Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Choć goni nas czas...

Bohaterem poetyckiej fantazji "Odlot" jest osobnik, który powinien zainteresować co najwyżej speców od reklamy domów spokojnej starości, a nie twórców animacji dla dzieci z czołowego hollywoodzkiego studia. 70-letni Carl Fredricksen całe życie planował podróż do owianej legendą krainy w Ameryce Południowej, ale kolejne feralne zdarzenia zmuszały go do odłożenia wyprawy. Dziś mężczyzna wegetuje samotnie, pielęgnując pamięć o zmarłej żonie. Pewnego dnia Carl dochodzi jednak do wniosku, że musi ruszyć się wreszcie z miejsca i odbyć przygodę życia. Przytwierdza więc do komina swojego domu tysiące wypełnionych helem kolorowych balonów i odlatuje, zabierając ze sobą przez przypadek ciamajdowatego harcerza Russella.



Z każdym kolejnym filmem Pixar przyzwyczajał nas do przekraczania granic w wysokobudżetowym kinie familijnym. "Ratatuj" opowiadał o szczurze marzącym o karierze kucharza, zaś "WALL.E" był niemym robotem egzystującym na opuszczonej przez ludzi Ziemi. W "Odlocie" czarodzieje animacji idą jeszcze dalej, mieląc w magicznej maszynce takie tematy jak śmierć, niespełnienie i samotność. Potrzeba talentu olbrzymiego kalibru, by opowiedzieć o najciemniejszych stronach ludzkiej egzystencji w sposób poruszający, ale bez egzaltacji i taniego melodramatyzmu. Pomimo tego psychologicznego obciążenia filmowy balon nie spada w otchłań depresji, lecz szybuje w przestworzach pośród cumulusów dowcipu.
 
Twórcy z wprawą mieszają dziarską komedię przygodową w stylu Indiany Jonesa z szalonymi, często surrealistycznymi pomysłami. Fruwający dom to nic w porównaniu z watahą gadających psów, które, kiedy trzeba, zasiadają przed sterami myśliwców, a poza tym kochają bawić się piłeczkami. Ogląda się to wszystko z rosnącym podziwem dla zdającej się nie mieć żadnych ograniczeń wyobraźni scenarzystów i animatorów. Hollywood skłania się zazwyczaj ku sprowadzaniu oryginalnych fabuł i patentów do najniższego wspólnego mianownika. Z Pixarem jest inaczej - studio udowodniło już nieraz, że potrafi rozsadzić każdy gatunek filmowy, a potem skleić go na nowo, wplatając w skrawki dobrze znanych motywów cząsteczki własnej wrażliwości.

"Odlot" to na dzień dzisiejszy najdojrzalsze dzieło w dorobku Pixara. Trudno uwierzyć, że  za jego reżyserię odpowiada pracująca w studiu dwójka debiutantów - Bob Peterson i Pete Docter. Aż boję się pomyśleć, jakie mogą być kolejne niespodzianki przygotowane przez tę ekipę. Pewne jest jedno: z Pixarem odlecimy jeszcze wiele razy. 


Moja ocena:
9
Łukasz Muszyński
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje