Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Kanadyjczyk Peter Mettler nie traci czasu. W jego dokumentalno-eksperymentalnym kinie roi się od zagadnień największej wagi: industrializacji jako pęt narzuconych siłom natury ("Sfabrykowany krajobraz"), znaczenia religijnych dogmatów ("Hazard, Bogowie i LSD"), sprawiedliwości i obojętności przyrody ("Obraz światła"). Galerię tematów, którymi filozof z kamerą powinien zająć się przed śmiercią, uzupełnia Czas: jego początek, koniec oraz pogmatwane związki z przestrzenią.

W swoje rozważania na temat percepcji czasu reżyser wciąga bohaterów wszelkich stanów i zawodów: naukowców z Genewy obsługujących Wielki Zderzacz Hadronów, buddystów pielgrzymujących do miejsca religijnej epifanii, popularnego didżeja z Toronto, samotnika z Filipin żyjącego w cieniu aktywnego wulkanu, pułkownika Josepha Kittingera, który spadł na Ziemię prosto ze stratosfery. Nie wszystkim daje przemówić, ale każdego wykorzystuje w paciorkowej narracji, ilustrującej kolejne pytania i refleksje: czy nasze życie to nieprzerwany cykl, czy biegnie linearnie od punktu do punktu? Czy możliwe jest zjawisko kompresji czasowej? Czy czas "umrze" razem z gatunkiem homo sapiens? Na ile jest po prostu konstruktem językowym zbudowanym w utylitarnych celach? Całość układa się w monumentalną opowieść o wielkim paradoksie: ludzkiej potrzebie kontroli nad czasem i jego nierozwiązywalnej tajemnicy.



Szanuję strategię Mettlera – przy tak monumentalnym temacie trudno wyobrazić sobie inną. A jednak przy całym szacunku dla jego artystycznej postawy, "Koniec czasu" wydaje się filmem ze skazą. Mettler jest fenomenalnym stylistą, ale również rozmodlonym intuicjonistą, który zadowala się świadectwami opartymi o chwilowe wrażenia, nagłe emocje, obiegowe opinie. Innymi słowy, za mało w jego utworze dokumentu, za dużo filmowej medytacji. "Natura nie potrzebuje zegarków, nie potrzebuje minut, godzin i dni. A więc dlaczego my potrzebujemy?" – pyta twórca. Będę się jednak upierał, że jest to pytanie retoryczne.  

"Koniec czasu" jest najciekawszy w momentach, gdy Mettler schodzi na Ziemię i zabiera się za rzeczy prozaiczne, choćby wątek różnego postrzegania czasu w odmiennych kulturach. Albo kiedy za pomocą wycyzelowanej formy szuka wizualnego ekwiwalentu dla względności czasu. Już sam fakt, że taki ekwiwalent znajduje, budzi wielki podziw: fantastyczne są ujęcia zastygającej magmy, kontemplowanie chmur układających się w przedziwne wzory, archiwalne zapisy skoku Kittingera z orbity okołoziemskiej. Bezbłędnie zrytmizowane wizualne pasaże i przenikania potrafią zahipnotyzować. Warto dać im się uwieść. Choćby dla zabicia czasu.

Moja ocena:
7
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje