Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Książka górą

Zabierając się za oglądanie "The Ruins", wciąż przed oczami miałem niesamowitą, jak dla mnie, książkę Scotta Smitha o tym samym tytule. Jak zwykle zastanawiałem się, czy ekranizacja jest w stanie przebić powieść, czy w porównaniu z nią okaże się jak większość innych ekranizacji wielka klapą. Ktoś, kto przeczytał książkę, wręcz nie może ocenić filmu bez odwoływania się do niej. Nie zamierzam z tym walczyć i ocenię "Ruiny" z punktu widzenia osoby, która przeczytała pierwowzór i chce wiedzieć, czy warto obejrzeć w. w. produkcję.

     
Pierwsze pytanie, które nasunęło mi się po seansie brzmiało: po co do licha pozamieniano głównych bohaterów? Nie mówię tu tylko o wyglądzie zewnętrznym (Amy w książce jest blondynką, a Stacy brunetką -  w filmie na odwrót), ale o zamianie w pewnym sensie ról i zachowań postaci. W filmie to Stacy, a nie Jeff jest zainfekowany przez winorośl. To Amy, a nie Stacy się "puszczaTo Mathias, a nie Pablo (który notabene w filmie ginie jeszcze przed wejściem na wzgórze) jest sparaliżowany. I tak dalej... Zabieg ten według mnie jest całkiem zbędny. Z góry i tak wiadomo, kto, jak zginie. Zamiana postaci wprowadza tylko niepotrzebny chaos.

Klaustrofobiczne poczucie zagrożenia, osaczenia, tak odczuwalne w książce, w filmie gdzieś znika. Zrozumiałe jest, że film w pełni tego nie odda, ale sceny, które w powieści wywarły na mnie największy wpływ (pamiętne: Wo ist Hainrich? Hainrich ist da. Hainrich ist gestorben) są całkowicie pominięte. Można było przecież trochę bardziej trzymać się książki, wyciąć parę niepotrzebnych scen (np. branzlowania Erica - w książce miało to swoje znakomite uzasadnienie, w filmie było jakoś nie na miejscu) i inne, zdecydowanie bardziej podkręcające atmosferę.
O zakończeniu filmu nie ma co wspominać. Jest to zdecydowanie najsłabsza część i zawiodłem się na niej paskudnie. Otwarta droga do sequela? Oby nie. Jeszcze scena otwierająca. W jakim celu była nakręcona? Nie mam pojęcia.
Aktorzy odgrywający rolę postaci książkowych zagrali na przeciętnym poziomie, aczkolwiek z małymi wyjątkami.



Jeff, który powinien być liderem, twardy i zdrowo myślący, jedyny, który stara się zachować wszystkich przy życiu, w filmie wydaje się jakby nieobecny. Niby jest przywódcą, ma te same pomysły co w książce, ale wszystkie swoje kwestie wygłasza w taki sposób, jakby myślami był gdzieś daleko. W dodatku z tą samą miną. Jego gra kompletnie mnie nie przekonuje. Eric czy Amy są postaciami kompletnie bezbarwnymi. Pierwszy coś tam powie, zrobi, ale gdyby go nie było, film by nie ucierpiał. A Amy, poza płaczem i krzykami, nie robi właściwie nic. Mathias, mój ulubiony bohater w książce, tu spełnia rolę kaleki i wywiązuje się z niej całkiem dobrze. Leży i krzyczy... bo co mógłby jeszcze robić? Przypomnę, że w książce jest najbardziej tajemniczą osobą, u której zmysł przetrwania jest jeszcze bardziej rozwinięty niż u Jeffa. Szkoda, że jego rola została sprowadzona do "leżeniaNa koniec Stacy. Mimo że przypadła jej rola nosicielki winorośli, jestem pozytywnie zaskoczony. Scena, w której stoi w kałuży krwi, mówiąc: W porządku. Tylko... wyciągnę to jedno, jest po prostu świetna. Tu film nic nie stracił w wyniku zamiany Jeffa na Stacy.

Do scenerii nie można mieć żadnych zastrzeżeń (zamiana wzgórza na ruiny świątyni nic w tym względzie nie zmienia). Wielki plus.
Sceny akcji były co najmniej poprawne. Te rozgrywające się w szybie (podczas drugiego zejścia) były chyba trochę za bardzo nakierowane na straszenie.
Sceny gore - duży plus. Amputacja nogi - ekstremalna, ale bardzo dobra. Wyciąganie winorośli z ciała (wszystkie trzy) - idealne. I jeszcze jedna scena, której nie było w książce, a filmie zrobiła na mnie ogromne wrażenie. A gdy Stacy pociąga łyk Tequilli, a pod jej czołem przechodzi winorośl - ekstra!

Podsumowując. Gdybym nie czytał książki, dałbym "Ruinom" 7 punktów. Po przeczytaniu oceniam je na 5,5 (dodatkowe 0,5 za scenę z czołem). Mimo że film mnie prawie niczym nie zaskoczył, 90 minut minęło bardzo szybko i w miarę przyjemnie. Ale do książki mimo wszystko brakuje mu bardzo, bardzo dużo...


Moja ocena:
6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje