Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Wywiad

W tym filmie nie ma patosu - rozmowa z Andrzejem Sewerynem

Filmweb / autor: Dominika Wernikowska, Marcin Kamiński / 25-09-2006 09:33
Jeden z najwybitniejszych polskich aktorów filmowych i teatralnych. Współpracował z Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Zanussim i Jerzym Hoffmanem tworząc niezapomniane kreacje. Po sukcesach w kraju wyjechał do Francji, gdzie pracuje od wielu lat. W 1993 otrzymał angaż - jako drugi cudzoziemiec w historii teatru francuskiego - do jednego z najbardziej prestiżowych zespołów teatralnych na świecie - Comédie Française. W tym roku zadebiutował jako reżyser filmowy dramatem "Kto nigdy nie żył..." z Michałem Żebrowskim w roli głównej. W naszym wywiadzie Andrzej Seweryn opowiada o swojej pracy, planach na przyszłość i wymagającej publiczności. Od wielu lat zajmuje się pan reżyserią w teatrze, dlaczego dopiero teraz zdecydował się pan zadebiutować jako reżyser filmowy? Andrzej Seweryn: Na to złożyło się kilka czynników. Dostałem scenariusz, który mi się podobał, znalazły się pieniądze, no i miałem czas. Mówi pan, że zdecydował się na realizację tego filmu po przeczytaniu scenariusza. Co pana zainteresowało w tym projekcie? Najciekawsza była historia człowieka, który naucza, a kiedy dostaje od życia w kość, traci zdolność nauczania. "Kto nigdy nie żył..." to film drogi, przemiany, który mówi o nadziei, o tym, że każdy z nas niezależnie od tego gdzie żyje, jaki zawód uprawia, w jakim jest wieku, jaki ma kolor skóry, jaką wyznaje religię jest potrzebny Bogu, światu i ludziom. Mam już dosyć historii, w których gwałci się pięcioletnie dziecko, albo strzela się w brzuch nastolatce. To jest głupie i łatwe, po prostu mnie to mnie nie interesuje. Z filmu nie dowiadujemy się w jaki sposób główny bohater filmu, ksiądz, zakaził się HIV, podobno w scenariuszu było to zapisane i nawet zostało sfilmowane, to prawda? Oczywiście nie powiem, jak było naprawdę (śmiech), natomiast zdawałem sobie sprawę, że widz będzie potrzebował wyjaśnienia i to mnie trochę dręczyło. Na początku wydawało mi się, że to jest niezbędne, ale im dalej postępowała praca nad filmem, stawało się to mniej istotne. Tematem filmu nie jest sposób zakażenia się, ale co się dzieje, kiedy do czegoś takiego dochodzi. Zresztą człowiek zakażony może tylko się domyślać, w jakich okolicznościach to się stało. Wyjaśnienie, nawet najbardziej realistyczne, tak naprawdę zawsze będzie tylko częściowe. Można sobie myśleć: wydaje mi się, że to jest ta dziewczyna, z którą ja wtedy spałem, ale nie ma pewności. Ale bohater filmu mówi, że z nikim nie spał... Ma pani prawo mu nie wierzyć. Widziała pani reakcję biskupa, kiedy Jan mówi: "Ja nie jestem homoseksualistą i narkomanemPrzed realizacją scenariusza ekipa spotykała się z narkomanami, dokładnie badaliście to środowisko. Zwróciliśmy uwagę na scenę na pogrzebie Marysi, tę z wbijaniem strzykawek w trumnę, czy to pana pomysł? To artystyczna wizja oparta na faktach. Słyszałem o przypadkach wbijania strzykawek w ziemię oraz wstrzykiwania heroiny w grób. Po projekcji podczas festiwalu Nowe Horyzonty film mocno podzielił widzów, czego dawali dowód podczas konferencji z udziałem twórców. Czy pan się spodziewał takiej reakcji? Dlaczego mówicie, że podzielił? Bo na konferencji było trzech facetów, którzy mówili, że coś jest naiwne, że film staje się parodią samego siebie? Ale obok nich 20 osób klaskało i dla nich było wspaniale. Kiedy "Kto nigdy nie żył..." został pokazany na festiwalu w Moskwie, na widowni siedziało około 1000 osób. Nikt nie wychodził, a po projekcji ludzie podchodzili do nas, dziękując za wspaniały film. To wcale nie znaczy, że to była jedyna reakcja. Pojawiła się również opinia, że to film ostentacyjnej, agresywnej propagandy katolickiej. Po prostu były różne głosy. Nie wiem, jakie opinie są dominujące, zobaczymy.Andrzej SewerynPodobno publiczność Nowych Horyzontów jest wyjątkowo wymagająca. Ja nie stawiam pod znakiem zapytania kompetencji widzów. Jeżeli ktoś mi mówi: proszę pana, ten film jest nieprzekonujący, to ja tylko uchylam głowę i odpowiadam: żałuję, ale naprawdę zrobiłem go jak najlepiej umiałem. Jeśli ktoś twierdzi, że to naiwne, to chciałbym mu zacytować słowa Św. Franciszka z Asyżu - to jest dopiero naiwne. Mam tylko nadzieję, że reakcje publiczności są szczere, że nie ma w nich drugiego dna. Dla mnie każdy widz jest bogiem, którego ja mogę tylko uznać. Swoją drogą taka konferencja prasowa to bardzo zabawne zjawisko. Wypowiedzi, które padają podczas takich spotkań nie mają żadnych konsekwencji, bo dzieło jest już skończone i nic więcej nie można zrobić. Co miałem do powiedzenia, wyraziłem w moim filmie. Jeśli komuś się to nie podoba, to po prostu powie żonie, żeby nie poszła do kina. W "Kto nigdy nie żył..." opowiada pan o wierze, nadziei, miłości, dotyka spraw ostatecznych. Czy nie obawiał się pan, że tego rodzaju tematyka sprawi, że ta historia zacznie się kierować w stronę patosu? Oczywiście, że tak, dlatego w tym filmie nie ma patosu. Naszą obsesją było, żeby wyrzucać teksty, które brzmią w sposób napuszony, moralizatorski. Chcieliśmy, żeby to było proste, dla każdego zrozumiałe. My jesteśmy głupsi niż Stary Testament, niż Ewangelia, więc sugerujmy a nie wyjaśniajmy. Jeśli ktoś twierdzi, że to jest film dla szerokiej publiczności, to jest to dla mnie komplement Czy nie obawiał się pan, że jeśli zajmie się tematem księdza chorego na HIV to będzie to wywoływało niepotrzebne kontrowersje? Nie próbowałem wywoływać skandalu i realizować filmu typu "KsiądzUważam, że tego rodzaju dzieła niczemu nie służą. Świadomie staraliśmy się uciekać przed sensacją. Mamy bardzo dobre reakcje ze strony księży i to jest dla mnie ogromny sukces tego filmu. Czytałem czaty internetowe po pierwszej konferencji prasowej w Toruniu, kiedy ogłoszono, że Seweryn będzie robił film, w którym pokaże nietypowy obraz księdza, no i zaczęło się... Ma pan już pomysł na kolejny film w pańskiej reżyserii? Może w 2008 roku. (śmiech) Teraz gram w filmie Greenawaya, we Wrocławiu robię sztukę "Św. Joanna na stosie", wcielę się w postać prezydenta w serialu Agnieszki Holland, poza tym czeka mnie jeszcze wznowienie "Cyrano de Bergeraca" w Comédie Française oraz ukończenie filmu "Wiek miłości", w którym zagrałem we Francji. Ma pan jeszcze pracować z Michelem Houellebecqem przy "Możliwości wyspyNie dostaliśmy pieniędzy od państwa i na razie film został odsunięty na maj. Nie jest pan zmęczony? Bardzo. Wywiad został przeprowadzony podczas tegorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty.

Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

Najnowsze Newsy