charlotte_12

To się ciesze, że się podoba i dla wszystkich czytających oto kolejna część... :]

Brennan obudziła się następnego ranka o ósmej. Chciała mieć pewność, że zdąży się przygotować przed przyjazdem Booth'a i jego syna. Umówili się na wycieczkę, ale jej partner nie powiedział jej gdzie się wybierają. Wstała z łóżka i poszła wziąć prysznic. Z szafy wyciągnęła mniej zobowiązujące ubrania. Gdy po jakimś czasie weszła do kuchni, zegar na kuchence mikrofalowej wskazał godzinę dziewiątą. Otworzyła drzwi lodówki, zawartość pozostawiała wiele do życzenia. Poza paroma jogurtami, serem i sześciopakiem piwa, pozostałym po wizytach jej partnera, nic więcej nie było. ''Chyba czas najwyższy uzupełnić zapasy'' pomyślała i sięgnęła po jogurt.

W tym samym czasie...

Booth usłyszał pukanie i poszedł otworzyć drzwi. W progu powitała go uśmiechnięta twarz jego syna.
- Hej Mały! - powiedział i poczochrał Parkera po włosach - Gotowy na wycieczkę?
- Pewnie!
- To dobrze. Witaj Rebecco, jak się masz? - agent zwrócił się do kobiety stojącej obok Parkera i trzymającego jego plecak.
- Dobrze Seeley. Spakowałam mu rzeczy, proszę - podała pakunek Booth'owi - Muszę już wracać, ostatnio mamy niezłe urwanie głowy w pracy. Mam nadzieję, że miło spędzicie ten weekend.
- Oczywiście. I nie martw się. Odwiozę go jutro wieczorem całego i zdrowego.
- Dobrze. No to na razie synku. Bądź grzeczny i słuchaj taty, dobrze? - powiedziała Rebecca i pocałowała Parkera na pożegnanie.
Po jej wyjściu Parker od razu usadowił się na kanapie, obok niego usiadł Booth.
- To, co cieszysz się że Bones z nami jedzie?
- A zgodziła się?
Agent przytaknął.
- Super! Uwielbiam doktor Bones! - wykrzyknął jego syn, a Booth uśmiechnął się. Mimo obaw swojej partnerki dotyczących jej braku zdolności łatwego kontaktowania się z dziećmi, wiedział, że podbiła ona już serce nie tylko Parkera.

Była za pięć jedenasta, kiedy Booth i Parker czekali w samochodzie przed domem Temperance. Agent postanowił wykorzystać chwilę czasu jaka im jeszcze pozostała, by przypomnieć swemu synowi podstawy kulturalnego zachowania.
- Tylko pamiętaj, żadnych nieprzemyślanych pytań, masz być grzeczny i miły. I nie zachowywać się jak małpka w Zoo. Zrozumiano?
- Tak tato. O! Bones już idzie! - krzyknął Parker i pomachał przez szybę do kobiety idącej w ich kierunku. Brennan odwzajemniła gest. Po chwili wszyscy troje jechali już autostradą.
- To dowiem się w końcu gdzie jedziemy? - zapytała pani antropolog i spojrzała na swego partnera.
- Jedziemy n... - zaczął Parker, jednak Booth mu przerwał:
- Zobaczysz Bones, zobaczysz.
Popatrzyła na niego wymownie, jednak nic nie odpowiedziała. Booth był zadowolony. Po chwili w samochodzie można było usłyszeć jak agent wesoło nucił sobie ''Keep on trying''.

Po jakiejś godzinie drogi zatrzymali się przed wzgórzem poza miastem Byli sami, tylko oni i przyroda.
- Jak tu ładnie - powiedziała Bones, gdy wysiadła z samochodu.
- Ładnie to dopiero będzie - odparł agent i zaczął wyjmować z bagażnika koc i duży wiklinowy kosz.
- A to co? - zapytała zdziwiona kobieta.
- Piknik - powiedział Parker, który dołączył do nich.
- Właśnie Bones. Piknik. Tylko mi nie mów, że nie wiesz co to jest piknik? - zapytał szybko agent.
- Oczywiście, że wiem co to jest piknik, Booth - odparła - Czy myślisz, ze jestem aż...
- Już Ty dobrze wiesz co ja myślę. A teraz chodźmy, szkoda czasu - Booth wziął wcześniej wypakowane rzeczy i ruszył na szczyt wzgórza. Parker złapał Brennan za rękę i pociągnął za sobą.
Gdy już byli na miejscu kobieta nie mogła uwierzyć własnym oczom. Była już w wielu krajach na świecie, widziała różne zakątki na ziemi, ale ten malowniczy widok przebił wszystko.
- I jak Ci się podoba? - zapytał Booth wyrywając ją z zamyślenia.
- Tu jest niesamowicie - odparła, cały czas chłonąc wzrokiem roztaczające się przed nią jezioro, na którego tafli iskrzyły się kolory tęczy. W głąb jeziora prowadziła mała przystań. Wszystko było magiczne i tak niezrozumiałe dla logicznego umysłu pani antropolog.
- Idziemy dalej? - poczuła jak ktoś ciągnie ją za rękę. To był Parker.
- Idziemy - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko.

C.D.N.

Jak zwykle jestem ciekawa waszych komentarzy także nie krępujcie się... ;P

charlotte_12

Nie wiem czy ktos to czyta, ale skoro już zaczęłam no to dokończę i wrzucam kolejną notkę :]

- Hej Sweety! - do gabinetu Brennan weszła Angela.
- Witaj - odparła Bones znad ekranu monitora.
- Czekam...
- Na co? - zapytała zdziwiona antropolog.
- Nie udawaj, już dobrze wiesz o czym mówię - powiedziała Angela i usiadła na kanapie - Chodź i opowiadaj - poklepała miejsce obok siebie.
Brennan wstała z fotela i poszła na kanapę, by usiąść obok przyjaciółki.
- Nadal nie wiem o czym miałabym Ci opowiadać...
- Może o rodzinnej wycieczce, na którą wybraliście się w miniony weekend z Panem Czarujący Uśmiech? - Angela wymownie uniosła brwi.
- A Ty skąd wiesz?
- Złotko. Przypomniał Ci o spotkaniu w laboratorium, w którym ściany mają uszy.
Brennan lekko się zarumieniła.
- Było miło - powiedziała w końcu, jednak widząc zachęcający wzrok swojej przyjaciółki ciągnęła dalej - a nawet bardzo. Pojechaliśmy nad jezioro i spędziliśmy tam cały dzień. Booth przygotował piknik, zabrał koc i jedzenie. Pomyślał o wszystkim. Graliśmy w różne gry razem z Parkerem i było cudownie. Czułam się jakbym...jakbym...
- Miała rodzinę - dokończyła za nią Angela, a Brennan popatrzyła na nią szklanymi oczami.
- Ja...to znaczy...Ja mam rodzinę, Russa...
- Bren, wiem. Chodziło mi o to, że poczułaś się jakbyś należała do rodziny Booth'a. Ale Ty przecież do niej należysz. Jesteś dla niego kimś ważnym, kimś więcej niż tylko partnerka z pracy. To widać.
- Tak myślisz?
- Kochana, rozmawiasz z najlepszym radarem uczuciowym jaki kiedykolwiek pracował w tym Instytucie.
Temperance zaśmiała się. Angela miała rację.
- Przed Tobą nic się nie ukryje.
- Co się nie ukryje? - do biura wszedł Booth.
- Babskie sprawy - odparła Angela i wstała z kanapy - Na mnie już czas. Zostawiam was. Na razie Tempe. Pa Booth.
- Pa Ange! - odpowiedzieli w tym samym czasie, a agent dodał - Co się stało, Bones?
- Nic. Wszystko w porządku - odparła i wróciła na swoje miejsce za biurkiem - Jak parker po naszej wycieczce? - zapytała zmieniając temat.
- Był zachwycony. Już nie może się doczekać kolejnego razu. Powiedział, że byłaś niesamowita.
Uśmiech pojawił się na twarzy doktor Brennan.
- Cieszę się. Ale chyba nie przyszedłeś tu bez powodu.
- Nie. Dziś rano otrzymałem raport na temat tożsamości ofiary. Była to Sarah Scott. Zaginęła jakieś trzy miesiące temu. Rodzice zgłosili zaginięcie - powiedział i podał Bones teczkę. Znajdowało się w niej zdjęcie nastolatki oraz dane osobowe. Fotografia przedstawiała uśmiechniętą Sarah w objęciach matki.
- Czy jej rodzice wiedzą? - zapytała antropolog.
- Tak. Właśnie od nich wracam, byli...
Nie dokończył, gdyż zadzwoniła jego komórka.
- Booth...w Instytucie...jest ze mną...rozumiem...gdzie?...już jedziemy.
- Co się stało?
- Znaleziono kolejne szczątki.

Przeszli pod żółtą policyjną taśmą oddzielającą miejsce zbrodni od gapiów. Znajdowali się na terenie miejscowego liceum. Po drodze minęli dwóch chłopców rozmawiających z funkcjonariuszem.
- Agent Booth, a to doktor Brennan. Zostaliśmy wezwani przez agenta Koxlera. Ktoś wie kto to i gdzie możemy go znaleźć?
- To ja - mężczyzna stojący niedaleko odwrócił się i podszedł do nich. Miał ponad 50 lat i nieprzyjemną tendencję do nadmiernego wydzielania potu - Witam. Nareszcie mogę poznać słynny duet.
- Miło nam, ale chcielibyśmy zobaczyć ciało - odparł trochę szorstko Booth.
- Proszę za mną - Koxler ruszył przodem, a Brennan i Booth poszli za nim. Doprowadził ich na tyły szkoły, pod rozłożystym drzewem kłębiła się grupka techników - To tam. Ja już byłem, widziałem. Teraz to wasza sprawa. Radzę założyć maski - rzucił na odchodnym i odszedł, a partnerzy skierowali się w wyznaczone miejsce. Rzeczywiście smród był nie do zniesienia. W powietrzu unosił się zapach gnijącego mięsa. Bones nachyliła się nad znaleziskiem.
- Chyba mamy problem - powiedziała.
- Czemu? Aaa..wiem, ale taki sam plastikowy worek jeszcze o niczym nie świadczy. Ale czyżbyś podejrzewała, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą?
- Nie wiem Booth. Wiele ciał już odnajdywałam w takich workach. Te sprawy wcale nie muszą być ze sobą powiązane.
- Wiem. Dobra, czyn swoją powinność Bones - odparł Booth. Brennan klęknęła i lekko rozsunęła worek, by lepiej przyjrzeć się zawartości. Ze środka wydobył się jeszcze większy odór.
- Boże, Bones!
- No co?! Przecież muszę jakoś dostać się do szczątek.
- Dobra. Już się nie odzywam.
Temperance z powrotem powróciła do badania znaleziska. Ciało nie uległo jeszcze takiemu rozkładowi jak to, które znaleźli w lesie.
- Teraz mogę stwierdzić, że jest to młoda kobieta, prawdopodobnie rasy bi...A to co?
- O co chodzi Bones?
- O to - antropolog wyjęła zza ubrania ofiary kopertę - Jest zaadresowana do Ciebie, Booth.
- Do mnie?
- Masz, załóż - podała mu lateksowe rękawiczki, by mógł otworzyć znalezisko.
- Dzięki - odparł. Po chwili rozrywał już kopertę. Wyjął zawartość ze środka. Było to zdjęcie, ale to co zobaczył sparaliżowało go. Popatrzył na stojąca obok niego Bones i ponownie na zdjęcie - Jasna cholera!

C.D.N.

charlotte_12

świetne! wstawiaj szybko kolejną część;]
jak przeczytałam "Kochana, rozmawiasz z najlepszym radarem uczuciowym jaki kiedykolwiek pracował w tym Instytucie." to zleciałam z krzesła...xD
genialne:)))

charlotte_12

Jak fajnie przeczytać że się podoba :]
Oto kolejna część...

Jasna cholera!
- Booth, co się stało? - Bones zaskoczył wybuch jej partnera. Nigdy nie tracił nad sobą panowania. Przysunęła się do niego bliżej i spojrzała na zdjęcie, które trzymał. Zamarła. To była ona. Fotografia przedstawiała ją - Booth, co to znaczy?
- Bones, nie wiem - spojrzał jej w oczy.
- Było tylko to?! Nic więcej? - zapytała, a w jej głosie słychać było lekkie zdenerwowanie.
- Nie, tylko zdjęcie...chwila...jest coś na odwrocie...
- Czytaj - wpadła mu w słowo Brennan.
Agent czuł się jakby coś ściskało go za gardło, mimo to przeczytał:
- ''Stracisz to co najcenniejsze. Zabawa rozpoczyna się na nowo. J.V.''
- To na pewno nie jest wiadomość od Eppsa - powiedziała antropolog.
- Nie - zgodził się Booth, cały czas wpatrując się w inicjały umieszczone na końcu wiadomości - Czyżby? Nie, to nie może być prawda...
- Co nie może być prawdą, Booth - zaczęła, jednak agent szybkim krokiem podążał już do swego SUVa. Temperance zdążyła tylko wydać polecenie, by szczątki przewieziono do Instytutu Jeffersona i pobiegła za swoim partnerem - Booth! Poczekaj! Powiesz mi o co chodzi? - zapytała kiedy dogoniła go, gdy ten był już przy aucie.
- Wszystko Ci powiem w biurze. Wsiadaj - otworzył jej drzwi samochodu, a Bones widząc zdeterminowanie na jego twarzy posłusznie wykonała jego polecenie.

--

W rekordowym tempie znaleźli się na parkingu przed gmachem siedziby FBI. Kolejny rekord ustanowili pokonując odcinek od służbowego SUVa Booth'a do jego gabinetu. Kiedy już oboje usiedli po przeciwnych stronach biurka Bones zaczęła:
- O co chodzi, Booth? Wiesz kto to zrobił?
Agent milczał przez chwilę, a następnie wstał i skierował się do drzwi.
- Zaczekaj tu - powiedział.
- Ale..
- Zaraz wracam.
Brennan sparaliżowało. Czy on miał prawo tak jej rozkazywać? Owszem, znaleźli jej zdjęcie w grobie, ale już nie raz miała do czynienia z obłąkanymi prześladowcami. Booth chyba gorzej to znosił niż ona. Potok myśli przerwał powrót agenta.
- Czy dowiem się wreszcie co jest grane? Najpierw zbywasz mnie na miejscu zbrodni tłumacząc, że wyjaśnisz mi wszystko w biurze. Gdy już w nim jesteśmy nagle wychodzisz. Booth, co jest do cholery?! - trochę ją poniosło, ale widok zmartwionego partnera wcale nie dodawał jej otuchy. W końcu to ona była na tym zdjęciu, nie on.
- Bones, proszę - głos agenta był spokojny, ale zdecydowany - Już mówię...
- Mam nadzieję. I lepiej żeby to miało sens. Wiesz już kto kryje się za inicjałami J.V.?
Kiwnął głową i położył przed nią teczkę z logo FBI i dodał:
- To Jacques Villenevo. Seryjny morderca, który zabił pięć młodych dziewczyn. Pracowałem nad jego sprawą zaraz po swoim przyjściu do FBI. Zabijał nastolatki, wyglądem przypominające naszą ostatnią ofiarę - Sarah Scott. Wszystkie zostały uduszone. Ekspertyzy wskazały na jakiś cienki drucik bądź żyłkę. Wszystkie ofiary znaleziono w plastikowych workach.
- I co się stało? Znaleźliście go?
- Tak. Martwego w jego kryjówce.
- To jakim cudem...
- Właśnie. Od kiedy zamknęliśmy sprawę po znalezieniu go martwego cały czas miałem wrażenie, że coś nie gra. Nie pasuje. Po pierwsze, czy seryjny morderca zostawiłby pożegnalny list, w którym przeprasza za swoje zbrodnie? Po drugie, nie znaleźliśmy żadnej rzeczy, która pasowałoby do narzędzia zbrodni, którym dusił swoje ofiary. I co za kretyn miałby przy sobie dokumenty?! - zdenerwowany Booth wstał gwałtownie i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Bones otworzyła teczkę. Pierwsze co zobaczyła to twarz Jacquesa.
- Powiedziałeś im o swoich wątpliwościach? - zapytała.
- Tak, ale nie chcieli mnie słuchać. Wiesz, nie zawsze zajmowałem to stanowisko. Na początku traktowano mnie jak żółtodzioba i nie obchodziło ich za bardzo moje zdanie. A że mieli trupa i do tego z dokumentami potwierdzającymi tożsamość i wyniki DNA tez się zgadzały...Czego chcieć więcej? - odparł, podszedł do okna i oparł się o parapet. Bones wstała i podeszłą do niego.
- Znajdziemy go - powiedziała i lekko ścisnęła go za rękę.
- Nie chcę, by coś Ci się stało. Temperance - powiedział cicho.
- Nic mi się nie stanie. Przecież jesteś przy mnie.
Uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała tym samym.

C.D.N.

No i co wy na to? Czekam na opinie czy się podobało czy może są jakieś zastrzeżenia :]
Do usłyszenia wkrótce :)

charlotte_12

znowu pierwsza;]
nie wiem co powiedzieć.. zaskoczyłaś mnie tym zdjęciem;)a lubię takie niespodzianki.. rozumiem dlaczego Marlen Cię tak wychwalała i w pełni się z nią zgadzam xD
genialne i jestem ciekawa jak z tego wybrniesz;]

P.S. oczywiście czekam na następną część...tylko oby jak najszybciej;p

_Lena_

sorki coś mi się pomyliło z tym pierwszeństwem... ale reszta się zgadza;]

charlotte_12

Dzięki za komcie :] Dodaję następną część...

Temperance Brennan pochylała się nad szczątkami, znalezionymi na terenie liceum. Po zbadaniu kości wszystko się zgadzało. Wiek, wygląd, sposób śmierci. Booth się nie mylił - Jacques powrócił. Jedna rzecz jednak nurtowała antropolog - kim zatem był człowiek znaleziony przed laty? Sobowtór? Nie przecież DNA się zgadzało. A może...? Uderzona nagłym olśnieniem szybko zdjęła rękawiczki i szybkim krokiem ruszyła do swego biura. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Booth'em. Była tak zaaferowana pomysłem, który zrodził się w jej głowie, że nie zauważyła osoby stojącej przy zejściu z platformy.
- Przepraszam - powiedziała potrącając mężczyznę nawet na niego nie patrząc. Już miała iść dalej kiedy coś ją zatrzymało.
- Bones! Dobrze się czujesz? - to jej partner złapał ja za rękę.
- Booth! Jak dobrze Cię widzieć!
- Wow! Bones! Takiego powitania się nie spodziewałem. Dostanę buziaka?
- Przestań żartować.
- Ale ja nie żartuję, mówię całkiem poważnie. To jak z tym całusem?
- Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż Twój niewyżyty popęd seksualny - powiedziała Temperance - A zresztą, widzisz gdzieś tu jemiołę?
Booth rozmarzył się na wspomnienie o świątecznym pocałunku. Czy dane mu będzie jeszcze kiedyś znów skosztować smaku jej ust?
- Booth, słuchasz mnie? - głos jej partnerki wyrwał go z błogich myśli.
- Ależ oczywiście, że Cię słucham. Jak zawsze... - odparł, a w głębi ducha starał sobie przypomnieć co mówiła Brennan kiedy on marzył o całusie - Kontynuuj... - powiedział.
- Dobrze. Zatem powiedziałeś, że Jacquesa znaleźliście martwego. Ale to nie był on, gdyż teraz powrócił i przesłał Ci wiadomość.
- To chyba jasne, Bones. Chyba, że tamten był jego klonem lub... - błysk olśnienia zalśnił w jego czekoladowych oczach. Spojrzał na swoją partnerkę, jej wzrok wskazywał na to samo.
- Co wiemy o jego rodzinie? - zapytała.
- Praktycznie nic. Jedyna potwierdzona informacja to taka, że wychowywał się w domu dziecka.
- Trzeba tam pojechać. Znasz adres?
- Daj mi chwilę, zaraz będę go miał - odpowiedział agent i odszedł na bok, by wykonac telefon do biura FBI. Brennan tymczasem zdjęła fartuch i poszła do swego gabinetu po swoje rzeczy. Po chwili dołączył do niej Booth - Już mam adres. Możemy jechać?
Skinęła i oboje wyszli z instytutu.

--

Jechali krętą drogą. Byli już poza obrzeżami miasta kiedy Trmperance przerwała ciszę wypełniającą samochód.
- Twierdzisz, że to Jacquase. Tak założyliśmy. A co jeśli się mylimy?
- Wątpię. Wszystko się zgadza: morderstwa, ars moriendi, inicjały...Tylko...
- Tak?
- Tylko to zdjęcie. Nie mogę przestać o tym myśleć. Nawet nie wiesz...kiedy je zobaczyłem...
- Wiem Booth. Ale czy zasłużyłeś sobie czymś szczególnym na jego nienawiść? - zapytała Temperance, która również była trochę przerażona całą tą sytuacją, jednak nie chciała by było to po niej widać.
- Czy ja wiem? W takim razie chyba powinienem obawiać się zemsty każdego delikwenta jakiego zapuszkowałem - spojrzał na Bones siedzącą obok niego i dodał widząc jej minę - to znaczy wsadziłem za kraty, zamknąłem w więzieniu, żeby była jasność.
- Zastanawia mnie jedno. Wiadomość, która była napisana na odwrocie zdjęcia.
- Że stracę to co najcenniejsze? - zapytał.
- Tak. To potwierdza, że chba Cię aż tak dobrze nie zna skoro uważa, że jestem najważniejszą osobą w Twoim życiu. Każdy wie, że poza Parkerem świata nie widzisz...
- Ale nie widzę tego świata również bez Ciebie - odparła i spojrzał na nią - Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś Ci się stało. Przeze mnie...
- Booth, nic się nie stanie.
- Chciałbym w to wierzyć.

--

Zatrzymał czarnego SUVa przed okazałym budynkiem. Wysiedli z samochodu i przeszli przez żelazną bramę obrośniętą bluszczem. Roztoczył się przed nimi widok na duży ogród. Przy żwirowej ścieżce prowadzącej do głównego wejścia były zasadzone krzaki róż. Olbrzymia wierzba rosnąca niedaleko ogrodzenia roztaczała cień, w którego chłodzie skryła się para nastolatków.
- Ładnie tu - powiedział Booth.
- Piękno to pojęcie względne i zależy od percepcji... - zaczęła Bones lecz agent jej przerwał:
- Potem mi to streścisz. A teraz chodźmy do tych dzieciaków i spytajmy się o właściciela tego bidula.
- Domu dziecka - poprawiła go antropolog.
- Niech Ci będzie.
Przeszli po trawniku. Gdy byli już blisko, agent znacząco chrząknął, co zwróciło uwagę młodzieży.
- Możemy w czymś pomóc? - pierwsza odezwała się dziewczyna wyglądająca na szesnaście lat. Zbyt długa grzywka zasłaniała jej oczy.
- Jestem agent Booth, a to doktor Brennan - agent wyjął odznakę - Chcielibyśmy porozmawiać z dyrektorem tego ośrodka.
- Z panią Jensen, rozumiem - odpowiedziała dziewczyna.
- Jeżeli tak się nazywa dyrektorka, to tak - powiedziała Bones - Mogłabyś nas do niej zaprowadzić?
- Jasne - odparła, a następnie zwróciła się do swojego chłopak - Zaraz wracam, poczekaj tu na mnie - wstała i w stronę drzwi wejściowych - Proszę za mną.
Booth i Brennan nie wiele myśląc poszli za nią. Po przekroczeniu progu ogarnął i półmrok i cisza.
- Jak w kościele - powiedziała Bones.
- Zostaw kościół w spokoju - odparł agent i skierował się za prowadząca ich dziewczyną w stronę schodów. Gdy znaleźli się na piętrze Brennan nagle się zatrzymała - Bones, idziesz? Czy teraz masz zamiar porównać piętro do apartamentów w Watykanie?
- Ciiii, słyszysz?
- Co?
- Zamknij się i słuchaj - powiedziała Temperance, a Booth popatrzył na nią dziwnie - Jakaś muzyka, jakby ktoś grał na...
- Na skrzypcach - dokończyła dziewczyna - To Veronica ćwiczy przed występem.
- Acha...
- Możemy już porozmawiać z dyrektorką? Bones, na miłość boską, nie przyszliśmy tu na koncert - powiedział agent.
- Widać, że nigdy nie byłeś w filharmonii - odparła antropolog i dołączyła do swojego partnera i dziewczyny. Booth chciał coś dodać, lecz w ostatniej chwili ugryzł się w język.
- Jesteśmy na miejscu - zakomunikowała dziewczyna zatrzymując się przed masywnymi, dębowymi drzwiami - To ja już pójdę.
- Tak dziękujemy za wskazanie drogi - odparła Bones i zapukała do drzwi.

C.D.N.

Trochę długie, ale mam nadzieje że będziecie zadowoleni. Czekam na wasze opinie,zarówno te dobre jak i te krytyczne :]

charlotte_12

nie wiem dziewczyno co Ci napisać, jak zwykle świetne, czekam na następną część, mam nadzieję że jak najszybciej;]

charlotte_12

Kolejna część specjalnie dla Ciebie - Lenko :]

Z wnętrza dobiegło ich ciche ''Proszę''. Booth nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Zaprosił Brennan do środka i wszedł za nią. Starsza kobieta ubrana w elegancki, granatowy kostium stała przy oknie. Siwe włosy zdradzały jej podeszły wiek.
- Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc? - zapytała i skierowała się w stronę biurka, po czym usiadła na fotelu - Proszę, niech państwo siadają - wskazała na dwa identyczne fotele po drugiej stronie.
- Dziękujemy - odpowiedzieli partnerzy i spoczęli na wyznaczonych im miejscach.
- Chcecie adoptować dziecko? - zapytała nagle dyrektorka. Tego pytania się nie spodziewali.
- My...- zaczął Booth, lecz pani Jensen nie pozwoliła mu skończyć.
- Proszę się nie wstydzić. Wiele młodych małżeństw ma problemy... - powiedziała kobieta, a agent zaczął się zastanawiać o jakie problemy jej chodzi, przecież on nie ma żadnych problemów z... - No cóż, czasy się zmieniają - kontynuowała swój wywód kobieta, kierując swój wzrok na Bones, która siedziała nie wiedząc co powiedzieć - kobiety nie chcą tracić swoich idealnych figur. Coraz częściej sięgają po metodę jaką jest adopcja...
- Ale my nie jesteśmy małżeństwem - przerwała jej Brennan.
- To nic. Trochę więcej formalności, ale da się to załatwić - nie dała za wygraną dyrektorka. Bones spojrzała na swojego partnera, którego ręce niebezpiecznie mocno zaciskały wiązanie krawatu pod jego szyją. Booth zauważył spojrzenie swojej partnerki i powiedział:
- Pani Jensen. Zaszło chyba nieporozumienie.
- Tak? Jakie? Chyba nie chce mi pan powiedzieć, że ta urocza kobieta to pana siostra? Bo gdyby tak, to musiałby się pan spowiadać z samego patrzenia na nią. Pana wzrok nie pozostawia wątpliwości...
- Ja... - zaczął agent, który lekko się zarumienił - Pani Jensen. Jestem agent specjalny Seeley Booth, a to moja partnerka, doktor Temperance Brennan. Mamy do pani kilka pytań.
- Ach... Przepraszam, za te niestosowne uwagi - odparła kobieta rozumiejąc swoją pomyłkę.
- Nic się nie stało - powiedziała Bones i dodała - Zrekompensuje się pani pomagając nam.
- Postaram się. Odpowiem na pytania. Proszę.
- Dobrze. Czy pamięta pani Jacquesa Villenevo? - Booth postanowił nie owijać w bawełnę.
- Jacques? - powtórzyła kobieta - Tak, pamiętam. Jego brata również. Cóż nieźle się namęczyłam próbując ich odróżnić.
Na dźwięk tych słów Bones i Booth popatrzyli na siebie. Czyżby ich teoria miała się potwierdzić?
- Jacques miał brata bliźniaka? - zapytała antropolog.
- Tak, Jeana. Byli identyczni, przynajmniej w wieku przedszkolnym.
- Przedszkolnym? A później?
- Nie wiem w jakim stopniu byli podobni do siebie w wieku młodzieńczym.
- Dlaczego?
- Gdyż Jeana adoptowało młode małżeństwo. To było straszne rozdzielać bliźniaków. Ale nic nie mogłam zrobić. Dobrze pamiętam tych szkrabów, gdyż zostali przywiezieni do naszego ośrodka w tym samym roku, w którym zaczynałam tu pracę - powiedziała dyrektorka.
- Czemu w takim razie, w aktach Jacquesa nie ma nic o jego bracie? - zapytał agent.
- Nie znajdzie pan takiej informacji w kartotece żadnego dziecka, które do nas trafiło. Każde dziecko, mówiąc brzydko, to oddzielny przypadek. Dzieje się tak dlatego, że ułatwia to późniejszą adopcję - odparła kobieta.
- Rozumiem. A co się stało z Jacquesem, gdy jego brat został już adoptowany?
- Został u nas aż do osiągnięcia pełnoletności. Był bardzo zdolnym chłopcem. Uczył się grać na skrzypcach. Miał prawdziwy talent.
- Pozostając przy skrzypcach - powiedziała Bones - Idąc do pani słyszeliśmy grę. Czy ośrodek oferuje możliwość nauki?
- To jedno z naszych osiągnięć, z których jestem bardzo dumna. Dajemy różne możliwości zagospodarowania wolnego czasu: jedni zajmują się sportem, inni malarstwem, a jeszcze inni muzyką. Jest to swego rodzaju odskocznia od niebezpieczeństw jakie czyhają na młodych ludzi. Zamiast tracić czas na włóczenie się po okolicy, narkotyki czy alkohol, mogą spędzić ten czas inaczej.
- To bardzo ciekawe rozwiązanie - Bones była pod wrażeniem.
- A czy mogłaby pani powiedzieć nam coś na temat życia Jacquesa w ośrodku? - zapytał Booth.
- Tak jak wspomniałam był utalentowanym dzieckiem. Bardzo grzecznym i spokojnym. Dobrze się uczył. Do pewnego czasu wszystko było dobrze... - dyrektorka przerwała.
- Co się wydarzyło? - zachęciła ją Temperance.
- To bardzo przykra historia. Jacques spotykał się z dziewczyną. Poznali się w parku. Śliczna blondynka, która uczęszczała do miejscowego liceum. Świata poza sobą nie widzieli. Tylko jej rodzice krzywo patrzyli na ten związek, nie podobało im się że wybranek jej córki...
- Jest z domu dziecka - dokończyła Brennan i poczuła w sobie lekki gniew.
- Tak, dokładnie.
- Ale co się stało? Dziewczyna rzuciła go? - dopytywał się agent.
- Stało się coś gorszego. Została zamordowana.
- Jak do tego doszło? - zapytała Bones.
- Z tego co opowiadał mi Jacques wiem tyle, że umówili się w parku. Ona jednak nie przychodziła. Zaczął zapadać zmierzch, więc Jacques zaczął jej szukać. Poszedł do jej domu, jednak rodzice powiedzieli, że wyszła by się z nim spotkać już parę godzin temu. Rozpoczęły się poszukiwania. Anne znaleziono, a raczej jej ciało znaleziono w plastikowym worku, w jednej z pieczar na cmentarzu niedaleko parku.
- To straszne - powiedziała Bones - A co z Jacquesem?
- Oczywiście został oskarżony o dokonanie tej zbrodni. Z braku dowodów został jednak oczyszczony z zarzutów. Co nie zmienia faktu, że strasznie to przeżył. Już nigdy nie był taki jak dawniej. Miał dopiero siedemnaście lat, kiedy to się stało - zakończyła swoją opowieść dyrektorka.
W pokoju nastała chwilowa cisza. Booth postanowił jednak ją przerwać. Musiał jeszcze o coś spytać.
- Wracając do Jeana, brata Jacquesa. Nie wie pani czy próbował się on kontaktować z bratem?
- Chciał. Był u mnie nawet kilka lat temu. Chciał się dowiedzieć co się działo z Jacquesem prze te lata, które się nie widzieli. Bardzo mu zależało, by odszukać brata. Był bardzo zdeterminowany. Postanowiłam mu pomóc i podałam mu namiary jaki Jacques przesłał mi rok po opuszczeniu sierocińca. To standardowa procedura, nasi wychowankowie przesyłają nam taki dane w celu pokazania że radzą sobie w życiu. Nie wiem jednak czy udało mu się spotkać z Jacquesem. Od tamtej pory nie widziałam Jeana - odparła pani Jensen.
Nie mając już żadnych pytań partnerzy wstali ze swoich miejsc.
- Dziękujemy, że zechciała pani odpowiedzieć na nasze pytania - powiedział agent.
- Naprawdę bardzo nam pani pomogła - dodała Bones.
- Cieszę się. Gdybym jeszcze była potrzebna to służę uprzejmie - odparła dyrektorka.
- Dziękujemy. Do widzenia - pożegnali się i opuścili gabinet.

C.D.N.

Rozmowa już za nimi. Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt nudne, bo sama mam takie wrażenie. Ale po prostu musiałam parę spraw wyjaśnić. Piszcie czy się podobało. :)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

piszesz bardzo ciekawie, tak trzymaj :)
czekam na kolejną część

gainka

szczerze mówiąc to nie wiem co Ci się nie podoba... świetna jest ta rozmowa z panią dyrektor...a szczególnie próba wmanewrowania B&B w adopcje xD (takie części też są potrzebne)

zaciekawiłaś mnie czy to jego pierwsza ofiara czy się załamał po jej śmierci i to kontynuował... pisz co tam wymyśliłaś:)

P.S. dzięki za dedykacje;]

charlotte_12

Zainteresowani dalszym ciągiem? ;] No to jedziemy z tym koksem...
A i dziękuję za komentarze :]

W drodze powrotnej dzielili się swoimi uwagami. Czarny SUV Booth'a był ich stałym miejscem do rozmów i wymiany, czasem sprzecznych, poglądów.
- I co o tym sądzisz? - zapytała Bones patrząc na krajobrazy mijające za szybą.
- Teoria o bliźniakach zdaje się potwierdzać. Tylko skąd w takim razie zgodność DNA? Czy to możliwe, by Jacques zadał sobie tyle trudu by zdobyć naskórek swojego brata i podłożyć go na miejscu zbrodni? To niedorzeczne - powiedział agent.
- Jaki naskórek? Nie wspominałeś mi nic o naskórku.
- Mówiłem Ci o badaniach. No ale... Bones nie patrz tak na mnie jakbym zataił trzecią tajemnicę fatimską...
- Jaką tajemnicę? Booth o czym ty teraz mówisz?
- To wszystko Twoja wina, Twój wzrok wywołuje u mnie dziwne poczucie niepokoju i zaczynam się gubić...
- Może wizyta u jakiegoś psychoanalityka, by pomogła - powiedziała Temperance.
- Nie przeginaj...
- Przecież siedzę spokojnie, niczego nie dotykam!
Agent popatrzył na nią i westchnął:
- Nie ważne, o czym to ja mówiłem?
- O naskórku..
- No właśnie. Więc u jednej z jego wcześniejszych ofiar znaleźliśmy naskórek, który nie należał do zamordowanej. Po zbadaniu okazało się, że należy do mężczyzny. A gdy znaleźliśmy ciało ''Jacquesq'' w domyśle Jeana jego DNA zgadzało się z DNA naskórka.
Bones pomyślała przez chwilę a po chwili powiedziała:
- To możliwe. U bliźniaków jednojajowych DNA jest bardzo podobne, a wręcz identyczne. Także sprawa zgodności genetycznej się rozwiązuje. A masz już jakąś koncepcję, ogólny zarys całego zajścia?
- Powiedzieć Ci co myślę?
- Na to czekam.
- Podejrzewam, że Jean odnalazł brata, który nie czuł się już z nim za bardzo związany. A że Jacquesoqi zaczął się palić grunt pod nogami...
- Mieszkał w jakiejś ziemiance?
- Nie. Tak się tylko mówi kiedy sprawy zaczynają przybierać niekorzystny obrót. Jezu, Bones!
- Dobrze, kontynuuj. Ale mógłbyś być bardziej wyrozumiały - powiedziała lekko urażona antropolog.
- Wierz mi, że jestem - odparł i wyszczerzył zęby w jednym ze swoich cudownych uśmiechów - No ale wracając do sprawy. Jacques postanowił wykorzystać brata, który pojawił się w jego życiu w najlepszym z możliwych momentów.
- Sądzisz, że mógłby zabić własnego brata? - zapytała Bones.
- Sądzę, że byłby on zdolny do znacznie gorszych rzeczy.

--

Booth zatrzymał się przed mieszkaniem Brennan. Było późne popołudnie i słońce zaczęło się już chować za horyzont.
- Dzięki za podwiezienie - powiedziała Tempe i wysiadła z samochodu.
- Nie ma sprawy. Bones, uważaj na siebie - odparł agent zanim antropolog zamknęła drzwi.
- Będę - odparła i ruszyła wąskim chodnikiem do drzwi wejściowych. Booth odprowadził ją wzrokiem. Dopiero gdy zamknęły się za nią drzwi, przekręcił kluczyk w stacyjce i pojechał do swojego mieszkania.
Temperance tymczasem weszła do swojego małego królestwa. Przez okna wpadały ostatnie promienie słońca, nadając salonowi złociste barwy. Położyła torbę na podłodze i skierowała się do łazienki. Potrzebowała gorącej kąpieli. Odkręciła kurki, gorąca woda popłynęła strumieniem i po chwili cała toaleta wypełniła się parą. Brennan zanurzyła się w gorącej wodzie, dodała jeszcze pachnące olejki i zamknęła oczy. Całe napięcie gdzieś się ulotniło. Pomyślała o rozmowie jaką odbyli z dyrektorką i o pomyłce kobiety na temat Booth'a i jej samej. Delektowała się kąpielą kiedy usłyszała jakiś dźwięk. Wytężyła słuch, jednak nic więcej już nie dotarło do jej uszu. Wyszła z wanny i założyła fioletowy szlafrok leżący na szafce. Delikatnie uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz. Cisza. Wyszła z łazienki i poszła do sypialni. Pusto. Następnie do kuchni i do salonu, ale tam też nic nie znalazła. Już miała wrócić do przerwanej kąpieli kiedy jej wzrok padł na drzwi wejściowe. Były niedomknięte, a przecież zamykała je na klucz. Szybko do nich podeszła i zatrzasnęła je. Odwróciła się i oparła o nie plecami. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Na stoliku do kawy dostrzegła kopertę. Taką samą jaką znalazła jakiś czas temu w grobie. Ta była zaadresowana do niej.

Booth natomiast dotarł do swojego mieszkania. Zdjął marynarkę i rzucił ją niedbale na kanapę. Podszedł do lodówki i wyjął jedno piwo, po czym powrócił do salonu i usiadł na sofie. Zamknął oczy. W jego głowie trwała gonitwa myśli. W ciągu ostatnich dni wydarzyło się tyle rzeczy. Już miał otworzyć butelkę z bursztynowym płynem, kiedy odezwała się jego komórka. Sięgnął po marynarkę i wyjął z kieszeni czarną Motorolę. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się.
- Hej Bones! Już się za mną stęskniłaś? - zagadnął wesoło - Przyznaj wreszcie, że nie możesz beze mnie żyć.
- Booth - odparła jego partnerka a jej głos był jakiś dziwny.
- Bones co się stało? - jego ciało momentalnie przybrało stan gotowości, czuł każdy mięsień.
- On tutaj był. Był w moim mieszkaniu... - odpowiedziała Temperance.
- Zostań tam, zamknij wszystko i nie ruszaj się nigdzie. Już jadę - powiedział i rozłączyła się. Złapał marynarkę oraz kluczyki od SUVa i wybiegł z mieszkania.

C.D.N.

Dodałam kolejną notkę. No i jak? Piszcie czy się podoba czy nie, jeśli nie będę starała się poprawić :)

ocenił(a) serial na 8
charlotte_12

robi się coraz ciekawiej :))

gainka

SWIETNIE SUPER WSPANIALE FAJNIE ESCYTUJACO tylko się pytam d l a c z e g o przerwałaś w takim momencie???

Acha jecze jedno: kiedy następna częsc???


ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Zajefajne. Kiedy następna?? Mam nadzieję że niedługo. Fajnie piszesz masz fajny styl. Dawaj często notki i nie zepsuj opowiadania.

gorzka13

dołączam się do oluni.. dlaczego w takim momencie???!
świetne jak zwykle;]
zaczynam uzależniać się od tych ff... twojego też dlatego szybko dawaj następną część

charlotte_12

Jest mi bardzo miło czytać takie pozytywne komentarze :] Dlatego już dziś kolejna notka...

Brennan siedziała na sofie z telefonem w jednej i kopertą w drugiej ręce. Nadal miała na sobie szlafrok. Nie poruszyła się z tego miejsca od czasu kiedy zadzwoniła do Booth'a. Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się.
- Bones, to ja! Otwórz! - głos jej partnera dobiegł z korytarza. Wstała i podeszła otworzyć drzwi. Agent wszedł do środka - Wszystko w porządku? Nic Ci się nie stało? - z jego głosu biła troska.
- Wszystko dobrze. Znalazłam to - podała mu kopertę. Seeley Booth zamknął za sobą drzwi i wziął od niej znalezisko. Wyjął kartkę papieru, która była zawierała krótki tekst.
- Czytaj na głos - powiedziała Bones i powróciła na sofę. Agent zaczął czytać:
- ''Every breath you take, every move you make (...) I'll be watching you.'' * To tekst piosenki.
- Nie wiem co to ale przekaz jest jasny. A dopisek?
- ''P.S. Powiedz swemu kochasiowi, że ze mną nie wygra. J.V.'' Mam rozumieć, że ten kochaś to ja?
- Najwyraźniej. On mnie obserwuje. On nas obserwuje - powiedziała Tempe.
- To tylko słowa piosenki, skąd możesz wiedzieć?
- Był też to. Poza listem było zdjęcie - sięgnęła po fotografię leżąca na stoliku i podała ją Booth'owi. Agent spojrzał na obrazek i znowu ogarnęło go nieprzyjemne uczucie. Na zdjęciu była nie tylko jego partnerka. Fotografia przedstawiała Booth'a i Bones siedzących na kocu i śmiejących się. W oddali dostrzec można było zarys sylwetki Parkera.
- To nasz piknik - powiedział Seeley, a Brennan przytaknęła. Zaczęła się trząść, nie tylko przez wzgląd na otrzymaną przesyłkę, ale też dlatego że siedziała nadal mokra po przerwanej kąpieli tylko w szlafroku. Booth szybko to zauważył:
- Bones, Ty drżysz.
- Jest mi trochę zimno. To wszystko.
- Idź się ubrać, a ja w tym czasie Cię spakuję - powiedział.
- Po co? - zapytała zdezorientowana.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę Ci tu zostać samej? Jedziemy do mnie. I bez dyskusji - dodał, widząc że jego partnerka już chciała się sprzeciwić.
- Booth. Potrafię zadbać o siebie - wstała z sofy i spojrzała na niego.
- Właśnie widzę. Ciekaw jestem ile czasu jeszcze byś tak siedziała cała mokra, gdybym nie przyjechał.
- Kazałeś mi się nigdzie nie ruszać. Posłuchałam tylko Twojej rady.
- A więc to moja wina?
- Booth...
- Temperance, proszę. Chodź raz zrób to o co Cię proszę. Będę czuł się znacznie lepiej wiedząc, że nic Ci nie grozi.
Brennan spojrzała w jego czekoladowe oczy. Gdyby mogła mu powiedzieć... Ona nie martwiła się o siebie. Ona martwiła się o niego. Zawsze kiedy razem byli coś się działo, coś co zagrażało jego życiu. A to wybuchała lodówka, a to jej partner był torturowany przez obłąkanych morderców, a ostatnio nawet postrzelony. Czy to zawsze miało juz tak wyglądać?
- Dobrze - powiedziała w końcu - daj mi dziesięć minut.
- Moja dziewczynka - odparł i pocałował ją w czoło - Powiedz tylko gdzie masz torby podróżne.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co? - popatrzył na nią zdezorientowany.
- Pocałowałeś mnie.
- Ach..Był to niewinny całus na znak radości. Jeżeli Cię uraziłem to...
- Nie, wszystko w porządku - odparła - A torby są w sypialni w szafie.
- Świetnie. To idź już się wreszcie wysuszyć, bo oprócz Jacquesa będziemy mieć jeszcze Twoje zapalenie płuc na głowie.
Bones uśmiechnęła się i skierowała się do łazienki, a Booth tymczasem poszedł do jej nienagannej sypialni. Wszystko tam było uporządkowane, na swoim miejscu. Na stoliku nocnym stały jakieś afrykańskie figurki. Na ścianie zauważył dobrze znany mu obraz. Był to rysunek, wykonany przez Angelę, który przedstawiał jego i Tempe. Nie sądził, że Brennan powiesi go u siebie, na dodatek w sypialni. Przestał jednak się zastanawiać nad obrazem i swoje myśli skierował na bieżące sprawy. Znalazł się tu po ty, by spakować rzeczy swojej partnerki. Podszedł do szafy i wyjął z niej czarną torbę. Następnie otworzył komodę i zaczął przekładać z niej ubrania do walizki leżącej na łóżku. Gdy kompletował bieliznę do sypialni weszła Bones.
- Booth, co ty robisz? - zapytała widząc agenta ze stosem jej biustonoszy.
- Pakuję Cię. Nie widać?
- Mnie się raczej nie da spakować. Nie zmieszczę się do walizki - odparła.
- Nie łap mnie za słówka. Na żarty Ci się zebrało.
- No dobrze, ale po co aż tyle ubrań? Nie wyjeżdżam na drugi koniec świata. Jak czegoś mi zabraknie to po prostu przyjadę i to wezmę.
- Za późno - Booth wrzucił biustonosze do walizki i zatrzasnął ją - Już spakowałem TWOJE rzeczy. Gotowa?
- Tak - podeszła do walizki i chciała ją zamknąć na małą kłódeczkę, kiedy coś sobie przypomniała - Zaczekaj chwilę - powiedziała i wybiegła z sypialni zostawiając Booth'a z wyrazem zdziwienia na twarzy. Po chwili była już z powrotem.
- Czego zapomniałaś, dziesięciotomowej encyklopedii? - zapytał agent.
- Nie. Poszłam po to - wyciągnęła otwartą dłoń, na której stała figurka.
- Jasper - odparł Seeley widząc małą świnkę, którą od niego dostała.
- Przynosi mi szczęście, a tym razem będzie nam potrzebne - odparła i włożyła Jasper'a do bocznej kieszeni torby - Możemy już iść.
Booth przytaknął i z łatwością podniósł walizkę, po czym oboje wyszli najpierw z jej sypialni a potem z mieszkania.

--

Po krótkiej podróży Bones i Booth wysiedli z czarnego SUVa przed mieszkaniem agenta. Brennan ruszyła przodem, za nią szedł Seeley niosąc walizkę. Przy drzwiach przeprosił ją na moment i otworzył wrota do jego królestwa. Gestem zaprosił Temperance do środka.
- Czuj się jak u siebie. Zaraz pójdę zrobić trochę miejsca w szafie na Twoje rzeczy - powiedział zamykając za sobą drzwi.
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba.
- Daj spokój. Przecież nie możesz trzymać ubrań cały czas w torbie - odparł Booth - Usiądź, włącz sobie telewizję...Wiesz jak to zrobić?
- Booth! Nie jestem dzieckiem - powiedziała Brennan.
- No tak, ale Ty przecież nie oglądasz TV. Nawet nie posiadasz telewizora - Seeley zrobił zbolałą minę.
- To, że nie mam telewizora nie oznacza, że nie wiem jak go włączyć, Booth.
- Dobra. Jak nie chcesz nic oglądać to...nie wiem...zrelaksuj się jakąś antropologiczną metodą, a ja w tym czasie zajmę się sprawami porządkowymi - powiedział agent, a Bones przytaknęła - Yyy.. no to idę, ale zaraz wrócę i zamówimy sobie coś do jedzenia.
Po tych słowach zniknął w korytarzu prowadzącym do jego sypialni, a Bones rozejrzała się po mieszkaniu. Była tu już tyle razy. Znała je na pamięć: łazienka, kuchnia, salon, sypialnia Booth'a, pokój Parkera. Usiadła na kanapie na przeciwko wielkiego telewizora i mimowolnie uśmiechnęła sie na wspomnienie planów jej partnera. Raz rozmarzył się na temat jej domu, w którym stałby duży, plazmowy TV a on mógłby oglądać na nim mecze. Cały Booth. W salonie na ścinach wisiały zdjęcia, Tempe wstała i podeszła do jednego z nich. Fotografia przedstawiała uśmiechniętego Parkera na rękach u ojca. Jego syn z każdym dniem był coraz bardziej podobny do Booth'a: te same oczy, rozbrajający uśmiech. ''Czy ktoś kiedyś będzie tak do mnie podobny?'' pomyślała. Zamyślona prawie przewróciła mały stolik, z którego na podłogę spadła książka. Schyliła się by ją podnieść. To była powieść, jej powieść, która zadedykowała Booth'owi. Otworzyła ją i znalazła w środku zdjęcie. Fotografia przedstawiała cały zespół z Instytutu Jeffersona, był na niej jeszcze Zack.
- Czemu się przyglądasz? - w salonie pojawił się jej partner z kocem i poduszką pod pachą.
- Niechcący potrąciłam stolik i spadła z niego książka. Nie sądziłam, że znajdę w niej nasze zdjęcie. Zdjęcie ''zezulców'' jak zwykłeś mówić - odparła Tempe.
Agent uśmiechnął się, odłożył rzeczy na sofę i podszedł do niej.
- Widzisz Bones. Jeszcze parę lat temu ''zezulce'' były zmora mojego życia, nie lubiłem z nimi współpracować. Te wszystkie dziwne nazwy i tego typu rzeczy. A teraz stanowią oni większość moich znajomych, przyjaciół i osób które...na których mi zależy - dokończył , karcąc się w duchu, że prawie wyznał jej co czuje. Nie mógł na to teraz pozwolić, to nie był najlepszy moment.
- Zaszła w Tobie wielka zmiana. Pamiętam Twoje zachowanie, kiedy przyszedłeś po mnie na lotnisko po raz pierwszy.
Booth uśmiechnął się na to wspomnienie.
- I co sobie wtedy o mnie pomyślałaś? - zapytał.
- Gbur i prostak.
- Dzięki. Ładną laurkę mi wystawiłaś - zaśmiał się.
- Przepraszam bardzo, ale Twoje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. I jeszcze to przezwisko...
- Przezwisko, które stało się Twoim drugim imieniem, Bones. No dobra, ale koniec tych wspomnień. W sypialni zmieniłem pościel, będziesz mogła się spokojnie wyspać. Ja zdrzemnę się na kanapie - powiedział Seeley i zaczął szykować sobie posłanie.
- Booth nie możesz spać na kanapie. To Twoje mieszkanie. Ja się prześpię na sofie, albo w pokoju Parkera - zaprotestowała antropolog.
- Bones, nie pozwolę Ci spać w salonie. Jesteś moim gościem. A w sypialni mojego syna nie nie będzie Ci wygodnie. Jego łóżko nie jest dostosowane dla osób dorosłych.
- Ale..
- Żadnego ale. Już postanowione.
Temperace nie pozostało nic innego niż przystać na tę propozycję, choć w głębi ducha karciła siebie, ze coś ostatnio za często mu ulega.
- No ale my tu gadu gadu mój żołądek zaraz przyrośnie mi do krzyża - powiedział Booth, gdy już sprawę miejsca do spania mieli za sobą.
- A co ma wspólnego krzyż z Twoim żołądkiem? - zapytała Brennan.
- Krzyż w znaczeniu kręgosłup. Tak się mówi, kiedy się jest bardzo głodnym.
- Achaa...
- Cieszę się, że rozumiesz. To co tajskie?
- Może być. Tylko dla mnie podwójny makaron. Muszę mieć na zapas, gdyby znowu naszła Cię ochota na podjadanie mojej porcji - powiedziała Tempe
- Wcale nie podjadam Twoich porcji - zaprotestował.
- Tak, tak. No nie patrz tak na mnie, tylko zamów to jedzenie bo i mi zaraz krzyż przyrośnie do żołądka - zaśmiała się Bones.
- Żołądek do krzyża - poprawił ją Booth i poszedł po telefon. Siedząc na kanapie Brennan słyszała głos swojego partnera dochodzący z korytarza:
- Podjadam jej porcje. Też mi coś...
Uśmiechnęła się i wzięła do ręki pilot od TV. ''No dobra. To nie musi byc trudne'' pomyślała ''Cholera gdzie jest ten włącznik?!''

C.D.N.

Oj długa ta notka, długa ale mam nadzieję ze przypadnie wam do gustu...
Czekam na wasze opinie :]
Do usłyszenia niebawem...

charlotte_12

* ''Każdy oddech Twój, każdy krok Twój (...) obserwuję Cię...'' Jest to fragment piosenki The Police. A do użycia go zainspirowała mnie książka K.Reichs ''Deja dead'', w której użyty jest podobny fragment, :] to tak dla wyjaśnienia...

charlotte_12

świetna część;] Bones mimo tego że jest geniuszem gubi się w technice xD świetne... a Booth znowu robi za rycerza w lśniącej zbroi, który chroni swojej damy;]
oczywiście czekam na dalszą część...

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

Charlotte! gebialne masz talent do pisania twoje opowiadania sa niesamowite! oczywiscie czekam na kolejna czesc a w nim jakies male romansidło...mam nadzieje pozdrowienia!!!

charlotte_12

Jesteście cudowni :) dziękuję za tak pozytywne komentarze. Napisałabym wcześniej ale wyrzuciło mnie z neta :/ Ale już nadrabiam. A oto dalsza część...

Na podłodze leżały puste opakowania po tajskim jedzeniu oraz porozkładane dokumenty, teczki i jakieś akta. Booth i Brennan siedzieli na dywanie oparci o kanapę i zawzięcie dyskutowali.
- Nadal mi nie pasuje motyw - powiedział agent.
- Ale może Jacques zabijał te dziewczyny bo są podobne do Anne? - zaproponowała Bones.
- Twierdzisz, że do tej pory nie pogodził się z jej śmiercią?
- Czasami takie traumatyczne przeżycia odciskają piętno na całe życie...
- Co nie usprawiedliwia jego czynów!
- Seeley, przecież ja go nie usprawiedliwiam...
- Wiem, tylko - zaczął śledczy lecz przerwał mu dźwięk telefonu Bones.
- Brennan - powiedziała antropolog - Witaj Angela...wszystko dobrze...Booth?...jest ze mną...tak?....poczekaj, przełączę na głośnik - Bones nacisnęła klawisz i położyła komórkę przed sobą i Booth'em - Już. Słyszysz nas?
- Tak - głos artystki rozbrzmiał w salonie agenta - Witaj Booth.
- Cześć Angela. O co chodzi? - odparł agent.
- Razem z Hodginsem trochę popracowaliśmy nad tymi szczątkami, które zostały znalezione na terenie liceum. Udało mi się zrekonstruować twarz - jest podobna do poprzedniej ofiary. Obraz wysłałam już faksem do FBI.
- Świetnie, Ange. A Hodgins coś odkrył? - zapytała Bones.
- Tak. Te same drobinki co wtedy: cement i jakiś grzyb.
- To samo miejsce - powiedział Booth - A przyczyna śmierci?
- Uduszenie. Cienka żyłka lub coś w tym stylu.
- Angela, mogłabyś sprawdzić czy podobne obrażenia zostawiłaby struna? - powiedziała Brennan, w która znowu dostała olśnienia.
- Struna? - powtórzyła artystka.
- Taaak, jak na przykład od skrzypiec - powiedział agent, który zrozumiał już co miała na myśli jego partnerka.
- Dobra. Zajmiemy się tym i odpowiedź prześlę SMS do Tempe. A tak przy okazji... Bren co robisz o tej porze z Booth'em? I nie kłam, bo nie jesteś u siebie w mieszkaniu. Zdzwoniłam parę razy i cały czas włączała się poczta.
Zapadło chwilowe milczenie.
- Mieliśmy mały problem - powiedziała w końcu Temperance - Wszystko Ci jutro opowiem, ale teraz muszę już kończyć. Mamy jeszcze sporo pracy...
- Pracy - prychnęła Angela - Ciekawe jakiej. Ni musisz mnie spławiać Bren, wystarczy powiedzieć, że chcecie pobyć sami.
- Angela! - krzyknęła Bones.
- Dobra, dobra. Już nic nie mówię. Ale i tak wiem swoje. W takim razie pa Tempe, pa Booth!
- Do zobaczenia Angela - powiedział Booth i wyłączył głośnik - Czy ona ma tak zawsze?
- Wierz mi, że tak.
Nie upłynęło piętnaście minut, kiedy Brennan otrzymała wiadomość od swojej przyjaciółki potwierdzającą, że podobnych obrażeń mogła dokonać struna.
- Wszystko zaczyna się układać w logiczną całość - powiedziała antropolog.
- Tak. Wszystko staje się tak logiczne jak Ty - dodał agent.
- Zignoruję Twoją uwagę Seeley - odparła, kładąc nacisk na jego imię.
- Nie mów do mnie Seeley.
- Nie mów do mnie...A zresztą mów jak chcesz - powiedziała Brennan, czym wprawiła swojego partnera w osłupienie. Wstała z podłogi i zaczęła zbierać puste pojemniki po jedzeniu.
- Zostaw. Ja to zrobię - Booth podszedł do niej i wziął śmieci. Stali tak trzymając to samo puste opakowanie po jedzeniu, kiedy rozległ się dzwonek komórki agenta - Chwileczkę - powiedział do Bones i poszedł po Motorolę - Booth.
Tempe widziała jak jego twarz przybiera wyraz znudzenia.
- Witam doktorze - powiedział Booth siląc się na uprzejmość - Tak wiem, że miałem przyjść z Bones na sesję, ale tyle się ostatnio dzieje...Tak, ćwiczymy nasze relacje....
Temperance nie mogła się powstrzymać i zaczęła chichotać. Booth posłał jej mordercze spojrzenie.
- Tak, dobrze...zjawimy się niebawem. Dobranoc - powiedział i rozłączył się nie czekając na odpowiedź Sweets'a - Bones, co Cię tak bawi?
- Ty.
- Dzięki - odparł i z powrotem podszedł do niej, by wziąć puste pudełka.
- Co chciał Sweets? - zapytała Brennan.
- Tego co zwykle - królików doświadczalnych. Przypomniał mi o sesji. Mamy się do niego zgłosić. Napalił się na te spotkania jak szczerbaty na suchary.
- Słucham? Szczerbaty na suchary? To niemożliwe. Przecież szczerbaty nie ma zębów, a suchary są twarde. To nielogiczne... - odparła Temperance.
Booth przewrócił oczami i rzekł:
- To będzie je maczał w herbacie.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Bones.
- Znakomicie, a czemu pytasz?
- Tak tylko. Bo mówisz o jakiś sucharach, szczerbatym...
- Zostaw już tego szczerbatego w spokoju, Bones - odparł Booth i uśmiechnął się - nic nie można powiedzieć bo jak się zacznie z Tobą dyskutować to już nie ma końca. Idź się połóż i porządnie wyśpij. Na pewno jesteś zmęczona. A ja tylko dokończę sprzątnie i też się prześpię.
- Dobrze, jak chcesz. W takim razie dobranoc - powiedziała Tempe.
- Dobranoc Bones - odparł Booth.
Antropolog zrobiła w tył zwrot i ruszyła do sypialni. Po drodze obejrzała się jeszcze za siebie. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła zanim zamknęła za sobą drzwi był widok krzątającego się po salonie Booth'a.

Doktor Temperance Brennan spała sama w ogromnym łóżku, kiedy usłyszała cichy dźwięk. Od razu się przebudziła. Czuła, że ktoś ją obserwuje. Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na drzwi. Były otwarte, a w nich oparty o framugę stał jej partner.
- Booth? Co Ty tu robisz?
Agent nie odpowiedział. Bones wstała, chciała założyć szlafrok, kiedy poczuła, że jej partner znalazł się bardzo blisko niej.
- Booth... - zaczęła, jego ciepły oddech omiótł jej policzek. Czy to się dzieje naprawdę? Czy jej marzenie miałoby się spełnić? Usłyszała cichy szept:
- Temperance - uwielbiała, kiedy wymawiał jej imię.
- My... nie...
- Ciiiii - jego dłonie objęły ją w talii, a jej ręce instynktownie otoczyły jego kark - Pozwól się kochać... - wyszeptał i dotknął swoimi ustami jej warg. Najpierw delikatnie, a potem z coraz większą namiętnością. Jej dłonie zaczęły błądzić po jego włosach, jego ręce badały każdy skrawek jej delikatnego ciała. Nie zauważyła kiedy znaleźli się na łóżku. Po chwili łapczywie, niczym para nastolatków zaczęli ściągać nawzajem swoje ubrania. Dotknęła dłońmi jego umięśnionego torsu, czuła jego pocałunki, jego zapach...
- Seeley - wyszeptała i otworzyła oczy. Dookoła było ciemno. Jej twarz była wtulona w poduszkę. Zamrugała parę razy zanim jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Leżała sama na wielkim łóżku. ''Gdzie ja jestem?'' ta myśl przyszła do niej jako pierwsza. Po chwili jednak wszystko sobie przypomniała: list, zdjęcie, pogróżki. Była teraz w mieszkaniu Booth'a, który koniecznie chciał ją chronić. Zamknęła oczy i spróbowała sobie przypomnieć o czym śniła. W wyobraźni od razu pojawiła się postać jej partnera, który przyszedł do niej w nocy. ''To tylko sen'' pomyślała i przykryła twarz poduszką, ''to tylko cholerny sen''. Pościel mimo zmiany była przesiąknięta jego zapachem. Wszystko go przypominało. Czy tak bardzo pragnęła jego bliskości, że jej świadomość podsuwała takie sny? Nigdy wcześniej coś podobnego jej się nie przytrafiło. Powtórnie otworzyła oczy i wstała z łóżka. Miała na sobie szorty i przydużą bluzkę z logo FBI należąca do Booth'a. Cicho wyszła z sypialni i udała się do salonu. Tam, na kanapie spał jej partner. Blask księżyca wpadający przez niezasłonięte rolety padał centralnie na jego twarz. Skulona poza zdradzała, że musi mu być bardzo niewygodnie. Brennan podeszła i usiadła na stoliku do kawy stojącym obok kanapy. Nie chciała go budzić, ale wiedziała że jeśli tego nie zrobi będzie miała jutro wyrzuty sumienia z powodu nadwyrężonego karku i bolących pleców agenta. Zamyślona, nie zauważyła że Booth się przebudził.
- Czemu tak na mnie patrzysz Bones? Stało się coś? - zapytał i usiadł na sofie masując sobie kark.
- Ja...przepraszam, nie chciałam Cię obudzić. Po prostu pomyślałam sobie...Przecież jesteśmy dorosłymi osobami.
- Nie da się ukryć. Trafne spostrzeżenie, Bones. Kiedy na to wpadłaś?
- Booth. Po prostu pomyślałam, że na pewno jest Ci tu bardzo niewygodnie...
- No nie powiem, Hilton to to nie jest - odparła Booth.
- Co?
- Taki hotel, drogo hotel. Ale powiesz mi wreszcie o co chodzi? - zachęcił agent.
- No więc, skoro Twoje łóżko jest taki duże, to pomyślałam, że starczy miejsca dla nas obojga - dokończyła szybko.
- Chcesz, żebym z Tobą spał?
- Tak. To znaczy nie. Tak...Wiesz o co mi chodzi.
- Wiem. Jak dwie dorosłe osoby będziemy po prostu spać w jednym łóżku. Ty po jednaj, a ja po drugiej stronie. Nic poza tym. O to Ci chodzi?
Bones przytknęła ciesząc się, że on tak dobrze ją rozumiał.
- Dobra, w takim razie chodźmy - powiedział Booth i wstał z kanapy. Bones również wstała - Panie przodem - agent pozwolił je wyjść na prowadzenie i poszedł za nią do sypialni.

C.D.N.

Napisałam, oj ciekawa jestem czy mnie nie zlinczujecie :-P Jestem ciekawa co o tym sądzicie. Piszcie i komentujcie :)

charlotte_12

za co mamy Cię zlinczować? świetna część;] i kawałek o szczerbatym xDDD
z tej okazji,że jutro gwiazdka to poproszę kolejną część... xD
genialne:))

ocenił(a) serial na 10
_Lena_

Charlotte! jestem fanka twoich opowiadan sa genialne! nie zlinczujemy cie! za co? za taki talent? nigdy w zyciu. nadal czekam na romans. ten kawalek ze snem byl super juz mialam nadzieje na .....!nie seks nie koniecznie chociaz... musze sie chyba leczyc hehehe . Pozdrowienia

charlotte_12

Z tego względu, że dziś Gwiazdka :]proszę, oto kolejna część...

Gdy znaleźli się w sypialni, każde położyło się po swojej stronie łóżka i powiedzieli sobie jeszcze raz dobranoc. Oboje liczyli, że sen przyjdzie szybko. Niestety. Agent Seeley Booth leżał i patrzył w sufit. Co jakiś czas pojawiały się na nim światła, które rzucały przejeżdżające samochody. On, były snajper, odporny na ból teraz przeżywał katusze. Spojrzał na leżąca do niego plecami Bones. Mimo ciemności mógł dostrzec zarys jej sylwetki. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko. ''Co by zrobiła gdyby ją teraz pocałował?'' pomyślał. ''Nie, to nie jest dobry pomysł'' skarcił się w duchu. Temperance nie była typem kobiety na jedną noc. Ale przecież on nie chciał tylko jednej nocy, chciał wszystkich jakie mu pozostały do końca jego życia...
Brennan również nie spała, jej otwarte oczy wpatrywały się w atramentową przestrzeń. Słyszała miarowy oddech swojego partnera, lecz nie wiedziała czy śpi. Leżał obok niej, dzieliły go tylko centymetry. Tak bardzo chciała znaleźć się w jego ramionach, poczuć jego bliskość. Taką samą jak w tym cudownym śnie. Nie mogła jednak na to pozwolić. Nie mogła na to pozwolić, nie chciała by odszedł, a przecież tak robiły osoby, które kochała. Myśli w końcu przyniosły sen, zarówno dla niej jak i dla niego.

Booth obudził się następnego ranka. Chciał się przekręcić, kiedy poczuł lekki ciężar na sobie. Otworzył oczy - na jego klatce piersiowej spoczywała głowa Bones, a jej ręce oplatały jego talię. Uśmiechnął się na ten widok. Tempe poruszyła się, a kaskada brązowych włosów omiotła tors agenta. Przebudziła się i wyczuła, że jej głowa leży na czymś co miarowo porusza się w górę i w dół. Zamrugała i usłyszała głos swojego partnera:
- Dzień dobry Bones.
Temperance podniosła głowę i zauważyła, że spała przytulona do Booth'a.
- Booth, przepraszam...musiało Ci być niewygodnie...ja - zaczęła.
- Spokojnie. Nic się nie stało. Przynajmniej było nam ciepło - zażartował agent, by rozładować napięcie.
Bones uśmiechnęła się lekko i usiadła opierając się o zagłówek łóżka.
- Głodna? - zapytał Booth. Chciała odpowiedzieć, że nie ale głos jaki wydobył się z jej brzucha powiedział co innego - Słyszę, że tak. No to na co masz ochotę? Albo nie. Przygotuję coś i Cię zawołam - powiedział jej partner i wstał z łóżka - Jeąśli masz ochotę to możesz jeszcze poleżeć...
- Pomogę Ci - zaoferowała.
- Nie trzeba, dam sobie radę. Już dawno nie robiłem śniadania dla dwojga. W sensie dla dwójki dorosłych, bo Parker już sam potrafi to zrobić. Więc będzie to dla mnie przyjemność. No to idę, jak skończę to Cię zawołam - powiedział Booth i wyszedł z sypialni wyjmując z szafy i zabierając jeden z ciemnych garniturów. Po chwili Bones usłyszała trzask zamykanych drzwi do łazienki. Myśli kłębiły jej się w głowie. Była sama z Booth'em w jego mieszkaniu. Co więcej - spali w jednym łóżku. Ale tylko spali. Nigdy jej się to wcześniej nie zdarzyło, by po prostu spać przy mężczyźnie i do tego jeszcze tak przystojnym. Ale Booth był inny. był honorowy i nigdy nie wykorzystałby sytuacji. Ufała mu i z każdym dniem coraz bardziej jej na nim zależało. Po tej refleksji wzięła czyste ubrania i wyszła z pokoju.

Booth szykował śniadanie. Zdecydował się na jajecznicę, jednak na wszelki wypadek postawił też na stole mleko i płatki, które zostały po ostatniej wizycie jego syna. Właśnie miał zawołać Brennan, kiedy ona pojawiła się w kuchni.
- Już jesteś. Siadaj, już podaję jajecznicę. Chyba, że wolisz płatki - powiedział agent i skinął na kartonowe pudełko stojące na stole.
- Jajecznica brzmi dobrze - odparła.
- Ok, jak szanowna Bones sobie życzy - uśmiechnął się i postawił przed nią talerz z jedzeniem.
Śniadanie zjedli rozmawiając na temat bieżących wydarzeń. Po posiłku agent zabrał się za zbieranie naczyń i wkładanie ich do zlewu.
- Może Ci pomogę? - zapytała Temperance widząc, że jej partner zaczął zmywać. Była to dziwna scena, gdyż zawsze widziała go w innych sytuacjach.
- Dziękuję, ale nie trzeba. A zresztą jesteś moim gościem...
- I partnerką. A partnerzy sobie pomagają - dokończyła, a Booth uśmiechnął się - Zresztą we dwójkę szybciej skończymy.
- Skoro tak twierdzisz.
- No wiesz, z antropologicznego punktu widzenia już od prehistorycznych czasów ludzie dzielili się...
- Tak, wiem Bones - przerwał jej agent, mając w pamięci że jeśli chodzi o jej antropologiczny punkt widzenia to może mówić o nim godzinami - Zgadzam się. Ja będę mył naczynia, a Ty wycieraj OK? - podał jej ściereczkę.
- OK - odparła i oboje zabrali się do pracy.

C.D.N.

Ślicznie dziękuję za wszystkie komentarze, dają motywację i chęć do działania. Cieszę się, że mimo iż ''gorąca noc'' B&B okazała się snem to i tak się podobało.
No i czekam na dalsze opinie na temat mojej twórczości, mam nadzieję że mój styl pisania jest znośny :) Do usłyszenia wkrótce...

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

oczywiscie ze twoj styl pisania jest znosny! czekam na kolejna czesc pozdr!

Nionia

dziewczyno, jeśli jeszcze w siebie nie wierzysz to uwierz:] twój styl bardzo mi się podoba, a co do 'gorącej noc'...z B&B na pewno nie jest łatwo xD ale może kiedyś zrozumieją co jest między nimi, na co chyba każdy liczy.
świetna część jak zwykle:) (ostatnio robię się mało orginalna:))
czekam na kolejne części;]
kiedy tylko wrócę to nadrobię...
wesołych świąt i spełnienia marzeń przede wszystkim!
P.S. i udanego sylwestra xD

charlotte_12

Dzięki serdeczne za takie cudne komcie, a ja dalej bawię sie w św. Mikołaja i oto kolejna część...

Po śniadaniu i wspólnym zmywaniu nadszedł czas na przejażdżkę do Instytutu Jeffersona. W drodze, Booth i Brennan dzielili się swoimi uwagami dotyczącymi Jacquesa.
- Mamy już motyw, wiemy czym zabijał - wyliczała Bones - nie wiemy tylko, czy ponownie zaatakuje...
- Oby nie. Zauważ, że nadal nie wiemy gdzie przetrzymywał swoje ofiary - odparł agent.
- Hodgins mówił, że to musi być jakieś wilgotne pomieszczenie. Stąd ślady zarodników grzyba na ubraniach ofiar.
- Ale co to może być za miejsce? - myślał głośno Booth.
- Chciałabym to wiedzieć - odparła antropolog.

--

Gdy weszli do Instytutu Hodgins już pracował, Camille pochylała się nad jakimś szkieletem, a Angela znowu coś rysowała.
- Idę do siebie - powiedziała Brennan do swojego partnera i skierowała się do biura. Zaraz za nią poszła Angela, co nie uszło uwadze agenta. ''Kobiety'' pomyślał i podszedł do Hodginsa.
- Znalazłeś coś jeszcze?
- Mi też miło znów Cię widzieć agencie Booth - odparł Jack.
- Nie zgrywaj się. No i co tam? - powiedział agent.
- Niestety nic. To samo co wczoraj, ale pracuję nad tym. Może coś jeszcze uda mi się znaleźć.
- Dzięki Hodgins - Booth odchodząc poklepał naukowca po ramieniu. Wyciągnął telefon i wybrał numer do biura FBI.

Tymczasem w gabinecie Temperance, Angela bombardowała swoją przyjaciółkę pytaniami.
- Miałaś mi powiedzieć co robiłaś wczoraj u Pana Czarujący Uśmiech.
- U kogo? - zaśmiała się Brennan.
- Już Ty dobrze wiesz o kogo chodzi. Nie drocz się ze mną - odparła artystka.
- Gdyby Booth dowiedział się jak go nazywasz miałby niezły ubaw.
- Sweety, nie wykręcaj się tylko mów co się stało.
- Dobrze, już - odparła Tempe i usiadła na kanapie, Angela zrobiła podobnie - No więc zaczęło się... - i opowiedziała swojej przyjaciółce wszystko od momentu otrzymania tajemniczej przesyłki, aż do dzisiejszego ranka. Artystka słuchała jej z wypiekami na twarzy, przerywając czasami by dodać swój komentarz - ...i to by było na tyle - zakończyła Bones.
- Tempe! I Ty dopiero dziś mi o tym mówisz? Spałaś z Booth'em...
- Do niczego nie doszło.
- Właśnie! - odparła Angela, a Brennan uniosła brwi na znak zdziwienia - A poza tym mogło coś Ci się stać, pomyślałaś o tym?
- Ange, potrafię...
- Tak skarbie, wiem że potrafisz zadbać o siebie - przerwała jej przyjaciółka - ale czas najwyższy, byś pozwoliła komuś dbać o siebie. Znam jedną osobę, która oddałaby za Ciebie życie. Zresztą już raz to zrobiła...
- Booth.. - wyrwało się Temperance, kiedy do gabinetu wszedł jej partner od razu przyciągając wzrok Brennan. Angela tylko się uśmiechnęła na ten widok.
- Znam tożsamość ostatniej ofiary. To Emily Dorment. Szesnastolatka, uczennica szkoły katolickiej - powiedział agent i podszedł do kobiet, które zdążyły już wstać z kanapy.
- Trzeba powstrzymać tego mordercę zanim popełni kolejną zbrodnię - powiedziała Angela.
- Wierz mi, że cały czas próbujemy go dopaść - odparł Booth, a następnie zwrócił się do swojej partnerki - Co powiesz na wycieczkę?
- Dokąd?
- Do poprzedniej kryjówki Jacquesa.
Bones przytaknęła i wraz ze swoim partnerem opuściła gabinet pozostawiając Angelę samą.
Przy wyjściu z Instytutu Jeffeersona dopadł ich Sweets. ''Tylko nie on'' pomyślał agent.
- Agencie Booth, doktor Brennan - zagadnął wesoło doktor - chciałem przypomnieć o sesji terapeutycznej.
- Tak, już o tym rozmawialiśmy, ale to nie jest dobry moment... - zaczął agent.
- Ale przecież nie odbędziemy tej sesji tutaj. Zapraszam dziś do mojego gabinetu - uśmiechnął się Sweets.
- Doktorze... - Booth wycedził siląc się na uprzejmość - prowadzimy śledztwo...
- To w końcu wasza praca. Spotykamy się, by wasza współpraca była jeszcze lepsza. Agencie Booth, chyba nie chce pan zaprzepaścić tego, co razem udało nam się osiągnąć.
Booth nie odpowiedział tylko spojrzał wymownie na terapeutę. Gdyby wzrok mógł zabijać, doktorek leżałby już martwy.
-Ale..
- Dobrze jak tylko wrócimy to zajrzymy do pana - przerwała Booth'owi Bones, aagent spojrzał na nią jakby właśnie zatańczyła przed nim taniec hula w spódniczce z trawy.
- Cieszę się, że się zgadzamy doktor Brennan - odparł Sweets - W takim razie do zobaczenia.
Sweets zadowolony udał się na rundkę po Instytucie, a partnerzy szybko wyszli z budynku. Booth cały czas patrzył na Tempe.
- Czemu tak dziwnie mi się przyglądasz? - zapytała antropolog kiedy dotarli do samochodu.
- Zastanawiam się czy nie zwariowałaś, może ta poranna jajecznica tak na Ciebie zadziałała?
- A skąd to podejrzenie?
- Przed chwilą bez oporów zgodziłaś się na sesję u szalonego dzieciaka. Czy to nie jest...
- Booth i tak musimy na nią pójść. Im szybciej tym lepiej. Sweets trochę pogada i będziemy mieli spokój na jakiś czas - odparła i wsiadła do SUVa. Booth zrobił to samo.
- Hmmm. nie głupie - dodał po chwili - Czasami myślisz jak normalny człowiek.
- Ja jestem normalnym człowiekiem.
- Nie Bones. Ty jesteś wybitnym naukowcem, wykładowcą, świetną pisarką...i wspaniałą partnerką. Ktoś taki jak Ty nie może być zwykłym człowiekiem - powiedział Booth i odpalił samochód, a Bones lekko zarumieniła się. Słyszała już wiele komplementów, ale te dotyczyły jej sfery zawodowej i na dodatek powiedziała je osoba tak jej bliska.

--

Na miejsce dojechali w niecałe pół godziny. Booth zatrzymał się przed starym, opuszczonym blokiem na obrzeżach miasta.
- Czemu wszyscy mordercy wybierają takie miejsca? - zapytała Brennan.
- To Ty jesteś antropologiem. Nie pytaj się mnie o takie rzeczy - odparł Booth i wysiadł z SUVa. Tempe poszła w jego ślady. Skierowali się do drzwi wejściowych, agent wyciągnął pistolet.
- Dostanę broń? - zapytała antropolog.
- A chcesz, żeby mnie wyrzucili z FBI?
- A jaki to ma związek...
- Bones, wystarczy że ja mam spluwę - powiedział Booth.
- Nie jest taka duża.... - zaczęła kobieta.
- Rozmiar nie ma znaczenia, liczy się celność i precyzja.
- Tego bym nie powiedziała...
- Jezu, Bones. Na pogadankę Ci się zebrało - odparł agent.
- Dobra, tak tylko powiedziałam.
- Trzymaj się za mną, kiedy wejdziemy do mieszkania. Jasne? - zapytał Booth jednak Bones minęła go w drzwiach i ruszyła przodem - Bones! - ruszył za nią i wyprzedził ją na klatce schodowej. ''Dlaczego ona zawsze robi to co chce?'' pomyślał kiedy znaleźli się przed kryjówką - Wchodzę pierwszy, Bones.
- Nie musisz się tak rzucać.
Agent chciał coś odpowiedzieć lecz tylko przewrócił oczami. Powoli podeszli pod drzwi mieszkania, które jeszcze parę lat temu służyło za kryjówkę Jacquesa Villenevo. Blok był opuszczony, a drzwi lekko uchylone. Spodziewając się wszystkiego Booth pchnął je lekko i wkroczył do środka trzymając bron w gotowości. Temperance szła za nim. Przeszukali wszystkie pomieszczenia jednak nic nie znaleźli.
- To bez sensu - powiedziała Brennan jakiś czas później, kiedy byli w drodze na sesję u Sweets'a - Czy on jest taki przebiegły, czy...
- Czy nam odebrało zdolności śledcze i nie potrafimy go...rozgryźć? - dokończył agent.
- Jak to rozgryźć? Kogo masz zamiar gryźć?
- Wiesz co Bones - Booth popatrzył na nią, znad swoich okularów - pilotek - spodziewaj się w tym roku na Gwiazdkę, słownika związków frazeologicznych.

C.D.N.

No i co wy na to? wyrażajcie swoje opinie, czekam z niecierpliwością...
Do usłyszenia niebawem :]

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

ciesze sie z kolejnej czesci. taki slownik na pewno by sie przydał. pozdro!

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Pisałaś już wcześniejsze części tego opowiadania? Wydaje mi się, że skądś je znam...

ocenił(a) serial na 10
budzisz_16

opowiadania super! czekam na kolejne części!

charlotte_12

Zgadza się, to opowiadanko zostało już przedstawione na innym forum :]
Ale mam nadzieję, że to nie przeszkadza....

W gabinecie Sweets'a:

- No to może zaczniemy? Właśnie wracamy z... - zaczął Booth lecz Słodki go uprzedził:
- Wiem skąd wracacie. Rozmawiałem z Angela po waszym wyjściu i dowiedziałem się co nieco.
Brennan i jej partner spojrzeli na siebie. ''Co takiego powiedziała Angela doktorkowi?'' myślał agent. ''Czy wie, że spałam z Booth'em?'' zastanawiała się Temperance.
- A czego takiego się doktor dowiedział? - zapytał Booth siląc się na niewinny ton jego głosu.
- Tego gdzie byliście i nad jaką sprawą teraz pracujecie...
- To kamień z serca... - powiedział agent pod nosem.
- Słucham? - zapytał Sweets.
- Nic, nic. Możemy przejść do sedna? Musimy jeszcze wrócić do Instytutu - odparł Booth.
- Właśnie - przytaknęła Bones, która do tej pory milczała - Ta sprawa jest bardzo ważna...
- Tak ważna, że zdecydowaliście się razem zamieszkać, by nie tracić czasu na dojazdy?
To był cios poniżej pasa. A więc Angela się wygadała.
- Ale to chyba nie ma znaczenia...
- Myli się pan, agencie Booth. Od samego początku naszej terapii staram się uświadomić państwa o waszych stosunkach...
- My nie uprawiamy żadnych stosunków! - odpowiedzieli szybko partnerzy - To znaczy nie w tym sensie... - kontynuował agent - przecież tylko spaliśmy w jednym łóżku...
- Spaliście ze sobą?! - teraz do doktor był zdziwiony.
- Nie, to znaczy tak. Ale tylko spaliśmy - odparł Booth kładąc nacisk na słowo ''tylko''.
- Właśnie. Do niczego nie doszło - dodała Bones.
- A chcielibyście, żeby do czegoś doszło? - jedna brew doktorka powędrowała do góry. Odpowiedziało mu milczenie. Atmosfera w pokoju zaczęła gęstnieć z minuty na minutę. Zarówno Brennan jak i Booth unikali wzroku Sweets'a. Temperance z ciekawością przyglądała się swoim paznokciom, a Booth wpatrywał się w okno udając, że coś niezmiernie ciekawego przykuło jego uwagę.
- Rozumiem. Nie pozostaje mi nic innego jak wywnioskować odpowiedź na podstawie waszego zachowania - powiedział doktor Sweets i coś zanotował w swoim zeszycie.
- A można wiedzieć, co zdradziło nasze zachowanie? - zapytał agent.
- To już jest moja opinia, do mojej wiadomości - odparł uprzejmie terapeuta, a Booth zacisnął szczękę ze złości.

--

- ''Do mojej wiadomości, moja opinia'' - Booth przedrzeźniał Sweets'a kiedy wraz z Temperance pojawili się w Instytucie - Też mi coś, ten dzieciak się na niczym nie zna.
- Mnie to mówisz? - odparła Bones
- I znaleźliście coś w kryjówce? - zapytała Angela, która pojawiła się w drzwiach gabinetu Brennan zaraz po przyjściu partnerów.
- Tak. Trochę kurzu i nic więcej - odparł Booth i usiadł na kanapie.
- Nic nie znaleźliśmy Ange - powiedziała Tempe - A tak przy okazji, rozmawiałaś ze Sweets'em?
- Tak, ale nie powiedziałam mu, że spaliście ze sobą.
- Bo to prawda - przytaknęła Brennan, a artystka popatrzyła na nią z politowaniem. W jej oczach dało się wyczytać ''Kogo Ty próbujesz oszukać, Sweety''.
- Jak chcesz...- powiedziała w końcu Angela - A jego co ugryzło, że taki wkurzony? - skinęła na Booth'a.
- Właśnie wracamy z sesji terapeutycznej - odparła Tempe
- Ach..No to wszystko wyjaśnia. A co do sprawy, nie można tracić wiary. W końcu jesteście najlepsi - Angela poklepała antropolog po ramieniu i wyszła pozostawiając partnerów samych.
- Masz jakiś pomysł Bones? Bo mnie chwilowo nic nie przychodzi do głowy.
Kobieta popatrzyła na swojego partnera i oparła się o biurko. Podobnie jak Booth, ona tez nie miała pomysłu. Poza dwiema ofiarami i listami z pogróżkami nic więcej nie posiadali.
- Wiesz co, wracajmy do domu. I tak już dzisiaj nic nie wymyślimy - powiedział Booth i podszedł do Brennan.
- Ale jest jeszcze wcześnie... - zaczęła protestować antropolog.
- Ale w tej chwili jesteś pod moją opieką i chodzisz ze mną wszędzie. A ja zamierzam udać się teraz do domu - posłał jej jeden ze swoich uśmiechów, a Brennan zmrużyła oczy i powiedziała:
- Wykorzystujesz sytuację. Naprawdę mogę sama potem wrócić...
- Naprawdę, to jeśli zaraz ze mną nie wyjdziesz z tego biura to Cię wyniosę.
- Nie odważysz się - odparła.
- A chcesz się przekonać? - powiedział Booth i uniósł jedną brew do góry.

C.D.N.

Mam nadzieję, że się podobało. Czekam na opinie :) i do usłyszenia wkrótce.

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

zdecydowaliście się razem zamieszkać, by nie tracić czasu na dojazdy?- to bylo niezle. musialabym zobaczyc mine doktorka jak mowia mu ze spali ze soba to by byla mina... genialne jak zawsze pozdro!

Nionia

Mam wielką prośbę:
Czy mógłby mi ktokolwiek podać adres tego forum na którym (o ile dobrze zrozumiałam) było podane całe to opowiadanie??
I tak czekam na kolejne odcinki, to jest ARCYDZIEŁO ^^
Tak trzymaj dalej!
Ja niestety oberzałam dopiero parę odcinków, ale szalenie mi się to spodobało :)
Szczerze żałuję, że jest tego tutaj tak mało...
Takie małe pytanko jak wspominałam nie orientuje się dobrze ale kiedy (i ewentualnie gdzie) Booth został postrzelony?

ocenił(a) serial na 10
Moist

Wydaje mi sie ze to opowiadanie bedzie w calosci tutaj ukazane.Booth zostal postrzelony w 14 odcinku 3 serii dokladnie Wannabe in the Weeds.w kolejnym odcinku 15 3 serii The Pain in the Heart jest jego "pogrzeb". Gdzie zostal postrzelony? nie wiem czy chodzi ci o miejsce postrzalu czy o rane ale postrzelony zostal w jakims klubie a rana jest po prawej stronie klatki piersiowej.Pozdro! :)

Nionia

Dzieki!
Chodziło mi o to czy został postrzelony właśnie w serialu, czy w innym opowiadaniu ^^
Ale dzieki jeszcze raz za dokladne info xD

charlotte_12

Opowiadanko zostanie zaprezentowane w całości na tym forum, a dodatkowo dodam, że pojawi się nowy temat z nowym FF pod tytułem ''Terapia'' to tak by uzupełnić moją twórczość na tym forum.
Ale obiecuję, że nowe FF które będę tworzyć będą się ukazywać już bez opóźnienia :]
A teraz dalsza część...

Było późne popołudnie kiedy dotarli do mieszkania Booth'a. Agen na szczęście dla Bones nie spełnił swojej groźby, być może wynikało to z tego, że jego partnerka postanowiła być grzeczną dziewczynką i spokojnie wyjść z nim do domu.
- Jestem wykończony i głodny - powiedział siadając na fotelu - Zamówimy jakieś jedzenie? Chińskie czy tajskie?
- Też jestem głodna, ale... Co powiesz, bym to ja coś przygotowała? - zapytała Brennan.
- Makaron z serem? - agent nieco się ożywił na propozycję swojej partnerki.
Bones przytaknęła.
- Ale nie wiem czy mam potrzebne składniki, poczekaj - Booth wstał z fotela i poszedł do kuchni, po chwili Bones usłyszała - Makaron jest, brakuje tylko sera. Ale to nie problem, zaraz pojadę do supermarketu i i przywiozę. Gouda może być?
- Może. Ja w tym czasie ugotuję makaron - odparła Tempe.
- Dobra. To ja jadę, niedługo będę z powrotem - powiedział i wyszedł z mieszkania. Bones przez okno widziała jak jej partner wsiada do swojego SUVa i odjeżdża. Patrzyła jeszcze chwilę na czarnego chevroleta, aż zniknął za zakrętem. Potem poszła przygotować posiłek.

Właśnie wrzucała makaron do wrzącej wody, kiedy usłyszała odgłos zamykanych dzrwi wejściowych.
- Jestem w kuchni. Masz ten ser, Booth? - krzyknęła, ale odpowiedziała jej cisza - Booth?
Usłyszała kroki za sobą i odwróciła się. Osoba za nią nie była Seeley'em Booth'em. Z wycelowanym w jej pierś pistoletem stał człowiek, którego najmniej się spodziewała.
- Przykro mi, ale nie jestem agentem Booth'em - powiedział mężczyzna - Ale chyba dobrze wiesz kim jestem...
Bones wiedziała. Mimo że widziała jego zdjęcie tylko raz.
- Jacques Villenevo - wyszeptała - jak Ty...
- Nie zadawaj pytań. A teraz spokojnie pójdziesz ze mną, bo jeśli nie to już nigdy nie zobaczysz ślicznej buźki swojego partnera - podszedł do niej i przystawił jej lufę do skroni - Idź! - pchnął ją, jednak Bones nie zamierzała się poddać. Z całej siły wymierzyła łokciem cios w splot słoneczny napastnika. Jacques zgiął się w pół z bólu, jednak zdążył złapać Temperance, gdy tak próbowała uciec - Pożałujesz tego! - krzyknął. Ostanie co zobaczyła Brennan to zbliżająca się kolba pistoletu do jej twarzy. Potem poczuła straszliwy ból i nastała ciemność.

Booth wracał właśnie z zakupami do samochodu. Szedł pewnym krokiem, nucąc coś pod nosem. Był zadowolony z faktu, że wreszcie nie spędzał wieczorów sam ze sobą, że wreszcie dzielił z kimś mieszkanie. Może tylko na jakiś czas, ale zawsze to coś. Wspaniale było wracać do do domu, w którym ktoś na niego czekał, ktoś tak wyjątkowy jak Temperance. Z błogich myśli wyrwał go natarczywy sygnał jego telefonu komórkowego.
- Booth - powiedział odbierając połączenie, przez chwilę słyszał tylko ciszę, a po chwili odezwał się męski głos:
- Witam agencie Booth, chyba wiesz kim jestem...
Booth dobrze wiedział, poczuł jak napina mu się każdy mięsień na ciele.
- No przecież bystry jesteś, ale nie aż tak, bo nie ma Cię tam gdzie trzeba. Szkoda...
- Jacques...
- Brawo. Twoja partnerka też mnie rozpoznała...
- Bones! Co jej zrobiłeś?! - agent poczuł zimny pot na czole - Gadaj sukinsynu!
- Grzeczniej. Jeszcze nic, ale nie wiem co mi zaświta w głowie. Ze mną nie wygrasz, znów Ci ucieknę. Szkoda tylko, że nie mam jeszcze jednego brata... - w głosie Jacquesa można było usłyszeć ironię.
- Gdzie ona jest?! - Booth krzyczał do słuchawki, biegnąc równocześnie do swojego SUVa. Odpowiedział mu jednak już tylko sygnał przerwanego połączenia. Szybko wsiadł do samochodu i włączył syrenę policyjną. Łamiąc wszystkie przepisy drogowe jechał do swojego mieszkania. W jego głowie trwała gonitwa myśli ''Nie Bones, proszę. Nie moja Temperance'' modlił się w myślach. Z piskiem opon zatrzymał się na podjeździe przed domem i co sił pognał do mieszkania. Drzwi były otwarte.
- Nie..Bones! Bones, gdzie jesteś?! - zaczął szukać jej po całym mieszkaniu, jednak odpowiedziała mu cisza. Brennan nigdzie nie było. Poszedł do kuchni. Znalazł tam ślady krwi.

--

Niecałe pół godziny później w mieszkaniu Booth'a było już pełni policyjnych techników. Zjawił się również jego przełożony - Cullen.
- Booth, doktor Brennan to silna osobowość. Nie sądzę, by dała się łatwo zastraszyć - powiedział dyrektor.
- Dziękuję sir. Jednak nie wiem co Jacquesowi może strzelić do głowy. To szaleniec. Zabił już tyle osób - odparł agent.
- Nie martw się, znaj... - jednak Cullen nie dokończył, gdyż do pomieszczenia wpadła Angela, a zaraz za nią Hodgins.
- Booth, co się dzieje? Gdzie Tempe? Czemu tu tyle policji? - zaczęła artystka.
- Spokojnie Ange. Daj mu dojść do słowa - uspokoił ją Hodgins, a Booth był mu za to wdzięczny.
- Bones została porwana przez Jacquesa.
- Co?! - krzyknęli równocześnie Angela i Jack - Jak do tego doszło?
Booth powiedział im wszystko. Gdy skończył przyjaciele nie mogli w to uwierzyć.
- A wiadomo czyja to krew? - zapytał Hodgins.
- Właśnie sprawdzają. Obawiam się jednak, że... - Booth nie był w stanie dokończyć. Podejrzewał najgorsze, Bones mogła być ranna, a w najgorszym wypadku już nie żyć. Agent nie chciał nawet brać pod uwagę drugiej możliwości.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała łamiącym głosem Angela - Znajdziemy ją. Ty ją znajdziesz.
Booth tak bardzo chciał w to wierzyć.

--

Bones leżała w ciemnym pomieszczeniu, nieprzytomna. Silne uderzenie w głowę pozbawiło ją świadomości. Po jakimś czasie zaczęła jednak się budzić. Tępy ból rozsadzał jej czaszkę od środka. Dotknęła dłonią bolącego miejsca i wyczuła zaschniętą krew. ''No to pięknie'' pomyślała. Spróbowała wstać lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Otaczała ją ciemność, ból sprawiał, że chciało jej się wymiotować. Zaczęła zastanawiać się ile czasu już jest tutaj jest. W pomieszczeniu nie było okien, nie wiedziała zatem czy jest już dzień czy nadal noc. ''Myśl Bones myśl'' powtarzała sobie. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że podświadomie zwracała się do siebie pseudonimem jaki nadał jej Booth. Teraz liczyło się tylko to jak się wydostać. To miejsce przyprawiało ją o dreszcze, czuła się tak samo jak wtedy kiedy została pochowana żywcem. Ale wtedy Booth ją znalazł, uratował. ''Czy znajdzie mnie teraz?'' pomyślała ''Na pewno''. Przecież nie pozwoli jej zginąć. Chciała coś zrobić, by wydostać się z jej więzienia. Była jednak za słaba. Po chwili znów straciła przytomność.


C.D.N.

To teraz trochę akcji.. To wszystko cisza przed burzą...
Czekam na opinie..

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Charlotte! brak mi juz słow genialne oczywiscie. i nie zabijaj temperance! pozdro!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Jak zwykle extra opowiadanko. Skąd ty bierzesz te pomysły? Czekam z niecierpliwością na następną część!

budzisz_16

Niezwykle pomysły, nie mogę się doczekac!
Masz niesamowity talent do pisania, zazdroszcze wyobrazni :P
Echhhhhhhhh, to jest boskie! ^^

Moist

a ja już z czekam na burzę...;] rewelacyjne części, świetne, genialne, boskie itd xD

charlotte_12

Dzięki, dzięki :* za komcie
No to dalej jedziem z tym koksem....

- Agencie Booth - jeden z policyjnych techników podszedł do agenta, który siedział na kanapie wraz z Angelą i Hodginsem - Wiemy czyja to krew - Booth zerwał się na równe nogi.
- Na co czekasz, mów! - nie był w stanie ukryć swojego zdenerwowania, nie obchodziło go to że ktoś może poczuć się urażony.
- Krew należy do doktor Temperance Brennan.
Wiadomość go zmroziła. Poczuł, że traci grunt pod nogami. Spodziewał się takiego rozwoju wypadków, ale mimo wszystko jego podświadomość starała się wypędzić złe myśli z głowy. Do jego uszu dotarł cichy szloch. Gdy się odwrócił, zobaczył Angelę łkającą w pierś Hodginsa. Nie mógł się teraz załamać, nie mógł sobie na to pozwolić. ''Krew jeszcze o niczym nie świadczy'' pomyślał. Bones go potrzebuje. Starał się skupić wszystkie myśli. Musiał ja znaleźć. Ale jak? Bezczynność go dobijała. Nie wiedział dokąd mógł zabrać Bones, Jacques. ''Gdzie jesteś Temperance?'' to pytanie zadawał sobie w myślach.

Technicy wykonali swoja pracę i odjechali z mieszkania Booth'a. Podobnie zrobił jego szef, Cullen. Przed odjazdem powiedział tylko, że całe FBI już szuka Brennan, a rysopis Jacquesa mają już wszyscy policjanci w Waszyngtonie.
Za oknami zaczęło się przejaśniać. Nastawał nowy dzień. Booth spojrzał na zegarek. Czwarta nad ranem. Nie widział Bones już dziesięć godzin.
- Booth, uspokój się. Usiądź i zastanówmy się jeszcze raz nad możliwymi miejscami jej przetrzymywania - powiedział Hodgins do agenta, który już chyba tysięczny raz tej nocy przemierzał odcinek jaki dzielił kanapę od okna.
- Jak mam być spokojny, kiedy jej grozi niebezpieczeństwo?! - odpowiedział zdenerwowany - Na dodatek nie wiem, w jakim miejscu może być!
- Dlatego zastanówmy się nad tym. Po moich badaniach doszliśmy do wniosku, że ofiary Jacquesa były przetrzymywane w jakiś brudnych i wilgotnych pomieszczeniach, tak? - powiedział Hodgins - Doktor Brennan może być właśnie w takim miejscu.
- Tak. Ale ile jest takich pomieszczeń. Wszystkie piwnice są takie. Czy myślisz, że zacznę pukać do wszystkich domów w Waszyngtonie z pytaniem ''Przepraszam, mógłbym zobaczyć państwa piwnicę? Szukam seryjnego mordercy i być może właśnie się tu ukrywa..'' - odparł zirytowany Booth.
- To bez sensu - dodała Angela - Ale skoro już znalazł takie miejsce, to musi się czuć w nim bezpiecznie... - szare komórki w mózgu agenta zaczęły szybciej pracować ''bezpiecznie'' myślał - ...no i musiał takie miejsce dobrze znać... - ''Angela ma rację'' myślał Booth - ....yyy czemu tak na mnie patrzysz Booth?
- Angela, jesteś genialna! - powiedział.
- Słucham? - zapytała zdziwiona - ale co ja takiego zrobiłam?
Lecz agent już nie odpowiedział, tylko zaczął wszystko tłumaczyć.
- Miejsce, w którym będzie się czuł bezpiecznie i które zna bardzo dobrze. Osiemnaście lat spędził w sierocińcu. To dość dużo czasu, by dokładnie poznać topografię tego miejsca, jego wszystkie tajemnice i zakamarki. To stary budynek...
- Z dużymi piwnicami - dokończył Hodgins, a agent przytaknął.
- Jadę tam natychmiast. Powiadomcie Cullena, o tym co odkryliśmy. Niech przyślą posiłki - krzyknął Booth i wybiegł z mieszkania.
W drodze do sierocińca dostał komunikat, że wsparcie już jedzie. Jednak w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Jedyna myśl jaka zaprzątała mu głowę, była taka że musi znaleźć Bones. Całą i zdrową. Uratować z łap tego szaleńca.

--

Brennan odzyskała świadomość. Leżała w rogu jakiegoś wilgotnego pomieszczenia. Wyczuła chłód betonowej posadzki na swoim policzku. Powoli podniosła powieki. Przed oczami ukazał się zamazany obraz. Zamrugała parę razy. Obraz zaczął nabierać ostrości. Rozejrzała się. Stwierdziła, że znajduje się w innym pomieszczeniu. A może to było to samo miejsce? W końcu było ciemno, strasznie bolała ją głowa. Mogła się pomylić. Omiotła wzrokiem jej więzienie. To miejsce przypominało jakąś piwnicę. Pod sufitem dostrzegła małe okienko, prze które widziała, że zaczęło już świtać. Spróbowała wstać. Tym razem jej się udało. Oparła się o ścianę, by nie upaść i oparła o nią głowę. Stała tak przytulona do murowanego podparcia, kiedy do pomieszczenia wszedł Jacques. W ręku trzymał broń.
- Widzę, że się obudziłaś doktor Brennan. A może wolisz, by zwracać się do Ciebie ''Bones'', co? - zapytała drwiąco.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie masz prawa! - odparła. ''Tylko jedna osoba może tak mnie nazywać. Najważniejsza dla mnie'' pomyślała.
- Myślisz, że Twój partner Cię uratuje?
Bones popatrzyła na niego.
- Co chcesz zrobić? - zapytała.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Odpowiedz, a ja wszystko wyjaśnię.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to tak. Booth mnie uratuje, a Ty pójdziesz do więzienia i już nigdy stamtąd nie wyjdziesz.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Agent Booth - najdzielniejszy ze wszystkich. Taki niezawodny i nieomylny. A jednak nie złapał mnie wtedy, nie przeszkodził mi w porwaniu Ciebie i nie złapie mnie też dzisiaj - powiedział Jacques i zaczął się zbliżać do Temperance.
- Skąd ta pewność? - zapytała chcąc zyskać na czasie - Co Ci zrobił, że tak go nienawidzisz?
- Hmmm....Dobre pytanie. A odpowiedź jeszcze lepsza. Nic! Równie dobrze mogłem teraz to samo robić gdzie indziej, więzić jakąś inną osobę i dręczyć jej partnera. Ale mam sentyment do tego miejsca, a poza tym to chciałem udowodnić agentowi Booth'owi, że nie wszystkiemu potrafi zapobiec.
- Jesteś szalony!
- O tak, doktor Brennan. Szalony i chory - Bones popatrzyła na niego dziwnie - Tak. Nie patrz tak na mnie. Zostało mi jakieś parę miesięcy życia, może trochę mniej. Dlatego nie zależy mi na tym czy przeżyję czy nie. Przed śmiercią chciałem się po prostu trochę zabawić...
- Zabawić?! Zabijanie niewinnych dziewczynek nazywasz zabawą?! - Brennan nie mogła powstrzymać emocji - Ich rodziny teraz cierpią...
- A JA NIE CIERPIAŁEM?! - wybuch Jacques - Myślisz, że nie cierpiałem kiedy znalazłem ciało Anne? Nie wiesz co wtedy czułem. kochałem ją a ona odeszła... Teraz Ty zginiesz!
- Skoro tak czemu mnie nie zastrzelisz? - zapytała prowokująco.
- Spokojnie. Poczekamy na Twojego partnera, jest bystry więc już zapewne wie gdzie jesteś.
- Co Ty?
- Zabiję Cię na jego oczach. Agent Booth będzie cierpiał, będzie się obwiniał za Twoją śmierć...i to go zniszczy...

C.D.N.

charlotte_12

burza jak widzę zbliża się nieuchronnie... boskie:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones