Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Jak mówi narrator filmu: "Oto historia chłopaka i dziewczyny. Chłopak uważał, że nie zazna pełni szczęścia, dopóki nie pozna tej jedynej. Dziewczyna była innego zdania. Tom poznał Summer ósmego stycznia. Od razu wiedział, że to jej szukał. To jest historia chłopaka i dziewczyny. Nie jest to jednak historia miłosna

Debiuty nie są łatwe. Niektórzy podchodzą do nich swobodnie, inni się boją, a jeszcze inni się z nimi ociągają. Marc Webb swój pierwszy raz w roli reżysera zaczął z grubej rury. Scenariusz S. Neustadtera i M. H. Webera (laureaci nagrody Satelita) zmienił w istne dzieło sztuki. Za jego sprawą ta pozornie wyglądająca, śmieszna, momentami wzruszająca komedia, dorównuje poziomem, a nawet przewyższa inne filmy tego gatunku.



Historia ta jest stara jak świat i oklepana przez każdego do znudzenia: dwoje ludzi zakochuje się w sobie, następnie coś ich rozdziela, ale zaraz potem godzą się i żyją długo i szczęśliwie. Na całe szczęście rutyna została przerwana. Historia toczy się normalnym tokiem, dopóki bohaterowie, a dokładniej mówiąc bohaterka, która obawia się stałego związku, zaczyna stwarzać problemy. "Summer była kobietą. Wysokość przeciętna, waga przeciętna, rozmiar buta ciut poniżej przeciętnej. Wszystko wskazywało na to, że była przeciętną dziewczyną... ale nie była" - dowiadujemy się od narratora. On natomiast szukał prawdziwej miłości, której ona tak bardzo się obawiała. Jak wszyscy ludzie, Summer i Tom również mieli problemy. Wzajemnie stali się swoimi problemami. Problemami, które przyszło im rozwiązać.
    
Film jednak jest tylko obrazem. Może być czyjąś pasją, sposobem na relaks, ale wciąż pozostaje obrazem. To emocje tworzą go pięknym dziełem. Gdyby nie poruszająca muzyka M. Danny ("Przerwana lekcja muzyki", "Zaklęci w czasie") i R. Simonsena, ten film byłby zupełnie inny. Gratulacje należą się również odtwórcom głównych ról - pięknej, inteligentnej i nietuzinkowej Zooey Deschanel ("Most do Terabithii") i zdolnemu, utalentowanemu i perfekcyjnemu Josephowi Gordonowi Levittowi ("Incepcja").

Film nie jest dziełem samego reżysera, kompozytorów czy genialnych aktorów. Film jest dziełem słów. To słowa czynią film arcydziełem albo totalnym niewypałem. Po obejrzeniu tej komedii, mogę śmiało powiedzieć, że w tym przypadku odegrały one bardzo ważną rolę. Oddały charakter życia. Każde słowa mogłyby zrodzić pytanie. Moje pytanie brzmi: czy możesz sobie pozwolić na nieobejrzenie tak dobrego filmu?


Moja ocena:
6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje