Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Chłopcy z wyspy Bastøy

Norweskie odludzie. Na wyspie Bastøy od początku XX wieku istnieje zakład poprawczy dla niepokornych chłopców z nizin społecznych, którzy nie umieją się dostosować do twardych reguł panujących w społeczeństwie. Resocjalizacja oznacza uzdrowienie. Żeby ponownie stać się pełnoprawnym obywatelem, trzeba przede wszystkim odbyć należną karę i wykazać chęć współpracy z nadzorcami, tak żeby nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że niepokorny delikwent ma wciąż ochotę na bunt.

W filmie Holsta "leczeniem" młodocianych przestępców zajmują się milczący i nieznoszący sprzeciwu nadzorcy, którzy punkt po punkcie realizują misję resocjalizacyjną opierającą się na dziadowskich warunkach życia i ciężkiej pracy. Niewystarczające racje żywnościowe, śmierdzące latryny, kary cielesne, baraki mieszkalne i tradycyjnie numerki zamiast imion i nazwisk to tylko niektóre sposoby przywoływania do porządku w norweskiej jednostce karnej. Nad wszystkim czuwa pan dyrektor Håkon (Stellan Skarsgård), który może chwilami przypomina sobie, że w jego ośrodku mieszkają dzieci, ale najczęściej wychodzi z założenia, że dobra kara ma najlepszą wartość edukacyjną.



Na wyspie skazańców sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni wraz z przyjazdem rewolucjonisty Erlinga (Benjamin Helstad), na którym ciąży wyrok za zabójstwo. Chłopak broni się rękami i nogami przed regulaminem placówki. Bunt jest tylko kwestią czasu. Na jego czele stanie trzech przyjaciół, których zjednoczyła niesprawiedliwość. Wszystko zgodnie z prawidłami dramatu o trudnym dzieciństwie, tak żeby z jednej strony wspominać ofiary, a z drugiej piętnować ludzkie występki.

W filmie Holsta liczy się przede wszystkim przypominanie niewygodnej historii opartej na faktach, która stanowi doskonały przykład błędu państwowego systemu wychowawczego z początku wieku. Wątki seksualnej przemocy czy kar cielesnych znane z takich filmów, jak "Siostry Magdalenki" Petera Mullana mają być jedynie punktem wyjścia do krytyki  norweskiej polityki społecznej (zakład istniał do roku 1970). Z drugiej strony "Wyspę skazańców" wypadałoby traktować jak film o dojrzewaniu i męskości, która jednoznacznie w filmie Holsta jest kojarzona z hasłami: sprawiedliwość, bohaterstwo, honor i poświęcenie. Na dokładkę patos podtrzymuje metafora umierającego wieloryba, która ma być punktem wyjścia wspomnień o chłopcach z wyspy Bastøy. Stąd, kiedy zapada decyzja stawienia czoła systemowi nadzorców, z pomocą przychodzi opowiadanie pisane przez jednego z bohaterów. Literatura ma moc rewolucyjną, ale tylko wtedy, gdy daje choć odrobinę nadziei na świetlaną przyszłość.

"Wyspa skazańców" Mariusa Holsta była pokazywana rok temu na festiwalu Nowe Horyzonty w sekcji "Norwegia bez granicW tej klasycznej narracji o naiwnych ofiarach, które wreszcie stawiają czoła złu i okrucieństwu, warto zwrócić uwagę przede wszystkim na warstwę wizualną. Gdyby nie niepokojące i momentami bardzo intymne zdjęcia Johna Andreasa Andersena oraz kreacje młodych aktorów (Helstad, Nilssen, Joner) "Wyspa skazańców" byłaby jedną z wielu historyjek o zapomnianej przeszłości, która nie jest już, dzięki bogu, naszym udziałem.

6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje