Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Kino akcji i kompromisu

Meteoryty zbliżają się do Ziemi. Zwykle takie zjawiska zostają zauważone z dużej wyprzedzeniem, teraz jednak tak się nie stało. Niebezpieczne obiekty nadciągają z olbrzymią prędkością. A tuż przed uderzeniem w Ziemię, zwalniają, jakby były... kontrolowane. Również miejsce, w które uderzą, wydają się podejrzane – są to główne miasta na całej planecie. Mieszkańcy tychże miast zostają eskortowani w bezpieczne miejsca, a nadzór nad aglomeracjami przejmuje  wojsko. Meteoryty okazują się czymś innym – po uderzeniu wychodzą z nich przybysze z kosmosu, którzy atakują mieszkańców Ziemi. Mimo że inwazja obcych uderzyła jednocześnie prawie w 20 miast na całej planecie, akcja filmu skupia się tylko na Los Angeles. To tam się zaczyna, i to tam się zakończy agresja najeźdźcy. Wygraną lub przegraną.

Niemal natychmiast zostaje podjęta decyzja o zniszczeniu całego miasta. Obcy wydają się atakować tylko z ziemi, w powietrzu są bezradni – stamtąd zaatakują ludzie. Większość obywateli uciekła, wojsko ma już tylko przeczesać opuszczone ulice w poszukiwaniu niedobitków. Mają czas do 19. Do akcji wyrusza kilka oddziałów, a widz towarzyszy jednemu z nich.



Widać wyraźnie, że ostatecznie ten film jest kompromisem – między zamiarem reżysera oraz wymogami producentów. A jak każdy kompromis, ostatecznie wyszedł na złe pierwotnej idei, która została mocno nadszarpnięta. Początkowo miał to być film quasi-realistyczny o wojnie (wreszcie dla odmiany armia nie jest agresorem, tylko obrońcą obywateli). Nie o zabawie w wojenkę, ale o prawdziwej, nie podkoloryzowanej niczym wojnie, w której liczy się osłanianie towarzyszy, ogień zaporowy, ukrywanie się za każdą osłoną terenową, jaka się nadarzy, a amunicja nie jest nieskończona. Działania drużyny marines sprawiają, że film wygląda niczym efektowny dokument – działanie w grupie, wydawanie poleceń oraz spełnienie swojej roli w drużynie. Częściej od strzelania podają sobie nawzajem informacje o pozycji wroga, ich liczbie... W którym innych filmie znajdziecie sekcję obezwładnionego ciała obcego, przeprowadzanej w celu znalezienia słabego punktu w ich ciele, by wiedzieć, w które narządy strzelać, i podnieść wydajność zespołu oraz ich szanse w walce z wrogiem?

Na to wszystko producenci wymusili nałożenie "fajnych" dialogów oraz scen i patetyczności... I wyszło, co wyszło. Żołnierze na dzień przed wyruszeniem na służbę muszą się upić, główny dowódca ma traumę po akcji, w której stracił ludzi, i teraz ma wyrzuty sumienia, a relacje między żołnierzami to przeważnie: "Nie zostawię cię tu rannego!; Musisz!Znacie? To macie jeszcze raz. Poziom patosu w warstwie muzycznej i w dialogach czasami jest przesadzony, ale oglądać się jednak da bez bólu.

Całość jest efektowna i trzyma w napięciu. Można obejrzeć, choć trudno nie żałować faktu, że reżyser nie poszukał innych producentów, popierających jego ideę filmu. Wyszło dzieło kłócące się samo z sobą, z jednej strony chcące opowiedzieć o wojnie, z drugiej o wojence. Mogło być lepiej.


Moja ocena:
6
Mam nadzieję, że znajdziecie dziś jakiś film albo serial, który pokochacie. Zapraszam na bloga: http://garretreza.pl
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje