Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Podróż sentymentalna

Po offowym "Kallafiorrze" nakręconym 5 lat temu Jacek Borcuch zaserwował nam poruszający, ciepły film o przemijaniu. "Tulipany" to opowieść o przyjaźni trzech 60-latków, którzy wreszcie znajdują czas, aby przyjrzeć się swojemu życiu i zastanowić się, jak wykorzystać dany im jeszcze czas.

Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy jeden z trójki przyjaciół trafia do szpitala z zawałem. 67-letni Mały (Zygmunt Malanowicz) to były kierowca rajdowy, który jeszcze raz pragnie spróbować swoich sił w jednym z wyścigów. Złożony chorobą nie wie nawet, że jego ukochany Ford Capri został skradziony. Z pomocą przyjacielowi spieszą Matka (Jan Nowicki) i Lolo (Tadeusz Pluciński), którzy o chorobie zawiadamiają także syna Małego, w tej roli Andrzej Chyra. Niecodzienne okoliczności wywołują w bohaterach oczywiste refleksje. Może warto przewartościować pewne sprawy i ocalić to, co najważniejsze ...
Nadszedł czas naprawiania błędów, na spojrzenie od innej strony na wieloletnią przyjaźń, porozumienie ojca z synem, a nawet na miłość, która przez wiele lat czekała w kolejce w natłoku innych ważnych spraw.



Ogromnym atutem "Tulipanów" jest charakterystyczny klimat w znacznym stopniu doskonale budowany przez zdjęcia i piękną muzykę Daniela Blooma - jednego z członków grupy Physical Love. Nostalgiczną, kojarzącą się z przemijaniem atmosferę filmu czuje się niemal w każdej sekwencji.
Wydłużone ujęcia i powolna narracja sprawiają, że stopniowo wydarzenia, czy tak naprawdę ich brak, przestają być najważniejsze. A pytanie, jak skończy się tak historia, ma znaczenie drugorzędne. Wszystko dzieje się tu i teraz. Mamy wrażenie jakby reżyser zamiast opowiadać, raczej obserwował rzeczywistość i nadawał znaczenie zwyczajnym, banalnym zdarzeniom, skupiając się na z pozoru nieistotnych szczegółach. Tak jakby każda chwila w życiu dojrzałych ludzi warta była przyjrzeniu się jej z bliska.

Jan Nowicki, Zygmunt Malanowicz i Tadeusz Pluciński stworzyli na ekranie znakomite trio, choćby dla tej trójki warto obejrzeć "Tulipany". Jacek Borcuch miał świetny pomysł, żeby zaangażować do filmu doświadczonych i zupełnie nie wykorzystywanych już aktorów. I nie myślę tyko o głównych bohaterach, ale również o postaciach drugoplanowych, które na ekranie pojawiają się przez chwilę, jak Hanna Orsztynowicz, pielęgniarka Krysia z "40-latka" (miłośnicy serialu wiedzą, o czym mówię), która "Tulipanach" zagrała bardzo podobną rolę.

6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje