Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Muzyka i manekiny

"Transylwania" Tony'ego Gatlifa jest na dobrą sprawę filmem pozbawionym fabuły. Zresztą reżyser opowiada, że producentom prezentuje jedynie najogólniejszy zarys tego, o czym zamierza opowiedzieć w kolejnym obrazie. Ów zarys w przypadku jego ostatniego dokonania mógł wyglądać mniej więcej tak: pochodząca z Włoch Zingarina przyjeżdża do Rumunii, aby odszukać ukochanego Milana, cygańskiego muzyka, z którym jest w ciąży. Czeka ją jednak odrzucenie, upadek w szaleństwo i bolesne, podwójne narodziny - dziecka oraz siebie samej dla świata.

Gatlif, wagabunda współczesnego kina, chadza własnymi artystycznymi ścieżkami. Dąży do absolutnej twórczej swobody, zrywa z tradycyjną narracją, podporządkowuje zarówno obraz, jak i dialog muzyce. "Transylwania" zamienia się w efekcie w rodzaj medytacji na temat miejsca, zamieszkujących go ludzi, ich języków, zwyczajów i uczuć. Są w tej medytacji momenty hipnotyczne, ale niestety również dłużyzny. Udałoby się ich zapewne uniknąć, gdyby całej opowieści nadano poprzez montaż nieco szybszy rytm. Tak jak w scenie początkowej, w której dynamiczne cięcia kapitalnie splatają się z porywającym motywem muzycznym.



Zbyt często jednak przeważa w "Transylwanii" irytująca celebra aktorskich gestów. Reżyser podkreśla, że pracuje przede wszystkim z naturszczykami, których na planie traktuje jak narzędzia służące realizacji autorskiej wizji. Główne role grają jednak w jego ostatnim filmie aktorzy ze sporym filmowym doświadczeniem - Asia Argento i znany choćby z "Głową w mur" Birol Unuel. Żal, że Gatlif nie pozostawił im nieco więcej miejsca do popisu, nie pozwolił na samodzielne zbudowanie roli. W efekcie przypominają na ekranie przestawiane z miejsca w miejsce manekiny.

Portret rumuńskiej krainy, jaki wyłania się z filmu, jest niestety w większej mierze zapisem wyobrażeń twórcy na jej temat niż mniej lub bardziej wnikliwym portretem. Uważne przyjrzenie się mieszkańcom Transylwanii dałoby zapewne dużo ciekawszy rezultat niż koncentrowanie się na ledwie naszkicowanym i w sumie dość błahym wątku Zingariny. I wcale nie musiałoby się kłócić z upodobaniem Gatlifa do opowiadania za pomocą dźwięków, wśród których słowa nie są wcale najważniejsze.

6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje