Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Kunsztowna, koreańska anarchia

W porównaniu do amerykańskiej kinematografii tereny wschodnie posiadają dużo ciekawszą kulturę, historię, wierzenia oraz rozmaite podania. Najciekawszym i przy okazji najlepszym jest to, że koreańscy twórcy korzystają ze swoich bogatych zwyczajów i tradycji, serwując rewelacyjne, gatunkowe kompozycje. Z całą pewnością "Lament" w reżyserii Hong-jin Na jest tego idealnym przykładem, przedstawiając fabułę o demonach, duchach, a także szamańskich obyczajach. Bowiem film ten jest nietuzinkowy, zaskakujący i jedyny w swoim rodzaju...

Wydawałoby się, że dwie i pół godziny to czas niemal zbyt długi, szczególnie dla horroru. Jednak nic bardziej mylnego. Akcja rozwija się bardzo powoli, aczkolwiek całość jest tak błyskotliwie i umiejętnie wyreżyserowana, że sceny przebiegają relatywnie płynnie. Jak wcześniej wspomniałem, intryga opiera się na motywach demonicznych, magii i co najbardziej interesujące – zarazy, która wraz z biegiem czasu nawiedza pewną małą wioskę. Policjant usiłuje rozwiązać tajemnicę tej szerzącej się choroby, napotykając nowe zagadki. To tylko sama oś, będąca źródłem ciekawych stymulacji i gatunkowych składników, jakie w gruncie rzeczy dają nam kunsztowną i świadomą anarchię. 


Treść ta na pierwszy rzut oka nie wydaje się niesamowicie oryginalna. Mimo wszystko najważniejsze są emocjonujące i zgłębiające walory twórcze reżysera Hong-jin Na, który jest innowatorem bardzo świadomym. Przez cały okres napotykamy różnorakie nawiązania do choćby Biblii, gdzie cytaty i przesłanki z tej Księgi pełnią istotną część filmu, rozwijając historię, dopełniając ją znaczeniami i wielowymiarowością.



Na szczególną pochwałę zasługują zdjęcia Kyung-Pyo Honga, którego wybitne dokonania można także zaobserwować w tak znakomitych obrazach jak "Matka" czy "Parasite" Joon-ho Bonga. Kadry są nad wyraz klimatyczne, nastrojowe i bardzo dopracowane. W atmosferę wciąga również muzyka, urokliwy dźwięk i niezwykłość scenariusza. Skrypt zyskuje w mojej opinii wyjątkową renomę. Konceptualny zarys jest prosty, jednak całkowita budowa odzwierciedla złożoność i pomysłowość scen.

Napomknięte wcześniej aluzje, jak duchy i demony, stawiają niepoczytalną i anormalną przygodę, wypełnioną barwnymi krajobrazami wioski, lasów i gór. Zastosowanie miejsc jako formy opowiadania chwali się zawsze, gdyż widoki są częścią, bez której ten film dużo by stracił. Fascynującym jest ta rzesza wielu paranormalnych i symbolicznych motywów, pojawiających się tu i ówdzie. W czasie seansu przewijają się odniesienia biblijne, mityczne, a zwłaszcza kulturowe.


Ferment i bezład spowijają okoliczne miejsca; akcja się kumuluje i prowadzi do finałowego miszmaszu. Trzeci akt pozostawia żywiołowy i szaleńczy akcent. Do samego końca rzeczy oczywiste nie wydają się tak jasne i zrozumiałe. Co najbardziej wyjątkowe – ta niepowściągliwość i pesymistyczny, wyrazisty ton to wisienka na torcie. To ciasto pełne refleksji, twórczej wirtuozerii, zmysłowego podejścia do tematu. Tylko pozazdrość, że Korea Południowa posiada tak indywidualnych i unikalnych filmowych kreatorów. Wiedzą, jak wykorzystywać bogatą historię, gdzie stosować nawiązania oraz wszelkie inspiracje, a przede wszystkim, co tworzy gatunkową kompozycję. Talent, pomysł i niebanalne podejście, czyli jak inaczej nazwać "Lament" – kunsztowna, koreańska anarchia.


Moja ocena:
8
Jestem zwykłym zjadaczem popcornu oraz popkultury (っ◔◡◔)っ Lubię dobre horrory, fantastykę, komiksy, książki, anime i aktorskie adaptacje mang :D Interesuję się w sposób szczególny kinem azjatyckim,... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje